Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='motyleqq']bo to trzeba powiedzieć, że pies choruje na coś, czym ten drugi może się zarazić, wtedy dopiero właściciel w pośpiechu zabierze pupila ;)[/QUOTE]
Tylko to jest takie smutne, że trzeba kłamać, kręcić, przygotowywać kopy, nosić w kieszeni gaz pieprzowy. Widać po tych wszystkich historiach, że psiarze zasłużenie mają taką opinię, jaką mają - czyli kiepską.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='arielka186']A że to niby do mnie??? :D :D Wiesz co, jeżeli tak- to najpierw przeczytaj kto został zaatakowany, jakiej rasy był pies, w jakim wieku, i na końcu czy 3 m-czne szczenię może być agresywne w sposób, by zagrażać dorosłemu pudlowi...:D
Chociaż czy to było do mnie to już chyba tylko autorka wie co miała na myśli...-mnie się skojarzyło bo pod moim postem...

Boże jak ja się cieszę że tylko raz spotkałam się z sytuacją jak ktoś próbował kopnąć mojego szczeniaka- czy jakiegokolwiek psa. [I]I co, później, na Dogomanii wspomagacie pobite, skopane psy? To jakaś paranoja jest[/I] :D[/QUOTE]

Dziewczyno, wyluzuj, to było w odpowiedzi na post Gdarin
[QUOTE]No nie wiem czy kopanie rozjuszonych amstaffów bez zastanowienia to taki świetny pomysł... No chyba, że ktoś ma naturę kamikadze.[/QUOTE]

Może i mam naturę kamikadze, ale jak doberman zaatakował szetlanda przyjaciółki, to nie miałam nawet przez chwilę wątpliwości, czy zareagować, czy pozwolić na atak na psa.

Co nie zmienia faktu, że gdyby 3miesięczny staffik - czy jakakolwiek inna rasa... - podleciał mi (nawet zabawowo) do mojego pundla na etapie, kiedy tamten panicznie bał się wszelkich psów, to zostałby odgoniony - i to nie tupaniem czy krzykiem, bo nie o to chodzi, żeby Tonica nauczyć, że psy są be, tylko właśnie nogą, żeby utrzymać dystans.

Dzięki temu, że biorę na siebie agresywne przypadki, jak również te nadmiernie zabawowe, mój pies się szybko resocjalizuje. To ja jestem od tego, żeby zdecydować, czy jakiś pies nie jest jeszcze zbyt dużym wyzwaniem dla mojego. Dzięki temu, cierpliwości i masie pracy możliwym stało się, że Tonic zaprasza psy do zabawy, zamiast je panicznie oszczekiwać, a zamiast trzęsawki na widok yorka, był w stanie zakumplować się z CTR.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Szura']
Co nie zmienia faktu, że gdyby 3miesięczny staffik - czy jakakolwiek inna rasa... - podleciał mi (nawet zabawowo) do mojego pundla na etapie, kiedy tamten panicznie bał się wszelkich psów, to zostałby odgoniony - i to nie tupaniem czy krzykiem, bo nie o to chodzi, żeby Tonica nauczyć, że psy są be, tylko właśnie nogą, żeby utrzymać dystans.
[/QUOTE]

arielka, tak się teraz zastanawiam...
Moja suka nie lubi szczeniaków. Większość traktuje nieprzyjaźnie; co prawda nie gryzie, ale jeśli wchodzą w bezpośredni kontakt, skaczą, liżą ją, to bardzo ostro atakuje bez użycia zębów, odpędza. Dla malucha to może być trauma.
Co mam robić w chwili, kiedy podbiega do nas hipotetyczny szczeniak taki jak Twój? Do tej pory pewnie odsunęłabym go nogą (absolutnie nie boleśnie), ale po tym co pisałaś i zrobiłaś tamtej kobiecie stwierdziłam, że chyba będę pozostawiać sprawy własnemu losowi. Co prawda szczeniak pewnie wolałby być odsunięty nogą niż przyciśnięty z rykiem do gleby przez dużego psa, no ale ja też nie mam ochoty być napadnięta za rzekome kopanie psów, a suki 25 kg sobie na głowę nie wsadzę :p
Dałaś mi do myślenia; teraz będę bardziej dbać o bezpieczeństwo własne niż cudzych niedopilnowanych szczeniąt.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']arielka, tak się teraz zastanawiam...
Moja suka nie lubi szczeniaków. Większość traktuje nieprzyjaźnie; co prawda nie gryzie, ale jeśli wchodzą w bezpośredni kontakt, skaczą, liżą ją, to bardzo ostro atakuje bez użycia zębów, odpędza. Dla malucha to może być trauma.

...

Co prawda szczeniak pewnie wolałby być odsunięty nogą niż przyciśnięty z rykiem do gleby przez dużego psa, no ale ja też nie mam ochoty być napadnięta za rzekome kopanie psów, a suki 25 kg sobie na głowę nie wsadzę :p
Dałaś mi do myślenia; teraz będę bardziej dbać o bezpieczeństwo własne niż cudzych niedopilnowanych szczeniąt.[/QUOTE]

Mnie się wydaje, jeśli suka faktycznie nie jest agresywna, to w takim wypadku lepiej pozostawić sytuację w łapach psów. Będzie to element socjalizacji szczeniaka, który prędzej zrozumie, żeby nie podchodzić językiem członka swojej rasy niż gestem człowieka. Dorosły pies, to co innego, ale szczeniak może się w takiej sytuacji nauczyć czegoś cennego.

Link to comment
Share on other sites

No nie wiem, dla mnie to nie byłby pożądany element socjalu - 3 miesięczny szczeniak w pełnej uległości podchodzący do psa i liżący mu pysk, w nagrodę potarzany po ziemi prawdopodobnie do posikania się pod siebie... Ale jak kto woli ;)

Link to comment
Share on other sites

ja tam nie wiem, jak kto postrzega socjalizacje, ale dla mnie jesli chodzi o kontakt z doroslymi psami, to przede wszyskim pozwalanie szczeniakowi na kontakt ze zrownowaznymi psami, ktore nic do szczeniat nie maja i to pod kontrola wlasciciela.

moj pies pochodzi z hodowli, w ktorej jest kilka doroslych psow, ktore do szczeniat nic nie maja. mloda na poczatku myslala, ze na kazdego pieska mozna dowolnie skakac, bo nikt jej nic nie zrobi. to my musielismy jej pokazac, ze niekoniecznie. to MY wychowujemy naszego psa, nie INNE psy.

dla szczeniaka to nie jest przyjemne a przede wszystkim nie jest tez zdrowe, kiedy jest glebiony przez obcego, duzo ciezszego od siebie psa za to, zepodbiegl.

a wiadomo, ze wiele doroslych psow nie przepada za szczenietami.
i nawet jesli nic nie zrobia, to spotkanie dla gnojka nie bedzie mile.

zanim pozwolimy szczeniakowi na kontakt z doroslym psem, trzeba zapytac. i juz: zwykla kultura.
a jesli juz podbiegnie, to jest to siara, ze pies nam uciekl, a nie powod do radosci, ze pieseczek zwiedza swiat i wtedy trzeba przeprosic.

Link to comment
Share on other sites

Ja już kiedyś pisałam, że byliśmy w odwiedzinach u rodziny i Frodo musiał dwa dni przebywać ze starszym psem, który nie dość, że nie chciał się z nim bawić, to go do siebie nawet nie dopuszczał. Obwarczał go ze dwa razy przy próbie podejścia i od tej pory szczeniak trzymał się z daleka. Ja nie mówię tu o znęcaniu się nad szczeniakiem, powalaniem go na ziemię aż do posikania, na to też bym nie pozwoliła. Gdy psy "rozmawiały" cały czas byłam w pobliżu gotowa do interwencji, na szczęście nie była potrzebna. Wydaje mi się, że gdyby szczeniak był przez nas chroniony przed każdymi negatywnymi bodźcami pochodzącymi od innych psów to pewnych sygnałów mógłby później jako dorosły pies nie rozpoznawać aż do momentu kiedy dostałby kiedyś porządnie w skórę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']
zanim pozwolimy szczeniakowi na kontakt z doroslym psem, trzeba zapytac. i juz: zwykla kultura.
[/QUOTE]

Ja bym wtedy uprzejmie odpowiadała czym to może się skończyć, ale zazwyczaj nikt mnie nie pyta o zdanie - przybiega słodki szczeniak, pada na ziemię liżąc mojej pysk, ona po psiemu do niego "wy****aj", a wtedy budzą się właściciele szczeniaka i wyskakują z mordą, że mój pies jest agresywny :roll:
Stąd zazwyczaj starałam się szczeniaków unikać odpychając je czy po prostu łapiąc za obrożę, ale arielka oświeciła mnie niechcący, że za swoją uprzejmość może mi się oberwać :evil_lol: więc chyba wolę już te pretensje :p

I ok, normalne, że szczeniak może dostać w czapę, jak skacze starszemu psu na łeb, ale moja suka jest niechętna szczeniakom nieco ponad program i sądzę, że nie przysłużyłaby się socjalizacji niczyjego malucha.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Ja bym wtedy uprzejmie odpowiadała czym to może się skończyć, ale zazwyczaj nikt mnie nie pyta o zdanie - przybiega słodki szczeniak, pada na ziemię liżąc mojej pysk, ona po psiemu do niego "wy****aj", a wtedy budzą się właściciele szczeniaka i wyskakują z mordą, że mój pies jest agresywny :roll:
Stąd zazwyczaj starałam się szczeniaków unikać odpychając je czy po prostu łapiąc za obrożę, ale arielka oświeciła mnie niechcący, że za swoją uprzejmość może mi się oberwać :evil_lol: więc chyba wolę już te pretensje :p

I ok, normalne, że szczeniak może dostać w czapę, jak skacze starszemu psu na łeb, ale moja suka jest niechętna szczeniakom nieco ponad program i sądzę, że nie przysłużyłaby się socjalizacji niczyjego malucha.[/QUOTE]

to jest oczywiste, ze szczeniak CHCE podbiegac.
moj pies nie jest juz szczeniakiem, a nadal ma dzika ochote witac sie ze wszystkim, co nie przypomina owczarka niemieckiego.
ja jej czasem pozwalam, ale zawsze pytam, czy moze sie przywitac i mloda biegnie dopiero jak powiem "lec, mozesz sie przywitac". to jest dla mnie elementarna spacerowa kultura.

a juz szczegolnie jak drugi pies jest na smyczy.
wtedy to natychmiast swojego odwoluje-nie ma opcji podbiegania.
nawet jak widze psa na smyczy z daleka, a mloda zajeta bazantami, to i tak ja odwoluje mimo ze istnieja praktycznie zerowe szanse, ze podbiegnie.
nie wiem, dlaczego pies jest na smyczy-proste.

ale chcialabym, zeby to dzialalo w dwie strony: nie zycze sobie, zeby ony podbiegaly do niej z warkotem, co jest niezwykle czeste-mloda nie przepada za owczarkami. wiele zlego juz ja od nich spotkalo i bynajmniej nie nazwalabym tego socjalizacja.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']to jest oczywiste, ze szczeniak CHCE podbiegac.
moj pies nie jest juz szczeniakiem, a nadal ma dzika ochote witac sie ze wszystkim, co nie przypomina owczarka niemieckiego.
ja jej czasem pozwalam, ale zawsze pytam, czy moze sie przywitac i mloda biegnie dopiero jak powiem "lec, mozesz sie przywitac". to jest dla mnie elementarna spacerowa kultura.

a juz szczegolnie jak drugi pies jest na smyczy.
wtedy to natychmiast swojego odwoluje-nie ma opcji podbiegania.
nawet jak widze psa na smyczy z daleka, a mloda zajeta bazantami, to i tak ja odwoluje mimo ze istnieja praktycznie zerowe szanse, ze podbiegnie.
nie wiem, dlaczego pies jest na smyczy-proste.

ale chcialabym, zeby to dzialalo w dwie strony: nie zycze sobie, zeby ony podbiegaly do niej z warkotem, co jest niezwykle czeste-mloda nie przepada za owczarkami. wiele zlego juz ja od nich spotkalo i bynajmniej nie nazwalabym tego socjalizacja.[/QUOTE]
Ja chcę ludzi z takim podejściem spotykać na spacerach!

Link to comment
Share on other sites

Dziś szłam z koleżanką i psiakami (dwa spanielowate :D) na psi wybieg.
Była tam babka z owczarkopodobnym i zaczęła gadać żebyśmy teraz nie wchodziły bo jej pies musi się wyhasać a ,,takie małe to się mogą w domu wybiegać, a ona go w domu puszcza ale się nie wybiega" :roll:
To ja jej a to że one w domu się nie wybiegają bo to spaniele i też mają dużo energii...
To babka powiedziała że ona wyjdzie to wtedy wejdziemy... Minęły ok.2 minuty i babka poszła :P

Link to comment
Share on other sites

Ja się znowu czepie pekińczyków do których mam uprzedzenia bo mnie kiedyś jeden ugryzł.
W bliskim sąsiedztwie mieszka stara suka pekińczyka. Widać że to już psia emerytka ale na widok moich suk młodnieje o dobre kilka lat i biegnie z dzikim warkotem i szczekiem. Z suką bardzo często wychodzi nastolatka która siedzi i plotkuję z koleżankami pod moją klatką a suka chodzi luzem. Jak akurat wychodziłam z moimi psami to na moje grzeczne prośby zabrania suki nie było reakcji tylko śmiech że ona tylko obszczeka. Teraz jestem wredniejsza bo luzuje smycz jednej z moich psin i wołam do właścicielki żeby zabierała swoją bo zaraz pióra z niej polecą. Reakcja jest szybka, dziewczę bierze swoją sucz na ręce i czeka aż przejdziemy. Wiem że z mojej strony to też chamstwo no ale prośby nie podziałały a wyjście z klatki mam tylko jedno, psów na rękach wynosić nie będę a teleportować się nie umiem;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Litterka']Amstaffy są psami obronnymi, walecznymi. Dobrze prowadzone są wspaniałymi przyjaciółmi.[/QUOTE]Małe sprostowanie: bojowymi, nie obronnymi ;)
Zupełnie inne skłonności, psy bojowe mają tendencję do agresji wobec innych psów, a obronne (jak ONki czy belgi) wobec obcych - niezależnie od gatunku.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']arielka, tak się teraz zastanawiam...
Moja suka nie lubi szczeniaków. Większość traktuje nieprzyjaźnie; co prawda nie gryzie, ale jeśli wchodzą w bezpośredni kontakt, skaczą, liżą ją, to bardzo ostro atakuje bez użycia zębów, odpędza. Dla malucha to może być trauma.
Co mam robić w chwili, kiedy podbiega do nas hipotetyczny szczeniak taki jak Twój? Do tej pory pewnie odsunęłabym go nogą (absolutnie nie boleśnie), ale po tym co pisałaś i zrobiłaś tamtej kobiecie stwierdziłam, że chyba będę pozostawiać sprawy własnemu losowi. Co prawda szczeniak pewnie wolałby być odsunięty nogą niż przyciśnięty z rykiem do gleby przez dużego psa, no ale ja też nie mam ochoty być napadnięta za rzekome kopanie psów, a suki 25 kg sobie na głowę nie wsadzę :p
Dałaś mi do myślenia; teraz będę bardziej dbać o bezpieczeństwo własne niż cudzych niedopilnowanych szczeniąt.[/QUOTE]
Brzmi to tak, jak gdybym to "kobietę" przeciĄgnęła po ziemi, skopała, i co tam jeszcze. Nie- ona po prostu została odepchnięta- fakt że mocno ale ważyła swoje więc musiałam siły użyć... A że się potknęła- no cóż...
Jeszcze raz napiszę- ona nie zasłaniał nogą, odsuwała, czy odpychała Ariel- po prostu cenralnie próbowała jej zapodać kopa w nos:shake:... To chyba przekracza ochronę pudelka- który swoją drogą był zadowolony z towarzystwa... Moj reakcja była taka, jak podejrzewam większości z was, gdyby chciano SKOPAĆ- nie odsunąc, nie odgonić nogą- Waszego psa, szczeniaka w dodatku. Jest duża różnica pomiędzy odsunięciem nogą psa-bez używania podeszw-a tym drugim.
Czytałam że masz staffika- więc wiesz, że nie powinno się tych psów uczyć agresji- a nie wiem jak Ariel by reagowała po kopniaku- mogła by mieć np agresję lękową...
Fakt że po tamtym incydencie Ariel już nie wyszła na osiedle bez smyczy. A co do pierwszego zdania w Twoim poście- masz rację, szczenię zapamiętuje takie przypadki- moja właśnie po takim brutalnym przeturlaniu przez alaskankę bodajże nienawidzi tych psów do dzisiaj. I tym razem to moja była na smyczy- alaskanka nie.

Link to comment
Share on other sites

aby nikt nie skopal mojego psa, nie pozwalam mu podbiegac do innych psow. to jest oczywiste.

babka nie musiala wiedziec, ze to jest szczeniak. mogla natomiast nie zyczyc sobie jej towarzystwa.


my znow mialysmy mila przygode z dwoma niezwykle milymi owczarkami niemieckimi, do ktorych wlascicielki zwracaja sie po niemiecku chyba w celu podkreslenia ich wysmienitego wyszkolenia.

mloda spotkala swojego oddanego przyjaciela bobka. ganiali sobie po lace, kiedy nagle podbiegl wielki samiec ON. w ogromnym kagancu. i z tym zelaztwem prosto na mojego psa, ktory jest maly i chudy. nawet nie zdazylam zarreagowac.
mloda w pisk.
ale bobek to maly terier-waleczny, wiec ruszyl kobiecie z pomoca. w ogole sie nie bal:)) pani bobka zywotna staruszka zdjela drewniaka, zamachnela sie w owczara, on uciekl, bobka szybko wziela na rece, bo byl strasznie rozjuszony:)))

wszystko to trwalo doslownie chwilke.

oczywiscie nagle z pod ziemi wylazly babki od ona i do pani bobka z watami. ona jednk byla rozjuszona bardziej niz jej jack russel i stwierdzila, ze nastepnym razem wyceluje w lep i zeby raczej sobie poszly i zabieraly kundla, bo nie wytrzyma.

wiecie co...to byla mila, kulturalna staruszka. jej pies jest zadziorny, ale bardzo grzeczny. zwierzyla mi sie, ze specjalnie chodzi w drewniakach w celach obronnych, bo jej kolezanka miala gaz, ale nie podzialalo.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='arielka186']
Brzmi to tak, jak gdybym to "kobietę" przeciĄgnęła po ziemi, skopała, i co tam jeszcze. Nie- ona po prostu została odepchnięta- fakt że mocno ale ważyła swoje więc musiałam siły użyć... A że się potknęła- no cóż...
Jeszcze raz napiszę- ona nie zasłaniał nogą, odsuwała, czy odpychała Ariel- po prostu cenralnie próbowała jej zapodać kopa w nos:shake:... To chyba przekracza ochronę pudelka- który swoją drogą był zadowolony z towarzystwa... Moj reakcja była taka, jak podejrzewam większości z was, gdyby chciano SKOPAĆ- nie odsunąc, nie odgonić nogą- Waszego psa, szczeniaka w dodatku. Jest duża różnica pomiędzy odsunięciem nogą psa-bez używania podeszw-a tym drugim.
[/QUOTE]
Czyli ostatecznie nie kopnęła, tylko próbowała - de facto - machała nogą w powietrzu? To naprawdę miałaś szczęście, że kobieta nie wezwała policji, bo wtedy nie byłoby tłumaczenia, że się pani sama potknęła. A gdyby tak przy tym upadła nieszczęśliwie i np. złamała biodro, to by Cię puściła z torbami - sprawa byłaby i karna, i cywilna.
Mnie się wydaje, że jednak większość w takiej sytuacji leci po psa, łapie go ręce, może i krzyczy do tego, który próbuje kopnąć, ale jednak nie posuwa się do użycia siły. Niektórzy zresztą nawet tego nie robią. Przypomniała mi się sytuacja z czasów, gdy jeszcze nie mieliśmy psa. Męża przyatakował mały agresor, rzucał się do nogawek, szczekał, kłapał zębami. Ciężko się schylić z rękami do takiego kłapiącego psa, więc mąż właśnie tak machał nogą, jakby chciał psa kopnąć a nie mógł się zdecydować. Wszystkiemu przyglądała się stojąca obok właścicielka psiny - starsza taka babulina. I po dłuższej chwili tej szamotaniny pokiwała wreszcie głową dobrotliwie i powiedziała - "pan to by nie potrafił psa kopnąć, widać dobry z pana człowiek...". Poczuliśmy się jak obiekt jakiegoś eksperymentu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']
Mnie się wydaje, że jednak większość w takiej sytuacji leci po psa, łapie go ręce, może i krzyczy do tego, który próbuje kopnąć, ale jednak nie posuwa się do użycia siły. Niektórzy zresztą nawet tego nie robią.[/QUOTE]

Dziamgot o którym ostatnio pisałam raz przeze mnie potraktowany butem też nie jest odciągany ani ratowany, ani ja bluzgana za odganianie - jak jest daleko od pana.
Jak pan stał z dziamgotem praktycznie w wejściu do mojej klatki a ja schodziłam z psem, mały zasadził się do ataku na moją Baryłę, a jego własny pan zasadził mu takiego kopa na uspokojenie, że tamto moje straszne "kopnięcie" się schowało :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ewtos']Ja też nie, ale gdyby zaistniała taka sytuacja to myślisz, że ja, albo ktoś z autorów powyższych postów skopałby jakiegokolwiek psa tak,że trzeba by było założyć watek na dogomanii z prośbą o ratunek?[/QUOTE]

Te panny które się szczycą kopaniem rozjuszonych amstaffów itp., niech się liczą z tym, że to raczej ktoś w ich imieniu będzie prosił o ratunek (dla nich rzecz jasna).

Aby rozdzielić walczące psy najlepiej ciągnąć psa za tylne nogi (najlepiej każdy właściciel swego), a nie kopać je czy bić po głowie, tak pobudza się je tylko do jeszcze większej agresji.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gdarin']Te panny które się szczycą kopaniem rozjuszonych amstaffów itp., niech się liczą z tym, że to raczej ktoś w ich imieniu będzie prosił o ratunek (dla nich rzecz jasna).

Aby rozdzielić walczące psy najlepiej ciągnąć psa za tylne nogi (najlepiej każdy właściciel swego), a nie kopać je czy bić po głowie, tak pobudza się je tylko do jeszcze większej agresji.[/QUOTE]

Ta panna (ja) miała trzynaście lat, nie interesowała się kynologią i wyobraź sobie, że nie wiedziała, że akurat powinna ciągąć psa na nogi..
Wyobraź sobie też, że na zastanawianie się, co powinnam teraz zrobić czasu nie miałam i cholernie dumna jestem z tego, że zrobiłam co zrobiłam, bo nie wiadomo, jakby się to skończyło. Tyle z mojej strony.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gdarin']Te panny które się szczycą kopaniem rozjuszonych amstaffów itp., niech się liczą z tym, że to raczej ktoś w ich imieniu będzie prosił o ratunek (dla nich rzecz jasna).

Aby rozdzielić walczące psy najlepiej ciągnąć psa za tylne nogi (najlepiej każdy właściciel swego), a nie kopać je czy bić po głowie, tak pobudza się je tylko do jeszcze większej agresji.[/QUOTE]

nie zauważyłam żadnego szczycenia się kopaniem... natomiast w Twoim poście zauważam wyolbrzymianie ;) wyobraź sobie, że czasem właściciele mają głęboko co robi ich pies i są hen hen daleko i nim by łaskawie podeszli zabrać swojego psa, to ten pewnie by już nieźle poturbował drugiego.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gdarin']Aby rozdzielić walczące psy najlepiej ciągnąć psa za tylne nogi (najlepiej każdy właściciel swego), a nie kopać je czy bić po głowie, tak pobudza się je tylko do jeszcze większej agresji.[/QUOTE]

Tylko do tego, jak do tanga - trzeba dwojga...

Niedawno miałam sytuację właśnie z amstaffem, szłam sobie z moim zasmyczowanym psem, kiedy od tyłu napadł na niego pies tej rasy (lub w typie)... Bez ostrzeżenia, bez warknięcia, rzucił się na mojego i zaczęło się...
Mój jest karny, na "zostaw" kończy bójkę, ale co z tego, jak tamten dalej się rzuca...

Drugi raz w życiu miałam nieprzyjemność kopnąć psa.
Nie wyobrażam sobie stać i patrzeć, jak jakiś pies atakuje mojego... :angryy:
Gdybym w tej sytuacji była jeszcze z moim dzieckiem, to dla właściciela tego psa mogłoby się to skończyć tragicznie, bo gdyby moje dziecko znalazło się między kotłującymi się psami i coś by jej się stało, to chyba bym nogi z odwłoka powyrywała...
A tak skończyło się na dwóch kopniakach i "pogawędce" z właścicielem, którego to sama musiałam odszukać...:angryy:


[quote]Te panny które się szczycą kopaniem rozjuszonych amstaffów itp., niech się liczą z tym, że to raczej ktoś w ich imieniu będzie prosił o ratunek (dla nich rzecz jasna).[/quote]

Owszem, istnieje pojęcie agresji przeniesionej - w tym przypadku na człowieka, ale to rzadkość... pies w konfrontacji z człowiekiem zazwyczaj odpuszcza...
Gdybym jednak kiedyś spotkała się z takim psem, to o ratunek prosić będzie jego właściciel, bo ugryzienie/pogryzienie człowieka to już grubsza sprawa...

Link to comment
Share on other sites

Taak, następnym razem poczekam, aż pies złapie i zacznie gryźć mojego, zamiast zareagować tuż przed konfrontacją. :happy1: A później pociągnę go za nogi, i przeciągnę po trawie z moim w pysku. ;)

Ja mam jakąś szansę z dużym psem, mały pies jej nie ma. Poza tym - odpowiadam za swojego psa i zrobię wszystko, żeby nie został zaatakowany/żeby atak przekierować na siebie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gdarin']Te panny które się szczycą kopaniem rozjuszonych amstaffów itp., niech się liczą z tym, że to raczej ktoś w ich imieniu będzie prosił o ratunek (dla nich rzecz jasna).

Aby rozdzielić walczące psy najlepiej ciągnąć psa za tylne nogi (najlepiej każdy właściciel swego), a nie kopać je czy bić po głowie, tak pobudza się je tylko do jeszcze większej agresji.[/QUOTE]

Nie zauważyłam, żeby ktoś się szczycił, ale poczułam się wywołana do tablicy, jako, że zdarzyło mi się kopnąć psa, nie jestem z tego wybitnie dumna, po samym fakcie było mi raczej przykro, nie odczuwam z tego powodu satysfakcji. Aczkolwiek cieszę się, że mój pies żyje i ma się całkiem dobrze i nie jest przedziurawiony w żadnym niepożądanym miejscu.

Według Ciebie miałam sobie postać i poczekać, aż dobka złapie moją sukę (która dobki złapać nie mogła, ponieważ była na smyczy i w kagańcu) i dopiero wtedy ją ściągać? A może wygłosić jej orędzie i pogrozić paluszkiem? Nie mogę na psy wrzeszczeć, odstraszać tupaniem i takie tam, bo moja suka się włącza do ataku[SIZE=1] (hurra, mordobicie! :roll: staram się to wygaszać, ale jest to chyba za bardzo samonagradzalne...)[/SIZE]. Mogę ewentualnie grzmotnąć łańcuchem pod łapy, albo gazem po oczach. Pech chciał, że akurat nie miałam ze sobą żadnego z "narzędzi zbrodni" :roll: [B]Ponawiam pytanie - co zatem powinnam zrobić?[/B] Dobka dostała kopniaka w żebra, nic jej nie odpadło, nic jej nie złamałam, nie krwawiła, nie rzuciła mi się do aorty, wywołało w niej to jedynie wybicie z ataku, pogapiła się chwilę i poszła do domu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gdarin']Te panny które się szczycą kopaniem rozjuszonych amstaffów itp., niech się liczą z tym, że to raczej ktoś w ich imieniu będzie prosił o ratunek (dla nich rzecz jasna).

Aby rozdzielić walczące psy najlepiej ciągnąć psa za tylne nogi (najlepiej każdy właściciel swego), a nie kopać je czy bić po głowie, tak pobudza się je tylko do jeszcze większej agresji.[/QUOTE]

Czy Ty myślisz, że latamy po ulicach i patrzymy, któremu astowi dołożyć ? Jest to najczęściej wybór mniejszego zła i nieraz pies dostał kopa lub smyczą, choć rzeczywiście miałam znacznie większą chęć przywalić ich debilnym właścicielom. Choć np: jeżeli rzucił się do mojego psa ast w kagańcu, to został tylko złapany i odprowadzony do właściciela. Ale jeżeli ktoś stoi i nie jest w stanie powstrzymać swojego psa, to nie widzę żadnego powodu, aby nie zrobić porządku za niego.
W największą modę na asty miałam kaukaza i dopóki parę psów tej rasy nie wyleciało w powietrze jakoś cięzko było wytłumaczyć ich właścicielom, że nie życzę sobie pokazowych walk. Tym bardziej, że po samodzielnym rozdzieleniu kaukaza i doga niemieckiego, obiecałam sobie że nigdy nie będę przeszkadzać mojemu psu, jeżeli ktoś go zaatakuje. A tak, pies dostawał rozkaz siad, ja szłam do przodu i przejmowałam asta i zapewniam Cię, że żaden nawet nie warknął. za to właściciele nauczyli się schodzic mi z drogi, co poniektórzy na drugą stronę ulicy. Akurat rasy stworzone do walk, mają to do siebie, że kiedy mają w zasięgu wzroku innego psa, są na działania człowieka dość znieczulone. Większość ras psów będzie w takim przypadku przejawiało agresję przeniesioną ale u astów czy pittów w takich momentach praktycznie ona nie występuje.

Co do ciągnięcia za tylne nogi, przy astach nie jest to takie proste. Po pierwsze do tanga trzeba dwojga, a przeciez dlatego musisz bronić własnego psa, że właściciel drugiego nie współpracuje, po drugie to sprawdza się bardziej w rasach, które nie trzymają, lecz uderzają raz po raz. Robiłam to dwa razy z psami w typie asta i raz trzeba było rozwierać szczęki, a drugi raz trzasnełam obrożą elektryczną po jajach, bo jeszcze chwila a psa by zadusił.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...