Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='evel']Skarcić za co? Za wyrażanie niepewności, lęku w stosunku do innego psa? A myślisz, że jak pies przestanie [B]wyrażać [/B]lęk, to coś w jego głowie się zmieni, czy uzna właściciela za kretyna, który mu zabrania się komunikować?
[/QUOTE]

kurde, no chociażby za to, że oba się zaczeły jeżyć i warczeć będąc jakieś pół metra ode mnie, a mój pies w ogóle nawet nie zwrócił na nie uwagi. leżał sobie wpatrzony we mnie. a tak poza tym to one były oba wielkości głowy mojego psa, więc ciekawe co by się stało gdyby tak zareagował mój pies, a nie inny. i ja na pewno bym go skarciła i wyszła. nie ma nic złego w braniu psów na kolana ani na ręce w poczekalni, pod warunkiem, że nadal się z nich nie jeżą, a właściciele ich nie tulą w tym momencie i nie mówią 'puci puci dobry piesek'. ja właściciwie zawsze wsadzam tylko głowę, zajmuję kolejkę i czekam na zewnątrz, bo Demon jest trochę po przejściach i mieszkając na wsi nie mam pewności jak się w pewnych sytuacjach zachowa. ale naprawdę jestem z niego dumna:) my wtedy akurat byliśmy umówieni na operację na konkretną godzinę, a poczekalnia była pusta , więc sobie klapnęliśmy w kąciku.

nie widze powodu, żeby chodzić kanałami do weterynarza, bo ja mam dużego psa i naprawdę nie mam postawy roszczeniowej. ale wiele ludzi ją ma, jak dla mnie to - jak ja nie lubie kur i kóz to nie jadę na farmę czy do gospodarstwa agroturystycznego, a jak ktoś nie lubi psów/ma uczulenie to nie ma problemu rezerwując miejsce na wakacje zapytać czy będą w tym czasie psy. proste. szanujmy innych, oczywiście, ale niech inni szanują nas.
ja mam takich ciołków, którzy uważają, że cały świat jest ich dokładnie za płotem. płotem między posesjami, postawionym przez nas, który w pewnym momencie się zaczął rozpadać. pewnego dnia też słyszę krzyk jak zarzynane prosię 'zabierzcie tego psa', wychodzę z domu, no i rzeczywiście Elza wywaliła jedną szrachetę i jakoś się przecisnęło, a krzyczał syn moich sąsiadów, bo Elza sobie biegała radośnie po ich posesji. i zaraz się zaczęło, że 'dziecko'(10-latek, który waży więcej ode mnie) boi się psów i jak tak można i w ogóle. sytuacja powtórzyła się kilka razy, a sąsiedzi zgodnie stwierdzili, że nie dołożą się do płotu(mimo, że zgodnie z prawem koszty dzieli się po połowie), my mamy psy i w naszym interesie jest teren zabezpiczyć(to akurat w sumie racja). więc na własny koszt płot wzmocniliśmy, dołożyliśmy przęsła podwójnie, bo zwyczajnie - nie fajnie jest kłocić się z sąsiadami i daliśmy spokój, nie ma sensu się ciągać po sądach. ja mam taki charakter, że sama bym pewnie z tym wyszła, gdyby sytuacja była odwrotna.
a co do 'dzieciaka', kurde, ja rozumiem, że ktoś może się bać psów, ale naprawdę - mieszkają tuz obok - i do nas przyjeżdżają równiez dzieci, również takie małe i chodzą sobie z wśród moich psów, nic im nie robiąc. dzeciaki po Elzie potrafią skakać, jeździć na niej jak leży, rzucać jej piłkę i aportuje.
inna akcja z tymi samymi ludźmi - Demon miał przed Nowym Rokiem operację, lata w kołnierzu, jest wygolony w kilku miejscach, ogólnie wygląda bardzo niewyjściowo. schowałam dumę do kieszeni i pochodziam po wszystkich sąsiadach z prośbą, żeby nie puszczali fajerwerek w pobliżu naszej posesji, poszli sobie gdzieś dalej, na pola, bo pies jest po operacji i może się przestraszyć, naderwać szwy, zresztą mnie nie będzie, mama z nim będzie wychodzić na smyczy i, żeby jej się nie zerwał. wszyscy się dostosowali, ale co znalazłam na swoim terenie obok tego nieszczęsnego płotu - zużyte fajerwerki. dziecko się strasznie boi psów, ale niestraszne mu napieprzanie petardami jak kilka metrów tuż za płotem jest pies, tak samo z 'kapiszonami' w lato.
pewnie, że nie każdy musi znać się na behawiorze psów, ale jak ktoś się ich boi to dla własnego bezpieczeństwa nie uskutecznia wystrzałów w pobliżu psa.
moim zdaniem tacy ludzie tak mają - najlepiej to wszystko im sprzed nóg zabierać - psy, dzieci, a samemu to najlepiej też się schować, bo może są aspołeczni lub mają jakąś fobię związaną z ludźmi. nie da się ukryć, że psy są obecne w społeczeństwie, w miastach na ulicach, na wsi to już w ogóle biegają samopas. jak mój pies się wbija na czyjąś posesje albo komuś pod nogi - to fakt, mój pies narusza jego przestrzeń, ale jeśli mój pies biega sobie spokojnie na wspólnym terenie, nikomu krzywdy nie robiąc i ktoś na mnie z tego powodu wrzeszczy - to narusza moją.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='karolajn']jak mój pies się wbija na czyjąś posesje albo komuś pod nogi - to fakt, mój pies narusza jego przestrzeń, ale jeśli mój pies biega sobie spokojnie na wspólnym terenie, nikomu krzywdy nie robiąc i ktoś na mnie z tego powodu wrzeszczy - to narusza moją.[/QUOTE]
Na wspólnym terenie obowiązują przepisy - smycz albo smycz i kaganiec, zależy od gminy.
I nie ma co do tego dorabiać dodatkowych teorii.
Te same przepisy regulują sprawę zabezpieczenia terenu posesji w sposób uniemożliwiający wydostanie się psa na zewnątrz.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sybel']A u mnie w mieście nie jest powiedziane, że musi być smycz. Pies ma być pod kontrolą opiekuna, ale nie musi być na smyczy. Tylko w ścisłym centrum kaganiec i smycz, wyjątek stanowią rasy z listy niebezpiecznych.[/QUOTE]
W Łodzi?
Regulamin utrzymania czystości i porządku na terenie Miasta Łodzi:
"w miejscach publicznych - prowadzenie psów na uwięzi oraz posiadanie torebki lub urządzenia do zbierania odchodów"
[url]http://www.czystemiasto.uml.lodz.pl/files/Regulamin_2010.pdf[/url]

Link to comment
Share on other sites

Owszem, ale pełna uchwała mówi tak:

[QUOTE]
[B]UCHWAŁA Nr LXXIV/1431/06
RADY MIEJSKIEJ w ŁODZI
z dnia 13 września 2006 r. [/B]
1.1. Osoby utrzymujące lub sprawujące opiekę nad psami i innymi zwierzętami domowymi są zobowiązane do zachowania środków ostrożności, mających na celu ochronę zdrowia i życia ludzi oraz zwierząt a także dołożenia starań, by zwierzęta te były jak najmniej uciążliwe dla otoczenia.

§ 2.1. Do obowiązków osób utrzymujących lub sprawujących opiekę nad psami i innymi zwierzętami domowymi należy:
1) stały i skuteczny dozór nad psami i innymi zwierzętami domowymi; zwolnienie
od tego obowiązku może nastąpić tylko wówczas, gdy zwierzęta te znajdują się
na terenie ogrodzonym, w sposób uniemożliwiający jego opuszczenie;
2) w miejscach publicznych – prowadzenie psów na uwięzi;
3) prowadzenie psów agresywnych - w tym wszystkich psów ras wymienionych w rozporządzeniu Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 28 kwietnia 2003 r. w sprawie wykazu ras psów uznawanych za agresywne (Dz. U. Nr 77, poz. 687) - oraz mieszańców tych ras, a także psów uznawanych ze względu na ich wielkość za niebezpieczne dla otoczenia wyłącznie przez osoby pełnoletnie - na uwięzi oraz w założonych kagańcach;
4) [B]podczas wyprowadzania psów poza centralny rejon miasta ograniczony ulicami: Gdańską, Radwańską, Brzeźną, Abramowskiego, Kilińskiego, Północną i Ogrodową, w miejscach, gdzie nie stwarza to zagrożenia, dopuszcza się czasowe uwolnienie psa z uwięzi, gdy opiekun psa ma możliwość sprawowania bezpośredniej kontroli nad jego zachowaniem; wyjątek ten nie dotyczy psów wymienionych w pkt 3;[/B]
5) nie wprowadzanie psów i innych zwierząt domowych do odpowiednio oznaczonych obiektów użyteczności publicznej, do których zakazano wprowadzania zwierząt (wzór oznaczenia stanowi załącznik do niniejszej uchwały);
6) nie wprowadzanie psów i innych zwierząt domowych na tereny placów gier i zabaw oraz piaskownic;
7) niedopuszczanie do zakłócania spokoju domowego przez zwierzęta domowe.
2. Obowiązki określone w ust. 1 nie dotyczą osób utrzymujących zwierzęta wykorzystywane do celów specjalnych tzn. których profesjonalna tresura oraz używanie odbywa się na podstawie odrębnych przepisów, regulujących szczegółowe zasady działania jednostek Polskich Sił Zbrojnych, Policji, Straży Granicznej i innych formacji podległych Ministrowi Spraw Wewnętrznych i Administracji, służb kontroli celnej, ratownictwa oraz regulujących zasady szkolenia i wykorzystania psów – przewodników osób ociemniałych. [/QUOTE]

Uważam, ze właśnie tak można zinterpretować ten paragraf.

Link to comment
Share on other sites

No tak, tylko jak w takim razie traktować parki, na przykłąd bardzo lubiany przez spacerowiczów i psiarzy Park na Zdrowiu? Bo to jest teren publiczny, ale nie centralny rejon miasta. Dla mnie niejasne i można interpretować dowolnie. Oczywiście na ulicy puszczanie absolutnie zabronione, ale w parkach?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Na wspólnym terenie obowiązują przepisy - smycz albo smycz i kaganiec, zależy od gminy.
I nie ma co do tego dorabiać dodatkowych teorii.
Te same przepisy regulują sprawę zabezpieczenia terenu posesji w sposób uniemożliwiający wydostanie się psa na zewnątrz.[/QUOTE]

mi raczej chodziło o mentalność niektórych ludzi, bo ja mam obowiązek zabezpieczyć swoje psy, oni mają prawny obowiązek mi się do tego ogrodzenia dołożyć, bo jest wspólne, no i sorry - to oni się boją psów. ale ogrodzenie postawiłam, nie dla świętego spokoju, swoich sąsiadów szczerze mam w głębokim poważaniu bardziej się boję o bezpieczeństwo swoich psów i prowadzić wojny otwartej z sąsiadami też nie zamierzam, bo to jednak sąsiedzi i niefajnie byłoby wyjść sobie na ogród i zamiast się relaksować mierzyć się wzrokiem z sąsiadem:) z tego samego powodu nie rzuce im zużytymi fajerwerkami w twarz, chociaż mam ochotę.

nie wyobrażam sobie też, żeby dosłownie wszystkie psy chodziły w kagańcu, najlepiej jeszcze w klatce na kółkach - po co w takim razie mieć psa?
moje psy w terenie zabudowanym są na smyczy, a że obecnie mieszkam na wsi to wszyscy się patrzą na mnie na psychopatkę, Demon dodatkowo ma halti dla bezpieczeństwa, bo jak by mnie pociągnął to w sumie nic mi po tej smyczy. jak idą dzieci to przechodzę na 2 stronę, albo ludzie przechodzą widząc, że idę z nim. w mieście to byłoby trudne do zrobienia, dlatego nawet jak ja się wyprowadzę to on zostanie z rodzicami na wsi, gdzie może bezpiecznie wyjść na spacer, polatać po łące. myślę, że to jest ok.
nie jestem pewna czy tutaj w ogóle jest obowiązek posiadania smyczy, zresztą ja uważam, że najważniejsza jest kontrola nad psem, jak pies idzie przy nodze, slucha komend, jest łagodny, nie zaczepia sam z siebie przechodniów i innych psów to czemu zakladac mu kaganiec?
myślę, że najważniejsza jest świadomość tego, że jesteśmy odpowiedzialni za swoje psy. jeśli zdarzy się, że mój pies pogryzie innego to jest dla mnie jasne, że będę musiała zapłacić mandat i ponieść koszty leczenia tego psa, dlatego staram się nie dopuszczać do takich sytuacji. ale też nie jestem za tym, żeby wszystkie psy wychodziły tylko i wyłącznie na siku i koniecznie w kagańcu.
jak ja mieszkałam w bloku to z grubsza znałam wszystkie psy w mojej okolicy - wiedziałam, kiedy trzeba zmienić trasę spaceru, kiedy mogę pozwolić mojemu psu podejść do innego, bo się lubią, a którego nie znam i lepiej może byłoby go ominąć. kagańca nawet nie miałam w domu, a smycz zawsze w pogotowiu. wydaje mi się, że to jest zdrowe podejście.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sybel']No tak, tylko jak w takim razie traktować parki, na przykłąd bardzo lubiany przez spacerowiczów i psiarzy Park na Zdrowiu? Bo to jest teren publiczny, ale nie centralny rejon miasta. Dla mnie niejasne i można interpretować dowolnie. Oczywiście na ulicy puszczanie absolutnie zabronione, ale w parkach?[/QUOTE]
Jeśli przepis wymaga interpretacji, to pewnie zależy na jakiego strażaka się trafi - pro czy antypsiego.
U nas policja przymyka oko, a straż ciacha równo po 250 zł - nawet jak jest tylko jeden rowerzysta w dalekim zasięgu wzroku, to ich zdaniem pies bez smyczy stwarza zagrożenie. W ten sposób dochodzimy do definicji zagrożenia ;)
Jak ktoś na widok psa wrzeszczy, to raczej czuje się zagrożony ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='karolajn']mi raczej chodziło o mentalność niektórych ludzi, bo ja mam obowiązek zabezpieczyć swoje psy, oni mają prawny obowiązek mi się do tego ogrodzenia dołożyć, bo jest wspólne, no i sorry - to oni się boją psów. ale ogrodzenie postawiłam, nie dla świętego spokoju, swoich sąsiadów szczerze mam w głębokim poważaniu bardziej się boję o bezpieczeństwo swoich psów i prowadzić wojny otwartej z sąsiadami też nie zamierzam, bo to jednak sąsiedzi i niefajnie byłoby wyjść sobie na ogród i zamiast się relaksować mierzyć się wzrokiem z sąsiadem:) z tego samego powodu nie rzuce im zużytymi fajerwerkami w twarz, chociaż mam ochotę.

nie wyobrażam sobie też, żeby dosłownie wszystkie psy chodziły w kagańcu, najlepiej jeszcze w klatce na kółkach - po co w takim razie mieć psa?
[/QUOTE]
Wiesz co? Nie rozumie, Twój pies wdziera się na cudze podwórko a Ty się dziwisz, że komuś się to nie podoba?
Mimo, że jest zasada dokładania do konserwacji ogrodzenia to ja się nie spotkałam z tym w praktyce.
Masz psa to Twój obowiązek żeby nie latał gdzie popadnie. I ja sama bym myślała o ogrodzeniu jakbym chciała psa puszczać, nie chciałabym żeby ktoś musiał bać się moich psów, że zaraz wyjdą.

Dziecko drze się jak zarzynane prosie??? Co ma do tego ile dziecko waży?
Powinnaś dostać mandat za niezabezpieczenie psów skoro zamiast przeprosić sąsiadów i od razu po pierwszym razie uszczelnić płot to wysuwasz jakieś żądania.
Dla mnie to chore, mam psa i on może do sąsiadów na podwórko latać dzieci straszyć a ja leję na to i jeszcze twierdzę, że jak można się bać mojego pieseczka....

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron'] pies bez smyczy stwarza zagrożenie [/QUOTE]
No ale bez przesady, pies nie będzie całe życie na smyczy chodził, czytałam gdzieś że taki policjant wkleił mandat czy coś za psa bez smyczy, znaczy właściciel miał smycz ale pies nie był uwiązany, bo za piłką ganiał i to było gdzieś na łączce za blokami:eviltong:

Link to comment
Share on other sites

[B]karolajn [/B] jakbyś miała sąsiadów jak mój facet to na 1000% byłaby policja i solidnie byś za to zapłaciła.
To babsko rzucało mi w psy piachem i powiedziałam, żeby słyszała że nagram ją i dostanie 1000zł mandatu za drażnienie i się zakończyło.
Masz szczęście, że Twój pies jest w jednym kawałku.
Znam przypadek, że na posesję wdarł się pies i zagryzł psa, który tam mieszkał.... Ale co tam się stało, że po cudzym podwórku pobiegał... Zagryzł tylko przy okazji..

Link to comment
Share on other sites

[quote name='czulimordercy']no dobra, ale oni też powinni się dołożyć do płotu bo jest wspólny. wszystko jedno kto ma psa[/QUOTE]
Ja bym się na nikogo nie oglądała tylko ja mam psa ja mam płot.
Mój problem skoro mój pies.
Wiem jakie jest prawo, ale u nas nie słyszałam, żeby ktoś się dokładał. Co najwyżej jak stary płot się rozpada to nowy sąsiedzi mieli robić ale dla swojej wygody m.in. bo mają psy i nie chcą, żeby biegały do sąsiadów. Z własnej inicjatywy a nie ktoś ich nagabywał.
To ja mam się troszczyć czy mój pies nie opuści podwórka.

Link to comment
Share on other sites

bez przesady, przecież i sąsiadom zależy na płocie, nie tylko tym co maja psa. to takie trudne chociaż dołożyć się do tego płota? już nie mówię o pokryciu połowy kosztów, tylko chociaż część sfinansować. prawo prawem, ale trochę życzliwości i zrozumienia by się czasem przydało...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Paulina516']No ale bez przesady, pies nie będzie całe życie na smyczy chodził, czytałam gdzieś że taki policjant wkleił mandat czy coś za psa bez smyczy, znaczy właściciel miał smycz ale pies nie był uwiązany, bo za piłką ganiał i to było gdzieś na łączce za blokami:eviltong:[/QUOTE]
No ale nie wyjmuj moich słów z kontekstu aż tak :D
Napisałam, że u mnie widok na rowerzystę (na przykład) i to w dość odległej perspektywie, powoduje że straż miejska postrzega psa bez smyczy jako zagrożenie. Jak mniemam - zagrożenie dla ruchu rowerowego.
Jak się komuś nie chce zabrać psa w miejsce, w którym nie ma rowerzystów/dzieci/rolkarzy/wrotkarzy itp, itd, to owszem - ryzykuje mandat o wysokości 250 zł. Proste przecież, nie? W takich warunkach, jeśli się uważa, że pies "nie może całe życie na smyczy" to sobie to 250 zł trzeba odłożyć i mieć na "czarną godzinę".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron'] Jak mniemam - zagrożenie dla ruchu rowerowego.
.[/QUOTE]

Nieee, zagrożenie dla straży miejskiej.:evil_lol:

[quote name='panbazyl']hahaha!!! Co Wy na wsi nie mieszkacie????? Cieszcie się jak sąsiad siekierką nie przyłoży przy stawianiu płotu.... Bo prawo prawem ale miedza po naszej stronie byc musi.... [/QUOTE]

O, o właśnie! Ja mieszkam, a żeby było weselej to za sąsiadów mam lokalne "kółko rolnicze"/"bazę pracowników regionalnych od prac różnych".
W zeszłym roku kawałek płotu poszarpali koparką i nie dość, że gmina ( właściciel terenu) odmówiła pokrycia części kosztów naprawy to jeszcze owi "pracoffnicy" kazali nam się odpie... od ich płotu i zostawić jak jest; bo... bo... "bo, to ku... ich płot. a te miastowe siem pakujam gdzie nie trza". :evil_lol:
Zmienili zdanie jak im moje psice wpadły na teren i biedni panowie musieli szukać schronienia w oborze. :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']No ale nie wyjmuj moich słów z kontekstu aż tak :D
Napisałam, że u mnie widok na rowerzystę (na przykład) i to w dość odległej perspektywie, powoduje że straż miejska postrzega psa bez smyczy jako zagrożenie. Jak mniemam - zagrożenie dla ruchu rowerowego.
Jak się komuś nie chce zabrać psa w miejsce, w którym nie ma rowerzystów/dzieci/rolkarzy/wrotkarzy itp, itd, to owszem - ryzykuje mandat o wysokości 250 zł. Proste przecież, nie? W takich warunkach, jeśli się uważa, że pies "nie może całe życie na smyczy" to sobie to 250 zł trzeba odłożyć i mieć na "czarną godzinę".[/QUOTE]

Rany, serio? Bo ja jak jestem w stolycy województwa, konkretniej na Czechowie, to puszczam psa luzem ile wlezie, bo tam takie fajne alejki spacerowe są i nie ma ulic przecinających je. Sucz jest odwoływalna w 99%, nie interesują jej ludzie, nawet w dziwnej postaci typu rolkarze czy rowerzyści, jak ktoś na nią cmoka, to zwykle zdegustowana omija go szerokim łukiem :eviltong:, ale na wszelki wypadek jak widzę, że ktokolwiek idzie czy jedzie, to wołam ją do siebie i idzie kawałek przy nodze. W razie czego mam jakieś szanse udowodnić, że moja odwoływalna suka (puszczana w kagańcu) nie stanowi zagrożenia, czy mam sobie naszykować 2,5 stówy? ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Erica']

O, o właśnie! Ja mieszkam, a żeby było weselej to za sąsiadów mam lokalne "kółko rolnicze"/"bazę pracowników regionalnych od prac różnych".
W zeszłym roku kawałek płotu poszarpali koparką i nie dość, że gmina ( właściciel terenu) odmówiła pokrycia części kosztów naprawy to jeszcze owi "pracoffnicy" kazali nam się odpie... od ich płotu i zostawić jak jest; bo... bo... "bo, to ku... ich płot. a te miastowe siem pakujam gdzie nie trza". :evil_lol:
Zmienili zdanie jak im moje psice wpadły na teren i biedni panowie musieli szukać schronienia w oborze. :diabloti:[/QUOTE]
temat płotów/ogrodzeń to temat rzeka - zrozumialam to dopiero od czasu jak zamieszkaliśmy na wsi - i to co czasem w tv pokazuja, to tylko promil tego co sie tu potrafi dziać. A szanowna policja ma to kolo pióra jaks sie zgłasza ze sąsiad kamieniami rzuca na nie swoją posesję.... Bo pada nazwisko rzucającego a panowie stróże prawa mówią - e, tam to nie jeździmy....
a ja jak jestem w Lbl z którymś z moich labiszonów to zbieram tylko ochrzany od ludzi, bo zazwyczaj kagańcuję gada (to, że jest na smyczy to norma) ale zbieram takie opiernicze od ludzi za ten kaganiec że szok! Bo meczę psa wedle ludzi. I bądź tu mądry....
Choć jesienią chyba zrobilam z czarnuchem male widowisko w Lbl na dworcu PKS, a właściwie to na przystankach MPK przylegających do dworca. Umówilam się tam ze znajomymi którzy sie ciut mocno spoźnili, bylam z czarnuchem, a że on lubi posiedziec mi na kolanach (mam kolankowego labradora) to oczywiście jak usiadłam na murku to mi się wpakowal na kolana.... Az panowie policjanci zwalniali samochód jak nas mijali - tylko nie wiem czemu, bo nic nie mówili, nie wiem czy chodziło o prawa zwierząt czy prawa ludzia, bo +/- 40 kg to jednak sporo na kolanach.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Rany, serio? Bo ja jak jestem w stolycy województwa, konkretniej na Czechowie, to puszczam psa luzem ile wlezie, bo tam takie fajne alejki spacerowe są i nie ma ulic przecinających je. Sucz jest odwoływalna w 99%, nie interesują jej ludzie, nawet w dziwnej postaci typu rolkarze czy rowerzyści, jak ktoś na nią cmoka, to zwykle zdegustowana omija go szerokim łukiem :eviltong:, ale na wszelki wypadek jak widzę, że ktokolwiek idzie czy jedzie, to wołam ją do siebie i idzie kawałek przy nodze. W razie czego mam jakieś szanse udowodnić, że moja odwoływalna suka (puszczana w kagańcu) nie stanowi zagrożenia, czy mam sobie naszykować 2,5 stówy? ;)[/QUOTE]
Z moich danych wynika, że ze strażą ciężko się dogadać i jeśli już capną, to lepiej bardzo przepraszać i obiecywać, że nigdy więcej, bo jak się zacznie dyskutować, od razu dają górny pułap, czyli 250 zł. Znajomy, starszy, stateczny pan, całkiem niedawno wyskoczył z takiej kwoty bo spuścił ze smyczy westika (spokojniutki, nieszczekający, nie podbiegający piesek) w wąwozie na Czubach - miał pecha, bo się napatoczyła straż na rowerach. Sąsiad, równie stateczny ojciec dzieciom, z kolei odmówił przyjęcia mandatu twierdząc, że nie ma żadnego zagrożenia (ósma wieczór, ciemno, zero spacerowiczów, wszystkie matki z dziećmi już w domach, daleko od szosy ale potencjalnie mógł się pojawić rowerzysta) - sąd grodzki i mandat do zapłaty plus koszty sądowe. Policja jest łagodniejsza - kiedyś nawet zatrzymali się przy grupce psiarzy z tekstem "państwo połapią te psy, bo za nami straż miejska jedzie" :D Mnie policja zatrzymała w Starym Gaju (na widok gazika policyjnego w środku lasu szczęka mi opadła). Myślałam, że wlepią mi mandat, bo pies latał luzem, ale okazało się, że szukają tej dwójki nastolatków, która nawiała ze Stalowej Woli. Nic o psie nie wspomnieli. Także są dobrzy policjanci i zła straż miejska ;)

Link to comment
Share on other sites

no nie do końca taka zła ta straż miejska, w moim poprzednim miejscu zamieszkania było sporo zabawowych psów, więc puszczaliśmy je na osiedlu(dodam, że całkiem zielone osiedle, nie ulice i niebezpieczeństwo;)), ale była pewna pani z astem której to przeszkadzało. wprawdzie żaden z psów nigdy do niej podszedł, ale i tak kilka razy zadzwoniła na SM ;) przyjeżdżali, raz z nami pogadali że przyjechać musieli, to są, a raz nawet do nas nie podjechali, tylko siedzieli w aucie aż pozapinaliśmy psy, po czym odjechali ;)
w lesie miejskim do którego chodzę i spuszczam psa czasem też jeździ policja-zajmując tym całą ścieżkę-zawsze wtedy odwołuję psa i nigdy nie było problemu, choć słyszałam że właśnie SM wlepia tam mandaty

Link to comment
Share on other sites

U nas na osiedlu "blokowym" ostatnio dość często spacerują policjanci, ale chyba mają jakiś inny cel tych przechadzek, bo nigdy nie widziałam, żeby zwrócili uwagę komuś spacerującemu z psem bez smyczy.
SM za to co jakiś czas jeździ naszą uliczką (mieszkamy na uliczce domków jednorodzinnych) i potem stają sobie przy łączce, na którą sporo osób wychodzi wybiegać psy, bo to najbliższe takie miejsce przy osiedlu. Też nigdy nie zwrócili nikomu uwagi. Także chyba mamy szczęście ;)

Ogólnie to nigdy nie miałam żadnych scysji z policją czy SM. W zasadzie tylko raz, podczas spaceru na Polach Mokotowskim, strażniczka zwróciła uwagę, żeby zapiąć psa na smycz-sobota, ciepło, sporo ludzi. I tylko tyle, widziała zapewne, że pies zmęczony wlecze się przy nodze, a całe otoczenie ma głęboko gdzieś (wracaliśmy już) ;). Czasem jak chodzimy po lasku bródnowskim (to taki miejski las) to spotykamy policjantów na koniach-wtedy oczywiście przywołuję psa i zapinam, no ale oni i tak widzą, że wcześniej był luzem, a nigdy słowa nie powiedzieli na ten temat, kiedy nas mijali ;)

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...