Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Wiecie, czytając wasze posty czasami mi się wszystkiego odechciewa....
Uwierzcie, że matki wrzeszczących dzieci nie słuchają tego jak piania anielskiego - sama przerabiałam to ładnych parę razy. Zazwyczaj spokojny ton kochającej mamusi pochodzi z czystej rezygnacji albo... nerwów. Łatwiej jest się wtedy modlić o cierpliwość do jakże ukochanego dziecięcia ;). Moje dziecko właśnie takimi wrzaskami reagowało kiedyś na jakiekolwiek zainteresowanie obcych ludzi [oczywiście wszyscy mieli głęboko moje proźby o zostawienie dziecka w spokoju], a na badania [i późniejsze leczenie] jeździć musiałam. Co przy tym przeżyłam [z instynktem morderczym do wszystkich "babć" w promieniu 20 metrów łącznie] to moje. Nie posiadałam samochodu i nie stać było mnie na taksówki... Rozumiem, że wy na moim miejscu zamęczalibyście siebie i dziecko paroma godzinami spacerów [w czasie których dziecko by się wściekało, bo obcy na nie patrzą] zamiast dużo krótszej jazdy autobusem [wściekanie się bez zmian - obcy i tak są]?

Narzekacie na matki z małymi dziećmi, że nie myślą... Najpierw czasami pomyślcie sami.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='bonsai_88']Wiecie, czytając wasze posty czasami mi się wszystkiego odechciewa....
Uwierzcie, że matki wrzeszczących dzieci nie słuchają tego jak piania anielskiego - sama przerabiałam to ładnych parę razy. Zazwyczaj spokojny ton kochającej mamusi pochodzi z czystej rezygnacji albo... nerwów. Łatwiej jest się wtedy modlić o cierpliwość do jakże ukochanego dziecięcia ;). Moje dziecko właśnie takimi wrzaskami reagowało kiedyś na jakiekolwiek zainteresowanie obcych ludzi [oczywiście wszyscy mieli głęboko moje proźby o zostawienie dziecka w spokoju], a na badania [i późniejsze leczenie] jeździć musiałam. Co przy tym przeżyłam [z instynktem morderczym do wszystkich "babć" w promieniu 20 metrów łącznie] to moje. Nie posiadałam samochodu i nie stać było mnie na taksówki... Rozumiem, że wy na moim miejscu zamęczalibyście siebie i dziecko paroma godzinami spacerów [w czasie których dziecko by się wściekało, bo obcy na nie patrzą] zamiast dużo krótszej jazdy autobusem [wściekanie się bez zmian - obcy i tak są]?

Narzekacie na matki z małymi dziećmi, że nie myślą... Najpierw czasami pomyślcie sami.[/QUOTE]

Ale są takie sytuacje, w których dzieci się zabiera - kiedy biją, kopią, wyzywają czy inaczej działają na szkodę autobusu - nie zareagowałabyś kiedy twoje dziecko podeszłoby do obcego psa, mimo, że ktoś Ci powiedział, że ten pies może ugryźć? Albo nie zareagowałabyś, gdyby twoje dziecko kopało w czyjeś siedzenie? Hmm?

Link to comment
Share on other sites

[B]Paulix[/B] takie dziecko to już w ogóle inna sprawa - dziecko mogące zrobić krzywdę innemu człowiekowi powinno być zabrane w miejsce, gdzie nikomu nic nie zrobi [tył autobusu, jeśli jest pusty, ulica gdzie da się nas ominąć itp.]. Ogólnie moje podejście jest takie, że nie życzę sobie kopniaków od cudzego dziecko czy obskakiwania przez obcego psa, ale tego samego wymagam od siebie. Mój pies nie skacze po innych, a dziecko nie bije innych ludzi [a nawet w razie czego UMIEM przeprosić - kiedyś przepraszałam jak moje dziecko uderzyło z główki jednego chłopaka... cóż, potknął się maluszek, to nie był zamach planowany ;)]. Mówię w tym wypadku li i wyłącznie o płaczu innych utrudnieniach "werbalnych".

Link to comment
Share on other sites

A mnie dzisiaj spotkała bardzo miła sytuacja :) WyszłaM na wieczorny spacer z Tamlinem, mamie skończyły się papierosy więc wybrała się z nami. Gdy już wracałyśmy patrzę a na ławce przy placu zabaw siedzi mężczyzna i bawi się ze swoim psem, większym trochę od Tamlina, w typie labradora. Pies nas zauważył i zerwał się w naszą stronę. Facet zaczął wołać psa, który najpierw posłuchał po czym się rozmyślił i pognał jednak w naszą stronę. Myślę ''no pięknie'' i trochę przyspieszam. Pies dobiegł do Tamlina, który zaczął warczeć i rzucił się na podbiegacza. Facet wstał powoli i zbliżył się, wciąż wołając psa. Przyznam że ucieszyłam się iż nie panikuje i nie wrzeszczy że mój pies zagryza jego. Szczególnie że Niko ( tak się wabił ten pies ) od razu położył się na pleckach i całym sobą dawał znać że jest uległy. Tamlin warczał strasznie groźnie :D Komuś postronnemu na pewno się wydawało że gryzie psa ale szybko zauważyłam że nie licząc przyciśnięcia do ziemi i groźnych odgłosów wcale nie robi krzywdy Niko. Po jakichś 2 minutach obserwacji puściłam smycz i...psy ganiały ze sobą szczęśliwe przez kolejną godzinę :D
Znów dostałam dowód że psy czasem muszą się między sobą same dogadać ( oczywiście trzeba je wówczas obserwować żeby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli ). Cieszę się że ten pan nie spanikował i dał Tamlinowi szansę żeby pokazał że on tylko taki pozer :D
Szkoda że większość ludzi przy takich sytuacjach od razu się wycofuje i wyrabia złą opinię. Bo 90 % przyjaciół Tamlina przy pierwszym spotkaniu wydawało się będzie jego wrogami, a tu miłość trwa :D

Link to comment
Share on other sites

[B]Merrick[/B] - ja z tego powodu lubię bardziej podbiegaczy bez właścicieli niż takich z właścicielami. Zależnie od humoru mojego Frotka, mojego nastroju i zachowania podbiegacza, mój pies może zachować się różnie: może odgonić psa, kłapnąć go ostrzegawczo (nigdy na serio), powąchać go i odgonić, albo bawić się (szczególnie, gdy ja widzę, że obcy pies jest nastawiony zabawowo i staram się pokazać to Frotkowi, mówiąc miło do psa i nagradzając Frotkowe CSy). Problem w tym, że gdy kłapnięcie nastąpi przy psie bezpańskim, to nic się nie stanie - większość podbiegaczy pasuje i ucieka. Ale jeżeli Frotek postanowi pogonić yorkusia czy innego spanielka z właścicielem to ja mam problem, bo mam głupiego psa :shake: A on zwyczajnie nie chce kontaktu, szczególnie że takie psy są najczęściej nastawione konfrontacyjnie, czego ich właściciele nie widzą, bo maja przecież takie łagodne pieseczki...
Mój pies to też pozer :evil_lol: Jak drugi pies zacznie robić ładne ukłony i popiskiwać to staje się najlepszym kumplem Frotka. Ale o dziwo, głównie to są psy bez właścicieli...

Co do sytuacji z dziećmi - nie myślicie, że trochę się przesadza w tej materii? Psy szczekają, dzieci są ruchliwe i głośne, taka ich natura. Oczywiście, gdy zachowanie jednych cz drugich zaczyna ograniczać wolność i komfort innych, rodzice powinni przeprosić i zainterweniować. Ale na Boga, żyjemy wszyscy w społeczeństwie, "na kupie", za przeproszeniem, jeśli będzie nam przeszkadzał każdy pisk, krzyk czy ruch, to wkrótce się pozabijamy...

Link to comment
Share on other sites

JAk doniosla Rzeczpospolita artykul autorstwa Agnieszki Niewinskiej "general" Policji i Strazy Dla Zwierzat w Polsce Mateusz Janda(Fic) w Sylwestra wyrzucil z tarasu w kameinicy w Warszawie suke owczarka niemieckiego z I szego pietra.Z zawodu slusarz obecnie na rencie 600zl miesiecznie zbiera pieniadze na "biedne" zwierzaki.Zebral w 2010 r okolo 1 milina zl co jest niezlym dodatkiem do renty w dobie swiatowego kryzysu

Link to comment
Share on other sites

[quote name='stasioczesio']JAk doniosla Rzeczpospolita artukol autorstwa Agnieszki Niewinskiej ii "general" Policji i Strazy Dla Zwierzat w Polsce Mateusz Janda(Fic) w Sylwestra wyrzucil z tarasu w kaminicy w Warszawie suke owczarka niemieckiego z I szego pietra.Z zawodu slusarz obecnie na rencie 600zl miesiecznie zbiera pieniadze na "biedne" zwierzaki.Zebral w 2010 r okolo [B]1 milina zl[/B] co jest niezlym dodatkiem do renty w dobie swiatowego kryzysu[/QUOTE]
Troche OT ale jak on to zrobił?! W sensie jak ten milon zebrał?

Link to comment
Share on other sites

w pl nie ma problemu z rozwydrzonymi dziećmi.
naprawdę.mówię to jako osoba nie cierpiąca obcej dzieciarni,z bardzo niskim progiem tolerancji dla dzieci spotykanych w komunikacji,na ulicy itp.
dlaczego?
polskie mamy JESZCZE używają jako takiej kindersztuby,nie chcą by dzieciak był utrapieniem.
w Holandii i Belgii to nie ma miejsca.wyjący dzieciak to radość dla rodzica,że płuca ma zdrowe.poproszenie rodziców by uspokoili dziecko jest uważane za niesamowite faux pas i proszący o coś takiego człowiek naraża się na wyśmianie nie tylko przez rodziców,ale też przez przypadkowych przechodniów.
uwielbiam Holandię,ale po pewnym czasie chyba musiałabym się sama ubierać w kaftan bezpieczeństwa żeby holenderskich bachorów nie podusić razem z rodzicami.

Bogarka,wolnożyjące koty po zabiegu zawozi się w miejsce w którym kota złapano,chyba że kot wygląda na wybitnie porzuconego.ale sporo tych kotów to dzika dzicz,dla której warunki domowe byłby po prostu stresujące.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Bogarka']A potem szukasz im domu?[/QUOTE]

Raczej nie. Większość wraca tam gdzie żyła do tej pory- koty wolnożyjące to koty wolnożyjące. Zamykanie ich w domu byłoby nieporozumieniem i "uszczęśliwianiem na siłę". Trzeba zdać sobie sprawę, że istnieje obok nas spora populacja kotów, które urodziły się i wychowały bez człowieka, nigdy nie były oswojone i stanowią właściwie coś pośredniego między zwierzakiem domowym, a zwierzęciem dzikim. I zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest zapewnianie im w miarę możliwości komfortu życia przez dokarmianie, sterylizację, budowanie schronień, odrobaczanie etc, niż próba zamykania ich w domach.


Jeśli jednak zdarzy się kot, który ewidentnie był domowy, lub kot oswaja się w szybkim tempie, to wtedy zostaje i szuka domu. No i są koty, które ze względu na stan zdrowia, wiek czy kalectwo nie mogą wrócić na wolność- wtedy trzeba podjąć próbę oswojenia i znalezienia domu adekwatnego do zwierzaka.

Link to comment
Share on other sites

wrócę trochę do tematu dzieci i bezstresowego wychowania. Sama nie jestem matką, ale mogę na 100% powiedzieć, że samo pojęcie bezstresowego wychowania nie jest złe, jeżeli jest rozumiane tak jak powinno. Brak stresu nie oznacza brak konsekwencji czy kary. Bardziej brak krzyków, wyzwisk i bicia. Po prostu niektóre bardzo nawiedzone mamusie dorabiają sobie własne ideologie i z tego tworzy się dramat. Znam dzieci wychowywane "bezstresowo" w odpowiednim znaczeniu- cudownie ulożone, znające swoje miejsce i grzeczne, jak i takie, w których domu jest mnóstwo krzyków, klapsów itp. a one nadal robią co chcą.
Generalnie nie mam problemu, gdy dzieci podchodzą do mojego psa, jeśli wiedzą jak to zrobić, jeśli zapytają czy mogą. Tak samo jak zwierzęta lubię dzieci ;) Boję się tylko sytuacji, kiedy np. (z życia wzięte) jestem w domu, u mnie rodzinka z dzieckiem, dziecko napada na psa (w sensie, że zachodzi od tyłu) i chce mu wleźć na jego miejscie, kładzie mu się na plecach. Psica na szczęście zareagowała łagodnie, wprawdzie warknęła ostrzegawczo, ale uciekła do mnie (do dzieci na szczęście jest łagodna i woli się wycofać niż coś zrobić). I tutaj powstaje moje pytanie. Kto byłby winny, gdyby pies łagodny nie był i ugryzł dziecko? W końcu wlazło bez ostrzeżenia na jego święte miejsce, jeszcze walając się na odpoczywającą psinę. Uprzedzając pytania: było to przy mnie, ale też na oczach rodziców, ostrzeganych tysiąc razy, aby nie pozwalali dziecku na takie zachowania (ja do psa podeszłam widząc, że dziecko kieruje się w jego stronę, rodzice mieli w d..., tylko obserwowali rozwój sytuacji). Podejrzewam, że gdyby pies ugryzł, to byłby płacz i zgrzytanie zębów, komentarze, ze pies głupi i niewychowany, na nas by była obraza i haja na całą rodzinę. A ja się tak zastanawiam, czy mamusia i tatuś byliby szczęśliwi, gdyby nagle ktoś obcy przyszedł im do domu i jeszcze wlazł im do łóżka, gdy próbowali odpoczywać... nie wiem czy mam rację, ale myślę, że ja na miejscu psa zareagowałabym 100 razy ostrzej.

Link to comment
Share on other sites

Dla mnie chamstwo to jest to co robi sąsiadka z domu naprzeciwko. Sama nie weźmie psa ale wszystkie bezpańskie to dokarmia. Potem jedzie do pracy i ma w czterech literach to, że ta sfora bydlaków (sporo ich się nazbierało w tym 3 takie duże wilczurowate kundle) NON STOP siedzi/łazi/leży pod moim ogrodzeniem i nie mogę wyjść z psem bo tamte już pierwsze do bójki z zębami się pchają. Ze mną to ze mną, nie patrzę czy kłapią paszczą czy nie i warknę żeby spier****** nam z drogi. Nie powiem, że się nie boję bo już na paru ludzi się chyba rzuciły ale co mam zrobić. A jak Oz sam parę razy wyszedł (bo listonoszowi zawsze strasznie ciężko zamknąć za sobą bramkę) to największy bydlak oczywiście się na niego rzucił i przygwoździł do ziemi.

Ech... Ja rozumiem, że dobrze, że ktoś dokarmia bezdomne psy ale BEZ PRZESADY. Jak je tak lubi to niech sobie ogrodzi podwórko i tam je zamknie bo mnie już szlag jasny trafia ://////

Link to comment
Share on other sites

[quote name='mordecai']Dla mnie chamstwo to jest to co robi sąsiadka z domu naprzeciwko. Sama nie weźmie psa ale wszystkie bezpańskie to dokarmia. Potem jedzie do pracy i ma w czterech literach to, że ta sfora bydlaków (sporo ich się nazbierało w tym 3 takie duże wilczurowate kundle) NON STOP siedzi/łazi/leży pod moim ogrodzeniem i nie mogę wyjść z psem bo tamte już pierwsze do bójki z zębami się pchają. Ze mną to ze mną, nie patrzę czy kłapią paszczą czy nie i warknę żeby spier****** nam z drogi. Nie powiem, że się nie boję bo już na paru ludzi się chyba rzuciły ale co mam zrobić. A jak Oz sam parę razy wyszedł (bo listonoszowi zawsze strasznie ciężko zamknąć za sobą bramkę) to największy bydlak oczywiście się na niego rzucił i przygwoździł do ziemi.

Ech... Ja rozumiem, że dobrze, że ktoś dokarmia bezdomne psy ale BEZ PRZESADY. Jak je tak lubi to niech sobie ogrodzi podwórko i tam je zamknie bo mnie już szlag jasny trafia ://////[/QUOTE]

Jeżeli psy biegają sobie luzem, posiadają oznaki zaniedbania czy porzucenia, to ja bym na Twoim miejscu dzwoniła na SM albo na policję, żeby je odłowili do najbliższego schroniska, jako, że zagrażają bezpieczeństwu i koniec.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Jeżeli psy biegają sobie luzem, posiadają oznaki zaniedbania czy porzucenia, to ja bym na Twoim miejscu dzwoniła na SM albo na policję, żeby je odłowili do najbliższego schroniska, jako, że zagrażają bezpieczeństwu i koniec.[/QUOTE]
ja bym dodała że na takie pieski można nosić gaz w kieszeni:)

Link to comment
Share on other sites

Nie przesadzacie z tym gazem trochę? Rozumiem obrona przed agresorem, psem, którego właściciel nie jest w stanie mu dać rady, ale bezdomne pzy to chyba inna bajka. One zachowują się zgodnie z własną naturą a ich bezdomność jest ich problemem przy okazji uciążliwym dla otoczenia. Od tego są schroniska, TOZ, SM, czy inne organizacje. mordecai zgłosiłaś to gdzieś?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='engelina_88']Nie przesadzacie z tym gazem trochę? Rozumiem obrona przed agresorem, psem, którego właściciel nie jest w stanie mu dać rady, ale bezdomne pzy to chyba inna bajka. One zachowują się zgodnie z własną naturą a ich bezdomność jest ich problemem przy okazji uciążliwym dla otoczenia. Od tego są schroniska, TOZ, SM, czy inne organizacje. mordecai zgłosiłaś to gdzieś?[/QUOTE]

Ale co to ma do rzeczy? "Czyjegoś" można traktować gazem,ale jak atakuje nas bezdomny, to niech nas pogryzie, bo działa zgodnie z własną naturą?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Jeżeli psy biegają sobie luzem, posiadają oznaki zaniedbania czy porzucenia, to ja bym na Twoim miejscu dzwoniła na SM albo na policję, żeby je odłowili do najbliższego schroniska, jako, że zagrażają bezpieczeństwu i koniec.[/QUOTE]

Podobna sytuacja była już jakiś niedawno u mnie na osiedlu. Sąsiadka (przewodnicząca rady osiedla) zwróciła się do rady miasta czy burmistrza, żeby coś z tym zrobili, to nawet nie dostała żadnej odpowiedzi. Psy są na 100% bezpańskie bo łażą tu od pół roku i nikt się nimi nie interesuje. Latają z nimi 2 psy sąsiadów ale akurat nie są groźne więc tak mnie nie drażnią (mimo, że uważam, że jak ma się psa to się go pilnuje: trzyma w mieszkaniu albo za ogrodzeniem. mi nawet przez myśl by nie przeszło, żeby mój tak biegał, mało tego , jak już go zabieram na spacer to często zakładam kaganiec bo wiem, że z nim to różnie bywa. i chociaż tyle mogliby zrobić kochani sąsiedzi: zakładać tym psom kagańce).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='engelina_88']Nie przesadzacie z tym gazem trochę? Rozumiem obrona przed agresorem, psem, którego właściciel nie jest w stanie mu dać rady, ale bezdomne pzy to chyba inna bajka. One zachowują się zgodnie z własną naturą a ich bezdomność jest ich problemem przy okazji uciążliwym dla otoczenia. Od tego są schroniska, TOZ, SM, czy inne organizacje. mordecai zgłosiłaś to gdzieś?[/QUOTE]

Gdybym nie mogła wyjść z domu to bym nie wychodziła przed bramę i nie prosiła słodkich piesków, żeby się oddaliły tylko bym podjęła środki większego kalibru, bo to chore, że żeby wyjść z własnym psem, trzeba chyłkiem uciekać z domu, nie? :razz:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='engelina_88']Nie przesadzacie z tym gazem trochę? Rozumiem obrona przed agresorem, psem, którego właściciel nie jest w stanie mu dać rady, ale bezdomne pzy to chyba inna bajka. One zachowują się zgodnie z własną naturą a ich bezdomność jest ich problemem przy okazji uciążliwym dla otoczenia. Od tego są schroniska, TOZ, SM, czy inne organizacje. mordecai zgłosiłaś to gdzieś?[/QUOTE]

moja mama gadała ze znajomym bo pracuje w radzie miasta i powiedział, że się tym zajmie ale na razie nie widać efektów.
póki co nie potraktowałam żadnego psa gazem ani kijem bo rozumiem, że taka ich natura, że bronią swojego terytorium (które wcale nie jest ich).

mimo wszystko uważam, że mniejsza krzywda się stanie gdyby parę razy dostały gazem i omijały nas z daleka niż jak w końcu rzucą się i zagryzą mi drugiego psa (tak, nie wiem które dokładniej ale rozszarpały mojego poprzedniego psa, nie miał żadnych szans bo był mniej więcej wzrostu jamnika) albo rzucą się na mnie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Gdybym nie mogła wyjść z domu to bym nie wychodziła przed bramę i nie prosiła słodkich piesków, żeby się oddaliły tylko bym podjęła środki większego kalibru, bo to chore, że żeby wyjść z własnym psem, trzeba chyłkiem uciekać z domu, nie? :razz:[/QUOTE]

Czy gaz w kieszeni będzie rozwiązaniem? Wydaje mi się, ze jak już to raczej doraźnym. Strach by nadal ci towarzyszył przy każdym spacerze. Jeśli wiadomo, ze to są psy bezpańskie to chyba lepiej zawiadomić kogo tam trzeba i umieścić je tam, gdzie nie będą musiały ani żebrac o jedzenie ani narażać się na krzywdę ze strony ludzi.

[quote name='ladySwallow']Ale co to ma do rzeczy? "Czyjegoś" można traktować gazem,ale jak atakuje nas bezdomny, to niech nas pogryzie, bo działa zgodnie z własną naturą?[/QUOTE]
Nie, nie. Nie tak. W przypadku psa czyjegoś nie ma za bardzo wyjścia- bo jeśli nie zareaguje właściciel, to nie zareaguje nikt, chyba, że po fakcie. Ale przynajmniej jest do kogo mieć pretensje. Poza tym nie masz za bardzo wpływu na to czy spotkasz na spacerze jakiegoś agresora czy nie. Jak przyjdzie co do czego, to i tak nie zastanawiasz się czy pies, który cię atakuje jest sam czy z opiekunem. Chodziło mi o element zaskoczenia, ktorego brakuje w tym konkretnym przypadku. W przypadku mordecai chyba lepiej zadziałać profilaktycznie, niż na każdym spacerze traktować psy gazem, czy w inny sposób z nimi walczyć. Wtedy w ogóle nikomu nie musi dziać się krzywda (przynajmniej ta fizyczna).

mordecai, nie mówię, ze masz się narażać, absolutnie. Ale może jest w twoim mieście schronisko, albo gdzieś niedaleko, albo SM, albo przedstawicielstwo tozu, albo w ostateczności policja. Rada miasta raczej się tym nie zajmie.

Link to comment
Share on other sites

ktoś...kiedyś...coś tam...
trzeba zadzwonić do SM albo na Policję.można też do okolicznego schroniska,że jest horda bezpańskich psów zagrażających mieszkańcom i ich zwierzętom,w takie zgłoszenie najlepiej wpleść strach o małe dzieci.
wy się czujecie zagrożone i jakiś krewny królika ma to załatwić?

Link to comment
Share on other sites

Wkoło nas zbyt dużo bezpańskich psów się nie kręci.Raczej zwiewające do suk podczas cieczki(sąsiad ma dwie)i krew mnie zalewa,bo już czwarty dzień Fula,która ma cieczkę lata dzień i noc po dworze!!!Już dwa razy zabierałam p.Wiesiowi reklamówkę ze szczeniakami:(,bo lazł potopić do rzeki!Już 100 razy tłumaczyłam,ze lepiej wysterylizować,albo pilnować(z kotką było to samo,póki auto jej nie zabiło)Już mi ręce i cycki opadły :(Dla mnie pan Wiesio to też obraz chamstwa psiarzy:(Acha!Miałam napisać o tym gazie i przez Wieesłaawa się zapomniałam.Więc ja raczej nie traktuję psów kręcących się koło naszego domu gazem,bo jeszcze nie trafiłam na te złośliwe,rzucajace się na moje gadziny ,bydlaki.Raczej wolę wziąć na trochę do domu,dac ogłoszenie,ze taki,a taki jest na tej i na tej ulicy i jak się właściciel nie znajdzie,to idzie do schronu.Już kilka razy miałam taką sytuację i tylko dwa razy musiałam szukać psom domu.We wszystkich innych przypadkach własciciele się znajdowali.Może ja jestem jakaś nawiedzona,ale nie traktuję kazdego psa,którego nie znam jak potencjalnego,wściekłego atakanta,który tylko czycha,żeby zeżreć moje sunie.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...