Jump to content
Dogomania

karolajn

Members
  • Posts

    83
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

karolajn's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. witam, piszę w tym wątku, ponieważ od jakiegoś miesiąca w mojej okolicy błąka się golden. piesek jest strasznie wystraszony, boi się bardzo ludzi, nie chce podejść, nawet jeśli w ręce mamy smakowite mięsko. sądzę, że boi się także psów, czasem jakieś okoliczne, puszczane luzem podbiegają i rzucają się na niego, jak wychodzę z własnymi psami to ucieka. jest wielki problem, aby go złapać, panicznie boi się smyczy, nie podejmuje jedzenia z ręki, chociaż powoli przekonuje się do podchodzenia coraz bliżej. sąsiedzi wahają się czy nie wziąć go do siebie, ale sami mają dwa psy i nie są pewni ich reakcji. poza tym pies nie chce wejść nawet za bramę... my również mamy dwa wielkie psy i niestety nasz Demon też nie ma wobec psiaka dobrych zamiarów, dlatego za bardzo nie ma kto go wziąć. podejrzewamy, że prawdopodobnie został wyrzucony z samochodu - jak jakiś przejeżdża to od razu zwraca na niego uwagę i biegnie za nim. w sumie nikomu nie przeszkadza, ma jedzenie wodę, ulica nie jest zbyt ruchliwa, ale robi się coraz zimniej. moja mama wstępnie kontaktowała się z jakąś fundacją, niestety jedyne, co są w stanie zaoferować to odłowienie i umieszczenie w schronisku. myślę, że niestety ten pies sobie tam nie poradzi - boi się psów i one go atakują, no i nie ma zaufania do ludzi, więc są małe szansę, że ktoś adoptuje psa, który boi się swojego właściciela. poza tym piesek jest śliczny, wydaje mi się, że potrzebuje tylko człowieka, który pokaże mu, że można ufać. ktoś zrobił mu wielką krzywdę, ale moim zdaniem on potrzebuje kontaktu z człowiekiem - jak wracamy z pracy to biegnie do nas sie przywitać, na bezpieczną odległość, ale zawsze. dlatego tutaj piszę, może jest ktoś z fundacji pomagającej goldenom, albo w ogóle psom w potrzebie, kto byłby w stanie się nim zaopiekować, albo znaleźć mu dom tymczasowy? mieszkamy w województwie mazowieckim, na wsi koło Żyrardowa, w miejscowości Mrozy. postaram się jutro zrobić jakieś zdjęcia psów i wkleić tutaj - jest naprawdę bardzo ładny.
  2. witam, pies już się lepiej czuje, jeszcze nie mamy wyników badań. zaczyna nabierać ciałka, a w ciągu 2 dni po operacji stracił 10% swojej wagi. minęły już w sumie 2 tygodnie z kawałkiem, dziś dopiero zdecydowałam się zdjąć kołnierz, szwy już zdjęte, ale wokół rany jest czerwony odczyn. smarujemy to żelem od weta i przemywamy. właściwie to weterynarz zalecał zdjąć kołnierz już kilka dni temu, ale Monek jeszcze dobierał się do brzucha, dziś mam go na oku jeszcze, ale w weekend mnie nie będzie i nie wiem czy zostanie upilonwany. myślicie, że może już latać bez tego kołnierza? może skonstruować mu jakiś kaftanik? na nim się wszystko wolno goi.
  3. [quote name='filodendron']Na wspólnym terenie obowiązują przepisy - smycz albo smycz i kaganiec, zależy od gminy. I nie ma co do tego dorabiać dodatkowych teorii. Te same przepisy regulują sprawę zabezpieczenia terenu posesji w sposób uniemożliwiający wydostanie się psa na zewnątrz.[/QUOTE] mi raczej chodziło o mentalność niektórych ludzi, bo ja mam obowiązek zabezpieczyć swoje psy, oni mają prawny obowiązek mi się do tego ogrodzenia dołożyć, bo jest wspólne, no i sorry - to oni się boją psów. ale ogrodzenie postawiłam, nie dla świętego spokoju, swoich sąsiadów szczerze mam w głębokim poważaniu bardziej się boję o bezpieczeństwo swoich psów i prowadzić wojny otwartej z sąsiadami też nie zamierzam, bo to jednak sąsiedzi i niefajnie byłoby wyjść sobie na ogród i zamiast się relaksować mierzyć się wzrokiem z sąsiadem:) z tego samego powodu nie rzuce im zużytymi fajerwerkami w twarz, chociaż mam ochotę. nie wyobrażam sobie też, żeby dosłownie wszystkie psy chodziły w kagańcu, najlepiej jeszcze w klatce na kółkach - po co w takim razie mieć psa? moje psy w terenie zabudowanym są na smyczy, a że obecnie mieszkam na wsi to wszyscy się patrzą na mnie na psychopatkę, Demon dodatkowo ma halti dla bezpieczeństwa, bo jak by mnie pociągnął to w sumie nic mi po tej smyczy. jak idą dzieci to przechodzę na 2 stronę, albo ludzie przechodzą widząc, że idę z nim. w mieście to byłoby trudne do zrobienia, dlatego nawet jak ja się wyprowadzę to on zostanie z rodzicami na wsi, gdzie może bezpiecznie wyjść na spacer, polatać po łące. myślę, że to jest ok. nie jestem pewna czy tutaj w ogóle jest obowiązek posiadania smyczy, zresztą ja uważam, że najważniejsza jest kontrola nad psem, jak pies idzie przy nodze, slucha komend, jest łagodny, nie zaczepia sam z siebie przechodniów i innych psów to czemu zakladac mu kaganiec? myślę, że najważniejsza jest świadomość tego, że jesteśmy odpowiedzialni za swoje psy. jeśli zdarzy się, że mój pies pogryzie innego to jest dla mnie jasne, że będę musiała zapłacić mandat i ponieść koszty leczenia tego psa, dlatego staram się nie dopuszczać do takich sytuacji. ale też nie jestem za tym, żeby wszystkie psy wychodziły tylko i wyłącznie na siku i koniecznie w kagańcu. jak ja mieszkałam w bloku to z grubsza znałam wszystkie psy w mojej okolicy - wiedziałam, kiedy trzeba zmienić trasę spaceru, kiedy mogę pozwolić mojemu psu podejść do innego, bo się lubią, a którego nie znam i lepiej może byłoby go ominąć. kagańca nawet nie miałam w domu, a smycz zawsze w pogotowiu. wydaje mi się, że to jest zdrowe podejście.
  4. [quote name='evel']Skarcić za co? Za wyrażanie niepewności, lęku w stosunku do innego psa? A myślisz, że jak pies przestanie [B]wyrażać [/B]lęk, to coś w jego głowie się zmieni, czy uzna właściciela za kretyna, który mu zabrania się komunikować? [/QUOTE] kurde, no chociażby za to, że oba się zaczeły jeżyć i warczeć będąc jakieś pół metra ode mnie, a mój pies w ogóle nawet nie zwrócił na nie uwagi. leżał sobie wpatrzony we mnie. a tak poza tym to one były oba wielkości głowy mojego psa, więc ciekawe co by się stało gdyby tak zareagował mój pies, a nie inny. i ja na pewno bym go skarciła i wyszła. nie ma nic złego w braniu psów na kolana ani na ręce w poczekalni, pod warunkiem, że nadal się z nich nie jeżą, a właściciele ich nie tulą w tym momencie i nie mówią 'puci puci dobry piesek'. ja właściciwie zawsze wsadzam tylko głowę, zajmuję kolejkę i czekam na zewnątrz, bo Demon jest trochę po przejściach i mieszkając na wsi nie mam pewności jak się w pewnych sytuacjach zachowa. ale naprawdę jestem z niego dumna:) my wtedy akurat byliśmy umówieni na operację na konkretną godzinę, a poczekalnia była pusta , więc sobie klapnęliśmy w kąciku. nie widze powodu, żeby chodzić kanałami do weterynarza, bo ja mam dużego psa i naprawdę nie mam postawy roszczeniowej. ale wiele ludzi ją ma, jak dla mnie to - jak ja nie lubie kur i kóz to nie jadę na farmę czy do gospodarstwa agroturystycznego, a jak ktoś nie lubi psów/ma uczulenie to nie ma problemu rezerwując miejsce na wakacje zapytać czy będą w tym czasie psy. proste. szanujmy innych, oczywiście, ale niech inni szanują nas. ja mam takich ciołków, którzy uważają, że cały świat jest ich dokładnie za płotem. płotem między posesjami, postawionym przez nas, który w pewnym momencie się zaczął rozpadać. pewnego dnia też słyszę krzyk jak zarzynane prosię 'zabierzcie tego psa', wychodzę z domu, no i rzeczywiście Elza wywaliła jedną szrachetę i jakoś się przecisnęło, a krzyczał syn moich sąsiadów, bo Elza sobie biegała radośnie po ich posesji. i zaraz się zaczęło, że 'dziecko'(10-latek, który waży więcej ode mnie) boi się psów i jak tak można i w ogóle. sytuacja powtórzyła się kilka razy, a sąsiedzi zgodnie stwierdzili, że nie dołożą się do płotu(mimo, że zgodnie z prawem koszty dzieli się po połowie), my mamy psy i w naszym interesie jest teren zabezpiczyć(to akurat w sumie racja). więc na własny koszt płot wzmocniliśmy, dołożyliśmy przęsła podwójnie, bo zwyczajnie - nie fajnie jest kłocić się z sąsiadami i daliśmy spokój, nie ma sensu się ciągać po sądach. ja mam taki charakter, że sama bym pewnie z tym wyszła, gdyby sytuacja była odwrotna. a co do 'dzieciaka', kurde, ja rozumiem, że ktoś może się bać psów, ale naprawdę - mieszkają tuz obok - i do nas przyjeżdżają równiez dzieci, również takie małe i chodzą sobie z wśród moich psów, nic im nie robiąc. dzeciaki po Elzie potrafią skakać, jeździć na niej jak leży, rzucać jej piłkę i aportuje. inna akcja z tymi samymi ludźmi - Demon miał przed Nowym Rokiem operację, lata w kołnierzu, jest wygolony w kilku miejscach, ogólnie wygląda bardzo niewyjściowo. schowałam dumę do kieszeni i pochodziam po wszystkich sąsiadach z prośbą, żeby nie puszczali fajerwerek w pobliżu naszej posesji, poszli sobie gdzieś dalej, na pola, bo pies jest po operacji i może się przestraszyć, naderwać szwy, zresztą mnie nie będzie, mama z nim będzie wychodzić na smyczy i, żeby jej się nie zerwał. wszyscy się dostosowali, ale co znalazłam na swoim terenie obok tego nieszczęsnego płotu - zużyte fajerwerki. dziecko się strasznie boi psów, ale niestraszne mu napieprzanie petardami jak kilka metrów tuż za płotem jest pies, tak samo z 'kapiszonami' w lato. pewnie, że nie każdy musi znać się na behawiorze psów, ale jak ktoś się ich boi to dla własnego bezpieczeństwa nie uskutecznia wystrzałów w pobliżu psa. moim zdaniem tacy ludzie tak mają - najlepiej to wszystko im sprzed nóg zabierać - psy, dzieci, a samemu to najlepiej też się schować, bo może są aspołeczni lub mają jakąś fobię związaną z ludźmi. nie da się ukryć, że psy są obecne w społeczeństwie, w miastach na ulicach, na wsi to już w ogóle biegają samopas. jak mój pies się wbija na czyjąś posesje albo komuś pod nogi - to fakt, mój pies narusza jego przestrzeń, ale jeśli mój pies biega sobie spokojnie na wspólnym terenie, nikomu krzywdy nie robiąc i ktoś na mnie z tego powodu wrzeszczy - to narusza moją.
  5. a ja myślę, że Hill ma rację - ja z zasady nie lubię ludzi, którym po prostu wszystko przeszkadza, jakby nie były to psy, a dzieci to też by było coś nie tak. wiele ośrodków wypoczynkowych psów nie przyjmuje i jak ktoś się ich boi to rzeczywiście może sobie do takiego pojechać. oczywiście,że jest obowiązek trzymania psów na smyczy, ale hm... moim zdaniem to czasem psy też muszą się wybiegać. ja mieszkam na wsi i nie mam takiego problemu, ale wcześniej mieszkałam w bloku i miałam jamnika, który od małego wychodził bez smyczy, nie był szkolony, ale odwoływalny i po prostu pilnował się nas. w bloku mieliśmy tylko jedną bokserkę, z którą się nie lubili i tylko raz przy windzie mieliśmy spotkanie 3 stopnia, a tak to chyba nie ma problemu się rozejrzeć i zobaczyć, że ktoś idzie z większym psem, zmienić trasę, przepuścić itd itp teraz mieszkam na wsi i mam dwa duże psy, zazwyczaj wyprowadzam je oddzielnie i puszczam w miejscu gdzie nie spodziewam się ani psów ani ludzi, czyli w dalszej części lasu. psy są odwoływalne, zawsze mam kieszenie wypchane smakołykami w razie czego, dajemy sobie radę. raz tylko spotkałam owczarka i ostatnio dziewczyne z shi-tzu, która pewnie też mogłaby o mnie napisać coś niemiłego, bo akurat jak ją mijaliśmy to Elza pociągnęła mnie, a laska wzieła maluszka na ręce. z tym, że mój pies nie jest agresywny do innych, zawsze chce się bawić, ale szanuję to, że inne psy nie chcą. mamy też w sąsiedztwie leonbergerke, która nie lubi mojej suczy - jak ją widzimy, to zmieniamy trasę, tak samo jak za nami człapie się jakiś mały Pimpuś albo biega inny pies w oddali - na smycz i tyle. raz tylko miałam u siebie taką akcję, że szłam z TŻtem, tym razem z dwoma psami i z bramy wylatuje maleństwo jakieś czarne pod nogi mojego psa, Demon chce go zeżreć, a właściciel stoi w furtce i się patrzy, ale hm... tylko grzecznie poprosiłam o zebranie psa, niestety to wieś, ludzie sami nie wiedzą po co mają psy i dla nich oba moje(nowofundland i leonberger) to kaukazy :) myślę, że wszelkie przypadki pogryzień powinny być po prostu zgłaszane na policje i tyle. tu raczej nie chodzi o wychowywanie małych piesków, ja swojego specjalnie jakoś nie szkoliłam, ale po prostu o szacunek do innych. dzieci mają plac zabaw, żeby się wyszaleć, niektóre psy muszą się wybiegać i ja nie jestem za bezwzględnym nakazem chodzenia psa na smyczy, bo niektórzy ludzie nie lubią psów - ja mojego psa zawołam, jak będzie taka potrzeba, ale też nie widzę powodu by skracać smycz za każdym razem jak przechodzi człowiek, bo niektórym się wydaje, że są wielką personą. tak samo jak nie jestem za tym, żeby łagodne psy nie mogły się pobawić z innymi, bo non stop są na smyczy, co to za problem zapytać drugiego właściciela co on na to. mnie najbardziej wkurzają psy latające luzem, a właściciele... siedzą sobie w ciepłym domku. na wsi to plaga i ciągle są to te same pieski, w Warszawie też miałam taką staruszkę w bloku obok, której jamniczek sobie chodził samopas i niedługo przeprowadzam się też do bloku i tam też biega sobie po osiedlu piesek, bo właścicielom trudno się ruszyć z domu. i wkurza mnie też to, że duże psy(o ile nie są labkami), nawet jak są spokojne są postrzegane jako krwiożerczy mordercy - właściciele małych piesków nawet nie próbują ich socjalizować z tymi dużymi. moja ciocia ma jamnikopodobna sunie i jak przyjeżdża do nas na święta to jak moje psy zbliżą się do niej chociaż na metr to ujada jak opętana, a moje patrzą się na nią jak na kosmitę. podobną sytuację miałam u weterynarza i w sumie mile się zaskoczyłam, bo drugiego, swojego psa niekoniecznie jestem pewna. w sumie to nawet nie miałam okazji tego sprawdzić, bo ludzie się go zwyczajnie boją, ale usiadłam sobie w kąciku i nagle poczekalnia zaczęła się wypełniać. kot w transporterku, dzieci, szczeniak, do którego się trochę wyrywał i nagle wchodzą dwie panie z chłopczykiem i dwoma spanielami, które się jeżą na mojego psa, mój w sumie tylko łeb podniósł i zrezygnował, ale miny oburzone, jeden piesek na ręce, drugi na kolanka - nie wyobrażam sobie, żeby w takiej sytuacji swojego psa nie skarcić. z takimi ludźmi nie warto gadać.
  6. ja znalazłam bardzo ciekawy artykuł na ten temat, a w nim min.: Negatywne skutki kastracji samców: - jeśli zabieg wykonano poniżej pierwszego roku życia psa, znacząco wzrasta ryzyko osteosarcoma (bardzo agresywny nowotwór kości), - kilkukrotnie zwiększa ryzyko naczyniakomięsaka serca, - trzykrotnie zwiększa ryzyko niedoczynności tarczycy i psa czeka wówczas leczenie substytucyjne do końca życia, - zwiększa ryzyko upośledzenia starczego - dezorientacja w otoczeniu domowym lub zewnętrznym, problemy w kontaktach z domownikami, - trzykrotnie zwiększa ryzyko otyłości, a co za tym idzie wielu problemów zdrowotnych z nią związanych, - czterokrotnie zwiększa ryzyko nowotworu prostaty. Badania wykazują, że ponad 80% niekastrowanych psów powyżej 5 roku życia rozwija łagodny przerost prostaty. Ale kastrowane psy mają większe niż niekastrowane psy szanse na wystąpienie wysoce złośliwego nowotworu prostaty (adenocarcinoma). Kastrowane psy mają także większą skłonność do pojawienia się przerzutów w płucach, - dwukrotnie zwiększa ryzyko nowotworów dróg moczowych - zwiększa ryzyko schorzeń układu kostnego - zwiększa ryzyko nieprawidłowych reakcji poszczepiennych, - zmniejszenie masy mięśniowej, - skrócenie życia o 2 lata w porównaniu z niesterylizowanym rodzeństwem Niekorzystne skutki kastracji suk: - przy zabiegu wykonanym poniżej 1 roku życia suki, zwiększa się znamiennie zagrożenie osteosarcoma, - zwiększa ryzyko naczyniakomięsaka śledziony i serca, - trzykrotnie zwiększa ryzyko niedoczynności tarczycy, - zwiększa ryzyko otyłości, ponieważ spowolniony zostaje metabolizm organizmu - powoduje problemy z nietrzymaniem moczu - u 4-20% suk, częstomocz. Niedobory testosteronu i estrogenów indukują problemy z nietrzymaniem moczu. Pojawiają się zwłaszcza u suk (20%). Rasy większe są bardziej zagrożone tym powikłaniem( boksery do 60%), - zwiększa ryzyko zakażeń dróg moczowych, - zwiększa ryzyko zmian zapalnych pochwy, zwłaszcza u suk sterylizowanych przed osiągnięciem dojrzałości płciowej, - zwiększa ryzyko guzów układu moczowego, - zwiększa zagrożenie schorzeniami układu kostno-szkieletowego, - zwiększa zagrożenie niepożądanymi reakcjami poszczepiennymi (nawet do 40%), - zmienność nastrojów i zwiększenie agresji (ostatnie doniesienia), - zmniejszenie aktywności u psów użytkowych (a nie każdy pies jest tylko ozdobą dywanu czy kanapy), - zmniejszenie masy mięśniowej, - skrócenie życia o 2 lata w porównaniu z niesterylizowanym rodzeństwem. [url]http://www.wilczarz.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=322&Itemid=6[/url] szerzej można sobie poczytać o tych skutkach w źródłach na tej stronie, są po angielsku, ale tłumacz google całkiem nieźle sobie radzi, co ciekawe są poparte badaniami. przekopałam jakiś czas temu internet pod tym kątem, ponieważ mojemu psu po kastracji pojawiło się kolejne jądro, patologiczne. właśnie wróciliśmy z operacji, prawdopodobnie są to zmiany nowotworowe, natomiast pewność będę miała jak dostanę pełne wyniki. i powiem szczerze, że niełatwo takie materiały było znaleźć w internecie. jestem bardzo ciekawa opinii właścicieli szczególnie suczek po sterylce - czy mają tendencję do tycia? ja mam oprócz kastrata jeszcze suczkę, którą chciałabym wysterylizować, ale niestety ma 'skłonność' do tycia i lekarz to odradził jakiś rok temu, obecnie ma prawidłową wagę i zastanawiam się czy jest sens...
  7. właśnie wróciliśmy z operacji, Demonik miał ponowną kastrację - zmiany są bardzo nieładne, jak to określiła doktór na dyżurze, szczegóły będę miała w piątek - wtedy jadę na kontrolę z chirurgiem... jajko pójdzie do histopatologii, a guzki na brzuchu to na szczęście były kaszaki. póki co po operacji masakra, zwłaszcza, że był usypiany 2 razy - za pierwszym razem wylizał sobie całkowicie szwy, jeszcze w lecznicy i chirurg musiał się wracać. zdecydowaliśmy się na całą akcję jednak u naszego weta, jak przyjdą wyniki próbki to ewentualnie wybierzemy się do Warszawy. mam jednak nadzieję, że wszystko skończy się dobrze, chociaż na tą chwilę jestem załamana. Demon jest jeszcze nie do końca przytomny, sam wyszedł z samochodu, zrobił krok i się przewrócił, po czym za kilka minut wstał zrobić siku i się w nie znów przewrócił, obbecnie przenieśliśmy się do domu, spróbował raz wstać, upadł, zapiszczał i zsikał się pod siebie... strasznie mi go żal, całkiem powinien obudzić się jutro, ale i tak czeka mnie pewnie nieprzespana noc
  8. pod Żyrardowem kilka kilometrów i leczę się w Żyrardowie, ale nie będzie większych problemów z dojazdem do Grodziska Maz, Pruszkowa, czy nawet ostatecznie Warszawy
  9. nie mam pojęcia jaką metodą była przeprowadzona sterylizacja/kastracja, bo pies był wcześniej w schronisku, potem w domach tymczasowych, a z tymi niestety już nie mamy kontaktu. nie ma też info w książeczce zdrowia. jestem prawie pewna, że jajka były zaschnięte, ale ręki nie dam sobie uciąć za to, dlatego założyłam ten wątek. w tej skórze, gdzie 'były jajka' jest jedna wielka gula, skóra jest i była od zawsze w tym miejscu czarna i nie ma owłosienia. znalazłam też na boku psa gulkę wielkości takiej jak wyskakuje po ugryzieniu kleszcza lub taka, jak wyskakuje np po zastrzyku czasem. pies 3 miesiące temu miał operacje na oczy - wywynięte powieki, które powodowały non stop zapalenie oczu, z którym zmagaliśmy się odkąd do nas przyjechał, choć z początku myśleliśmy, że taka jego uroda no i testowaliśmy przez 1,5 roku 3 weterynarzy w naszej okolicy, więc powiem szczerze, że nie do końca mam do nich tutaj zaufanie. pierwszy z nich właśnie badał Demonowi jądra, ale nie mam ochoty wracać do tego gabinetu, ponieważ moim zdaniem facet nie ma podejścia do psa i nasza 'współpraca' zakończyła się jak zażyczył sobie 30 zł za wizytę umówioną telefonicznie, którą moja mama odbyła bez psa i chciała tylko recepte na krople do oczu. błędnie również zdiagnozował te oczy - ale na ten temat nie będę się wypowiadać, bo nie jestem weterynarzem, no i Demon jakieś 1,5 roku temu właśnie miał jeszcze operację usunięcia grudek w oczach pod narkozą. także łącznie z kastracją miał w życiu już 3 narkozy, do tego kilkakrotnie podawanego głupiego jasia... dlatego zastanawiam się jakich badań zarządać od lekarza zanim podejmie decyzje o usunięciu tego? czy biopsję wykonują wszystkie gabinety?? jestem przerażona... dodam jeszcze, że pies nie czuje się źle, wręcz odwrotnie, od kiedy zaleczyliśmy oczy zmienił sie nie do poznania, zrobił się wręcz nadaktywny:) ciągle chce się bawić, mimo, że byłam pewna, że to pies z rodzaju tych, których zabawa nie interesuje, jak przychodze z pracy do domu to robi 3 okrążenia wokół domu ze szczęścia, co mu się nigdy przedtem nie zdarzało. do weterynarza wybieramy się jutro lub w czwartek(wtedy będzie nasz lekarz, którego Demon zna i akceptuje), no i problem w tym, że ta kastracja była przeprowadzona dawno, przynajmniej 2 lata temu dodam jeszcze, że od kilku miesięcy pies się wylizywał dość często w tym miejscu, ale też drapał się w brzuch, w pyszczek,wylizywał łapy i wygryzał je, dodatkowo ma non stop zapalenie uszu (wymaz nic nie wykazał) weterynarz podejrzewał alergię, ale od czasu operacji na oczy te objawy minęły, więc być może wreszcie znaleźliśmy odpowiednią karmę bądź było to po prostu objawem stresu związanego z bólem oczu(tak ja podejrzewam).
  10. witam, właśnie wyczesywałam mojego psa i moją uwagę zwróciły właśnie jądra. są twarde i nabrzmiałe, a pies jest kastratem... nie kojarzę szczerze mówiąc jak one dokładnie powinny wyglądać(chyba powinny być wysuszone?), ale jestem zaniepokojona. pies ma 6 lat, jest mieszańcem leonbergera i jest ze schroniska, także został wykastrowany jeszcze przed przybyciem do nas. jakieś 1,5 roku temu byliśmy w tej sprawie u weterynarza, bo w czasie cieczki pokrywał naszą suczkę i potwierdził to, że pies jest na pewno wysterilizowany i nie jest wnętrem. czy to normalne czy powinnam jutro biec do weterynarza? i co to może być? przeglądam internet i wszędzie jest napisane, że kastracja eliminuje ryzyko nowotworu jąder... strasznie się martwię, proszę o szybką odpowiedź
  11. hmmm, mój pies ma straszne problemy z uszami, ogólnie jest to już drugie zapalenie w ciągu pół roku, odkąd pieska mamy... dziś przyszedł mi pocztą preparat do przemywania dr seidlin czy jakoś tak i niezły syf z ucholków wyszedł... też mieliśmy ogromne problemy, bo pierwsza wizyta u weta skończyła się na niczym, umówiliśmy się drugi raz na czczo i czyszczenie odbyło się w zastrzyku. później też nie było lepiej z wpuszczaniem kropli, bo po prostu nie dał sobie chłopak dotknąć ucha, sensu nie było, ani siły nie miał nikt, żeby się z nim szarpać, więc zaopatrzyłam się w zapas paparówek i różnych innych super smacznych rzeczy. moja mama odwracała uwagę jedzonkiem, a ja się czaiłam z surolanem z różnym skutkiem. a później nawet udawało mi się przyczaić przy jedzeniu... :) łatwo nie było, ale psiak zrozumiał, że krzywda mu się nie dzieje i przy drugim zapaleniu było już dużo, dużo lepiej - może także dlatego, że wcześniej je zauważyśmy i po prostu go tak nie bolało. a dzisiaj jak czyściliśmy uszka to juz nawet nie było walki, tylko grzeczniutko leżał i czekał aż skończę i chyba nawet podobało mu się. także powoli, małymi kroczkami psa się da przyzwyczaić. mój weterynarz od razu powiedział, że nie ma sensu się szarpać z nim, bo i tak nic nie zdziałamy, a psiak tylko się zniechęci. może tez dlatego, że po prostu nikt by go nie utrzymał. a co do wyrywania... ja po prostu je skracam nożyczkami, ale fakt - Demon to zarośnięty na maksa jest. czy te włoski blisko kanału słuchowego też można wyrywać? nie będzie bolało?
  12. nie wiem, jak u bernardynów, ale ja mam mixa a la leonberger lub owczarek kaukaski i takie zapadnięte, wciśnięte do środka oczy były objawem stanu zapalnego. mojemu psu na powiece urosły grudki, które były usuwane chirurgicznie.
  13. witam, sredecznie, kilka miesięcy temu pisałam w sprawie psa, który nie dał się dotknąć. jakoś sobie poradziliśmy - oczyściliśmy uszy pod narkozą, przy okazji zajrzeliśmy do oka i okazało się, że jest również ostre zapalenie oczu. więc znów musieliśmy uśpić psa, żeby z kolei zrobić zabieg na oczy, bo pojawiły się grudki. od pewnego czasu pies znów łzawi... podawaliśmy lek, zapisany przez weta, ale to jak walka z wiatrakami, bo trzeba niezle sie wygimnastykować, żeby oczki zakroplic, a buteleczka za 25 zł starcza na 2,3 dni; obecnie stosujemy krople bez recepty, ale one likwiduja tylko zaczerwienienie... dzis zauwazylam, ze pies znów trzepie uszami, uszy sa na maksa brudne i tylko troszeczkę udało mi się oczyścić.. i teraz mam pytanie, czy ktoś zna dobrego weterynarza specjalizującego się w takich chorobach? i co oprócz wymazu z uszu powinien zrobić weterynarz? bo moj niestety wymazu z uszu nie chciał zrobić, i wyszło jak wyszło, a pies nie ma styczności z żadnymi innymi psami. i jak się odbywa leczenie oczu(oprócz oczywiście wpuszczania kropli)?
  14. witam serdecznie, chciałabym się wybrać nad morze pod koniec maja na kilka dni i tu się zaczyna problem, bo kompletnie nie mam namiarów na ośrodki przyjmujące z psami właśnie. swojego czasu z rodzicami jeździliśmy do almatura w Mielnie, ale to było wieku temu i nawet nie wiem, czy ten ośrodek jeszcze stoi, poza tym był to jamnik. chcemy pojechać we 2 osoby + psiak, do jakiejś sympatycznej miejscowości z dużą ilością knajpek i miejsc do zabawy oraz oczywiście z możliwością spacerowania po plaży z psem. chodzi o miejscowość turystyczną, gdzie można odpocząć z psiakiem i też troszkę się pobawić, a to dopiero początek sezonu, więc ludków pewnie będzie dość mało. no i zależy nam na niskiej cenie, mogą być małe domki lub pokój, nawet z łazienką na korytarzu:) w domu raczej siedzieć nie będziemy:) może ktoś ma jakieś namiary? będę bardzo wdzięczna psiak jest dość duży - nowofundland.
  15. [url]http://www.forum.**********/showthread.php?t=16521[/url] tutaj masz trochę o tych obrożach i ogrodzeniach, jest też link [url]http://www.pastuchy.pl/i766_Ogrodzenie_elektryczne_dla_psa_dFence.html[/url] do takiej obroży, która najpierw ostrzega psa dźwiękiem, dopiero później kopie prądem(a jego siłę można regulować). też się przymierzam, ale nie mam odwagi. Elza niedługo skończy 2 lata i problem z ucieczkami już nie jest tak duży. chociaż dzisiaj wygryzła dziurę w sztachetach na dole, bo za ogrodzeniem latał jej psi kumpel. przymierzamy się do założenia tam po prostu siatki od wewnątrz, bo Elza nie tylko zamienia sztachety w kupke trocin, ale potrafi skakać do skutki, aż sztafety nie wyważy. i sama się dziwię, że ona się zdołała przez to przecisnąć. w efekcie płot jest cały połatany i co jakiś czas szukamy ruszających się sztafet. nie każdego stać na nowe ogrodzenie ogrodu, chociaż jeśli się bierze psa to o podmurówce chociażby warto pomyśleć wcześniej, a takie "pastuchy" w porównaniu z kosztem nowego ogrodzenia są dużo tańsze.
×
×
  • Create New...