Jump to content
Dogomania

hierarchia


Małgonia

Recommended Posts

Mam pytanie odnosnie tzw przywodcy stada. Nie wiem kto u nas jest dla psiaka tym osobnikiem alfa- mnie sie slucha bardziek niz meza, na spacerach dlaeko ode mnie nie odejdzie (no chyba ze kotecek sie napatoczy) z kolei do meza w domu.lgnie az zeby sie przytulic i polizac go po twaarzy az mu ogon malo nie odleci. Do mnie tak juz nie przybiega chyba ze mam koc a jemu rano zimno ^^ albo jak skads przychodze. ze mna spedza wlasciwie 24h na dobe bo nie pracuje.
Wiec tak mnie zaranawia jak to z ta hierarchia u nas jesr. i jak u Was? :)

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

[quote name='Losiek1990']heheheh aż tak?:) wybacz ale jestem nowy na forum i jeszcze nie wiem ocb :) Jak to w stadzie bywa... Jeden alfa a reszta słucha :)[/QUOTE]


To jak to jest że moje 3 psy słuchają zarówno mnie jak i mojego faceta, moją siostrę i jej...dzieci? Nagle z jednej alfy robi się 10?

też mam dominującego psa (w stosunku do obcych psów) w domu ale nie staczam z nim żadnych walk o pozycję, ba, nawet po roku pobytu u mnie nauczył się szanować zasoby innych psów, a inne szanują jego przestrzeń, nie dominuje ich, nauczył się odchodzić w nerwowych sytuacjach, do żadnego z moich psów nie podskakuje- ot cała filozofia.

Link to comment
Share on other sites

Tak na prawdę to codziennie pies rzuca Ci wyzwanie, sam zaczynając zabawę z Tobą a Ty nawet o tym nie wiesz. Tak samo jak pies kończy zabawę a nie Ty, uważa wtedy że wygrał i jego pozycja niestety rośnie. Położenie łapy psa na ręce człowieka, też jest oznaką dominacji. Hejtuj Beatrx dalej, niech Ci będzie na zdrowie... Beatrx nie masz pojęcia to nie pisz. Miałem Rottweilerke która zaatakowała gościa z gazowni który wszedł do domu, pies był konsekwentnie wychowywany przez 7 lat i w cale z tą codzienną walką to nie głupota( nie akceptowała w pełni przywództwa człowieka). Widocznie nie widziałeś jeszcze dominującego psa...Spraw sobie Cane Corso lub Dogo Canario to pogadamy inaczej. cziczi - To że akceptuje przywództwo człowieka, tzn. że jest uległy i nie dąży do dominacji nad domownikami bo jest na właściwej pozycji (najniżej) w hierarchii. Pies ma życie w stadzie we krwi już. W każdym stadzie jest przywódca. Jeden pies to akceptuje, drugi nie chce szefować a trzeci będzie Ci rzucał wyzwania codziennie... Ot cała filozofia. Poczytajcie książki mądrych ludzi i nie próbujcie tutaj obalić na siłę teorię "dominacji" bo takowa istnieje w każdym stadzie. Dominacja = wyznaczenie pewnych granic psu. Zakazów i obowiązków. Nawet nie wiecie o tym a dominujecie psa na co dzień nie pozwalając mu się "wysrać" w przedpokoju tylko np. w kuchni... Gdy spożywacie jakiś posiłek to jecie pierwsi (najpierw najada się alfa a potem reszta ) a nie piesek, bo ten posiłek konsumuje ostatni.

Edited by Losiek1990
Poprawka
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Losiek1990']Tak na prawdę to codziennie pies rzuca Ci wyzwanie, sam zaczynając zabawę z Tobą a Ty nawet o tym nie wiesz. Tak samo jak pies kończy zabawę a nie Ty, uważa wtedy że wygrał i jego pozycja niestety rośnie. Położenie łapy psa na ręce człowieka, też jest oznaką dominacji. Hejtuj Beatrx dalej, niech Ci będzie na zdrowie... Beatrx nie masz pojęcia to nie pisz. Miałem Rottweilerke która zaatakowała gościa z gazowni który wszedł do domu, pies był konsekwentnie wychowywany przez 7 lat i w cale z tą codzienną walką to nie głupota( nie akceptowała w pełni przywództwa człowieka). Widocznie nie widziałeś jeszcze dominującego psa...Spraw sobie Cane Corso lub Dogo Canario to pogadamy inaczej. cziczi - To że akceptuje przywództwo człowieka, tzn. że jest uległy i nie dąży do dominacji nad domownikami bo jest na właściwej pozycji (najniżej) w hierarchii. Pies ma życie w stadzie we krwi już. W każdym stadzie jest przywódca. Jeden pies to akceptuje, drugi nie chce szefować a trzeci będzie Ci rzucał wyzwania codziennie... Ot cała filozofia. Poczytajcie książki mądrych ludzi i nie próbujcie tutaj obalić na siłę teorię "dominacji" bo takowa istnieje w każdym stadzie. Dominacja = wyznaczenie pewnych granic psu. Zakazów i obowiązków. Nawet nie wiecie o tym a dominujecie psa na co dzień nie pozwalając mu się "wysrać" w przedpokoju tylko np. w kuchni... Gdy spożywacie jakiś posiłek to jecie pierwsi (najpierw najada się alfa a potem reszta ) a nie piesek, bo ten posiłek konsumuje ostatni.[/QUOTE]


Moje psy jedzą nie raz przede mną, wychodzą przede mną w drzwiach, wchodzą kiedy chcą na łóżko, śpią ze mną i nie ma to nic wspólnego z moją gorszą pozycją w stadzie. Moje psy nie żyją na codzien z moją siostrą czy jej dziećmi a widują się z nim raz na ruski rok i mimo to sie ich słuchają, nawet gdy mnie nie ma w pobliżu. Moim psom nie raz zdarza się zachęcać mnie do zabawy i nie raz kończyć zabawę nie na mój sygnał. Podają mi łapy, kładą łby na moich kolanach. I mimo to nad nimi w pelni panuje i w ogole nie czuje sie alfa. Niech zgadne jestes facetem, co? Wy lubicie takie pierdy o dominacji. Pół biedy jak te wasze wywody dotyczą dominacji w stylu bycia przewodnikiem psa. Gorzej jak zaczynacie jechać z takim stekiem bzdur w stylu jedz pierwszy, siadaj na leżenie psa, nie puszczaj psa przodem w drzwiach, nie pozwalaj na kładzenie na siebie łap, broń boże nie baw się w przeciąganie.

Mam bulteriera, miałam przedtem psy ras uznawanych za agresywne i litości cżłowieku nie pisz że to dominacja bo to po prostu wyznaczanie psu granic i bycie konswkwentynm. DOdawanie do tego jakiejś pseudo bełkotliwej otoczki dominacji jest po prostu żenujące i świadczy o twoich brakach w wiedzy dotyczącej psiego behawioryzmu.

Link to comment
Share on other sites

Czy jak dziecku każemy umyć zęby, odrobić lekcje, iść spać to .... dominujemy nad nim? :cool1:
Osobiście wydawało mi się że jest to 'wychowanie' które nie ma pokazać jakie miejsce w hierarchii zajmuje dzieciak, tylko ma wyuczyć pewnych prawidłowych zachowań które pomogą odnaleźć się w codziennym życiu.

Mam psa molosa dominującego który musi przedyskutować każde 'polecenie', tylko że on dominuje nad innymi psami, nad żadnym człowiekiem tego nie próbuje. Osobiście nie uważam że dominacja nie istnieje, owszem istnieje jednak moim zdaniem wyłącznie w relacji pies-pies. Relacje pies-kot już zupełnie inaczej wyglądają, tak samo jak relacje pies-człowiek. To są inne zachowania.

Link to comment
Share on other sites

A przede wszystkim wszystkie kretyńskie gesty typu "jem pierwszy wchodze pierwszy" nie mają żadnego sensu ;)

Raz, ze nawet w psim stadzie nie istnieje liniowa hierarchia, ale raczej złożony system zależności, sympatii, ról i układów, dwa ja nie wiem, kto wymyślił te "gesty dominacji" ale goowno mają one wspólnego z rzeczywistym sposobem w jaki psy komunikują sobie "hierarchię". Ba, powiedziałabym wręcz, że niektóre zachowania maja zupełnie odwrotne znaczenie niż się im przypisuje ;)

Nie wiem, czy mieliście okazję obserwować kiedyś zgraną sforę psów, ale pies o wysokiej pozycji wcale nie idzie zawsze przodem!! Owszem, na spacerach często wybiera kierunek, ale równie często obiega stado, lub zostaje z tyłu. Natomiast do przodu wychodzi, kiedy sytuacja jest niepewna, być może groźna. Często również ten nazwijmy - alfa- czeka aż całe stado przejdzie, bo on nie "panuje", on (lub ona) raczej czuwa nad stadem ;) Równie dobrze można by uznać, ze pies zostający z tyłu "dominuje"- bo zapędza nas jak owce ;)

Lizanie miewa charakter podporządkowany, kiedy pies naśladuje szczenię witające rodzica po polowaniu (szczeniaki liżą dorosłe psy po pyskach prowokując je do zwrócenia pokarmu), ale bywa bardzo często zabiegiem higienicznym - i tu psy niejako wymieniają się uprzejmościami- liżą sobie uszy, pyski, oczy, iskają się, to objaw sympatii, nie dominacji!!!
Psy i psowate naturalnie śpią razem, często wtulone w siebie, niezależnie od pozycji w stadzie - dla ciepła i bezpieczeństwa.
Bronienie zasobów- nawet słaby pies będzie bronił swoich zasobów przed silniejszym, a zazwyczaj bardzo "mocny" pies nie ma zapędów do zabierania innym pokarmu. Bywa, że (o ile nie ma oczywiście skrajnego niedoboru pokarmu) silniejsze psy ustępują słabym, czy niesprawnym, a nawet je karmią ;)

Psy "dominujące" o bardzo wysokiej pozycji społecznej często wysyłają kupę CS-ów do psów o niskiej pozycji, nie dlatego, ze im się podporządkowują, tylko w celu rozładowania napięcia.

Warto pamiętać o tym, ze celem wszelkich działań osobników pozostających w grupie, czy jest to wataha wilków, czy psie zgrane stado, nie jest uzyskanie jak najwyższej pozycji przez każdego członka stada. Psy nie mają w sobie takiego pędu. Celem każdego członka grupy jest takie działanie, żeby zoptymalizować działanie grupy, żeby nie dopuścić do konfliktów, które osłabią grupę ( a w dodatku są potencjalnie niebezpieczne), żeby jak najmniejszym wysiłkiem zdobyć pokarm i dochować się silnego, zdrowego potomstwa ;)
Przykład- jeżeli w grupie jest słaby, lękliwy pies, to jeśli on ostrzega przed zagrożeniem to nie jest traktowany na zasadzie "ty słabeuszu, co ty możesz wiedzieć", ale raczej "wykorzystywany" jako alarm ;)

Owszem, są psy które starają się czasem postawić na swoim, ale naprawdę doszukiwanie się wszędzie "dominacji" jest nieprawdopodobną głupotą (swoją drogą- są psy bardzo uległe, które nauczyły się znakomicie "rządzić" właścicielami za pomocą manipulacji ;) ).

P.S. Ja mam 9 psów. Kra jest zdecydowanie psem o najsilniejszej pozycji, a prawie nigdy nie używa jakichkolwiek sygnałów że "dominuje". Więcej, ona raczej jest świetnym rozwiązywaczem konfliktów (także na spacerach między obcymi psami). Szelma jest dzieciakiem więc mimo siły, ustępuje starszym psom, nawet malutkim. Żubr ma jajka, więc jako macho poczuwa się do obrony suk, znaczenia terenu, ewentualnego przeganiania natrętów, ale często pokazuje przyjazne i pozornie uległe gesty Mańkowi, który skądinąd jest bardzo ostrożny i dość lękowy na dworze. Suki chi w zasadzie są niżej w hierarchii niż Żubik, gdyby patrzeć po ich zachowaniu na spacerach, ale jednocześnie mają prawo nim "rządzić". Suka która ma cieczkę- ma zawsze rację ;) (znajoma hodowczyni mówi jeszcze, że suka która ma dzieci- ma absolutnie absolutną rację). Dziadek lubi suczki bardziej niż Maniego i Żubcia, Szyszka szczególnie lubi dziadka. Wszystkie psy niezależnie od pozycji będą broniły swoich misek, czy kości przed innymi, ale zdarza się że któryś przynosi drugiemu gnata. Do niedawna był Nestor, któremu teoretycznie każdy pies mógłby zabrać jedzenie (stary i głuchy z demencją) a jednak nikt go nie odganiał od miski....

Link to comment
Share on other sites

Poświęcę trochę czasu ale zaraz obalę te Wasze feministyczne poglądy. Przeciwnicy teorii dominacji (nazwijmy ich behawiorystami – choć oni sami, zresztą w sposób nieuprawniony, tak siebie właśnie określają) nie mają nawet nazwy dla swoich teorii, ograniczając się przede wszystkim do krytyki teorii wyżej przedstawionej i na tej krytyce budują swoje kontrargumenty.
Behawioryści twierdzą np., że "teoria dominacji wzięła się ze złej interpretacji typowych wilczych zachowań w sforze". Sami więc odrzucając ją, dokonują własnych interpretacji, które ogłaszają jako te prawdziwe, nowoczesne, jedynie słuszne, oparte na rzetelnej analizie. Swoimi publikacjami przyszywają zwolennikom teorii dominacji/przywództwa cechy, zachowania, które z prawdą i rzeczywistymi faktami mają niewiele wspólnego. Twierdzą też, że wiara w dominację i stado wszystko upraszcza i ułatwia. Nie potrafią zrozumieć, że świat psa jest właśnie prosty i nieskomplikowany, dopóki sam człowiek nie zacznie tego zmieniać swoim własnym, czysto ludzkim rozumowaniem. Behawiorystom samo pojęcie dominacja kojarzy się z tym, z czym każdemu przeciętnemu człowiekowi skojarzyć się może: przemoc, siła, brak partnerskich relacji, brak zabaw, wykorzystywanie, musztrowanie, wymuszanie, zastraszanie itd. itp. Oczywiście wiemy, że ludzie z takimi tendencjami istnieją i w ten właśnie sposób traktują swoje zwierzęta, ale nie ma to nic wspólnego z metodami zawartymi w teorii dominacji i przewodnictwa. W relacjach z psem "dominacja" jest przede wszystkim ustalaniem norm i reguł, zasad i ograniczeń, które wskazują czworonogom, w sposób najbardziej dla nich czytelny, jakie zachowania są dobre i jakie akceptujemy, a jakie są niewłaściwe i nie znajdują naszej aprobaty. Jest też wyraźną informacją dla psa, kto je ustala. Nie może być tu mowy o jakiejkolwiek przemocy, a jedynie praca oparta na wzajemnym szacunku, zrozumieniu, miłości i akceptacji. Znamy rodziców, którzy swoim dzieciom nie dają jasno wytyczonych granic i zasad, którymi powinny się kierować np. w relacjach z innymi. W imię miłości i błędnie interpretowanej wolności, pozwalają im na wszystko zawsze i wszędzie, nawet jeśli naruszają one swobodę i wolność innych. Wcześniej czy później tacy rodzice proszą o pomoc np. Supernianię, która rozpoczyna pracę nie tyle z dzieckiem, ile jego opiekunem, chcąc by zmienił przede wszystkim swoje postępowanie, rozpoczynając od wyznaczenia nowych zasad i reguł wzajemnych stosunków. Nie mówi wówczas "nie kochaj", "nie baw się z nim", "zastraszaj" "stosuj siłę". Powie jednak "zmień się" "bądź konsekwentny" "dawaj jasne komunikaty" "kochaj i wymagaj". Dominacja nad psem oznacza więc człowieka konsekwentnego i/bo kochającego, a nie terroryzującego, zniewalającego czy "łamiącego" swojego psa, jak próbują wmawiać przeciwnicy teorii dominacji. Jej zwolennikom często niesłusznie zarzuca się grubiaństwo w relacjach z psem, stosowanie przymusu i siły, brak wrażliwości, miłości, uczuć, terroryzowanie i tłamszenie psa, brutalność i niezrównoważenie. To, że człowiek taki uznaje teorię dominacji za słuszną, wcale jeszcze nie oznacza, że prawidłowo ją stosuje. Ponadto nie oznacza również potrzebę odrzucenia założeń tej teorii tylko dlatego, że "zły" człowiek twierdzi, iż stosuje metodę opartą na dominacji. Często można odnieść wrażenie, że behawioryści nie przyjmują do wiadomości, że pies to pies. W ich interpretacji to zwierzę z myślami, emocjami i odczuciami podobnymi do ludzkich, bez istotnych różnic w postrzeganiu otoczenia i języka w jakim należy się z nim komunikować. W potwierdzaniu swoich tez, często używają określeń: najprawdopodobniej, ja uważam, można przypuszczać, tak naprawdę, wynika z tego, ewentualnie, moim zdaniem, z moich obserwacji. Własne sugestie i przypuszczenia zamieniają na fakty, które sami tworzą w analizowanych teoriach. Przy okazji dokonują licznych nadinterpretacji i fałszywych analiz, co wskazuje na całkowite niezrozumienie tego, o co tak naprawdę w tej teorii chodzi. Behawioryści odrzucają np. założenia stadne, twierdząc, że pies żyjący w warunkach domowych z człowiekiem wygasił w sobie pierwotne instynkty przywództwa, polowań i terytorializmu, że z człowiekiem nie tworzy już stada, gdyż stado mogą tworzyć jedynie osobniki tego samego gatunku. Wszystko to jednak pozostaje tylko w sferze czystej teorii, na której potwierdzenie przytaczają różnorakie badania. W historii możemy znaleźć wiele przypadków, gdzie osobniki jednego gatunku nie tylko przyjęły do swego stada osobnika innego gatunku, ale także troszczyły się o niego, chroniły, karmiły i wychowywały np. wilcze stado, wśród których żył i wychowywał się mały chłopiec lub suka która odkarmiała kocięta czy nawet wiewiórkę, świnia opiekująca się szczeniakami. Choć jest to fikcja literacka, to nawet w powieści Tarzan uwzględniono taką możliwość. Twierdzenie więc, że stado tworzyć mogą tylko osobniki tego samego gatunku, nie zawsze jest potwierdzeniem jej słuszności. Tak jest w relacjach człowiek-pies. Dwa zupełnie inne gatunki, a przecież żyją ze sobą, troszczą się o siebie i chronią w sytuacjach zagrożenia, potrafią okazywać czułość i przywiązanie, wspólnie rewirują tereny (spacery), określają granice zachowań we wzajemnych kontaktach, nawiązują więzi, które trwają nawet po śmierci jednego z nich. Podobnie dzieje się w stadach innych gatunków. Czy ktoś wierzy czy nie, czy ktoś przyjmie prostą rzeczywistość czy też będzie teoriami ją podważał – nie zmieni to faktu, że pies żyjąc z człowiekiem tworzy stado, a stado zawsze tworzy hierarchię, zasady, reguły i ograniczenia, które ustala przywódca. Najlepiej dla psa, by był to człowiek, a nie sam pies. To ludzie zaprosili psy do swoich domów, to ludzie je udomowili, dali miejsce do spania, jedzenie, wodę i bezpieczeństwo, więc i oni muszą wziąć na siebie trudną czasem odpowiedzialność przewodniczenia w trudnym i dziwnym dla psów "świecie człowieka". Kim bowiem jesteśmy w oczach naszego psa, skoro nie tworzymy z nim stada? Rywalami, zagrożeniem, innym obcym stadem? Jeśli tak, to jak ma przeżyć w tej rzeczywistości, jeśli się z nami nie porozumie? A jeśli się z nami porozumie, to na czyich zasadach i w jakim języku? Idąc tą myślą dalej behawioryści, słusznie zresztą podkreślają, że pies należy do innego gatunku, dokonują jednak przy tym interpretacji zachowań psa, w oparciu o nasz ludzki język, przykłady: pies ciągnie na smyczy, bo spieszy się do celu, gdzie czekają na niego atrakcje, a nie przewodniczy; pies skacze na człowieka, bo się cieszy, że go widzi, a nie ogranicza jego swobodę, by zaznaczyć, że tutaj on kontroluje teren; pies warczy przy misce na właściciela, bo miska jest przecież jego, a nie dlatego, że jako dominujący osobnik nie zezwala innym osobnikom, które uznaje za niższe w hierarchii na zbliżanie się do pokarmu należącego wyłącznie do niego; pies gryzie meble pod nieobecność właścicieli, bo one tam po prostu są i może je sobie pogryźć, a nie dlatego, że może być to objaw lęku przed rozchodzącym się stadem, nad którym stracił kontrolę lub przejaw niespożytkowanej energii, gdyż jedyny jego spacer to wyjście przed dom na smyczy; psy wciąż walczą ze sobą w domu, bo mają małą przestrzeń i są sfrustrowane, a nie dlatego, że walczą o dominację i przewodnictwo w stadzie, które w ich oczach jest słabe.

Link to comment
Share on other sites

[B]Teraz sytuacja opisana na stronie pewnej bardzo mądrej pani: " Podczas zabawy z Lusią w wodzie, na zupełnie obcym nam terenie, pojawiły się nagle 4 duże psy. Początkowo tylko się przyglądały. Lusia poczuła się trochę niepewnie lecz brak mojej reakcji pozwolił jej znów wrócić do zabawy i też nie zwracała na nich uwagi. Chwilę później dwójka z nich ruszyła na Lusię wchodząc za nią do wody, odsłaniając zęby i groźnie warcząc, szykowały się do ataku, pozostała dwójka sfory stojąc parę metrów dalej obszczekiwała zajście... II) Powrót ze spaceru, na mało uczęszczanej drodze pojawiły się dwa duże psy (samce) – łupkowe umaszczenie, wielkość gdzieś między dobermanem a rottweilerem, silne, masywne i zadbane, jeden z nich posiadał grubą obrożę, prawdopodobnie komuś zginęły lub uciekły. Gdy zobaczyły nas, szybko ruszyły w naszą stronę, bez agresji, szczekania, ale bardzo zdecydowanie i pewnie. Ta ich pewność siebie zdominowała tym razem równie pewną w takich sytuacjach Lusię. Nie czekałem więc na konfrontację między psami, tym bardziej, że ich zachowanie poważnie wystraszyło inne dwie osoby spacerujące w pobliżu... III) Przechodzimy z małą Lucy przez polanę w lesie, gdy nagle ujadając nadbiegły dwa psy, średniej wielkości kundelek oraz pies rasy owczarek kaukaski. Pierwszy głośno ujadał drugi szczerzył zęby i co pewien czas szarżował w naszym kierunku. W pobliżu nie było nikogo... IV) Pomiędzy lasem a zabudowaniami mieszkalnymi, wyskoczyły na nas 3 różnej wielkości psy. Otoczyły nas półkolem, szczerząc zęby i ujadały, co pewien czas próbując rzucić się do nóg, przy których jak przyklejona stała wystraszona Lucy... V) Osiedle mieszkaniowe, „wataha”, „sfora”, „stado”, „banda” (jak kto woli) sześciu psów, dostrzegając spacerującego mnie z psem ruszyła biegiem w naszym kierunku. Niektóre psy szczekały, inne tylko zjeżyły sierść, ale wszystkie gnały prosto na nas... Podobnych przykładów można by jeszcze podać wiele, ale istotą tych zdarzeń było to, że w żadnym jak dotąd przypadków, ani ja, ani żaden pies nie został nawet draśnięty, a ze wszystkich tych opresji wyszliśmy bez najmniejszego uszczerbku tylko dzięki wiedzy o zachowaniach psów, wynikających z niczego innego jak teorii dominacji, która znalazła swe praktyczne zastosowanie. Wszystkie te historie skończyły się odejściem psów, które zrezygnowały z ataku i jego dalszych konsekwencj[B]i."[B] [B]Czy naprawdę należy wierzyć w to, że gdyby zabrakło na świecie ludzi, to zgodnie z założeniami behawiorystów, psy nie poradziłyby sobie same bez człowieka, bo przecież wygasły w nich pierwotne instynkty warunkujące ich przetrwanie – polowanie, życie w stadzie, przemierzanie przestrzeni, rozmnażanie, podporządkowanie lub przywództwo? Czy rzeczywiście w zachowaniach psów trudno jest dostrzec ich naturalne pragnienie obcowania z naturą? Czy naprawdę pies jest szczęśliwszy leżąc całymi dniami na kanapie, niż wówczas, gdy wychodzi na spacer? Jako homo sapiens sami przecież dążymy do integracji z naturą – hodujemy rośliny, wyjeżdżamy nad wodę, do lasu, w góry, idziemy na spacer do parku, podglądamy zwierzęta żyjące na wolności, przyjmujemy je pod swój dach, by być właśnie bliżej tego co naturalne i prawdziwe. Skąd więc pomysł, że pies wygasił w sobie tą pierwotną potrzebę życia w zgodzie z naturą, tylko dlatego, że zaczął żyć z człowiekiem w jego domostwie? Skąd też pomysł, że różnice anatomiczne między psem a wilkiem, wykluczają jednocześnie podobieństwo w ich pierwotnych instynktach? Uczłowieczając psy tak naprawdę wyrządzamy im wielką szkodę, gdyż próbujemy odebrać im prawo do bycia psem, a tym samym prawo do obcowania z naturą zgodnie z ich naturalnymi potrzebami, które niezaspokojone tworzą psa niezrównoważonego i nieszczęśliwego. Próbując udowadniać swoje racje, behawioryści bardzo często też posługują się dość wytartym argumentem "brutalnego powalania psa" i przytrzymania dopóki się nie uspokoi. Rytuał ten znów tłumaczą czysto po ludzku. W zachowaniu ludzi jeśli jeden człowiek przewraca drugiego, to narusza on nie tylko jego nietykalność, ale również godność i wartość jako istoty ludzkiej. Jednak w zachowaniach psów takie postępowanie ma zupełnie inne, a przynajmniej dwa główne powody; zdyscyplinowania i uspokojenia wyłamującego się z hierarchii osobnika, który dezintegruje stado lub wygaszenia w nim zachowań agresywnych, niestabilnych w stosunku do innych członków stada. Behawioryści próbują tłumaczyć, że w zachowaniu tym, jeden osobnik nie jest przewracany przez drugiego, ale respektując siłę i przewagę przeciwnika, sam przewraca się pokazując uległość. Ma to być argument przeciwko celowemu kładzeniu psa przez jego przewodnika. Bez względu jednak na to, czy przewraca się sam, czy w wyniku reakcji dominującego zachowania drugiego osobnika, nie zmienia to faktu, że leży w pozycji nieruchomej ukazując podporządkowanie do chwili, gdy dominujący osobnik pozwoli mu na dalsze ruchy. Należy tutaj podkreślić, że rytuał ten jest stosowany zarówno przez człowieka jak i same psy zawsze jako ostateczne rozwiązanie, na dodatek tylko w sytuacjach, gdy pies zachowuje się agresywnie w stosunku do innych lub jest tak mocno pobudzony, że nie reaguje na jakiekolwiek gesty i bodźce. Zanim dojdzie do takiej konfrontacji psy wysyłają wcześniej wiele sygnałów, które mają je uspokoić; pisała już o tym Turid Rugaas w swojej książce (zob. zakładka "Literatura"). Znajomość tych sygnałów ułatwia w wielu przypadkach zapobieganie sytuacjom konfliktowym. Wiemy jednak, że istnieją takie momenty, w których psy potrafią zareagować nagle w sposób agresywny, nieprzewidywalny i nawet sygnały uspokajające drugiego psa nie przeszkodzą mu w ataku. Jeśli ktokolwiek widział walczące ze sobą psy, doskonale wie, że smakołyk, kliker, czy komendy słowne wtedy nie pomogą. Sprawa jest tym bardziej trudna, gdy dodatkowo oba te osobniki są dominujące. Co zaproponują wówczas behawioryści? Teoria dominacji wskazuje na zdecydowaną interwencję przewodnika w sposób wyżej opisany w stosunku do agresora. Zaznaczyć trzeba, że celem tej interwencji jest wyciszenie i uspokojenie takiego czworonoga, a nie poniżenie, czy naruszenie jego "psiej godności". Gdyby tak było powinniśmy również zrezygnować ze smyczy, gdyż ogranicza ona wolność psa, a przez to ranić może jego uczucia. Pies, kiedy leży będąc unieruchomiony i wyciszony, nie racjonalizuje myśląc: "ale zostałem poniżony, chyba się obrażę". Otrzymuje jedynie pierwotny sygnał, który najlepiej rozumie w swoim języku – języku gestów i zachowań. Doświadczony przewodnik doskonale wie jak, w jakiej sytuacji, w jakim czasie oraz w stosunku do których psów może tak się zachować. Niedoświadczony właściciel z dużym prawdopodobieństwem zrobi to w niewłaściwym momencie i w niewłaściwy sposób. I w tym miejscu należy zgodzić się z behawiorystami, że skutkiem tego może być utrata zaufania do przewodnika, strach przed nim, wycofanie lub nasilenie agresji. Pamiętać jednak należy, że istnieje niezliczona liczba psów, które od początku będąc wychowywane w oparciu o zasady dominacji/przewodnictwa, poznały swoje miejsce w stadzie i nigdy nie musiały być w ten sposób potraktowane. Te natomiast, którym od urodzenia dawano sygnały (świadomie lub nieświadomie), by to one przewodniczyły w "ludzkim stadzie", stawały się niezrównoważone, nieprzewidywalne, agresywne lub lękliwe, nadpobudliwe, nieposłuszne, do których człowiek nie mógł mieć zaufania. Przeciwnicy teorii dominacji/przywództwa twierdzą, że pies ponieważ żyjąc z człowiekiem nie tworzy już stada, nie tworzy też hierarchii. Pokazywanie mu zatem, kto jest przywódcą staje się w opinii behawiorystów bezzasadne i bezsensowne. Człowiek (też jako gatunek) wszędzie, gdzie żyje z innymi tworzy określoną hierarchię (prezes, dyrektor, kierownik, instruktor, menadżer, "głowa rodziny"); ssaki morskie (np. delfiny, orki, słonie morskie) mają hierarchię; żubry, lwy, jelenie, hieny, wilki, niedźwiedzie, kozy, bawoły itd. mają hierarchię; nawet owady (np. pszczoły, mrówki) tworzą zhierarchizowane społeczności, ale pies już nie (???). Otóż przywódca stojący na szczycie hierarchii nie jest po to, by rządzić i oddawać mu hołd, by karcił i zabijał członków stada, ale dlatego, że jest on gwarantem przetrwania stada, chroni je przed niebezpieczeństwami, wprowadza rytm, nie pozwala krzywdzić najsłabszych, zapewnia pożywienie, daje poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Sami przecież czujemy się bezpiecznie, gdy znajdujemy się w towarzystwie człowieka, który jest pewny siebie i potrafi kontrolować nawet trudne sytuacje. Spada z nas wówczas brzemię odpowiedzialności, bo dźwiga ją ten, który w swoim działaniu i decyzjach przewodniczy innym. Nie ma więc powodów twierdzić, że jedynie pies tego nie potrzebuje, bo jest jakimś wyjątkowo innym gatunkiem. Brzemię odpowiedzialności za stado możemy zdjąć z naszego psa tylko wówczas, gdy sami staniemy się przewodnikami. W przeciwnym razie przewodnictwo przejmie pies, a ponieważ nie rozumie on świata ludzi i nie potrafi tego robić w ludzkim języku, robi to w swoim własnym, który źle interpretowany przez człowieka tworzy napięcia i różnorakie problemy zarówno dla psa jak i jego właściciela. Oczywiście ludzie, którzy traktują swoje psy jak własne dzieci, z tą "drobną" różnicą, że mają cztery łapy i są pokryte sierścią, nigdy nie będą w stanie przyjąć zasad związanych z dominacją i byciem przewodnikiem. Nigdy też nie przyjmą do wiadomości, że za określone zachowania psa zawsze odpowiada właściciel, a nie pies. Tacy ludzie chętnie przyjmują teorie behawiorystów, którzy odpowiedzialność za zachowanie psa przerzucają na samego psa lub czynniki zewnętrzne i okoliczności, prawie zawsze pomijając odpowiedzialność właściciela. Tymczasem zwolennicy teorii dominacji muszą pracować przede wszystkim nad swoim zachowaniem chcąc wpływać na zachowanie czworonoga. Efektem różnicy w takim podejściu będzie dla pierwszej grupy w wielu trudnych, psich przypadkach faszerowanie psa lekarstwami o działaniu uspokajającym bądź psychotropowym albo sugerowanie kastracji lub sterylizacji, jako antidotum na zmiany w zachowaniu, jak również odsyłanie na długie terapie do innego "specjalisty" behawiorysty, który swoje usługi zawsze ceni wysoko. W sytuacjach tzw. "beznadziejnych" proponują trzymanie psa w klatce, oddanie lub uśpienie. Tymczasem dla drugiej grupy ludzi przewidziana jest przede wszystkim praca nad własnym postępowaniem w relacjach z psem, a więc zmiany we własnym zachowaniu, które dla większości ludzi mogą okazać się wręcz niemożliwe lub ich po prostu przerastają. Skłonni są więc wtedy szukać winy w samym psie, niż dostrzegać własne słabości, niekonsekwencję, brak wysiłku, samodyscypliny, samokontroli itd. czyli czegoś, co również dostrzega pies. W jednej z recenzji książki Barego Eatona "Dominacja u psów, prawda czy mit", która podważa zasadność teorii dominacji, możemy przeczytać: "Najskuteczniej uczymy się poprzez kwestionowanie starych teorii. Ta książka bez wątpienia to robi". Kwestionowanie zatem tego co "stare" stawać się ma słuszną podstawą wszystkich twierdzeń, które z tego wynikną, a jednocześnie stanowić przepustkę dla nowo tworzonych koncepcji. Jest to chyba najlepsza opinia o behawiorystach jaką mogli sobie wystawić. Filozofowanie, rozważania i snucie odkrywczych teorii niewątpliwie należy pozostawić im samym. W tych kwestiach zawsze pozostaną daleko lepsi od praktyków (takich jak np. Jan Fannell, Cesar Millan), którzy swoją pracę z psem opierają przede wszystkim na zdroworozsądkowym przyjęciu faktu, że pies jest psem, zwierzęciem stadnym, reagującym instynktownie, który nie myśli i nie czuje kategoriami ludzkimi (jak większość właścicieli by chciała), że ma naturalne, pierwotne potrzeby przemierzania przestrzeni, poszukiwania, walki o przetrwanie, posiadania swojego terytorium, bycia przy przewodniku lub bycia przewodnikiem. Skoro tak jest, należy te potrzeby zaspokajać, a nie oczekiwać od psa zaspokajania jedynie ludzkich, często wygórowanych, egoistycznych i nie realnych do spełnienia przez psa pragnień, które są dla niego nienaturalne i niezrozumiałe. To właśnie będzie przejawem braku prawdziwej miłości do psa, "łamaniem" jego natury i niehumanitarnym traktowaniem. W teorii dominacji nie szuka się bliźniaczych podobieństw psa do wilka, mające udowodnić, że udomowiony pies to w rzeczywistości wilk w psiej skórze – co stale próbują wmawiać przeciwnicy teorii dominacji. Teoria ta tłumaczy jedynie wiele z psich zachowań, którym współcześnie próbuje się doklejać różne, często absurdalne, wręcz śmieszne teorie. Udomowiony pies posiada wiele cech bardzo odmiennych od wilka, co jeszcze wcale nie oznacza, że wyzbył się zupełnie pierwotnych instynktów, które często determinują jego zachowania. Można wygasić w psie wiele z jego pierwotnych zachowań, ale z pewnością dadzą one o sobie znać jeśli tylko zmienią się czynniki, które na to wpływają; środowisko, otoczenie, inne osobniki, czy w końcu sam przewodnik. W przypadku metod opartych na dominacji i przewodnictwie koncepcje te nie tylko są teoretyczne, ale przede wszystkim praktyczne, oparte na obserwacjach i realizowane w bezpośredniej pracy z psem w różnych trudnościach, które przejawiał. Przeciwnicy opisanej tu teorii dominacji często sami wykazują wiele nieścisłości we własnym podejściu do powyższych zagadnień. Sprzeciwiają się samej teorii jednak w realiach życia (świadomie lub nieświadomie), wiele z niej stosują w bezpośrednim zachowaniu i postępowaniu wobec psów. Uważny obserwator zauważy to wielokrotnie bez większego trudu. Taką niekonsekwencję poznawczą próbują tłumaczyć znów czysto teoretycznie na zasadzie; „robię tak, ale naprawdę tak nie robię”. Np. nie ma stada i hierarchii, ale staram się być przewodnikiem (???); pies wygasił pierwotne instynkty, ale działa instynktownie (instynktownie do czego?); tłumaczymy ludziom co mają poprawić - ale to przecież psa, a nie człowieka faszeruje się lekami lub zamyka przy prawie każdym problemie w klatce; jesteśmy tacy spontaniczni w relacjach z psami, ale szkolimy je z posłuszeństwa - wobec kogo? partnera czy przewodnika? Jeśli na zasadach partnerskich to pies i człowiek powinni być we wszystkim równi: w swobodzie poruszania się w przestrzeni (bez smyczowych ograniczeń), w jedzeniu wszędzie, zawsze, wszystkiego i o każdej porze, w rozmnażaniu, w różnorakich zachciankach, a więc nie wskazywaniu co wolno mu robić a czego nie, bo to jest domeną przewodnika. Właściwie interpretowana i realizowana teoria dominacji pozwala odnaleźć się psu w świecie człowieka i we wzajemnej przyjaźni cieszyć się z faktu współistnienia. W takim obszarze pies może żyć z nami w poczuciu bezpieczeństwa dzięki zaspokajaniu wielu jego potrzeb: miłości, konsekwencji, ćwiczeń, zabaw... Teorie behawiorystów z pewnością pięknie brzmią i wywołują zachwyty, ale bardziej pasują do pracy z dziećmi niż czworonogami. Obie strony łączy jednak wspólna cecha: psia pasja. Skoro istnieje więc wspólny fundament, to może istnieją też drogi, na których razem można się spotkać ze swoimi psami, by pospacerować po ścieżkach różnych teorii. To my potrzebujemy psów, a nie one nas. Pozwalając im być psami, przybliżamy się nie tylko do nich samych, ale i natury, która czyni nas i nasze psy szczęśliwszymi i spełnionymi we wzajemnej przyjaźni.... I co teraz powiecie na to? Dziękuje za natchnienie i życzę miłej lektury...[/B][/B][/B][/B]

Link to comment
Share on other sites

Nie chce mi się odpisywać na wszystkie rzeczy, ale tak na szybko- właśnie teoria dominacji pozostaje w sprzeczności z instynktem przetrwania!!!!
Psy sa w stanie stworzyć zgraną sforę i przeżyć poza człowiekiem właśnie dlatego, że nie opierają swoich zachowań społecznych na dominacji, tylko na współpracy. Nie pozbawionej oczywiście układów hierarchicznych, jednak, co już Ci wcześniej opisywałam, kompletne nie mających nic wspólnego z prosta (a właściwie prostacką) teorią dominacji postrzeganej jako dążenie do władzy przez psy.

BTW ja jestem praktykiem, jeśli tak to ująć- kilkanaście lat intensywnego wolontariatu, praca z psami trudnymi, DT dla psów, w tym zwierząt z bardzo poważnymi problemami.... w sumie przewinęło mi się tylko przez dom ponad setka (a raczej ponad 150 ) psów, nie licząc tych z którymi miałam kontakt na zasadzie wolontariatu w schronie. Naprawdę miałam sporo możliwości obserwować psy - w grupie, w zgranej sforze, między ludźmi- w różnych warunkach, z bardzo różnymi problemami i różną przeszłością.

Czytam i usiłuję się dokształcać ile mogę, ale po wielu latach wśród psów, nauczyłam się nie ufać bezkrytycznie autorom, a raczej porównywać ich obserwacje i wnioski z własnymi.
Jak chcesz poczytać coś wartościowego, to polecam p. Mrzewińską, ogromna wiedza, szacunek do zwierząt, ale wcale nie słodkie ciućkanie.
Bo Jan Fennell.... prawdę mówiąc... totalnie bezwartościowa lektura, chyba, że na zasadzie przykładu "jak niektórzy wyciągają kompletnie błędne wnioski z obserwacji".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Losiek1990']Tak na prawdę to codziennie pies rzuca Ci wyzwanie, sam zaczynając zabawę z Tobą a Ty nawet o tym nie wiesz. Tak samo jak pies kończy zabawę a nie Ty, uważa wtedy że wygrał i jego pozycja niestety rośnie. Położenie łapy psa na ręce człowieka, też jest oznaką dominacji. Hejtuj Beatrx dalej, niech Ci będzie na zdrowie... Beatrx nie masz pojęcia to nie pisz.[/QUOTE]
to Ty nie masz pojęcia o czym piszesz. mam owczarka niemieckiego i gdybym miała walczyć z nim o cokolwiek to mogłoby to się skończyć nawet śmiercią, bo jego zęby są ostre, a moja skóra i tętnice przy nich to tyle co nic... mój pies zaczyna zabawę sam, jak się przeciągamy to ja mu daję w większości przypadków wygrywać i jakoś dziwnym trafem nie sprawia to, ze mną rządzi, bo jak ochoty na zabawę nie mam to wystarczy jedno słowo a i najmniejszych problemów z wykonaniem jakichkolwiek poleceń z jego strony nie ma.
a jak poczytasz, do czego rottki były stworzone to zdziwiony zachowaniem tej suki nie będziesz. no ale jak ktoś uważa, ze ma w domu dużego misia i zamiast zachować środki ostrożności z psem walczy to nie dziwota, ze zwierzątko gryzie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulvhedinn']Nie chce mi się odpisywać na wszystkie rzeczy, ale tak na szybko- właśnie teoria dominacji pozostaje w sprzeczności z instynktem przetrwania!!!!.[/QUOTE]
i o to chodzi. gdyby każdy pies chciał człowieka (czy innego psa) zdominować, a więc codziennie by podejmował walkę o dominację to po pierwsze nie starczyłoby zwierzątkom sił na polowanie, rozmnażanie czy obronę przed wrogiem, a po drugie same w końcu by się wybiły, bo walki są niebezpieczne. w lesie nie ma weterynarza i wilki unikają konfliktów właśnie po to, żeby nie zostać rannym, bo im rany nikt nie opatrzy, nie zajmie się nimi, nie da im miski z żarciem, więc poważna rana oznacza śmierć.

Link to comment
Share on other sites

Kiedyś ktoś napisał bardzo fajne zdanie, nie pamiętam kto, ale chyba tutaj, na dogo..
Jak to jest jak przewodnik ma 39 stopni gorączki, charczy, dysze i się zatacza? Jakim cudem pies nie wykorzystuje tej okazji do przejęcia władzy w stadzie, skoro ma to tak mocno zakodowane w sobie, że szuka na to sposobności nawet przechodząc jako pierwszy przez drzwi?
No bo ja wtedy nie mam siły egzekwować takich głupot (a robię normalnie to dla samokontroli), a jakoś pies jak był grzeczny, taki jest nadal :evil_lol: a przecież jestem wtedy maksymalnie osłabiona.

Link to comment
Share on other sites

[B]Wydaje mi się że w ogóle nie czytaliście tego. Napisałem co oznacza dominacja. Nie terror i destrukcje, tylko dominacja to klucz do zgranej i dobrze istniejącej sfory. No i co z tego że gorączka? każdy w stadzie dba o każdego i dominacja ustala pewien porządek co sprzyja np. przy polowaniu, nie burzy porządku w stadzie. Dominowane są osobniki wychylające się, agresywne... Nie będę więcej pisał bo ślepo wierzycie w tą swoją fikcję i nawet nie przyjmujecie innej teorii do wiadomości. Nie Moja sprawa. Każdy ma własne zdanie i ja je tutaj przedstawiłem. Nie próbujcie na siłę obalić dominacjęi bo kiepściutko Wam to wychodzi... Proszę o zamknięcie tego tematu bo się spam robi przez niektórych tutaj...A Ty soko dopieprzasz się do nie wiadomo czego... niektórzy tutaj napisali ze instynkt już zanika w psach a ciągnięcie na smyczy czy wychodzenie przez drzwi jako pierwszy to znak przewodnika, który chce poprowadzić swoją sforę na polowanie lub wybadać teren. Bardzo często alfa w stadzie wilków wyruszał sam w dalekie tereny po zdobycz, tylko po to żeby nie ciągnąć całej sfory za sobą, może nawet na próżno... Więc zacznij najpierw interpretować dobrze, niektóre zachowania bo mam wrażenie że pieprz*sz tylko po to żeby hejtować kogoś. Macie czarno na białym i ja zdania nie zmienie a te Wasze docinki i wypociny są po prostu komiczne. Proszę o wypowiedzenie się kogoś doświadczonego w tym temacie... Bo przeistaczacie fakty, moje słowa - chcąc na siłę udowodnić światu jakiej to Wy racji nie macie, szukając tylko sposobu żeby obalić teorię dominacji a prawda jest taka że takowa byłą jest i będzie. Człowiek z psem może stworzyć stado i hierarchia obowiązuje... Szkolicie psy wobec czego? wobec poduszki? czy wobec hierarchii panującej w stadzie? I w każdym stadzie znajdzie się dominujący samiec alfa. Dominacja to nie walka. Wilk alfa rozdziela walczące ze sobą wilki, zachęcając do zabawy... Więcej czytajcie i lepiej interpretujcie. Nie będę się tutaj więcej wypowiadał bo szkoda czasu na to.[/B]

Edited by Losiek1990
Link to comment
Share on other sites

A co jak masz gorączkę a nie zdążysz wcześniej zaprowadzić tego porządku alfy?
Z teorii dominacji wycofał się sam stwórca.. :)

Obejrzyj, przeczytaj - mistrzyni polski obedience, a nie uslyszysz od niej, że dominuje swojego psa.
[URL]http://www.teamspirit.waw.pl/content/samokontrola-czesc-2-trening[/URL]

Link to comment
Share on other sites

Losiek, a tak wogóle przeczytaj UWAŻNIE to co sam wkleiłeś, bo szczególnie drugi cytat (aczkolwiek sam w sobie nieco chaotyczny i zapętlony) jest zaprzeczeniem TD w takiej formie, jak to postrzegasz ;)


Mnie szczególnie śmieszy postrzeganie dominacji w pieszczotach, inicjowaniu zabawy, czy zupełnie przypadkowych gestach. Pies cię oblizuje- dominuje!!! Zaczepia do zabawy- dominuje!!! Kładzie łapę- dominuje!!!! Kładzie na tobie głowę- dominuje!!!!
I te kretyńskie puste gesty, przechodzenie przez drzwi, markowanie jedzenia przed psem.....

Link to comment
Share on other sites

Najgorsze jest to, że ludzie dając psu jeść po sobie, albo pozwalając mu przejść przez drzwi po nich, widzą efekty takich działań. I ponieważ zastosowali je z myśleniem "dominacja", to nie przetłumaczysz im, że tak naprawdę wpoili psu trochę fajnej samokontroli. Nie dominacji, nie żadnego respektu, tylko kontroli emocji związanych z żarciem czy wychodzeniem na spacer ;)

Link to comment
Share on other sites

ludzie, którzy wprowadzają te mundre zasady zazwyczaj wcześniej pozwalali psu na wszystko nie zapewniając mu odpowiedniego ruchu i zajęcia, więc nie ma się co dziwić, ze zachowanie psa się poprawia, bo w końcu nawet głupie zasady są lepsze niż brak zasad.

Link to comment
Share on other sites

Jeśli ktoś uważa, że musi ciągle walczyć o dominacje ze swoim psem to PO CO W OGÓLE GO MA?
Odniesienia do dominacji w związku nie skomentuję bo na prawdę autorowi współczuję.

Dla mnie praca z psem to współpraca a nie walka o władzę. Faktem muszą być postawione jasne zasady, trzeba być konsekwentnym w szkoleniu i tyle. Kontrola zasobów+pozytywne wzmacnianie pożądanych zachowań+spełnianie potrzeb psa a można uzyskać fajne efekty i wspaniałego przyjaciela który będzie nam UFAĆ.

[URL="http://www.zuzik.pl/?strona=artykuly&art=43"]Fajny art o teorii dominacji[/URL]

[QUOTE]ludzie, którzy wprowadzają te mundre zasady zazwyczaj wcześniej pozwalali psu na wszystko nie zapewniając mu odpowiedniego ruchu i zajęcia, więc nie ma się co dziwić, ze zachowanie psa się poprawia, bo w końcu nawet głupie zasady są lepsze niż brak zasad.[/QUOTE]
I teraz mają złudne poczucie kontroli.

[QUOTE][B]każdy w stadzie dba o każdego i dominacja ustala pewien porządek co sprzyja np. przy polowaniu, nie burzy porządku w stadzie[/B][/QUOTE]

No tak się akurat składa, że w stadzie psów nie ma osobnika który zawsze bezwzględnie dominuje inne niezależnie od sytuacji. Dominacja u psów jest bardzo dynamiczna. To nie jest tak, że zawsze ten sam osobnik pierwszy przechodzi przez drzwi itd itp. Wszystko zależy od tego jak dużą ma motywację aby być pierwszy za drzwiami. Raz nawet spotkałam się z próbą obrony miski z wodą w czasie upału kiedy pies był bardzo spragniony. A woda podobno jest neutralna. To był jeden, jedyny raz. W innych sytuacjach te same psy piją zgodnie. Stąd odnoszę się do kontroli zasobów o której pisałam wcześniej.

[QUOTE][B]Nie będę więcej pisał bo ślepo wierzycie w tą swoją fikcję i nawet nie przyjmujecie innej teorii do wiadomości[/B][/QUOTE]
Teorii starej, odchodzącej do lamusa, wynikającej ze złej interpretacji zachowań. Nawet sam jej autor się jej wyparł, to powinno dać do myslenia.

Edited by Bellis_perennis
Link to comment
Share on other sites

Losiek1990 próbuje Was zdominować, nie widzicie? :diabloti:

Chryste, połowa tego bełkotu kwalifikuje się do badań psychiatrycznych pod kątem manii prześladowczej :evil_lol: i do tego ten dramatyzm, "codziennie muszę walczyć z moim psem o pozycję" :D

Człowieku, przejedź się do takiego pana, który na codzień przebywa w sforze wilków jako jej członek, to zobaczysz co to jest dominacja i walka o nią przy każdym kontakcie ze zwierzęciem, a raz na zawsze przestaniesz się doszukiwać walki o władzę nad światem w tym, że pies podjarany spacerem przebiegł pierwszy przez drzwi albo położył Ci zabawkę pod nogami ;)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...