Jump to content
Dogomania

Najkoszmarniejsze chwile w życiu z psem


agata_lodz

Recommended Posts

No to poniewaz watek zrobil sie dosc pocieszny, to odkladajac na polke przezycia zdrowotne, podpowiem, jak sie najesc wstydu za psa.
Bydlatko duze, uchachany malamut prosto z wody dosc blotnej, piekna pogoda, pozna wiosna, sloneczko, na lonie natury.
No i uroczy piesek leci sobie za krzaki, obejrzec dalsza czesc laki, ja za nim i konsternacja....
Wlasciwie nie wiem, czy zaznaczy, ze od 18 lat :evil_lol:?
Bo na kocu, wsrod mrowek i pszczolek (no dobrze, os), para w srednim wieku zatesknila za doznaniami...
Pan byl zupelnie lysy, swiecil sie na odleglosc, zreszta oboje, jak natura stworzyla, listkow figowych tez nie mieli.
A pieseczek sobie ich obejrzal z bliska, no i sie otrzepal z tej blotno-lodowatej wody....
Hmmm, co ja wtedy uslyszalam, chyba nie nadaje sie do powtorzenia :diabloti::evil_lol:.

Link to comment
Share on other sites

Ostatnio zabraliśmy psy na plażę nad zalew sulejowski. Pojechaliśmy w odludne miejsce, tak żebyśmy i my i psy mogli się zrelaksować. Po tym co się tam wydarzyło już wiem że do Mielna to ich raczej nie zabiorę...

Psy jak to psy, spuszczone ze smyczy ganiały się jak szalone, sypiąc przy tym nam piach do oczu, uszu, buzi itp. Kiarze - suczce zachciało się w międzyczasie kupkę i specjalnie wlazła do wody żeby ją zrobić... Później zaczęło się wielkie szukanie skarbów w piachu... no bo przecież nie możliwe żeby w taaakiej piaskownicy nie było żadnego skarbu. Pieski więc kopały - najchętniej tak żeby trafiać piachem pani do buzi :) Oczywiście po kąpielach w wodzie następowało turlanie się w piachu a następnie otrzepywanie się ze wszystkiego na panią lub kocyk :)

Ogólnie było wesoło, tj. ja bawilam się przednio. Natomiast wyobraźcie sobie coś takiego na zatłoczonej plaży...

A tu wspomnienia z tamtego dnia uwiecznione na zdjęciach:

[IMG]http://photos.nasza-klasa.pl/1733500/23/other/std/a773f0eb64.jpeg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='agata_lodz']
Moja mama jak zobaczyła wczoraj w jakim stanie jest moje mieszkanie stwierdziła że dlatego właśnie nienawidzi mieć zwierząt w domu. Ale tak szczerze to już nie wyobrażam sobie bez nich życia. Czasem jak wracam z pracy a psiaków nie ma w domu to czuje się strasznie nieswojo.[/quote]

Moja mama tez nie pala miloscia do psow..ona je toleruje i nawet lubi ale nie u siebie w mieszkaniu. Jakis czas temu byla u mnie w odwiedzinach i aby uniknac "niespodzianki" za kazdym razem jak wracalismy ze zwiedzania TZ wysadzal mnie za rogiem pod pretekstem udania sie do sklepu...a ja w te pedy po krzakach lecialam do domu i sprawdzalam czy wszystko OK...bo gadania byoby na kilka lat:evil_lol: Kondycja mi sie przez ten tydzien poprawila tak ze az w szoku bylam:evil_lol:

Najgorsze co mnie spotaklo jak juz sobie o takich goowanianych sprawach rozmawiamy...
Wracam sobie do domku, wysiadam z windy i cos mi zalatuje, mysle sobie ze znowu jakis pies sasiadow sie na klatce zalatwil...otwieram drzwi do mieszkania, tak buchnelo smrodem ze malo nie padlam...wchodze i moim oczom ukazuje sie obraz nedzy i rozpaczy...cale mieszkanie zakoopkane, psy cos musialy zjesc bo dwa jednoczesnie dostaly rozwolnienia, no wszystko bylo pokryte odchodami...a zeby tego bylo malo moje kochane koty sie w tym usmarowaly i mialam te koopy na szawkach, w lodowce, w szafie z ciuchami, na balkonie...no wszedzie doslownie:shake:
Sprzatanie tego bajzlu bylo niczym w porownaniu do kapieli nieszczesnych kotow:evil_lol: Kto kota ma ten wie o czym mowie:loveu:

Link to comment
Share on other sites

To mi przypomnialo historie jaka mialam z krolikeim. Dunia, kroliczka urodzila nam male (to byla niespodzianka dla nas bo ona miala byc samczykiem). No i wracam z wyjazdu, zagladam do klatki i co widze? Cala klatka, lacznie z precikami jest obsrana na rzadko. Maluchy (sztuk 2) w gownie cale, Dunia tez. Ogolnie smrod, brud i syf. Pierwszy raz w zyicu (i jedyny jak na razie) kapalam wtedy kroliki.

Link to comment
Share on other sites

1 Gdy ratowałam całą noc życie mojej kundlicy bo miała problemy zdrowotne

2Gdy moja bokserka mi spieprzyła jak była szczeniakiem i wpadłaby prawie pod tira

3 Jak bokserka uciekła mi i goniłam ją po zajezdni autobusowej

4Jak bokserka rozwaliła łąpe i prawie wykrwawiła mi się, w 3 osoby niosłyśmy zakrwawionego psa i nikt nam nie pomógł

5Gdy bokserka bedac szczeniakiem zaplątała się w żyłkę i prawie się utopiła, a ja idąc jej na ratunek rozwaliłam nogę o szkło

6 Gdy bokserka w zime wpadła do przerebla

7Gdy sfochałam sukę, zamknęlam się w pokoju, a następnie wychodząc weszłam bosą stopą w kupę ku uciesze bokserki

8Gdy wchodząc do domu po 15 minutowym niebycie zastałam zjedzoną encyklopedię, świnkę przytrzaśnięta kwietnikiem i wywaloną potelkę z na wpół obązrtym obiadem- kurczakiem

9Gdy dowiedziałam się, ze moja suka ma chore serce

10 Gdy dowiedziałam sie, ze zmieniałam tryb życia na darmo, bo diagnoza z numeru 9 okazala się błędem

11 Gdy wychodziłam na spacer z moją bokserką i musiałam nieść 23 kg nad głową, bo okazało się, ze dostała pierwszej cieczki

Link to comment
Share on other sites

Super usmiałam sie ze ho ho :evil_lol:

Moj smark to raz przyprawił mnie o zawał serca i rozedme płucna. :diabloti: zabieram go dosc czesto na łaki no i teraz rolnicy zabrali sie ostro do pracy... i co widze a moj mały dopadł ogromne kupsko i szaleje z tym, no to ja dawaj do niego zeby to zostawił mały sobie pomyslał ze ja sie z nim bawie i w nogi z tym kupasem i co jakis czas sobie go upuszczał, podrzucał do gory kupas latał w powietrzu rozdrabnial sie a ja jak wariatka latałam za nim z rekoma nad głowa machałam niczym debilka, a mały jeszcze szybciej przebierał nogami :diabloti: dobrze ze mnie nikt nie widział biegajaca i wrzeszczaca ogolnie masakra. Padlinka i owszem zdaza sie tarzanko i takie tam jest bosko :evil_lol:

tak z padlina przypomniało mi sie ze jak byłam dzieckiem to przyniosłam do domu szczura i pokazałam go babci mowiac JAKI SLICZNY KOTECZEK babcia niemal padła ze strachu :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Oplułam monitor, gdy czytałam o tych pchłach:-D..
Ja miałam kilka hisrorii - śmiesznych i strasznych zarazem.
Moja poprzednia sucza była z tych tarzających się. Szłam na urodziny kolegi mojej rocznej córki (w wózeczku rozkładanym, więc niskim). Obie "odstawione", bo okazja uroczysta. Z nam jak zwykle Gama. Musiałam przejść w pobliżu działek. Na nasze nieszczęście facet na działce podlewał gnojówką pomidory. Gama w te pędy pod krzak i wytarzała się w tej gnojówce, która jeszcze nie zdążyła wsiąknąć. Następnie podbiegła do nas i otrząsnęła się z mieszaniny gnojowo-ziemnej. Z urodzin nici.
Z moją obecną miałam zdarzenie, które mogło się źle skończyć. Miała ok. pół roku, gdy zafundowałam jej cielęcą kość (pierwszy i ostatni raz w życiu). Po około dwóch godzinach dostała b. silnego ataku boleści, a była to Wielka Sobota. Suńka starała się "uciec" od bólu. Wyła, skakała po parapetach i nie było z nią kontaktu. No to my w samochód i do veta całodobowego na Książęcą. jej już trochę przeszło, ale dalej była oszołomiona. Ten vet posłuchał opowieści, co się działo i nie skojarzył efektów z kością. Stwierdził, że to padaczka i pies ma przechlapane. Dał jakiś zastrzyk i wydawało się, że sytuacja opanowana. Następnego dnia pojechaliśmy do lasów chojnowskich na wycieczkę i atak się - niestety - powtórzył. Pies był bez smyczy i znów zaczął "uciekać od bólu" w ten las. Jakoś udało się go złapać, ale strachu się najedliśmy, A później okazało się, że to była kolka jelitowa.
Ta sama Czata uwielbia wodę. Chodzę z nią częśto na łąki wilanowskie, gdzie jest sporo cieków wodnych. Gdy zaczęły się tam budowy - poziom wody się obniżył i w rowach zostało głównie czarne błoto.Parę lat temu były tam zarówno pierwsze budowy jak i ogrodzone działki pracownicze. Czata wlazła do błota. W tym czasie jakiś gość wyjechał z działek i wysiadł z samochodu, żeby zamknąć bramę. Dzwi zostawił otwarte. Czata uwielbia jazdę samochodem i postanowiła się załapać na powrót samochodem. No i wlazła prosto z tego błota na siedzenie kiwerowcy (jasna tapicerka):shake:. Myślałam, że się ze wstydu sama schowam do tego rowu, ale gość okazał się psiarzem:lol:

Link to comment
Share on other sites

Mnie kiedyś pies zablokował w pokoju robiąc ogromną sraczunie zaraz przy zamkniętych drzwiach. Nie mogłam otworzyć, bo by się wszystko rozjechało przez cały pokój. Musiałam wołać rodziców (3 w nocy :D ) by podali szufelkę i bym mogła jako tako to zebrać...

Druga sytuacja to gdy pies w nocy zwymiotował mi przy poduszce, 15 cm od twarzy. Obudziłam się dopiero gdy władowałam się w to ręką ;)

Siuśki przez całe mieszkanie też się zdarzały. Biegł i lał ;)

Uciekanie na spacerze ze skórą i resztkami martwego królika też się zdarzyło. Nawet już nie pamiętam jakim cudem to wypuścił.

To może były obrzydliwe chwile, ale nie najgorsze. Najgorsze było chyba taplanie się w psiej krwi jak sobie łapę rozwalił. Krew się lała, a jakoś trzeba było chodzić po tej kuchni i go opatrywać :roll: Cała podłoga w krwi, moje ręce, bluzka, spodnie, wszystko :roll:

Link to comment
Share on other sites

U mnie sucz kiedyś znalazła na łące niedaleko brudnego pampersa... Ot, ludzie tam sobie śmieci wyrzucają :angryy:. A co zrobiło Rude? No, a jak, wytarzało się w tyyyym... I miała potem dziecięce kupsko na grzbiecie, dobrze, że był wieczór i nikt chyba nie zauważył ani nie wyczuł :lol:. Ojj, kąpanko miała wtedy gwarantowane.

Innym razem, nad jeziorem... Jest półwysep na który ludzie chętnie jeżdżą, siedzą cały dzień, a tam toi toi nie ma... Załatwiają więc swoje potrzeby w krzaki. Te grubsze też... Lily tam mi się latem raz wytarzała też, teraz jak chodzę w tamte rejony na spacer to ją zapinam na smycz :evil_lol:. Najciekawsze było to, że ta kupa - ludzka niewątpliwie bo Lily zwierzęce tylko obwąchuje - była umiejscowiona tak, że ten kto ją robił to cóż... Był widoczny dla wszystkich, może rzadko przejeżdżających, ale jednak, samochodów :evil_lol:.

Ja to Bogu dziękuję, że ona w gnoju się jednak nie tarza, tylko preferuje ludzkie kupy porzucone pojedynczo:evil_lol: - na wakacjach 30 m od domku mamy gnojownik (masakra, jeśli wiatr wieje w naszą stronę, ale idzie się przyzwyczaić), a trochę dalej drugi :evil_lol:. Nie wyobrażam sobie co bym zrobiła, gdyby przybiegła do mnie ufajdana w tyyym...

A ostatnio zwymiotowała na mnie w samochodzie. Tzn. tak obok mnie, ale tak, że "wpłynęło" mi pod tyłek i jechałam z mokrymi spodniami, dobrze, że do celu było bliżej niż dalej :evil_lol:.

Link to comment
Share on other sites

Mój śp jamnior Dino (zwany potoczne Dziadem) uraczył mnie kiedys wiodkiem którego nie zapomnę chyba nigdy...
Popłudnie. Ogród. Mały staw. Pies wyłania się z szuwarów trzymając cos w pysku. Moja pierwsza myśl; "o, to wygląda jak żabie udko!". Ale skąd niby żabie udko? Jamnk biegnie na trawnik, rzuca nań zdobycz i tarza się z rozkoszą na pysku.
Po chwili zrywa sie i idzie w kierunku szuwarów. Zaciekawiona podchodzĘ i widzę co? Mojego kochanego jamnika trzymającego w zębach nieco już nadgryzione zębem czasu zwłoki żaby...
Smród był nie do opisania! Dino został wymyty konewką i wężem ogrodowym, a że wody bał się jak zarazy resztę dnia udawał, że cała rodzina nie istnieje. Taki był obrażony :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='*Daria*']Mnie kiedyś pies zablokował w pokoju robiąc ogromną sraczunie zaraz przy zamkniętych drzwiach. Nie mogłam otworzyć, bo by się wszystko rozjechało przez cały pokój. Musiałam wołać rodziców (3 w nocy :D ) by podali szufelkę i bym mogła jako tako to zebrać...

Druga sytuacja to gdy pies w nocy zwymiotował mi przy poduszce, 15 cm od twarzy. Obudziłam się dopiero gdy władowałam się w to ręką ;)

Siuśki przez całe mieszkanie też się zdarzały. Biegł i lał ;)

Uciekanie na spacerze ze skórą i resztkami martwego królika też się zdarzyło. Nawet już nie pamiętam jakim cudem to wypuścił.
[/quote]

ojejuu ale sie uśmialam :lol::lol:;)
współczuje wam wszystkim ;)

Link to comment
Share on other sites

Jmnik+krowia kupa=wielka masakra.

Chodziłam z moją jamnicą na łąki,gdzie często wypasano dwie krówki. Tego dnia nie było bydła,więc szłam bez stresu. Aż tu nagle patrzę,Peti się wije w czymś. Już wiedziałam,że się tarza w jakiejś padlince. Podchodzę i....Petitka wykapała się w świeżuteńkim kupsku krowy,która była tutaj kilkanascie minut wczesniej. Myslałam,że moją sucz rozszarpię na kawałki. Oczywiście przymusowo poleciała do rzeki,a w domu do wanny. Masakra...

Innym z kolei razem skubana dorwała jakąś kość na spacerze. Im bardziej mówiłam,żeby wypluła,tym szybciej ona ją pochłaniała. Aż zaczęła się dusić. Włozyłam jej paluchy do gardła,kość wyciągnęłam na pół pogryzioną i moja kochana jamniczka w tym samym momencie zacisnęła swoje bądź co bądź silne szczęki... Blizne mam do dziś....

Jednak nagorszym przeżyciem była tragiczna śmierć mojej kochanej jamnisi. Najgorszy moment w zyciu,który pozostanie w pamięci juz do samej smierci...

Link to comment
Share on other sites

Jezusicku... Ubawiłam się jak rzadko kiedy :)

Mam jeszcze pare historyjek. Może nie koniecznie z serii najgorszych chwil w życiu, ale też zabawne.

Pamiętam też jak kiedyś Kiara, jako szczeniaczek, ze stoickim wyrazem pysia wmaszerowała do sypialni, wskoczyła na łóżko, przykucnęła i sie wysiusiała... normalnie jakby to była najnaturalniejsza sprawa pod słońcem, że wchodzi się na łóżko załatwić fizjologiczne potrzeby :D

Innym razem, również jak Kiarka była jeszcze mała, domagała się wyjścia na spacer. Ja właśnie zaczynałam jeść obiad, ale jak szczeniak się domaga to nie ma zmiłuj... Wzięłam więc psinę pod pachę, drugiego (Cukrusia) zostawiłam w domu i wyszłam na z małą "szybkie siku". Wracam a obiadu nie ma.. ani ziemniaczków, ani kotlecika ani surówki, ani nawet kapki sosu - talerz czysty jak by dopiero został wyjęty ze zmywarki... i nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że sztućce leżały nietknięte na samym środeczku talerza, tak jak je zostawiłam. A Cukruś? A Cukruś na łóżku z minką "Nie patrz na mnie - ja nic nie zrobiłem... A teraz wybacz bo muszę sie zdrzemnąć..." Oczywiście jak pomyślał tak zrobił :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='agata_lodz']

Innym razem, również jak Kiarka była jeszcze mała, domagała się wyjścia na spacer. Ja właśnie zaczynałam jeść obiad, ale jak szczeniak się domaga to nie ma zmiłuj... Wzięłam więc psinę pod pachę, drugiego (Cukrusia) zostawiłam w domu i wyszłam na z małą "szybkie siku". Wracam a obiadu nie ma.. ani ziemniaczków, ani kotlecika ani surówki, ani nawet kapki sosu - talerz czysty jak by dopiero został wyjęty ze zmywarki... i nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że sztućce leżały nietknięte na samym środeczku talerza, tak jak je zostawiłam. A Cukruś? A Cukruś na łóżku z minką "Nie patrz na mnie - ja nic nie zrobiłem... A teraz wybacz bo muszę sie zdrzemnąć..." Oczywiście jak pomyślał tak zrobił :)[/quote]

No przecież musiał zostać, to jakaś nagroda mu się należała. :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Z kradzieżami z talerza u nas duużo historii jest, bo mam złodzieja zawodowego w tej kwestii :roll:. Nie uchroni się nawet sałatka śledziowa podczas gdy my siedzimy w pokoju obok.
Ze strasznych sytuacji to Hexa 2 razy się dławiła kością cielęcą. Za każdym razem udało mi się ją z gardła wygrzebać, ale po drugim razie nie dostaje kości. Kawałek patyka w gardle i wkładanie ręki "do żołądka" (mama tak twierdzi ;)) żeby go wyjąć- wtedy roztrzęsiona chodziłam po wyjęciu bo trochę się musiałam nagimnastykować.
Kolejna straszna sytuacja jak mi się nagle suńka dusić w nocy zaczęła i oddechu złapać nie mogła. Pierwsze co po przebudzeniu zrobiłam to usta-nos (nie wiem czy dobrze czy źle, ale żyje :roll:). Badania miała, 3 wetów badało i diagnozy brak :shake:.
Jeszcze szczękościski miało moje psisko, też nie zdiagnozowane od czego, pobudki w nocy, w dzień na zmianę w domu siedzieliśmy żeby nie zostawała z tym sama. Ileż ja się nadenerwowałam, ile mnie kosztowało karmienie biednej suczy, która pyśka tylko trochę otworzyć mogła :-(. Ona cierpiała a ja z nią. Hexolina jest żarłokiem a wtedy tylko papki rozwodnione wolno było jeść i wolno musiała dostawać, żeby się nie zakrztusiła przy zaciśnięciu szczęk.
Z ostatnich wydarzeń to ucieczka za kotem, który się pojawił z nikąd. Miałam ochotę sprać jej tyłek jak ją w końcu złapałam :mad: (nie przyszła do mnie tylko w locie ją złapałam)

Link to comment
Share on other sites

Jak mój brat był chory to zostawił na łózku chusteczki. No i pies jako towarzysz w zdrowiu i chorobie dotrzymywał mu towarzystwa. Brat musiał na chwilę wyjść. Wraca- a tam cała paczka husteczek porozwalana na łóżku, na podłodze i nie wiem jakim cudem ale były też na biórku( to pekińczyk:evil_lol:)
A królik kiedyś zasrał mi cały dywan... I zostaw takich na kilka minut samych...:shake:

Link to comment
Share on other sites

Jeżeli chodzi o kradzieże jedzenia to mój Cukruś jest na prawdę mistrzem. Ja przez długie miesiące nie zdawałam sobie sprawy że on ciągle coś gdzieś podjada. Myślałam że chipsy / paluszki / orzeszki które stały w domu w charakterze przekąsek zjada mój chłopak. Wprawdzie zawsze dziwne mi się wydawało że jest w stanie aż tyle tego pochłonąć, ale jakoś nie umiałam tego połączyć z faktem że mój pies nie ma ochoty na suchą karmę. Bardzo długo żyłam w przekonaniu że mój chłopak to żarłok a pies to niejadek... aż do wcześniej opisanej historii z obiadem.

Raz udało mi się go przyłapać na podkradaniu żarcia. Siedziałam sobie w kuchni i coś czytałam. Wchodzi Cukruś, idąc wzdłuż blatu sprawdził noskiem gdzie zlokalizowane jest coś pysznego, a następnie, absolutnie bezgłośnie :) , stanął jedną łapką na blacie i wyciągnął szyję niczym żyrafa żeby poczęstować się ptasim mleczkiem. Jaki był zaskoczony moim fe! Chyba wydawało mu się że jak będzie cicho to go nie zauważę :D To było niesamowite - normalnie jak oglądanie niemego filmu :)

Link to comment
Share on other sites

Nieźle się lałam :evil_lol:
(jeszcze lepiej niż dziś na w-fie :cool3:)
Historia z pchłami w tramwaju powaliła mnie na kolana :evil_lol:

U mnie było kilka rzeczy tego typu.
Pierwsza, najgorsza. Ćwiczymy z Majkiem wchodzenie na plecy. (kręcimy się cyfrówką oczywiście :razz:) Nagle mój brat krzyczy, że Michael się obraca i i podnosi tylną łapę. Ja nie mogłam się ruszyć, a tu czuje coś mokrego na głowie. Okazało się, że Majszczel nieładnie mówiąc... zejszczał się na moje świeżo umyte włosy! :diabloti::mad::razz: :evil_lol: Musiałam je myć drugi raz.

Drugie to na wsi. Byliśmy w lesie, Mike polazł gdzieś w krzaki. Wołam go, przybiega, i.... w pysku niesie martwą wiewiórkę, bez jednego oka, z wnętrzościami na wierzchu i całą pokrwawioną. Jeszcze się w niej wytarzał! Do dzisiaj pamiętam, jak chciało mi się wymiotować :diabloti:

Trzecie to wracam ze szkoły, miałam być w domu sama. Wchodzę i... smród niesamowity. Patrzę a na całym przedpokoju nasrane, a sprawca to Michael. Jednak mu wybaczyłam, bo miał problemy z brzuchem i biegunkę. Cichaczem, w tajemnicy przed rodzicami i rodzeństwem, pościerałam całą podłogę, ściany i umyłam Majka :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Moja siostra opowiadała przygodę ze swoja bokserką. Jak Jessi była mlodziutka, na "lekcję" chodzenia przy nodze zakładaną miała kolczatkę, oczywiscie kolcami na wierzch. Po lekcji Jessi biegała po parku. Wróciła po chwili, a tu niespodzianka, wytarzała sie w zeschłym pisklaku jakiegoś ptaszka. Kosteczki i resztki piórek wtarła sobie właśnie w kolczatkę. I moja siostra chcąc niechcąc musiała je wyciagnąć. Nie wiedziała, czy ciągnąć za suchą nóżkę, czy skrzydełko. Nóżka zatrzeszczała i pękła, a skrzydełko sie urwało :crazyeye: :shake:
Wreszcie jakoś patykim usunęła te resztki :cool1:

Link to comment
Share on other sites

No cóż, u mnie mało barwnie: ot taki wyłowiony z rzeki trupek szczura, znaleziony trupek kreta, martwa ryba... Na szczęście po długich namowach i świergoleniu "słodki piesek, daj pańci... co tam masz, pokaż pańci...:loveu:" piesek zdobycze oddawał

wytarzał się w ludzkich odchodach tylko raz, za to porządnie. Musiałam szczeniaka kąpać, mimo że maluchów się nie powinno.

Za to jak tydzień temu w nocy ukradł ze stołu mój aparat słuchowy (moja wina, raz mi się zapomniało i go zostawiłam na wierzchu), rozgryzł słuchawkę w drobny mak i pogryzł obudowę - przeżyłam prawdziwe chwile grozy. Na szczęście mechanizmu nie uszkodził, ja zaś półgłucha czekam na wieści z serwisu o czasie i kosztach naprawy... :mad:

Link to comment
Share on other sites

Absolutnym mistrzem historii z horroru był nieżyjący już doberman mojego brata.
Spacerek - pies zganiany postanowił się napić, w zasięgu pyska znalazło się jednak coś co się znaleźć nie powinno. A trzeba dodać jeszcze, że pies zawsze pił "do wypęku" - nadmiar płynów "ulewał". Tym razem wrócił do domu, nerwowo pokrążył po pokojach, zaszył się w pokoju u brata i rozległo się donośne beknięcie. Psu się ulało...smród mało nas nie zwalił z nóg. Robinek napił się gnojówki.
Robin miał też w okolicy psa którego nie lubił. Zazwyczaj ganiały ujadając wściekle wzdłuż płotu nos w nos przedzielone jedynie siatką. W te i nazad i tak przez dłuższy czas. I pewnego dnia pies za płotem pobiegł kilka kroków dalej niż zwykle - przyklejony do jego nosa Robinek po swojej stronie płotu też. Niestety po stronie Robina była latarnia.
Weterynarz mówił nam później, że całe szczęście pies uderzył barkiem, gdyby przyjął na szyję lub czołowo zabiłby się. Po 4 dniach pod barkiem i klatą Robina utworzył się krwiak - niemal tak duży jak jego klata. Siniak schodził miesiąc. Jakim cudem nic sobie nie złamał nie wiemy.

Link to comment
Share on other sites

Mój jamnik ubóstwiał te najsoczyściej zasmarkane chusteczki..

A i tak najgorsze było jego upodobanie do wyżerania ze stołu. Kiedyś pochłonął zawatość cukierniczki (jakieś 300g cukru na 8 kg psa!), a potem opuchł i zacząl strasznie dużo pić. Nie wiedziałysmy z siostrą co się dzieje, dopiero po chwili dotarło do nas że stół jest obsypany cukrem a cukierniczka świeci pustkami.

Raz nakryłam ta parówe potworną jak się skradał po stole. Tak sie przestraszył na mój widok, że zeskakując minął się z krzesłem i pacnął na podłogę.

Oczywiście w wieku lat 12 żadnym problemem nie było wskoczenie do kompostownika (jakiś metr w górę), ale jak już pies musiał skadś wyjśc to ledwo łapami powłóczył.

Jak ja za tym dziadygą tęsknię:placz:

Link to comment
Share on other sites

Moja jamnica chorobliwie uwielbiała rozgryzać brudy z kosza-watę ze zmywaczem do paznokci,chusteczki z gilami (im bardziej zasmarkane,tym ciekawsze). Pewnego dnia wracam do domu,który rano wysprzatałam,a tu na podłodze pełno smieci,wata,chusteczki,jakieś inne świństwa. Ide do pokoju,a tam Petiśka siedzi z minką "trzeba było to bardziej schować". Sprzątanie od początku...

Link to comment
Share on other sites

W przyprawianiu swojej Pańci o szybsze bicie serca Frodziak jest ekspertem.

- sierpień 2009 wracam do domu po pracy a tak kupka usypanych moich butów na jego posłaniu. Doliczyłam 8 par. Gnojek pogryzł nawet kalosze. Co mówi psiarz w takiej sytuacji.... :evil_lol: wiadomo... moja wina (twoja wina) nie zamknąłeś drzwi od szafy. Kilka dni później sytuacja się powtarza tym razem tylko 2 pary ale komentarze już mniej wybredne. Każdy zarzeka się, że szafę zamknął. Wniosek nasunął się jeden - pies sam otwiera szafę z butami. Nauczeni doświadczeniem i chcąc przechytrzyć łotra kupiliśmy haczyk do szafowych drzwi.... no tylko ten teges :oops: raz zapomnieliśmy go użyć. Różowe szpilki przeważyły szalę... klatka została zakupiona :evil_lol:

- jak Frodziak był mały udzielałam w domu korepetycji. Na czas lekcji zamykałam się w pokoju a pies zostawał na korytarzu... ojjj jakiego wstydu się najadłam jak wychodząc z lekcji się okazało, że Frodziak zrobił na korytarzy ogromną śmierdzącą kupę

- Z Frodziakiem chodzimy na psie spacery na łąkę. W tym akurat towarzyszył nam labek. Łotry zniknęły na chwilę w krzakach po czym wyłaniając się zobaczyłam, że mój ma coś w pysku, wyglądało to jak taki sznur do przeciągania (bez okularów byłam). No ale nie okazało się tak pięknie bo mnie zaraz kolega uświadomił, że to ptasi kręgosłup. Myślałam, że się zwymiotuje a gnojka tam zostawię. Im bardziej naciskałam że ma oddać, tym on bardziej uciekał. Na szczęscie kolega stanął na wysokości zadania i wyjął mu z pyska zdobycz

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...