Jump to content
Dogomania

Jak wasze psy znalazły się u was?:)


kredka

Recommended Posts

A więc...Kochani,piszcie jak wasze psiaki znalazły się u was w domach;) Czy była to przemyślana decyzja?Czy może zwykły przypadek?;)


Oskar-mój 6letni kundelek.
Więc było to tak.Zmarł mi psiak(*).Strasznie brakowało nam tych czterech łapek biegających po domu.Długo po nim płakałam.Ale pewnego dnia moja mama przyszła do domu.I mówi tak : "Kinga ubieraj się idziemy po pieska".Ja zadowolona,z bananem na twarzy poszłam z mamą.Przybłęda oszczeniła się pod domkiem campingowym.Nie wiem ile miała psiaków.Ale sporo ich tam było.żaden nie chciał wyjść.Pan który je dokarmiał powiedział że jest jeden taki czarny rozrabiaka.I stało się ten czarny rozrabiaka wyszedł z pod domku..Wzięłam na ręce i przytuliłam.Mama zadała ostateczne pytanie "to ten?" odpowiedziałam od razu że tak.Poszliśmy do domu.Po kilku dniach,kolega mi mówi że hycle zabrały resztę psiaków i sukę:-( Nie wiem co się z nimi stało.A wracając do tematu.To Oskar nie był takim pieskiem jak to opowiadał ten pan.Kiedy położyłam go na granatowej pościeli,zauważyłam jakieś białe kropki wokoło niego.Nie wiedziałam co to jest.Przejechałam ręką po jego grzbiecie.On był tym cały oblepiony.To były jakieś wstrętne robaczyska:-( Zaczęła się jazda bez trzymanki.pojechaliśmy do weta.Dał lekarstwa i kazał nam go codziennie kąpać.Bo te robaki zaczynały nadgryzać skórę.to nie pomagało...te wstrętne robaki nie chciały z niego zejść.Były wielkości łebków od szpilek.Nie mogłam na to patrzeć,wyskubywałam je paznokciami.Ale to tez nie pomagało ;/ Pojechaliśmy z nim do mojej babci w odwiedziny,babcia raz dwa wzięła go w obroty.Wysypała go proszkiem przeciwpchelnym,siedział w wannie cały dzień.Potem go wykąpaliśmy.I mój pies stracił te wszystkie paskudztwa!:multi: Nareszcie zjadł normalny posiłek,i przespał całą noc.Do tej pory nie znalazłam nigdy u niego ani jednej pchełki;) To dzięki mojej babci,nasze życie tak szybko nabrało sensu:loveu:

Mój drugi pies to Abra.Owczarek Niemiecki.Zaczęło się od tego że zawsze pragnęłam mieć sunię(nie psa) i to właśnie ON.Kiedy pojechaliśmy do znachorki...przypomniałam sobie że w pobliżu jest "hodowla" wtedy jeszcze nie wiedziałam że jest coś takiego jak pseudohodowla i że dogomaniacy z tym walczą.Namówiłam tatę żeby tam pojechać.żeby tylko obejrzeć psiaki.Nie miałam zamiaru kupić tam psa.Ale kiedy tam weszłam...to nie mogłam już wyjść.Spodobała mi się jedna sunia.Postawa godna owczarka,uszy stojące,pełna energi od razu podemnie podbiegła.Pan wypuścił jeszcze dwie sunie.Jedna to taka sierota,jedno ucho klapnięte,bała sie jak podniosłam rękę żeby poprawić kurtkę.Uciekała i chowała się.Ale mój tato ją sobie wypatrzył.Powiedział "Kinga spójrz na tamtą" ...mówiłam mu że to nawet ONka nie przypomina.Ale on się uparł i powiedział że nie będę żałowała.Zaufałam mu.I miałam racje!:loveu:Podeszłam do niej...powoli przekupiłam,polizała mi rękę! i już wiedziałam że to ona-ta jedyna,najlepsza psia przyjaciółka.Spojrzała mi głęboko w oczy,trochę ze smutkiem.Ale kiedy wsiadłyśmy do samochodu jej ryjek się rozchmurzył:loveu: Pomogłam pseudohodowli,drugi raz tego nie zrobię,bo nawet nie odwiedze pseudo.Ale ja w tej suni się zakochałam.Spojrzała mi w oczy i od razu zawładnęła moim sercem.Teraz żałuje tylko jednego!że byłam głupia i wogóle tam pojechałam.Ale na drugi sposób nie żałuje bo mam najwspanialszą psią przyjaciółkę!:loveu:

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 95
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Mam trzy psiaki ale tylko pierwsza sunia znalazła się u mnie planowo,tzn.no nie zupełnie akurat ona miała być.Stwierdziłam że jak znajdę jakąś sierotę to ją zatrzymam.A moja Dżilę to ktoś pod śmietnik wystawił jako 2 mieś. szczenię w kartonie,nie ja ją znalazłam ale tak po znajomości do mnie trafiła.No a potem to już poszło.jak pewnej niedzieli poszłam jako wolnotariusz na spacerek do lasu ze starowinką ze schronu tak od razu do domu doszłam,córka zdążyła tylko wpaść do biura z okrzykiem coby szybko papiery adopcyjne szykowali bo zabieramy Malpę do domu.Cypisa mojego ukochanego połamańca wziełam na święta tylko ze schronu,bo on taki biedulek.Jakieś wstrętne babsko wyrzuciło cały miot do śmietnika,no a jemu najgorzej się trafiło,miednica połamana rokowania nie zaciekawe-i jak tu zostawić na wigilię samego w klatce.Więc zabrałam tylko zapomniałam chyba oddać.Cypisa wykurowałam i mam teraz psią rodzinkę,na dodatek wszystkie rude.

Link to comment
Share on other sites

Parę lat temu przeprowadziliśmy się "na własne śmieci" i po wielu przemysleniach zdecydowałam się na pieska ze schroniska-przy pierwszej próbie wydostałam z niego 9-miesięczną cocker spanielkę-wyrzuconą zabawkę dla dzieci,znalazła domek u mojej mamy.A przy następnym podejściu-chorego szczeniaczka "prawie ON-kę".Pani wydająca pieski powiedziała "paniiii,matka uciekła a ojca to wogóle nie widzieli":evil_lol:, Sunia miała wówczas ok.8tyg.,gorączkę,biegunkę i przepuklinę.Dziś jest dorodną,zdrową ,bardzo mądrą i bardzo kochaną psicą.Ma nieliczne wady,np. stara się dogonić i aportować noworoczne race:lol:...

Link to comment
Share on other sites

Moje psiaki to też poniekąd przypadek.
Byłam członkiem klubu jeździeckiego gdzie hodowano też Siberian Huskie.
Na początku gdy psiaki się przeprowadziły z poprzedniego miejsca hodowli, miały się dobrze, ładny trawiasty wybieg, ale mieszkały w kojcach. Z czasem ich warunki znacznie się pogorszyły. Moje ukochana sunia którą się tam zajmowałam, miała swój pierwszy miot. Z początku wszysko było OK, ale szczeniaki zaczeły chorować, najpierw zabrałam na odchów jednego psiaka który stracił przez matke ogon, potem wziełam dla towarzystwa od innej suni kolejnego psiaka który był 11-sty z mioty i nie miął szans...
Psiaka bez ogonka hodowca sprzedał, a kolejny ze sczeniaków (obecnie moj pieszczoch) zachorował na potworną krzywice z zanikiem mięśni. Chciano go uśpić więc zabrałm do domu.
11.sty z miotu się sprzedał a Baskiego wywalczyłam z hodowcą i rodzinką i został :D wyleczył się i jest najwspanialszy!

Po paru latach, dokładnie 3, znowu w miejsu gdzie jeżdżę konno. Jakiś chłop w stawie chciał utopić dwa maluszki, miały niecałe 3 tygodnie, więc bez namysłu je zabrałam. Mama się "cholernie ucieszyła" na kolejny przychówek, ponieważ przez te niecałe 4 lata odkąd mamy Baska, mielismy jescze kilka innych bidulków w domu.
Szczeniaki były okropnie brudne wychudzone, zarobaczone i zapchlone, z anemią i ogolnie prawie w stanie agonalnym. ALE SIĘ UDAŁO =D Czarny szczeniaczek kiedy doszedł do siebie znalazł dom, A nasza nakrapiana panienka Kropka została unas podbijając serca wszystkich domowników =D

Mam jeszcze kota, który ma juz 10 lat, ale to już wogole długa historia =P Powiem tylko że jego przytachałam do domu 10 lat temu w 2 klasie podstawówki =P rodzice nie mieli zemną szans =D

Link to comment
Share on other sites

:loveu:Lusia:loveu: (moja pekinka) nie miała łatwego startu. Urodziła sie co prawda jako pierwsza razem z sześciorgiem rodzieństwa. Niestety pierwszej doby nie przeżyło 4 z siedmu szczeniaków. Pozostała 3 czyli moja Lusia i jej bracia nie cieszyli sie zbyt długo rodzicami bo kilka dni potem ktoś wykradł z działki właścicieli ich rodziców. 2 tygodnie po tym wydarzeniu my byliśy w tamtych stronach i gdy tylko dowiedzieliśmy sie o tamtych pekińczykach postanowiliśmy odwiedzić właścicieli! Po rozmowie z właścicielami postanowiliśmy że, kupimy wówczas 4 tygodniową Lusie. Właściciele sie zgodzili bo byli już ''zmęczeni'' ciagłym wstawaniem i pilnowaniem małych szczeniąt(a po drugie szczeniaki były już wystawione na aukcji). I od tamtego dnia mamy Luśkę w domu.:loveu:

Link to comment
Share on other sites

Moja Viki była prezentem urodzinowym dla mamy ode mnie, brata i taty.
2 lata przed tymi urodzinami odeszła od nas poprzednia sunia i wtedy mama powiedziała 'nigdy więcej psa'.. Moja koleżanka ma pseudohodowlę (wtedy jeszcze niewiedziałam do końca co to znaczy) i jej suczka miała się oszczenić i szczeniaki miały być do odbioru właśnie w urodziny mamy.
No więc w dzień urodzin poszliśmy z tatą po psa no i po jakąś wyprawkę.
Kiedy mama weszła do domu po pracy i usiadła ja z VIki na rękach wchodzę do pokoju i mówię, że to jest jej prezent..Mama zaczęła płakać, że nie chce psa, ja też zaczęłam panikować bo niechciałam jej oddać i dałam mamie ją na ręce no i tak prezent został u nas.:lol:

Link to comment
Share on other sites

5 stycznia tego roku odszedł od nas nasz starowinek: 16-letni, mały ,biały kundelek -Roksio (najwspanialszy pies na świecie) ...
Brakowało mi tego małego ,białego... wiec przygarnęłam 7-miesięcznego, bolończykowatego Bodzia ( rozrabiaka :-) ) . Mam nadzieję, ze będzie żył równie długo co poprzedni. Jest już z nami prawie dwa tygodnie.

Link to comment
Share on other sites

moja KERA była planowanym zakupem zanim wyszłam za mąż mieszkałam z rodzicami i miałam tam owczarka sunie REDE no ale jak przeprowadziłam się do męża pies został z rodzicami ale jak urodziłam dziecko zapragnełam własnego psa byliśmy w okolicach INOWROCŁAWIA i tam napotkaliśmy hodowle psa w typie użytkowym i oto tak mam KERE jest z nami ponad 8 lat:loveu:

Link to comment
Share on other sites

odkąd odszedł mój poprzedni pies wiedziałam, że muszę mieć następnego. Udało mi się namówić męża na alaskana malamuta - psa, który miał mieszkać w kojcu w ogrodzie i czekaliśmy tylko na właściwy moment...
Na początku grudnia miałam wypadek samochodowy i siedziałam z ręką w gipsie a mąż pojechał odwieźć kolegę. Wrócił po kilku minutach i powiedział:
- mamy problem...
- rozbiłeś kolejne auto? - zapytałam bo drogi były tego dnia bardzo ślizkie
- nie, mamy mały problem...
- jaki??? mów gdzie rozbiłeś to auto???
- mamy psa
W ten sposób trafiła do nas Fena - mały odrobinę "jamnikowaty" wychudzony kundelek znaleziony na ulicy, który oczywiście mieszka w domu. I tylko znajomym i rodzinie musimy wyjaśniać że tak właśnie wygląda najwspanialszy "alaskan" :-D

Link to comment
Share on other sites

w minione lato poznalam duzo osob i prawie wszyscy mieli psa i od czasu do czasu sie chwalili :eviltong: wiec ja nie chcac byc inna tez chcialam miec psa aby sie nim pochwalic wiec po polrocznym proszeniu sie mamy o psa udalo sie:multi: 15 stycznia pojechalam do schroniska z mama, z tamtad wychdzil pan z malym szczenaczkiem na rekach mama wypytala sie o wszystkie informacje na temat psa i sie zakochala pan powiedzial ze mamy sie pospieszyc bo tam jest jeszcze jeden taki piesek jak moja mama wparzyla w to schronisko po tego pieska to ja nie wiedzialam co sie dzieje no i tak znalazl sie u mnie Skiti :loveu: teraz zamiast chodzic na podworko to siedze sobie ze Skitim:p no od czasu do czasu idziemy ze skibka na dluzszy spacerek:eviltong:

Link to comment
Share on other sites

Kredź znów założył świetny wątek no, trzeba by coś napisać.. ; )

No więc, przyjście do domu Britt było niespodziewane. 13 stycznia 2008 roku (to była niedziela) byłam w schronisku. Dzień wcześniej było jakieś przedszkole, a że Britt tak ciągnie do dzieci przeskoczyła przez siatkę. Ile razy byśmy jej nie wkładali to i tak wyszła. Więc została przełożona do innego boksu. W niedzielę przychodzę z koleżanką, która tam pracuje i patrzymy jakiś pies lata po placu (już wściekłe, że znów jakiś debil pożucił psa) podeszłyśmy, a okoazało się, że to Britney :) . Została w biurze. Siedziała mi ciągle przy nogach, kładła pyszczek na kolana, krok w krok za mną chodziła. Koleżanki cały czas mówiły "weź ją, pasujecie do siebie". Ale ja nie mogłam.. wiedziałam, że rodzice nie zgodzą sie na psa ze względu na dziadków, którzy ze mną mieszkają. Zbliżała się godzina zamknięcia schroniska. Trzebabyło się zbierać do domu. Co chwilkę widziałam te smutne, proszące oczka Britney. Wychodziłyśmy już z furtki, a ja powiedziałam "Dobra, wezmę ją" . wszyscy się roześmiali. Koleżanka i kolega "pomogli" mi dojść do domu.
Co chwilkę myślałam jak namówić rodziców, przecież sie nie zgodzą. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Otworzyła babcia. Patrzę na nią i mówię " Babciu, spotkałam siostrę w schronisku, zawołasz mamę ? " Babcia się popłakała, pogłakała Britney i powidziała " Kamila... tata się nie zgodzi.." . Ja już zaczęłam płakać... Mama przyszła i dostałam ochrzan. Weszłam do domu, Britt była zdezorirntowana. Nie wiedziała o co chodzi. JA błagałam na kolanach rodziców. Wykąpaliśmy ją. Nikt nie był przygotowany na taką akcję. Nie miało być już w ogóle psa. Ale janie mogłam wytzrymać...
Po wysuszeniu suni wzieliśmy smycz i obrożę (pożyczoną ze schroniska) i poszliśmy na spacer. Ja, mama, tata, brat i Britt. Po tym spacerze mama się przekonała do psa, brat też. został tylko tata... Widać było po nim, że chce ją zatrzymać, ale dziadkowie...
Przyszliśmy do domu i czekała mnie rozmowa z dziadkami. Ciężko było...
Następnego dnia mam mnie obudziła. Dała mi pieniądze i powiedziała "Britney zostaje, kup jej całą wyprawkę i jedzenie". Byłam przeszczęśliwa !
Od tamtego czasu jeseśmy razem. Nikt nie żałuje tej decyzji.. ;)
rodzice traktują ją jak własne dziecko :D oczko w głowie :)

Macie tutaj moją siostrę ;D :
[img]http://img229.imageshack.us/img229/4144/dsc09312wd4.jpg[/img]

Link to comment
Share on other sites

Historia Kenii okryta jest tajemnicą. Wraz z mężem po wielu latach namawiania ze strony dzieci zdecydowaliśmy się kupić im psa. Wybór padł na sunię - miała być czarnym labradorem. Dodatkowo chciałam, żeby psiak miał już z 6, 7 miesięcy, bo wiem z rodzinnego domu co to znaczy mieć w domu psiakowe niemowlaki;). Zaczęłam szukać w ogłoszeniach na allegro. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że labradory po 300 zł mogą pochodzić z pseudochodowli :shake:. I tak natknęłam się na zdjęcie Kenii - wtedy Inez- właśnie na allegro. Miała ok. 8 miesięcy. Poszukiwano dla niej domu, była do adopcji. Zadzwoniłyśmy zaraz z siostrą na podany numer. Okazało się, że jest wielu chętnych na sunię, ale większość ludzi chce ją wziąć bez sterylizacji :cool3:. Pani, która zajmowała się adopcją wybrała dwie rodziny, a z tych dwóch właśnie nas :multi:. Ale nie było łatwo, bo Kenia zastała znaleziona na ogródkach działkowych prawie zupełnie zdziczała. Nikt nie wie, co przeżyła. Była przerażonym kłębkiem nerwów. Bała się ludzi, cywilazacji, zabudowań, hałasów i wszystkiego, co niespodziewane. Wiedzieliśmy o tym, ale miałam nadzieję że u nas dojdzie do siebie. Socjalizacja z ludźmi poszła w miarę szybko :lol:, ciągle jeszcze przyzwyczajam ją do warunków pobliskiego osiedla - mamy taką terapię. I jest coraz lepiej. Kenia jest wspaniałym psem w typie labradora. Z panią, która nam ją wyadoptowała zaprzyjaźniliśmy się i stale jesteśmy w kontakcie. Więc dzięki Kenii mam więcej znajomych, że o okolicznych psiarzach nie wspomnę :lol:.
Pozdrawiam.

Link to comment
Share on other sites

Rok temu, 14 lutego musiałam uśpić swojego pierwszego psiaka :-(. Było mi bardzo smutno, ale pocieszało mnie, to, że za niedługo miał się urodzić mój kolejny piesek [był zamówiony w hodowli już pół roku wcześniej]. Niestety zawsze chciałam mieć 2 psy, więc przeglądałam różne rasy.
Przyczepiłam się do forum pudli, gdzie przypadkiem trafiłam na ogłoszenie z moją Birmą [wtedy Sabą]. Ponieważ zakochałam się w tym szczeniorze [wówczas 8 miesięczna] zaoferowałam DT. Birma już po tygodniu była u mnie, a po kolejnych 2 dniach powiedziałam, że nikomu nigdy jej nie oddam i z DT zrobił się DS :evil_lol:.
Na wakacje okazało się, że wymarzona sunia bostonka się nie urodziła [urodził się tylko 1 rodzynek - Alfa :loveu:], więc plany na 2 psa odsunęły się na parę lat. Ale i tak BĘDĘ miałam 2 psa, rasowego [chociaż rasa sie zmieniła -dzięki Birmie pokochałam psy wymagające dużu pracy - owczarki i inne tego typu :eviltong:]. Za to mam teraz miejsce na tymczasy - obecnie w domu mam już 3 tymczasowiczkę, Bianeczkę - córkę borderki ;)

Link to comment
Share on other sites

Moje psiaki nie były przypadkowymi, prawie.:cool3:
Kaje wziełam z ogłoszenia 11 lat temu w sobote w 1997, bo dzień wcześniej uśpiłam swojego pierwszego Reksia:placz:. Mama była na środkach uspokajających, ogólnie w domu martwa cisza, więc rano przejrzałam gazetę i wzięłam pierwszego psiaka z ogłoszenia, którego mogłam wziąć od razu. W pierwszym ogłoszeniu pan kazał mi zadzwonić wieczorem, to było za długo dla mnie. Więc dziekuję temu przypadkowi za cudowne 11 lat, które mogłam spędzic z Kajcią. :multi:
Trudno było mamie ją zaakceptować na początku, bo chciała psiaka biało- czarnego, podobnego do pierwszego Reksia ale Kaja szybo zdobyła nasze serca. Gdy miała 4 lata mama pierwszy raz mi nie powiedziała, że nie udało jej sie upilnować Kaji gdy miała cieczkę i pojawiły sie szczeniaczki. Urodziła 3 pary bliźniąt, mam to na zdjeciach bo wiele osób nie chciała mi wierzyć, że pies może urodzić bliźniaki. No może różniły sie malutkimi szczegółami w wielkości łatek.
Od razu zapadła dezycja, że jednego psa zostawiamy, gdyż był podobny do pierwszego Reksia biało- czarny. Znalazłam dom 4 szczeniaczkom i została najmniejsza Żabka. Z charakteru był podobna do mnie, zdrowo postrzelona i zawsze w biegu. Ciężko było mi znaleźć dla niej dobry domek więc została. I tak powstała moja mała psia rodzina. Było tak aż do zeszłego roku. W maju odszedł mój drugi Reksio, miał tylko 7 lat:placz:. Podobnież rak wątroby, miał wodobrzusze, walczyłam 2 tygodnie o niego. W maju ponownie zminiejszyła sie moja rodzina, odeszła Kaja:placz:, zatruła sie czymś, wyniki miała kosmiczne, normy przekroczone kilka tyś.Podejrzewam że to Randam na chwasty, zjadła trawę która była nim polana.
Została sama Żabka więc teraz myślimy o kolejnym piesku Beagle, bo pusto jest w domu i Żabka często jest smutna. Wciąż tęskni za swoją rodziną.
Zdjecia całej mojej 3 jest w moim profilu.

Link to comment
Share on other sites

U nas w domu zawsze był psiak, potem już psiaki :lol:
Ale może o tych, które mam już w pełni świadomie - w dorosłym życiu :razz:
Pierwszy był [B]Dżekuś[/B], kundelek wzięty ze schroniska - fenomenalny sportowiec, strasznie się w nim zakochałam i choć nie miałam w planach psiaka, to wyszedł ze mną ze schroniska, jako małe pocieszne szczenię - powinien był się nazywać chyba Mozart albo Beethoven - bo całą drogę do domu, bez chwili wytchnienia piszczał - i tak mu już potem zostało :cool1:
Potem zakochałam się w rasie Leonberger, już czekaliśmy na wybranego maluszka, kiedy okazało się, że damy jednak dom jego ... mamie :lol:
I tak trafiła do nas nasza najukochańsza pod słońcem sunia [B]Myszka.
[/B]Potem już wszystko było zaplanowane[B] - [/B]prawie[B] :cool3:
[/B]Miała z nami zostać jedna córka Myszki[B] - Dalia, [/B]a została i druga[B] - Delicja, [/B]bo była za słodkai nie mogłam się zdecydować czy ją wreszcie sprzedać czy nie - była ostatnia z miotu i najmniejsza - na takim zastanawianiu mała skończyła rok i wreszcie została :loveu:
A niedawno zupełnym przypadkiem dołączył do nas Leo-pan :lol:
Więc w chwili obecnej moje stado składa się z 4 Leonów i 2 kotów - jednego normalnego i drugiego już nie bardzo ;)
Nie będę też wymieniać psiaków, które były u mnie na tymczasie - bo choć w jakiejś części są moje, to jednak mają już nowe domki[B] :loveu:
[/B]

Link to comment
Share on other sites

Mój jamniczek znalazł się u mnie w domu. w oto taki sposób.
Dnia 22.12.08roku koło 20:00 moją pierwszą jamniczkę Igę, potrącił samochód:placz:. Napocztątku niechcieliśmy(ja, siostra i rodzice) drugiego psa:placz:. Była też strasznie przybita, czułam się tak jakby ktoś mi wyrwał serce:placz:. Dlatego 2 dnia pojechaliśmy do schroniska rożejżeć się:p.Była tam śliczna suczka nazwałam ją Red:p. Ale Red nie nadawała się do małych dzieci:placz:. A u mnie w rodzinie takich dużo:placz:. To rodzice postanowili, weźniemy pieska z chodowli:p. Niewiem czy to było przeznaczenie, ale pani z chodowli przynioła nam takiego samego psiaka jak tamten:p. Popłakałam się, i powiedziałam mamie, że Tan piesek musi być mój;). Mama się zgodziła.:p Tatuś też. Wzieliśmy go. A w drodze powrotnej do domu, dałam mu na imię Nafi. O tak. Odrazu się zgodził, a ukazał to liźnięciem w twarz.
Nadal pamiętam Igę. Ale tak samo kocham Nafiego.
A teraz zastanawiamy się nad tą Red ze schroniska.
Kocham Jamniki:loveu:....
Pozdrawiam;)

Link to comment
Share on other sites

hmmm:lol:czas na mnie:loveu:
mojego Fuksa, jako szczeniaka znalazl na stacji Statoil moj chlopak, zchodzil z nocy i podbiegl do niego maly pregusek, poglaskal go i nie mogl sie juz od niego ogonic:diabloti: wzial go do domu, ale ze mial juz 2 psy, zawioazl go do babci, mial tam zostac , ale... ganial jak to szczeniak koty, a ze babcia w nich zakochana, postanowila go oddac. mial trafic do sasiadki- na lancuch:angryy::mad:ja jak go zabaczylam to pomyslalm ze musi byc moj:multi:i po prosbach mama sie zgodzila, jest juz u mnie rok, straszny lobuz z niego, ale za nim tego mordulca bym nie oddala:loveu: kocham go nad wszystko, mial byc astem ale mu nie wyszlo jest za to bardzo orginalny, ma fajowskie duze uszyska i pregowane futerko
[URL="http://www.dogomania.pl/forum/%5BURL=http://imageshack.us%5D%5BIMG%5Dhttp://img136.imageshack.us/img136/113/68396417hn6.jpg%5B/IMG%5D%5B/URL%5D%20%5BURL=http://g.imageshack.us/img136/68396417hn6.jpg/1/%5D%5BIMG%5Dhttp://img136.imageshack.us/img136/68396417hn6.jpg/1/w600.png%5B/IMG%5D%5B/URL%5D"][URL=http://imageshack.us][IMG]http://img136.imageshack.us/img136/113/68396417hn6.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://g.imageshack.us/img136/68396417hn6.jpg/1/][IMG]http://img136.imageshack.us/img136/68396417hn6.jpg/1/w600.png[/IMG][/URL][/URL]
to on:loveu::loveu::loveu:

Link to comment
Share on other sites

Moj maz jako dziecko byl pogryziony i panicznie bal sie psow. Ja kocham wszystkie czworonogi i ciagle go namawialam. Powoli przekonal sie do jezdzenia do schroniska i wyprowadzania zwierzakow na spacery. Pewnego dnia trafil tez tam piekny labrador. Byl tam juz 4 raz. Ciagle ludziom nie odpowiadal. Moj maz zakochal sie w tym lotrze od pierwszego wejrzenia. Tydzien pozniej Lucky zamieszkal z nami. Ostatnio slyszalam jak maz mowi do niego: Jak bym wiedzial, ze beda z toba takie problemy... to tez bym cie przygarnal. :lol:

Link to comment
Share on other sites

U mnie było troche tak bez mojej wiedzy.
namawiałm tate od jakiegos czasu na psa, on sie nie chciał zgodzic bo coś tam coś tam i zawsze cos wymyślił. Po czasie tych namów zrezygnowalam chciaz dalej chciałam mieć psiaka. Dużo moim koleżanek naokoło miały psiaki i ja tak im zazdrościłam, walczyłam tylko o to żeby poprowadzic na smyczy, cokolwiek. Pewnego dnia mój tata z moją siostrą i jej chlopakiem zaczeli się szykować, bylam ciekawa gdzie oni razem jadą bo niemieli zwyczaju razem gdziekolwiek jeździć. Zaczełam wypytywać gdzie jadą, po co a oni odpowiadali tylko - zobaczysz. Dobra, boże jaka ja byłam wtedy ciekawa. Patrzalm przez okno i widze że wracją. Przyczepiłam nos do okna i obserwuje: podjeźdżają, parkują, otwierają się drzwi i co widze - malutkiego pieska, golednka. Boże jaka ja byłam szczęśliwa, ja tam wprost skakałm z radości, weszli do góry z miską i wszystkim, piesek wniesiony (miał 3 miesiące) przyczłapał do mnie tak sie popatrzył a ja my,slałm że sie popłacze.Chciałam go wziąc na ręceo ale sie bałam. Zanieśli go do dużego pokoju, posadzili na kanpie. Ona się tak patrzyla ciekawie, taka zafascynowana była. zawróciła mi w glowie. Zaczęłam o nią wypytywać, skad jest, ile ma, ile zapłacili. Okazało się że jest z "hodowili" koło oświęcimia ma 3 miesiące i zapłacili ok. 500. wtedy nie wiedziałam co to pseudohodowla i nie znaąłm dogomanii. Koleżankom pokazałm one powiedziały mi o dogomanii i od tamtej pory tu jestem. Moja sunia ma już 2 lata i moja siostra wpadła na pomysl rozmnożenia jej :angryy: jestem temu przeciwna ale nie umiem jej przemówić do rozumu. Wiem że ktos będzie miał taka uciechę jak ja ale jednak nie cieszy mnie to.

Link to comment
Share on other sites

U mnie to zawsze był przypadek.
Mam 3 psy, kundlicę Kaję 8l, bokserke Kore 3 l i mixa BC Rexa prawie rok.

Kunlicę dostałam, nie miałam wpływu na decyzje.

Bokserkę kupiliśmy na giełdzie.
Była uwiązana na sznurku, zapchlona i chora.
Pseudohodowczyni chciała sobie ją zostawić.
Nie wiedziałam wtedy co to pseudohodowla, ale wiedziałam, ze ta baba zrobi z niej maszynkę do robienia dzieci.
I jest ze mną, ma chore serce, alergie, ma problemy z psychiką.
Załuję?
Nie i choćby nawet ToZ mówił że zrobiłam źle, nie - nie żałuję.

Rex.
Znaleziony przez sąsiada w lesie, po jakimś czasie chciał go wydac komuś.
Zabraliśmy go z bagażem problemów psychicznych.
Potem okazało się, że jego mama to BC i szuka domu.
Dziś to świetny pies, ale z zrytą psychiką- nad czym pracujemy.


Nie miałam jeszcze psa "czystej kartki" od szczeniaka, ale nie żałuję.;)

Link to comment
Share on other sites

Moja sunie znalazły sie tak...
Sonia ok 10 letni kundelek-moja babcia chciała pieska do towarzystwa więc przywieźliśmy od naszego wujka mała kulkę... Z tej małej kulki wyrusł niegrzeczny pies podgryzała babci róże, drzewka wszystko co się dało. Babcia nie miała już siły na nią chciała ją oddać. Nam w tym czasie zginął, a właściewie został porgryziony pies więc mama zgodziła się na to aby Sonia zamieszkała z nami, gdy ja do nas przywieźniśmy miła rok i tak jest z nami do dzisiaj.:multi:

Elza 3lenia sunia w typie doga niemieckiego-pwnego dnia spotkałam się z moją sąsiadką Wiolka nigdy wcześniej ze sobą tak nie rozmawiałyśmy jak tego dnia. Wiolka powiedziała, że namawia rodziców na psiaka rasy Siberian Huski. I tak zaczełyśmy rozmaiwać ja jej powiedziałam, że bym chciała mieć Doga niemieckiego, ale rodzice się by nie zgodzili. Następnego dnia się spotkałyśmy i ona namówiła mnie do tego, abym pogadała z rodzicami prosiła może się zgodzą. Więc poszłam do domu pogadaałam z rodzicami oni się nie zgodzili po paru miesiącach Wiolka wpadła na pomysł pamiętnika. Zaczełam pisać pamiętnik codziennie pisałam w nim, że bardzo chce doga i będę się nim opiekowała. Zostawiłam go na biurku mama go najprawdopodobniej przeczytała i stała się bardziej uległa. Ale tata się nie zgadzał więc jak uzbierałam 100 na psiaka to ją szybko wydałam gdy rodzice powiedziali mi ostatecznie, że nie kupią mi doga. Ja się nie poddałam prsiłam codziennie o Doga rodziców przez pół roku płakałam krzuczałam. Końcu wziełam nr od takiej dziewczyny która kupiła doga z Suwałk dała mi nr do tej kobiety. Mama zadzwoniła zarezerwowała pieska w niedziele mielismy jechać. Zadzwoniliśmy do niej, aby upewnić się, że piesek na nas czeke wtedy jej syn oznajmił nam, że piesek został juz sprzedany... Załamałam się niesamówicie. Dałam ogłoszenie i zadzwoniła do mnie pani Eliza. Mama zaczeła ze mną rozmawiać i powiedziała, że nie ma teraz kasy. Zadzwoniła do taty, a on powiedział, że jak suka to nie jak coś to psa. Ale wziełam mame na swoją strona płaczem. Brat poszedł do dziedka po kase. I tego samego dnia przywieźli mi czarną kulke o imieniu Elza. Właściciele nadal utrzymują ze mną kontakt, a ja mam kochaną Elze.


Tak właśnie trafiły do mnie odbydwie sunie...;) Troszkę się rozpisałam:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Ja w ogóle nie planowałam mieć psa, pomimo,ze zawsze chciałam. Towarzyszyły mi 2 koty. Pewnego razu znajoma mojej mamy zapytała się mnie czy nie mogłabym zaopiekować się przez 10 dni jej Goldenką, bo ona musiała wyjechać za granicę. Przez ten czas tak się ze sobą zrzyłyśmy, że nie mogłam się odnaleść, gdy jej zabrakło. Postanowiłam,że muszę mieć psa, koniecznie Goldena. I tak trafiła do mnie moja Goldusia. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niej.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...