Patka Posted April 22, 2008 Posted April 22, 2008 [QUOTE]Mnie głaskanie nie przeszkadza absolutnie, ale nie lubię pukania w szybę samochodu - tacy mądrale pukają, co na żywo w życiu by ręki do pitbulla, ani bullteriera nie wyciągnęli. A tak to zabawnie, pies powarczy zza okna, oni się pośmieją... Albo wersja zupełnie idiotyczna - podprowadzanie własnego psa do auta w którym są inne psy i patrzenie, jak ten w środku się wścieka, rzuca po samochodzie, skacze na szybę. Akurat moja Tanga pilnuje samochodu, a psów prowokantów nie toleruje, więc robi się kocioł. Kiedyś jedna panna podeszła tak blisko, że jej pies skoczył mi na drzwi, lakier przerył pazurami... Panna miała pecha, że widziałam z boku całe zajście.[/QUOTE] wryy debilizm to mało - mnie czasem a ostatnio niestety często negatywnie gatunek ludzki zadziwia :diabloti: na szczescie Toruń dziwny rzadko bardzo odnośnie Rudexa mam negatywne komentarze, a mohery tylko patrzą nienawistnie :diabloti:
Bzikowa Posted April 23, 2008 Posted April 23, 2008 [quote name='WŁADCZYNI'] Zdarza mi się molestować ludzi z TTB i zawsze się na mnie dziwnie patrzą jak się rozpływam, zwłaszcza przechodnie. Bo właściciele tak samo zakręceni jak ja:loveu: [/quote] Ja na kazdego teriera sobie lubię popatrzeć.. TTB mamy na osiedlu 2. Nie wiem czy rasowe, raczej nie. Ast - siła spokoju... Jeden z psów na widok którego moj bialy pokurcz dostaje piany :shake: a pani asta bardzo dziwnie na mnie patrzy kiedy w takiej sytuacji przywoluje psa na 'do mnie' i nagradzam za wgapianie sie we mnie. Drugi TTB, suczka pita - właściciela ma jakiegoś niewyzytego :shake: dzisiaj taka sytuacja: idą, sunia coś wącha i ociaga sie, facet naprawdę mocno szarpie smyczą i krzyczy "gdzie tam k*****, zostaw to, chodź, slyszysz?!" z taką agresją w głosie, ze się przeraziłam.Suczka tym bardziej. Ociąga się jeszcze bardziej, EWIDENTNIE CSuje - przewraca oczami, pochyla łeb, oblizuje sie. Na co facet znowu szarpie. Ciekawe kiedy sie doczeka szybkiego kłapnięcia zębami w łydkę :roll: a wtedy się okaze, ze suczka agresywna i 'trzeba bylo uspic':roll: Dobrze, ze przynajmniej nie na kolcach :shake: Mój komentarz "Niech pan się na tym psie nie wyżywa, nic nie zrobiła". Usłyszałam na to tylko parę siarczystych 'kur**' pod nosem :roll: [quote name='Greven']:evil_lol::evil_lol::evil_lol: U mojej Mamy był remont, panowe coś tam dłubali. Przyjechałam, weszłam, puściłam psy. Pituś i bullterier natychmiast pomknęły do misek w kuchni, a jeden z panów ze strasznym wrzaskiem dosłownie wefrunął na drabinę. Położyłam się ze śmiechu (dyskretnie, w łazience), ale potem musiałam przepraszać za moje dzieci, bo okazało się, że on boi się "takich psów" i gdy zobaczył je kątem oka - cwałujące przez salon - to myślał, że biegną [B]po niego[/B] :diabloti:[/quote] Haha a mojego psa boi się pani która przychodzi sprawdzać poziom zuzytej wody. Reaguje histerią dosłownie! Otwieram jej drzwi a ona się pyta czy schowałam psa... Na groźnego nie wygląda absolutnie i taki nie jest. Jednak za każdym razem ta pani przekonuje mnie, ze westiki czują zew krwi (dosłownie takiego wyrazenia uzywa!) i tylko czekają zeby się uwiesić zębami na ofierze, są agresywne itd. Twierdzi tak gdyż ma jakąś znajomą ktora ma kilka whwt które tak własnie na nią reagują i obgryzają nogawki... :-o
*Monia* Posted April 23, 2008 Posted April 23, 2008 Dzisiaj miałam fatalny spacer z Aresem (ON) :angryy:. Poszliśmy na taką dość sporą łączkę porzucać kijka. Na drugim końcu (kilkadziesiąt metrów dalej) stał facet z dwoma psami. Myślałam, że psiaki są zajęte zabawą więc niebardzo zwracałam uwagę na nie i bawiłam się z Resiakiem. Nagle kątem oka zobaczyłam pędącego do nas psa, więc odrazu przypięłam smycz i usadziłam Aresa. Pan nic nie zareagował i chyba rozmawiał przez telefon (był ok.50 metrów dalej), nawet jak Ares zaczął na psa szczekać. Po tym psiak wrócił do właściciela. Sytuacja powtórzyła się jeszcze dwa razy, a ja zwiewać w błoto nie miałam zamiaru :shake:. Za czwartym razem jak pies podbiegł to nie łapałam Aresa i dopiero wtedy właściciel raczył psa zawołać. Oczywiście Ares na waruj był i nie miał prawa się ruszyć, ale facet tego wiedzieć nie musiał ;). Jak wracałam mały kundelek się zaczął do niego rzucać, później psiak na flexi szedł prosto na nas awłaściciel nic, więc szłam po zasranym trawniku :angryy:. A na dobry koniec spaceru znowu pan z łączki robił zakupy w kiosku zajmując z psami cały chodnik :mad::mad::angryy:. Musiałam iść między samochodami slalomem manifestując swoje niezadowolenie. Później facet szedł równolegle z nami i Aresik kochany pokazał że jest grzeczniutki i na psy nawet nie spojrzał :loveu: (rzadko jest aż tak opanowany nie posiadając kijka na którym się koncentruje). A sytuacja z wczoraj: Idzie facet ze sznaucerkiem bez smyczy, pies idzie prosto na nas, więc ja unik na parking, a facet patrzył na mnie drwiącym wzrokiem śmiejąc mi się w twarz :angryy::angryy:. I powiedziałam sobie, że teraz nie ja będę schodzić z drogi psom bez smyczy biegnącym na nas :mad:, bo już mam dość biegania na wszystkie strony żeby tylko właściciel z pieskiem bez smyczy miał przejście.. [SIZE="1"]A kiedyś jak czytałam ten wątek to dziwiłam się że takie sytuacje mogą denerwować :roll:[/SIZE]
AngelsDream Posted April 23, 2008 Posted April 23, 2008 [QUOTE]A kiedyś jak czytałam ten wątek to dziwiłam się że takie sytuacje mogą denerwować [/QUOTE] Skąd ja to znam. Dziś było nieźle. Baaj to jeszcze szczylek, więc się nas pilnuje. I chyba wole długie spacery do parków niż te podblokowe. W bloku mieszka kilka psów, które chadzają bez smyczy. Większość to staruszki, upasione, ledwoidące - Baajowi krzywdy nie zrobią, zresztą nie podchodzą do niego, więc problemu nie ma. Ale jak idzie laska, gapi się na swoje buty, a na nas biegnie jej wyżeł [chyba, bo jakiś taki duży], a ona nic, to mnie szlag trafia. Ja się ze swoim psem szarpię, a ona stoi. Choć w sumie co ma zrobić, skoro jej pies nawet obroży nie miał, a swoją właścieilkę miał i owszem, ale w poważaniu.
*Monia* Posted April 24, 2008 Posted April 24, 2008 Ja kiedyś przyzwyczaiłam wszystkich spotykanych ludzi z psami, że Hexa się będzie bawiła bo potrzebowała naprawdę baaardzo dużo ruchu i jak miała cieczkę to miałam wielki problem, bo jak mnie widzieli to odrazu psy puszczali :shake:. Ale przyjemnie było, bo jak mnie właściciele niektórzy spotykali to odrazu tekst w stylu "O, nareszcie się mój piesek wybiega" no i się wybiegał i później następny przychodził, i tak nawet trzy, cztery na jednym spacerze. Stanie np. dwie godziny na mrozie było bardzo przyjemne :cool1:, ale czego się dla psa nie robi. Teraz pieski są fajne na chwilkę i później pańcia bo się niuńka nudzi :loveu:
tomasz76zg Posted April 24, 2008 Posted April 24, 2008 Dlatego nie lubię tych małych piesków bo są głośne i złośliwe. Jak człowiek duzego psa wyprowadzi bez smyczy to nagle krzyki i czarna rozpacz i odgrażanie policją....
an1a Posted April 24, 2008 Posted April 24, 2008 Ja miałam przedwczoraj miłe spotkanie... Byłam z psem w parku, ćwiczyłam z nim na trawniku, żadnych psów, nawet jak przechodziły Nero wolał patyk lub smakołyk :) Szedł facet z psem, jak mnie zobaczył z odległości kilkudziesięciu metrów, skręcił na trawę i idzie w moją stronę, a za nim skrada się jego pies... Ja swojego wzięłam na smycz, kagańca nie zakładałam. Facet podszedł do mnie i z pytaniem, czy mój pies lubi się bawić :roll: Szkoda, że nie zapytał wcześniej, zanim jego pies podszedł do mojego.. Jakiś szczeniak, mieszanka labka z goldenem, trochę już podrośnięty. Facet się cieszy, bo "oni właśnie lubią takie duże pieski", mój spięty, warknął na zbyt pewnego siebie gnojka, od razu go uspokoiłam i grzecznie poprosiłam, żeby psa zabrał.... Nie wiem czy mam mu przykleić wielki plakat, że woli bawić się patykami lub ze mną niż z innymi psami..?
foxi Posted April 24, 2008 Posted April 24, 2008 dokładnie.... sytuacja z wczoraj: ide z moim prawie onkiem na spacerek, a tam dwie babcie w pogaduchy uderzyły przy czym jedna z nich ledwo mogła utrzymać mix jamniorka , kóry chciał zjeść moje psisko-mój wyjatkowo dzielnie udawał ,że nie widzi krzykacza i ładnie na smyczce przy nodze szedł i nagae słyszę od babciny z pieskiem:takie psy to w kagancu powinny łazić mnie się nozdrza rozdeły i warczę na babcię kóra ledwo ze swoim psem sobie daje radę by go utzrymac, że niektorzy ludzie powinni dla odmiany nosic kagance wraz ze swoimi szczekliwymi pupilami babcina zasyczała na mnie -że mnie matka szacunku dla starszych nie nauczyła a ja na to grzecznie że owszem: nauczyła ale głupota ludzka skutecznie ta wiedze zweryfikowała dzis pani widziała mnie i z daleka ominela ze swoim małym morderca -i bardzo dobrze przynajmniej poranny spacerek minal bez zaklocen wniosek jest taki:ze czasem warto byc troszke chamskim-to ma sie pozniej swiety spokoj
WŁADCZYNI Posted April 24, 2008 Posted April 24, 2008 [QUOTE] Ja się ze swoim psem szarpię, a ona stoi.[/QUOTE] Ja się często szarpię z cudzym. Wczoraj z zapasionym labem, który chciał zgwalcić moją sukę:angryy: Lab oczywiście na kolcach - ja nie wiem czy ludziom to pomaga, mają wrażenie że coś zrobili, że mają kontrolę?! Oraz pani z beaglem - stała z 30 metrów od nas, Su znudzona leżała (pańcia schowała zabawkę) a beagle tanczył wokół nas. Nie dziwię się ze wogóle się nie wybiegał jak podążał tylko z pańcią łapa za łapą, ale wzięcie piłki to nie jest filozofia. Oraz dwie panienki tak zajęte rozmową że nawet nie zabrały psa bo po co. I jakaś pani z akitą młodą, oczywiście po wejściu na łączkę luzem, bez kontroli. Kiedyś kupię broń:cool3: Jeszcze trafił się pan który twierdził że te zabawki są za małe i powinnam się bawić piłką tenisową - ok sucz weźmie do pyska, ale nie jest to nabardziej komfortowa zabawka bo jest duża.
bonsai_88 Posted April 24, 2008 Posted April 24, 2008 Mnie ostatnio wkurzyła znajoma mówiąc, żebym wysterylizowała swoją sukę, to jej pies będzie miał co przelecieć.... przepraszam, czy ja Birmę jako okoliczną k**** brałam czy co?
Martens Posted April 24, 2008 Posted April 24, 2008 [quote name='bonsai_88']Mnie ostatnio wkurzyła znajoma mówiąc, żebym wysterylizowała swoją sukę, to jej pies będzie miał co przelecieć.... przepraszam, czy ja Birmę jako okoliczną k**** brałam czy co?[/QUOTE] Ja chyba bym nie wytrzymała i spytała, czemu się sama swojemu psu nie wystawi... Litości, ludzie mnie tymi tekstami naprawdę powalają.
gops Posted April 24, 2008 Posted April 24, 2008 a mnie wkurzyl dzisiaj facet z bialym haskim ...moj baster nielubi haskich i jak zobaczylam ze jakis biega na polanie to go zapielam na smycz i chcialam przejsc dalej omijajac psa..no ale ten haski wolal do mnie podbiec ..baster zaczol sie rzucac a haski mlody i glupiutki jeszcze skakal naookolo i chcial sie bawic...wolam do faceta zeby wzial psa..a on do mnie ze go nie wezmie bo nie da rady go zlpac (nawet nie probowal) powiedzilam mu kilka brzydkich slow i podszedl ale psiak mu uciekal i nie mogl go wziasc..wiec ja juz calkowidie wkurzona zlapalam haskiego za kolce i oddalam temu panu..facet tylko powiedzial ze jak mam takiego psa ktory sie rzuca to zebym nie wychodzila z nim na dwor tylko kuwete kupila..poprostu straszny facet..polecialo kilkadziesiat brzydkich slow z moich ust i poszlam dalej..:roll: ja mam pudla wiec krzywdy by nie zrobil
*Monia* Posted April 24, 2008 Posted April 24, 2008 Ja się dzisiaj wściekłam i gdybym nie musiała biec szybko na przystanek to bym chyba facetowi wlała :angryy::angryy:. A więc, szłam ulicą i widziałam faceta biegającego za psem, później go w końcu złapał, przygniutł do ziemi i jak wstał to ledwo go utrzymać mógł bo psiak się wyrywał. Jak podeszłam bliżej to zauważyłam drugiego psa i jakąś dziewczynę (ok. 15 lat może) na podwórku. Jak facet wchodził na podwórko z uciekinierem, zauważyłam że dziewczyna kopie i uderza rękoma po głowie tego psiaka co był na podwórku :-o:-o. W pierwszym momencie odebrało mi mowę i stałam jak głupia z wielkimi oczami, bo facet na to spokojnie patrzył. Jak trochę ochłonęłam z pierwszego szoku (bo ten pies dostawał za to że stał i się patrzył :angryy:) to zwróciłam facetowi spokojnie uwagę, nasza rozmowa: Ja- Czy mógł by pan powiedzieć dziewczynie, żeby nie kopała psa? Facet: A co cię to obchodzi! Ja: Obchodzi, bo psiaka to boli. (nadal grzecznie, bez podnoszenia głosu; dziewczyna nadal okładała psa :shake:) Facet: To niech cię nie obchodzi!! Idź dziecko swoją drogą i się nie interesuj!! W tym momencie padło parę niemiłych słów z moich ust i zapewniłam faceta że dzieckiem nie jestem. Słyszeli to sąsiedzi faceta i kręcili głowami, ale nie widzieli raczej co dziewucha wyprawiała, bo odgradzał ich żywopłot :roll:. Jak dotarłam na ten przystanek to trzęsłam się ze wściekłości. Tak właśnie rodzice uczą dzieci kompletnej znieczulicy na krzywdę innych :angryy::angryy:..
Bzikowa Posted April 24, 2008 Posted April 24, 2008 Sytuacja z dziś, z PM w W-wie. Ok godz. 13 leżymy sobie ze znajomymi na takiej fajnej górce na trawie, dość daleko od chodnika. Przechodzi labrador z wlascicielka tymze chodnikiem. Labek oczywiscie kocha caly swiat wiec wyprul ku nam się przywitać, obiegl nas w kolko i wraca. Niestety wracając mijał dziecko idące po chodniku i w przypływie euforii wywrócił je. Na szczęscie nie zrobiło histerii ale stać mogła mu się spora krzywda. :roll: Właścicielka nie zareagowała... Labek wciąż beztrosko biegał po wszystkich :roll: Uwielbiam właścicieli radosnych psów :roll: Myślą, że skoro ich pies tak wszystkich kocha to moze sobie skakać po kim chce. Mój pies nie ma traumy zwiazanej z labami bo u nas na osiedlu ani w okolicach nie ma takowych a poza tym zna dwa bardzo fajne :loveu: ale podejrzewam ze nie byłby zachwycony grubym labem skaczącym po jego marnych 9,5 kilo...
Greven Posted April 24, 2008 Posted April 24, 2008 Byłam w mieście :diabloti: odstawiłam auto do warsztatu, pan powiedział, że naprawa zajmie godzinkę, więc wzięłam psy i poszłam na spacer. W jedną stronę było fajnie, bo jakoś nie spotykaliśmy ludzi. Niestety w drodze powrotnej mijałam towarzystwo - pani coś tam grabiła w ogródku, przy płocie stali jej znajomi. Przeszłam z psami, oba pięknie przy nodze na luźnych smyczach. Za plecami słyszę "takie psy są be". Aż mnie wryło. Dorosła, gdzieś 50-letnia kobieta stwierdza, że "takie psy są be". Żeby jeszcze powiedziała "niebezpieczne", to rozumiem, w końcu media wciąż karmią ludzi historiami o psach mordercach z pod znaku pitbull i bullterier. Ale ona powiedziała "be"! Odwróciłam się i spokojnie zapytałam, dlaczego uważa, że moje psy są "be". Na co pani odpowiada "bo one zagryzają". Dobrze. Pytam ją więc, czy zna statystyki pogryzień - która rasa atakuje ludzi najczęściej. Pani mi na to, biorąc się pod boki, że nie wie i wcale jej to nie interesuje. Zauważyłam jednak, że zainteresowana jest reszta słuchaczy zgromadzonych przy płocie, więc przez chwilę ciągnęłam wywód. Tamci ostrożnie przytakiwali, coś docierało. Natomiast pani stwierdziła, że "ten amstaff odgryzł dziecku głowę, mówili w telewizji". Sprostowałam, że nie amstaff i nie odgryzł i zapytałam, czy wierzy we wszystko, co powiedzą w telewizji. Pani nie miała ochoty dalej ze mną rozmawiać, wzięła grabie i zajęła się trawnikiem. Jak do takich dotrzeć :hmmmm: :niewiem: Skończywszy misję edukacyjną, poszłam dalej. Podwórze ogrodzone płotem, brama otwarta. Na posesji dwa wilczury. Na widok moich psów zaczęły się miotać. Już myślałam, że wylecą, gdy pojawił się właściciel i dosunął bramę, zostawiając mały prześwit, w którym stanął, blokując psy. Idę sobie spokojnie, żeby moje psy nie czuły, że dzieje się coś dziwnego i nie nabrały ochoty na ripostę, a gościu do mnie z mordą "niech się pani ruszy, nie będę tu w nieskończoność stał!"... ooo, to się nie spodobało. Przystanęłam i pytam grzecznie, czy zna numer do straży miejskiej. Zgłupiał. A po co mi ten numer. A bo chcę zgłosić, że psy są na niezabezpieczonej posesji, a za to grozi mandat. Coś tam poburkał, poburkał, zasunął bramę do końca i zniknął w głębi podwórza :evil_lol: Wracam na wieś, pola, lasy, łąki... żadnych durniów z psami.
WŁADCZYNI Posted April 24, 2008 Posted April 24, 2008 Ja ostatnio ustawiam wszelkie kochające świat pieski - nie życzę ich sobie, bez zgody, bez pytania. Właściciele zawsze mają taki wielki znak zapytania na paszczy jak by nigdy nie usłyszeli "proszę odwołać psa" i taka wielka chmurka nad głową z napisem "ale dlaczego"/"on nie jest agresywny". Naprawdę chyba zainwestuję w siekierę:diabloti: A znawcę który mi będzie wmawiać że mój piesek napewno chce się pobawić JA pogryzę:angryy:
Tilia Posted April 25, 2008 Posted April 25, 2008 no właśnie, ja mi też radosne pieski bokiem wychodzą! moja suka (mała terierka) jest po cieczce, ale niektórym psom jeszcze pachnie atrakcyjnie... wczoraj szłam ze znajomymi dolinką służewiecką, minęliśmy po drodze siedzących sobie na ławeczce młodych ludzi z labradorem biszkoptowym (moja suka na smyczy), i zatrzymaliśmy się na chwilę na łące dalej. Oczywiście labrador kompletnie bez kontroli z tych które "lubię" najbardziej- czołg starający się kryć co sie da i mający głęboko w poważaniu właściciela (mającego go również gdzieś przez długi czas). Duży tłusty i kompletnie niedelikatny pies zaczął skakać po suce (6-7 kilo), która była na smyczy. Koleżanka wzięła ja na ręce, bo nie dawałyśmy sobie rady, po czym pies zaczął skakać na koleżankę, musiałam go sciągać za obrożę. Bezczelny gówniaż (trudno mi inaczej nazwać właściciela tego psa) nawet nie przeprosił jak w końcu podszedł!!!!! zabrał psa, który potem i tak znowu do nas przybiegł i wszystko zaczęło sie od nowa. Następnym razem pies dostanie po prostu kopa od razu jak podejdzie. Przykro mi.
Martens Posted April 25, 2008 Posted April 25, 2008 Szlag mnie wczoraj trafił. Idę wieczorem z suka przez miasto (a raczej się wlokę, bo mam nogę skręconą w kolanie i wyprzedzają mnie ślimaki...). Nagle zza żywopłotu wypada przerośnięty "dalmat" (pół głowy czarne i waga super ciężka), i dalej z rozpędu harcuje na moją suką... Zrobiła się kotłowanina, zza krzaków wyleciał koleś (pies wyrwał mu się razem ze smyczą) i lata w kółko, a ja próbuję złapać psa, żeby nie wyrwał mi się z obroży, bo dosłownie metr dalej główna ulica... Jak ten pies nie grzmotnie mnie w chore kolano! Myślałam że padnę jak długa! A koleś (znajomy znajomego) jeszcze w tym rozgardiaszu zdążył mnie zapytać, czy nie wiem kto chce dalmatyńczyka, bo ten jego jakiś głupi i chce go oddać! Myślałam, że go rozszarpię! W dodatku wiem, że gość wyprowadza psa tylko na siku na kolczatce i największą częścią czasu jaki psu poświęca, jest narzekanie na niego. Mogłam zadzwonić do Straży Miejskiej itp. ale... zrobiło mi sie szkoda psa. Ma właściciela kretyna, który chce się go pozbyć i jeśli zostanie poczęstowany mandatem, to prawdopodobnie psa się pozbędzie bardzo szybko. Chyba zacznę szukać mu domu... :roll:
maciaszek Posted April 25, 2008 Posted April 25, 2008 A ja dziś miałam starcie z idiotką mieszkającą na moim osiedlu. Panna ma dwa owczarki i oba chodzą spuszczone i bez kagańców. Jeden to suka, drugi pies. Jakiś czas temu laska poszła sobie do sklepu i zostawiła psy przed nim. Ja wracałam z Bazylem do domu (blok obok) i musiałam jak głupia czekać aż lalunia wyjdzie ze sklepu i zabierze swoje psy. Nijak się przejść nie dało, a pies próbował podejść do Bazyla (wolę nie myśleć co by było, gdyby podszedł..).Bazyl był na smyczy i w kagańcu. Wtedy powiedziałam dziewczynie, że jeszcze raz zobaczę ją ze spuszczonymi psami, które nie mają kagańców i dzwonię na SM. Nic się nie odezwała, wzięła psy i poszła. Spotkałam ją dzisiaj, idąc z byłą tymczasowiczką do weterynarza. Psy spuszczone, bez kagańców, dziewuszka niosła jeden kaganiec w ręku. No to wołam do kretynki, że psy znowu spuszczone, że dzwonię na SM, a ta mi coś bezczelnie odpyszczyła. Więc złapałam za telefon i dzwonię. Odebrał miły pan, ale powiedział, że radiowóz ze strażnikami może przyjechać dopiero za godzinę. Poradził, żebym się dowiedziała gdzie ona dokładnie mieszka i przejdą się do niej. Dziewczę jak zobaczyło, że dzwonię wściekło się i zaczęła się awantura. Na początku byłam grzeczna - mówiłam podniesionym głosem, ale spokojnie. W momencie, w którym usłyszałam, że jak nie przestanę na nią krzyczeć to dostanę kagańcem w pysk, przestałam się certolić. Zapowiedziałam, że jeśli wyjdę ze swoim psem, a jej podbiegnie to dostanie dawkę gazu w pysk. Usłyszałam, że wtedy ona naśle na mnie policję, bo jej pies nic nie zrobi (skąd my znamy to stwierdzenie... wrrr...). Powiedziałam, że to mnie nie interesuje. Ja sobie nie życzę, żeby jej pies podchodził do mojego, poza tym przepisy w tym mieście są takie, a nie inne i będę zmuszona potraktować jej psa gazem. Szkoda mi psa, bo to nie on jest winien, tylko ona, więc druga dawkę gazu dostanie ona... I rozstałyśmy się w takiej miłej atmosferze. Idiotka coś tam jeszcze do mnie wrzeszczała, ale nie słuchałam już. Zadzwoniłam na SM i pan powiedział mi, że w sytuacji, w której obcy pies spuszczony i bez kagańca zbliża się (nie musi już stać z moim nos w nos) do mojego, a ja sobie tego nie życzę albo się boję, a właściciel psa nie reaguje lub go nie ma, to mogę w obronie swojego psa potraktować tamtego gazem. I nikt mi nie zarzuci, że zareagowałam za wcześnie, że nic się jeszcze nie stało. SM będzie po mojej stronie. Tylko żal mi psa, który będzie się męczył po gazie.. :(.
Martens Posted April 25, 2008 Posted April 25, 2008 [quote name='maciaszek'] Tylko żal mi psa, który będzie się męczył po gazie.. :(.[/QUOTE] Dokładnie :( Też już miałam wczoraj rękę na gazie, ale gdybym psa potraktowała i odskoczyłby do tyłu, znalazłby się pod samochodem...
Bzikowa Posted April 25, 2008 Posted April 25, 2008 Maciaszek aż mi ciśnienie podskoczyło kiedy czytałam o Twoim starciu, skąd się tacy ludzie biorą?!:angryy: Pisałam ostatnio o młodym bernenczyku który jest od niedawna na naszym osiedlu. Dziś znow spotkałam ich :roll: Kobita sobie idzie z dzieckiem, bern biega gdzie popadnie, po chodniku, ulicy(nie ruchliwej ale jak juz cos jedzie to wariat), trawniku. Ma kobietę gdzieś , ze wzajemnością niestety. Dopiero kiedy szczenior podleciał do mojego (mały terier, 10 kg, na smyczy) i zaczął się zbytnio cieszyć, pani zareagowała i sprobowala odwolac (leniwym glosem nie patrzac na psa wołała imię). Postanowilam lasce pomóc i chciałam wziąc psa za obrożę. Jest strasznie włochaty wiec obrozy nie bylo widać. Macam i co wymacuje? KOLCE :angryy: Ten pies ma do cholery jakieś 6 miesięcy max! :-o W końcu szczeniak oddalił się od nas ale nie do końca w kierunku pańci... Powiedziałam jej tylko, ze moze warto by kupić smycz i wyszkolić psa zamiast wkładać mu kolce :angryy: Bez odpowiedzi. Ja gazu nie mam bo teraz rzadziej zdażają nam się trudne sytuacje ale po Waszych historiach zaczynam rozwazac...
moniqa Posted April 25, 2008 Posted April 25, 2008 U mnie nastąpiła taka sytuacja-mieszkam w kamienicy, gdzie są połączone 3 podwórka, z czego 2, środkowe, stało sie tak jakby placem zabaw dla psów, bo jest całkowicie odgrodzone od innych i w sumie i mieszkańcy,i psiarze nie mają nic przeciwko, żeby sie tam bawiły-tylko trzeba pilnować. Wychodze, pies na smyczy. Rozglądam sie, wieczór, nikogo nie ma, wypuściłam ze smyczy. A tu mi nagle, z bramy naprzeciwko, wyskakują 2 amstaffy czy pitbulle (sorka, może ktoś z właścicieli sie obrazi, ale zawsze miałam problem z ich rozróżnianiem ;) ). No dobra, okej, ich luzem,mój luzem, bez paniki, nie? Otóż nie, gdyż psy gnają w strone mojego, który normalnie ignoruje nieznane mu psy, z pianą na pysku. Ja do mojego, do nogi,za obroże i chce uciekać, bo właściciela ani widu. Nie zdążyłam, dopadły. Dre sie na całe gardło, bo widze jak jeden łapie za kark, drugi szarpie za noge. Nie powiem, mój pies nie ułomek (wilczur 40 kg), ale z 2 nabuzowanymi psami to raczej ciezko. Po minucie wrzasku, skowytu z bramy wyskakuje-może najwięcej 15 latni dzieciak!!!!:crazyeye: który boi sie podejść do psów, i nie ma szans żeby je odciągnął. Ja spanikowana, ganiam dookoła, i może i głupio, ale próbuje je rozdzielić, nie patrzący czy mnie ugryzą, a dzieciak stoi, i woła ojca. Jak jaśnie pan "czerwony nos" raczył w końc zejś, i oburzonym tonem, po rozdzieleniu psów zwrócił mi uwage, że MÓJ pies powinien być na smyczy i w kagańcu,aż sie w mnie zakotłowało-do licha ciezkiego, przecież gdyby na dodatek był w kagańcu, to nie miałby żadnych szans obrony!!! Nie wdając sie w dysputy, gdyż widziałam że mi pies krwawi, zabrałam sie trzęsąc w wsciekłości do domu, a potem do weterynarza. Bezmyślnośc właściciela, który wypuszcza z domu, bez rozejrzenia się, 2 psy bez kagańca z 15 smarkaczem, który nijak nad nimi nie zapanuje, kosztowała mojego Brasa z 5 szwów na łapie. Niestety nie wiedziałam, które to mieszkanie, bo inaczej bym się domagała zwrotu kosztów plus mandat, a tak to moge jedynie przeklinać na bezmyślność. Owszem, ktoś mógłby powiedzieć-no ale twój pies też był bez smyczy-zgadza sie, tylko że 1)wyjrzałam, czy nikogo nie ma, 2) byłam w pobliżu, kontrolując jego zachowanie, 3) widząc inne psy, odwołałam swojego, tylko nie zdązyłam uciec z podwórka, 4)no jednak (wiem że to częsty tekst u "pseudowłaścicieli", ale to prawda) znam swojego psa i jest w stosunku do innych naprawde nieagresywny. Po prostu denerwują mnie ludzie, którzy puszczają swoje bez żadnej kontroli, a kiedy wreszcie zauważą że coś sie dzieje, zachowują sie jakby to była twoja wina, a nie ich!
Martens Posted April 25, 2008 Posted April 25, 2008 [quote name='moniqa']U mnie nastąpiła taka sytuacja-mieszkam w kamienicy, gdzie są połączone 3 podwórka, z czego 2, środkowe, stało sie tak jakby placem zabaw dla psów, bo jest całkowicie odgrodzone od innych i w sumie i mieszkańcy,i psiarze nie mają nic przeciwko, żeby sie tam bawiły-tylko trzeba pilnować. Wychodze, pies na smyczy. Rozglądam sie, wieczór, nikogo nie ma, wypuściłam ze smyczy. A tu mi nagle, z bramy naprzeciwko, wyskakują 2 amstaffy czy pitbulle (sorka, może ktoś z właścicieli sie obrazi, ale zawsze miałam problem z ich rozróżnianiem ;) ). No dobra, okej, ich luzem,mój luzem, bez paniki, nie? Otóż nie, gdyż psy gnają w strone mojego, który normalnie ignoruje nieznane mu psy, z pianą na pysku. Ja do mojego, do nogi,za obroże i chce uciekać, bo właściciela ani widu. Nie zdążyłam, dopadły. Dre sie na całe gardło, bo widze jak jeden łapie za kark, drugi szarpie za noge. Nie powiem, mój pies nie ułomek (wilczur 40 kg), ale z 2 nabuzowanymi psami to raczej ciezko. Po minucie wrzasku, skowytu z bramy wyskakuje-może najwięcej 15 latni dzieciak!!!!:crazyeye: który boi sie podejść do psów, i nie ma szans żeby je odciągnął. Ja spanikowana, ganiam dookoła, i może i głupio, ale próbuje je rozdzielić, nie patrzący czy mnie ugryzą, a dzieciak stoi, i woła ojca. Jak jaśnie pan "czerwony nos" raczył w końc zejś, i oburzonym tonem, po rozdzieleniu psów zwrócił mi uwage, że MÓJ pies powinien być na smyczy i w kagańcu,aż sie w mnie zakotłowało-do licha ciezkiego, przecież gdyby na dodatek był w kagańcu, to nie miałby żadnych szans obrony!!! Nie wdając sie w dysputy, gdyż widziałam że mi pies krwawi, zabrałam sie trzęsąc w wsciekłości do domu, a potem do weterynarza. Bezmyślnośc właściciela, który wypuszcza z domu, bez rozejrzenia się, 2 psy bez kagańca z 15 smarkaczem, który nijak nad nimi nie zapanuje, kosztowała mojego Brasa z 5 szwów na łapie. Niestety nie wiedziałam, które to mieszkanie, bo inaczej bym się domagała zwrotu kosztów plus mandat, a tak to moge jedynie przeklinać na bezmyślność. Owszem, ktoś mógłby powiedzieć-no ale twój pies też był bez smyczy-zgadza sie, tylko że 1)wyjrzałam, czy nikogo nie ma, 2) byłam w pobliżu, kontrolując jego zachowanie, 3) widząc inne psy, odwołałam swojego, tylko nie zdązyłam uciec z podwórka, 4)no jednak (wiem że to częsty tekst u "pseudowłaścicieli", ale to prawda) znam swojego psa i jest w stosunku do innych naprawde nieagresywny. Po prostu denerwują mnie ludzie, którzy puszczają swoje bez żadnej kontroli, a kiedy wreszcie zauważą że coś sie dzieje, zachowują sie jakby to była twoja wina, a nie ich![/QUOTE] Myslę, że tak drastyczne zajście powinnaś tak czy inaczej zgłosić na policję, najlepiej na piśmie, bo wtedy muszą odpowiedzieć i nie moają możliowści olania sprawy. To już ich rzecz się dowiedzieć, w którym mieszkaniu przebywają psy. Skoro Ci ludzie tak blisko mieszkają, sytuacja może się powtórzyć i skończyć tragicznie, jak nie dla Twojego to dla innego psiaka...
Bzikowa Posted April 25, 2008 Posted April 25, 2008 Ciesz się, że to skończyło się tak a nie gorzej :shake: Współczuję. I koniecznie zgłoś to na policję albo chociaż do SM !!! Twój był pod kontrolą , prawda? Byłaś tam i trzymałaś psa za obrożę. Właściciela tych psów nie było wcale, przyszedł kiedy jego psy już zaatakowały Twojego. Tylko żal psów, pewnie to psy w typie rasy, nie wiadomo co z ich psychiką no i co najważniejsze - trafiły na jakąś patologiczną rodzinę :roll:
moniqa Posted April 25, 2008 Posted April 25, 2008 Z tą policją i SM to nie tak pięknie-czasami na tobie się wszystko skupi-usłyszysz, że też nie miałaś kagańca, jakiś mandacik, a tamten sie wykręci (tym bardziej, że u nas w Szczecinie stróże prawa prędzej podejdą do osoby spokojnej, niż do agresywnej, bo sami sie boją). Raz prawie dostałam mandat, bo pies bez smyczy kagańca (w częsci parku okrślonej jako wybieg, ale nieważne), zapina psa, ide dalej, w stronę z której przyszli policjanci i co widze?? Siedzących na ławce 4 pijcych piwo chłystków, a dookoła nich biegające luzem psy, i warczące na mojego-aż załamanie człowieka ogarnia.
Recommended Posts