Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

to ja sobie też ulże - własnie wróciłam ze spacer, na którym suka wiecznie latająca bez smyczy zaatakowała moją Wegę. A dziad który z nią wychodzi nawet sie nie obejrzał na odgłos psiej bójki!!! Zaczełam się wydzierać, żeby ją zabrał a ten nic, spojrzał się i szedł dalej!! Idiota normalnie, ta suka juz kilka psów tak zaatakowała a ten nic sobie z tego nie robi!

Link to comment
Share on other sites

A ja dzisiaj się spotkałam nie tyle z chamstwem psiarzy co kociarzy. szłam sobie rano z Frankiem no i weszliśmy w alejkę a tam przed drzewem stoi jakaś babcia i cimcia, ciumcia ogólnie -wydaje z siebie bardzo dziwne dzwięki. Myslę sobie-jakaś wariatka-ciumcia do drzewa...No i idziemy z Frankiem patrzę w stronę tego drzewa a tam siedzi kot. Idziemy dalej a baba nagle wysunęła swój podziurawiony kapeć i kopnęła Frankowego w pyszczek. Mały zaczął warczeć i próbował ją ugryźć.. Tak sie wkurzyłam no bo bez przesady...powyzywałam ją nieźle ale miałam rację... Franek do końca spaceru warczał na wszystkie starsze panie...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Balbina12']A ja dzisiaj się spotkałam nie tyle z chamstwem psiarzy co kociarzy. szłam sobie rano z Frankiem no i weszliśmy w alejkę a tam przed drzewem stoi jakaś babcia i cimcia, ciumcia ogólnie -wydaje z siebie bardzo dziwne dzwięki. Myslę sobie-jakaś wariatka-ciumcia do drzewa...No i idziemy z Frankiem patrzę w stronę tego drzewa a tam siedzi kot. Idziemy dalej a baba nagle wysunęła swój podziurawiony kapeć i kopnęła Frankowego w pyszczek. Mały zaczął warczeć i próbował ją ugryźć.. Tak sie wkurzyłam no bo bez przesady...powyzywałam ją nieźle ale miałam rację... Franek do końca spaceru warczał na wszystkie starsze panie...[/QUOTE]
w moja suke jak robila siusiu na smyczy przed blokami jakas babka rzucila butem z okna , oczywiscie tez ja nawyzywalam i rzucilam ja tym samym butem ,dostala w glowe az mi sie troche szkoda zrobilo ale mam nadizeje ze drugi raz pomysli zanim cos takiego zrobi

te wszystkie starsze panie zawziecie bronia swoich kotow , ale rozmnazanie sie co chwila pol dizkich kotow to juz im nie przeszdza

Link to comment
Share on other sites

Balbina, to tak blisko niej przechodziliście czy Franek do niej podbiegł, czy jak? Ja zawsze staram się omijać takich dziwnych ludzi; najzwyczajniej w świecie boję się o psy, bo różne rzeczy strzelają szurniętym osobnikom do głowy - a to ktoś tupnie, a to wrzaśnie, a to tak jak u Was - kopnie...

gops, w nas kiedyś jakiś dziad rzucił z okna kartoflem, co prawda nie trafił, za to ja podniosłam kartofla i spytałam, czy teraz mam mu go wrzucić przez szybę :razz:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gops']
te wszystkie starsze panie zawziecie bronia swoich kotow , ale rozmnazanie sie co chwila pol dizkich kotow to juz im nie przeszdza[/QUOTE]

Prawda? U mnie jest jedna kobieta, która oprócz karmienia te koty wozi na zastrzyki, szuka domów, usypia ślepe mioty - reszta tylko karmi i złorzeczy na cały świat, że ludzie podli, bo nie lubią wchodzić w gówna na klatce schodowej :razz:

Ostatnio zresztą miałam tego typu sytuację; przy ulicy za moim osiedlem na chodniku mieszkał pies, w każdej chwili mógł go zabić samochód, założyłam mu wątek na dogo, znalazł się hotelik - a baby, które przy tej ulicy go dokarmiały, zrobiły ze mnie potwora, że chcę go wywieźć do "więzienia", że nigdzie mu nie będzie tak dobrze jak z kochającym panem, że znajdą mu dom, zrobią ogłoszenia, że jedna na razie weźmie go do siebie, bla bla bla, bylebym tylko ja wstrętna zła baba się odczepiła. Pies faktycznie z ulicy zniknął, myślałam, że zajęły się nim jak należy, miejsce w hoteliku przepadło, a po miesiacu pies znalazł się znowu na ulicy - jedna z bab jak się okazało trzyma go na klatce schodowej w bloku i karmi, i zabrać nikomu nie daje ani przygarnąć nie zamierza (zwierząt nie ma), za to pies biega w dzień na mrozie po osiedlu i czeka aż mieszkańcy go wypędzą, otrują, albo pojedzie w podróż do schronu do Ostrowi, do którego nigdy żywy nie dojedzie jak większość psów z Makowa. Mam ochotę babsztyle ze skóry obedrzeć, pseudomiłośniczki psów zasr*ne...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gops']te wszystkie starsze panie zawziecie bronia swoich kotow , ale rozmnazanie sie co chwila pol dizkich kotow to juz im nie przeszdza[/QUOTE]
Być może "ich" koty wcale się nie rozmnażają. W Szczecinie nadpopulacja kotów wolnożyjących została skutecznie zredukowana przez współpracę karmicielek z TOZem. One karmią i stawiają budki, a TOZ za darmo sterylizuje i pomaga w leczeniu. Kotów jest widocznie mniej, są zadbane i zdrowo wyglądają. Oczywiście zdażają się karmicielki - rozmnażaczki i wciąż za dużo niewyłapanych kocic ma małe, a część tych małych choruje i pada, ale nie ma już plagi kotów na osiedlach i kamienicznych podwórzach, a czym kotów jest mniej i czym mniej "włażą ludzią w oczy", tym ich egzystencja jest łatwiejsza i bezpieczniejsza.

Ja się nie dziwię karmicielkom ich niechęci do psów (co oczywiście nie usprawiedliwia chamskiego, czy agresywnego zachowania, o którym piszecie), bo psy biegające luzem, lub celowo szczute, zagrażają życiu i zdrowiu "ich" kotów, niszczą i obsikują budki, wyjadają karmę, na którą niejednokrotnie te starsze kobiety wydają połowę emerytury, albo renciny.

Link to comment
Share on other sites

Greven ja akurat wiem ze to TE konkretne koty sie rozmnazaja bo to zaraz kolo mojego bloku , i mamy conajmiej 5 miotow w roku ! oczywiscie malych kociakow tez nie ma komu uspic i gina pod kolami samochodow , i zagryzione przez psy , zostaje moze kilka kotkow ktore tez sie potem rozmnazaja...
naprawde mamy ich mysle kolo 40 teraz, maja pootwierane okna od piwnic i zarcie w miseczkach , nie sa sczepione ani sterylizowane
a niektore sa tak "glupie" ze podchodza pod pysk mojego psa ktory dostaje szalu jak je widzi (nie uczylam jej tego !) jednego zdazyla zlapac i niestety zginal a byla na smyczy

Link to comment
Share on other sites

mam już dosyć tych wszystkich kotecków które łażą sobie po dworze bez żadnego celu i są agresywne w stosunku stosunku do mojego psa, którego niejednokrotnie muszę brać w takiej sytuacji na ręce bo boje się że słodka kicia mu zrobi kuku:-( [SIZE=1]on jest mniejszy od większości kotów[/SIZE]:roll: jak ostatnio takiego kotecka pogoniłam to kochająca pańcia wyleciała do mnie z mordą:angryy:, powiedziałam jej co sądze o jej koffanym kotecku i poszłam sobie dalej:roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Yorkomanka']mam już dosyć tych wszystkich kotecków które łażą sobie po dworze bez żadnego celu i są agresywne w stosunku stosunku do mojego psa, którego niejednokrotnie muszę brać w takiej sytuacji na ręce bo boje się że słodka kicia mu zrobi kuku:-( [SIZE=1]on jest mniejszy od większości kotów[/SIZE]:roll: jak ostatnio takiego kotecka pogoniłam to kochająca pańcia wyleciała do mnie z mordą:angryy:, powiedziałam jej co sądze o jej koffanym kotecku i poszłam sobie dalej:roll:[/QUOTE]

A może miej dość tych paniuś, które wypuszczają tak koty? Bo same koty nic tutaj nie są winne. Jest doskonała recepta na takie chodzące luzem koty i ich panie - powiedz pani, że zgłosiłaś do schroniska, iż po terenie osiedla chodzą bez opieki nieoznakowane koty, co jest podstawą do sądzenia, że są bezdomne i ich odłowienia. Albo skontaktuj się z działającym wolontariuszami kocimi w swoim terenie - zajmą się tym, postarają się odłowić i wykastrować.

Link to comment
Share on other sites

Co do kotow to kiedyś byłam świadkiem sytuacji, że dziewczyna w powszechnej opinii uważana za jakąś nawiedzoną, jeżeli chodzi o zwierzaki(swego czasu też mi się zdarzało ją zbrechtać na wychodzenie z kotem na flexi) wyszła sobie z tym kociakiem na spacer przed blok i jakiś babsztyl zaczął szczuć jej kota psem.... oczywiście Mruczuś się zjeżył i tak podrapał burka, że ze skowytem uciekał, a jakże inteligenta pani opieprzyła ją za to tak, że całe osiedle słyszało. Nie wiem co Wam przeszkadzają koty które się stroszą i fukają albo uciekają na drzewo. Mnie bardziej irytuje bydle ważące blisko 50kg które rzuca się do gardła mojemu psu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='HelloKally']Co do kotow to kiedyś byłam świadkiem sytuacji, że dziewczyna w powszechnej opinii uważana za jakąś nawiedzoną, jeżeli chodzi o zwierzaki(swego czasu też mi się zdarzało ją zbrechtać na wychodzenie z kotem na flexi) wyszła sobie z tym kociakiem na spacer przed blok i jakiś babsztyl zaczął szczuć jej kota psem.... oczywiście Mruczuś się zjeżył i tak podrapał burka, że ze skowytem uciekał, a jakże inteligenta pani opieprzyła ją za to tak, że całe osiedle słyszało. Nie wiem co Wam przeszkadzają koty które się stroszą i fukają albo uciekają na drzewo. Mnie bardziej irytuje bydle ważące blisko 50kg które rzuca się do gardła mojemu psu.[/QUOTE]

A cóż takiego jest w wychodzeniu z kotem na flexi? Niektóre koty są większe od części psów :evil_lol: Natomiast na pewno mogą wyrządzić mniejszą krzywdę niż puszczony luzem, agresywny burek. I można je doskonale wykorzystać przy nauce zobojętniania psa na kotki ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ladySwallow']No to czas wprowadzić je w życie tak, aby koty nie ucierpiały, zamiast pomstować na forum...[/QUOTE]
No właśnie.

Jak komuś przeszkadza, że kotów jest za dużo, to niech pomoże zmniejszyć ich populację w humanitarny sposób (odławianie na sterylki, eutanazja ślepych miotów), albo poprosi o pomoc lokalną organizację pro-zwierzęcą. Jak komuś przeszkadza, że koty chodzą po podwórku (w sumie to nie wiem, co miałyby robić... fruwać, pływać?), to niech monituje do właścicieli kotów - o ile to są koty domowe, a nie wolnożyjące. Bo wolnożyjący kot ma swoje prawa, a jednym z nich jest prawo do bytowania przy skupiskach ludzkich. A my, ludzie, mamy wobec kota pewne obowiązki - jednym z nich jest nienarażanie go na niebezpieczeństwo. Karmieniem i sterylkam zwykle zajmuje się "ktoś inny", czyli twz. karmicielka.

Jak komuś przeszkadza biegający luzem, niedopilnowany pies, to też nie ma co bezradnie rozkładać rąk, tylko trzeba porozmawiać - nieraz dość ostro - z właścicielem, a gdy to zawiedzie, dzwonić do straży miejskiej. Po osiedlu u mojej babci latają luzem psy - często duże, często łączące się w sfory. Po dzielnicy u mojej Mamy też latają psy - też akurat duże, a kilka z nich jest agresywna w stosunku do innych zwierząt. Ponadto jeden pies notorycznie zakłóca ciszę nocną. Oszaleć można od tego szczekania. I tu i tam ludzie narzekają, ale jak zapytam, czy rozmawiali z właścicielem, czy dzwonili do SM, to słyszę, że nie, bo "no ale jak to", "dajmy spokój" i nagle okazuje się, że WCALE IM TO NIE PRZESZKADZA. To przeszkadza, czy nie? Po prostu najłatwiej narzekać i nie dać nic od siebie, żeby zmienić sytuację.

Link to comment
Share on other sites

Jak się nad tym logicznie zastanowić to raczej nie ma nic śmiesznego w takim wychodzeniu i pewnie sama będę tak wychodzić jak w końcu pojadę do tego schroniska, ale no... chodzenie z kotem na smyczy jest takie jakby trochę niedorzeczne, koty wolą chodzić tam gdzie one chcą a nie nawiedzona szóstoklasistka czy starsza pani. Pomimo tych niedorzeczności z dwojga złego wolę mieć kota na smyczy i żeby żył sobie, a nie mieć kota który zasmakował wolności i znalazł się wgnieciony w asfalt.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Też właśnie nie wiem; u mnie dziewczynka wyprowadza na szelkach na trawnik królika miniaturkę - i jakoś nikt się z niej nie nabija, nawet małe dzieci :razz:[/QUOTE]

Jak mieszkałam na poprzednim mieszkaniu, to dziewczyna z bloku obok wyprowadzała na spacery dwie fretki ;) Słodziutkie istotki.

[quote name='HelloKally']Jak się nad tym logicznie zastanowić to raczej nie ma nic śmiesznego w takim wychodzeniu i pewnie sama będę tak wychodzić jak w końcu pojadę do tego schroniska, ale no... chodzenie z kotem na smyczy jest takie jakby trochę niedorzeczne, koty wolą chodzić tam gdzie one chcą a nie nawiedzona szóstoklasistka czy starsza pani. Pomimo tych niedorzeczności z dwojga złego wolę mieć kota na smyczy i żeby żył sobie, a nie mieć kota który zasmakował wolności i znalazł się wgnieciony w asfalt.[/QUOTE]

Chodzenie z kotem na smyczy nie jest niedorzeczne, tylko świadczy o odpowiedzialności właściciela, który np. miał kota wychodzącego, a teraz mieszka w bloku i nie chcąc kotu ograniczyć wolności, wyprowadza go na smyczy. Ta "nawiedzona szóstoklasistka czy starsza pani" jest więc bardziej odpowiedzialna, niż część właścicieli psów :roll: Niektóre koty nie wychodzą wcale i nie narzekają, np. moja kotka.

Link to comment
Share on other sites

Kot na smyczy to raczej dowód odpowiedzialnosci opiekuna, który woli wychodzić z ulubieńcem w bezpieczny sposób, zamiast wypuszczać go luzem, tym samym narażając na śmierć lub kalectwo. I nie widze w tym nic smiesznego, czy niewłasciwego.

Natomiast koty wolnożyjące są zwierzętami pozostającymi pod ochrona prawną. Są to zwierzęta nie-domowe, a dzięki ich obecnosci w miastach populacja gryzoni pozostaje na opanowanym poziomie.
Teraz jest zima, apeluję- w miarę mozliwości- jeśli macie w okolicy takie koty, zostawiajcie uchylone okienka do piwnic, dokarmiajcie koty, czasem wystarczy wynosić 1- 2 razy dziennie miseczkę z podgrzana wodą, żeby ułatwić im przetrwanie mrozów!!!!

Jeżeli koty rozmnażają się w sposób niekontrolowany, to trzeba je strerylizować. Wiele miast daje talony na bezpłatne sterylizacje kotów wolnożyjących. Jeśli nie macie sami możliwości tego zrobić, zwróćcie sie o pomoc do np TOZu, poszukajcie lokalnych karmicielek.
Kiedy są maluchy (w większości wypadków nie da się znaleźć slepego miotu, kotki widzimy jak już wyjdą z mamą) zawsze mozna takie malce spróbować złapać, oswoić i oddać do adopcji, a mamę złapać na sterylkę.

I przede wszystkim- to naszym, właścicieli psów- obowiązkiem jest niedopuszczenie do agresywnej konfrontacji naszego psa i kotów wolnożyjących!!!!!!
ABSOLUTNIE NIEDOPUSZCZALNE (i karalne) jest to, że pies goni dla zabawy, czy wręcz zagryza koty.

One tu żyją, nie mają innego miejsca do życia, chronią nas przed szczurami- uszanujmy je, pomóżmy przetrwać......

Link to comment
Share on other sites

Witam wszystkich. Do tej pory byłam biernym podglądaczem tematu. Nie zdarzyło się nic co było by warte opisania.Aż do niedzieli. Mam roczna Akitę, nie jest agresywny ale nie lubi jak jakiś inny zwierz pokażnych romiarów naciera na niego od tyłu. Spacerowaliśmy po parku, pieso jeszcze na smyczy szliśmy na bezludne łąki, żeby mógł poszaleć w śniegu. Nagle słysze jak biegnie coś za nami. Malamut bez smyczy obroży i oczywiscie bez własciciela Pokojowo nastawiony nie był już widze ,ze za chwile moze nie być przyjemnie...Odciągnełam mojego i starałam sie odejśc ale niestety malamut upartypcha sie z łapami na mojego. W miedzyczasie zza krzaków wyłania sie łaskawie własciciel krokiem wolniejszym od zólwia i krzyczy "" Może Pani poczekać? " Wiec mu odkrzyknełam Ze ja może i owszem ale psy niekonieczniecznie " Ledwo to powiedziałąm i zaczeło sie ! okazało sie,ze pan potrafi biegać bo znalazł sie obok w ciagu paru sekund, nie było łatwo rozdzielić psy.Całe szczeście żadnemu krzywda sie stała.A pan co bez słowa złapał psa za kark i poszedł w swoja strone !! smyczy ani obroży nie widziałam.Generalnie szkoda słow bo wracajac widziałąm tego psa dalej biegajacego a pana z puszeczka piwa beztrosko podpierajcego drzewko

Link to comment
Share on other sites

A, widzę, że pan reprezentuje mój "ulubiony" typ - wychodzę z psem, żeby nachlać się piwska. Znamy takiego, znamy, ma sukę ze schroniska w typie ONka, która nosi kolczatkę jak na mamuta a i tak jak atakuje jakiegoś psa to pan ledwo może ją odciągnąć... Zwykle stoi sobie przywiązana do drzewa jak pańcio sobie "rozmawia" z koleżkami.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...