Beatrx Posted June 18, 2014 Posted June 18, 2014 powiedz znajomej, że pewnego pięknego dnia ktoś na tym osiedlu się w końcu wkurzy i wszystkie te koty potruje. i to tyle będzie jeśli chodzi o tę ich "pomoc".
Berek Posted June 18, 2014 Posted June 18, 2014 [QUOTE][COLOR=#000000]dodam, że mamy wetów, którzy wytną kotki za pół ceny, jeśli to bezdomniaki. [/QUOTE] Przetrzymają je też po operacji...? Parę dni? Tydzień? Bo najczęściej o to się rzecz rozbija. Jeśli chodzi o dorosłe koty wolnożyjące, to oczywiście że jestem przeciw akcjom "adopcje". Co innego kociaki, młode koty - wtedy można próbować, ale raczej tak, żeby kot z podwórka od razu trafił do DS. Najczęściej "adopcja" dorosłych dziczków się źle kończy bo nawet jak się uda znaleźć "domek", to przeżywa on niejaki wstrząs odkrywając że to nie milunia kiciunia co się łasi. I kot zestresowany, i ludzie. BTW ciekawe czy wiecie, jak wyglądają domy tymczasowe tych różnych dobrych pań wolontariuszek. Panie wciskają sobie te zwierzaki i upychają piętrowo, ale oczy wydrapią jak się wspomni coś o zbieractwie... albo zakwestionuje stan powszechnej, różowej szczęśliwości panującej w niedużym mieszkaniu wypełnionym kotami - zwierzętami skrajnie terytorialnymi. Tylko czemuś na kocich forach pełno ich opowieści o tym jak to ten czy ów kot sika po kątach, jak trzeba leczyć ropnie po podrapaniach, a nowy - kolejny - kotek "przyjęty na DT" czemuś dwa miesiące siedzi rozpłaszczony pod szafą. "Wycofany" taki. [/COLOR]:angryy: No i czemuś te kotecki ciągle chorują, biedaki. Ale, w sumie, wtedy można ogłosić zbiórkę "na leczenie". Tyż dobrze. [COLOR=#000000]Peem tak: żeby pomagać, byłoby dobrze trochę znać podstawowe cechy gatunku. I jego behawior [I]dlanaprzykładu[/I]. [/COLOR]
Pani Profesor Posted June 18, 2014 Posted June 18, 2014 [quote name='Beatrx']powiedz znajomej, że pewnego pięknego dnia ktoś na tym osiedlu się w końcu wkurzy i wszystkie te koty potruje. i to tyle będzie jeśli chodzi o tę ich "pomoc".[/QUOTE] znajoma straciła tak własną kotkę, pisałam o tym gdzieś wyżej - ma sąsiada-idiotę, takiego prawdziwego chama bez uczuć, skopał jej kotkę i widziały to starsze sąsiadki, ale oczywiście woda w usta i żadnych dowodów nie ma. skopał tak, że wetka powiedziała że wygląda jak po spotkaniu z autem, krew z każdego otworu, trzeba było uśpić. sąsiad skomentował atak na swoją osobę (uzasadniony), że "się może [I]nałuczo"[/I] + że koty śmierdzą, srają i szczają i ogólnie to zaraza stulecia i może przestaną karmić. takie zdarzenie już było, moja droga - nic się nie zmieniło. znajoma się już wyprowadziła na swoje, ale mama dokarmia dalej, bo co nie przyjadę do rodziców to widzę ile kotów tam się wałęsa. [quote name='Berek']Przetrzymają je też po operacji...? Parę dni? Tydzień? Bo najczęściej o to się rzecz rozbija. Jeśli chodzi o dorosłe koty wolnożyjące, to oczywiście że jestem przeciw akcjom "adopcje". Co innego kociaki, młode koty - wtedy można próbować, ale raczej tak, żeby kot z podwórka od razu trafił do DS. Najczęściej "adopcja" dorosłych dziczków się źle kończy bo nawet jak się uda znaleźć "domek", to przeżywa on niejaki wstrząs odkrywając że to nie milunia kiciunia co się łasi. I kot zestresowany, i ludzie. BTW ciekawe czy wiecie, jak wyglądają domy tymczasowe tych różnych dobrych pań wolontariuszek. Panie wciskają sobie te zwierzaki i upychają piętrowo, ale oczy wydrapią jak się wspomni coś o zbieractwie... albo zakwestionuje stan powszechnej, różowej szczęśliwości panującej w niedużym mieszkaniu wypełnionym kotami - zwierzętami skrajnie terytorialnymi. Tylko czemuś na kocich forach pełno ich opowieści o tym jak to ten czy ów kot sika po kątach, jak trzeba leczyć ropnie po podrapaniach, a nowy - kolejny - kotek "przyjęty na DT" czemuś dwa miesiące siedzi rozpłaszczony pod szafą. "Wycofany" taki. [/COLOR]:angryy: No i czemuś te kotecki ciągle chorują, biedaki. Ale, w sumie, wtedy można ogłosić zbiórkę "na leczenie". Tyż dobrze. [COLOR=#000000]Peem tak: żeby pomagać, byłoby dobrze trochę znać podstawowe cechy gatunku. I jego behawior [I]dlanaprzykładu[/I]. [/COLOR][/QUOTE] wiem, że przetrzymać kota po sterylce gdzieś trzeba - osoby, o których mowa, mają stado swoich kotów (same samice) i nie byłoby problemu w przechowaniu kolejnej kotki, bo wielokrotnie tak było, że jeśli któryś kot się pocharatał, wpadł pod samochód czy coś mu się stało, to trafiał do nich na DT (po którym był znowu wypuszczany "na wolność", czyli sterczenie pod klatką celem najedzenia się 2x dziennie). a jakie widzisz rozwiązanie dla miliona kotów różnej płci pod jednym blokiem, które regularnie dokarmiane mają wspaniałe warunki do rozmnażania? wg. mnie albo nie karmić wcale, albo karmić rozsądnie, tj. złapać i wysterylizować kotki. one naprawdę się szybko oswajają, dzikusy bywają tylko okresowo, bo są przeganiane przez "stado". mówię jak było kilka lat temu, bo nie jestem tam regularnie, ale znając życie, to nic się nie zmieniło.
zmierzchnica Posted June 18, 2014 Posted June 18, 2014 [quote name='Berek']Przetrzymają je też po operacji...? Parę dni? Tydzień? Bo najczęściej o to się rzecz rozbija. Jeśli chodzi o dorosłe koty wolnożyjące, to oczywiście że jestem przeciw akcjom "adopcje". Co innego kociaki, młode koty - wtedy można próbować, ale raczej tak, żeby kot z podwórka od razu trafił do DS. Najczęściej "adopcja" dorosłych dziczków się źle kończy bo nawet jak się uda znaleźć "domek", to przeżywa on niejaki wstrząs odkrywając że to nie milunia kiciunia co się łasi. I kot zestresowany, i ludzie. BTW ciekawe czy wiecie, jak wyglądają domy tymczasowe tych różnych dobrych pań wolontariuszek. Panie wciskają sobie te zwierzaki i upychają piętrowo, ale oczy wydrapią jak się wspomni coś o zbieractwie... albo zakwestionuje stan powszechnej, różowej szczęśliwości panującej w niedużym mieszkaniu wypełnionym kotami - zwierzętami skrajnie terytorialnymi. Tylko czemuś na kocich forach pełno ich opowieści o tym jak to ten czy ów kot sika po kątach, jak trzeba leczyć ropnie po podrapaniach, a nowy - kolejny - kotek "przyjęty na DT" czemuś dwa miesiące siedzi rozpłaszczony pod szafą. "Wycofany" taki. [/COLOR]:angryy: No i czemuś te kotecki ciągle chorują, biedaki. Ale, w sumie, wtedy można ogłosić zbiórkę "na leczenie". Tyż dobrze. [COLOR=#000000]Peem tak: żeby pomagać, byłoby dobrze trochę znać podstawowe cechy gatunku. I jego behawior [I]dlanaprzykładu[/I]. [/COLOR][/QUOTE] Zgodzę się, niestety.. Zbieractwo to powszechna mania "kociar". Takie koty na pewno nie są szczęśliwe, jak ich jest w dwupokojowym mieszkaniu 8-10 :roll: Z drugiej strony, dostają nieraz zgłoszenie: pani zabierze tego kota, albo ja go zabiję. No i co teraz? Wiecie, nie wiem dokładnie jak jest ze wszystkimi organizacjami. Obawiam się, że jak w grę wchodzą duże pieniądze to zaczyna się dybanie na koryto. U nas rocznie jest 5-6 tysięcy zł maksymalnie. Nie ma nawet o co walczyć. Mała organizacja, nie ma schroniska czy azylu, w sumie nawet nie ma gdzie robić przekrętów. Dostajemy zarzuty, że nie zabieramy psów. Ludzie ogólnie oczekują od nas zbieractwa. Zgłaszają psa i mówią: proszę zabrać tego psa. Mówię: w schronisku go uśpią, możemy mu zrobić ogłoszenia, niech go pani przetrzyma. Dowiadujemy się, jaką to w ogóle organizacją jesteśmy! Chyba jesteśmy chorzy, tylko kasę ciągniemy z podatków (:roll:), ona tego kundla trzymać nie będzie, wyrzuci go na ulicę. I tak dalej. Ja mam 4 psy i sąsiedzi mnie nie znoszą. Ale jak znajdą psa, to do kogo myślicie idą? "Weźcie tego psa". A potem wam obrobimy tyłek, że tyle kundli macie.
Czaki Posted June 18, 2014 Posted June 18, 2014 [quote name='Pani Profesor']ja jeszcze uważam za skrajny kretynizm pomagactwo - nie pomoc realną, a właśnie pomagactwo.. niestety, mama znajomej (wraz ze znajomą) uprawiają od wielu lat sport pt. "dokarmianie kotów". jest to dokarmianie nieodpowiedzialne, tj. karmienie do oporu wszystkich kotów z osiedla, które następnie schodzą się pod jeden konkretny blok i oczywiście mnożą. koty są regularnie oswajane (dla sportu, bo tu się głasknęło przy karmieniu, a tu na ręce wskoczył), toteż każdy nowy miot (dostanie co prawda karton w piwnicy, przy proteście innych sąsiadów) jest od małego przyzwyczajony do ludzi. [B]część kotów ginie pod kołami[/B], parę może ktoś weźmie do domu, jak za kimś polazą. reszta zostaje i[B] dalej się mnoży[/B], a ta znajoma z mamą dalej je karmią.. kotów jest tam zatrzęsienie, mówiłam milion razy o sterylce (kotki dałyby się wyłapać, tak było kilka lat temu, teraz sama nie wiem, ile ich tam jest..), ale taki zabieg nie wchodzi w grę bo "z czego". jak porównałam, ile wydają miesięcznie na jedzenie dla tych kotów, to oczywiście bunt na pokładzie i "nie ma co porównywać",a dodam, że mamy wetów, którzy wytną kotki za pół ceny, jeśli to bezdomniaki. takie coś mnie jeszcze bardziej irytuje, tak samo opcja z szukaniem DS nie wchodzi w grę (bo nie, "to dzikie koty"), no i tak sobie się rozmnażają w najlepsze, nie przesadzę, jeśli powiem, że od 20 lat.. na tamtej części osiedla koty są ZAWSZE,a administracja i mieszkańcy mają nieraz uzasadnione pretensje (koty leją w piwnicy, jeśli kotka się okoci, to to jest koci mocz x10, przez parę miesięcy). wg. mnie to koszmarnie głupie i skrajnie nieodpowiedzialne, za to na argument, że to przyczynianie się do bezdomności kolejnych zwierząt usłyszałam, że sama nie dokarmiam "bo żałuję" :razz:[/QUOTE] :-x:mdleje::mdleje::flaming: No masakra jakaś. Ja jak sterylizowałam dzikusy, które też się mnożyły za potęgę to wet wziął po 100 od kota. zrobiłam to bo czółam się za nie odpowiedzialna, a tu widzę jej brak i zero empatii dla tych zwierząt.... ale się wkurzyłam :angryy: [quote name='zmierzchnica']Zgodzę się, niestety.. Zbieractwo to powszechna mania "kociar". Takie koty na pewno nie są szczęśliwe, jak ich jest w dwupokojowym mieszkaniu 8-10 :roll:[/QUOTE] Potwierdzam. Mam ciotkę która kofffa zwirzęta. A tak naprawdę jak przychodzi co do czego to nic nie robi. Miała kocura, oczywiście nie wykastrowany i 'łaził na kobitki'. Chyba coś złapał, nic nie jadł, wymiotował, miał obniżoną temp i w ogóle cierpiał, a ona była z nim tylko u jednego weta (nie zbyt dobrego...) który przypisał coś na wzmocnienie i tyle... a kot w cierpieniach umarł. To samo jej suki, jedna co chwilę ma ciąże urojoną i w ogóle burzliwie przechodzi cieczkę. kiedyś miała też sukę która odeszła na problemy z nerkami itp. wet powiedział, że to dlatego, że nie miała szczeniaków, dobrze, że tych nie rozmnaża (twierdzi, że ma i tak za dużo na głowie - to jest +) :shake: [quote name='Berek'][COLOR=#000000]Jeśli chodzi o dorosłe koty wolnożyjące, to oczywiście że jestem przeciw akcjom "adopcje". Co innego kociaki, młode koty - wtedy można próbować, ale [U]raczej[/U] tak, żeby kot z podwórka od razu trafił do DS.[/COLOR][/QUOTE] Ja jak swoje dziczki ciachałam, to co ja miałam (były w garażu). Miałki, drapanki kiedy szliśmy na kontrolę, normalnie hardkor. A to było tylko kilka dni... A co do organizacji, to mam wrażenie, że niektórzy ludzie są w wolontariacie, bo nie mają swoich zwierząt. W dodatku nie mają pojęcia o zachowaniu i wogóle życiu takiego zwierza i próbują .... może i dobrze, że chcą coś pomóc, ale..... Miałam koleżankę w fundacji, kompletna laiczka, wyprowadzała psy. Sunia bardzo lękliwa, wysyła jej całą gamę CS'ów, a ta nie wie co pies jaj mówi. To samo z agresorem, zamiast go soocjalizować do innych psiaków, jakoś z nim pracować to unikała innych jak ognia, nawet tych z płtem, bo się pogryzą. Jak ja z nim poszłam na spacer, to nawet ładnie wiatł się z innymi psiakami.
Pani Profesor Posted June 18, 2014 Posted June 18, 2014 [quote name='Czaki']:-x:mdleje::mdleje::flaming: No masakra jakaś. Ja jak sterylizowałam dzikusy, które też się mnożyły za potęgę to wet wziął po 100 od kota. zrobiłam to bo czółam się za nie odpowiedzialna, [B]a tu widzę jej brak i zero empatii dla tych zwierząt[/B].... ale się wkurzyłam :angryy: [/QUOTE] tutaj nie chodzi o brak empatii, a o bezmyślność- jakbym zarzuciła brak empatii i współczucia, to ta osoba autentycznie pomyślałaby, że jestem nienormalna. mama tej znajomej ma dość proste poglądy na życie i skoro karmi, to robi dobrze - to jest brak dystansu i pomyślunku z perspektywy, a poza tym przysłowiowy 'zakuty łeb', czyli nie idzie wytłumaczyć, że takie pomaganie to nie pomaganie. dopiero jakby kotów zrobiło się 600, założyłyby oddział wojskowy i zaczęłyby atakować mieszkańców po czym zajmować im mieszkania,to wtedy miałaby naoczny dowód, że coś poszło źle. skoro koty są, jedzą, rosną i dają się głaskać, to fajnie i wszystko ok.
Czaki Posted June 18, 2014 Posted June 18, 2014 [quote name='Pani Profesor']tutaj nie chodzi o brak empatii, a o bezmyślność- jakbym zarzuciła brak empatii i współczucia, to ta osoba autentycznie pomyślałaby, że jestem nienormalna. mama tej znajomej ma dość proste poglądy na życie i skoro karmi, to robi dobrze - to jest brak dystansu i pomyślunku z perspektywy, a poza tym przysłowiowy 'zakuty łeb', czyli nie idzie wytłumaczyć, że takie pomaganie to nie pomaganie. dopiero jakby kotów zrobiło się 600, założyłyby oddział wojskowy i zaczęłyby atakować mieszkańców po czym zajmować im mieszkania,to wtedy miałaby naoczny dowód, że coś poszło źle. skoro koty są, jedzą, rosną i dają się głaskać, to fajnie i wszystko ok.[/QUOTE] W sumie to fakt, ale jak by nie było to nie szkoda im tych kotów, które z dnia na dzień giną w nieokreślonych warunkach. Ja mam z natury taki charakter, że się o wszystko martwię i się przejmuje. Myślenie tej znajomej pokrywa się trochę (może być nie w pełni) z myśleniem mojej koleżanki, która sterylki w ogóle nie uznaje. Niby koty/psy były od zawsze, zawsze się mnożyły i mnożyć będą to po co to zmieniać. Ale to są osoby, które nie dostrzegają, albo nie mają pojęcia o bezdomności zwierząt. A wracając do tematu, wczoraj poszłam na Błonia wybiegać psa. Z naprzeciwka idzie sobie pani z panem i psem w typie cocer spaniel. Zeszli mi z drogi. Ja juz jakieś 50m za nimi, widzę biegnie ta 'bestia'. Cały zjeżony, sztywny, napięty i warczy (brakowało mu tylko śliny z pyska :-P). Ona (drze się) : To piesek, czy suczka?! Ja : Piesek Ona (powtarza nieśmiało i z drżeniem w głosie i patrzy wymownie na pana): Piesek Pies cały czas warczy, mi w pewnych momentach serce już zamiera. Ona tylko krzyczy : Spajki.... Chodź, my idziemy. I sobie poszli... Całe szczęście Czaki grzecznie i opanował sytuacje...
ulvhedinn Posted June 20, 2014 Posted June 20, 2014 Najsmutniejsze jest to, że tak naprawdę liczebność kotów wcale nie rośnie bardzo szybko, jeśli się nie kastruje. Nie dlatego, że koty się nie rozmnażają- po prostu śmiertelność kociąt wolnożyjących to jakieś 60-90%. Zazwyczaj bliżej 90%..... Auta, ludzie, psy, kuny, trutka i przede wszystkim- wirusy. No ale niektórzy nie mają ochoty widzieć, że kocięta umierają w męczarniach, one tylko "znikają". Co do liczby kotów w domu. To bardzo skomplikowane. Nie da się określić jaka ilość kotów na jakim metrażu będzie się czuła komfortowo. Oczywiście wiadomo, ze nie 80 w jednym mieszkaniu, ale czy 2 czy 8? To zależy. Przede wszystkim od urządzenia mieszkania- im więcej kryjówek, zakamarków tym lepiej. Sensowne urządzenie tzw "zwyżek", czyli półek, wierzchów szafek, ustrojstw do wspinaczki- znacznie zwiększa rzeczywistą powierzchnię bytową kotów (koty w przeciwieństwie do psów funkcjonują "w trzech wymiarach mieszkania"). Ważna jest liczba i usytuowanie kuwet, drapaków, misek. No i oczywiście sama struktura stada- są koty, które lubią żyć w grupie, ale są i takie, które się do stada nie nadają (bo są zbyt konfliktowe, lub zbyt lękliwe). Dużo zalezy od samego opiekuna, od czasu jaki poświęca kotom, na ile umie je obserwować i oceniać. Kotów wolnożyjących nie wolno odławiać i przetrzymywać (poza sterylką) z wyjątkiem szczególnych sytuacji!!! Prawnie nie można ;) Maluchy ja osobiście łapię i szukam domków, zawsze przy tym obowiązkowo mamusię na sterylkę (rzadko mam okazję, bo absolutna większość "moich" dzikusów jest pokastrowana) ;) No ale malce są "łatwooswajalne". Dorosłego starego kota "dzikusa"- tylko w bardzo szczególnych wypadkach (choroba, kalectwo) - przy czym owszem, da się oswoić, nawet bardzo, tylko po co uszczęśliwiać na siłę kota który ma się dobrze? ------------------- A teraz o rasowcach i nierasowcach do adopcji. Tak, ludzie się koszmarnie napalają na "rrasowego" psa do adopcji. Ostatnio to ślicznie widać na przykładzie psiaków z naszego TOZ-u, po psiaki z interwencji w pseudo jest kolejka chętnych (a już po szczeniaki mopsa to w ogóle), a po kundelki..... eee.... :diabloti:
marmara_19 Posted June 20, 2014 Posted June 20, 2014 nie wszystkie fundacje maja kase... Wiem, bo znam jedna od srodka. Kasy brak. Ale zbieractwo.. jest. Ludzie sie pukali w glowe jak do domu(180mkw) wzielam 4 kociaki na tymczas... Pukal sie jak w koncu koty zostaly wyadoptowane przeze mnie. Mam 4 koty w duzym dom, koty wychodzace. Ale sa osoby z fundacji, ktore kotow po 12 maja i po 4 duze psy w mieszkaniu.. Przy czym tylko najnowszy najbardziej wymazony szczeniak ma fajne zycie bo reszta po prostu egzystuje. Ale przeciez to ok. A do tego fundacja popiera szkoleniowcow- zbieraczki po 2 tyg kursie stacjonarnym. Jedna kociara nagle stala sie super szkoleniowcem bechawiorysta bo na kursie 2 tyg byla.. I tak to sie ciagnie... Ja jestem zla bo powiedzialam glosno co mysle o paniach szkolacych.. I juz fundacja mnie nie lubi.. zes..ja sie w gacie ale ja na tymczas nic nie dostane.. Jakis czas temu byla glosna akcja odebrania sporej ilosci yorkow z pseudo. Zaproponowalam dt 2 calkiem malutkim badz tym najstarszym psiakom. Ale mialam swoje warunki.. Zapewnic moge czas, schronienie, opieke a nawet "socjalizacje" i przystosowanie psiaka do zycia.. ale nie zapewnie wyzywienia i nie sfinansuje opieki wet. Aczkolwiek do wet zawioze. Pani z TOZu dzwonila o 22 wieczorem i chciala przywozic psy. na juz, na hurra. A kilku osobom zarzadzajacymi akcja mowilam co oferuje.. Paniom powiedzialam STOP! A moje warunki? Nie zrywam pieniazkow z drzewa. Oferowalam cos wiecej niz "titanie" i rozczulanie sie nad psami.. Ale coz.. panie juz nie oddzwonily bo musialyby zapewnic karme i placic rachunki u weta.. psy zostalyw hoteliku.. a cena hoteliku znacznie przekracza dzienne wyzywinie takich psow plus opieke wet... No coz..
Berek Posted June 20, 2014 Posted June 20, 2014 [QUOTE]"Kotów wolnożyjących nie wolno odławiać i przetrzymywać (poza sterylką) z wyjątkiem szczególnych sytuacji!!! Prawnie nie można"[/QUOTE] Ulv, helpunku! Rzecz dzieje się w Mordorze, czyli stolycy. Udało mi się dotrzeć do uchwały Rady Miasta która wprost podaje że tego robić nie wolno - ale są jeszcze jakieś akty prawne, może o większej randze? Podrzucisz mi coś? Dodam że w ostatniej łapance został złapany... kastrat którego udało mi się odłowić i wysterylizować parę lat wcześniej - kot z naciętym uchem - już nie wrócił, organizacja "oddała go do DT i będzie mu szukać domu" z przyczyn... niewiadomych. Podobno dlatego, że dawał się dotykać. Bidok. Ale i frajer. Jakby na dzień dobry wbił którejś z szalonych wolontariuszek pazury to może by mu darowano ten smutny los. BTW walka z taką organizacją to walka z wiatrakami - zawsze w razie czego powiedzą, że kot był chory czy cuś. Niczego się nie udowodni raczej. Mam wrażenie że im to przetrzymywanie dużych ilości kotów jest do czegoś potrzebne; nie wiem tylko, czy do głaskania ego, udowadniania że ich racja najmojsza, czy ma to tzw. drugie (finansowe) dno... :cool3:
Czaki Posted June 20, 2014 Posted June 20, 2014 (edited) [quote name='Berek'] Mam wrażenie że im to przetrzymywanie dużych ilości kotów jest do czegoś potrzebne; nie wiem tylko, czy do głaskania ego, udowadniania że ich racja najmojsza, czy ma to tzw. drugie (finansowe) dno... :cool3:[/QUOTE] Skłaniałabym się do drugiej opcji. W przeciwnym razie nie traciły by swojego cennego czasu na odnawianie tych kotów :cool3: Edited June 20, 2014 by Czaki
Czaki Posted June 20, 2014 Posted June 20, 2014 [quote name='marmara_19'] Jakis czas temu byla glosna akcja odebrania sporej ilosci yorkow z pseudo. Zaproponowalam dt 2 calkiem malutkim badz tym najstarszym psiakom. Ale mialam swoje warunki.. Zapewnic moge czas, schronienie, opieke a nawet "socjalizacje" i przystosowanie psiaka do zycia.. ale nie zapewnie wyzywienia i nie sfinansuje opieki wet. Aczkolwiek do wet zawioze. Pani z TOZu dzwonila o 22 wieczorem i chciala przywozic psy. na juz, na hurra. A kilku osobom zarzadzajacymi akcja mowilam co oferuje.. Paniom powiedzialam STOP! A moje warunki? Nie zrywam pieniazkow z drzewa. Oferowalam cos wiecej niz "titanie" i rozczulanie sie nad psami.. Ale coz.. panie juz nie oddzwonily bo musialyby zapewnic karme i placic rachunki u weta.. psy zostalyw hoteliku.. a cena hoteliku znacznie przekracza dzienne wyzywinie takich psow plus opieke wet... No coz..[/QUOTE] Ja myślałam że każdy DT dostaje pożywienie i weta 'gratis'. Tzn, że organizacja to zapewnia swojemu zwierzakowi. Bo w końcu to ich zwierz tyle, że mieszka gdzie indziej. W organizacjach z jakimi miałam w pewien sposób kontakt właśnie tak było P.S. Piszę z tel dlatego musiałam napisać dwa osobne posty - połączyłabym ;-)
Maron86 Posted June 20, 2014 Posted June 20, 2014 [quote name='Czaki']Ja myślałam że każdy DT dostaje pożywienie i weta 'gratis'. Tzn, że organizacja to zapewnia swojemu zwierzakowi. Bo w końcu to ich zwierz tyle, że mieszka gdzie indziej. W organizacjach z jakimi miałam w pewien sposób kontakt właśnie tak było P.S. Piszę z tel dlatego musiałam napisać dwa osobne posty - połączyłabym ;-)[/QUOTE] Oj to zależy na kogo trafisz. Jedni oferują i wyżywienie i weta, inne za to linczują bo jak śmiesz nie chcieć opłacać oferując DT. Temat rzeka, zresztą jak większość jeśli chodzi o zwierzaki ;). Ja osobiście uważam że wet + karma powinna być, mnóstwo ludzi może dać DT jednak obawia się 'co będzie jak zwierzak zachoruje'. Sama znam sporo takich osób... 'U mnie' kiedyś oferowali 'niby weta' (chore zwierze nigdy go nie ujrzy będąc na DT) i żarcie. Z tego co ostatnio słyszałam teraz jest tak że dostajesz zwierza na 'DT' i wszystko organizujesz sama. Żarcie, weta, zdjęcia, ogłoszenia, całą adopcję - z tym że papiery oni podpisują 'mają swoją chwałę' :lol:.
Czaki Posted June 20, 2014 Posted June 20, 2014 [quote name='Maron86']Oj to zależy na kogo trafisz. Jedni oferują i wyżywienie i weta, inne za to linczują bo jak śmiesz nie chcieć opłacać oferując DT. Temat rzeka, zresztą jak większość jeśli chodzi o zwierzaki ;). Ja osobiście uważam że wet + karma powinna być, [B]mnóstwo ludzi może dać DT jednak obawia się 'co będzie jak zwierzak zachoruje'[/B]. Sama znam sporo takich osób... 'U mnie' kiedyś oferowali 'niby weta' (chore zwierze nigdy go nie ujrzy będąc na DT) i żarcie. Z tego co ostatnio słyszałam teraz jest tak że dostajesz zwierza na 'DT' i wszystko organizujesz sama. Żarcie, weta, zdjęcia, ogłoszenia, całą adopcję - z tym że papiery oni podpisują 'mają swoją chwałę' :lol:.[/QUOTE] No moi rodzice na przykład, teraz jestem na etapie przekonywania ich, żeby wziąć na DT kota (bo z dwoma psami to ja na razie nie dam rady :) ). I właśnie to, że są organizacje i 'olganisacje' sprawia, że ludzie nie chcą pomagać zwierzętom, bo oni dadzą coś z siebie a i tak oklaski zgarnie 'olganisacja'
Maron86 Posted June 20, 2014 Posted June 20, 2014 [quote name='Czaki']No moi rodzice na przykład, teraz jestem na etapie przekonywania ich, żeby wziąć na DT kota (bo z dwoma psami to ja na razie nie dam rady :) ). I właśnie to, że są organizacje i 'olganisacje' sprawia, że ludzie nie chcą pomagać zwierzętom, bo oni dadzą coś z siebie a i tak oklaski zgarnie 'olganisacja'[/QUOTE] Dla mnie jak chcą niech biorą oklaski, ja jedynie oczekuje foty z nowego domu gdzie zobaczę że pies jest szczęśliwy (kotów nie bierzemy, jestem alergikiem). Jednak oczekuję pomocy w razie potrzeby z karmą i wetem. Wiadomo że często jest tak, karmę dostajemy jednak jest jaka jest i często bywa tak że pies jej nie je, więc się karmi swoją i jest ok ;). Oczywiście zdjęcia robimy, jak są złe to przysyłają swoich ludzi, ogłoszenia oni robią. Dzięki takiemu układowi my możemy w pełni poświęcić się psu i o nic się nie martwić :p
maxishine. Posted June 21, 2014 Posted June 21, 2014 [quote name='Pani Profesor']wiem, że przetrzymać kota po sterylce gdzieś trzeba - osoby, o których mowa, mają stado swoich kotów (same samice) i nie byłoby problemu w przechowaniu kolejnej kotki, bo wielokrotnie tak było, że jeśli któryś kot się pocharatał, wpadł pod samochód czy coś mu się stało, to trafiał do nich na DT (po którym był znowu wypuszczany "na wolność", czyli sterczenie pod klatką celem najedzenia się 2x dziennie).[/QUOTE] My od dwóch lat sterylizujemy szwem bocznym, i po całkowitym odzyskaniu świadomości wracają na wolność. I wcale nie musimy szukać DT na tydzień dla kotki po sterylce. ;)
Berek Posted June 21, 2014 Posted June 21, 2014 [QUOTE]"My od dwóch lat sterylizujemy szwem bocznym, i po całkowitym odzyskaniu świadomości wracają na wolność. I wcale nie musimy szukać DT na tydzień dla kotki po sterylce."[/QUOTE] Ryli? Jaka jest realna przeżywalność po tym zabiegu? Bo ja tam mam złe doświadczenia... tzn. nie chodzi mi o to, że zabieg powodował śmierć, ino zbyt szybko wypuszczone po zabiegu koty... jakby to rzec... powiększały grono kocich aniołków.
maxishine. Posted June 21, 2014 Posted June 21, 2014 [quote name='Berek']Ryli? Jaka jest realna przeżywalność po tym zabiegu? Bo ja tam mam złe doświadczenia... tzn. nie chodzi mi o to, że zabieg powodował śmierć, ino zbyt szybko wypuszczone po zabiegu koty... jakby to rzec... powiększały grono kocich aniołków.[/QUOTE] Nie rozumiem?
maxishine. Posted June 21, 2014 Posted June 21, 2014 [quote name='Berek']Tja. To widać. ;)[/QUOTE] Nie rozumiem o co właściwie ci chodzi. Wszystkie koty które wypuściliśmy przeżyły i można je spotkać idąc na miasto
Berek Posted June 21, 2014 Posted June 21, 2014 Prowadzicie ewidencję? Czy tak się Wam wydaje - "idąc na miasto" że o, to ta buraska cośmy ją sterylizowali metodą szwu bocznego, a tu ta czarna...? Powiem szczerze że mam dokładnie identyczne doświadczenia z paniami z organizacji sterylizującej, sprzed paru lat - były bardzo zadowolone z siebie i cudoffnej metody, ino trochę kotek się zgarniało, w postaci zwłok, z piwnic, głównie szły (jednak) infekcje. Ale panie słowa sobie powiedzieć nie dały - bo tych kotów dokładnie nie znały i nie rozpoznawały, więc świetnie się czuły, pokazując na wciąż tego samego kota jako na kolejnego... i kolejnego... który tak świetnie zniósł ten zabieg. :angryy:
Czaki Posted June 21, 2014 Posted June 21, 2014 [quote name='Yuki_']My od dwóch lat sterylizujemy szwem bocznym, i po całkowitym odzyskaniu świadomości wracają na wolność. I wcale nie musimy szukać DT na tydzień dla kotki po sterylce. ;)[/QUOTE] Z tego co mi się wydaje to szew =rana (głęboka). Szew + kocie ząbki i języczki = znowu rana + środowisko zewnętrzne kotów [nie sterylne przecież] = zakażenie rany = (bez pomocy antybiotyków, czy innych lekarstw) zakażenie całego organizmu = śmierć kota w męczarniach.... Wiem, co mogą zrobić kocie mordki szwom - jedna z moich dzikusów po sterylce, już rozlizała dwa szwy, całe szczęście moja kochana sister zrobiła mi kaftaniki <3
maxishine. Posted June 21, 2014 Posted June 21, 2014 [quote name='Berek']Prowadzicie ewidencję?[/QUOTE] Tak zapisujemy wszystkie koty które były u nas na DT albo te które zostały wysterylizowane/wykastrowane. Proszę to jest Ewka: [IMG]https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-frc3/t1.0-9/1016131_439156062874305_343300534_n.jpg[/IMG] [IMG]https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-frc3/t1.0-9/q79/s720x720/941153_439156089540969_1310365453_n.jpg[/IMG] [IMG]https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-prn2/t1.0-9/q80/s720x720/1011164_439156256207619_847028945_n.jpg[/IMG] A to jest Franek: [IMG]https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/t1.0-9/q77/s720x720/988226_439156312874280_1043401138_n.jpg[/IMG] [IMG]https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xap1/t1.0-9/q77/s720x720/1044192_439156352874276_1716865055_n.jpg[/IMG] [IMG]https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash2/t1.0-9/q82/s720x720/1013830_439156449540933_1270444053_n.jpg[/IMG] Te dwa mieszkają niedaleko mojego osiedla.
maxishine. Posted June 21, 2014 Posted June 21, 2014 [quote name='Czaki']Z tego co mi się wydaje to szew =rana (głęboka). Szew + kocie ząbki i języczki = znowu rana + środowisko zewnętrzne kotów [nie sterylne przecież] = zakażenie rany = (bez pomocy antybiotyków, czy innych lekarstw) zakażenie całego organizmu = śmierć kota w męczarniach.... Wiem, co mogą zrobić kocie mordki szwom - jedna z moich dzikusów po sterylce, już rozlizała dwa szwy, całe szczęście moja kochana sister zrobiła mi kaftaniki <3[/QUOTE] To chyba tylko u was ;) U nas siedziały góra 3 godziny po sterylce. Czy ty wogle wiesz jak wygląda rana po sterylce szwem bocznym??
Wasylek Posted June 21, 2014 Posted June 21, 2014 [quote name='Czaki']Z tego co mi się wydaje to szew =rana (głęboka). Szew + kocie ząbki i języczki = znowu rana + środowisko zewnętrzne kotów [nie sterylne przecież] = zakażenie rany = (bez pomocy antybiotyków, czy innych lekarstw) zakażenie całego organizmu = śmierć kota w męczarniach.... Wiem, co mogą zrobić kocie mordki szwom - jedna z moich dzikusów po sterylce, już rozlizała dwa szwy, całe szczęście moja kochana sister zrobiła mi kaftaniki <3[/QUOTE] No plus zawsze mogą pojawić się jakieś "komplikacje" może nie od razu po zabiegu ale, zwłaszcza że sterylki pewnie wykonywane bez badań, plus nie znajomość kota a to w końcu inwazyjny zabieg plus narkoza :roll:
Recommended Posts