Jump to content
Dogomania

Mam agresywnego psa


Martens

Recommended Posts

Szczerze mówiąc o psach ze schroniska krąży legenda że są wdzięczne i zapatrzone w człowieka... Biorąc Northona ze schroniska tą właśnie teorią się kierowałam. Ale przyjechałam do schroniska i tam wszystko się rozegrało jakby w spowolnionym tempie. Duży, dorosły pies z taką obojętnością patrzący na wszystko wokół.Spodziewałam się dzikiej radości, że ktoś przyszedł, że wyszedł z klatki... Spotkałam się z apatią. Pies praktycznie nie zwrócił na mnie uwagi. Dyndałam na drugim końcu smyczy jak jakiś balast, coś co się nieopatrznie przyczepiło do niego i tylko zawadza. Nie patrzył na mnie, nie machnął nawet ogonem, nie zwracał na mnie uwagi kiedy do niego mówiłam. Pan w schronisku zapytał, czy się decyduję... powiedziałam, że tak, bo trzymano go właśnie dla mnie 2 tygodnie i jechałam po niego trochę kilometrów (Kraków-Olsztyn) i głupio było tak po prostu się wycofać. Dopiero w domu, w Krakowie, zrozumiałam, że ładnie sobie pograłam. Wszystko ładnie, pięknie, ale przede mną stał obcy pies w kagańcu, którego zdjąć się panicznie bałam... Pocieszałam się, że napewno dam sobie radę w razie ataku... ale nie czarujmy się... to był doberman- nie miałabym szans. Pamiętałam, że pan w schronisku radził na początku chronić twarz. Zamknęłam psa w pokoju, kiedy tam weszłam ponownie okazało się, że uzurpował sobie łóżko. Położyłam się na drugim końcu snując wizję jak to w nocy nieświadomie zarzucam na niego rękę a on mi ją odgryza. Pies popatrzył na mnie spod byka. Wstał... podszedł do mnie... przytulił się do mnie swoim cielskiem, westchnął i usnął. A ja wtedy miałam łzy w oczach. Jezzzzu... jak dobrze, że w swojej głupocie trafiłam na takiego psa, a nie na jakiegoś zabójcę... Teraz z futrem śpimy razem i myślę, że raczej mi nic nie grozi. Kocha mnie bydlę chyba ;)

Link to comment
Share on other sites

miałam kiedyś pikną jamniczkę,która byłaze mną prawie od moich narodzin.niestety po prawie 15 latach życia umarła:placz:żal,płacz,potoki łez-normalne.teraz już patrze przez pryzmat czasu.nie wytrzymałam długo bez psa w domu,po czterech miesiącach miałamdrugiego-też jamnika.ze schroniska:/.młodzi ludzie mieli małe dzieci,które pies gryzł,więc oddali go doschronu<glupota>jednocześnie rzucili się na wychów dzieci i psa(szkoda tylkoze otymdrugim zapomnieli)w schronie był trzy dni,potem trafił na nas.mama chciala drugiegojamnika,ja nie bylam do tego przekonana bo znamcharakterek tej rasy.byly nawet dwa czy trzy ale kobietka nam odradzila te pozostale bo podobno "takie fałszywe":/...to był błąd. pies na początku radował się że wieziemy go do nowego domku ale namiejscu.....:cry:ten śliczny kochany ośmiomiesięczny(!)jamniczek okazał się parszywym bydlaczkiem z mordą amstaffa!!!!:placz::cry:pogryzł wszystkich:mnie,siostre,mame i tate.tata stłukł go na miazgę bo pies był BARDZO dominujący,jak się okazało w trymiga:( Riki uległ tacie tylko w niweielkim stopniu,potem mi-też gozlałam...:placz: na tego psa działała TYLKO I WYŁĄCZNIE silna agresja ze strony człowieka:.naprawdę nic innego nie skutkowało:cry: siostra i mama bały się go...tak się wydaje:to tylko jamniczek. ale człowiek nie zdaje sobie nawet sprawy z możliwości szczęk tego psa:( Riki bronił WSYSTKIEGO.nawet stołu(!)czy mojego ojca(nie mogłam podejść do własnego taty!!!!)wyskakiwał niespodziewanie z pianą na mordce i kłapał nią z furią nie patrząc co/kogo gryzie:( dostawał amoku:(wydaje mi się że on naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego co robi.jednak to było nie do zniesienia:ujadał z furią cały dzień gdy wchodzilo sie do lóżka,gdy podniosło sie głos,gdy przyspieszylo sie kroku,nie daj Boziu jakies kłótnie!!Ten pies nie gryzł tak jak zdrowy psychicznie pies gryzie:wgryzał się w ciało(nie patrzył gdzie) i kąsał jak najbardziej dotkliwie tylko mógł:(nie dało się nad nim zapanować.weterynarz powiedział na samympoczątku,że będzietylko gorzej iod razu przepowiedział eutanazję.miał rację:placz:do trzech razy sztuka.tyle razy chcieliśmy to zrobić iza trzecim dopiero faktycznie sie zdecydowaliśmy.pies byl z nami cztery lata,ktore byly bardzo uciazliwe,atmosfera w domu byla nie do zniesienia,mojej rodzinie grozil rozpad!!!!!!!!jamnik sterroryzował moją rodzinę.tylko ja i mój tata byliśmy dla niego jako takim autorytetem,bo regularnie go "doprowadzaliśmy do porządku" tłukąc go:(:placz: serce mnie bolało za każdym razem ale to był JEDYNY sposób. w swej karierze agresora zdołał pogryzc członków mojej rodziny niezliczonąilość razy,naszych gości też,dzieci na podwórku....ostatnie pogryzienia były najdotkliwsze i to głównieone zadecydowały o ostatecznej decyzji o eutanazji. moja mama chciała pościelić łóżko więc podniosła kołdrę,spod której wyskoczył Riki,wgryzł sie jej w nadgarstek i szarpiąc zawisł na nim w powietrzu!mama krzyczała(tomusiało naprawdę boleć) i go biła a pies nie puszczał.potem pogryzł mnie-jako takiego szefa(!) w trakcie pieszczot:( głaskaliśy się,tulkaliśmy-czasempotrafił być miły-i nagle stało się....furia:placz: dwa centymetry w dół a przegryzłby mi krtań:placz:lekarz pukał się z wytrzeszczem wgłowę:( dużo ludzi się pukało alemy go mimo wszystko kochaliśmy. jednak wtedy przegiął:(krew się lała,zrobił mi cztery dziury po kłach w brodzie i szyi:(blizny zostaną:(moja mama do tej pory ma problem z ręką.ja mam problem z psychą,bo musiałam trzymać tą szarpiacą się w przerażeniu przed śmiercią łapkę,żeby weterynarz mógł się wkłuć:placz:psa już nie ma:( teraz mam innego(po ponad dwóch latach)który jest zupełnym przeciwieństwem Rikiego:)jest łagodny,ciapowaty,takprzyjazny i radosny,że czasem mamgo dosyć;)Fado leczy moją psychikę po chorym psychicznie psie:( mimo wszystko dalej mam wyrzuty,że mu to zrobiłam.zabiłam swojego psa.:placz:potem zastąpiłam go innym-lepszym.czuję się jakpotwór ale jeszcze bardziej niż siebie nienawidze ludzi odpowiedzialnych za to wszystko:pierwszych właścicieli,którzy zlekceważyli proces wychowu niepozornego psa i jeszcze bardziej lekkomyślnie postąpili oddając ciężar doschronu.to mu jeszcze dopomogło:(

CI LUDZIE NIE PRZEŻYLI TEGO CO JA.
CI LUDZIE NIE MAJĄ TYLU BLIZN CO JA.
CI LUDZIE NIE CIERPIELI PSYCHICZNIE JAK JA.
CI LUDZIE NIE TRZYMALI UKOCHANEGO PSA RZUCAJĄCEGO SIĘ W KAGAŃCU NIEMAJĄCEGO ŻADNEJ MOŻLIWOŚCI OBRONY PRZED OSTATNIMZASTRZYKIEM.
CI LUDZIE NIE PŁACZĄ TERAZ SIEDZĄC PRZED MONITOREM.
CI LUDZIE SĄ IDIOTAMI.

nie chcę ich spotkać,bo bym rozszarpała

nie każy powinien mieć przywilej posiadania zwierzęcia:placz:

Link to comment
Share on other sites

Sorry Blow, ale nie wierzę w istnienie psa, który reaguje wyłącznie na "silną agresję" ze strony człowieka. To co napisałaś przeraża mnie. Piszesz o "tłuczeniu psa na miazgę", o laniu które co chwilę dostawał. Widzę, że wierzysz w teorię dominacji. Ten pies mógł być psychicznie chory, być może był, być może nie dało się g uratować, [B]więc nie oceniam Twojej decyzji o uśpieniu go, w pełni ją rozumiem[/B]. Natomiast włos jeży mi się na głowie, kiedy słyszę o "leczeniu" agresji biciem, szczególnie u psa u którego agresja podszyta jest strachem o utratę zasobów, frustracją, zaburzonym poczuciem bezpieczeństwa - a tak wynika z Twojego opisu.

Link to comment
Share on other sites

Niestety, ale jak czytam o regularnym biciu psa, aby przywołać go do porządku, to robi mi się niedobrze :shake: Dlaczego nie skontaktowaliści się ze szkoleniowcem? Bo pies mały, to takiego się nie szkoli? Nie twierdzę, że ten pies był normalny, ale bicie psa może wywołać właśnie agresję na tle lękowym. Pewnie jego pierwsi właściciele tłukli go również.
I chyba najlepszy dowód, że Wasze "szkolenie" nie przynosiło jednak dobrego skutku, skoro agresja wzrastała.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Pidzej nic wiecej nie mogłaś zrobić.[/QUOTE]
Żałuję, że nie mogłam sama podjąć decyzji o jej uśpieniu (regulamin umowy adopcyjnej). Pies będzie do końca życia w schronisku albo przeżyje kolejną nieudaną adopcję. Teraz ma ok. 4 lat.

Link to comment
Share on other sites

Chociaż jestem przeciwnikiem bicia - rozumiem [B]Blow.[/B] Wzbudzanie w niej winy, że niepotrzebnie uderzyła jest dla mnie nieporozumieniem. Ta dziewczyna i tak dużo przeszła. I wierzę, że istnieją takie psy (z chorą psychiką), które powstrzymuje jedynie strach przed przewagą przeciwnika (bólem). Widziałam takiego łańcuchowego psa u dalszych znajomych, tylko pan domu mógł do niego swobodnie podejść, tylko w jego obecności nie rzucał się wściekle na pozostałych domowników, ale to był kawał faceta, zdcydowany. Nie, bynajmniej nie lał psa na co dzień za każde nieposłuszeństwo, nie było takiej potrzeby, ale przyłożył nie raz, nie whał się w przypadku agresji skierowanej w jego stronę. Niestety, kiedy pan domu rozchorował sie poważnie, nikt nie mógł okiełzać psa. Rady doświadczonych "psiarzy" na niewiele sie zdały; zwierzę trzeba było uśpić. Dociekania na ile to "natura" (geny) przyczyniła się do takiego zachowania psiaka, a na ile złe socjalizacja od początku na nic sie nie zdadzą. Na pewnym etapie niewiele da się zrobić.

Dlatego uważam, że powinno dojść do zmian w procesach adopcji. Zapobiegłoby to wielu nieszczęściom , szczególnie w sytuacji, gdy w domu jest dziecko (nastolatek).Bo schronisko jest zainteresowane tylko jak najszybszym upchnięciem psa, a nie pouczaniem, co może przytrafić się przyszłemu właścicielowi. Jak bardzo potrzebna jest wiedza i wsparcie- widzę to na własnym podwórku.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='pidzej']Największy problem mieliśmy z jedzeniem- nie chciała nic jeść- badania nic nie wykazały. Na widok pełnej miski warczała i wchodziła pod stół, robiła się sztywna. Nie było mowy o wyciągniętej ręce z jedzeniem- warczała. Jadła tylko w samotności i to niewielkie ilości, coś tam mlasnęła.[/quote]

Akurat to zachowanie musiało byc skutkiem jakiegoś urazu, prawdopodobnie poprzedni właściciele kusili suczke jedzeniem, później bili; stąd jej nieufne zachowanie w takich sytuacjach - różne są sposoby znęcania sie nad zwierzakiem..

Pidzej i Blow współczuję straty. Wiem jak to jest mieć świadomość: zabiłam/em własnego psa.

Jeśli chodzi o zbicie psa w tym przypadku to nie popieram, ale rozumiem.

Kompletną głupota jest dla mnie praktykowane przez schroniska wydawanie zwierząt z poważnymi problemami z agresją ludziom bez doświadczenia. Jeśli psa przywieziono z interwencji albo wykazuje on kompletnie nieprzewidywalne zachowania agresywne, to z adopcją należałoby się wstrzymac w ogóle. Guzik prawda, że w domowych warunkach wszystko nagle samo z siebie sie wyprostuje - przeważnie jest jeszcze gorzej. Jeśli pies trafia do kilku rodzin i za każdym razem wraca po pogryzieniu dzieci, domowników, a ludzie ci nie są ciemną masą jeśli chodzi o układanie psów (tacy psa nie powinni dostać w ogóle) , to należałoby pomyśleć czy może z psem jest coś nie tak. Zwierzę niebezpieczne i nieprzewidywalne, które nie będzie mogło być bez zagrożenia dla właściciela trzymane nawet przez osobę samotną, powinno być w schronisku uśpione. Przykra prawda ale w Polsce schroniska nie mogą sobie pozwolić na dożywotnie przechowywanie zwierząt z nieodwracalnie wypaczoną psychiką - nie w takiej sytuacji jaka jest. Może kiedyś tak, ale raczej nieprędko...

[URL]http://www.dogomania.pl/forum/showthread.php?t=42166[/URL]

Tu pisałam o psie kumpeli, który trafił do schroniska w Ostrowii Mazowieckiej, po tym jak ją pogryzł. Wspomniałam tam, że psa prawdopodobnie w schronisku uśpiono. Teraz już nie jestem tego taka pewna. Pies miał swoje lata, ale był to ONek (bez rodowodu, ale po rodzicach z papierami), duży i ładny, a wielu ludziom agresja psa jest bardzo na rękę. Nie zdziwiłabym się gdyby trafił do kolejnej rodziny i znowu kogoś pogryzł. Jego agresja wynikała prawdopodobnie z dominacji, ale mam duże wątpliwości, czy przeciętna osoba (a nawet posiadająca pewną wiedzę w temacie) adoptująca psa ze schroniska poradziłaby sobie z 8-9 letnim (a więc z utrwalonymi juz nawykami) psem, który waży ponad 50 kilo, ma potężne skłonności do dominacji i jest przyzwyczajony do rozwiązań siłowych w kontaktach z człowiekiem. Wydawanie takiego psa to proszenie się o tragedię, zrażenie kolejnej rodziny do schroniskowych adopcji i być może pozbawienie szansy na dom innego psa, który dałby rodzinie wiele radości.

Nie oszukujmy się - moim zdaniem niektóre psy w schroniskach TRZEBA usypiać. Rozwiązanie polegające na trzymaniu przez kilkanaście lat takiego agresywnego zwierzaka w klatce nie jest dla mnie równoznaczne z dobrym uczynkiem. A jeszcze mieć pretensje do nowych właścicieli, gdy zwracają zwierzę, które w ogóle nie powinno być nikomu wydane... Brak mi słów :shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='nowicjuszka']Wzbudzanie w niej winy, że niepotrzebnie uderzyła jest dla mnie nieporozumieniem.[/QUOTE]

Nikt nie chce wzbudzać w niej poczucia winy. Obojętnie jak bardzo jej współczuję, trzeba jednak jasno powiedzieć: bicie psa nie przyniesie dobrego skutku. Co z tego, że wszyscy będziemy wykazywać "zrozumienie" i nikt tego jasno nie powie, aby nie ranić jej uczuć. Ktoś inny przeczyta ten wątek i może również spróbuje zlać swojego psa, bo stwierdzi, że to jedyna droga żeby go ustawić. A gdyby to był np rosły doberman... mogłoby być różnie :razz:

Link to comment
Share on other sites

Tak, jak napisała Martens, niektórym ludziom odpowiada agresywny pies.
W tym celu od lat na wsiach stosowało się izolację szczeniaka, aby wzbudzić w nim cechy agresywne.

[QUOTE]Ktoś inny przeczyta ten wątek i może również spróbuje zlać swojego psa, bo stwierdzi, że to jedyna droga żeby go ustawić.[/QUOTE]

Znajomi otrzymali psa w "spadku" jako już agresywnego, do pilnowania domu. Chcieli nauczyć go jednak pokojowo nieokazywania agresji domownikom. I nie udało się. Dlatego wierzę Blow, że bicie (a własciwie strach przed nim) moze być w pewnych wypadkach jedyną metodą. Facetowi ten pies odpowiadał, jego słuchał, niezawodowych złodziei odstraszał. A jak ułożony zostałby ten pies, gdyby z nim odpowiednio postępować od szczeniaka - nie mam pojęcia, na pewno aż takiej agresji nie okazywałby. Zresztą, ja na wychowaniu psów się nie znam, dzielę się jedynie obserwacjami i współczuję ludziom (no, może nie wszystkim, bo dla niektórych to świadome wyzwanie), którym trafia się trudny pies.

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

Nowicjuszko, pies trzymany caly czas na lancuchu ma gorzej skrzywiona psychike niz wiezien po 20 latach w izolowanej celi. Lancuch nie daje mozliwosci wyboru zachowan - agresja nakreca sie bezustannie. Staje sie jedynym dostepnym zdaniem psa sposobem ratunku przed zagrozeniami. Staje sie nawykiem reagowania na kazda sytuacje. Jedynym ratunkiem i jedyna nagroda. Nic dziwnego, ze w czasie chorobie czlowieka, jedynego, ktorego pies bal sie zaatakowac, sytuacja byla juz nie do odkrecenia.

Zofia

Link to comment
Share on other sites

Jestem głeboko przekonana ,że w przypadku zwierząt zasadnicze znaczenie ma jakość życia a nie jego długość. Jeśli nie udaje się ( pomimo wielu fachowo przeprowadzonych prób )wyprostować psychiki psa to fundowanie mu egzystencji bitego lub trzymanego w ciasnej klatce stworzenia jest okrucieństwem, którym w tym przypadku nie jest uśpienie.

Link to comment
Share on other sites

[B]Nowicjuszko[/B], a nie przyszło Ci do głowy, że bity pies może zaatakować w obronie własnej? Co wtedy? Albo spotka np dziecko z kijem... Mało było przypadków pogryzień dzieci?

Swoją drogą, gdybym była na Twoim miejscu, nie pozwoliłabym swoim dzieciam wyprowadzać psa, który jak piszesz, jest agresywny. Co z tego, że mieliście inne plany względem niego i że to dzieci miały się nim opiekować.
Skoro rzuca się na ludzi, to nie kusiłabym losu. Może się zdarzyć, że zostanie sprowokowany do ataku, a dzieci nie będą w stanie go odciągnąć.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE][B]Nowicjuszko[/B], a nie przyszło Ci do głowy, że bity pies może zaatakować w obronie własnej?[/QUOTE]

Ja nie czuję się właściwym adresatem do prowadzenia dywagacji na temat uzasadniania konieczności stosowania lania psów:lol:, bo z założenia jestem przeciw. Natomiast wierzę ludziom, że są sytuacje, kiedy przemocy trzeba użyć. Faktem powszechnie znanym jest, że agresja wzbudza agresję i nie ma co się łudzić, że jest inaczej. Podobnie, jak i to, że w pewnych sytuacjach niektóre jednostki (zarówno wśród osób, jak i ludzi) jedynie strach przed karą trzyma w ryzach. No i czasami - jak wynika z wypowiedzi Pani Zofii, zważywszy na przeszłość - jest już za późno na prostowanie psychiki. Oczywiście zgadzam się całkowicie, że powinno się propagować metody pokojowe.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Swoją drogą, gdybym była na Twoim miejscu, nie pozwoliłabym swoim dzieciam wyprowadzać psa, który jak piszesz, jest agresywny. Co z tego, że mieliście inne plany względem niego i że to dzieci miały się nim opiekować.
Skoro rzuca się na ludzi, to nie kusiłabym losu. Może się zdarzyć, że zostanie sprowokowany do ataku, a dzieci nie będą w stanie go odciągnąć.[/QUOTE]

To jest mały pies i dopóki jest na smyczy, raczej nie ma takiej możliwości, aby dzieci nie były w stanie go odciągnąć/utrzymać. Chyba że zacznie je same atakować. Ale na razie - odpukać! - w stosunku do nas nie wykazuje żadnej agresji. No i nie rzuca się też na każdego przechodnia. No, ale gdyby sytuacja zaostrzała się, do czego mam nadzieję nie dojdzie, to tak trzeba będzie zrobić.

Link to comment
Share on other sites

Marta i Wika a także Azir:
nie bierzcie moich słów zbyt dosłownie.pies nie byl lany za każde niepoprawne zachowanie,gdyż w takim wypadku nie przeżyłby jednego dnia:(nie jestem sadystką:/ zastanawia mnie tylko jedno:Wasze stanowisko jest totalnie na "nie" w stosunku do tego,co opisałam,a ciekawa jestem,jakie doświadczenie macie z AŻ TAK agresywnymi zwierzętami??tak się składa,że nie jestem całkiem zielona na temat wychowu i psychiki psów a już na pewno nie jamników bo moja poprzednia suczka wydała na świat dwa spore mioty pięknych szczeniaków,których wychowaniem i socjalizacją a także konsultacjami w wieku już dorosłych psów ktoś musiał się zająć,tak więc cała moja rodzina ma spore pojęcie na temat tej rasy (ale nie tylko).
interesuje mnie psychika psa,jego zachowania,duzo czytam,jeszcze więcej pytam.wierzcie,lub nie:przez te cztery lata,które pies ze mną spędził próbowałam wszystkiego na tej Ziemi,co było możliwe aby w jakimkolwiek stopniu wyleczyć Rikiego.Wyobrazcie sobie też,że są przypadki psów niereformowalnych,naktóre ŻADNA tresura nie zadziała:placz:łapałam się wszystkiego,by mu i sobie pomóc,przecież nie mogłam go bić na okrągło!czy trzymałabym tak psychicznego i niebezpiecznego psa przez cztery lata nie mając nadziei,że jednak da sie coś zrobić?!?!?!?!wiedzcie też,że całkowicie zdaję sobie sprawę,jak przemoc wpływa na psa.jednak to była ostateczność.tak jak ktoś pisał,że schronisko nie powinno wydawać niektórych psów nikomu,wręcz je usypiać tak ja twierdzę to samo.bo właśnie ten mankament schroniskowej rzeczywistości przesądził o niepotrzebnie przedłużonej tragedii mojego psa:placz: musiał być męczony,musiał być bity,musiał być nawet duszony!jestem tego pewna bo wydedukowałam to z jego zachowań,których nie sposóbwszystkich wyminieć!złe doświadczenia z jego tak króciutkiego życia(miał8miesięcy kiedy gowzięłam)spowodowały nieodwracalne,jak potemmialam nieprzyjemnosc doswiadczyc,zmiany w psiej psychice:(
i nie oskarżajcie mnie o sadyzm,bo każdy,komu wisiałby pies wgryziony w ciało reagowałby przemocą:/PRZEMOC była JEDYNYM sposobem na bardzo minimalne utęperowanie tego biedaczyska!naprawdę nie mogłabympójść na łatwiznę i od razu bez wypróbowania innych sposobów przyjąć taktykę bicia bez mrugnięciaokiem.i nawet jeśli ten pies postępował tak ze strachu,był on tak głęboko wżarty w jego psychikę i tak NIEUZASADNIONY że NIC już nie zdziałało...gdybym nie chwytała się przez te parę lat róznych metod,od razu mogłabym go przecież uśpić:/
Nowicjuszka i Figa Bez Maku;
dzięki za zrozumienie.schroniska faktycznie powinny zmienić regulamin,powinny przeprowadzać szczegółowe testy psychologiczne na każdym psie.
ciągłe wydawanie psa nieodpowiednim osobom i jego powroty do ciapkowa są tylko kolejnym gwozdziem do trumny jego psychiki.to błąd którego często nie da się naprawić:(
co do psa spędzającego całe życie na łańcuchu:
to równie skrajny przypadek ale troszkę z innej bajki...inne motywy kierują psa ku agresji.


Ludzie!myślcie,zanim podejmiecie decyzję dotyczącą żywego stworzenia!
przecie to właśnie myślenie rzekomo wyróżnia nas spośród zwierząt:(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='nowicjuszka']Natomiast wierzę ludziom, że są sytuacje, kiedy przemocy trzeba użyć. Faktem powszechnie znanym jest, że agresja wzbudza agresję i nie ma co się łudzić, że jest inaczej.[/QUOTE]

Ja tylko jeszcze jednak pozwole sobie dodać..
Przemoc to nie zawsze znaczy bicie. to także narzucenie swojego autorytetu swojego zdania siła ....wymuszenie rozkazu...
Agresja w stosunku do psa budzi agresję psa właśnie i chyba dokładnie o to chodzi przeciwnikom bicia jako metody " na agresywnego psa"

Link to comment
Share on other sites

no mi raczej nie chodziło o wzmożenie agresji u mojego psiunka.przeciwnie-tylko przemoc doprowadzała psa do porządku(jeśli można to było nazwać porządkiem)...kiedy pies jest skrajnie dominujący,trzeba mu delikatnie dać dozrozumienia,że nie on rządzi.tylko co w wypadku,gdy łągodne,aczkolweik stanowcze postępowanie zgodne z PSIĄ psychiką właśnie wzmażało agresję?pytam,co?:(

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Jeśli nie udaje się ( pomimo wielu fachowo przeprowadzonych prób) wyprostować psychiki psa to fundowanie mu egzystencji bitego lub trzymanego w ciasnej klatce stworzenia jest okrucieństwem, którym w tym przypadku nie jest uśpienie.[/QUOTE]

Zgadzam się. Taka tylko uwaga, znajomy nie znęcał się fizycznie nad psem, na co dzień. Po prostu kilka razy uderzył mocniej, przytrzymał i wystarczyło (choc zapewne okresowe powtórki były); pies czuł przed nim respekt (czy nie wnikając: strach) i słuchał go. Alternatywą było jedynie uśpienie jeszcze przed chorobą faceta. Wyprostować się go raczej nie dało, ale znajomemu ten pies odpowiadał, choć na pewno wolałby egzemplarz bardziej przyjazny dla rodziny. Nie wziął jednak pod uwagę swojej choroby. Wtedy domownicy podsuwali psu miskę kijem, albo rzucali żarło przed budę. Ja osobiście nie chciałabym mieć psa, który słucha tylko jednego domownika, a na resztę się rzuca.

Link to comment
Share on other sites

Dziewczyny ( Nowicjuszko i Blow) przynajmniej z mojej strony na pewno to nie jest oskarżenie o sadyzm. Łatwo teraz o tym dyskutować nie brocząc krwią. Na pewno w sytuacji kiedy zaatakowałby mnie pies usiłowałabym użyć każdego skutecznego środka. Ja usiłuję tylko powiedziec ,że bicie jest w moim przekonaniu spowodowane ( w takich przypadkach) bezradnością człowieka.. i wtedy pozostaje uśpienie..także dla dobra psa.
Na pewno ( jestem o tym głęboko przekonana) bicie może powstrzymać psa przed czymś ale NIE JEST TO WYCHOWANIE .....
Wybaczcie porównanie..... żeby byc czystym trzeba się umyć..perfumy nie pomogą, bo trzeba będzie zlewać się coraz większą ich ilością i staje się to samo w sobie nie do wytrzymania ( nie mówię tego z autopsji..:diabloti: )

Link to comment
Share on other sites

Blow, ja współczuję CI przeżyć, ale nie mogę całkowicie zaakceptować Twojej opowieści, bo jak: z litości?
Sama piszesz, że bicie psa nie wpłynęło pozytywnie na jego zachowanie, chociaż twierdzisz, że była to jedyna skuteczna metoda:

[quote name='Blow'][B]ostatnie[/B] pogryzienia były najdotkliwsze i to głównieone zadecydowały o ostatecznej decyzji o eutanazji. moja mama chciała pościelić łóżko więc podniosła kołdrę,spod której wyskoczył Riki,wgryzł sie jej w nadgarstek i szarpiąc zawisł na nim w powietrzu!mama krzyczała(to musiało naprawdę boleć) i go biła a pies nie puszczał.potem pogryzł mnie-jako takiego szefa(!) w trakcie pieszczot:( głaskaliśy się,tulkaliśmy-czasempotrafił być miły-i nagle stało się....furia:placz: dwa centymetry w dół a przegryzłby mi krtań: placz: lekarz pukał się z wytrzeszczem w głowę:( dużo ludzi się pukało ale my go mimo wszystko kochaliśmy. jednak wtedy przegiął:(krew się lała, zrobił mi cztery dziury po kłach w brodzie i szyi:([/QUOTE]

Miałam agresywnego kota (który kiedyś zawisł na mojej ręce podobnie jak Twój pies), miałam psa, z którym PRACOWAŁAM i było lepiej. To dzięki niemu nauczyłam się pracować z psami metodami pozytywnymi i tak naprawdę, to jemu najwięcej zawdzięczam. Choć były chwile zwątpienia i miałam dosyć.
Sądzę, że Twój pies faktycznie kwalifikował się do uśpienia. Ale nigdy nie stwierdzę, że bijąc go robiłaś dobrze oraz, że była to jedyna możliwa metoda.

Link to comment
Share on other sites

no pewnie:)już wyszłam z depresji;)tylko tak mi się smutno i nostalgicznie robi jak wspominam zbója:(
Figa:bicie faktycznie było tylko chwilowym rozwiązaniem,ale wmiędzyczasie szukałam innego:)jak się okazał,że gonie ma-została eutanazja...

już nie roztrząsajmy tego tematu bo siępogryziemy(a przecież przemocy i agresji nie popieramy;))

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...