Jump to content
Dogomania

Ponadzmysłowe postrzeganie u psów - czyli historie o duchach...


Behemot

Recommended Posts

[quote name='Behemot'][COLOR=SeaGreen][B]Kasia_82, zrób coś z podpisem, pls, bo koszmarnie się strona rozjeżdża... [/B][/COLOR][/QUOTE][B]Behemotku[/B], znowu duchi widzisz ? :evil_lol:
Koszmarny podpis jest to fakt, ale mnie niczego nie rozjezdza :eviltong:

Pani [B]Zofii[/B] gratuluje podejscia do sprawy :klacz: To sie nazywa miec glowe do interesow. :lol:

Ludzie, gwizdek taki lekko zdewiowany moze sprawic, ze psy swira dostaja ;)

Link to comment
Share on other sites

Mi sie przypomniało.Kiedys miałam takiego psa,starego,rudego kundelka Bartka.Zawsze wył gdy słyszał syrene czy to karetki czy to policji itd.Nawet zanim ja usłyszałam dźwiek karetki on już wył:cool1: .
Evelina czy to nie sprawka programiku graficznego:lol:(?).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Evelina']Ja tam sie nie balam zrobic zdjecie.
Sama zobacz, ze nie rozjezdza :p ---> [URL="http://img442.imageshack.us/img442/5583/duchi3ff.jpg"]tu[/URL][/quote]

AAAAAAAAAA!!!!! [IMG]http://smileys.smileycentral.com/cat/4/4_6_100.gif[/IMG]
Zgiń, przepadnij, siło nieczysta!!!!!

Ten wątek robi się coraz straszniejszy :shocked!: Te opowieści o nawiedzonym domku na działce.... :shocked!: Chyba nie będę go czytała po zmroku.... :candle:

P.S. Kasia_82 wyjaśniła mi na PW, że w trakcie robienia bannera komp jej się zawiesił - stąd ten dziwny podpis. Ma to poprawić później.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Evelina']Ja tam sie nie balam zrobic zdjecia.
Sama zobacz, ze nie rozjezdza :p ---> [URL="http://img442.imageshack.us/img442/5583/duchi3ff.jpg"]tu[/URL][/quote]

Mam na myśli to:eviltong:.Dobra!To Was teraz postracham!

miałam wkleic zdjęcie takie dziwne zdjęcie,nie moje oczywiście ale światło w pokoju zaczeło migac brrrrrrrr![IMG]http://smileys.smileycentral.com/cat/4/4_6_100.gif[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Ooch jaka szkoda, że moja Zjawa juz się wyprowadziła:placz: Mogłabym licytować...
Zjawa była... duchem kota. Po prostu. Pojawiła się kiedy byłam w podstawówce, a zniknęła coś ze dwa lata temu, troszkę po wyprowadzce od nas Dzikusa, przygarniętego kocura... Może poszła go szukać i straszy u jego nowych właścicieli? Chociaż ona nie straszyła, tylko zwyczajnie była. Normalny kot, tylko nie było jej widać, no i nie jadła;) Za to mruczała, łasiła się (rzadko), bawiła z Ambrem i Pałkiem, turlała piłeczkę... No i oddychała- ciekawe... po śmierci? kwestia przyzwyczajenia? Czasem było ją prawie widać- tak jakby w pewnym miejscu powietrze był o minimalnie ciemniejsze... Musze przynać, że to troszkę niesamowite, kiedy taki kłębek leciutkiego cienia bawi się kulką z papieru:cool3: albo kiedy słychać ciężki oddech śpiącego kota wydobywający się z powietrza... Albo kiedy mruczy... czy kiedy czujesz ocieranie się kota o nogi, patrzysz w dół i widzisz pustkę:cool3:

Link to comment
Share on other sites

moze nie o postrzeganiu pozazmysłowym ale.................
moj ( no nie tylko mój rodzinny był ) Apo kilka dni po odejsciu za TM po prostu do mnie przyszedł.........
nocą usłyszałam zgrzyt wiklinowego psiego koszyka ( myślałam ze to Fluck który juz wtedy był moim psiakiem ) przecieram oczy Fluck chrapie na łozku obok...........:crazyeye:
a pod reką z drugiej strony łozka czuje mieciutkie futerko................. ( na pewno nie Flucze bo miał tak szorstką sierść ze bąble wychodziły)

i to nie opowieść by się bać bo doswiadczenie to dla mnie nie miało nic w rodzaju strachu.............
po prostu Apo przyszedł się pożegnać..........

Link to comment
Share on other sites

Ja mam za domem cmentarz, a poniewaz tutaj po cmentarzu moga jezdzic samochody i na dodatek ludzie chodza z psami na spacery, ja tez chodzilam. Tyle, ze czesto pozniej, zeby miec spokoj, bo po zmroku rzadko kto sie tam pojawia.
Dziwne, ale nigdy nie mialam mrozacej w zylach sytuacji, a cmentarz jest podzielony na czesc protestancka, czyli wychuchana i zadbana, i muzulmanska, bardziej zaniedbana. Posrodku jest park, z tym, ze wiekszosc drzew wycieli ubieglego lata. Jak powiedzialam ludziom, ze wybieram sie na spacerek po cmentarzu, to zaczeli opowiadac takie historie o duchach, ze zrezygnowalam.
Gdyby przytrafila mi sie choc jedna historia z tych, ktore tutaj sa opisywane, pewnie bym sie z tego domu wyniosla, bo dom jest na dodatek stary, pradziadek TZta go wybudowal, wiec kandydat na nawiedzone domostwo z niego pierwszorzedny.

Link to comment
Share on other sites

Babsztyle z was okropniaste. :mad: Teraz przyjedźcie do mnie i odprowadźcie mnie do domu bo ja się boję. :cool3:

A tak serio to przygód takich nie mam. Co prawda mój Satuś to prawie codziennie gapi się w sufit. Ale to dlatego że rozumie co znaczy "szukaj muchy" :evil_lol: (taki piesek antykomarowy). :loveu:
Raz tylko moge powiedzieć że Sato uratował życie. Miał wtedy niespełna 4 miesiące. Ciągle kręcił się w jednym kącie mieszkania. Odganiałam go ale on tam ciągle wracał. W pewnym momencie nie wytrzymałam i zaczęłam sprawdzać o co mu chodzi (bo był upierdliwy tym ciągłym węszeniem w kącie). Okazało się że kontakt się grzał bo popsuty przedłużacz podłączyłam. Były to godziny późno wieczorne więc nie wiem co by było gdyby nie upierdliwość psa. Wiem że Sato wyczuł zapach zaczynającego się topić plastiku. Od tej pory wiem że jak pies się przy czymś upiera to muszę to pożądnie sprawdzić.

Link to comment
Share on other sites

Upsss no to podpadłam :evil_lol: pani moderce :loveu: (nie morderce a moderce) :cool3:
Pewnie chodzi o ten drugi bo mam go od niedawna. :cool3:

Jutro postaram się zmienić jak będę potrafić bo mam troszkę ekhmm taki komputerowy analfabetyzm. ;) Czy ktoś jest chętny wspomóc w operacji kastracji podpisu??? :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Pao życie mi uratował najprawdopodobniej dwa razy... Raz to było w czasie, kiedy brałam bardzo silne leki, niekiedy miałam spadki ciśnienia, takie, że odlatywałam... No i zdażyło mi się w wannie:shake: Wiem, kretyństwo brać kąpiel w takiej sytuacji:oops:
Pałek zorientował sie zza drzwi, że coś złego sie dzieje, poleciał i tak się awanturował, aż sprowadził moją współlokatorkę, która obudziła mnie, zanim zdążyłam wjechać pod wodę... O drugim nie opowiem, bo za głupie, żeby sie przyznać.

Natomiast, jeśli chodzi o cmentarze, to raczej nie mam uprzedzeń- takie studia na hienę grobową (czytaj archeologia;) ). Ale gdzieś tam lekka przesądność jest, tak na zasadzie: nie wierzę, ale na wszelki wypadek... Zreszta w miastach bardzo wiele domów jest budowanych na terenie starych cmentarzy...

Swoją drogą- wiecie, że jest znalezionych całkiem sporo psich grobów, najczęściej interpretowanych jako rytualne, gdzie pies jest pochowany np. z naczyniem, albo amuletem? Najczęściej z epoki brązu. Można uznać za rytualne te, gdzie zwierzak młody zginął gwałtowną śmiercią (ofiara?), ale jak interpretować te, w których leżą psy starsze...? ;)

Link to comment
Share on other sites

Rany miało być tylko o pozazmysłowych zdolnościach psów a wy zaczynacie straszyć:ghost_2: :eek2: :smhair2:. A ja tu siedze sama w pracy w starym jak świat budynku, wszędzie jakieś stare książki a na korytarzach fotografie, które mają chyba 100 pare lat - niech mnie ktoś przytuli:bigcry:.
(O matko nie żartuje właśnie książka sama z półki spadła)

Link to comment
Share on other sites

widzę ze nie tylko ja miałam starcie z duchami:razz: ale sa tu też sceptycy ...i zawsze będą. Wcześniej też nie wierzyłam w istoty pozaziemskie ale zmieniłam zdanie;) i myślę ze dopuki nie spotkamy się z zjawiskami paranormalnymi nie uwierzymy w nie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulvhedinn']O drugim nie opowiem, bo za głupie, żeby sie przyznać.
[/quote]
OPOWIADAJ!!!!
[quote name='Myszu']Rany miało być tylko o pozazmysłowych zdolnościach psów a wy zaczynacie straszyć:ghost_2: :eek2: :smhair2:. A ja tu siedze sama w pracy w starym jak świat budynku, wszędzie jakieś stare książki a na korytarzach fotografie, które mają chyba 100 pare lat - niech mnie ktoś przytuli:bigcry:.
(O matko nie żartuje właśnie książka sama z półki spadła)[/quote]
Myszu żyjesz?? :eek2:

Link to comment
Share on other sites

Dawno, dawno temu - 10, a moze 12 lat spotykalam sie z pewnym mlodziencem, ktorego rodzice mieli segment na Saskiej Kepie (ul. Algierska). Segment bardzo fajny, niestety zostal kupiony z dzikim lokatorem :razz:
Michal opowiadal mi, ze ow dziki lokator - zazwyczaj niewidzialno-niematerialny bywa szweda sie tylko po poddaszu segmentu. Michal widzial go tylko raz, kiedy byl malym dzieckiem (8-9 lat), zaraz po tym jak sie tam wprowadzili. Poddasze bylo wtedy niezamieszkane i urzadzone tyle o ile (kiedy sie spotykalismy mieszkal juz tam on i jego mlodsza siostra). Poszedl wtedy do lazienki na gorze (chyba sie nawet chowal przed rodzicami) i kiedy spojrzal w lustro zobaczyl... faceta stojacego za nim. Facet nie mial ani rogow, ani plonacych oczu - zwykly, przecietny do bolu pan, ktorego jednak nie mialo prawa tam byc i nie bylo... kiedy sie odwrocil.
Oczywiscie uciekl z krzykiem do mamy.
Wiecej juz go nie zobaczyl, ale...
W pokojach jego i siostry dzialy sie dziwne rzeczy.
Poniewaz topic dotyczy psow, wiec dopowiem, ze kiedy sie spotykalismy mieli 3 psy - dwa dogi niemieckie i "ratlerka". Zaden z psow nigdy nie chcial wejsc na gore; baly sie. "Ratlerka" kiedys zanioslam na rekach do pokoju Michala i byl tam... moze z 5 sekund od momentu, kiedy go postawilam na podlodze, choc normalnie cieszyl sie jak wariat, gdy mnie widzial w nizszych partiach domu.

Cdn.

Link to comment
Share on other sites

Dokonczenie.

Majac wtedy -nascie lat serdecznie smialam sie z tej historii. Oczywiscie nie wierzylam Michalowi. To, ze cos sie przewracalo w pokoju, czy byly jakies prady powietrzne - wszystkie te zjawiska mozna bylo racjonalnie wytlumaczyc (z wyjatkiem zachowania psow, ale w pewnym wieku nie zwraca sie na takie rzeczy uwagi, tylko na inne ;)).
Ale duszysko przejawialo jeszcze inne formy aktywnosci.
W pewnych porach (Michal mi o tym opowiadal, a ja nie wierzylam do momentu, gdy poszedl odprowadzic kolege na przystanek i zostalam na ok. 40 min sama w tym pokoju) +/- 21.00-22.00 w zamknietym pomieszczeniu slychac bylo... oddech. No, nie taki jak u Dartha Vader'a z Star Wars, lecz normalny aczkolwiek nieco przyciezkawy oddech mezczyzny, ktory wciaga powietrze nosem, a wypuszcza ustami. Tuz obok.
Stwierdzilam - mam halucynacje sluchwe, bo sie zasugerowalam opowiescia, spokojnie - to mi sie tylko wydaje. Slucham i slysze - ktos oddycha. Eeee, to na pewno wentylacja czy cos. Zaczelam biegac po pokoju i sluchac raz z jednej, raz z drugiej strony. NIC. Usiadlam na miejscu - znowu slysze. Kurcze. KURCZE.
Wygladam na korytarz - glucho, tylko z dolu dobiegaja dzwieki telewizora. Wracam do pokoju i nic. A potem znowu.
Wreszcie przyszedl Michal, z ktorym podzielilam sie wrazeniami, a on na to: "A nie mowilem?".
Czerpiac z ludowych madrosci stwierdzilam wowczas, ze jesli to faktycznie jest duch, to jego dusza nie moze znalezc spokoju z jakiegos powodu i jedyne co mozna zrobic, to... sie z nim zaprzyjaznic. Nie, nie chodzi o to by nie zwracac na niego uwagi (to nie dzialalo), ale traktowac go zyczliwie.
Duch, by wiecej nie byc anonimowym straszydlem, dostal robocze imie "LEO" i za kazdym razem, gdy na poddaszu dzialo sie cos dziwnego mowilismy: "czesc LEO" albo "LEO dzis znowu nie w humorze" lub inne takie. Aktywnosc ducha spadla prawie natychmiast. Pojawial sie stopniowo coraz rzadziej (a moze byl caly czas, tylko nie dawal znac), przy czym zawsze przed tym jak cos mialo spasc, przesunac sie lub slychac bylo oddech "gestniala" (tu wielbiciele zjawisk papapsychologicznych zrozumieja co mam na mysli) atmosfera i nastepowal lekki spadek temperatury powietrza. Do dzis pamietam, ze ZAWSZE wiedzialam, ze za chwile cos spadnie, przewroci sie niegroznie, etc.
Wracajac do psow.
Minely lata, przeprowadzilam sie 3 razy (choc tez na Saska Kepe, ale dosc daleko od tamtego domu), z Michalem widuje sie sporadycznie, mam swoje male bable.
Z pol roku temu siedzac przy stole z moim TZ - Tomkiem - nagle przestalam jesc i powiedzialam:
- Patrz, skubaniec i tu mnie znalazl!
Tomek: Kto?
Ja: LEO (Tomek zna ta historie).
Tomek: Gdzie?...
J: Siedzi na kanapie (oczywiscie nic na kanapie nie widzialam, tylko "tak mi sie powiedzialo").
Tu Tomek juz prawie zrobil swoja mine pt."Co znwu za durnote wymyslilas", kiedy Tysiek, krecac ogonkiem podszedl do [B]pustej [/B]kanapy i zaczal sie lasic.
Ja: Zaraz go pogoni...
I wtedy Tys zrewal sie nagle przestraszony i z podkulonym ogonem uciekl pod stol. Drugi pies - jamnik - juz wczesniej sie tam schowal, ale wtedy zaczal warczec.

LEO wiecej juz nas nie odwiedzal.

Do tej pory jestem ciekawa (moze kiedys to sprawdze), co bylo wczesniej na miejscu segmentow na Algierskiej lub - co mi sie wydaje bardziej prawdopdobne, czy zaden z robotnikow nie mial smiertelnego wypadku podczas ich budowy.

Chcecie wierzyc - wierzcie, nie chcecie - nie wierzcie. To byl moj jedyny kontakt z druga strona (o ile byl ;)).

Kolorowych snow :)

Link to comment
Share on other sites

Supergosia, jak rany, teraz to ja już na pewno nie usnę.... :smhair2:

Mi się przypomniała podobna historia (ale bez psa, wybaczcie). Obudziłam się kiedyś w środku nocy, czując, że.... w pokoju jest ktoś jeszcze :crazyeye: Odwróciłam się na drugi bok i zobaczyłam...... że jakiś metr nad ziemią unosi się postać ok. 12-letniej dziewczynki. Wyglądała jak z sepiowych fotografii z przełomu XiX i XX wieku. Stała nieco bokiem, jakby ustawiła się u fotografa. pamiętam dokładnie jak wyglądala: warkocze oplecione wokół główy, prosta sukienka do łydki. Nie patrzyła na mnie, patrzyła gdzieś w bok. Byłam przerażona. Zamknęłam oczy, z nadzieją, że za chwilę zjawa zniknie. Po paru minutach otworzyłam je i... wciąż tam była. Czułam się jak sparalizowana. nawet nie mogłam krzyknąć o pomoc do moioch rodziców, którzy spali w pokoju obok. Po paru minutach zjawa zaczęła blaknąć - nie rozwiewać się, nie rozpływać, tylko blakła, blakła jak obraz na starej fotografii.

Myślę, że ona nie przyszła do mnie... Myślę, że w tamtym momencie jakimś cudem udało mi się zajrzeć w tamty wymiar i przypadkowo ujrzałam właśnie ją.

potem starałam się dociec, czy była to zmarla osoba z mojej rodziny, bo... była nieco podobna do mojej babci...

Jakiś czas potem zdarzyło mi się coiś jeszcze bardziej przerażającego, ale nie wiem, czy o tym pisać... :roll:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...