Jump to content
Dogomania

Szerlok pocieszyciel


Recommended Posts

Kiedy mój ukochany Misio był chory, pani wetka spróbowała wegetarianizmu. Niestety, mimo że wkładałam dużo serca w przygotowywanie jedzenia, kończyło w koszu na śmieci, bo Misio nawet nie chciał na nie spojrzeć, a co dopiero wziąć do pyska! Jednak nie da się zmienić faktu, że pies to drapieżnik, czyli mięsożerca. Co do ludzi... Na początku też przecież byli tacy, dopiero cywilizacja przyniosła te wątpliwości w kwestii zabijania. W końcu jak popatrzeć na to, co ludzie robili ludziom w dawnych czasach to włos się na głowie jeży! A i jeszcze teraz potrafią, tyle, że to budzi gwałtowny sprzeciw w tych bardziej cywilizowanych. Masz rację Konfirmie, to nic prostego!

To teraz weselsza historia: dziś rano w Dyszobabie prószył śnieg. Bardzo mały śnieg. Juka podniosła głowę, długo się przyglądała, a potem spojrzała na na mnie zdziwionym wzrokiem, jakby pytała "co to?" Wygląda na to, że jest naprawdę młoda. Chociaż... o ile się nie mylę zeszłej zimy nie było śniegu?

I jeszcze wiadomość z frontu przeciwpowodziowego: pokazany wyżej słupek wystaje z wody już tylko na jakieś 10 cm i niedługo zupełnie zniknie. A w Jakucji spadło 2,5 m śniegu, co się nie zdarzyło od 30 lat. Czyżby zima miała być rzeczywiście mroźna i śnieżna? Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby to były strachy na lachy!                                                                                                                                                                                   

Link to comment
Share on other sites

Trudna sprawa.......

Wydaje mi się,że jestem typowym mięsożercą.

Moja wnuczka od 9 roku życia /czyli już 17 lat/jest wege.

Na początku walczyliśmy z nią,była w okresie dojrzewania,w końcu zdecydowała się jadać w ograniczonych ilościach drób,jajka i nabiał.

Uczęszczając do technikum weterynaryjnego całkowicie mięso odrzuciła.

Wtedy byłam troszkę spokojniejsza,bo ucząc się o zbilansowanej karmie dla zwierząt towarzyszących,potrafiła i dla siebie dietę zbilansowaną ułożyć.

Przy tym bardzo dużo czytała na temat wege.

Przyszedł jednak czas,że znowu zaczęłam ją prosić żeby choć odrobinę produktów zwierzęcych wprowadziła.

Tłumaczenia nic nie pomogły.Obecnie  wnusia jest w 7 m-cu ciąży a ja cały czas się trzęsę o zdrowie jej i nienarodzonego dziecka , mimo,że sporo czytałam o wpływie diety wege na ciążę.

Ponieważ mieszkam na działce mam kilka kurek dla własnych jajeczek./wnusia jajka moich kurek jada w ograniczonych ilościach/.

Czasami wylęgną się kurczaczki,jak nie zauważę i gdzieś sobie poza kurnikiem gniazdo zrobią i wysiedzą.

Kurki mają u mnie dożywocie /mam jedną najstarszą co ma już 12 lat/.Kogutki po dorośnięciu ......zabijamy.

Do tej pory jakoś mi to nie przeszkadzało.Ostatnio,niestety /bo jednak nie ma to jak rosół z takiego wolno chodzącego kogutka/wszystko zjadają pieski.

Od czasu kiedy obejrzałam program uwaga na tvn gdzie było pokazane jak są traktowane zwierzęta prowadzone na rzeź,jak zobaczyłam płaczące cielaki i świnki,mięso mi nie przechodzi.Nawet jak dla męża gotuję mam przed oczami obraz tych łez i płacz.

Dziwne to wszystko , przecież wcześniej też wiedziałam na czym polega hodowla i ubój.

Przez te 17 lat dużo dyskutowałyśmy z wnusią i nic nie było w stanie zmienić moich przyzwyczajeń żywieniowych.Nawet drastyczne filmiki czy zdjęcia jakie robiłą będąc na praktykach jeszcze w technikum.

Nie wiem ,może człowiek z czasem dorasta,może mój organizm sam odrzuca mięso bo nie jest w tej chwili dla mnie wskazane.......

Link to comment
Share on other sites

Słyszałam, że jedyne, czego nie ma w roślinach to witamina pp (czyli B3 lub niacyna). Jej źródłem są pokarmy bogate w białko zwierzęce takie jak. chude mięso, ryby (tuńczyk, makrela), wątroba, twaróg i jajka.  A jest niezbędna podczas procesów fizjologicznych mięśni, mózgu i całego układu nerwowego. Wygląda więc na to, że Twój niepokój jest całkiem uzasadniony. Czytałam gdzieś, że wegetarianom i weganom zaleca się tę witaminę w tabletkach, ale czy to jest to samo? 

 



 

Link to comment
Share on other sites

Krysia ma rację.

To chodzi o wit. B12.Monika wie o tym i cały czas ją łyka.

Lekarz prowadzący ciążę też wie,że ona nie je mięsa i specjalnie pod tym kątem pilnował dawki B12 i kwasu foliowego.

Dzisiaj była na badaniach kontrolnych i wszystko wyszło o.k.

Morfologię miała najlepszą od początku ciąży.

Właśnie przed chwilką się dowiedziałam.

Teraz będą najdłuższe dwa miesiące.

Link to comment
Share on other sites

Miną migiem, nawet się nie zorientujesz, kiedy już będziesz prababcią. Swoją drogą jak to brzmi! Dla mnie prababcia to BAAARDZO stara osoba, a Ty przecież jesteś młoda kobitka, w życiu bym nie powiedziała, że masz dorosłą wnuczkę!

Co do braku witaminy B12 (byłam pewna, że chodzi o tę drugą) - miałam kiedyś znajomą w pracy, która o mały włos byłaby skończyła na wózku z powodu jej braku. Przez lata lekarze nie zorientowali się, co jej dolega. Dopiero jakiś geniusz rzutem na taśmę kazał jej zrobić odpowiednie badanie poziomu tej witaminy. I okazało się, co się okazało. Dosłownie w ostatniej chwili, już z trudem się przemieszczała. To było dawno temu, wygląda na to, że teraz medycy są lepiej zorientowani. Cieszę się, że u przyszłej mamy i jej maluszka wszystko w porządku i trzymam kciuki za lekki i krótki poród.

 

 

 

 

Link to comment
Share on other sites

Dzięki Irenko.

Na dodatek dowiedziałam się /w tajemnicy od córci, bo sama nie chciała mi powiedzieć/,że przez ostatni miesiąc waga jej spadła  1,5 kg.

Bała się,że babcia będzie na nią krzyczała.

Dla mnie ten spadek wagi jest logiczny.

Po pierwsze przez ostatni miesiąc jest na diecie cukrzycowej a po drugie od pażdziernika lata na uczelnię a wcześniej tylko siedziała.

Link to comment
Share on other sites

Ojoj, cukrzycowej?! To brzmi poważnie. A może to tylko tak profilaktycznie? Tym bardziej trzymam kciuki!

 

Donos z frontu przeciwpowodziowego: słupek jeszcze troszkę widać, ale zielone trawy na brzegach już zniknęły pod wodą. Bóbr chyba się nie wyprowadził, bo psy nadal tam latają i niuchają do upojenia.

Link to comment
Share on other sites

Teraz bardzo zwracają uwagę nawet na niewielkie wahnięcia cukru.

Nie tak dawno norma dla ciężarnych była 95 obecnie jest 90.

Monika cierpi na tzw efekt białego fartucha.

Cukier sprawdzany w domu na 2 niezależnych glukometrach zazwyczaj jest w normie.

W przychodni wyskakuje jej 95 do 98 na czczo, godzinę po jedzeniu zawsze jest o.k.

Tak więc chyba profilaktycznie kazano jej być na cukrzycowej diecie.

Biorąc pod uwagę,że jest wege po prostu wyeliminowała niektóre owoce/n.p. banany którymi poprzednio się zajadała/ i białe pieczywo.

Link to comment
Share on other sites

Z tymi normami to jest prawdziwa heca! Pamiętam, kiedy zaczynałam mierzyć ciśnienie, czyli ok. 20 - 25 lat temu 140/80 było OK. A teraz lekarz na mnie krzyczy, że mam za wysokie. Powinno być 120/80, a jeszcze lepiej na 70. Kiedyś poszłam i mu mówię, że mam 115/65, a on mi gratuluje! Nic to, że czułam się jak rozdeptana żaba. Najważniejsze, żeby się zgadzało z książką. Jak można oczekiwać, że kobieta koło siedemdziesiątki będzie miała takie wyniki jak dwudziestolatka? A zmęczenie materiału? Kompletny absurd.

Na cholesterol to już zupełnie nie zwracam uwagi. Moja Mama miała na ogół ok 250 - 270 i żyła ponad 91 lat! Ja mam podobnie i nie zamierzam sobie rozwalać wątroby lekami obniżającymi jego poziom. Raz spróbowałam i dziękuję. Coraz częściej się mówi, że to też przekręt farmaceutów. Oglądałam kiedyś francuski film dokumentalny na ten temat. Włos się na głowie jeży. W dzisiejszym świecie najbardziej mi doskwiera brak wiarygodnych informacji. No bo skąd mam niby wiedzieć, kto mówi prawdę, a kto wciska kit? Nie można przecież znać się  na wszystkim, komuś trzeba zaufać, przynajmniej do pewnego stopnia.

A syndrom białego fartucha jest mi dobrze znany - ciśnienie na ogół mi skacze nawet na 180/90. Chociaż na poziomie świadomym idę do lekarza na totalnym luziku,  wredna podświadomość mi bruździ.

Link to comment
Share on other sites

Po raz kolejny przekonałam się, że dobrocią osiąga się znacznie więcej niż złością. Wczoraj Juka znowu rozkopała podjazd. Nakrzyczałam na nią, powiedziałam jej, że oddam ją do schroniska i nagadałam innych głupot, które się z siebie w złości wyrzuca. Biedactwo obchodziło mnie cały wieczór jak śmierdzące g... Dziś rano złość mi oczywiście dawno przeszła, wycałowałam więc zołzę, wyściskałam i nagadałam jej słodkości. Rezultat? Na spacerze wróciła do mnie na pierwszy gwizd! Jak nigdy. Szerlok i Psotka nie, a ona tak. Może to zwykły zbieg okoliczności, ale wyraźnie była rozweselona i zadowolona z życia. Powtórzę kolejny raz: a Kartezjusz twierdził, że zwierzęta to maszyny i ludzkość w to uwierzyła! Czas zmienić zdanie, panowie i panie.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Tiiiiiaa ,na psie zapędy nic nie poradzisz,ani groźbą ani prośbą.

Tak już musi być , trzeba się przyzwyczaić.

Ponieważ wiem,że sporo osób tu zagląda do Irenki i jej zwierzyńca,pozwolę sobie zadać pytanie.

Podpowiedzcie proszę co podajecie wiekowym pieskom cierpiącym na układ kostny.

Moja Rasti /CTR/ 12 lat, cierpi na tylne łapy.Ma problem ze wstawaniem.

Od 3 lat dostaje arthrovet ,ale nie zauważyłam żeby jej pomagał.

Są dni kiedy widzę,że cierpi wtedy podaję jej tramal 50 mg/po uzgodnieniu z wetem/

Co można jeszcze podawać pieskowi,żeby poprawić komfort życia.

Ja wiem,że 12 lat dla tej rasy to poważny wiek,ale tak bardzo człowiek by chciał żeby te ostatnie lata nie sprawiały jej cierpienia.

Link to comment
Share on other sites

Dziewczyny na wykładzie o BARF pani powiedziała nam o ostropeście - że rewelacyjnie sprawdza się na stawy u psów!

nigdy wcześniej o tym nie słyszałam - mój Cygan od dwóch lat jest na arthrovet ale też nie zauważyłam ogromnej zmiany w zachowaniu aby była poprawa.

Z ostropestem spróbuję i za kilka tyg dam znać czy zauważyłam poprawę :)

Link to comment
Share on other sites

7 godzin temu, konfirm31 napisał:

https://imeds.pl/carthrophen-vet-100-mg-ml-roztwor-do-wstrzykiwan-dla-psow-100-mg-ml

Moją poprzednią sunię ,  postawił na łapy po miesiącu leżenia plackiem.  Chodziła jeszcze przez 1,5 roku,  do końca życia. Maxowi pomógł na problemy z przednimi łapami(kulawizna).  To jest leczenie przyczyny,  nie objawów.  

carthrophen jest bardzo dobrym lekiem,ale trzeba podać cztery dawki co tydzień jedną i po 3-6 miesiącach dawkę przypominającą.niestety do najtańszych nie należy.świetny jest również kwas hialuronowy podawany dostawowo,ale to trzeba robić pod znieczuleniem ogólnym i koszt też jest spory.

Link to comment
Share on other sites

13 minut temu, konfirm31 napisał:

Tak było podawane. Pomogło po 2 -3 zastrzyku. 

często jest tak,że dopiero po 4 zastrzyku jest poprawa,ludzie się często zniechęcają,bo pies dostał zastrzyk za duże pieniądze,a efektu nie widać,trzeba podać cały cykl.u mojej suki tydzień od podania ostatniego dopiero nastąpiła znaczna poprawa.

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem, co wstrzyknął weterynarz mojej 13-letniej Tajdze (skrzyżowanie rottweilera z onkiem), kiedy tylne nogi całkiem odmówiły jej posłuszeństwa, ale uzdrowił ją niemal natychmiast. Żyła jeszcze pół roku i była całkiem sprawna. Odeszła już wiele lat temu, ja się wyprowadziłam z Chotomowa, zmieniłam weterynarza, tak że nie mam możliwości sprawdzić, co to było. Piszę to, żeby Wam powiedzieć, że istnieją jednak skuteczne leki. Jeśli chodzi o te wszystkie artresany, glukozaminy itd. to są nic nie warte - ludziom też nie pomagają zbytnio, wiem to z autopsji. Konfirm poleca 4Flex, ale nie wiem, czy psom to można podawać.

 

W Dyszobabie zrobiła się filmowa zima! Biało wszędzie.

Link to comment
Share on other sites

O 8.11.2016 o 11:29, Kejciu napisał:

Dziewczyny na wykładzie o BARF pani powiedziała nam o ostropeście - że rewelacyjnie sprawdza się na stawy u psów!

nigdy wcześniej o tym nie słyszałam - mój Cygan od dwóch lat jest na arthrovet ale też nie zauważyłam ogromnej zmiany w zachowaniu aby była poprawa.

Z ostropestem spróbuję i za kilka tyg dam znać czy zauważyłam poprawę :)

Ja sama już od trzech lat jem ostropest plamisty ,ale z tego co wiem i na co go stosuję jest to lek typowo na wątrobę.

Sylimarol jest z niego produkowany.Wiem jednak,że z ziółek na wszelkie sprawy kostne jest siedmiopalecznik błotny.

/to ziółko też piję od tygodnia na mój chory kręgosłup/.Dla siebie zrobiłam nalewkę ,ale mam jeszcze jedno opakowanie i mogę parzyć dla Rasti i dodawać do picia.

Bardzo dziękuję za pomoc i wszystkie uwagi.Pogadam jutro z moją wetką o możliwości podania carthrophenu.

Jeśli chodzi o kalogen,to ja bardzo uważałam od samego początku żeby dieta była w niego  bogata .

Specjalnie gotowałam jej kurze łapki i skórki wieprzowe/pozbawione tłuszczu/

Moja poprzednia niufeczka miała dysplazję ,więc od lat jestem uczulona na punkcie odpowiedniej diety.

Oczywiście poza naturalnymi produktami dodatkowo dostawała suplementy.

Ponieważ sama cierpię na cały układ kostny tym bardziej współczuję mojej suni.

Oj,źle jest pomyślana starość tak ludzi jak i zwierząt.

 

Aaa zapomniałam napisać.U mnie w Załubicach zima w pełni.

Od bladego świtu sypie śnieg i wcale się nie rozpuszcza.

Wczoraj o 17 już było -2*C

 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...