Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

Strasznie, ochydnie denerwował mnie jeden facet, kiedy jeszcze chodziłam z suczką na poznańską Arenę..
Miał pseudolaba, który był psychicznie zakręcony na piłki i kradł je wszystkim psom naokoło, łapiąc ich do pyska tyle, ile tylko dał radę. :/
I nic się nie dało zrobić, pies nie przychodził na wołanie, nie oddawał piłek.. Pół godziny, a czasem i więcej ganiania tego cholernego psa i wyciagania mu na siłę piłek z pyska.
Poza tym skakał chamsko na ludzi.

Zresztą, wiele psów tak skacze.. ja po prostu już teraz zasłaniam się kolanem - nadzieje się kilka razy, to przestanie na mnie skakać. Może i to jest trochę brutalne, ale jeśli właściciel nie ma kontroli nad swoim psem, który nie zawsze ma czyste łapy to ja nie chcę być brudna. Oburzenie malujące się w oczach właścicieli jest bezcenne..

Pseudo labów (bo większość to nie rasowe psy, a właśnie pseudo, z nieokreśloną psychiką i pochodzeniem) nie lubię w większości, chociaż sama mam takiego.. Jednak moja jest odwoływalna, nie leci jak głupia do psów, chociaż mam problem z gnębieniem małych, albo strachliwych psów, ale zawsze na nią huknę, bo w całej swojej złośliwości czasem zapomina wtedy o mojej obecności. Generalnie jednak, tak źle piszecie o pseudolabach, że aż mi glupio, choć moja taka nie jest.


Małe szczekacze, bardziej spanikowane niż agresywne też mnie niesamowicie drażnią.. ale to moja jest duża i to ona jest agresywna, jak się takiemu odmachnie, Zmora robi to na zasadzie - dużo hałasu i straszne postawy. Warczy okropnie, kłapie zęgami przy uszach szczekaczy i całą sobą pokazuje jaka to jest groźna i okrutna. Zawsze uważam na to, ale z żadnym psem się nie zdarzyło, zeby chwyciła zębami, straszy, straszy, ale na tym poprzestaje.

Posted

[quote name='netheter']

Zresztą, wiele psów tak skacze.. ja po prostu już teraz zasłaniam się kolanem - nadzieje się kilka razy, to przestanie na mnie skakać. Może i to jest trochę brutalne, ale jeśli właściciel nie ma kontroli nad swoim psem, który nie zawsze ma czyste łapy to ja nie chcę być brudna. Oburzenie malujące się w oczach właścicieli jest bezcenne.. [/QUOTE]

ja jak widzę że moja się przymierza by kogoś radośnie ubrudzić swoim skokiem, to po prostu łapię ją za szelki i mówię 'nie'. ale niestety, jest mnóstwo ludzi, którzy wręcz sami się o to proszą, pies na nich skacze, oni dają mu w zamian smakołyki... szkoda tylko, że dla psa nie ma żadnej różnicy, człowiek to człowiek, chciałoby się na każdego wskoczyć :shake:

Posted

Nikt tu jeszcze nie wspomniał chyba o dzieciach. Mój pies jak był mały to dzieci jak muchy leciały do niego i tłumaczenie,że nie wolno tak mocno głaskać pieska na nic się nie zdawały. Niekiedy musiałam dosłownie uciekać przed widokiem dzieci. Oczywiście rodzice nic z tego sobie nie robili.

Teraz wychodzę niekiedy na spacery z psiakiem w typie shih-tzu. Oczywiście teksty "o boże jaki on słodki" itd. są na porządku dziennym i oczywiście mamusie muszą powiedzieć: "zobacz jaki słodki piesek-idź pogłaskać". Tylko,że problemem jest to,iż suczka ta nie lubi dzieci i zaczyna z przerażenia na nie szczekać gdy podchodzą za blisko. Pomijam jej socjalizację ze światem przez jej właścicieli.....
Ja staram się nie podchodzić i nie wymuszać kontaktu,którego ona nie lubi. A ludzie mimo to uparcie chcą głaskać...

Tylko RAZ miałam sytuację gdy chłopczyk podszedł i spytał czy może ją pogłaskać. Powiedziałam,że ona nie lubi dzieci i zaraz zacznie szczekać,ale to bardzo miłe,że pyta. Mam nadzieję,że zawsze będzie tak postępował :)

I wiele z Was skarży się na małe szczekacze. A ja wychodząc z właśnie z takim małym szczekaczem często spotykam się z sytuacją gdy właściciele podchodzą z dużym psem "bo on lubi się bawić z takimi małymi pieskami" i nachalnie domagają się kontaktu psów. Więc w drugą stronę też to działa ;-)

Posted

to prawda, ale masa wlascicieli nijak nie reaguje na takie zachowanie swojego psa względem innych osób. wydają się nie rozumieć, że innym może przeszkadzać skaczący na nich pies.. często też właściciel jest za daleko i nie jest w stanie zareagować.
niestety jeszcze wśród obcych spacerowiczów nie spotkałam nikogo takiego jak Ty, a szkoda. :(

Posted

o, o, przypomniałaś mi o dzieciach :D

Ostatnio stoję sobie i zbieram swoje rzeczy, plecak, miske dla psa itp po postoju i leci na nas z wrzaskiem dzieciak, machając rękami, krzycząc, piszcząc. Szczęście, że Zmo jest jaka jest i tylko patrzy na takich jak na idiotów, ale dzieciak z 10 metrów wrzeszczy: CZY MOJE POGŁASKAĆ PIESKA?????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!! Po czym podbiega i ledwo hamuje przed Zmorą momentalnie pchając na nią łapy. Moje tłumaczenie, że nie ma jej głaska po głowie tylko po boku szyi, czy po łopatkach na nic się zdały. Jego łapska były wszędzie i - co mnie zdziwiło - Zmo sama unikała kontaktu z głośnym, nieogarniętym dzieciakiem, odsuwała się, przechodzila na drugą stronę. Niestety to na dzieciaka nie działało..
Inna sytuacja: do autobusu wchodzi ojciec z dzieckiem, zostawia dzieciaka z tylu autobusu [siedziałam obok środkowych drzwi] i idzie na przód kupić bilety [linia podmiejska, bilety kupuje się u kierowcy]. Dzieciak drze sie przez cały autobus, w ogóle nie słucha ojca każącego mu zostać na miejscu, leci z wrzaskiem TATTOOOOO!! przez cały autobus, milimetry przed moja suczką zatrzymuje sie z przerażającym piskiem TATOOOO PIEEEES!!!! i uskakuje w bok. Potem dalej z kwikiem przebiega chyłkiem obok Zmo i leci do ojca. Całą dalszą drogę wisiał mi nad psem uparcie wrzeszcząć TATOOO, ALE PIEEEES! Masakra. Cieszę się, że moja sucz nie reaguje na takie dzieciaki, bo gdyby sie tym nakręcała, podgryzała biegających to byłaby kicha, chyba musiałabym wyjsc z autobusu.
Inna sytuacja: jestem na spacerze ze Zmo i suczką znajomej, grzywaczem chińskim, która nie lubi, boi sie wrzeszczących dzieciaków.. Grzywka czeka przywiązana do słupka na swoją kolej, ja ze swoją ćwiczę obi. Podbiega dwojka kilkuletnich dzieciaków z piskiem, stają nad spanikowaną grzywką, która nie ma pojęcia jak ma od nich uciec a dzieciaki lecą z łapami. Chwila mojego zastanowienia, obracam się do mojej labki zdziwionej tym, że trening nagle przerwany i wysokim głosem [Zmo bez smyczy] "Zmora, dzieciiii", na co ona reaguje radosnym doskokiem do rozwrzeszczanych kilkulatków, no bo skoro pozwalam jej się z nimi przywitać.. Sucz cała w kwiatkach, dzieciaki spanikowane, bo nagle wpadł miedzy nie większy pies, uciekają do rodziców. Zmo robi kilka krokow w ich stronę 'O! biegamy!' ale ją odwołuje.. i na szczęście po napadzie na biedną grzywkę.

Posted

Sytuacja sprzed kilku dni. Matka z 4-5 letnim chłopcem pyta się mnie czy syn może pogłaskać psa. Mówię, zgodnie z prawdą, że lepiej nie, bo pies może skoczyć i przewrócić malca (spieszyłam się, nie chciało mi się przeprowadzać całej procedury pt. siad, spokój, nie skacz, przywitaj się ładnie :diabloti:). Na co matka, już oburzona:
- Skoro gryzie to niech w kagańcu chodzi!
- Nie gryzie tylko czasami wskakuje.
- No to dlaczego jest bez kagańca?!

... co ma piernik do wiatraka :roll: ?

Posted

[QUOTE]- Skoro gryzie to niech w kagańcu chodzi!
- Nie gryzie tylko czasami wskakuje.
- No to dlaczego jest bez kagańca?![/QUOTE]

Może pańcia miała mega tipsy i myslała, ze wszyscy tak mają, a wiadomo, ze ostrymi szponami można krzywdę zrobić... Następnym razem można rzucić "no tak, znowu zapomniałam psu rękawiczki założyć "

Posted

Dzieci myślą inaczej niż dorośli :) Przyklad:
W ogródku w restauracji wczołguje się pod nasz stolik może 5-6 letni chłopczyk - oczywiście do psa - i pyta:
- czy mogę się przytulić do pieska?
- wiesz, to nie jest najlepszy pomysł, piesek cię nie zna...
- nazywam się Bartosz Nowak, czy teraz już mnie zna?
:D

Posted

[quote name='filodendron']Dzieci myślą inaczej niż dorośli :) Przyklad:
W ogródku w restauracji wczołguje się pod nasz stolik może 5-6 letni chłopczyk - oczywiście do psa - i pyta:
- czy mogę się przytulić do pieska?
- wiesz, to nie jest najlepszy pomysł, piesek cię nie zna...
- nazywam się Bartosz Nowak, czy teraz już mnie zna?
:D[/QUOTE]

:grin::grin::grin:

No proszę jaki miły chłopczyk :D

Posted

[quote name='filodendron']Dzieci myślą inaczej niż dorośli :) Przyklad:
W ogródku w restauracji wczołguje się pod nasz stolik może 5-6 letni chłopczyk - oczywiście do psa - i pyta:
- czy mogę się przytulić do pieska?
- wiesz, to nie jest najlepszy pomysł, piesek cię nie zna...
- nazywam się Bartosz Nowak, czy teraz już mnie zna?
:D[/QUOTE]

haha fajne :D

Posted

Bartosz był genialny :D
- Miluś, daj łapę (Miluś daje)
- Miluś, daj drugą łapę (Miluś daje)
- Miluś, daj tylną łapę (Miluś daje pierwszą łapę)
- Miluś, dlaczego ty mnie nie rozumiesz..
:D

Posted

[quote name='motyleqq']ja jak widzę że moja się przymierza by kogoś radośnie ubrudzić swoim skokiem, to po prostu łapię ją za szelki i mówię 'nie'. ale niestety, jest mnóstwo ludzi, którzy wręcz sami się o to proszą, pies na nich skacze, [B]oni dają mu w zamian smakołyki[/B]... szkoda tylko, że dla psa nie ma żadnej różnicy, człowiek to człowiek, chciałoby się na każdego wskoczyć :shake:[/QUOTE]

Zgadzam się. Norwegia niby taki cywilizowany kraj, a krew mnie zalewa na widok pańci albo pańcia, którzy zginają się wpół, żeby się przywitać z moim psem, a jak ten skacze im do twarzy, to mu dają smakołyka. Ja mu nie pozwalam skakać, ale to jest problem labków w ogóle, a moja znajda ma dopiero 9 miesiecy, więc ciagle się uczy. Tylko,co z tego,ze ja mu nie pozwalam, jak nikt się tak właściwie nie pyta. Podchodzą na ulicy jakby pies był ich! A jak im mówię, żeby zostawili psa w spokoju, to się na mnie patrzą jak na sadystkę :shake:

Posted

[quote name='awaria']Sytuacja sprzed kilku dni. Matka z 4-5 letnim chłopcem pyta się mnie czy syn może pogłaskać psa. Mówię, zgodnie z prawdą, że lepiej nie, bo pies może skoczyć i przewrócić malca (spieszyłam się, nie chciało mi się przeprowadzać całej procedury pt. siad, spokój, nie skacz, przywitaj się ładnie :diabloti:). Na co matka, już oburzona:
- Skoro gryzie to niech w kagańcu chodzi!
- Nie gryzie tylko czasami wskakuje.
- No to dlaczego jest bez kagańca?!

... co ma piernik do wiatraka :roll: ?[/QUOTE]
:evil_lol:
To mi się przypomniało jak raz szłam z 3 psami, wracałam już do domu więc wszystkie na smyczach. Wchodzę przez furtkę i jak to bywa stoją 2 matki w klatce i gadają, a do nas biegnie dzieciak, może 2 letni, w różowym wdzianku... Ulubiony target Cortiny :diabloti: Mówię więc do matki, proszę zabrać dziecko bo jamniczka nie lubi. Wtedy ona od czapy zadaje mi pytanie "a ten kaganiec to coś daje?" chodziło jej chyba o halti dobermana, więc mówię nieco zdezorientowana "to nie kaganiec, to takie coś żeby nie ciągnął", na co ona oburzona "a, to nadal gryźć może". Kurna, ludziom to chyba przeszkadza sama obecność psów i jeszcze biedny Jari oberwał za Cortinę, bo jest dobermanem :evil_lol:

Posted

Ja ostatnio chyba wykazałam się chamstwem... Ale nie żałuję :diabloti:

Idę z Frotkiem przez plac, gdzie zbierają się babcie. Nagle spod ławki wyskakują dwa ujadacze - coś jak "jork" i coś jak "szitsu" - i rzucają mi się na psa. Poluzowałam smycz i odsunęłam się dwa kroki w tył (żeby nie było jatki - gdybym smycz napięła, zaczęła psa przyciągać do siebie, to na pewno by wyskoczył do tamtych, one by poczuły się silne i zaczęły gryźć i szarpanina gotowa). Tak więc pieseczkom wydało się że Fro jest luzem, Frotkowi też - więc tylko powarkiwał i merdał ogonem z napięcia, ale nie usiłował nawet kłapnąć pyskiem - gdyby psy zostały zabrane, to sprawa w miarę by się rozeszła po kościach... Tylko że babcie tyłka nie ruszyły.

Mówię, żeby zabrały psy, bo nie będę tu sterczeć. Zaczęło się :p
[I]-Idź dalej z tym psem! No idź dalej![/I]
-Jak mam iść, skoro pani pies się rzuca? (babcia łapie psa za obrożę i podnosi, przyduszając zwierzę)
[I]-A czemu on kagańca nie ma! Powinien kaganiec mieć![/I]
-Pani pies jest agresywny i się rzuca.
[I]-Ale on jest mały, on nic nie zrobi!"[/I]
-Proszę pani, to g***o to też pies, zęby ma! (puściły mi nerwy)
dołącza się druga, właścicielka szitsu: [I]-Ale czemu tak smycz mu luzujesz![/I]
-A czemu pani pies nie ma smyczy? Prawo jest jedno, każdy pies ma iść na smyczy. Następnym razem puszczę swojego psa i zobaczymy jaka będzie gadka.
[I]-No to puszczaj sobie!

[/I]...Puściłam :evil_lol: I poszłam dalej.
Miny babć bezcenne. Kazałam Frotkowi równać, pięknie szedł mi przy nodze, potem powiedziałam mu, żeby usiadł, zapięłam, odwróciłam się (babcie miały miny o takie: O_O) :diabloti: i poszłam na spacer.

Dodam, że nie byłabym wredna i może bym nawet wytłumaczyła, że gdybym psa zaczęła ściągać itd to by zaczął się rzucać i tym podobne - ale to nie był pierwszy, nawet nie drugi raz. Za każdym razem babcie mają psy luzem, one atakują wszystko, co się rusza i czują się mocne, bo mają małe pieski, a inni mają lawirować między nimi, coby przypadkiem pieseczków nie urazić, nie zdenerwować i nie zepsuć. A mi się już nie chce przepraszać wszystkich, że ja i mój pies w ogóle żyjemy w imię bycia kulturalną i miłą.

Posted

agresja zawsze wywoluje agresje ( pamietajmy ze jest aktywna i pasywna-:P)....wiec wszystko jedno czy na nas szczekaja, czy my sie - odszczekujemy. ...I jeszcze... nigdy nie ma winy po jednej wyłącznie stronie. Ja tam wole zejsc z drogi, mam większy szacunek dla siebie i swoich psów.

Posted

[quote name='obca_zolza']agresja zawsze wywoluje agresje ( pamietajmy ze jest aktywna i pasywna-:P)....wiec wszystko jedno czy na nas szczekaja, czy my sie - odszczekujemy. ...I jeszcze... nigdy nie ma winy po jednej wyłącznie stronie. Ja tam wole zejsc z drogi, mam większy szacunek dla siebie i swoich psów.[/QUOTE]

Nie zgodzę się z twierdzeniem, żeby moją winą było to, że inne psy atakują mojego. I nie zgodzę się z tym, że powinnam się w takim przypadku kajać - robiłam tak wcześniej, i jak widać - sytuacja nie uległa zmianie, wręcz problem się nasilił. Mówię o opisanym przeze mnie przypadku i konkretnych psach. A teraz pewnie babcia wielce urażona na mój widok będzie zapinać swojego psa, o co właśnie mi chodziło. Niektóre sytuacje trzeba rozwiązywać w ostrzejszy sposób, skoro "na miło" nie pomaga :)

Posted

[quote name='obca_zolza']Ja tam wole zejsc z drogi, mam większy szacunek dla siebie i swoich psów.[/QUOTE]

Ale ile razy można schodzić z drogi, prosić, błagać i co tam jeszcze? Niestety, ja podobnie jak zmierzchnica nie zamierzam fruwać i teleportować się tylko dlatego, że ktoś ma kisiel zamiast mózgu ;)

Posted

A ja wręcz przeciwnie - mam ochotę takiego małego podbiegacza złapać za fraki (obrożę, szelki, skórę) i odpowiednio widowiskowo rzucić o ziemię (ale tak, żeby wyglądało brutalnie, a psu się nic nie stało ;)) i odejść. Przynajmniej na mój widok psy będą brane na ręce. Bo mam dosyć użerania się z bachorami nie panującymi nad yoreczkami na flexi. Mam wrażenie, że ktoś dzieciakom nie wytłumaczył, po co są te guziki z przodu automatu :/

Posted

york + flexi to temat rzeka... ten sam spacer, co wcześniej opisany - idę parkiem. Naprzeciwko rodzina 5 osobowa + york na flexi. Biorę Frotka na drugą stronę, mijam ich - cała rodzina woła: Bobik, chodź tu, Bobik, nie idź do pieska, Bobik, chodź, no chodź.
Guzika nie użyli, pies dobiegł do mojego na te 5 metrów, bez CSów totalnie, no i zaczął się na końcu szarpać. Fro warknął, że sobie nie życzy - york gwałtownie pofrunął do tyłu, a za plecami słyszę: "ten to by go mógł nawet zjeść..."

Jestem taka miła, że nie skomentowałam :p

Posted

zmierzchnica, Litterka----:) nic dodac, nic - ujęć--przemawia przez Was tylko nienawiść i agresja.:))) A może kiedys zastanowicie sie co czuje ta, druga osoba?... To jest forum Dziewczyny ( czuje , ze bardzo młode) ... i każdy ma prawo na wyrażenie wlasnego poglądu. Pozdrawiam-:)))

Posted

[indent][font=arial black][size=3][color=purple][b]pies na dogomani domu nie znajdzie!
By znaleźć psu dom trzeba go ogłaszać!!![/b][/color][/size][/font]
[/indent]

Posted

No teraz padłam - nigdy nie ma winy po jednej stronie? Jak na mojego psa wypadł z zębami podhalan z otwartej na oścież bramy to gdzie w tej pełnej agresji sytuacji była moja wina? Że tamtędy szłam? Tym bardziej, że przez x lat pies zawsze był wtedy w kojcu?
Taka sama logika, jak ta, że zgwałcona dziewczyna jest sama sobie winna, bo się patrzyła albo miała za krótką spódniczkę...

Dziś chamstwo psiarzy czy chyba wręcz osób pomagających psom mnie powaliło... Mam zaraz obok osiedla malutki skwerek "ziemi niczyjej" na który często chodzę wybiegać psy, kiedy mam mało czasu. Po raz drugi w ciągu ostatnich tygodni znalazłam tam reklamówkę (!) pełną zepsutych kości. Kości schabowe, zbrązowiałe aż ze starości - a takie kości w takich ilościach kupują tylko osoby dokarmiające bezdomniaki. Co to miało mieć wspólnego z pomocą zwierzętom nie mam pojęcia, bo mało który bezpański pies zjada taką kość w całości - za to przez najbliższe długie tygodnie mój spacer w tamto miejsce, jedyne tak blisko gdzie mogę puścić psy, będzie polegał na stawaniu na rzęsach, żeby mi pies tego kitu nie zeżarł, bo kości będą rozwleczone po całym skwerku... Jedyne co mi przychodzi do głowy na taką "mądrość" to zostawić na drzewie kartkę, że osobę wywalającą tam te odpady zobliguję do pokrywania kosztów leczenia zatrucia mojego psa... Rozumiem nakarmić bezdomniaka, rozumiem, że coś się popsuło, ale wielka siata takiego syfu wywalona ot tak na środek...? W dodatku razem z torbą - folię też psy i koty mają zjeść...?

Posted

U nas to samo, duży kawał ziemi niczyjej i wiecznie coś tam jest wysypane:shake: Jak nie kości, to suchy spleśniały chleb. Kiedyś moja psica wynalazła tam świńską żuchwę.

Posted

A ja się dzisiaj ze wstydu spaliłam. I to dwa razy.
Doksa ma cieczkę - Iwan stracił rozum. Nie słucha się kompletnie. Myślałam jednak, że tylko koło niej, a nie również na drugim końcu miasta.
Rozdzieliliśmy się - mój chłopak poszedł do sklepu po picie, a ja miałam iść dróżką 'dla psiarzy' dookoła i później mieliśmy się spotkać. Iwan był luzem. Wyciągam portfel z torebki i słyszę bardzo nieprzyjazne warczenie i szczekanie. Oglądam się za Iwanem - nie ma go! Nie dopilnowałam go, wiem o tym. Biegnę tam, gdzie ten okropny warkot. Dobiegam i widzę rottweilerkę gryzącą w kark Iwana. Za nimi właściciel suczki, a jeszcze dalej facet ze sznaucerem łapiący go w górę za obrożę przyduszając, bo rottweilery się gryzą. Gryzą? A gdzie tam, to sunia gryzła. Iwan się tylko cieszył.
Przepraszałam jak głupia, ale facet powiedział, że zdarza się i żebym się nie przejmowała. Zdarza się? Może, ale nie powinno. Nie lubię podbiegaczy, a Iwan właśnie dzisiaj nim był.
Ile sierści mu wyrwała ta sunia z karku, to byłam w szoku. Jaki ośliniony był, to masakra. Normalnie gryzła go w kark, a on się cieszył.

Zapięłam go na smycz i poszliśmy. Kilkadziesiąt metrów dalej puściłam go ze smyczy, żeby sobie zszedł na dół i napił się wody z rzeki. Wypluskał się i wyszedł. Już chciałam do złapać na smycz, już ręce wyciągam, a on mi ucieka. Drę się, żeby wracał, a on nic. Ma mnie gdzieś. Dopiero po chwili zrozumiałam, że biegnie do jakiegoś faceta, bo myśli, że to mój chłopak. Stanął metr przed facetem i POSŁUSZNIE zawrócił do mnie, bym zapięła go na smycz.
Oczywiście krzyczałam facetowi, że on go z kimś pomylił etc. Od niego też nie usłyszałam nic przykrego, choć nie zdziwiłabym się, jakby tak było. Domyślam się, co musi czuć większość ludzi, gdy biegnie do nich nieodwoływalny rottek.
Mężczyzna pozachwycał się tylko trochę Iwanem, że pierwszy raz widział, by taki pies nie 'oddał', gdy drugi konkretnie ma ochotę go zagryźć.

Postanowiłam i kropa - nie spuszczam już Iwana tam, gdzie widać jakiegoś człowieka.

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...