Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

ja mialem kiedys sasiada idiote, szczekal na mojego ONa....raz na niego tupnal i zaczal wyc:flaming:, jak go mijalismy na klatce schodowej..... ON byl bardzo stabilnym psychicznie psem, odwrocil morde i pokazal mu pelne uzebienie wzmacniajac mocnym warkotem i facetowi sie odechcialo, mial takie schizy potem ze sie bal wejsc do bloku jak widzial ze schodzimy na spacer

nie wiem co ci ludzie maja z glowami

Link to comment
Share on other sites

a ja wczoraj padłam dosłownie. Głupota ludzka mnie nie przestanie zadziwiać...
Idziemy sobie z pieskami, puszczone luzem, bo idziemy do NASZEGO lasu, naszą drogą, naszymi łąkami. Widzimy hen daleko jakaś spacerującą parę, no to psy odwołane i idą sobie około 5 m od nas. Nagle słyszymy ciumkanie, ciucianie, gwizdy, "no chodz chodz piesku"
Suki stanęły popatrzyły, Joko olew, bo ona zasadniczo ludzi obcych nie lubi, ale Pola ogon w śmigiełko, bo "tam są ludzie! I oni wołają i ja pojde i ich ukocham". Na co usłyszała Wrrrrrróc i potem już musiała olać. Dotarlismy na miejsce, pieski sobie wojenki uskuteczniają, ganianego i takie tam, rozrywki dla plebsu, i widzimy ICH. Nadrochodzą z ryjem, znaczy się z głośnym zażaleniem, że dlaczego my piesków nie pozwalamy zawołać i sie z nimi pobawić. :mdleje:

Dostaliśmy opiernicz, że nasze psy nie podbiegają sobie samowolnie i się słuchają nas. Argument o tym, że sobie nie życzymy, żeby nasze psy latały do obcych nie dotarł. Państwo odeszli z fochem, a szkoda, bo wtedy Joko mogła by się z nimi przywitać, po błotnej kąpieli akurat była :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[B]asiak_kasia -[/B] niesamowite :lol: Ja nie lubię takich ludzi, którzy czepiają się, że męczę pieski na smyczy, że czemu ich nie puszczam, czemu każę im komendy robić itd. Miło, że ktoś się nie czepia, że pies w ogóle żyje i chodzi po trawnikach, ale mimo wszystko - mój pies, moja sprawa, a nie chcę się czuć jakbym katowała swoje zwierzęta ;)

Link to comment
Share on other sites

No, ja z dwojga złego też wolę takich pozytywnie nastawionych, niż tych co to mają milion zastrzeżeń. :shake:

chociaż do tej pory jestem w szoku, że ktoś się zwyczajnie nie boi wołać obcych, dużych psów. O ile Pola to jeszcze w granicach normy, o tyle Joko-kaukaz już średnio zachęca do kontaktu :roll:

I teraz nie wiem czy to odwaga czy głupota, bo a nuż widelec pieski nie miały by pozytywnych zamiarów? Szczęście w tym wszystkim, że jednak suki są ogarnięte i obeszło się bezboleśnie.

A co do obrońców zwierzat- zazwyczaj Ci co głośno krzyczą, że pieski biedne bo na smyczach, to równie głośno wrzeszczą, jak te same burki latają luzem :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Mojej przyjaciółce ostatnio dziewucha w wieku - na oko - licealnym centralnie [B]wlazła[/B] w psa siedzącego przy nodze, czekającego na wolne przejście na kładkę. I jeszcze machnęła mu ręką nad samym łbem. Skończyło się na tym, że pies wyskoczył i złapał laskę za rękę, było to tylko ostrzegawcze, ale zupełnie na poważnie, dobrze, że miała kurtkę. Niestety, maliniaczki mają to do siebie, że najpierw robią, a później myś... eee robią.

Piesek zebrał burę, dziewczynę przeproszono, ale z drugiej strony... Kto jest tak genialny, żeby włazić w obcego, niemałego przecież psa, jeszcze mu nad łbem machając, gdy do dyspozycji jest jeszcze jakieś milion innych torów ruchu? :roll:

Link to comment
Share on other sites

Do mojej kobieta w srednim wieku ktora nas mijala tez doskoczyla z łapami bez zadnego ostrzezenia. Ale ruda to strachopies więc odskoczyła od razu i nawet się nie wydarła bo też ją zamurowało. Bylam w szoku jak mozna byc w tym wieku pozbawionym mozgu. Dziecko jeszcze zrozumiem, ale dorosły człowiek?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Mojej przyjaciółce ostatnio dziewucha w wieku - na oko - licealnym centralnie [B]wlazła[/B] w psa siedzącego przy nodze, czekającego na wolne przejście na kładkę. I jeszcze machnęła mu ręką nad samym łbem. Skończyło się na tym, że pies wyskoczył i złapał laskę za rękę, było to tylko ostrzegawcze, ale zupełnie na poważnie, dobrze, że miała kurtkę. Niestety, maliniaczki mają to do siebie, że najpierw robią, a później myś... eee robią.

Piesek zebrał burę, dziewczynę przeproszono, ale z drugiej strony...[B] Kto jest tak genialny, żeby włazić w obcego, niemałego przecież psa, jeszcze mu nad łbem machając, gdy do dyspozycji jest jeszcze jakieś milion innych torów ruchu? [/B]:roll:[/QUOTE]

znam takich :diabloti:
Mi kiedyś pewna kobieta, chciała usiąść na Rotku w tramwaju :evil_lol:, serio pakowała tyłek na niego tak chamsko, ze walnęłam tekstem ze ściągnę kaganiec, żeby pies mógł się bronić. :roll:
Ludzie są dziwni. Ilość prób zaprzyjaźnienia się z moimi sukami bez mojego pozwolenia i kontaktu nie zliczę. Chociaż i tak najlepsze są mamusie w stylu "idz się przywitaj z pieskiem". Nie dość, że muszę swojego psa pilnować, to jeszcze cudzego bachorka, bo mama akurat koleżankę spotkała... :shake:
następnym razem powiem " chodz, chodz piesek jeszcze nic nie jadł ,a młode miesko zawsze w cenie" :diabloti: ( borze, czemu ja na takie genialne riposty wpadam po fakcie :placz:)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Mojej przyjaciółce ostatnio dziewucha w wieku - na oko - licealnym centralnie [B]wlazła[/B] w psa siedzącego przy nodze, czekającego na wolne przejście na kładkę. I jeszcze machnęła mu ręką nad samym łbem. Skończyło się na tym, że pies wyskoczył i złapał laskę za rękę, było to tylko ostrzegawcze, ale zupełnie na poważnie, dobrze, że miała kurtkę. Niestety, maliniaczki mają to do siebie, że najpierw robią, a później myś... eee robią.

Piesek zebrał burę, dziewczynę przeproszono, ale z drugiej strony... Kto jest tak genialny, żeby włazić w obcego, niemałego przecież psa, jeszcze mu nad łbem machając, gdy do dyspozycji jest jeszcze jakieś milion innych torów ruchu? :roll:[/QUOTE]

Większość ludzi :p

U mnie w Strzelcach jest duuży plac targowy, wyłożony kostką, jak jest wieczór to lampy się świecą, więc często tam ćwiczę jak jest już ciemno. WSZYSCY, którzy idą placem 500mx500m idą koło moich psów, mimo że terenu w bród. A 1/3 ludzi przechodzi MIĘDZY dwoma warującymi i zostawionymi na "zostań" psami. Chcą zobaczyć, czy wytrzymają, obejrzeć pieski, sprawdzić co robię i sprowokować psy, żeby móc się czepić - któreś z tych powodów zwykle działa.

Ludzie to lemingi :loveu:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='asiak_kasia']a ja wczoraj padłam dosłownie. Głupota ludzka mnie nie przestanie zadziwiać...
Idziemy sobie z pieskami, puszczone luzem, bo idziemy do NASZEGO lasu, naszą drogą, naszymi łąkami. Widzimy hen daleko jakaś spacerującą parę, no to psy odwołane i idą sobie około 5 m od nas. Nagle słyszymy ciumkanie, ciucianie, gwizdy, "no chodz chodz piesku"
Suki stanęły popatrzyły, Joko olew, bo ona zasadniczo ludzi obcych nie lubi, ale Pola ogon w śmigiełko, bo "tam są ludzie! I oni wołają i ja pojde i ich ukocham". Na co usłyszała Wrrrrrróc i potem już musiała olać. Dotarlismy na miejsce, pieski sobie wojenki uskuteczniają, ganianego i takie tam, rozrywki dla plebsu, i widzimy ICH. Nadrochodzą z ryjem, znaczy się z głośnym zażaleniem, że dlaczego my piesków nie pozwalamy zawołać i sie z nimi pobawić. :mdleje:

Dostaliśmy opiernicz, że nasze psy nie podbiegają sobie samowolnie i się słuchają nas. Argument o tym, że sobie nie życzymy, żeby nasze psy latały do obcych nie dotarł. Państwo odeszli z fochem, a szkoda, bo wtedy Joko mogła by się z nimi przywitać, po błotnej kąpieli akurat była :diabloti:[/QUOTE]
źle je wychowujecie.. :mad: sadyści

mnie rozwalają ludzie ktorzy ciumkają mi na psy po kilkanaście/kilkadziesiat minut pomimo ze psy nawet głowy nie odwróciły :diabloti:





Wymyślcie mi co mam mówić jak ktoś każe mi wziąć pieska na ręce/zarzuca sadyzm bo tego nie robię/sam chce wziąć pieska... bo nie mam jakoś weny na inteligentną odpowiedz a dostaje k@#$%^& jak setna osoba z rzędu wyskakuje mi z takim tekstem :angryy: no błagam nie miałam jeszcze spaceru, już nie wspominając o podróży srodkami kominukacji miejskiej, żeby ktoś się nie przyczepił.

wczoraj jakis gościu kopnął mi psa w pociągu (niby niechcacy.. pominmy fakt ze tylko sie obejrzal i nawet przepraszam nie powiedział. Wazne ze psu nic sie nie stało) pomimo ze ten siedzial mi w nogach bedac zupelnie poza droga normalnie idacego czlowieka. na to facet siedzacy obok z oburzeniem wrecz kazal mi wziac psa na kolana, bo na podlodze czuje sie niepewnie.



kocham tez jak ludzie na ulicy mnie zaczepiaja zeby poinformowac mnie ze moj pies sie trzesie :mdleje:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']Victoria, masz yorka? taką maliznę to i ja brałabym na ręce w pociągu/autobusie/tramwaju właśnie po to, żeby nikt mu krzywdy nie zrobił nawet przypadkowym kopnięciem.[/QUOTE]
tak , ale jak jestem z drugą suka (10kilo) to jest to samo.. :roll:
a yorczyce biore na rece kiedy jest duzo ludzi, sama stoi tylko jak siedzimy w tych poczwórnych siedzeniach i jesteśmy tylko my. albo w autobusie przy takiej ruchomej połowie gdzie autobus sie 'łamie', sa 2 miejsca siedzace i nie ma opcji zeby ktokolwiek poza mna mogl psa dotknac ;)

komentarze, ze mam wziac psa na rece słysze niemal wszedzie.. jak czekam na pasach na zielone, siedzimy na przystanku, nawet jak ide ulica czy stoje na peronie.. czy ludzie nie widza ze małe też posiada łapy?

Link to comment
Share on other sites

A mnie jakoś bardzo nie przeszkadza że ludzie podchodzą, witają, komentują itp. Jak się ma młodego psa to trudno samemu zaaranżować tyle przeróżnych sytuacji w celach socjalizacyjnych. Rozumiem niezadowolenie osób, które mają psy problemowe, ale jeśli pies nie ma nic za bardzo przeciwko, to chyba nie ma o co kruszyć kopii. Gdyby wszyscy grzecznie ustępowali z drogi, wszyscy zachowywali się super racjonalnie, to psiarze bardzo szybko straciliby czujność. A czujnym trzeba być, bo życie zaskakuje, a za psa to jednak my odpowiadamy a nie przechodnie.
Na feriach zimowych zdarzyło mi się parę razy korzystać z komunikacji miejskiej i naprawdę autobus musi być wyludniony, żeby nic się nie przytrafiło. Zawsze coś - a to dziecko wyciągnie łapkę, a to jakiś starszy pan, co też miał kiedyś takiego psa. Rekord świata padł w autobusie, którym jechała grupa niepełnosprawnych umysłowo. Był tłok, weszliśmy do środka bez świadomości, że tam taka wycieczka - 8 albo 10 dorosłych osób z łagodnymi zaburzeniami, Down itp. - no i oczywiście pies natychmiast w centrum uwagi. Wszyscy wyciągają ręce, wszyscy ciumkają, każdy chce pogłaskać, wszyscy zagadują, niektórzy prawie krzyczą, bo chcą się przepchać - no i trzeba sobie radzić, przecież nie wypyszczę na nich. Czasem przydaje się taka szczepionka przypominająca, że świat miejski jest generalnie dla ludzi, a pies jest gościem, za którego odpowiadamy - to rozwija wyobraźnię w temacie, a co gdyby ;)

Link to comment
Share on other sites

Wiadomo ;) ja na przyklad nie wyobrazam sobie miec w miescie psa ktory sprawia problemy, moze dziabnac dziecko za to ze podeszlo do niego bez ostrzezenia (nie mowie o drastycznych przypadkach dziecka podbiegajacego i kopiacego psa, wsadzajacego mu patyk w oko, ucho) albo rzucic sie na kogos w autobusie bo mu ktos reka po grzbiecie przejechal. Dla mnie taki pies nie nadaje sie do zycia w miescie, od miastowych psow jednak trzeba wymagac czegos wiecej niz od typowych wiejskich burkow, za duze natloczenie ludzi po prostu.
Ostatnio widzialem scene w autobusie bo wsiadl facet z jakims wielkim kundlowatym psem i jechala tez pani z malym kurduplem a la york. I ten maly wpadl w taki szal jak zobaczyl tego duzego ze go kobieta nie mogla uspokoic...uzarl ja w reke z tej frustracji, odwinela mu sie i znowu ja uzarl po czym rzucil sie na siedzacego obok faceta. Dobrze ze male to wiec utrzymala ale ludzie...takie psy nie powinny jezdzic komunikacja miejska i ogolnie przebywac w miejscach w ktorych jest duzo ludzi. Przynajmniej nie do czasu dopoki sie nie nauczy ich dobrych manier

Link to comment
Share on other sites

No jasne, że można to traktować jako sesje szkoleniowe. Ale czasem nikomu do głowy nie przyjdzie, że prawie pełnoletnia pannica zamarzy sobie przejść niemal po psie, jak w opisywanym przeze mnie przypadku, chociaż każda normalna osoba przeszłaby po drugiej stronie właścicielki i byłby święty spokój. Pies też ma prawo do komfortu psychicznego i niekoniecznie ktoś musi go głaskać, szturchać, włazić na niego czy brać na ręce, jeśli uważa za słuszne, zwłaszcza, jeśli właściciel dokłada wszelkich starań, żeby jednak ustąpić ludziom (dziewczyna z maliniakiem zeszła na bok i poczekała, aż nastolatki zejdą z kładki, żeby wejść tam dopiero jak nikogo nie będzie, żeby się nie przepychać itd.). I nie uważam, żeby w tej sytuacji z psem było coś nie tak - to po prostu pies, pobudliwy, w reakcjach czasem szybszy niż mrugnięcie, taka specyfika rasy. I jak na malinę to i tak była reakcja light. Nigdy wcześniej nic takiego się nie zdarzyło, wręcz przeciwnie - gdy ktoś zagai przyjaźnie, zaczepi, pies idzie się witać i głaskać. I trochę to dziwne, ktoś mógłby się oburzyć, że pies ma chodzić w kagańcu - no ale co, tylko dlatego, że ktoś nie umie użyć mózgu?

[quote name='kol.mak']takie psy nie powinny jezdzic komunikacja miejska i ogolnie przebywac w miejscach w ktorych jest duzo ludzi. Przynajmniej nie do czasu dopoki sie nie nauczy ich dobrych manier[/QUOTE]

A ja uważam, że wręcz przeciwnie. Ale jeśli pies ma naprawdę coś nie halo w głowie, to od tego są kagańce na przykład i inne środki ostrożności. Jak idę z suką i widzę, że idzie ktoś z dzieckiem nie do końca pod kontrolą to zakładam psu kaganiec i wszyscy są spokojni - ja, że nic się nie stanie jakby coś, a rodzice jakoś od razu sprawniej łapią dzieci (bo idzie potwór przecież).

Link to comment
Share on other sites

Ja z szetlandem mam ogólnie spokojną głowę. Czy to tłok w autobusie, czy torba szurnięta po psie, ręka wyciągnięta znienacka, niepełnosprawni, wózki, dla mnie całkowity luz.
Collie od dawna nie nosi kagańca. Wydaje się że nauczyła się, że unikamy sytuacji niekomfortowych a nie je "atakujemy". Jednak pewności stuprocentowej nigdy nie mam i obawiam się takich sytuacji jak opisała evel z psem koleżanki. Teoretycznie pies dobrze wychowany ale co mu stuknie do łba jak ktoś na niego wdepnie, wywali się na niego, walnie w głowę. Mogę przewidywać, że prędzej ucieknie niż zaatakuje ale jak widać wypadki chodzą po ludziach. Czasami jak czytam takie opisy sytuacji to sama się zastanawiam czy nie lepiej na tłocznej ulicy jednak ten kaganiec założyć i mieć święty spokój.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']

A ja uważam, że wręcz przeciwnie. Ale jeśli pies ma naprawdę coś nie halo w głowie, to od tego są kagańce na przykład i inne środki ostrożności. Jak idę z suką i widzę, że idzie ktoś z dzieckiem nie do końca pod kontrolą to zakładam psu kaganiec i wszyscy są spokojni - ja, że nic się nie stanie jakby coś, a rodzice jakoś od razu sprawniej łapią dzieci (bo idzie potwór przecież).[/QUOTE]

A ja uwazam ze taki pies nie ma wstepu do miejsc gdzie sa ludzie jesli odwala cyrki. Gdyby ten opisany przeze mnie york wazyl 10 razy wiecej to samym kagancem moglby komus zrobic powazna krzywde. Zreszta utrzymaj wielkiego psa ktorego nie kontrolujesz kompletnie w autobusie ktory jedzie. Dopoki sie nie panuje nad swoim psem na tyle ze odwala on szopke i nic do niego nie dociera bo mu dziecko po glowie reka przejechalo albo do autobusu wsiadl inny pies nie powinno sie w ogole jezdzic komunikacja miejska, przynajmniej nie w godzinach kiedy jest w niej tlok.

Podobnie z cmokaniem, gwizdaniem itd. jesli pies na takie zachowanie obcego czlowieka reaguje agresja i nie idzie go w zaden sposob uspokoic to raczej wypadaloby sie zastanowic nad tym co my robimy zle a nie obwiniac wszystkich dookola ze ma sie takiego a nie innego psa.

Jeszcze raz podkreslam- mowie o typowych zachowaniach, nie o czyms takim jak ty opisywalas. Ja stosuje zasade ograniczonego zaufania, zawsze psa prowadze tak zebym to ja sie mijal z ludzmi a nie on, a w miejscach tlocznych chodzi w kagancu na wszelki wypadek choc to wielkie ciele i by zalizal kazdego.
O ile wlasciciele duzych psow na ogol maja ze soba kaganiec (bo nie wszyscy) o tyle wlasiciele tych malych maja to w dupie. A jak maly uzre to tez moze bolec

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel'] Ale czasem nikomu do głowy nie przyjdzie, że prawie pełnoletnia pannica zamarzy sobie przejść niemal po psie, jak w opisywanym przeze mnie przypadku, chociaż każda normalna osoba przeszłaby po drugiej stronie właścicielki i byłby święty spokój. [/QUOTE]
No, teraz już przyjdzie do głowy ;)
Mnie nie przychodziło do głowy, że dorosły facet może znienacka wyskoczyć zza winkla ze szczerym i bardzo energicznym zamiarem wzięcia obcego psa na ręce. A jednak :D Pies mi się o mało o ścianę nie zabił.
Świat jest dziwny :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kol.mak']A ja uwazam ze taki pies nie ma wstepu do miejsc gdzie sa ludzie jesli odwala cyrki. Gdyby ten opisany przeze mnie york wazyl 10 razy wiecej to samym kagancem moglby komus zrobic powazna krzywde. Zreszta utrzymaj wielkiego psa ktorego nie kontrolujesz kompletnie w autobusie ktory jedzie. Dopoki sie nie panuje nad swoim psem na tyle ze odwala on szopke i nic do niego nie dociera bo mu dziecko po glowie reka przejechalo albo do autobusu wsiadl inny pies nie powinno sie w ogole jezdzic komunikacja miejska, przynajmniej nie w godzinach kiedy jest w niej tlok.

Podobnie z cmokaniem, gwizdaniem itd. jesli pies na takie zachowanie obcego czlowieka reaguje agresja i nie idzie go w zaden sposob uspokoic to raczej wypadaloby sie zastanowic nad tym co my robimy zle a nie obwiniac wszystkich dookola ze ma sie takiego a nie innego psa.

Jeszcze raz podkreslam- mowie o typowych zachowaniach, nie o czyms takim jak ty opisywalas. Ja stosuje zasade ograniczonego zaufania, zawsze psa prowadze tak zebym to ja sie mijal z ludzmi a nie on, a w miejscach tlocznych chodzi w kagancu na wszelki wypadek choc to wielkie ciele i by zalizal kazdego.
O ile wlasciciele duzych psow na ogol maja ze soba kaganiec (bo nie wszyscy) o tyle wlasiciele tych malych maja to w dupie. A jak maly uzre to tez moze bolec[/QUOTE]

A gdzie taki pies ma się uczyć? Uważam, że wylewasz dziecko z kąpielą. Czy jeśli pies jest problemowy to na wieś na łańcuch i tyle? Bo chyba nie o to chodzi.

Rzeczywiście, często ludzie mają problemy na własne życzenie i kłopot nie w psie, a w jego niemyślącym właścicielu. Sytuacja z yorkiem to dla mnie kosmos. Ale część psów jest przyjęta od drugiego właściciela, z ulicy czy schroniska. Mają jakieś swoje wkręty, nad którymi normalny, odpowiedzialny właściciel pracuje.

I jak ja mam problem z psem w mieście to biorę psa, kaganiec, linkę, żarcie i zabawki i jadę do miasta ćwiczyć. A nie zakopuję się na wsi z poczuciem, że "pies tak ma" i że wstyd do ludzi wyjść, bo mnie zdanie obcych ludzi w tej materii mało interesuje. Wiadomo, że nie jest przyjemnie, jak pies robi wioskę, ale jeśli dajemy mu okazję do nauki w takich warunkach i robimy cokolwiek, żeby sytuację zmienić to jest OK. Ja swojego burka wiejskiego, który nie lubi innych psów, ludzi, nie przepada za dziećmi, miałam czelność zabrać do centrum miasta na wystawę psów. Z pełną świadomością, co robię i na co się decyduję. I o ile przez pierwsze pół godziny pies był sztywny jak pinokio, o tyle później się rozluźnił i myślę, że był to ważny krok w naszej resocjalizacji.

I nie dziel z łaski swojej właścicieli psów na właścicieli małych i dużych - jak ktoś jest nieodpowiedzialnym idiotą to naprawdę wielkość jego psa ma drugorzędne znaczenie. Mój pies ma 40 cm wzrostu a traktowany jest jak normalny, "pełnowymiarowy" pies i większość tutaj opisywanych sytuacji, że pies podbiega, dziamgoli, łapie za nogawki nie mieści mi się w głowie po prostu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']A gdzie taki pies ma się uczyć? Uważam, że wylewasz dziecko z kąpielą. Czy jeśli pies jest problemowy to na wieś na łańcuch i tyle? Bo chyba nie o to chodzi.

Rzeczywiście, często ludzie mają problemy na własne życzenie i kłopot nie w psie, a w jego niemyślącym właścicielu. Sytuacja z yorkiem to dla mnie kosmos. Ale część psów jest przyjęta od drugiego właściciela, z ulicy czy schroniska. Mają jakieś swoje wkręty, nad którymi normalny, odpowiedzialny właściciel pracuje.

I jak ja mam problem z psem w mieście to biorę psa, kaganiec, linkę, żarcie i zabawki i jadę do miasta ćwiczyć. A nie zakopuję się na wsi z poczuciem, że "pies tak ma" i że wstyd do ludzi wyjść, bo mnie zdanie obcych ludzi w tej materii mało interesuje. Wiadomo, że nie jest przyjemnie, jak pies robi wioskę, ale jeśli dajemy mu okazję do nauki w takich warunkach i robimy cokolwiek, żeby sytuację zmienić to jest OK. Ja swojego burka wiejskiego, który nie lubi innych psów, ludzi, nie przepada za dziećmi, miałam czelność zabrać do centrum miasta na wystawę psów. Z pełną świadomością, co robię i na co się decyduję. I o ile przez pierwsze pół godziny pies był sztywny jak pinokio, o tyle później się rozluźnił i myślę, że był to ważny krok w naszej resocjalizacji.[/QUOTE]

a czytasz ze zrozumieniem?
przeciez napisalem ze trzeba najpierw zapanowac nad psem a potem sie bawic w zabieranie go w tloczne miejsca
no chyba ze mowisz o zabieraniu w tloczne miejsca psa nad ktorymi sie fizycznie i psychicznie nie panuje bo tu i teraz wlasnie w mega tlocznym miejscu/autobusie w szczycie gdy wszyscy wracaja z pracy trzeba cwiczyc, dla mnie kosmos


[quote]

I nie dziel z łaski swojej właścicieli psów na właścicieli małych i dużych - jak ktoś jest nieodpowiedzialnym idiotą to naprawdę wielkość jego psa ma drugorzędne znaczenie. Mój pies ma 40 cm wzrostu a traktowany jest jak normalny, "pełnowymiarowy" pies i większość tutaj opisywanych sytuacji, że pies podbiega, dziamgoli, łapie za nogawki nie mieści mi się w głowie po prostu.[/quote]

dlaczego nie moge dzielic? wiekszosc spotkanych przeze mnie duzych psow ma wlasicieli ktorzy psa traktuja jak psa a nie popierdulke co to se moze bez smyczy latac i bez kaganca bo jest male, natomiast wlasicicieli tych malych...no coz...moze z 4 znam takich ktorzy rzeczywiscie cos od malucha wymagaja

Link to comment
Share on other sites

A znasz zasady uczenia się psów, wprowadzanie rozproszeń i takie tam? Można sobie zapanować nad psem w jakichś warunkach, a później wypadałoby te warunki zmienić, żeby doprowadzić do zgeneralizowania zachowania. Wtedy czasowo obniżamy kryteria, jeśli jest to sytuacja nowa, stresująca, inna niż zwykle. Ja swojego psa ciągałam przez nasze wspólne 3 lata i ciągam dalej wszędzie, gdzie mogę. Zjeździł ze mną pół Polski, od morza po Śląsk. Nie jest psem idealnym. Ma swoje odpały. Ma psy, których nienawidzi i gdyby mógł, to poszedłby się z nimi tłuc na 150%. Nie lubi dzieci. Niektórych sytuacji się boi. Czy to oznacza, że powinnam z nim siedzieć w domu, ewentualnie na wsi, żeby nie łazić z nim "do ludzi"? Nie sądzę.

A mnie spotyka co i rusz chamstwo ze strony właścicieli dużych psów, którzy uważają, że skoro ja mam małego psa to mogę sobie go wziąć pod pachę i spoko. A mój pies po to ma nóżki, żeby ich używać. I nie życzę sobie przykładowo, żeby do nas podbiegał labiszonek i wgniatał moją sukę w glebę, bo "chce się tylko pobawić" i "ma dopiero dwa latka", a tak w ogóle "to jest rasa do dogoterapii, proszę pani". Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']A znasz zasady uczenia się psów, wprowadzanie rozproszeń i takie tam? Można sobie zapanować nad psem w jakichś warunkach, a później wypadałoby te warunki zmienić, żeby doprowadzić do zgeneralizowania zachowania. Wtedy czasowo obniżamy kryteria, jeśli jest to sytuacja nowa, stresująca, inna niż zwykle. Ja swojego psa ciągałam przez nasze wspólne 3 lata i ciągam dalej wszędzie, gdzie mogę. Zjeździł ze mną pół Polski, od morza po Śląsk. Nie jest psem idealnym. Ma swoje odpały. Ma psy, których nienawidzi i gdyby mógł, to poszedłby się z nimi tłuc na 150%. Nie lubi dzieci. Niektórych sytuacji się boi. Czy to oznacza, że powinnam z nim siedzieć w domu, ewentualnie na wsi, żeby nie łazić z nim "do ludzi"? Nie sądzę.

A mnie spotyka co i rusz chamstwo ze strony właścicieli dużych psów, którzy uważają, że skoro ja mam małego psa to mogę sobie go wziąć pod pachę i spoko. A mój pies po to ma nóżki, żeby ich używać. I nie życzę sobie przykładowo, żeby do nas podbiegał labiszonek i wgniatał moją sukę w glebę, bo "chce się tylko pobawić" i "ma dopiero dwa latka", a tak w ogóle "to jest rasa do dogoterapii, proszę pani". Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.[/QUOTE]
:fadein: nic więcej do dodania

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']A znasz zasady uczenia się psów, wprowadzanie rozproszeń i takie tam?[/QUOTE]
to najpierw wypadałoby od nauczenia np. siad w domu, potem na własnym podwórku (chociażby pod blokiem), potem w parku, potem na nieruchliwej ulicy, potem na ulicy o większym natężeniu ruchu, na widok psa z daleka, na widok ludzi z daleka, potem coraz bliżej i bliżej, a nie na zasadzie, ze wrzucam nieogarniętego psa w sam środek mega bodźców, bo on się musi uczyć. jak ogarniasz psa to możesz sobie z nim wszędzie chodzić, socjalizować, wszystkiego uczyć. ale jak go nie ogarniasz to dla dobra tego zwierzęcia i innych zwierząt oraz ludzi najpierw go ogarnij trochę, a potem wprowadzaj dodatkowe bodźce.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...