Jump to content
Dogomania

Weterynarz jako wyrocznia, czyli lek na całe zło.


Polna

Recommended Posts

AnglesDream -> Dokładnie tak. Rozumiem, że weterynarze studiują kilka lat, ale w końcu to ja przebywam ze swoim zwierzęciem na co dzień i potrafię opisać niepokojące objawy. Tak samo jest z tymi "tajemnymi zastrzykami" - kiedy lekarz coś mi wstrzykuje, to ja najpierw się pytam co to jest i jestem informowana o tym w 100%. W przypadku psów, weci najczęściej ładują te zastrzyki zupełnie nie informując właściciela co to jest. Ja za każdym razem się pytam, co właściwie ma dostać mój pies i oczywiście odpowiedź jest typu "to się stosuje przy tego typu dolegliwościach" :mad: no do jasnej ciasnej, czy weterynarze traktują właścicieli zwierząt jak dzieci w podstawówce? Nie mogą podać "wielce skomplikowanej" nazwy leku i spektrum działania?

Oprócz tego gdy widzę, że weterynarz ma gdzieś co do niego mówię na temat mojego psa i ładuje nieznane zastrzyki to po prostu go zmieniam - jest trochę klinik w moim mieście, nie muszę chodzić do weta, który traktuje mnie jak powietrze - jego strata. Całe szczęście są weterynarze, którzy potrafią powiedzieć co wstrzykują zwierzęciu, zanim to zrobią, wysłuchać z uwagą mojego opisu choroby (a nie, że mówię do pleców), powiedzieć kilka słów co robimy dalej, a nie "proszę przyjść jutro, 50 zł". Jestem w końcu klientem, płacę za usługę i chcę być kompetentnie obsłużona. Lecznica weterynaryjna to taki sam biznes jak sklep czy salon z komórkami - olewactwa nie znoszę.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 105
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='Amber']AnglesDream -> Dokładnie tak. Rozumiem, że weterynarze studiują kilka lat, ale w końcu to ja przebywam ze swoim zwierzęciem na co dzień i potrafię opisać niepokojące objawy. Tak samo jest z tymi "tajemnymi zastrzykami" - kiedy lekarz coś mi wstrzykuje, to ja najpierw się pytam co to jest i jestem informowana o tym w 100%. W przypadku psów, weci najczęściej ładują te zastrzyki zupełnie nie informując właściciela co to jest. Ja za każdym razem się pytam, co właściwie ma dostać mój pies i oczywiście odpowiedź jest typu "to się stosuje przy tego typu dolegliwościach" :mad: no do jasnej ciasnej, czy weterynarze traktują właścicieli zwierząt jak dzieci w podstawówce? Nie mogą podać "wielce skomplikowanej" nazwy leku i spektrum działania?

Oprócz tego gdy widzę, że weterynarz ma gdzieś co do niego mówię na temat mojego psa i ładuje nieznane zastrzyki to po prostu go zmieniam - jest trochę klinik w moim mieście, nie muszę chodzić do weta, który traktuje mnie jak powietrze - jego strata. Całe szczęście są weterynarze, którzy potrafią powiedzieć co wstrzykują zwierzęciu, zanim to zrobią, wysłuchać z uwagą mojego opisu choroby (a nie, że mówię do pleców), powiedzieć kilka słów co robimy dalej, a nie "proszę przyjść jutro, 50 zł". Jestem w końcu klientem, płacę za usługę i chcę być kompetentnie obsłużona. Lecznica weterynaryjna to taki sam biznes jak sklep czy salon z komórkami - olewactwa nie znoszę.[/QUOTE]
Popieram w 100% :p:multi:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Berek']
Chodzi głównie o uczciwość wobec siebie i wobec klientów.
A niestety wielu wetów (jak i ludzkich, przyznajmy to, lekarzy...) niestety gdzieś ją gubi po drodze.
Żeby nie wpadać w manię (o rany czy ja temu psu nie zaszkodziłem?) albo tlumacząc się przepracowaniem (i kto by wtedy miał czas sie dokształcać albo czytać literaturę fachową...) wielu wetów po prostu zaczyna wierzyć że są nieomylni. I nie przyznają przed sobą że mogą popełnić bład.
[/quote]

Jak najbardziej się z tym zgadzam. Bardzo szanuję ludzi (nie piszę tu tylko o lekarzach), którzy są w stanie przyznać się do błędu lub niewiedzy, którzy mają swoją pasję i jej się poświęcają.

Mam do czynienia z wieloma obecnymi i przyszłymi lekarzami wet. Jednym oddałabym swoje zwierzęta pod opiekę bez żadnych wątpliwości, innych omijałabym szerokim łukiem, nawet w kwestii szczepień. Nie raz widziałam efekty błędnej diagnozy i nieprawidłowego leczenia, ale z drugiej strony miałam także okazję obserwować jak to powinno wyglądać naprawdę. Ja poprostu najbardziej boję się uogólniania, nie można wszystkich wrzucać do jednego worka i trochę się przestraszyłam jak zobaczyłam niektóre posty, że to będzie super wątek do uzewnętrzniania swoich żalów i wieszania psów (sorry, ale tak to się mówi :oops:) na wetach.

Jeśli chodzi o diagnostykę uzupełniającą... Oczywiście jest ona ważna, ale czy ludzie idąc do lekarza pierwszego kontaktu z kaszlem i katarem mają odrazu wykonywany wymaz z górnych dróg oddechowych i antybiogram? Wydaje mi się, że raczej nie. Lekarz się nie szczypie tylko zapisuje antybiotyk o szerokim spektrum (albo ten, którego przedstawiciel farmaceutyczny ostatnio go odwiedził) i leki wzmacniające. Z badaniami dodatkowymi jest tak, że też trzeba je wykonywać z głową-nie wszystko i nie na raz.

Jak najbardziej właścicielowi zwierzęcia należy się szacunek i zainteresowanie. Powinien być wysłuchany, ale zdażają się opiekunowie, którzy mogliby opowiadać przez godzinę o swoim pupilu, niekoniecznie związanego z przyczyną wizyty (ja ich doskonale rozumiem bo o swoim psiaku też mogę gadać godzinami :loveu:) a na to najzwyczajniej nie ma czasu bo cierpią na tym inni czekający w poczekalni. Tu zadaniem lekarza jest takie poprowadzenie rozmowy, żeby uzyskać jak najwięcej informacji w odpowiednim czasie-tego też uczą na studiach (nie zdziwcie się i nie obrażajcie jak lekarz zapyta Was dwa razy o to samo, niekoniecznie Was nie słuchał ;)).
Drugą grupą są klienci, którzy wpadają do gabinetu i już doskonale wiedzą, co ich zwierzakowi dolega, do lekarza należy tylko podanie leków zaordynowanych przez właściciela. W tej grupie prym wiodą lekarze ludzcy (do tej pory gotuje się we mnie jak sobie taką jedną panią doktor przypomnę:angryy:, chociaż znam też takich lekarzy, z którymi przyjemnie się zobaczyć w gabinecie bo rozumieją punkt widzenia drugiej strony i świetnie się z nimi współpracuje).

Na szczęście to są skrajne przypadki, zwykle współpraca między właścicielem a lekarzem układa się dobrze. Wystarczy czasem tylko odrobina wyrozumiałości z jednej i drugiej strony.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Mraulina']
Jedną rzecz bardzo cenię - to, że wet potrafi się przyznać do niewiedzy. Że potrafi powiedzieć: Nie znam sięna tym, sprawdz ę w literaturze, skonsultuję się z kolegą. To cenię.[/quote]

Ja też cenię i nie leczyłabym zwierzaków u osoby, która tego nie potrafi:roll:



[quote name='AngelsDream']I przykro mi, że może kogoś to przestraszy albo oburzy, ale ja szukam takiego weterynarza, który umie nie tylko obejść się ze zwierzęciem, ale też ze mną.[/quote]

I całkiem słusznie, po co chodzić do kogoś, kto nie słucha, nie odpowiada, tylko usiłuje z nas zrobić książkowy przykład, w dodatku rozdziały myląc?;)

Link to comment
Share on other sites

Ja się przy niunianiu do moich psów nie upieram.:evil_lol: Więcej- wet, którego uważam za najlepszego diagnostę od usg i rtg we Wrocku- bywa niekiedy obcesowo-szorstki, zarówno do ludzi jak i zwierząt. A jednak zamierzam dalej do niego chodzić. Bo nie dość, że sie zna, umie czytać to co widzi, to w dodatku nie ogranicza się do "przedmiotu zainteresowania", tylko jak widzi coś podejrzanego, to zbada. No i jak się przekonałam, umie się przyznać do błędu (chociaż jest autorytetem i uznanym specem, a może własnie dlatego).
I bardzo mu jestem wdzięczna, że robiąc usg w kierunku ropomacicza przejechał po całym brzusiu mojej suni, "bo coś mu nie grało". I że zauważył nietypową strukture śledziony i podpowiedział odpowiednie badania- dzieki temu "urwałyśmy" 8 miesięcy dobrego życia- suczka miała chłoniaka....
I tłumaczy co widać- dokładnie, odpowiada wyczerpująco na pytania (a ja jestem upierdliwym włascicielem :evil_lol:).

Link to comment
Share on other sites

nasz wet też jest dość powściągliwy w uczuciach, powiem więcej nasz pies zanim nie przepada:evil_lol: zębiska szczerzy jak wet go tylko dotknie wg niego za mocno-ale facet zna się na rzeczy-bo przecież najważniejsze są nie piękne słowka do pupila tylko wiedza weta i skuteczność w leczeniu , poza tym jest członkiem fundacji wspomagającej zwierzaki, i wiem że jeśli znajdę jakąś przybłęde to mogę ją śmiało zaprowadzić do kliniki zamiast do schroniska- i psiak szybciej trafi domek a przy okazji będzie miał opiekę zapewnioną:lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Vesna']Czytam to wszystko i zaczynam się zastanawiać, po co ja tyle haruję skoro i tak jak skończę studia będę non stop na cenzurowanym, i będę musiała cały czas udowadniać, że nie jestem wielbłądem... [/QUOTE]


a moze po to zeby za te wiedze zdobywac pieniążki ? a wiedza potrzebna coraz wieksza bo medycyna psia i ogólnie zwierzęca sie specjalizuje bradzo ,a i czas ewentualnej odpowiedzialnosci wetów za popełnione udowodnione błedy chyba tez nadejdzie w koncu . wszyscy płacimy za błedy prawda ?



[quote name='VESNA'] Np. czy naprawdę uważacie, że wyznacznikiem tego, że lekarz wet. jest kompetentny jest to, że pierwszy wita się z Waszym czworonogiem i przez cały czas się nim zachwyca? Zdaję sobie sprawę, że marketing powinien funkcjonować i że to świetnie wygląda w oczach właściciela, ale mi się w takiej sytuacji włącza światełko awaryjne, czy aby swoim zachowaniem nie chce zamaskować braków w wiedzy (nie chcę uogólniać, wiem, że są też bardzo emocjonalnie podchodzący do swoich pacjentów świetni specjaliści). Oczywiście popadanie w drugą skrajność też nie jest dobre. [/QUOTE]
tu popieram cie na calej lini , pozachwycac sie pieseczkiem nie sztuka , to fakt na mnie nie dziala akurt ten rodzaj reklamy ,,przyjdź do nas powiemy ci ze twój pies jest piękny" :evil_lol: .


[quote name='VESNA'] Podpisuję się pod wszystkim, co do tej pory napisała w tym wątku saJo.
My nie jesteśmy omnibusami (to znaczy ja też nim napewno nie będę-znam swoje możliwości). Jeśli ktoś ma chorego zwierzaka, skupia się na jego chorobie i szuka o niej wiadomości. Wiadomo, że może wtedy doszperać się mnóstwa nowych badań, sposobów diagnostyki, leczenia. Lekarz fizycznie nie jest w stanie być ze wszystkim na bieżąco (oczywiście nie może też zatrzymać się w zdobywaniu swojej wiedzy w momencie ukończenia studiów np. 15 lat temu, ale w tym zawodzie system ustawicznego kształcenia narazie nie obowiązuje więc nie ma żadnego obowiązku dalszego zdobywania wiedzy). Skoro uzyskujecie jakąś wiedzę to może warto się nią podzielić z lekarzem-on dowie się czegoś nowego a Wy będziecie mogli zweryfikować informacje z Internetu bo one nie zawsze są prawdziwe lub warte realizowania.[/quote]

Obowiązku doksztalcania nie ma ,ale taki jeden co to tez takowego nie ma , i co gorsze odrzuca i obraza sie za sugestie konsultacji zwierzecia ze specjalistą juz nie jest wetem dla psów moich i moich znajomych ,odradzam komu moge na potege .

a nasz wet obecny ten takiego pierwszego kontaktu ,starszy człek, zauwazylam juz nie raz ze wiedza i dokształcanie go nie boli , odeslanie skierowanie do kogos kto specjalizuje sie w danej tematyce tez go nie boli , powiedzenie ze zadzwonie i skonsultuje itp tez sie zdarzylo. ale i zdarzylo mu sie kiedys gdy wsadzil psu palec w ucho ,powąchal i zamysliwszy sie skupiwszy po chwili powiedzial ,ze to jest to a to i leczyc tym a tym i nie dyskutowac :evil_lol: i nie wymyslac nic wiecej . i akurat jemu na podstawie moich obserwacji uwierzylam w te diagnoze na wąchanego .

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Vesna']My nie jesteśmy omnibusami (to znaczy ja też nim napewno nie będę-znam swoje możliwości). Jeśli ktoś ma chorego zwierzaka, skupia się na jego chorobie i szuka o niej wiadomości. Wiadomo, że może wtedy doszperać się mnóstwa nowych badań, sposobów diagnostyki, leczenia. Lekarz fizycznie nie jest w stanie być ze wszystkim na bieżąco (oczywiście nie może też zatrzymać się w zdobywaniu swojej wiedzy w momencie ukończenia studiów np. 15 lat temu, ale w tym zawodzie system ustawicznego kształcenia narazie nie obowiązuje więc nie ma żadnego obowiązku dalszego zdobywania wiedzy). Skoro uzyskujecie jakąś wiedzę to może warto się nią podzielić z lekarzem-on dowie się czegoś nowego a Wy będziecie mogli zweryfikować informacje z Internetu bo one nie zawsze są prawdziwe lub warte realizowania.[/quote]
[B]Vesna,[/B] przeraziło mnie to, co napisałaś.
To fakt, że mnie zależy na moim zwierzaku najbardziej, że w czasie choroby szperam, szukam, wynajduję w necie specjalistyczne publikacje... Ale, czy to zwalnia weterynarzy z obowiązku kompetencji? :-o
Bo z Twoich słów wynika, że tak naprawdę to na właścicielu, a nie na lekarzu spoczywa odpowiedzialność za postawienie właściwej diagnozy i właściwym sposobie leczenia.
A przeciez ja, jako właściciel zwierzaka nie mam obowiązku wyszukiwać najnowszych doniesień z dziedziny medycyny weterynaryjnej! To weterynarz ma taki obowiązek, to on ma wiedzieć co zwierzakowi dolega i w tym celu przeprowadzić jak najbardziej szczegółowy wywiad z właścicielem zwierzaka i to weterynarz ma wiedzieć, jak zwierzaka leczyć - to on powinien zasiąść przed komputerem i wyszukiwac naukowe publikacje, nie ja!
Ja wiem, że formalnie takiego obowiązku nie ma. Ale myślę, że jest taki [U]moralny[/U] obowiązek, uczciwy człowiek nie podejmie się leczenia bazując wyłącznie na wiedzy sprzed -nastu lat. Dobry weterynarz, wiedząc, że podobne objawy mogą być spowodowane przez różne przyczyny sprawdzi wszystkie możliwości, od razu, na początku, a nie będzie leczył w ciemno, a potem się zobaczy. Bo "potem" może być za późno. Dobry weterynarz sam zasiądzie przed komputerem, żeby zweryfikować swoją wiedzę na dany temat, sam sprawdzi, czy - jeśli leczenie nie przynosi skutków - istnieją może jakieś inne sposoby.

Mam dwa starsze już psy. Oba, zwłaszcza suczka, chorują sporo. Odwiedziłam już mnóstwo lecznic, poznałam wielu weterynarzy. Niestety, do tej pory nie natrafiłam jeszcze na takiego, któremu mogłabym całkowicie zaufać, takiego, przy którym sama mogłabym, [U]a nie musiała[/U] przeczesywac net w poszukiwaniu informacji na temat objawów u moich psów. Nawet nie masz pojęcia, jak już jestem wyczerpana tym, że stale muszę patrzeć weterynarzowi na ręce, jakie to cholernie frustrujące dla mnie - laika :shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='mch']a moze po to zeby za te wiedze zdobywac pieniążki ? a wiedza potrzebna coraz wieksza bo medycyna psia i ogólnie zwierzęca sie specjalizuje bradzo ,a i czas ewentualnej odpowiedzialnosci wetów za popełnione udowodnione błedy chyba tez nadejdzie w koncu . wszyscy płacimy za błedy prawda ? [/quote]

Oczywiście jestem jak najbardziej za odpowiedzialnością za swoje postępowanie. Raczej chodziło mi o to, że jak gdzieś się leczy swoje zwierzaki, to trzeba mieć przynajmniej odrobinę zaufania do lekarza a nie odrazu zakładać na każdym kroku, że ktoś napewno popełni błąd.
A jeśli chodzi o pieniążki... No pewnie, po to się studiuje, żeby mieć w przyszłości lepsze perspektywy. Ale żeby faktycznie czerpać z tego zyski, trzeba mieć wiedzę, bo bez niej zarabiać będzie się krótko, negatywne opinie bardzo szybko się rozprzestrzeniają (byle tylko wynikały ze stanu faktycznego a nie zawiści i zdenerwowania).

[quote name='mch']Obowiązku doksztalcania nie ma ,ale taki jeden co to tez takowego nie ma , i co gorsze odrzuca i obraza sie za sugestie konsultacji zwierzecia ze specjalistą juz nie jest wetem dla psów moich i moich znajomych ,odradzam komu moge na potege . [/quote]

Zwykle jak ktoś uważa, że jest od wszystkiego i na wszystkim się zna, to jest do niczego i lepiej omijać go szerokim łukiem, taka prawda.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='asher'][B]Vesna,[/B] przeraziło mnie to, co napisałaś.
To fakt, że mnie zależy na moim zwierzaku najbardziej, że w czasie choroby szperam, szukam, wynajduję w necie specjalistyczne publikacje... Ale, czy to zwalnia weterynarzy z obowiązku kompetencji? :-o
Bo z Twoich słów wynika, że tak naprawdę to na właścicielu, a nie na lekarzu spoczywa odpowiedzialność za postawienie właściwej diagnozy i właściwym sposobie leczenia. [/quote]

W żadnym wypadku nie zwalnia! Nie to miałam na myśli, przykro mi, że tak to odebrałaś. Chodzi o to, że jak ktoś się skupia na leczeniu psów i kotów i poszerza w tej kwestii swoje umiejętności to nie będzie miał odpowiedniej wiedzy aby leczyć chomika. Wszystko jest ok jeśli się do tego przyzna i odeśle gdzieś indziej, problem pojawia się gdy podejmuje się leczenia i idzie w zaparte, że sobie świetnie poradzi. Albo ktoś, kto się skupia np. na dermatologii, postanowi sobie wykonać potrójną osteotomię miednicy.

Co prawda nie jestem jeszcze lekarzem, ale mam już kontakt bezpośredni z tą pracą. Staram się być w miarę na bieżąco bo niekiedy nawet wiedza przekazywana na studiach jest już troszkę przestarzała (jak można się uczyć anestezjologii z podręcznika wydanego w 1984 roku?!). Po to są czasopisma branżowe, szkolenia, sympozja, studia podyplomowe żeby poszerzać wiedzę i umiejętności, a w razie niepewności są lekarze zajmujący się konkretną dziedziną, z którymi można się skontaktować i skonsultować.
To wszystko jest kwestią odpowiedzialności i moralności, jak napisałaś.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Vesna']W żadnym wypadku nie zwalnia! Nie to miałam na myśli, przykro mi, że tak to odebrałaś. Chodzi o to, że jak ktoś się skupia na leczeniu psów i kotów i poszerza w tej kwestii swoje umiejętności to nie będzie miał odpowiedniej wiedzy aby leczyć chomika. Wszystko jest ok jeśli się do tego przyzna i odeśle gdzieś indziej, problem pojawia się gdy podejmuje się leczenia i idzie w zaparte, że sobie świetnie poradzi. Albo ktoś, kto się skupia np. na dermatologii, postanowi sobie wykonać potrójną osteotomię miednicy.

Co prawda nie jestem jeszcze lekarzem, ale mam już kontakt bezpośredni z tą pracą. Staram się być w miarę na bieżąco bo niekiedy nawet wiedza przekazywana na studiach jest już troszkę przestarzała (jak można się uczyć anestezjologii z podręcznika wydanego w 1984 roku?!). Po to są czasopisma branżowe, szkolenia, sympozja, studia podyplomowe żeby poszerzać wiedzę i umiejętności, a w razie niepewności są lekarze zajmujący się konkretną dziedziną, z którymi można się skontaktować i skonsultować.
To wszystko jest kwestią odpowiedzialności i moralności, jak napisałaś.[/quote]

też się z tym zgadzam ,ale musisz zrozumieć vesna że weterynarza z prawdziwego zdarzenia trudno spotakć na swej drodze, ja do swoich wetów miałam zaufanie, prowadzili moje psiaki od szczeniaka, ale w chwili gdy jeden z moich psów miał prostatę, problemy z sikaniem, chodził zgięty w pół, stweirdził, diagnoza była jedna -że czas psa uśpić- bo to rak i przerzuty ma i po co ma cierpieć , bo to się nieopłaca, i takie właśnie argumnety skłaniają mnie laika do kwestionowania jego fachowości, takie własnie podejście sprawia, że w desperacji przekopuje się przez sieć, czytam, szperam, grzebie i robie co mogę by mojego 8 letniego przyjaciela ratować, dzięki mnie pożył jeszcze 4 lata,kolejny wet zawiódł moje zaufanie bo temat padaczki skwitował że nie ma sie czym przejmować, tylko cytuje ładować luminal w dupę, jak będzie atak i niczym się nie martwić,prawda jest taka ze póki pies jest zdrowy to każdy wet jest dobry-i dopiero w obliczu choroby możemy poznać jaki z niego fachowiec

Link to comment
Share on other sites

Ja bym jeszcze apelowała do weterynarzy o odrobine więcej zaufania i szacunku dla wyczucia doświadczonych właścicieli.
Po prostu czasem jest tak, że niby nic konkretnego zwierzowi nie jest, ale... coś tam nas niepokoi. I tu brawa dla weta, który nie wyśmieje właściciela, że kotek nagle zmienił miejsce spania, czy piesek nie chce z nami siedzieć, albo siki inaczej pachną... A czasem to jest jeszcze subtelniejsze. Przekonałam się o wartości wyczucia w przypadku kociąt (kolejne tymczasowe). Niby były zdrowe, wet stwierdził że moga iść do adopcji, a ... coś mi nie pasowało. Coś trudno uchwytnego, inne spojrzenie, sposób siedzenia, a na drugi dzień okazywało się że kot jest chory.
Wiecie co mnie zaniepokoiło u Rudej? Zapach moczu. Okazało się, że sucz ma cukrzycę...

:shake:
Przeciez to właściciel jest ze zwierzęciem cały czas i umie niejednokrotnie wyłapać subtelne symptomy choroby, zanim wystąpią poważne objawy.

Link to comment
Share on other sites

[B]ulvhedinn[/B], niestety mnóstwo wetów ma za przeproszeniem napierdziane w głowie. To po części wina studiów - jedna znajoma, która studiowała weterynarię zawierzyła mi się kiedyś, jak to wygląda. Z całego rocznika, z wszystkich, którzy zaczynają wychodzi może 5 weterynarzy z podejściem. Reszta czuje i zachowuje się jak bogowie i takiego traktowania wymaga. Właściciel zawsze jest głupi, a choroba ma mieć objawy z książki :/ Rutyna... Prosty przykład u szczurów: ich się nie leczy, lepiej kupić drugiego. Nie operuje się, nie robi się badań, a to wszystko g... prawda. Szczurowi nawiet jelito można naprawić, tylko trzeba chcieć i mieć czym.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Chefrenek']Niestety dużo osób które idą na wetę bo nie dostały się na medycynę. Może to jest problem. Traktują to jak zło konieczne.[/quote]

to to jeszcze pól biedy , gorzej jak trafiają na te studia tylko dlatego ze jest gabinet po tatusiu do przejęcia :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Chefrenek']Niestety dużo osób które idą na wetę bo nie dostały się na medycynę. Może to jest problem. Traktują to jak zło konieczne.[/QUOTE]

[quote name='mch']to to jeszcze pól biedy , gorzej jak trafiają na te studia tylko dlatego ze jest gabinet po tatusiu do przejęcia :evil_lol:[/QUOTE]

O pierwszym zjawisku słyszałam i trochę mnie dziwi, ale każdy robi to, co uważa. O drugim - istnieje przeświadczenie, że brz znajomości w tym zawodzie nic nie znaczysz.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Chefrenek']Niestety dużo osób które idą na wetę bo nie dostały się na medycynę. Może to jest problem. Traktują to jak zło konieczne.[/QUOTE]

a pozniej nie maja powowlania:roll:

Powiem wam, ze zamierzlam wybrac sie na weterynarie, ale moje kiepskie wyniki z chemii i fizy mnie od tego odsuwaja coraz bardziej. Wydaje mi sie ze weterynaria mimo wsyzstko jest trudniejsza od medycyny. Nie wiem jak w innych miastach u mnie nie ma klinik gdzie jest osobny poloznik, chirurg i tak jak u ludzi np urolog, pulmonolog itp. jest jeden lekarz w jakiejs malej klitce gdzie co jak co ale sterylnie czysto napewno nei jest i zajmuje sie wszystkim. Jedna osoba nie da rady wyspecjalizowac sie we wszystkim. W Wiekszych klinikach zadarza sie nawet 5 wetow, ale tez kazdy od wszystkiego bo nie sa razem w klinice tylko na zmiany, wiec trudno od nich wymagac wszechwiedzy:roll:... nie maja tez takiej super apratury jak ludzie co rowniez utrudnia, a mimo tego wsyztskiego znam dwoch wspanialych wetow z powowlaniem, duza wiedza, kochajacych zwierzeta, znajacych sie za rowno na rasach psow i kotow jak i chomikow swinek, szczurow itp. sa naprawde wspaniali ale takich ze swieca szukac. Wiekszosc nie wyznaje zasady rasowy=rodowodowy w ksiazeczkach u kundli wpisuja np mix dalmatynczyka, wkoncu jak pokryje taki dalmatynke jest duza szansa ze bedzie wygladac jak dalmat... Jedna wetka uspila mojej kolezance tchorzofretke bo sie szarpala do obcicia pazurow zwierzak sie juz nigdy nie obudzil.... Mojego znajomego kotka miala problem z porodem miala cesarke, wet kazal wyjsc z zabiegowki, oddal znajomemu kotke z jednym kociakiem... reszte zostawil dla siebie.... wkoncu nie jest az takim problemmem odchowac kocieta np przy zstepczej matce jezeli pozniej da sie na tym zarobic.... Znajomej labkowi chcieli wpisac dysplazje " bo to widac" (slizgal sie na kafelkach) mial robione badania ale dla pewnosci zrobila jeszcze raz i poszla ich o*******ic z wynikami. Dlatego wspolczuje wszystkim ktorzy maja pierwsze zwierztako i dopiero musza sie poznac na wetach w miesicie...

Link to comment
Share on other sites

Ja wolę opowiadać te dobre historie, o lekarzach z Warszawskiej Oazy: o doktor Kacprzak, doktor Jałonickiej. Aczkolwiek niestety znam też szereg tych złych opowieści, gdzie lepiej przemilczeć nazwisko, albo podać je tylko zainteresowanym i niejednokrotnie są to uznani specjaliści :/ Nie wiem skąd sie to bierze.

I denerwujące są dla mnie osoby, które odbierają mi prawo do wiedzy, bo nie jestem weterynarzem. Jak wet mówi, że szczur ma dostać penicylinę, to ma dostać. Nieważne, że go to zabije, jakaś byle laska z forum nie będzie mi tłumaczyć.

Link to comment
Share on other sites

Akurat w wypadku gryzoni czy innych zwierząt, które nie są psem czy kotem, właściciele często mają większą wiedzę niż weci... Nie raz słyszałam "zabawne" opowiadania weterynarzy jak ktoś kiedyś przyszedł z żółwiem, który miał coś z okiem i wet umierając ze śmiechu mówił, że nie wie czemu ten cholerny żółw nie otwiera oka, a leczy go już 3 miesiące :roll:

W przypadku szczurów, myszy, chomików itp. weci często w ogóle bagatelizują problem "bo przecież to i tak długo nie żyje"... O zabiegach takich jak kastracja gryzoni można często tylko pomarzyć... Jak ktoś mieszka w większym mieście to zawsze może przynajmniej udać się do specjalisty. Ale jeżeli ktoś ma w miejscu zamieszkania trzech weterynarzy na krzyż, to szczerze współczuje...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='niedzwiadek:)'] Jedna wetka uspila mojej kolezance tchorzofretke bo sie szarpala do obcicia pazurow zwierzak sie juz nigdy nie obudzil.... Dlatego wspolczuje wszystkim ktorzy maja pierwsze zwierztako i dopiero musza sie poznac na wetach w miesicie...[/quote]

tu akurat kij ma dwa konce, jakby wet (tyle ze nie mam pojecia jak to u fredek jest ) zaproponowal badanie ileś tam płatne przed znieczuleniem to by bylo ze zdzierca i naciągacz . a ja przynajmniej przed kazdym znieczuleniem psa podpisywalam papier ze świadoma itd . ale 2 lata temu gdybym ten papier podpisala w ciemno pożegnałabym sie suczą jak nic . a ze chcialam byc poprawna i przebadac mlodą aktywną zdrową jak wół mi sie wydawalo suczke przed zabiegiem sterylizacji to wylazla choroba serca, która najparwdopodobniej nie pozwolilaby sie jej wybudzic z narkozy . nie wet zaproponowal badania ,ale na moją sugestię zlecil co kiedy i jak , a gdy okazalo sie ze wyniki złe , z wielką wdzięcznoscią musze napisac, ze weci ten który mial operowac z tym analizującym wyniki i leczącym super wspolpracowali , jazda zmiana wyników , odchylenia itd byly mi opisywane , przedstawiany stan psa (bo jego zachowanie nie wskazywalo na chorobe ) ,wspolnie ustalali dalsze postępowanie , mozliwosc przeprowadzenia zabiegu i to co bedzie poźniej .

Link to comment
Share on other sites

ja naszczescie nie chodze do zadnego veta:cool1:
znam za to mase autentycznych opowiesci jak panowie lecza zdrowe psy i wciskaja ludziom farmazony. niektore babcie wydaja tysiace na "leczenie" zdrowyh zwierzat. ehhh ksiazke mozna napisac...
niestety wielu ludzi odwiedza gabinety co tydzien bo "puszek wyglada na smutnego i chyba sie przeziebil" - wiec "biedny" vet korzysta z sytuacji i laduje w psa co tylko sie da, opowiadajac bajki i kasujac przy tym niemale pieniadze. niestety wiedza o swoim pupilu jest przerazajaco niska w przecietnym domu "kowalskiego" a prawdziwego veta ze swieca szukac.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...