Jump to content
Dogomania

Weterynarz jako wyrocznia, czyli lek na całe zło.


Polna

Recommended Posts

Ano właśnie, przyznać sie do niewiedzy :evil_lol: rzadka sprawa.

A do Sajo.... owszem, masz rację, że każdy wet studiował te 6 lat. I własnie się zastanawiam, co oni do licha robili w tym czasie? Bo spotkałam juz i takich wetów, u których poziom niekompetencji powala na łopatki. Włącznie z takim, który nie umie robić zastrzyków, zeszyć suki po sterylce (był juz przypadek, że suni się brzuszek rozlazł- podczas snu...) i nie wie, jaki antybiotyk można podać kociętom... i takiego, który pół życia był wetem w rzeźni, oraz hodował byczki na ubój, a teraz jako lżejsza praca zajmuje się leczneniem małych zwierząt.

I jeszcze a propos porad forumowych. Oczywiście, że należy zacząc od wizyty u weta, często galopem- i zresztą to najczęściej krzyczą na forum. Ale.... Tyle, co się można dowiedzieć od dziewczyn z forum miau na temat niektórych chorób (m.in. panleukopenii), no... to jeszcze nie spotkałam weta, który by miał taką wiedze.
I obawiam sie że to dotyczy nie tylko tego jednego zagadnienia.
Ile razy to z forum ktos się dowiedział, jakie badania warto wykonać, albo co jeszcze można zrobić? Wiedza brana z doświadczenia, nie z doświadczenia jednego przypadku, tylko kilkudziesięciu/kilkuset jest nie do przecenienia...
Podam przykład. Bianka miała koty. Maluszki przyniosły p. Pierwszy wet nakazał uśpienie całego stada malców, także tych bez objawów "bo i tak padną, za wysoka smiertelnośc itp". Drugi mówił, ze można leczyć, ale to i tak jest bez szans. Za radą Jany podpowiedziałam, żeby w braku kociej surowicy podać caniserin. Mimo oporów i protestów wetów, musiałam ich przekonywać. Te kociaki, które nie miały objawów- żyją do dziś, nie zachorowały....

W przypadku Kra jeden wet pozostawił ja na 10 dni bez pomocy, opartą na maleńkim punkcie biodra (tak sie ułożyła po złamaniu), bez unieruchomienia, leków, diagnozy.
Drugi darł się na nas przez telefon, że się "znęcamy nad psem dla własnej satysfakcji i ze mamy go uśpić". Po czym z satysfakcją :angryy: oświadczył, że "miał rację, on wiedział, że ona i tak nie bedzie chodzić".

Z "fajnych" przypadków, które znam, to wetka, która kota nie jedzącego, nie pijacego i nie wstającego z bólu, z ogromnym wzdętym brzuchem, mając rtg, oceniła jako "nietrawność"- kot miał skręt jelit. Zajrzyj na PwP, ile tam jest przypadków błędnej diagnozy (choćby Szyszka :angryy:), olania sprawy, albo na odwrót- zwierząt którym pomogły właśnie porady doświadczonych forumowiczów...?

Jeszcze innym aspektem jest leczenie psów/kotów z odzysku. Ja nie spodziewam się że wet będzie leczył za darmo. Na leczenie jestem skłonna wydać naprawdę bardzo dużo. Za to oczekuję, że potraktuje bezdomne zwierzę z taką sama troską i uwagą, jak rasowego niunia za ciężkie tysiące... a niestety juz wielokrotnie zetknełam sie z olewczym podejściem do moich i niemoich bezdomniaków. I co ciekawe, najsumienniej leczą moje brzydkie, stare kundle i zasrane kociaki z piwnicy ci weci, którzy najchetniej udzielaja rabatów- najwyraźniej to kwestia serca...

I kolejna sprawa- weci, którzy do dziś wciskają ciemnotę, ze suczka, czy kotka musi raz mieć małe. :mad::angryy::mad:

Owszem, mam kilku zaufanych, wspaniałych wetów i trochę takich, do których mam ograniczone zaufanie, ale sa "znośni". I kilku genialnych...

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 105
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='ulvhedinn']A do Sajo.... owszem, masz rację, że każdy wet studiował te 6 lat. I własnie się zastanawiam, co oni do licha robili w tym czasie? [/quote]

Alez ja tez takich spotkalam! Co gorsze, niektorzy oni sa nauczycielami na uczelni! I napisalam rownierz, ze zaden egzamin nie odrzuci 100% potencjalnych niekompetentnych wetow, dlatego wetow po prostu trzeba sprawdzac. Nigdzie nie napisalam inaczej.

Link to comment
Share on other sites

Wsrod weterynarzy tak samo jak i w innych grupach zawodowych sa ci dobrzy i ci gorsi....Dobrze jesli ktos mieszka w miejscu gdzie jest kilku weterynarzy i mozna sie skonsultowac....
Ja dzieki ''kompetencji'' pani weterynarz dalabym pokroic psa....po zbadaniu psa stwierdzila ze ma przerwane wiezadlo kolanowe,zaplanowala juz termin na operacje, pouczyla o dalszym leczeniu i rehabilitacji....jak wypadlam z kliniki zalana lzami to moj TZ malo na zawal nie zszedl:roll:...na szczescie zachowal trzezwosc umyslu i pojechalismy do nastepnego weta...tam uslyszelismy ze pies ma...dysplazje stawu biodrowego....zalamka....no to kolejny...diagnoza: uraz palucha w stopie...smiech na sali i ..kolejny wet hihi...diagnoza: ta co poprzednio...kosztowalo nas to sporo czasu,nerwow i pieniedzy...dopiero ostatni wet zaproponowal RTG...diagnoza sie potwierdzila ufff ale co przezylismy i nasz biedny pies wloczony od weta do weta..horror...

Link to comment
Share on other sites

U mnie na osiedlu jest lecznica, w której był wet (może nadal jest, tego nie wiem), który przez 30 lat nie pracował w zawodzie po czym doznał olśnienia i przypomniało mu się, że on przecież wetem jest. Zdał jakieś egzaminy i znów leczył. Z jakim skutkiem. Nie muszę tego chyba tłumaczyć.:angryy::angryy::angryy:

Link to comment
Share on other sites

A rad forumowiczów nie należy lekceważyć. Forum funkcjonuje jako zbiorowisko wielu cennych informacji!

Czytałam posty na forum miau dotyczące FIPa. Bardzo cenne spostrzeżenia!
Zwłaszcza w kontekście niewiedzy vetów na temat tej tajemniczej nadal choroby...

A sprawa FLV? Vetka powiedziała mi niedawno, że choroba jest nieuleczalna. A tu kot po leczeniu interferonem ma dwa testy pod rząd ujemne! Czy to znaczy, że jest chory - czy zdrowy?

Koleżanka dowiedziała się od vetki, że izolując kotkę z białaczką od stada innych kotów naraża stado, bo ... wirusa na butach rozniesie.... Jezus Maria!!!!!!!!! - ale tak ją uczono 20 lat temu.....
:lol:

I jeszcze jedno: veci jako kynolodzy....
Orzekają o rasie - a tu wiedza zerowa.


Dla mnie jako psiarza najlepszym vetem jest vet - hodowca - kynolog.
Jak moja niesamowita koleżanka z Wrocławia - fenomenalny specjalista m. in. od rozrodu psów.

Link to comment
Share on other sites

A ja dla odmiany średnio lubie wetów hodowców - Nie wiem, czemu wole, jak ktos oddaje sie jednej rzeczy.

Przyznam się bez bicia, że nie mam i chyba nie będę miała wiekszej wiedzy na temat kotów i jako wet będę się starała jak ognia unikać ich leczenia. Niebardzo lubię ten gatunek zwierząt, bo nie lubie tego, że bywaja nieobliczalne w zachowaniu (przynajmniej dla kogoś, kto nie ma na codzień z nimi do czynienia i nie ma do nich podejścia - czyli dla mnie!).
Będę informowac o tym ludzi chcących leczyć u mnie zwierzaki (kończę studia za 2 mies) - Po co kogokolwiek oszukiwać, ale też dlaczego miałabym się zmuszać do robienia czegoś, w czym i tak nie będę dobra (czyli na siłe dokształcania się na temat kotów). Nie miałam nigdy w życiu kota i moja wiedza na ich temat może okazać sie śmieszna, mimo 6 (nawet 7 w moim przypadku ;) ) lat studiów.
Będę się skupiać na tym, na czym się znam, na czym chce się znać i w czym chcę pogłebiac moją wiedzę - czyli psy i szczury :)
Myśle, że tak właśnie powinno być. Niech każdy robi to, o czym ma pojęcie. Bądźmy uczciwi.

PS. Tez nie lubie, gdy niektórzy weci wypowiadają się na tematy, o których pojęcia nie mają (a ludzie wierzą!).
Nie lubie tez, tego, że weta traktuje się często jako własnie taka wyrocznie i zadaje sie kosmiczne pytania! Kurcze, skąd my mamy to wszystko wiedzieć?! Bądzmy realistami!

A co do ras psów - Czasem przychodzi ktoś, święcie przekonany, że ma psa danej rasy i gdy delikatnie chce mu sie wytłumaczyć, że to raczej pies w typie rasy, to się obraża, kłóci, robi sie bardzo niemiło. W takich sytuacjach zazwyczaj odpuszczam sobie tłumaczenia.

Link to comment
Share on other sites

Dla mnie to jest osobiście dziwne, że wet=behawiorysta=kynolog normalnie 3in1. :cool3: Takie mniemanie o wetach ma 90% społeczeństwa, jak nie więcej i to mnie właśnie przeraża. :shake:


Jeżeli ktoś ma konto na gronie zapraszam:
[url]http://grono.net/forum/topic/8515747/0/[/url]


Ja ufam swojemu wetowi, ale pod względem leczenia, a nie wychowania. ;)

Link to comment
Share on other sites

Polecam wszystkim książki Waldemara Kłaczyńskiego "[B]I kot ma duszę[/B]" i "[B]I pies też człowiek[/B]"-są to zapiski, weta praktykującego gdzieś na południowym wschodzie Polski. Prawdziwym, nieliterackim językiem opisuje pracę weterynarza ze swojego punktu widzenia, pracę swoich kolegów po fachu i właścicieli swoich pacjentów. Miejscami zabawne, miejscami smutne, miejscami oburzające, ale prawdziwe.
Myślę, że każdy zanim zacznie kogoś krytykować powinien spojrzeć na sprawę z punktu widzenia krytykowanego...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Mraulina']A sprawa FLV? Vetka powiedziała mi niedawno, że choroba jest nieuleczalna. A tu kot po leczeniu interferonem ma dwa testy pod rząd ujemne! Czy to znaczy, że jest chory - czy zdrowy?
[/quote]

Zdrowka dla kota :multi: aczkolwiek sa znane przypadki, ze po leczeniu interferonem poziom wirusa jest niewykrywalny standardowymi testami (ELISa).

Link to comment
Share on other sites

bo polska to taki piękny kraj gdzie lekarzowi ,weterynarzowi i księdzu to się ślepo wierzy,
na szczęście młode pokolenie odchodzi od tych stereotypów i staje się bardziej podejrzliwe, ja nim udam się do weta, sama na poczatku próbuje zdiagnozować chorobę psa, jeśli nie mam pojęcia co psince dolega , słucham co wet ma do powiedzenia na ten temat, po czym weryfikuję jego wiedzę, jeżeli zgadza się z tym co wyczytałam to jest okey i leczymy według zaleceń jeśli nie , mówimy papa i szukamy innego weta

Link to comment
Share on other sites

[quote name='foxi']bo polska to taki piękny kraj gdzie lekarzowi ,weterynarzowi i księdzu to się ślepo wierzy,
na szczęście młode pokolenie odchodzi od tych stereotypów i staje się bardziej podejrzliwe, ja nim udam się do weta, sama na poczatku próbuje zdiagnozować chorobę psa, jeśli nie mam pojęcia co psince dolega , słucham co wet ma do powiedzenia na ten temat, po czym weryfikuję jego wiedzę, jeżeli zgadza się z tym co wyczytałam to jest okey i leczymy według zaleceń jeśli nie , mówimy papa i szukamy innego weta[/quote]

Tylko wiesz jest tak, że objawy mogą pasować do kilku chorób a Ty możesz o tym nie wiedzieć. I co wtedy...skreślisz weta bo nie natrafiłaś na coś w książce? Dziwne podejście.;)

Link to comment
Share on other sites

To ja może opowiem dość długą, ale pouczającą historię na temat weterynarzy różnej maści. Nie dotyczy to psów, ale w zasadzie mogło zdarzyć się każdemu właścicielowi zwierzaka wszelkiego gatunku.

CocoNuta zakupiliśmy za kwotę symboliczną z dobrej szczurzej hodowli. Miał już wtedy kilka miesięcy, ale szukał domu, a nasze serca i klatka były i są pojemne. Przy odbiorze hodowczyni uprzedziła mnie, że mały ma problem z uchem, dała odpowiedni na to lek i poprosiła o informowanie o stanie zwierzaka. Coco był drobnym samcem, ale nagle zaczął dziwnie tracić na wadze - nie miał też apetytu. Wykonaliśmy RTG na Powstańców Śląskich [Warszawa] - zapłaciliśmy, jak za zboże za niewyraźne zdjęcie na którym niewiele było widać, ale zwierzak już naprawdę źle się czuł, więc udaliśmy się do szczurzego specjalisty. Pomijam tłok i kolejkę. Zdziwiło mnie podejście pani weterynarz: zbadała go pobieżnie, zupełnie nie zwracając uwagi na to, co mówimy o krwotokach z pyszczka i słabnięciu. Obejrzała zęby z wierzchu, zerknęła na RTG i stwierdziwszy, że to guz na tchawicy praktycznie zostawiła nas ze szczurem nad którym zawisł wyrok. Coco stracił przytomność, więc posiedzieliśmy jeszcze chwilę w lecznicy, żeby w razie czego mieć go jak ratować. Na szczęście doszedł do siebie.

Hodowczyni załamała ręce i przepraszała nas, ja jednak się nie poddałam. Pojechałam do Oazy i trafiliśmy w ręce doktor Kacprzak, która przy użyciu specjalnego atlasu ze zdjęciami RTG gryzoni obaliła teorię o guzie. Podała Cidowi kilka rzeczy na wzmocnienie i zdiagnozowała rozległy ropień w pysku. Szczur nie miał wiele czasu. Został zoperowany i długo o niego walczyliśmy. W międzyczasie dopadła go martwica ogona i przewlekłe zapalenie jąder. Ale teraz jest z nami i od dawna nie choruje.

Wszystko to zawdzięczamy doktor Kacprzak i naszemu uporowi, żeby z pierwszą diagnozą innego weterynarza się nie zgodzić. Dodam, że odtąd jeździmy już tylko do Oazy.

[URL=http://i73.photobucket.com/albums/i213/shukujo_asaurus/cid/08_01_12_Cid_02.jpg][IMG]http://i73.photobucket.com/albums/i213/shukujo_asaurus/cid/th_08_01_12_Cid_02.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://i73.photobucket.com/albums/i213/shukujo_asaurus/cid/cid4.jpg][IMG]http://i73.photobucket.com/albums/i213/shukujo_asaurus/cid/th_cid4.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://i73.photobucket.com/albums/i213/shukujo_asaurus/cid/cid6.jpg][IMG]http://i73.photobucket.com/albums/i213/shukujo_asaurus/cid/th_cid6.jpg[/IMG][/URL]
Cid [zmieniliśmy Coco imię, żeby odegnać pecha] Was pozdrawia.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Chefrenek']Tylko wiesz jest tak, że objawy mogą pasować do kilku chorób a Ty możesz o tym nie wiedzieć. I co wtedy...skreślisz weta bo nie natrafiłaś na coś w książce? Dziwne podejście.;)[/quote]

wtedy slucham sie weta, a jak wracam do domu to weryfikuje czy to co zapisał rzeczywiście poskutkuje,a sprawdzam np. w internecie to źródło wszelkiej wiedzy,
podam ci przykład rodziców pies -przywieziony z bazarku bo sie znudził,pies po 2 tygodniach u nas nagle pada na posadzke, rzęźi, sika pod siebie, bezdech sztywność, wywalony język-po 15 minutach wsztaje jak gdyby nigdy nic, spanikowane z matka do weta, ja oczywiście stwierdziałm że podobne objawy u ludzi kojarzone z padaczka, wet powiedział to samo-i to była jedyna konkretna rzecz jaka się dowiedziałam od niego-bez szczególowych badań wypisał leki, dopiero jak zasadłam przed kompem otrzymałam więcej wskazówek jak postepować, z takim psem, bo weterynarz twierdził ze pies nie musi trzymać diety niskobiłakowej, że dalekie podróże nie wywołują ataku(moi rodzice mieszkają w austrii więc często podróżują)że nie musi unikać zimna, ani upałów----i oczywiście wszytskie te tezy były błędne, więc został okrzyczany:evil_lol: i teraz mamy weta któty na temat padaczki mógłby opowiadać godzinami bo się świetny z niego fachowiec, do tego jest na tyle kompetentny, że sprowadza dla psa leki z francji, bo mu się chce a przede wszystkim ma serducho do zwierząt

Link to comment
Share on other sites

Czytam to wszystko i zaczynam się zastanawiać, po co ja tyle haruję skoro i tak jak skończę studia będę non stop na cenzurowanym, i będę musiała cały czas udowadniać, że nie jestem wielbłądem...

Np. czy naprawdę uważacie, że wyznacznikiem tego, że lekarz wet. jest kompetentny jest to, że pierwszy wita się z Waszym czworonogiem i przez cały czas się nim zachwyca? Zdaję sobie sprawę, że marketing powinien funkcjonować i że to świetnie wygląda w oczach właściciela, ale mi się w takiej sytuacji włącza światełko awaryjne, czy aby swoim zachowaniem nie chce zamaskować braków w wiedzy (nie chcę uogólniać, wiem, że są też bardzo emocjonalnie podchodzący do swoich pacjentów świetni specjaliści). Oczywiście popadanie w drugą skrajność też nie jest dobre.

Podpisuję się pod wszystkim, co do tej pory napisała w tym wątku saJo.
My nie jesteśmy omnibusami (to znaczy ja też nim napewno nie będę-znam swoje możliwości). Jeśli ktoś ma chorego zwierzaka, skupia się na jego chorobie i szuka o niej wiadomości. Wiadomo, że może wtedy doszperać się mnóstwa nowych badań, sposobów diagnostyki, leczenia. Lekarz fizycznie nie jest w stanie być ze wszystkim na bieżąco (oczywiście nie może też zatrzymać się w zdobywaniu swojej wiedzy w momencie ukończenia studiów np. 15 lat temu, ale w tym zawodzie system ustawicznego kształcenia narazie nie obowiązuje więc nie ma żadnego obowiązku dalszego zdobywania wiedzy). Skoro uzyskujecie jakąś wiedzę to może warto się nią podzielić z lekarzem-on dowie się czegoś nowego a Wy będziecie mogli zweryfikować informacje z Internetu bo one nie zawsze są prawdziwe lub warte realizowania.

Link to comment
Share on other sites

Ja równiez mam weterynarzy, którzy dużo mówią, ale są dokladni w tym co robią i przede wszystki kochaja swoja prace ;D
Jednak nie jednokrotnie zetknęłam sie z wetami, ktorzy dużo mówią a praktycznie NIC nie robią :shake: tylko wyłudzają kasę...

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]
"My nie jesteśmy omnibusami (to znaczy ja też nim napewno nie będę-znam swoje możliwości). Jeśli ktoś ma chorego zwierzaka, skupia się na jego chorobie i szuka o niej wiadomości."
[/QUOTE]

Widzisz, według mnie naganną i skandaliczną praktyką jest z kolei taka - znana mi z autopsji, dwie duże i znane kliniki w Warszawie:

- zjawia się właściciel z chorym psem, weterynarz wpisuje rozpoznanie (na ogół dokonane po skromnych oględzinach) i strzela Tajemniczy Zastrzyk (bardzo niechętnie udziela się informacji, co to u licha było?) - na ogół jest to antybiotyk z sakramentalnym "bo to działa osłonowo....", rekordzista walnął antybiotyk psu ktory... przeszedł nagły atak padaczki. :roll:

- właściciel przychodzi następnego dnia, nawet jeśli zgłasza swoje uwagi co do objawów i coś tam sugeruje, jest traktowany jak imbecyl bowiem liczy się wpisane w święty komputer rozpoznanie pierwszego weta.
Nastepuje Drugi Tajemniczy Zastrzyk.

- Jeśli pies dalej leci z nóg, robi się analizy - badania krwi na przyklad - ewentualnie rentgen ktory nie dość, że i tak będzie nie do odczytania bo aparat rtg był kupiony z kompletnego demobilu, to i tak wynik odczyta lekarz ktory tego robić nie umie ale - pelne samozadowolenie - i tak napisze to, co mu się wydaje. Podobnie jest zresztą z USG.
:angryy:

- Czasem psy są dzielne i sobie radzą, czasem akurat udalo się utrafić z farmakoterapią choć raczej "na ślepo".
A czasem pies nie przetrzymuje. I wtedy mamy własciciela ktory CZEMUŚ narzeka na weterynarzy...
:evil_lol:

Odnośnie opowieści o RTG - znam bardzo wiele przykladów. Na przykład leczenie kota ze złamana łapą (z kompletnym przecięciem nerwu zresztą) przez tydzień na "ropień" bo złamania rentgen nie wykazał, opiekunka kota traktowana jak nieszkodliwa namolna wariatka bo się upierała że łapa złamana. Kot został uśpiony i sekcja potwierdziła podejrzenia opiekunki.

Pies potrącony przez samochód, przybłęda, pani ktora nie dała rady wyhamować zawiozła psa do kliniki, skasowano ją na kilkaset zł za badania, w tym rtg w rozmaitych pozycjach, diagnoza "pies tylko trochę potłuczony" - tymczasem złamana łapa z odpryskami, ponieważ złamania nikt nie leczył przez pewien czas - w końcu spece dali na piśmie że wszystko O.K. i kazali jedynie okladać łapę altacetem??? - pies jest w tej chwili niesprawny.:shake:

I w drugą stronę - spory pies trzymany w gipsie przez miesiąc, w końcu włascicielka dała sie namówić i udala się do lekarza z drugim stopniem specjalizacji w radiologii, na zdjęciu rtg (choć dośc niewyraźnym) widać że wszystko jest O.K. i śladu złamania :evil_lol: - a przecież jakiś wet nie tylko podjął się zrobienia zdjęcia i wziął za to kasę, ale i opisał je, a jakże, i psa w gips wpakował jako "połamanego".

Chodzi głównie o uczciwość wobec siebie i wobec klientów.
A niestety wielu wetów (jak i ludzkich, przyznajmy to, lekarzy...) niestety gdzieś ją gubi po drodze.
Żeby nie wpadać w manię (o rany czy ja temu psu nie zaszkodziłem?) albo tlumacząc się przepracowaniem (i kto by wtedy miał czas sie dokształcać albo czytać literaturę fachową...) wielu wetów po prostu zaczyna wierzyć że są nieomylni. I nie przyznają przed sobą że mogą popełnić bład.

Jak ten lekarz weterynarii ktory przeliczył dawki lekow dla malego psiaka myląc się o... jedną dziesiętną - tzn. niewłaściwie przesuwając przecinek. Pies nie przeżył.
Myślicie że ta historia cokolwiek faceta nauczyła? Kazała mu powiedzieć sobie - "kurczę, nie umiem liczyć, mam problemy z przeliczaniem dawek, muszę przy tym bardzo uważać, pięć razy sprawdzać!"? :shake:
Ostatnie wieści o nim brzmialy że udalo mu się zabić olbrzyma sznaucera. Oczywiście - przedawkował psu leki. :-(

Link to comment
Share on other sites

Zostając weterynarzem należy się liczyć z tym, że nie każdy właściciel pacjenta, to tępe ciele bez wiedzy o fizjologii swojego zwierzęcia. I przykro mi, że może kogoś to przestraszy albo oburzy, ale ja szukam takiego weterynarza, który umie nie tylko obejść się ze zwierzęciem, ale też ze mną. Przykład Cida jest świetny, gdyby pierwsza wetka mnie posłuchała i zrobiła to co trzeba, a nie mnie olała nadal bym do niej chodziła. Jej diagnoza na odczep się udowodniła mi, że komuś zmieniły się priorytety i lecznicę trzeba zmienić.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...