Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Erica - sorki, trochę niekumata dzisiaj jestem ;p
Haha, ale kokardka by zmieniła pierwsze wrażenie trochę (pomijając gabaryty psa i dźwięki jakie wydawał xD)

Ja się przyznam, że widząc jakkolwiek nieprzyjaźnie nastawionego psa, który jest większy od mojej i nie ma smyczy lub kagańca porywam moją na ręce. Nie przeszkadza mi w tym mokra pogoda i moje świąteczne ciuchy.. Panikuję tak od sytuacji kiedy to w młodej wzięła górę agresja, lękowa jak sądzę, i kiedy wyskoczyła na nas zjeżona suka ON z otwartej bramy. A że wg niej wtargnęłyśmy na jej teren (wąski chodnik, zaatakowała mniej więcej pół metra od granicy jej podwórka) dzielnie go broniła, szkoda tylko, że stojący nieopodal właściciele nie zwrócili uwagi na to, że ich pies rzuca się na przechodniów, dopuki moja mama nie wrzasnęła - wtedy raczyli zawołać psa, który za 2h ponowił próbę zjedzenia młodej, z ta różnicą, ze pod nieobecność właścicieli..
Jak ide z małą (york) to bardziej na luzie podchodzę do innych psów, bo wiem, że moja jest w miarę nauczona psich zachowań i nie wyskoczy do nikogo z zębami bez ostrzeżenia

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']czemu? przecież to przyjacielski pies.[/QUOTE] nie zupełnie. Jakoś nie spodobała mu się 3 miesięczna labradorka i próbował ją zdominować. Każdego psa należy wychować, a psy robią to po swojemu. Na razie jest słodkim "maluchem", ale każdy kiedyś dorośnie :-)

Rino jak spotyka się pierwszy raz z jakimś psem to właśnie stara się wyglądać na większego. Irokez na plecach, a ogon jak sprężynka. Znam już jego mowę ciała i wiem, że za chwilę wyluzuje. Jak się bardziej nakręca to korekta. Czasem po prostu odchodzimy.

Edited by ajeczka
Link to comment
Share on other sites

Wiem że każda sytuacja jest inna, wiem że każdy ma swoje racje,ale każdy z nas ma przynajmniej jednego psa i dziwi mnie histeryczne reagowanie właścicieli psów (vide Victoria) na widok psów przygodnie spotkanych na spacerach.Histeria właścicieli natychmiast udziela się psom i robi się niedobrze.Ale spokój i opanowanie również.Warto o tym pamiętać .Rzeczywiście bywa różnie, tak jak opisuje Filodendron, kiedy psy stawiają irokezy to można mieć wątpliwości co do przyjaznych zamiarów.
Ale na spacerach spotyka się różnych ludzi i różne psy często niestabilnych emocjonalnie.
Na spacery chodzę do Lasu Łagiewnickiego i staram się unikać ludzi i psów.Moje psy na początku spaceru biegają luzem bo się mają wybiegać.Później jest różnie.Tylko raz było tak że pogoniły psa jakiegoś faceta.Wszystkie inne spotkania przebiegają grzecznie i kulturalnie. I wiecie co, jeśli mój pies podbiegnie do czyjegoś psa i nie zareaguje na moje wołanie to jest to bezsprzecznie moja wina, ale jeśli ktoś go kopnie tylko dlatego że podbiegł ,to coś takiego potraktuję jako niesprowokowany atak na mojego członka rodziny.
pozdrawiam

Edited by daderma
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Szura']Ja z kolei już nie raz słyszałam "taki mały, po co pani go szkoli?!", ręce opadają.

Ostatnio ja robię za chamską - mam dość właścicieli, którzy nie potrafią odwołać swoich psów. Już nie czekam cierpliwie, choć mam ochotę iść, ani nie wołam mojego, aby drugi za nim podleciał. Po prostu sobie idę. A że najczęściej z dwoma psami? To nie moje zmartwienie. :evil_lol:[/QUOTE]

U mnie w 100% to samo. I z uwagami dotyczącymi szkolenia "tego małego" ("pani ją tak męczy!!!) i z odchodzeniem z większą ilością psów niż mój własny :P No sorry, ale jeśli jedyny wysiłek podjęty przez właściciela to jak wołanie Amora*, a hrabiostwo nie ma ze sobą nawet smyczy to o czym mowa?


[quote name='filodendron']A powiedzcie mi, jak reagujecie na psy (i ich właścicieli), które podchodzą usztywnione i zjeżone?[/QUOTE]

Ja proszę o zabranie psów i to metodą zdartej płyty (bo zwykle słyszę... nie zgadniecie! Tak, tak: to przyjazne psy, nic nie zrobią!), ciągle i ciągle i ciągle. Jak jest spina (czasem jest) i okazuje się, że któryś pieseczek chce zjeść mojego, to bronię własnego psa. Czego nie mógł za nic zrozumieć facet od skundlonej FCRki, która dostała kopniaka po tym, jak próbowała napocząć zuzowy tyłek.

[quote name='Yorkomanka']chamstwo nie psiarzy ale mojego psa :-P kiedy podejdzie do nas jakiś piesek/my do niego ok, grupa piesków która zawsze chodzi razem ok 2 psy które przeważnie nie chodzą razem (a je zna) - gwałci:-o:mad: no i kiedy spotkamy obce psy też razem też jest ok:roll: ja już nie wiem o co mu chodzi:evil_lol:[/QUOTE]

Nie możesz go ciachnąć? Z tego co pamiętam to piesek nie jest zbyt duży, a gdy jakiemuś psu się to obskakiwanie nie spodoba to może być cienko... :roll:


*wołanie na Amora:

[video=youtube;Uvh6WBGK5ko]http://www.youtube.com/watch?v=Uvh6WBGK5ko[/video]

:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

daderma, co do tego spokoju i opanowania mam inne zdanie, moja mama jest generalnie straszny nerwus i Happy bardziej się denerwuje gdy ona jest spokojna. Jak są lekkie nerwy, to jest wtedy sytuacja zrozumiała, jasna i komfortowa ;) ot, takie przyzwyczajenie.
Ja może nie panikuję, ale Happy wie, że jeśli drę się na cały głos gdy w pobliżu jest inny pies, to nie na nią, tylko to jest jakiś tam mój - mniej czy bardziej oczywisty dla Happy, ale ona akceptuje każde moje zachowanie, byleby nie musieć wdawać się z przybyszem w zbyt bliski kontakt - sposób na obronienie jej przed owym psem.
Więc jeśli Victoria chwyta swojego psa na ręce, bo widzi innego, nieznajomego, po którym nie wiadomo czego można się spodziewać, nie należy tego od razu skreślać. Każdy ma swój sposób, dostosowany do swojego psa, jeśli to powodowałoby coś gorszego z pewnością Victoria by tego więcej nie robiła.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Nie możesz go ciachnąć? Z tego co pamiętam to piesek nie jest zbyt duży, a gdy jakiemuś psu się to obskakiwanie nie spodoba to może być cienko... :roll:

[/QUOTE]
jak na razie na dużego psa jeszcze nie skoczył zresztą prawie nie miewa z dużymi psami kontaktów 2 sunie w typie onka, sunia rotka, i 2 dobki przy których by mu nie przyszło do łebka żeby na nie skakać;) udaje mu się czasem tak skoczyć na małe/średnie znajome psy które nic sobie z tego nie robią albo uciekają, ściągam go za każdym razem ale na długo to nie pomaga:roll:. Ciachnąć bym go chciała ale się boję... nie samego zabiegu... i opieki po nim... obrońców psiej męskości z którymi jeszcze kilka lat będę mieszkać;)
Co do zjeżonych psów niektóre kiedy podejdą i poniuhają kładą jeżyka i jest ok mój pies ma kilku kolegów którzy zawsze mają jeża zanim się przywitają:roll:

Link to comment
Share on other sites

Soko -nie chodziło mi o to że Victoria chwyta go na ręce-ok. niech sobie chwyta to jest najlepsze rozwiązanie, w przypadku właścicieli małych psów, ale jak psy słyszą krzyki , wrzaski to ten lęk czy agresja im się udziela.Siła spokoju to działa również na psy.Oczywiście że to wszystko nie jest takie proste i najlepiej byłoby żeby wszystkie nasze czy innych psy reagowały na każde nasze słowo, gwizdek itp. ze ślepym posłuszeństwem.Ale np. mój szpic ma zawsze własne zdanie i nie zawsze wykonuje natychmiast wszystko co sobie życzę ( wiem tak być nie powinno i na gwizdek powinny łasić mi się przy nodze wiernopoddańczo patrząc w oczy :))
Wiem że na spacerach na osiedlach bywa różnie jest duża różnorodność i przypadkowość i ludzi i psów.Tam na pewno bym nie spuszczał psów ze smyczy.
pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

daderma, ja się drę i to jest normalne dla mojego psa, czasami nawet głowy nie podniesie. Fakt, że nie panikuję, bo oczywiście zależy wszystko od sposobu krzyczenia i nagromadzenia w krzyku negatywnych bądź pozytywnych emocji, jednak nie uważam, by akurat na mojej Happy to robiło jakieś wrażenie, szczególnie, że jest strasznie wrażliwa, mimo wszystko ufa mi i wie że wszystko co robię ma swój sens i jeśli się złoszczę to też mam powód a ona nie ucierpi. Oczywiście kilka miesięcy wcześniej reagowała na to i wszystko inne, co było zbyt emocjonalne, ale w tym momencie jest tak, jak mówię.

Link to comment
Share on other sites

No właśnie ja przy moim strachulcu niezbyt się mogę drzeć, żeby mi się pies broń boże nie zestresował. ;) Łatwo wybucham i jak ktoś jest idiotą, to robię się pyskata (już się przekonałam mając pseudoasta), ale teraz to jestem zazwyczaj jak mistrz zen. Staram się być po prostu spokojna i stanowcza, nie wdaję się w dyskusję, no i używam metody evel - zdarta płyta. Ludzie dalej mają mnie za wariatkę (no bo jak to nie chcę, żeby labradorek skakał po moim?! Bawić się nie daję!), ale za to ja dzięki nim mam dużo okazji do wewnętrznego rozwoju i pracy nad spokojem ducha. :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]puszczony luzem pies = odwoływalny i usłuchany pies = nie potrzebuje kolczatki (której tak czy siak nie jestem zwolenniczką).[/QUOTE]

a moich rodziców ONek usłuchany i odwoływalny, ale na kolcach - prosta przyczyna, jak się będzie chciał rzucić to na obroży go nie utrzymam ;) ale go odwołuje jak widzę ludzi/psy na horyzoncie - on nawet spuszczony nie oddala się bardziej jak na 10m - długość jego dawnej linki treningowej (przyzwyczajenie mu zostało :P )

Link to comment
Share on other sites

[quote name='wikikoniki']NEska się wita jeżykiem :p
Nie jest agresywna, ale przy obwąchiwaniu ma podniesione foterko ;)[/QUOTE]

Piloerekcja niekoniecznie oznacza agresję, raczej pobudzenie, a na jakim tle to już zależy od konkretnego psa i sytuacji ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sachma']a moich rodziców ONek usłuchany i odwoływalny, ale na kolcach - prosta przyczyna, jak się będzie chciał rzucić to na obroży go nie utrzymam ;) ale go odwołuje jak widzę ludzi/psy na horyzoncie [/QUOTE]

Właśnie - czyli bierzesz pod uwagę taką możliwość, a tamci państwo byli święcie przekonani, że ich pies się nie ma prawa rzucić ;p
A psa który potrzebuje kolczatki, a odwoływalny nie jest nie powinno się puszczać.
Nawiasem mówiąc jestem za tym, aby każdy pies puszczony luzem miał kaganiec, chociażby taki materiałowy:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Victoria']
Nawiasem mówiąc jestem za tym, aby każdy pies puszczony luzem miał kaganiec, [B]chociażby taki materiałowy[/B]:diabloti:[/QUOTE]

W lecie bardzo przydatny, jak Ci się piesek znudzi i chciałabyś sobie kupić nowego, ale czekasz, aż ten pierwszy się przekręci :roll: A poza tym, nie wiem, jak inne psy, ale moja suka ma paskudny nawyk polegający na robieniu zamachu łbem i waleniu kagańcem z całej siły w obiekt frustracji, tzn. psa, który ją nachalnie zaczepia. Pewną labkę kiedyś nieźle obtłukła tym kagańcem :roll: Więc sama rozumiesz, wolę, żeby się witała z innymi psami bez kagańca (oczywiście za przyzwoleniem obu stron, bo nieproszona nie podbiega do innych psów), zwłaszcza z mniejszymi od siebie a przy tym baaardzo dążącym do szczegółowego obwąchania mojej suki.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Yorkomanka']a ja nie kagańce bym zostawiła agresywnym/ zżerającym śmieci psom ;)[/QUOTE]

Tak? Kiedy większość osób posiadających agresory uważa, że ich pieskom nie potrzeba, z miliona kretyńskich powodów typu: aaale paaani, ona by się nie rzuciła, gdyby pani suka nie szczeknęła (no super argument), aaaale on chce się tylko pobawić (pies ostro dominujący innego), aaaale on to nie jest agresywny, nie wiem, co go napadło, aaaale inne psy nie noszą to mój też nie będzie :roll:

Niestety, ludzie często guzik wiedzą nie tylko o psach w ogóle, ale nawet o własnych psach.

Link to comment
Share on other sites

jak moj mlodszy gnojek mial 3 miesiace, to typek puscil do niej swojego psa w kaganiu przeciw zbieaniu smieci. pies chcial sie bawic. zasadzil jej kagancem az pisnela z bolu, a od dziecinstwa jest twardzielka.

ten sam pies kilka dni temu znowu zostal do niej puszczony w kagancu. ona ma juz 5 miesiecy i wazyc moze z 16-19 kg. on ma miesiecy 9 i niestety nie wyrosl tak jak obiecywal pseudohodowca i jest od niej jedynie z 2-3 kg ciezdzy mimo ze powinno byc inaczej.
znow jej zasadzil kagancem. dostal za to taka glebe. ze teraz jak nas widzi to juz nie podbiega, bo dyga sie, ze po prostu oberwie.

moja starsza suka tez kilka razy oberwala od niego kagancem, lecz ona jest szybka jak chart i po prostu go zostawia w tyle zamiast glebic-jest pacyfistka.


oczywiscie wiem, ze nie powinnam dopuscic do tego, zeby dziewczyny tym kaganczykiem oberwaly, ale na pewno znacie te psy pojawiajace sie z nikad nawet jak idziecie ulica.

tak wiec ja nie jestem przekonana do puszczania psow w kagancach. jak jakis pies potrzebuje kaganca, to powinien byc prowadzony na smyczy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sachma']To ja chyba jakaś dziwna jestem, bo mój w lato też w kagańcu pomyka ;) [B]ale ma fizjologa[/B].[/quote]

Moja też biega w fizjologu, niezależnie od pory roku, z powodu ogromnej ilości śmieci, jakie mamy na naszych terenach spacerowych. Chodziło mi konkretnie o weterynaryjne kagańce typu tuba, gdzie pies nie ma możliwości dyszenia a kaganiec uciska ciągle pysk i wąsy, powodując dyskomfort psa.

[quote name='sachma']Za to pudel nie ma w ogóle kagańca - nie ma, bo nie potrzebuje, w komunikacji jeździ w kantarze i nikt się nie czepia.[/QUOTE]

Dopóki jakiś nadgorliwy kanar się nie czepnie tudzież pies nie złapie kogoś za nogę, jak jakiś pasażer na niego nadepnie choćby przy hamowaniu pojazdu (tak, domyślam się, zaraz będzie, że nie capnie, tylko piśnie, odsunie się, coś tam - ale może kiedyś capnie, i co? Pies to zwierzę, które działa odruchowo). Nie wiem, dlaczego ludziom się wydaje, że kaganiec dla psa w komunikacji to jakaś straszliwa hańba, krzywda i co tam jeszcze. Moim zdaniem każdy pies powinien być nauczony, że czasem trzeba pochodzić w wiaderku dla dobra swojego i innych. Zwłaszcza w zatłoczonym autobusie, tramwaju, pociągu. Ludzie są naprawdę dziwni, czasem specjalnie zaczepią psa, a jak ten im się odwinie to jest niezła chryja, nie lepiej dla własnego spokoju nauczyć psa jeździć w fizjologu czy plastiku?

Link to comment
Share on other sites

a wiesz co to zalezy.

ja np ze starsza suka troche jezdzilam komunikacja publiczna i nigdy nie miala kaganca, bo byla szczeniakiem i jechala na kolanach.
jak byla za duza na kolana, to sobie siedziala tak, zeby ona nikogo nie dotykala i nikt nie dotylal jej i bylo spoko.
nigdy nie musialam z nia jechac w godzinacz szczytu czy cos takiego-po prostu odbywala podroze w ceclach socjalizacyjnych.
w ogole nigdy nie bylo cienia szansy, zeby ktos ja nadepnal.

generalnie my wszedzie jezdzimy autem.

wiec po co mam ja kagancowac?
w zyciu nie miala na sobie kaganca.

mam jakis tandetny kantarej trixie, ktorego tez nigdy jeszcze nie miala na sobie, bo w sumie teraz jest duza, ale z dwoma psami i tak nie moge jezdzic tramwajem, bo to nielegalne, wiec mam go tylko na wszelki wypadek.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Zwłaszcza w zatłoczonym autobusie, tramwaju, pociągu.[/QUOTE]

Nie jeżdżę zatłoczonymi autobusami ;) przeważnie wybieram transport własny, czyli samochód, raz na ruski rok jadę autobusem kilka przystanków, żeby było szybciej - jak jest zatłoczony to wolę się przejść, bo sama nie znoszę stać w tłoku i jakoś średnio wyobrażam sobie psa między stadem ludzi.

Link to comment
Share on other sites

Także jestem za tym żeby każdy pies spuszczony ze smyczy miał kaganiec. Prawda jest taka, że nigdy nie wiadomo co danemu psu może odbić w danej chwili, więc lepiej nie ryzykować.
Agresywne psy powinny mieć kaganiec nawet na smyczy.

U mnie na osiedlu jest ONek, który ciągnie na smyczy swojego właściciela w każdą stronę , która mu się podoba, ujada i rzuca się niemiłosiernie jak tylko zobaczy obiekt nienawiści(a ma ich wiele) , a właściciel niejednokrotnie trzyma się drzewa albo trzepaka aby się nie przewrócić. Któregoś razu przechodząc koło nich rzucił się na mnie ugryzł w ramię, na szczęście miałam grubą kurtkę i nic mi się nie stało , a właściciel co? Zaczął wrzeszczeć na psa i go kopać. Nie omieszkałam wspomnieć , że już wiadomo dlaczego jego pies właśnie tak się zachowuje ale on nie ma sobie nic do zarzucenia twierdząc, że ONki tak mają, a metoda "twardej ręki" jest najlepsza. Po prostu zrobił z psa wariata.

Link to comment
Share on other sites

Też bym wolała, żeby moja dostała kagańcem po łbie niż zębami w kark. A to jaki pies bdzie miał kaganniec nie jest ważne, liczy się tylko to, że miałby.

Co do wyłaniających się z nikąd psów - dla owego psa my też wyłaniamy się z nikąd (np na zakrętach). Taki pies, o ile idzie z właścicielem, choć byłby najbardziej odwoływalnym psem świata, to może zostać odwołany za późno, bo właściciel nie zauważy nas i naszego psa, który np. (tak jak moja młodsza) jest na smyczy, ale się jeży i prowokuje do ataku.

Na osiedlu obok mnie super wychowany pies zagryzł yorka, który był na smyczy. Coś mu odbiło. Pomijając smycz, gdyby miał kaganiec, byłaby szansa, że malch skończy potłuczony na lekach przeciwbólowych, a nie za TM

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...