Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Bo z dziećmi jest jak z psami :diabloti:, one są nieprzewidywalne i zachowują się według własnych norm działając chwilą.

Mi się podobało jak znajomej mąż zareagował gdy ich dzieciak uderzył psa sąsiadów (nie mojego). Pierwszy raz tłumaczył że nie wolno, że boli. Za drugim razem to samo. Za trzecim gdy dzieciak mocniej walną w pysk psa (średni, delikatny, starszy piesek) to on wstał, złapał dał klapa dzieciakowi w tyłek i się pyta 'boli?' na co mały z rykiem że tak, on na to 'psa też, więc nie waż się tego robić'. Od tamtego momentu dzieciak nigdy więcej nie uderzył psa, a co najlepsze bardzo lubi zwierzęta więc na pewno żaden uraz mu nie został. Dzieciak miał wtedy 3,5 roku.

Link to comment
Share on other sites

[B]Sowroneczka [/B]- chylę czoła, naprawdę :)

Ja z rodzicami (nie z dziećmi) miałam dwie paskudne sytuacje, gdzie byłam miła, ale miło się nie skończyło.

Pierwsza, gdy rodzice szli zagadani z inną para, a mały chłopiec szedł przodem. Nagle, ni z tego ni z owego, podniósł patyk i rzucił we Frotka. Frotek nawet nie zauważył. Ale mnie zamurowało i mówię: "Przepraszam, państwa dziecko rzuciło patykiem w mojego psa. On nic nie zrobi, ale tak nie powinno być". Ojciec dziecka powiedział do syna: "Dlaczego to zrobiłeś? Przeproś panią", na co odpowiedziałam, że nie trzeba przepraszać, tylko zwracam uwagę, bo inny pies zrobi krzywdę... I wtedy wtrąca się matka. "TY GÓWNIARO! Uważasz, że mój syn jest niewychowany?!!!". Zatkało mnie :shake: "Wcale nie rzucał patykiem!!!". Odpowiadam, już ostro, że rzucił patykiem w psa i nawet trafił. Babka do dzieciaka: "NIEPRAWDA! W psa rzucałeś czy obok psa?!". Dzieciak, oczywiście, duka: "Obok...". Matka z triumfem "OBOK RZUCIŁ! OBOK! Czepiasz się gówniaro!". Skończyło się na pyskówie, mąż nie umiał kobiety uspokoić, chociaż próbował. Myślę, że i tak to ona tutaj przegrała, gdybym była jej znajomą, to bym była bardzo zażenowana :roll:

Innym razem dziecko (totalnie różowa dziewczynka ubrana we wszystko z Hello kitty) dźgało psa za ogrodzeniem przy parku przez płot patykiem, a tatuś rozmawiał przez komórkę. Kiedy zwróciłam mu uwagę, dowiedziałam się, że to nieprawda, a "te psy są pieprznięte" :p Ciekawe, dlaczego... W każdym razie odpowiedziałam wtedy już niemiło i dowiedziałam się, że jestem:
a) pseudointeligentką
b) popieprzoną obrończynią zwierząt
c) w przyszłości (? byłam wtedy już dawno pełnoletnia) zostanę jakąś ekoterrorystką
I inne takie dziwaczne rzeczy.

W każdym razie, większość rodziców jest przewrażliwiona na punkcie swoich dzieci. Ja rozumiem oburzenie, gdy ktoś na dziecko krzyczy. Tak samo jest u mnie - jeśli ktoś mi zwróci uwagę w sprawie psa (choć to się raczej nie zdarza), to nie ma sprawy. Ale jeśli ktoś próbuje sam mojego psa ustawiać, wychować, skarcić - to dostaję piany.
Wiem o tym, dlatego NIGDY nie karcę za nic dziecka, ale zwracam (grzecznie) uwagę rodzicom. Jeszcze nie zdarzyło się, żeby rodzice po prostu przyjęli fakt, że ich dziecko zachowało się niegrzecznie. Dziecko, jak i pies, jest nieprzewidywalne i w 100% to rozumiem, że może coś zrobić dziwnego. Ale rodzic czy właściciel jest też w 100% za to odpowiedzialny i koniec kropka.

A co do mojej koleżanki, co chciała moje psy jako zabawkę dla dziecka... Kiedyś byłam z nią w kawiarni z dzieckiem. Ten zaczął mazać flamastrem (moim, wyciągniętym z mojej torby) po chusteczkach (moich), a potem stole (z kawiarni). Zwróciłam mu uwagę, na co obruszona koleżanka: "daj spokój, umyją sobie!" :p Dziecko też rzucało rzeczy na ziemię, a druga koleżanka podnosiła je. Mówię do niej: daj, schowam, żeby tym nie rzucał. Matka dziecka na to: "nic ci się nie stanie, jak się trochę poschylasz!".
Myślę, że bardziej chodziło o to, że ja śmiem coś mówić jej dziecku i się wtrącać w jego wychowanie. Na zasadzie przekory ;) W każdym razie, ograniczyłam kontakty.

Link to comment
Share on other sites

Sądzę, że każdy wychowuje swoje dzieci na swoją modłę. Jeśli rodzic ma braki w kulturze, trudno oczekiwać, by inaczej wychowywał swoje potomstwo. Oczywiście, zdarzają się nieprzewidywalne sytuacje, ale reakcje niektórych rodziców powalają.

Co więcej, niektórzy uważają, że nie należy dziecka hamować w związku z wyścigiem szczurów. Bo jak będzie grzeczne, to pewnie sobie nie poradzi z ew. konkurencją i najlepiej, gdyby już w przedszkolu rozpychało się łokciami i kolanami :p

Jeśli chodzi o stosunek do zwierząt, tutaj też dużo robi wychowanie. Mój TZ dopiero gdy zaczął się ze mną spotykać zobaczył, że pies może być członkiem rodziny, stworzeniem, do którego można się przywiązać.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sowroneczka']
Natalia też kiedyś "tresowała" naszą Pyzę wskaźnikiem. Widziała jak ja uczę psa tagretowania i zrobiła swoją wersję ćwiczenia, polegającą na stukaniu Pyzy targetem w głowę. Uwierzcie mi, że miałam ochotę jej w imieniu psa oddać. Ale wzięłam kilka oddechów i po prostu Nucie wytłumaczyłam, że tak absolutnie nie wolno robić. Dostała ochrzan, ale bez krzyku.
[/QUOTE]
Tylko to jest sytuacja - twój pies i twoje dziecko. Ty wychowujesz swoje dziecko, to z twoim psem żyje pod jednym dachem.
Sytuacja, kiedy mijany na spacerze obcy dzieciak bierze kija i uderza mojego psa jest nieco inna...
Podobnie jakby dziecko porysowało twój samochód - no zdarza się, taki urok posiadania dzieci, nie dopilnowałaś. Ale kiedy porysuje czyjś, to już trochę inaczej, prawda?

Być może matki mają na to inne spojrzenie. Ja nie jestem matką. Jestem właścicielką psa. I tak jak pisała Beatrx - nie moja w tym rola, żeby wychowywać cudze dzieci. A już na pewno w takiej sytuacji nie zastanawiałabym się, jaką wartość wychowawczą będzie miała moja reakcja.


Tak swoją drogą, to ja nieraz na mojego psa ryknę, a i w czambo zdarzy mu się dostać (ode mnie, nie przechodniów :diabloti:). Nie zamyka się w sobie ;)

Link to comment
Share on other sites

Ja miałam na myśli dziecko i szczeniaki - i tu się upieram, że wrzaskiem się wiele nie zdziała. Mi też czasem puszczą nerwy i ryknę na jedną albo drugą, ale to NIE DZIAŁA :)

I nie chodzi mi o to, żeby wszyscy w koło wychowywali moje dziecko. Ale znów upieram się, że więcej się osiągnie zwróceniem uwagi, niż krzykiem. Bo agresja rodzi agresję, jak bardzo banalnie by to nie brzmiało ;)

A jak się trafi na debila, to żadne argumenty nie pomogą :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Widzę że temat na czasie ale u mnie w odwrotną stronę- kolejne dziecko na osiedlu zostało pogryzione przez psa.....taki kundelek, 20 kg wagi na oko. Już od dłuższego czasu widywałam tego psa bo właściciele przyjeżdżali z nim kontrolować etapy budowy domu. Z moją suką się fajnie dogadał, Oszołom oczywiście chciał go zjeść no ale pies nie zareagował w ogóle na jego agresję.
U mnie na ulicy jest kilka dzieci, biegają sobie taką małą bandą, jeżdżą na rowerach, rolkach itd. na ogół z takim niewielkim kundelkiem, fajowy pies z niego :loveu: dzieci jak to dzieci, krzyczące, śmiejące się, trochę hałasujące, rozbrykane ale zupełnie nieszkodliwe moim zdaniem, ja nic do nich nie mam, ogólnie dzieci lubię i daleko mi od tych co to twierdzą, że dziecko powinno być wiecznie zdyscyplinowane i grzeczne i nie ma niczego gorszego od "rozwrzeszczanych ulicznych bachorów" (jak to twierdzi moja sąsiadka :diabloti:). Taka ekipa zaprzeczająca twierdzeniom, ze obecnie dzieci to tylko w domu siedzą przed kompami. Do tego bardzo pro-psie i fajnie mi pomagały odczulać Oszołoma na piski dzieci. Super się z nimi można dogadać, bardzo je lubię.

No i wczoraj jeździły sobie na rowerach i wyskoczył na nie pies tych ludzi- jeszcze płotu nie mają skończonego, on sobie ładnie chodzi po obejściu, nikogo nie atakuje (do wczoraj) i wydawał się być całkiem zrównoważony. Dziewczynka lat 6 wystraszyła się i spadła z rowerka, a ten popieprzony zwierzak do niej doskoczył i użarł ją prosto w twarz-broda do szycia, przebita na wylot warga :roll: co na to właściciele-"dzieci napewno go drażniły tym jeżdżeniem na rowerach!". Co za debile.

Link to comment
Share on other sites

No mają....zawsze mnie zastanawia dlaczego ludzie tak bardzo chcą dążyć do udowodnienia "ich racji" gdy tej racji tak naprawdę nie mają.....przecież o wiele więcej można osiągnąć dogadaniem się, nie wiem co to za problem przeprosić, obiecać sfinansowanie kosztów leczenia, pomoc itd. W razie gdyby sprawa i tak trafiła do sądu mają wtedy w rękach już jakieś argumenty przemawiające za obarczeniem ich mniejszą odpowiedzialnością finansową- w końcu wykazywali zainteresowanie, chcieli pomóc.

TO już drugi takie przypadek. Przy poprzednim pogryzieniu sprawa skończyła się w sądzie bo idioci też twierdzili że dziecko drażniło psa. No drażnić drażniło-samą swoją obecnością. Tylko skąd ono miało to wiedzieć

Link to comment
Share on other sites

Pewnie jeszcze dziewczynka go prowokowała do gryzienia, spadając z roweru :angryy:

Co rodzice dziewczynki powiedzieli w szpitalu? Wydaje mi się, że jeśli powiedzieli, jak było, szpital ma obowiązek zgłosić to dalej.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='4Łapki']Pewnie jeszcze dziewczynka go prowokowała do gryzienia, spadając z roweru :angryy:

Co rodzice dziewczynki powiedzieli w szpitalu? Wydaje mi się, że jeśli powiedzieli, jak było, szpital ma obowiązek zgłosić to dalej.[/QUOTE]

Nie wiem w sumie, tylko byłam świadkiem zamieszania bo akurat z psami wracałam ze spaceru

Link to comment
Share on other sites

Z tego co wiem, szpital ma obowiązek powiadomić sanepid a ten wydać nakaz obserwacji psa. Formalnie. A co tam ludziska sobie wyprawiają poza prawnymi ramami, jak ktoś jest czyimś znajomym, to nie wiem.
Szpital może przetrzymać dziewczynkę, o ile szycie wymagało narkozy, ale nie przekroczą 6 dni, bo powyżej 6 (albo 7 - już nie pamiętam) z automatu sprawa staje się karną. Do tego terminu można dochodzić praw na drodze cywilnej, więc co i ile ugrają rodzice pogryzionego dziecka w zasadzie zależy tylko od nich. Na dogo była fachowa osoba od takich spraw - udzielała się wątkach prawniczych, m.in tych dotyczących ubezpieczeń. Swego czasu sporo i konkretnie tłumaczyła ale chyba nie potrafię wszystkiego dokładnie powtórzyć.

Link to comment
Share on other sites

Może zacznijmy od pytania : Gdzie byli rodzice w tym czasie? Bo otóż dla tych co dzieci nie mają oraz tych, którzy mają a świadomość pozozstaje nadal niska - dziecko do lat 7 ma być ZAWSZE czyli 24h na dobę pod opieką osoby pełnoletniej. Dziecka do 7 roku życia wg przepisów obowiązujących w tym kraju - nie wolno pozostawiać bez dozoru, opieki i spuszczać z oczu.
Gdyby szanowni rodzice tyłki z kanap ruszyli aby wyjść z dzieckiem na spacerek na rowerku, to zapewne byliby także w stanie zareagować na fakt darcia mordy do psa który przebywa na terenie nie ogrodzonym w 100%... bo byc może by to zauważyli.
Rozumiem także, że czi_czi patrzyła jak "dobra sąsiadka" siedząc w okienku cały dzionek na to co dzieje się w okolicy i stąd doskonae wie co dzieci robiły a czego nie robiły...

Link to comment
Share on other sites

U mnie było tak że po pogryzieniu czekałam na wspaniałomyślnego chirurga po ponad 15telefonach ze szpitala do niego (był piętro wyżej!) ponad 2h bez znieczulenia, przemycia, czegokolwiek :shake:. Później mnie wysłali do sanepidu, zrobili jakiś wypis, kazali 'odnaleźć psa' pies pański ale ofc luzem biegający). Po powrocie do domu tel do SM która skierowała nas na Policję. Tam od Policji OP że tak późno, że pies mógł pogryźć kogoś jeszcze (pies mnie pogryzł o 8, a wróciliśmy o 15...). Jak ich matka zjechała że dopiero wróciliśmy to przeprosili i zadzwonili po hycla, wzięli nasze dane i mieli zadzwonić po schwytaniu kundla. Psa schwytali o dziwo jakieś 1-1,5h później. Rozpoznanie psa, pies trafił do schroniska na obserwację. Po około 2dobach telefon z wojewódzkiego czegoś tam weterynaryjnego, pies po obserwacji pod kątem na wściekliznę - wścieklizny nie miał. Ja tel do sanepidu że nie muszę mieć zastrzyków.
Później co 2 do chirurga na zmiany opatrunków, po 14dniach ściągnięcie szwów. Po czym leczenie, leczenie, leczenie - ciągle lepi przeciwbólowe przez około miesiąc (rana w totalnie niefortunnym miejscu). Brak innego czucia w palcu niż ból, 'rehabilitacja' 3m-c. Do dziś nie mam 100% sprawności palca, ciągle robią się rany. Jednak i tak się cieszę że go mam...

Tak to wyglądało u mnie. Nie wiem czy dlatego że dorosła osoba, czy też dlatego że wszystkich mają w poważaniu :roll:

Link to comment
Share on other sites

Tez kiedys mialam gosci z dzieckiem. psa dobrze wtedy nie znalismy bo nie byl u nas dluugo. chlopiec lat 4 na widok psa kucnal i dal sobie powachac pupe po czym chcial powachac psi zad oO pies byl przed kastracja, nabuzowany seksualnie i zwyczajnie chcial dzieciaka dorwac jak suczke. Rodzice nic... mowie ze ja za psa nie recze ze nic nie zrobi a chlopak przesadzal. zabieral mu zabawki i biegal z nimi po calym mieszkaniu. a rodzice w doopie! co tam ze pies chce go dosiasc ...
mysmy psa upiminali ze nie wolno ale nabbuzowany a dziecko tez by mogli upomniec, tym bardziej jak.sie wydziera w niebiglosy i biiega rzucajac pilka gdzie popadnie. a mnie leb pekal i niedobrze bo juz w ciazy bylam i nie wygladalam jakbym sie czula spiewajaco

Edited by Panna Cotta
Link to comment
Share on other sites

[quote name='isabelle301']Może zacznijmy od pytania : Gdzie byli rodzice w tym czasie? Bo otóż dla tych co dzieci nie mają oraz tych, którzy mają a świadomość pozozstaje nadal niska - dziecko do lat 7 ma być ZAWSZE czyli 24h na dobę pod opieką osoby pełnoletniej. Dziecka do 7 roku życia wg przepisów obowiązujących w tym kraju - nie wolno pozostawiać bez dozoru, opieki i spuszczać z oczu.
Gdyby szanowni rodzice tyłki z kanap ruszyli aby wyjść z dzieckiem na spacerek na rowerku, to zapewne byliby także w stanie zareagować na fakt darcia mordy do psa który przebywa na terenie nie ogrodzonym w 100%... bo byc może by to zauważyli.
Rozumiem także, że czi_czi patrzyła jak "dobra sąsiadka" siedząc w okienku cały dzionek na to co dzieje się w okolicy i stąd doskonae wie co dzieci robiły a czego nie robiły...[/QUOTE]

Rozumiem, że ty z tych co rodzice za rączkę prowadzili od kołyski do ukończenia 18 roku życia. Biegali za tobą w ta i z powrotem od godziny 10 rano do 19 gdy bawiłaś się z innymi dziećmi na podwórku? Nie pozostaje nic innego jak współczuć.
Nie wiem czy wychowywałaś się w mieście, miałaś rodziców z gatunku "melduj sie co 10 minut domofonem" czy co ale zawsze mnie rozwala gadka "gdzie byli rodzice". Rodzice byli w ogródku, ich dziecko jeździło na rowerze po wewnętrznej osiedlowej drodze. Na dziecięcy wrzask od razu wylecieli zobaczyć co się stało. No tak, ale lepiej założyć, że siedzieli na dupie w mieszkanku. Nieznoszę psiarzy twojego pokroju, serio. Takie roszczeniowe pitolące od rzeczy typki, które nie zdają sobie sprawy z tego że są na tym świecie psy które potrafią zrobić krzywdę bez żadnego wyraźnego powodu.

Swoją drogą to rodziców z gatunku "dziecka sam nigdzie nie puszczę" też nieznoszę. I osoby które uważają, że upilnowanie dziecka zawsze i wszędzie jest możliwe też mnie rozwalają.

Bądźmy z dziećmi 24 h na dobę, wychowyujmy życiowe niedorajdy które potem na studiach mają problem z załatwieniem prozaicznych kwestii typu umówić się do lekarza albo pojechać na drugi koniec miasta i się nie zgubić. Boże dzięki ci, że moi rodzice ze mną nie pałętali się po podwórku! :roll:


Czi_czi była ze swoimi psami na spacerze. Czi_czi doskonale wie, że te dzieci nie drażnią psów, zwłaszcza że potrafią się odpowiednio zachować względem takiego psa jak mój Oszołom i same mają psisko które wszędzie ciągają ze sobą i widać że je kochają.

Mało tego- czi_czi reprezentuje mało popularny na dogo pogląd zgodnie z którym żaden pies nie ma prawa rzucić się na dziecko i zrobić mu poważną krzywdę. Czi_czi na przykład sądzi, że zrównoważony pies wystraszony przez rozwydrzone dziecko nie rzuci mu się do twarzy tylko zaprezentuje szereg innych sygnałów. A jeśli pies nie jest zrównoważony to nie ma dla niego miejsca w większych skupiskach ludzi jeśli nie jest odpowiednio zabezpieczony. Gdyby ten pies był zrównoważony chociaż w jakimś małym ułamku to by nie rzucił się małej do twarzy. Może by ją oszczekał, może szarpnął za nogawkę. Ale nie gryzłby do krwi!

No ale rozumiem, że pies ma prawo użreć dziecko w twarz, zaserwować mu X szwów i blizny do końca życia bo dziecko przejechało koło jego domu rowerkiem.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]"No ale rozumiem, że pies ma prawo użreć dziecko w twarz, zaserwować mu X szwów i blizny do końca życia bo dziecko przejechało koło jego domu rowerkiem."[/QUOTE]

No a jak...? W słynnej sprawie poszarpania dziewczynki w jednej z krakowskich restauracji działacze ZkwP na wyprzódki wypowiadali się w stylu "a to bachor, jak można smarkacza do restauracji ze sobą ciągać".

A historia akity Tajfuna?
Poszkodowana na zwierzątkowych forach odsądzana od czci i wiary i obdarzana naprawdę paskudnymi, obraźliwymi epitetami. I święty piesecek Tajfunecek i jego dzielna, dzielniutka właścicielka.

Słowem: ręce opadają jak płetwy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Berek']No a jak...? W słynnej sprawie poszarpania dziewczynki w jednej z krakowskich restauracji działacze ZkwP na wyprzódki wypowiadali się w stylu "a to bachor, jak można smarkacza do restauracji ze sobą ciągać".

A historia akity Tajfuna?
Poszkodowana na zwierzątkowych forach odsądzana od czci i wiary i obdarzana naprawdę paskudnymi, obraźliwymi epitetami. I święty piesecek Tajfunecek i jego dzielna, dzielniutka właścicielka.

Słowem: ręce opadają jak płetwy.[/QUOTE]

W takich chwilach rozumiem mojego znajomego, który stwierdził że nie toleruje on fanatyków psów na równi z fanatykami dzieci. I rzeczywiście- nie poznałam jeszcze ani jednej normalnej w moim odczuciu osoby mającej aż do przesady hopla na punkcie psów. Zawsze w rozmowach z takimi ludźmi zaczynają wychodzić takie kwiatki, że mi się słabo robi :)

Co to w ogóle za sprawa poszarpania dziewczynki?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='isabelle301']Może zacznijmy od pytania : Gdzie byli rodzice w tym czasie? Bo otóż dla tych co dzieci nie mają oraz tych, którzy mają a świadomość pozozstaje nadal niska - dziecko do lat 7 ma być ZAWSZE czyli 24h na dobę pod opieką osoby pełnoletniej. Dziecka do 7 roku życia wg przepisów obowiązujących w tym kraju - nie wolno pozostawiać bez dozoru, opieki i spuszczać z oczu.
Gdyby szanowni rodzice tyłki z kanap ruszyli aby wyjść z dzieckiem na spacerek na rowerku, to zapewne byliby także w stanie zareagować na fakt darcia mordy do psa który przebywa na terenie nie ogrodzonym w 100%... bo byc może by to zauważyli.
[/QUOTE]

A może jednak zaczniemy od pytania, dlaczego pies przebywał luzem na nieogrodzonym terenie, skoro nie było nad nim kontroli (bo był sam albo właściciele byli, tylko kontroli nad psem nie mieli)? I dlaczego ten pies znalazł się luzem w miejscu publicznym (bo takim jest osiedlowa droga), gdzie rzucił się na dziecko? Czy to dziecko sobie darło mordę, nie ma akurat najmniejszego znaczenia. A gdyby szła tam staruszka i brzydko śpiewała, i pies by ją poturbował, to też byłaby jej wina? Bo stara baba, to na pewno psów nie lubi, i na pewno biednego pieska laską dźgała?

Twoje wypociny są tu tak absurdalne, jakby to 6-latka wtargnęła na teren psa i dotkliwie go pogryzła, aż bidulek skończył na szyciu. Gdyby na rowerku jechał 8- czy 12-latek, który nie musi być już pod takim nadzorem, i nie dałoby rady zwalić winy na rodziców, to czyja byłaby wina? Dziecka? Anioła Stróża, że się słabo starał? No przecież wszystkich, tylko nie właścicieli psa.

Link to comment
Share on other sites

No akurat tak się składa ze także jestem matką... jeszcze w sumie małej dziewczynki...
Za każdym razem gdy czytamy kolejny podobny przypadek - zadaję sobie pytanie - jakim debilem trzeba być by tak małe dziecko spuścić z oczu?
Jako że mam jednoczesnie i dziecko i psa ... tym bardziej ostro zawsze pojadę po debilach rodzicach. Jak są leniwi to pluszowy miśw beciku a nie mały człowiek za którego biorą odpowiedzialność a ich zasranym obowiązkiem jest opieka nad takim...
W tym konkretnym przypadku? Tak - całkowita wina leży po stronie rodziców... jako matka a nie jako własciciel psa - takie jest moje zdanie.
Od paru stron jedziecie po małych dzieciach i ich rodzicach... ja dziś kolejny raz przywaliłam radosnemu dziecku badylem - bo zrobiłam na czas krok naprzód i zamiast pa ja zgarnęłam uderzenie kijem po nogach. Mina rodziców - bezcenna. Tu tłumaczenie ani chamskie odzywki nic nie dadzą... bo rodzice głupi są i tyle. Natomiast dzieciak jak zarobi - to jet szansa ze skojarzy i zapamięta.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='isabelle301']Może zacznijmy od pytania : Gdzie byli rodzice w tym czasie? Bo otóż dla tych co dzieci nie mają oraz tych, którzy mają a świadomość pozozstaje nadal niska - dziecko do lat 7 ma być ZAWSZE czyli 24h na dobę pod opieką osoby pełnoletniej. Dziecka do 7 roku życia wg przepisów obowiązujących w tym kraju - nie wolno pozostawiać bez dozoru, opieki i spuszczać z oczu.
Gdyby szanowni rodzice tyłki z kanap ruszyli aby wyjść z dzieckiem na spacerek na rowerku, to zapewne byliby także w stanie zareagować na fakt darcia mordy do psa który przebywa na terenie nie ogrodzonym w 100%... bo byc może by to zauważyli.
Rozumiem także, że czi_czi patrzyła jak "dobra sąsiadka" siedząc w okienku cały dzionek na to co dzieje się w okolicy i stąd doskonae wie co dzieci robiły a czego nie robiły...[/QUOTE]

Weź 10 głębokich oddechów i uderz głową w ścianę - może pomoże.

Oczywiście gdyby dziecko jechało rowerkiem przy rodzicach, to pies by się nie rzucił, tak? Co by zauważyli? Nieogrodzoną posesję, po której biega agresywny pies? I co dalej - teleportowaliby się? W końcu - o jakim darciu mordy piszesz?

Mam alergię na takich ludzi ja ty i ich roszczeniową postawę. Obojętnie czy to mamuśka z dzieckiem, starsza pani w oknie, czy psiarz-cham.

Link to comment
Share on other sites

dog193 - to akurat miejsce idealne dla ciebie (ten konkretny wątek w którym siedzisz pasjami biadoląc) - sami psiarze chami i ciekawscy w oknie...co to słyszą że coś dzwoni ale nie wiedzą gdzie , za to z całą pewnością byli i widzieli i z całą stanowczością stwierdzają że było jak powtarzają.
Taka specyfika dogo

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]"Co to w ogóle za sprawa poszarpania dziewczynki?[/QUOTE]

Czi-czi, to była swego czasu dość słynna historia: pięcioletnia Włoszka poszła do toalety w jednej z krakowskich restauracji; dodam że w towarzystwie dwójki starszych dzieci (bo zaraz nam tu użytkowniczka Isabelle palnie wykład o durnocie rodziców puszczających pociechę samą do kibelka).
Na zapleczu dopadły dzieci dwa amstaffy; dziewczynka miała pecha, bo szła pierwsza, psy poszarpały jej twarz, podbródek i szyję, w sumie założono jej 90 szwów i była naprawdę fatalnie zeszpecona.

Rodzinie przysądzono odszkodowanie którego właścicielka psów bardzo długo nie płaciła (nie wiem, czy w końcu w ogóle do tego doszło) motywując to... brakiem pieniędzy (hue hue).

Wówczas gdy się to wszystko rozgrywało komentarze ze strony niektórych psiarzy były wypisz, wymaluj jak te pani Isabelle tutaj: że po co w ogóle bachora zabierać do knajpy, oraz że, oczywiście, po co lazł do toalety. No i standardowe „biedne pieseczki”.:evil_lol:

Biednym pieseczkom oczywiście krzywda się żadna nie stała, ale nie wiem, czy obrońcy zwierzątek nie mają teraz trochę problemu z percepcją bo w międzyczasie zagryzły jeszcze owczarka niemieckiego.
Co, jak wiadomo, jest wydarzeniem przykrym i nieprzyjemnym, nie jak wtedy kiedy pies gryzie dzieciaka czy w ogóle – człowieka.:razz:

Wówczas jest z góry jasne i oczywiste że to ZAWSZE wina poszkodowanego.
[I]
Biedny piesek[/I]... [I]pieska żal[/I] - to bardzo częste komentarze.
No biedny, jeszcze sobie mógłby na ludzkim ramieniu czy twarzy ząbeczek złamać.:loveu:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...