Jump to content
Dogomania

Warto wierzyć w cuda! Po blisko 2 latach w DT, Imka znalazła super domek! W małym ciałku wielki strach...


Nutusia

Recommended Posts

Dziękujemy i też życzymy fajnego, spokojnego, a przede wszystkim ciepłego weekendu :)

 

Wczoraj zapowiadało się miłe i spokojne popołudnie - przyszła Ula, zasiedliśmy przy kawce i truskawkach, miło się gadało... Nagle z ogrodu dobiegło ujadanie Kreski i Gapci. Wyjrzałam, nie stwierdziłam niczego niepokojącego, odwołałam szczekaczki i zobaczyłam, że... Kreska toczy pianę z pyska! Nauczona doświadczeniem pomyślałam, że po raz kolejny pies chciał się przekonać, czy pocałowana ropucha przemieni się w księcia ;)

 

Zaniosłam do domu, wypłukałem długi ryjek pod wodą (przy okazji zapiaszczone łapy po wykopaniu kolejnej pułapki na słonie się załapały), wytarłam i poszło obrażone psię do cioci Uli na kolanka. Długo się nie nasiedziało, bo znów ktoś na wsi dał sygnał "łapać złodzieja!" i 5-psowy taran wybiegł na dwór. Po chwili, 3/5 tarana wróciło, a 2/5 nie i po kolejnej chwili dało się słyszeć ujadanie owych 2/5. Wyszłam. Tym razem oplute wróciły i Kreska i Lili. Rozejrzałam się za żabą - nie znalazłam, wróciłam do domu.

 

Zdążyłam usiąść na kanapie, gdy zaniepokoił mnie wygląd Gapciowego oczka. Było wyraźnie przymróżone. Ponieważ Ula była bliżej, odchyliła Gapiszonową powiekę, a ja o mało nie padłam, bo miałam wrażenie, że oko jest wklęsłe i wywrócone na drugą stronę! Potem się okazało, że Ula nacisnęła górną powiekę i na oko zaszła trzecia powieka, co wyglądało, jakby oko "zniknęło"!

 

Zerwałam się jak oparzona, spojrzałam na zegarek - była 19:50, teoretycznie 10 minut do zamknięcia lecznicy. Wszyscy troje (ja, Sławek i Ula) stwierdziliśmy, że trzeba grzać do lecznicy. Sławek zadzwonił, żeby nie zamykali, bo ja już wychodzę, a ja już wyszłam, zgarniając przerażonego Gapiszona pod pachę.

 

Już w połowie drogi stwierdziłam, że chyba górę wzięła nade mną panika, bo oko było całe (choć nadal przymróżone), wcale nie wklęsłe ani nie wywinięte na drugą stronę! Ale ponieważ zapomniałam z tego wszystkiego telefonu i nie miałam jak zadzwonić do lecznicy, że nie trzeba na mnie czekać, postanowiłam dotrzeć na miejsce.

 

Po pierwszych oględzinach dr Marta stwierdziła, że chyba rzeczywiście panikuję, ale ponieważ jest dokładna i słucha co się do niej mówi, przyniosła magiczny przyrząd (coś jakby lupa ze światełkiem), zgasiła światło i zajrzała Gapci do oczka jeszcze raz. No i stwierdziła 3 zarysowania rogówki. Nic poważnego, ale jednak! Powiedziała, że takich rzeczy nie należy ignorować (co ludzie często robią), bo takie nawet mikroskopijne uszkodzenia potrafią o sobie przypomnieć nawet po długim czasie. Mamy gentamycynę do zakrapiania przez tydzień.

 

Gdy dojeżdżałam już do domu, zobaczyłam, że Ula z mężem "idą w krzaki" ;) Zatrzymałam się pytając bezczelnie o zamiary :) Okazało się, że Ula idzie Włodkowi pokazać... jeża, którego nie kto inny jak Kreska (!) znalazła w naszym ogrodzie!!!! Szczekała właśnie na niego, zła jak chrzan, że nie może się do niego dobrać. Myślę, że się parę razy przekonała napyszcznie o ostrości jeżowych igieł i stąd ta piana na pysku!

 

Jakim cudem wielki jeż się znalazł w naszym ogrodzie - nie mam pojęcia! Ogrodzenie jest ze sztachet na podmurówce - nie ma żadnej dziury. Brama i furtka osadzone na tyle nisko, że się jeż nie prześliźnie. Co ciekawe, jeż był cały w liściach i resztkach gąbki i siedział za kupą gałęzi, suchych liści i kawałków gąbki z wygryzionej przez psy kanapy (kupę Sławek miał na jesieni sprzątnąć, ale nie sprzątnął). Zastanawiamy się czy to możliwe, by jeż tam przezimował i nie został przez Kreską namierzony. No i musiałby w ciągu tego snu rosnąć!

 

W każdym razie, po sprawdzeniu, że żyje, jeż został wkitrany do plastikowego wiaderka i wyniesiony w zarośla na niezagospodarowanej działce. Mam nadzieję, że się dobudzi ze snu zimowego i pójdzie w swoją stronę. U nas, prędzej czy później źle by skończył, bo Kreska jest jak ten chłop, co żywemu nie przepuści :(

 

Aha, będąc w lecznicy umówiłam się z Doktorami, że weźmiemy Sunię w środę wieczorem albo w czwartek rano. W poniedziałek lub wtorek Doktor chce ją wysterylizować. Klamka zapadła!

Link to comment
Share on other sites

Dobrze, że masz w domu klamki, a nie gałki  :P

A tak w temacie - muszę znowu zagrozić zabraniem mojej malutkiej, biednej Kreseczki. Na co ona jest tam narazona. Musi bronić domu przed inwazją kretów. A wiadomo to co się następnego tam do as przyplezie? A jak jakiś drapieżnik??

Biedny Gapiszonek tez narazony  :P

Link to comment
Share on other sites

Ło matko - na pomniku też razem? Nie wystarczy, że w lipcu stuknie nam 30 lat małżeństwa, do czego trzeba doliczyć 4 lata przed ślubem. No ile można?!!?!?!!?!?!!?!?!?

Ile się tylko da.
Nam minęło 48 lat wspólnego życia przed i po .
Link to comment
Share on other sites

U mnie w styczniu minęło 34 lata / z drugim już mężem/ i wcale to do mnie nie dochodzi,że aż tyle lat z jednym chłopem wytrzymałam.

Zawsze marzyłam żeby na mojej działce jeże się zadomowiły.Raz pod brzozą znalazłam gniazdo z malutkimi jeszcze ślepymi jeżykami.

Dokarmiałam mięskiem i żółtkiem ale jak tylko jezyki podrosły,cała rodzinka wyprowadziła się.

Innym razem późną jesienią ,wnusia przywiozła malutkiego jeża z W-wy.Odkarmiłam przetrzymałam w domku przez zimę a wiosną i tak uciekł do lasu.

Niewdzięcznik jeden.Nie mam szczęścia do jeży.

Link to comment
Share on other sites

"....Gdy dojeżdżałam już do domu, zobaczyłam, że Ula z mężem "idą w krzaki" ;) Zatrzymałam się pytając bezczelnie o zamiary :) Okazało się, że Ula idzie Włodkowi pokazać... jeża.... "

 

 

jak zwał tak zwał :) ale sąsiedzi nawet chwili prywatności widzę nie mogą mieć ?????

Link to comment
Share on other sites

Nie mogą! Świadomie sobie nas wybrali za sąsiadów (i vice-versa), spisaliśmy umowę i żyjemy w komunie ;) :)

 

Lesław wczoraj jeździł na pobranie krwi i podanie leku. Jutro-pojutrze będą wyniki i zobaczymy czy czeka nas "wyrok" czy "odroczenie"...

Link to comment
Share on other sites

Do postu rozliczeniowego wpisuję koszt karmy na czerwiec.

Kupiliśmy Bosh adult lamb & rice 15 kg za 79,80. Imcik wcina 20 dkg dziennie, co daje 6 kg na 30 dni, czyli 6 kg x 5,32 zł = 31,92 zł i tyle odliczam ze stanu Imkowego konta.

Link to comment
Share on other sites

Cushing... :(

 

Organizm bardzo dobrze zareagował na vetoryl. Jedyne pocieszenie, że złapaliśmy tę francę w samym zarodku - jeszcze nie zdążyła zrobić spustoszenia w narządach wewnętrznych, co bardzo dobrze wróży na przyszłość.

 

Pozostaje problem podstawowy - skąd zdobyć lek?!?!?!?

 

Druga dobra wiadomość jest taka, że teraz Lesław może brać połowę tej dawki, którą dostawał dotąd, czyli z 60 mg schodzimy do 30 mg. I tak przez 2 miesiące, potem zrobimy kolejne badanie i zobaczymy czy udałoby się w pewien sposób bezpiecznie "oszukać" organizm, podając lek np. co drugi dzień.

 

Tak czy inaczej, z pobieżnego rozeznania ustaliłam, że finansowo bardziej się opłaca kupić dawkę 60 mg i dzielić. Ma ktoś może znajomych w Anglii albo w Niemczech (tam ponoć łatwiej można zdobyć ten lek)?...

 

Na razie mam mętlik w głowie, szczerze powiem :(

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...