Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

o traumie to pisałam że nie uważam by wystąpiła :eviltong: więc to nie do mnie.
Ja po prostu [U]staram[/U]:cool3: się być kulturalna, jak obie strony zaczynają ryczeć jak bydło to wiele z tego nie wynika i tyle. ale odbiegamy od tematu :)

Z ciekawostek ostatnio spotkałam osobę ze szczeniakiem która autentycznie nie wiedziała jak się blokuje flexi :multi: jak pokazałam to nawet podziękowała ciekawe czy będzie używać tej skomplikowanej opcji.

PS: ja nie dostałam klapsa. Za to musiałam przemyśleć swoje zachowanie i jeszcze powiedzieć co zrobiłam źle nie znosiłam tego

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Golson']Wiesz, kiedyś na temat podobnych problemów funkcjonowało powiedzenie - "lepsze bite jak zdechłe" - i dzieci na ludzi wyrosły. Kto nie dostał w dzieciństwie klapsa albo klasycznej "zjebki" od rodziców/opiekunów? Znajdzie się chociaż jedna taka osoba? :diabloti:[/QUOTE]
Wiesz co klapsów to mam odmienne zdanie. Permanentne darcie się na dzieciaka też nie przyniesie efektów w wychowaniu. Rozmawiamy tu o trochę innej sytuacj, gdy podniesiony głos może zapobiec pewnej sytuacji i nie ma innego wyjścia.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']Wiesz co klapsów to mam odmienne zdanie. Permanentne darcie się na dzieciaka też nie przyniesie efektów w wychowaniu. Rozmawiamy tu o trochę innej sytuacj, gdy podniesiony głos może zapobiec pewnej sytuacji i nie ma innego wyjścia.[/QUOTE]

Ale nie twierdzę inaczej. Dążę raczej do tego, że nawet jeśli dziecko spotyka taka sytuacja to, jeżeli nie jest to nagminne, nie powoduje to od razu urazu. Nasze pokolenie zapewne w zdecydowanej większości wychowywało się wedle tej przytoczonej przeze mnie zasady i raczej nie zanotowano w nim wyższego odsetku zachowań skrajnie niebezpiecznych lub urazów natury psychicznej.
Dlatego też nie rozumiem dlaczego obecnie funkcjonuje bezwzględny zakaz podnoszenia głosu w stosunku do dziecka. W moim przekonaniu są sytuacje, w których jest to jedyny sposób by dziecko zatrzymać lub spowodować natychmiastowe przerwanie czynności niebezpiecznej. Wychodzenie z założenia, że zawsze jest czas na podbiegnięcie, rozmowę, tłumaczenie jest, zwyczajnie, obieraniem złych warunków brzegowych przy szukaniu rozwiązania problemu. Za dużo "super niani" się naród naoglądał i rozpoczął wielki wyścig pod tytułem "Kto bardziej delikatnie i bezstresowo wychowa dziecko" zapominając, że efekt tegoz wychowywania powinien być równie istotny jak przedsięwzięte w tym celu środki...

Link to comment
Share on other sites

Golson, Ty już teraz improwizujesz. Nigdzie nie napisałeś, co wykrzyczałeś do dziecka. Coś musiałeś, skoro dostałeś "zjebkę" i przyszedłeś wyżalić się w wątku o chamstwie do tego stopnia, że aż "paniusia z bachorem", "przyparcie do muru", "ryknąć na bachora", "obowiązek kagańców" dla dzieci? To dziecko próbowało Ci pogryźć tego psa, czy po prostu masz kłopot z panowaniem nad emocjami? Odnoszę się do tego, co napisałeś tutaj na temat konkretnej sytuacji. Dlaczego miałabym rozważać hipotetyczną sytuację, skoro każda jest inna? Jakby ktoś krzyknął "stój" do dziecka, które wkłada palec psu do pyska przez kaganiec a ono by zareagowało cofnięciem, to pewnie bym westchnęła z ulgą. Jakbym zobaczyła, że ktoś wrzeszczy na dziecko biegnące z zachwytem do szczeniaka zanim cokolwiek zrobiło, ryczy zawczasu, to uznałabym że to gruba przesada i straszenie dzieci. Nie wiem, co w tym jest skomplikowanego. Gdyby w każdym Twoim poście gościła retoryka z pierwszego, uznałabym - ot, środowisko, tak gość ma. Ale tak niej jest, czyli albo ta "zjebka" była solidna i uzasadniona i Ci nerwy puściły, albo bez uzasadnienia, tak rozrywkowo, chciałeś się wpasować w stylistykę tego wątku, czyli "świat jest zły i czyha na mojego psa" :)
Bo że masz 6-cio miesięcznego potwora i odstawiłeś tam Reytana, żeby ratować cudze dziecko, zapobiec traumie i niebezpieczeństwu, to jakoś nie, jednak nie uwierzę ;)

Link to comment
Share on other sites

Jak w wielu dyskusjach na forum, wszyscy częściowo mają rację, tylko jakoś nie umiemy znaleźć wspólnego mianownika...

No bo:
1. w sytuacjach niebezpiecznych można (lub dopuszcza się) podniesienie głosu.
2. powinniśmy panować nad tymi, nad którymi mamy pieczę (tu z czystym sumieniem wrzucam dzieci, psy, koty i samochody ;) )
3. powinniśmy być wobec siebie uprzejmi i kulturalni, ale nikt (chyba) nie będzie uprawiał wersalskich konwersacji, jeżeli zostanie sprowokowany lub zaatakowany, ale
4. powinniśmy też mieć w sobie na tyle empatii, aby zrozumieć, że każdemu mogą czasem puścić nerwy i nie na każdą negatywną reakcję reagować jak źle zsocjalizowany pies :D

I ostatnia sprawa - psi forumowicze są specyficzną grupą właścicieli. Psy są dla nas na tyle ważne, że poświęcamy im dużo swojego czasu i uwagi. Ale nie każdy właściciel psa, który nie ma pojęcia o behawioryzmie, psich sportach czy metodach szkoleniowych jest debilem bez serca. Moim zdaniem na przykład puszczanie bez smyczy częściej wynika z bezmyślności, a nie wdupiemania. Bo przecież "wszyscy tak robią". Ale jak poproszę, to smycz się znajduje.
W moim przypadku, a psy mam całe życie, nie spotkałam się z tym, że na moją prośbę ktoś mnie obraził lub wyśmiał.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Golson, Ty już teraz improwizujesz. Nigdzie nie napisałeś, co wykrzyczałeś do dziecka. Coś musiałeś, skoro dostałeś "zjebkę" i przyszedłeś wyżalić się w wątku o chamstwie do tego stopnia, że aż "paniusia z bachorem", "przyparcie do muru", "ryknąć na bachora", "obowiązek kagańców" dla dzieci?[/QUOTE]

Co Ty masz z tym "przyparciem do muru"? Kolejne urojenie? Wróć do pierwszego posta i czytaj, jak się nie uda to kolejny raz, i kolejny. Może za piątym czy dziesiątym zrozumiesz i dostrzeżesz bo tam bardzo wyraźnie jest napisane za co owa "paniusia" się obruszyła. Myślenie nie boli, naprawdę, uwierz na słowo...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Golson']Ale nie twierdzę inaczej. Dążę raczej do tego, że nawet jeśli dziecko spotyka taka sytuacja to, jeżeli nie jest to nagminne, nie powoduje to od razu urazu. Nasze pokolenie zapewne w zdecydowanej większości wychowywało się wedle tej przytoczonej przeze mnie zasady i raczej nie zanotowano w nim wyższego odsetku zachowań skrajnie niebezpiecznych lub urazów natury psychicznej.
Dlatego też nie rozumiem dlaczego obecnie funkcjonuje bezwzględny zakaz podnoszenia głosu w stosunku do dziecka. W moim przekonaniu są sytuacje, w których jest to jedyny sposób by dziecko zatrzymać lub spowodować natychmiastowe przerwanie czynności niebezpiecznej. Wychodzenie z założenia, że zawsze jest czas na podbiegnięcie, rozmowę, tłumaczenie jest, zwyczajnie, obieraniem złych warunków brzegowych przy szukaniu rozwiązania problemu. Za dużo "super niani" się naród naoglądał i rozpoczął wielki wyścig pod tytułem "Kto bardziej delikatnie i bezstresowo wychowa dziecko" zapominając, że efekt tegoz wychowywania powinien być równie istotny jak przedsięwzięte w tym celu środki...[/QUOTE]
Wiesz co do tych urazów na skutek bicia pewno są jakieś publikacje ale ja nie mam do tego teraz głowy żeby się przekopać. Ja nie pamiętam żebym była bita więc na własnym przykładzie nie mogę stwierdzić jak to jest. No ale nie o tym dyskusja.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE][COLOR=#000000]W moim przypadku, a psy mam całe życie, nie spotkałam się z tym, że na moją prośbę ktoś mnie obraził lub wyśmiał.[/COLOR][/QUOTE]

jakbyś poczytała posty wstecz to są tu bardzo często opisywane takie sytuacje :evil_lol: i przyznam że jak miałam dużego psa i atakował go mały paradoksalnie ludzi nie chcieli go zapinac widząc że ja nad moim dużym panuję bo przecieczże taki knypek nie zrobi mu krzywdy i się czepiam.i to urocze jaki mały odważny blabla na szczęście to również nieczęste sytuacje i raczej u mnie a nie w większym mieście. Ludzie tu są przyzwyczajeni że psy się same wyprowadzają. hmmm może dlatego dzieci są ogarnięte?

Link to comment
Share on other sites

U mnie też nie jest idealnie, ale jakoś daję radę. Wcześniej miałam ON i Westie, teraz springera, więc były i małe i duże.
Na szczęście mieszkam koło rzeki i jest to teren właściwie tylko psi, bo dla zwykłych spacerowiczów mało atrakcyjny. A psiarze się znają i szanują, więc jest ok.
Yorko-podbiegacze chodzą tylko wokół bloków, więc na spacerniaku ich nie ma.

Za to mam inny, wkurzający mnie problem: ŚMIECI. Jest tego tyle, że aż płakać się chce...

Link to comment
Share on other sites

tak u mnie to też są Yorko-podobne. A najciekawsze jest to że żyje w bardzo dobrych stosunkach z właścicielami wrogów mojego psa. Nasze psy nie małe, chciały się zeżreć nie na żarty a nam to wcale nie przeszkadzało. Samoistnie utworzył się system zachowań byśmy sobie nie przeszkadzali na spacerach, i panowali nad kundlami.

Śmieci w lesie....znam, na szczęście u mnie nie ma tragedii chociaż mogłoby być lepiej zdecydowanie.

Link to comment
Share on other sites

Moje osiedle na pozór jest czyste, ale idąc z psem, a zwłaszcza z ciekawskim szczeniakiem, widać jak jest naprawdę. A najbardziej mnie "wzruszają" psie worki z kupami poukrywane w krzakach - nie mogę tego pojąć! Choć muszę przyznać, że kosze na śmieci są rzadkością i trzeba być upartym, żeby przez godzinę spacerować z kupą w ręku :/

Na szczęście w parkach jest czysto :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sowroneczka']Moje osiedle na pozór jest czyste, ale idąc z psem, a zwłaszcza z ciekawskim szczeniakiem, widać jak jest naprawdę. A najbardziej mnie "wzruszają" psie worki z kupami poukrywane w krzakach - nie mogę tego pojąć! Choć muszę przyznać, że kosze na śmieci są rzadkością i trzeba być upartym, żeby przez godzinę spacerować z kupą w ręku :/

Na szczęście w parkach jest czysto :)[/QUOTE]

W Kielcach naród nawet pozorów sprzątania nie stwarza... mieszkam tu prawie rok i widziałem tylko jedną (!) osobę, która sprząta oprócz mnie po swoim psie... Kosz stoi 10m od wejścia do klatki, a wszystkie trawniki dookoła są zupełnie obsrane.

Link to comment
Share on other sites

A mnie ciekawi co się temu dziecku strasznego stanie jak się na nie ryknie?
Koło psa mogą przebiegać, drzeć się a nawet więcej według wielu mamusiek (ja dla zwykłego bezpieczeństwa dziecka nie pozwoliłabym mu biec obok psa i się drzeć, bo kto mojemu dziecku je zagwarantuje, jeśli nie ja?), ale na dziecko już nie.
A oburzanie się za bachora jest dla śmieszne bardzo.

Od tygodnia mieszkam na wielkim osiedlu i pewnie jeszcze niejedno mnie zdziwi, ale póki co ludzie wydają się tu być w znacznej większości tak cholernie wyluzowani, że aż przyjemnie wyjść z domu. Niemal na każdym spacerze ktoś mnie zaczepia i zagaduje, wszystkie dzieci najpierw pytają mamę, a później mnie czy można pieski pogłaskać, ludzie uśmiechnięci, nikt mi Iwana złośliwie nie komentuje, no baja :lol:
Raz tylko jedna pani chciała nam dać do zrozumienia, że nie chce z nami jechać w windzie mówiąc, że wszyscy teraz boją się z nami jeździć (dziwne, że wszyscy, bo mieszkaliśmy tam wtedy drugi dzień i niewiele osób zdążyło nas w ogóle zobaczyć), ale jak ją uspokoiliśmy, że zawsze czekamy i jedziemy sami, to nawet potitała do dziewczyn.

Najlepsze są starsze panie ze swoimi spasionymi pieskami, jak taki piesek do nas leci czy drze się z daleka to nie ma żadnej komendy, tylko biadolenie jaki to pies durny i niepoważny, bo przecież TAKIE STADO (:evil_lol:) rozszarpie go na strzępy, a on się jeszcze rzuca.

Jedyna chyba przykra rzecz, jak szedł z naprzeciwka facet z psem w typie pita i Avril na niego zaburczała (wsiura jedna mi zdziczała po roku mieszkania na końcu świata), ten zaczął się rzucać i w zamian dostał od pańcia porządny delikatnie mówiąc wpierdziel, czego oczywiście nie pozostawiliśmy bez komentarza i chyba się nawet trochę głupio zrobiło faciowi.

Link to comment
Share on other sites

W mieście macie "upstrzone" trawniki publiczne, a ja, na wsi czasami, nieczęsto na szczęście natykam się na miny tuż pod własnym płotem :shake: Bo jak już pisałam wczesniej - pieski wyprowadzają się same - przez dziury w płotach i bramach .... Na szczęście w pobliskim lesie i w najbliższym powiatowym miasteczku mam czysto, wręcz super czysto. Niestety już na rodzinnym poznańskim blokowisku jest gorzej. Pierwszy trawnik niepoobstawiany tabliczkami typu "zakaz wyprowadzania psów" i już kupa na kupie. Jedna jedyna łąka za blokami - zamiast się skupić na zabawie z psem, człowiek tylko patrzy, żeby w coś nie wdepnąć.

Link to comment
Share on other sites

Ja mieszkam w domku "na wylocie" osiedla, dalej tylko działki i rzeka. Dalej to kilkadziesiąt metrów, nie hektar, ale mimo tego nierzadko znajduję kupę przed samą furtką :( Ale dla wielu ludzi sprzątanie po psach, to niestety ciągle nowość.
Kiedyś próbowałam zwracać uwagę, ale to nie pomagało. Aż koleżanka sprzedała mi sposób idealny :D Zamiast marudzić i pouczać, że po psie się sprząta, lecę do właściciela z tekstem: zapomniał Pan/Pani woreczka? Proszę, ja mam przy sobie kilka :) Wtedy nie mają wyjścia i zbierają.
Choć teraz, jak się nad tym zastanawiam, to może to wyjaśniać kupy W WORKACH wrzucane W KRZAKI...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Golson']Co Ty masz z tym "przyparciem do muru"? Kolejne urojenie? Wróć do pierwszego posta i czytaj, jak się nie uda to kolejny raz, i kolejny. Może za piątym czy dziesiątym zrozumiesz i dostrzeżesz bo tam bardzo wyraźnie jest napisane za co owa "paniusia" się obruszyła. Myślenie nie boli, naprawdę, uwierz na słowo...[/QUOTE]
Oj tam, oj tam, sam pisałeś, że wywrzesz na pięciolatka był po to, żeby Twój osaczony w narożniku pies nie pokazał zębów :) Obaj staliście tam osaczeni - dorosły ze szczeniakiem - a na osaczonych nadciągał totalny pięcioletni kataklizm, więc tylko krzyk na ustach... :)

[quote name='PaulinaBemol']Ludzie tu są przyzwyczajeni że psy się same wyprowadzają. hmmm może dlatego dzieci są ogarnięte?[/QUOTE]
U mnie dzieci też są ogarnięte, ale to czasem nie wystarczy. Seter sąsiadki potrafi wsadzić łeb do wózka z dzieckiem (a zjechana przez matkę sąsiadka oburza się, bo przecież to łagodny pies), puszczone bez smyczy labkopodobne zabierają dzieciom piłki. W tym roku nie ma śniegu, ale normalnie zimą widok psów puszczających się w pogoń za sankami nie należy do rzadkości. Ogólnie ludzie nie szanują siebie nawzajem i wszyscy mają pretensje - rowerzyści/rolkarze do psiarzy, matki z dziećmi do psiarzy, starsze osoby do psiarzy, a psiarze do wszystkich łącznie z innymi psiarzami :p

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Oj tam, oj tam, sam pisałeś, że wywrzesz na pięciolatka był po to, żeby Twój osaczony w narożniku pies nie pokazał zębów :) Obaj staliście tam osaczeni - dorosły ze szczeniakiem - a na osaczonych nadciągał totalny pięcioletni kataklizm, więc tylko krzyk na ustach... [/QUOTE]

Proszę, Ty już więcej nie analizuj żadnego tekstu... [IMG]http://www.autocentrum.pl/gfx/mordki/a/rozpacz.gif[/IMG] Ja już nawet gotowy jestem przyznać Ci rację o ile obiecasz, że oszczędzisz w tym wątku kolejnych "wnikliwych analiz"... niech Twoja racja będzie Twojsza bylebyś już zamilkła [IMG]http://www.autocentrum.pl/gfx/mordki/a/rozpacz.gif[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']No pewnie, jeszcze czego. Ty sobie możesz narzekać na paniusie z bachorami, a ja nie mogę powkurzać się na fakt, że jedni psiarze robią drugim gombrowiczowską gębę krzycząc na cudze dzieci pod sklepem.[/QUOTE]

Nie no tragedia, dziecko zostało okrzyczane, gdy biegło do psa.
Zrobiłabym tak samo, a na koniec opieprzyła mamuśkę. Dlaczego? Dlatego, że w razie gdyby moje psy się przestraszyły i zareagowały choćby wyrywając przed siebie, dziecko by się przewróciło i zrobiło taki lament, że i tak ja byłabym ta najgorsza, a w dupie mam takie sceny i jakieś ryki bachorków, których mamusie nie potrafią upilnować. Ja bym się chyba zesrała jakby moje dziecko biegło do obcego psa, a niektórzy mają to totalnie w tyle. Najgorszą sytuację miałam, kiedy na moją nieżyjącą już sukę, która bardzo nie lubiła i bała się dzieci rzuciło się takie małe dziecko, co ledwo chodziło. Rodzice uchachani, ja przerażona nie pamiętam nawet, czy zdążyłam się chociaż odezwać i dziecko upadło mi na psa. Już miałam w głowie jego obraz z ranami na buźce, ale na szczęście tylko kłapnęła mu przed twarzą. Rodzice w swoim zachowaniu nie widzieli nic złego, absolutnie.

Mamy w rodzinie dwie małe dziewczynki, 5 i niespełna 2 lata. Młodsza ma kontakt z psami codziennie, bo cała rodzina ma jakieś i jest bardzo delikatna, a moja pięcioletnia siostra potrafi przyjąć do wiadomości, że obcych piesków nie ruszamy i nie prowokujemy. W życiu do głowy by jej nie przyszło biec do obcego psa. Może dlatego, że jej rodzice tłumaczą jej tak istotne rzeczy + miała w szkole kilkanaście godzin zajęć z psami, gdzie dzieciaki uczyły się jak zachowywać się przy psach, jak głaskać, jak się bronić przed atakiem itd. Genialna sprawa moim zdaniem.

Link to comment
Share on other sites

Dobra, jak następnym razem na psy będzie mi biegło rozwrzeszczane dziecko, nie będzie czasu na pogawędkę ani wejście między strony, to zdejmę z pleców kałasza i zestrzelę. Lepsza szybka śmierć niż straszne życie z fobią, hemoroidami i padaczką wywołanymi przez traumę po krzyku obcej baby.

Serio tu się już nie da pisać poważnie :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Dobra, jak następnym razem na psy będzie mi biegło rozwrzeszczane dziecko, nie będzie czasu na pogawędkę ani wejście między strony, to zdejmę z pleców kałasza i zestrzelę. Lepsza szybka śmierć niż straszne życie z fobią, hemoroidami i padaczką wywołanymi przez traumę po krzyku obcej baby.[/QUOTE]
Jestem za :lol:

Link to comment
Share on other sites

Wiecie co mnie zastanowiło w tym wątku? Ogromna niechęć do dzieci. Ta niechęć widoczna jest u sporej części osób mających psy. I to jest ........smutne.
Jasne, można dzieci nie mieć. Można ich nawet nie lubić (nikt nie wymaga lubienia). Ale obrażanie? Bo spotkało się na spacerze? Bo biegło i MOGŁO? Tylko nie mówcie, że "bachor" to określenie pieszczotliwie, z sympatią. Jest pejoratywne. Nawet jak ktoś nie znosi dzieci, to nie ma powodu do wyzwisk. Bachor to epitet. Ma negatywny wydźwięk. Serio, tak ciężko zrozumieć, że nie obrzuca się epitetami innych? Zwłaszcza małych ludzi? Nawet jeżeli to "tylko" forum (z resztą zwykle w realu brakuje odwagi). Dlaczego w takim razie wymaga się szacunku dla siebie i swojego psa, skoro nie okazuje się go innym? Inaczej brzmi powiedzenie "nieposłuszne dziecko" czy "nie umiejące się zachować" niż "bachor". Z resztą nawet najfajniejsze dziecko może mieć czasem gorszy dzień. Nie zdziwiłabym się, jakby mama tego dziecka opowiadając tę historię, użyła o właścicielu psa równie obraźliwych słów (a jest ich na tyle wiele, że każdy mógłby coś wybrać). Ale PO CO?
Sympatię lub pogardę da się zauważyć. Więc się potem nie dziwmy, że jak cudze dzieci są "bachorami", to psy są "cuchnącymi kundlami zanieczyszczającymi każdy skrawek zieleni". :roll: I potem jest jak jest. Chyba nie o to chodzi?
Fajnie byłoby nauczyć się w miarę kulturalnie koegzystować. Odnosić się do siebie przyzwoicie. Tym bardziej, że w mieście trzeba żyć w wiele osób na stosunkowo małej przestrzeni. Najgorsze jest to, że kilku takich "psiarzy" potrafi dość skutecznie zrazić "niepsiarzy". I to jest niestety problem. Skutkuje coraz większą ilością nakazów, zakazów i ogólną niechęcią do psów. A to moim zdaniem zupełnie niepotrzebne. Nawet jak czasem poniosą emocje. Ech, mam bardzo małą nadzieję, że co niektórzy zrozumieją o co mi chodzi.

Wracając do tematu dziecięcego. Nigdy nie zdarzyło mi się być przytłoczoną "atakiem" (?) dziecka. Nawet ze szczeniaczkiem na szkolnym boisku podczas przerwy szkolnej.:razz: W lecie.:diabloti: Piesek w życiu nie widział takiego lasu rączek.:cool1: O dziwo nie dość, że przeżył, został nieuszkodzony, to do dziś nie ma traumy. :multi:
Za to zdarzyła mi się sytuacja ze sławnym, często tu przytaczanym samochodem. Może to kogoś usatysfakcjonuje. Szłam, z naprzeciwka szła mama w mocno zaawansowanej ciąży, pchała wózek z małym dzieckiem, a przed nią biegł może 3 latek. Pędził na oślep przed siebie. Mama wołała go, ale chłopczyk nie słuchał. Biegł. Właśnie minęłam ulicę jak on dobiegał. Nie było czasu. Zagrodziłam mu drogę. Dziecko się zatrzymało. Poczekaliśmy na mamę. Nie trzeba było wrzeszczeć, kłócić się. Nie wiem, może mam wyjątkowe szczęście.

Jak ktoś jest wyjątkowo nachalny, można przytrzymać psa i zasłonić sobą. To tylko krok do przodu. A jak działa. Ewentualnie (jak mały piesek) można go wziąć na ręce. Nie trzeba od razu wrzeszczeć.
Nie dziwię się mamie malucha, że zareagowała. Reakcja właściciela psa była nadmierna i niedostosowana do sytuacji.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Dobra, jak następnym razem na psy będzie mi biegło rozwrzeszczane dziecko, nie będzie czasu na pogawędkę ani wejście między strony, to zdejmę z pleców kałasza i zestrzelę. Lepsza szybka śmierć niż straszne życie z fobią, hemoroidami i padaczką wywołanymi przez traumę po krzyku obcej baby.

Serio tu się już nie da pisać poważnie :D[/QUOTE]

Dobre![IMG]http://www.autocentrum.pl/gfx/mordki/rotfl.gif[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

A wracając do psich kupek,moja "kochana" sąsiadka , swojego mixa pudla regularnie rano,po południu i wieczorem wypuszcza poza swoją posesję,żeby sobie w samopas pobiegał i przy okazji zrobił kupkę. Tak się jakoś składa że robi te swoje kupy albo pod moim ogrodzeniem albo drugiego sąsiada. Na zwróconą jej uwagę żeby piesek raczej załatwiał się w jej ogródku albo żeby chociaż sprzątnęła jego kupy z pod naszych płotów,oświadczyła że ona się brzydzi i tego robić nie będzie. wcześniej zajmował sie tym jej zmarły mąż. Nam ręce opadają ale nie chcemy konfliktu z "biedną delikatną" wdową i dlatego albo mój małżonek albo poszkodowany sąsiad posłusznie sprzątają efekty wydalania jej psa. Trwa to już dość długo,ale cóż podobno na chamstwo trudno znaleźć skuteczne lekarstwo, a przecież sądzić się z babą nie będziemy tym bardziej że jej piesek już bardzo leciwy - 15 lat i mamy cichą nadzieję że ta sytuacja nie będzie trwała w nieskończoność.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...