Jump to content
Dogomania

Szerlok pocieszyciel


Recommended Posts

No właśnie!

Dość sporów egzystencjalnych. Wczoraj zupełnie przypadkiem obejrzałam fascynujący film o... bąbelkach!!! Skakałam po kanałach i trafiłam na Planet +, gdzie jakaś pani właśnie przedstawiała jakiegoś mężczyznę jako "specjalistę od bąbelków". Już chciałam przełączyć - jakiś idiotyzm, pomyślałam. Bąbelki? Też coś! - gdy usłyszałam, że tychże używa się do poprawy jakości zdjęć w czasie usg! Wstrzykuje się odrobinę mikrobąbelków do krwiobiegu i obraz, jak za dotknięciem różdżki, robi się znacznie wyraźniejszy, widać nawet małe naczynia krwionośne. A to tylko jedna dziedzina, w której bąbelki są niezwykle pomocne. Okazało się, że mają jakieś zdolności akustyczne i kiedy włączy się ultradźwięki, wpływają na obraz na ekranie w wyżej opisany sposób, ale także w niezliczonych innych dziedzinach nauki (czyli życia, co tu dużo mówić) są przydatne. Najbardziej oczywisty jest szampan, co też na pozór wydaje się niepoważne, ale przy okazji dowiedziałam się, że bąbelki w szampanie powstają w wyniku istnienia nierówności w szkle kieliszka i że zmieniają smak wina. Do tego stopnia, że robiąc odpowiednie nacięcia w szkle, można stwarzać wrażenie, że w każdym kieliszku jest inny napój bąbelkujący!

Dzięki bąbelkom wieloryby orientują się w otoczeniu, morskie drapieżniki znajdują pożywienie, bąbelki mają wpływ na klimat itd., itp. Już nie pomnę wszystkich przykładów. Wniosek z tej przygody: świat jest znacznie bardziej fascynujący niż nam się wydaje i nie  należy uprzedzać się doniczego, zanim się czegoś człowiek o danej rzeczy nie dowie.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Masz rację.

Mnie zawsze fascynują nowe odkrycia w dziedzinie biologii,medycyny.....

Bardzo jestem zadowolona,że co raz więcej ludzi stara się wracać do tej niekonwencjonalnej medycyny,że sięgają po mądrości naszych babek,prababek.

Jestem zafascynowana ziołolecznictwem ,oczywiście bez przesady,bo doceniam postępy w medycynie.

Link to comment
Share on other sites

Miałam zupełnie koszmarny początek nocy. Kajtuś dostał strasznych drgawek, a właściwie konwulsji, miotało nim po całym tapczanie. Co dziwne, kiedy kładłam na nim rękę uspokajał się całkowicie, ale kiedy tylko ją z niego zdjęłam, znowu nim rzucało. Obawiam się, że starość coraz bardziej niszczy jego mózg, stąd takie zdarzenia. Kiedy to przeszło, spał spokojniutko do samego rana, nawet się nie zsikał, jak zwykle! Dziś też śpi prawie cały czas, nie był z nami na żadnym spacerze. Natomiast apetyt mu dopisuje, zjadł wszystko, na co mu Juka pozwoliła. Tak, tak - muszę stać nad Kajtusiem kiedy je, inaczej ten psi odkurzacz wszystko mu wyżre. Czasami się zastanawiam, czy jest jakaś granica, po jakiej ilości żarcia Juka odpadłaby od miski. Wydaje mi się, że takowej nie ma. Zjada wszystko, nawet zupę grzybową czy jarzynową mi wyżera i pcha jęzor do kubka z kawą! Zdaję sobie sprawę, że to psychiczny efekt wygłodzenia, kiedy tyle czasu leżała połamana w rowie. Tajga, jedna z moich poprzednich suczek, też miała obsesję jedzenia, a na śmietniku, gdzie jakiś "dobry człowiek" ją zostawił jako pięciotygodniowe szczenię, spędziła raptem z godzinę!

Link to comment
Share on other sites

Planujesz wakacje na Mauritus? Zastanów się, czy nie ma "lepszych" miejsc na odpoczynek...

 

 
Malownicza wyspa Mauritius to perła Oceanu Indyjskiego, piaszczyste plaże, krystaliczna woda
i piękne palmy przyciągają tłumy turystów. Czy w miejscu przez wielu nazywanym Rajem na Ziemi może mieć miejsce proceder masowego zabijania zwierząt?
Bezdomne psy chodzące ulicami miasta są przechwytywane przez tzw. oddziały śmierci, które są popierane przez rząd. Nie jest istotne to, że te psy nie robią nikomu krzywdy. Każde z nich musi zostać odłowione i zabite.
Dlaczego, spytacie? Władze uważają, że bezdomne psy odstraszają turystów, a turystyka to najważniejsze źródło dochodu państwowego budżetu. Mauritius potrzebuje turystów i dlatego rządzący zlecają likwidację psów.
Pojmane psy zabierane są zabijane za pomocą śmiertelnej mieszanki środków chemicznych. To nie są standardowo używane
w weterynarii środki usypiające, lecz trujące substancje powodujące cierpienie. Psy wiją się z bólu zanim umrą. 
Tak niehumanitarne traktowanie wręcz nie mieści się w głowie. Również znanej aktorce Pameli Anderson, która działa na rzecz zwierząt. Wraz z uratowanym psem Zorro, złożyła petycje ze 179 000 podpisów do przedstawicielstwo dyplomatyczne Mauritius w Londynie. Aktorka dziwi się jak ludzie mogą cieszyć się wakacjami na "Paradise Island", wiedząc, że takie okropności odbywają się w pobliżu ich hoteli.
Miejmy nadzieje, że coś się w tej sprawie zmieni...
 
Tekst z "Przyjaciela psa", miesięcznika, którego reklamy dostaję co miesiąc (jak sama nazwa wskazuje). Mam nadzieję, że nikt z Was nie wybiera się na Mauritius. Reklama tej podróży znajduje się właśnie na Onet.pl. Niektórzy twierdzą, że w Polsce jest wystarczająco duży problem z bezpańskimi psami i nie należy się zajmować tym problemem tak daleko. Co o tym sądzicie?
Link to comment
Share on other sites

To jest bardzo trudny problem.Ja też uważam,że w Polsce jest tyle bezdomnych psów,żyjących w masakrycznych warunkach,że należało by najpierw tu na miejscu

pomagać.Jednak są specyficzne sytuacje,jak n.p. kataklizmy więc podobnie jak ludziom należy pomagać i zwierzętom.

Co innego wszelkiego rodzaju akcje protestacyjne.Tu jest pole do popisu na całym świecie.

Uważam,że należy nagłaśniać sposoby postępowania ze zwierzętami.

To co się dzieje na zachodzie /w niektórych krajach/,usypianie  psów i kotów po kilkutygodniowym pobycie w schronisku, to jest masakra.

Wracając do psów "żartych".Nie zawsze bezdomność czy czasowy głód to powoduje.Niektóre pieski już takie są.

Poprzednia spanielka mojej córki potrafiła z wielkim smakiem dobrać się do gotowanych ziemniaków utłuczonych z ospą które czekały dla moich kurek.

Gdybyśmy jej nie znalazły koło garnka chyba by pękła z przejedzenia.

Link to comment
Share on other sites

To ci dopiero smakoszka! Juka też pewno by to zjadła. Nie lubi w zasadzie tylko jabłek. Bo winogrona już tak. A suchy chleb żytni z ziarnem słonecznika pożera jak najlepszy kotlet schabowy, ku zdumionym spojrzeniom Szerloka i Psotki, które odwracają wzrok z niesmakiem, kiedy podsuwam im kawałek pod nos.

Link to comment
Share on other sites

4 godziny temu, konfirm31 napisał:

Taka wszystkożerna jest Lerka i była nasza pierwsza ONka,  ukochana Bryza. I obie były/są grubaski.  Bliss po odkarmieniu po schronisku,  niczego co na  stałe nie je,  do pyska nie weźmie,  więc linię jako tako trzyma . 

Czekaj Pani! Nie rozumiem, co to znaczy "niczego co na stałe". Uściślij, pliz!

Juka jeszcze nie jest grubaska, ale już jej tak żebra na wierzch nie wychodzą jak przedtem. Wygląda w tej chwili w sam raziutek, muszę czuwać, żeby za bardzo nie przytyła, bo nie będzie jej z tym ładnie. Niektóre psy dobrze wyglądają, kiedy mają na sobie więcej ciałka, np. labradory, zauważyliście? Na szczęście zarówno Juka jak i Psotka też przecież po sterylizacji) uwielbiają biegać, mam nadzieję, że to je utrzyma w formie.

Link to comment
Share on other sites

Jestem głęboko sfrustrowana i rozczarowana! Dziś rano obudziło mnie rozpaczliwe miauczenie w domu u sąsiadów, których nie ma od wakacji. Zorganizowałam całą akcję ratowania kota (jak się okazało właścicielka była w domu tydzień temu i mogła niechcący zamknąć zwierzę). Ona wezwała pana, który doraźnie opiekuje się pustym domostwem, weszliśmy na działkę, a wtedy o moje nogi zaczął się ocierać mały, rudy kotek! To on tak się wydzierał, a towarzyszyła mu moja Koloratka. W domu oczywiście nie było nikogo. Kocurek dał się wziąć na ręce, przytulił się do mnie i włączył motorek zadowolenia. Trochę mi było głupio, że nadaremno przegoniłam człowieka w niedzielę rano, ale właścicielka domu też jest zwierzolubna, tak więc jakby miałam mniejsze wyrzuty sumienia, bo zrobiłam to w słusznej sprawie. Wiedząc, jak moja banda czworga zareaguje na kotka, przeleciałam się po wsi w złudnej nadziei, że ktoś go przygarnie. Nikt. Spróbowałam więc wnieść go do swojego ogródka. Psy szalały przy bramie, Szerlok tylko zwierzątko powąchał, gotów zaakceptować wszystko, co ukochana pańcia wniesie, ale Juka mało ze skóry nie wyskoczyła. Kotek wyrwał mi się z ramion i powędrował do ogródka sąsiadki Eli, której też oczywiście nie ma, bo to dom letniskowy. Strasznie mi żal, że się nie udało tego kotka adoptować. Wyglądał niemal identycznie jak mały Karmelek. I tak samo był "proludzki". Będę jeszcze próbować, może uda się go jakoś do domu przemycić i tę dzicz z nim oswoić. Przydałoby się, żeby przestały ganiać wszystkie koty w okolicy.

Link to comment
Share on other sites

Kochani! Mam bardzo dobrą wiadomość! Kotek znalazł dom! U tych sąsiadów, co to mieli już trzy koty, teraz mają jednego i więcej nie chcą. Okazało się, że to zdanie pana Tadeusza, syna, natomiast mama i właścicielka domu jednocześnie, uległa czarowi maleńtasa i postanowiła go zatrzymać. Bo on niezrażony niczym po prostu wrócił na to podwórko, na którym już był, gdzie spotkał kota, który na niego nie prychał, gdzie znalazł jedzenie - po prostu raj, i zdecydował, że zostaje. Pani starsza nazywa go na razie Dziubuś, nawet Vaneska (!), córka pana Tadeusza, mniej więcej sześcioletnia panna, jest zachwycona! I dobrze. Kotek jak się okazało jest nauczony załatwiać się do kuwety, czyli jest cywilizowany. Mam tylko nadzieję, że zdanie mamy nadal będzie przeważało i ta dobra sytuacja się nie zmieni. Trzymajcie kciuki!

Link to comment
Share on other sites

I słusznie. Spotkałam córkę sąsiadki w Biedronce i dowiedziałam się, że kotek jednak u nich nie zostanie, bo ona ma uczulenie. Mają zamiar go oddać jakiejś swojej znajomej we wsi. I to mnie nie napawa optymizmem, jako że widzę stosunek jej mieszkańców do zwierząt. Oczywiście nie wszystkich, ale większości. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że będzie chociaż miał co jeść i gdzie spać. Choćby w stodole.

Link to comment
Share on other sites

One obie ganiają koty, przy tym nie mam pewności, czy robią to z powodów "morderczych", czy raczej dlatego, że to coś nowego, ciekawego, jakaś żywa zabawka, coś jak te ich pluszaki. Kiedy ostatnio Koloratka nie mogła wyjść z domu, bo przy klapce stała Dziunia (której ona się nie boi, ale jednak blokowała przejście) i zatrzymała się, żeby spokojnie przeanalizować sytuację, ani Juka, ani Psotka nie rzuciły się na nią, tylko czekały, co ona zrobi. Jak wyskoczyła na dwór, to za nią oczywiście popędziły. Myślę, że gdyby były z pojedynkę, oswojenie każdej z nich z kotem by się udało, ale tak to jedna drugiej podbija bębenek i nie ma szans na spokój.

Link to comment
Share on other sites

Możliwe, w każdym razie bardzo żałuję, że nie mogę tego  rudaska wziąć, przypominał mi bardzo Karmelka. Brakuje mi takiego ciepłego, mruczącego ciałka na kolanach. Psie towarzystwo jest na to za duże i za ruchliwe.

Link to comment
Share on other sites

498511902.png?img1482329503280

I ja dołączam się do życzeń dla Was i  Wszystkich Dogomaniaków oraz wszelakiej gadziny chodzącej po tej Ziemi! Pozwoliłam sobie skraść życzenie z pisma "Przyjaciel Pies", o którym tu już wspominałam,  bo bardzo mi się podoba to świąteczne szczenię. Mam nadzieję, że nie będzie im to przeszkadzało. WSZYSTKIEGO DOBREGO!!!

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...