Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='dance_macabre'] Ja mam zawsze tak z takim typem ludzi że na pytanie "czy suczka?" dopowiadam "tak..." i zanim zdążę skończyć "ale nich ce się bawić/ proszę nie puszczać/nie lubi psów" już wesoły piesek leci do mnie i do mojej.[/QUOTE]
Klasyka gatunku :) Ludzie nie pytają, czy pies może podejść, tylko pytają o płeć - a po udzieleniu odpowiedzi sami decydują, co należy zrobić :)
Mnie to nie przeszkadza, ale raz zdarzyło się, że spasiona beagielka, po takiej właśnie decyzji swojej pani, usiłowała wgramolić się mojemu psu na plecy. Jemu się nie spodobała taka zabawa i obwarczał sukę - nic wielkiego, pokazał zęby i warknął. No ale obraza majestatu - co to za pies, co na sukę warczy?! Znaczy się - moja wina, niewychowany :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']a jak powiesz na głos, że Ty swojego pieska też puścisz luzem to się pobawią i wykonasz ruch ręką w stronę karabińczyka to smycze nie pojawiają się magicznym sposobem?:diabloti:[/QUOTE]
Są dwa typy, jedni jak nas widzą od razu biegną i zapinają, do takich nic zazwyczaj nie mam... Oprócz jednego kolesia, który puścił luzem 2 psy wielkości skundlonych ONków, które nas otoczyły i jazgotały, a on miotał się między nimi nie mogąc złapać żadnego... ;)
Ale są też typy niereformowalne, którym można drzeć się do ucha, a oni mają na to olew... Uważam, że może to mężowie, którzy po prostu nie lubią tych psów, są zmuszani do wychodzenia z nimi przez żony i chyba chcą, żeby marnie skończyły :evil_lol: Bo nie widzę, innego wytłumaczenia ;)

Pies czy suka u nas działało do pewnego wieku, ale potem Jari w ogóle przestał tolerować obce psy, no i ostatnio pan z labradorką po pytaniu pies czy suka, po usłyszeniu mojego "pies, ale..." po prostu ją puścił... Suka od razu pod ogon Jariemu, czego on nie lubi, no i reakcja była ostra... facet sukę zabrał od razu, ale z mordem w oczach - co to za pies, co suk nie lubi? ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron'] Ludzie nie pytają, czy pies może podejść, tylko pytają o płeć - a po udzieleniu odpowiedzi sami decydują, co należy zrobić :)
[/QUOTE]
Albo sami decydują, że to oni chcą się z moim psem przywitać i mi na niego cmokają "niuniają" i tym podobne i jeszcze się z łapami pchają. Ostrzegam, że proszę tego nie robić, bo jak zluzuję linkę to będą ją mieć na głowie, albo pazury na twarzy, albo limo pod okiem, ale wtedy jest "nie, nie, mi nie przeszkadza, ja naprawdę lubię pieski". I dalej swoje. A po chwili zdziwienie, że jednak prawdę mówiłam i to bez cienia przesady :evil_lol:

I jeszcze jedna plaga: luźno biegające dzieciaki. Przebiegnie taki wprost psu przed nosem, rodzic gdzieś het, het na horyzoncie, ale bulwers, że pies wyskoczył na pół metra i dzieciaka wystraszył. Zawsze wina psa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Furie'] I jeszcze jedna plaga: luźno biegające dzieciaki. [/QUOTE]

To fakt. Są dzieciaki, których rodzice powinni mieć obowiązek zakładania im kagańców przy wychodzeniu z domu albo co najmniej upinania na smyczy...

Sytuacja kilka dni temu: stoję sobie pod sklepem z Felkiem, czekam na dziewczynę robiącą zakupy aż wyjdzie ze sklepu. Felson węszy, generalnie pod tym jednym sklepem nie usiedzi na miejscu lecz snuje się jak smród po gaciach więc zawsze stajemy sobie z boku, kilka metrów od wejścia, na trawce w rogu ściany i ogrodzenia z siatki. Ze sklepu wychodzi paniusia z bachorem - bachor około 5-6 lat. Dziecko na widok Felsona niemalże piszczeć zaczęło z zachwytu i pełnym galopem pędzi do nas. Felson przy takiech atrakcjach głupieje bo niespecjalnie przepada za takimi dzieciakami i pomimo wieku 6 miesięcy w takich sytuacjach nie mając gdzie uciec na 100% schowa się za mną i "pokaże ząbki". Tak więc zawczasu ryknąłem na bachora aż stanął w miejscu po czym natychmiast od paniusi dostałem zjebkę, że na dziecko głos podnoszę i straszę niepotrzebnie, a ono przecież tylko chciało pogłaskać pieska...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Furie']
I jeszcze jedna plaga: luźno biegające dzieciaki. Przebiegnie taki wprost psu przed nosem, rodzic gdzieś het, het na horyzoncie, ale bulwers, że pies wyskoczył na pół metra i dzieciaka wystraszył. Zawsze wina psa.[/QUOTE]
Eeee... Nie. Z tym to już się nie zgadzam. Pies w mieście ma tolerować ludzi. Małych ludzi też. Co innego jak mały człowiek wkłada psu palec do oka albo ciągnie za ogon albo wali patykiem - wtedy pies ma prawo po psiemu protestować. Ale wyskok psa na pół metra do biegnącego dziecka, które nie wchodzi w kontakt fizyczny z psem, tylko sobie biegnie, choćby blisko, to jest jakaś zawałka w socjalu psa (obojętne z czyjej winy - tego, tamtego, poprzedniego opiekuna, braku opiekuna) i problem jest po obu stronach.
Jak dziecko chce psa pogłaskać, to dziecko/rodzic powinien zapytać o zgodę. Jak dziecko nie chce dotykać, tylko "sobie jest/biegnie", to pies też ma "tylko sobie być/biec". Jak pies nie umie i wyskakuje do dziecka, to powinien być w kagańcu. Jak dziecko nie umie utrzymać łapek przy sobie, to powinno dostać po tych łapkach od opiekuna. W obu przypadkach, jak coś nie wyjdzie, obie strony powinny przeprosić. Odpowiedzialność jest całkiem adekwatna.
No a jak pokazuje przykład pana Golsona powyżej - można nawet 6-miesięcznego szczyla nauczyć, żeby bał się "bachorów na które pan zawczasu ryczy". A potem są kłopoty na spacerach - bo dzieci były, są i będą. A z psami - tak się składa - trzeba wychodzić na spacery. Taki zonk ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']No a jak pokazuje przykład pana Golsona powyżej - można nawet 6-miesięcznego szczyla nauczyć, żeby bał się "bachorów na które pan zawczasu ryczy". A potem są kłopoty na spacerach - bo dzieci były, są i będą. A z psami - tak się składa - trzeba wychodzić na spacery. Taki zonk ;)[/QUOTE]

Ale ja nie mam z nim kłopotów na spacerach. Po prostu niektóre psy nie lubią kontaktu z rozwrzeszczałymi dzieciakami i tyle. Tym bardziej młody pies, który odnajduje się w pewnych sytuacjach mniej pewnie. Dzieci, które nie próbują go złapać za wszelką cenę zwyczajnie olewa "sikiem prostym". Tym biegającym i wrzeszczącym ustępuje z drogi jeżeli tylko ma gdzie. Natomiast dziwiła by mnie reakcja psa, który przyparty przez obce wrzeszczące dziecko do muru nie odburknie i nie pokaże zebów ostrzegawczo.

Link to comment
Share on other sites

No to może należy wyrażać się precyzyjniej. Bo "niemalże piszczące z zachwytu" biegnące dzieci to ja spotykam dość często. Ale "wrzeszczących i przypierających do muru" to raczej sobie nie przypominam, bo jestem przy psie, więc i ja musiałbym być przyparta do muru. Bez przesady, dzieci nie są aż takie groźne, żeby przyprzeć człowieka z psem do muru.
Masz bardzo młodego psa. Zamiast już teraz narzekać, jakie te "bachory" są straszne, spróbuj popracować z nim i z dziećmi tak, aby w przyszłości psu dzieci nie kojarzyły się z ryczącym zawczasu panem tylko z czymś przyjemniejszym. To się da zrobić ze szczeniakiem. Z dziećmi też. W gruncie rzeczy zasady są takie same.

Link to comment
Share on other sites

No to może należy czytać ze zrozumieniem...

Primo - stojący w narożniku pies ma prawo czuć się osaczony jeżeli ktoś piszcząc biegnie w jego kierunku...
Secundo - nie przypominam sobie bym generalizował i narzekał na wszystkie bachory, wydaję mi się, że stało tam napisane "Są dzieciaki, których..." co jest, mimo iż w domyśle, bardzo wyraźnym wyszczególnieniem pewnej specyficznej grupy...
Tertio - pracuję ze swoim szczeniakiem, cenię sobie efekty tej pracy i właśnie z tego powodu staram mu się oszczędzić sytuacji, w których nie w pełni przygotowany będzie zmuszany do jakichkolwiek kontaktów, jeżeli ma to oznaczać "ryknięcie" na dziecko to będzie to już, tu będę wyjątkowym egoistą, zmartwienie jego rodziców, a nie moje i mojego psa, tak samo jak nie pozwalam psu podbiegać nawet na smyczy do każdego napotkanego człowieka bez zapytania czy mogę tak i nie życzę sobie by ktokolwiek zachowywał się w ten sposób w stosunku do mnie i mojego psa. Nie interesuje mnie czy ten ktoś ma 5, 10 czy też lat 50.
Quatro - jeżeli dziecko nie słucha się rodziców i nie potrafią w przestrzeni publicznej nad nim panować to tym bardziej powinno tam "chodzić na smyczy" (czyt. za rączkę) - pędzących samochodów czy też innych dość niebezpiecznych elementów nie nauczysz "omijać dziecka" czy też nie "zsocjalizujesz" by bezwzględnie je tolerowały...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Co innego jak mały człowiek wkłada psu palec do oka albo ciągnie za ogon albo wali patykiem - wtedy pies ma prawo po psiemu protestować.[/QUOTE]

Wtedy pies powinien przykładnie małego człowieka połknąć w jednym kawałku jak wilk czerwonego kapturka, żeby rodzice w końcu sobie uświadomili pewne rzeczy. Np. że ich potomek nie jest pępkiem świata.

[quote name='filodendron']Ale wyskok psa na pół metra do biegnącego dziecka, które nie wchodzi w kontakt fizyczny z psem, tylko sobie biegnie, choćby blisko, to jest jakaś zawałka w socjalu psa (obojętne z czyjej winy - tego, tamtego, poprzedniego opiekuna, braku opiekuna) i problem jest po obu stronach.[/QUOTE]

Kwestia, GDZIE to dziecko przebiega. Jeśli przebiega z wizgiem centymetry od psa to pies [B]ma prawo[/B] czuć się zaniepokojony. Ja mam małego, pobudliwego psa, który dzieci unika, bo uważa je za nieprzewidywalne dziwne istoty. Ja też staram się unikać bezpośrednich konfrontacji zawczasu zmieniając choćby ścieżkę. Ale jakby w nas coś wbiegło to nie daję sobie ręki uciąć, że by nie wyskoczyła z ostrzeżeniem na zasadzie - uważaj, gdzie łazisz. Oczywiście ja bym wtedy psa zastopowała a dziecko i rodziców opieprzyła. Ale ogólnie - czy mam suce z tego powodu zakładać kaganiec? Nie sądzę i nie zamierzam.

[quote name='filodendron']Jak dziecko chce psa pogłaskać, to dziecko/rodzic powinien zapytać o zgodę. Jak dziecko nie chce dotykać, tylko "sobie jest/biegnie", to pies też ma "tylko sobie być/biec". Jak pies nie umie i wyskakuje do dziecka, to powinien być w kagańcu. [/QUOTE]

A ja się spotykam od czasu do czasu z dzieckiem biegnącym z krzykiem do psa. Wtedy zazwyczaj daję do zrozumienia, żeby złowić potomka, dla myślących wystarcza, że się zatrzymuję i sadzam psa przy nodze, bardziej oporni potrzebują innych wskazówek. A reszta jak wyżej - jak sobie dziecko idzie/biegnie i nawet jest zainteresowane psem, ale nie podchodzi to mi i psu zwisa i powiewa.

[quote name='filodendron']
No a jak pokazuje przykład pana Golsona powyżej - można nawet 6-miesięcznego szczyla nauczyć, żeby bał się "bachorów na które pan zawczasu ryczy". A potem są kłopoty na spacerach - bo dzieci były, są i będą. A z psami - tak się składa - trzeba wychodzić na spacery. Taki zonk ;)[/QUOTE]

Gdyby mnie i sukę "napadło" w kącie dziecko to też bym na nie ryknęła, bo wolałabym w ten sposób, niż żeby dziecko i pies mieli niepozytywne doświadczenia. Mój pies nie jest potworem - po prostu nie przepada za dziećmi. Jeśli mamy do czynienia z dziećmi znajomych, które się potrafią zachować to raczej nie ma problemów, pies nawet się z nimi bawi. Pewnych rzeczy się po prostu nie przeskoczy - nie nauczysz psa, który się dzieci boi 100% tolerancji dzieci w każdych warunkach.

Link to comment
Share on other sites

hmmm tak czytam i muszę powiedzieć że jak okolicę pod względem psim mam kiepską dorośli dziwny też się zdarzają to dzieciaki zawsze pytają czy moga pieska pogłaskać (skwapliwie z tego korzystam) ewentualnie stają metr przed nami i paczą. Wtedy często zagaduję i mówię żę jak chce pogłaskać albo się pobawić to trzeba zapytać i pokazuję jak piesek lubi się bawić. Może to dlatego że wcześniej miałam dużego psa ale teraz Krystka dzieci też nie atakują (dorosłym zdarza się wyciagać łapy bez pytania). Z moich obserwacji wynika że najgorzej jest właśnie ze szczeniakami a takowego nigdy nie miałam.

Link to comment
Share on other sites

Evel, jest różnica między Twoim "dać do zrozumienia" a Golsona "ryknąć na bachora". Bo jak ryknąć, to rodzic też ryknie - musiałby być jakimś zastraszonym wypłoszem, żeby nie zareagować. Ja bym ryknęła, gdyby mi ktoś ryknął na dziecko. Tak to działa. I dlatego wątek o chamstwie ma takie powodzenie. Golson zawczasu (czyli zanim cokolwiek się stało) ryknął na pięcioletnie dziecko, bo biegło i piszczało na widok szczeniaka (no what's the shock! Zaskakujące :evil_lol:) i dostał "zjebkę" od mamy. Normalka.
Spotykam różne dzieci, mniej i bardziej spokojne, ale nigdy wrzeszczące bachory, których nie da się opanować przy użyciu całkiem cywilizowanych środków. Nigdy też pięcioletnie dziecko nie przyparło mnie do muru - ani mentalnie, ani fizycznie, no bez przesady, nie demonizujmy. Nie jest dobrze, jeśli nasz system komunikacji zaczyna zbliżać się do systemu komunikacji naszych ulubieńców. Pies ma prawo czuć się zaniepokojony, ale nie uspokoi się, gdy właściciel będzie "ryczał na bachora". Stoi dwóch pod murem i warczy. A najgłośniej warczy ten największy i najmądrzejszy. Chyba nie na tym polega oswajanie strachów szczeniaka?
Mam kłopot z kotami - to dopiero chamstwo. Wprawdzie nie piszczy, ale stanie taki, wlampi się w psa a potem ucieka, prowokator jeden :) I nawet nie da rady ryknąć na bydlaka. Ale to chyba mój problem, nie kota.

Link to comment
Share on other sites

Mnie jakoś omijają dzieci pchające się do psiaka. Za to zdarzają czasem takie, które pytają, czy można pogłaskać i zawsze jest mi bardzo przykro, kiedy muszę takiemu odmówić. To znaczy, staram się pozwalać, bo zależy mi też, żeby pies był z dziećmi zapoznany, ale jeśli dzieciak jest malutki tak, że psica sięga mu do pasa, raczej nie pozwalam... ona jest bardzo żywiołowa i skacze, może niechcący zrobić krzywdę (wyobrażam sobie, że pies, który dla mnie jest średni, dla takiego dziecka musi być potwornie wielki, pamiętam jeszcze moje zarzekanie się, że podhalan babci miał ze dwa metry...) i wolę tego uniknąć. Z drugiej strony, fajnie byłoby panować nad nią na tyle, żeby nie skoczyła, kiedy jej zabronię, no ale, uczymy się na sobie nawzajem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Bo jak ryknąć, to rodzic też ryknie - musiałby być jakimś zastraszonym wypłoszem, żeby nie zareagować. Ja bym ryknęła, gdyby mi ktoś ryknął na dziecko. Tak to działa.[/QUOTE]

Jak dziecko wbiegnie na ulicę i samochód zatrąbi to też trąbisz? :roll:

[quote name='filodendron']Golson zawczasu (czyli zanim cokolwiek się stało) ryknął na pięcioletnie dziecko, bo biegło i piszczało na widok szczeniaka[/QUOTE]

Nie "biegło i piszczało na widok szczeniaka" tylko biegło do "nas" czyli upraszczając do szczeniaka... Gdzieś wcześniej nieudolnie próbowałaś łapać za słówka - może zadaj sobie odrobinę trudu i przeczytaj tych kilka postów raz jeszcze - tym razem ze zrozumieniem. I raz jeszcze powtórzę - wolę zawczasu "ryknąć" do takiego bachora "zostaw!" niż później przez kilka tygodni pracować nad tym co zostało (i tak dość ciężko) wypracowane.

Skoro na wszystkie problemy masz jedną odpowiedź - socjalizacja - wyjaśnij mi proszę jak prawidłowo zsocjalizować psa w sytuacji gdy wyjść między ludzi mam już z psem zsocjalizowanym, bo przecież, według Ciebie, dzieci są wszędzie i mogą robić co im się podoba, biegać, wrzeszczeć, podbiegać, próbować złapać, a to pies jest winny bo nie umie się zachować (nie jest jeszcze obyty z takimi zachowaniami). Gdzie i w jaki sposób ma nabrać dystansu i przekonać się do dzieci? Co mam zrobić? Szarpać się z dzieckiem i psem na smyczy? Łapać psa na ręce i uciekać czy zwyczajnie krzyknąć na dziecko? Stojąc z ON-kiem zwyczajnie sprawę bym zignorował, po pierwsze dlatego, że ten dzieci lubi, po drugie dlatego, że naprzykrzające się dziecko pacnął by łapą i przewrócił bo waży dwa razy tyle co ono, z młodym już nie jest tak łatwo bo po pierwsze ma zupełnie inny charakter, po drugie dla niego taki ~5-latek to duży głośny człowiek machający rękami i jako szczenię ma prawo odebrać to jako zagrożenie.

Link to comment
Share on other sites

Ej, ja serio podziwiam stalowe nerwy rodziców, którzy stoją i sobie patrzą, jak dzieciak na pełnej prędkości biegnie do obcego psa na smyczy. Miałam kilka takich akcji i owszem, ryknęłam na bachora, czy nie wypada najpierw spytać - i jakoś nigdy mnie rodzice nie opieprzyli. Co mnie szczególnie nie dziwi, skoro nie znają mojego psa i nie interesuje ich, czy dziecko nie wyląduje na pogotowiu (szczególnie, że moje psy mają mordy z okładek Faktu), to chyba tym bardziej w nosie mają, czy ktoś się na nie wydarł. Rozumiem, że małe dziecko nie zawsze posłucha, że niefajnie wystawiać agresywnego psa, żeby ugryzł dziecko tylko dlatego, że podeszło bez pytania - ale i niefajnie żyć w przekonaniu, że wszystkie pieski muszą być łagodne i nie reagować, kiedy dziecko biegnie z łapkami do obcego zwierzaka.

Na szczęście to nie są, przynajmniej u mnie, jakieś częste przypadki; częściej spotykam paranoiczne babcie, które straszą wnuki moimi psami; że je pogryzą jak będą niegrzeczne, albo coś w tym stylu :roll: już nie wiem co gorsze dla tego dziecka - narażanie go na ugryzienie, czy wkręcanie mu jakiejś chorej fobii na przyszłość... Ten temat mnie jakoś szczególnie też nie gnębi, bo moje psy są przyjazne dla dzieci, dają się głaskać, chętnie się bawią - ale zadziwia mnie brak wyobraźni rodziców, że nie każdy piesek jest miły... Z jednej strony tyle szaleństwa w mediach o psach mordercach, o pogryzionych dzieciach - a z drugiej ludzie nie umieją wyciągnąć z tego zdrowych wniosków, tylko albo straszą dzieciaka, albo puszczają go na żywioł, chyba żeby selekcja naturalna swoje zrobiła ;)

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE][COLOR=#000000]Stojąc z ON-kiem zwyczajnie sprawę bym zignorował, po pierwsze dlatego, że ten dzieci lubi, po drugie dlatego, że naprzykrzające się dziecko pacnął by łapą i przewrócił bo waży dwa razy tyle co ono[/COLOR][/QUOTE]
Uważasz że to dobrze że by pacnął i przewrócił? wystarczy psa posadzić, położyć....cóż ja tak robiłam z 50kg psem
[QUOTE][COLOR=#000000]I raz jeszcze powtórzę - wolę zawczasu "ryknąć" do takiego bachora "zostaw!" niż później przez kilka tygodni pracować nad tym co zostało (i tak dość ciężko) wypracowane.[/COLOR][/QUOTE]

ok dziecko nie ma prawa wyciągać łap do twojego psa bez pytania ale filodendronowi raczej chodzi o to że jak widzisz że może coś takiego mieć miejsce są jeszcze inne metody by temu zapobiec bez "ryczenia" co wystraszy dziecko ale i twojemu psu źle się skojarzy. Możesz zastapić dziecku drogę i powiedzieć normalnie że nie może pogłaskać bo pies się boi, że może tylko jeśli podejdzie spokojnie. Albo zastąpić i powiedzieć kilka slów mamusi która nie pilnuje dziecka. Po prostu między nic nie zrobieniem w obronie psa a ryknięciem na dzieciaka jest jeszcze sporo możliwości.
I jeszcze raz podkreślam że uważam iż obcy dzieciak nie ma prawa od tak lecieć witać się z obcym psem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Eeee... Nie. Z tym to już się nie zgadzam. Pies w mieście ma tolerować ludzi. Małych ludzi też. Co innego jak mały człowiek wkłada psu palec do oka albo ciągnie za ogon albo wali patykiem - wtedy pies ma prawo po psiemu protestować. ;)[/QUOTE]

Chyba nie rozumiem. Moja psica nie lubi dzieci. Nie wiem, być może ze względu na coś co stało się w przeszłości, a na co ja nie miałam wpływu, bo psica ze schronu. Nie rozumiem natomiast tego, dlaczego ona musi tolerować biegnącego w jej kierunku dzieciaka, kręcącego regularne młynki torba/reklamówką/tornistrem, workiem, itp., itd? Nie, dzieciak nie wkłada mu palucha w oko, zresztą prawdopodobnie tego palca już by nie miał, ale ja chyba jakiejś starej daty jestem, bo uczono mnie, że przy obcym psie się nie biegnie, nie zaczepia go, i nie krzyczy. I prawdziwa genenna osiedlowa to mamy tych dzieci, które zazwyczaj guzik robią sobie z tego, że zwracam im uwagę naprawdę kulturalnie: "ona nie lubi dzieci, proszę wytłumaczyć córce, żeby nie leciała do psa z rękoma"?

Link to comment
Share on other sites

Jak dziecko wypada zza rogu i z wrzaskiem biegnie jak najszybciej do psa, który stoi na końcu smyczy półtora metra od Ciebie i wącha trawę, to niekoniecznie masz czas na przestawianie psa, wchodzenie między psa a dziecko albo jeszcze konwersacje z mamusią ;)
I osobiście wolę ryknąć na dziecko, żeby się nauczyło myśleć, skoro rodzice go nie nauczyli i nie pilnują, niż żeby dzieciak podbiegł potem do jakiegoś agresora i oberwał zębami. No chyba że wg kogoś ryknięcie "NIE PODCHODŹ!" spowoduje u dziecka większą traumę niż szwy ma rączkach ;) to chyba nie mam pytań :D

Link to comment
Share on other sites

Golson, teraz lepiej - "dziecko" nie "bachor", "krzyknąć" nie "ryknąć", a jak "ryknąć" to w cudzysłowiu.
Przeczytaj swój pierwszy post i powiedz szczerze, czy w obliczu konfrontacji: dorosły mężczyzna vs pięciolatek nie wygląda on jak stary peerelowski dowcip o kredkach wypadających z tornistra.
Ja nie wiem, co tam się stało. Napisałeś to używając takich sformułowań, jakbyś został zaatakowany przez dziecko i musiał się bronić, a potem wylać swoje żale na ten straszny świat. Bo "paniusia z bachorem" miała czelność przyjść do tego samego sklepu, co Wy, a dziecko było bez kagańca. W dodatku napisałeś to cytując tak, że wyszło, iż mamy do czynienia z plagą luźno biegających dzieci. Plaga. No litości :roll:

Link to comment
Share on other sites

Ale w tym przypadku mi się akurat wydaje, że Golson zna swojego psa i wie, czy ryknięcie będzie dla niego traumą, czy też nie - to takie typowe dla dogo, nie znać psa i mówić właścicielowi, że "oj nie rób tak bo go przestraszysz" ;) i ma prawo nie chcieć edukować społeczeństwa i sprawę rozwiązać szybko i dobitnie i mieć z głowy.

Link to comment
Share on other sites

Ja myślałam, że oczywiste jest, że nikt nie drze się wniebogłosy "wyp*erdalaj gn*ju jeb*ny bo cię zabiję" tylko jakieś ostre hasło w stylu właśnie "nie podchodź" - które zapewne dziecko słyszało od własnych rodziców miliony razy wysoko w skali decybeli i jakoś nie musi chodzić z tego powodu do dziecięcego psychiatry. Niektórzy zareagowali co najmniej jakby ktoś się nad tym podbiegającym dzieckiem znęcał, ubliżał mu i groził pobiciem :roll:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...