Jump to content
Dogomania

Tymczasy wcale nie tymczasowe czyli gromadka psiaków szuka domków


Recommended Posts

post-27552-0,07335300-1450903138.jpg[attachment=19788:blogoslawiony_jest_ten_czas_527a50a05cbb7.jpg]

 

U progu Wiglii (najpracowitszego dnia w roku ;)) z całego serca dziękuję Wam, że jesteście tu ze mną, że dzięki Wam odzyskuję siły zawsze, gdy mi się kończą, za każde dobre słowo i dobry czyn - DZIĘKUJĘ !!!!!!!

 

Życzę Wam wiele ciepła, dobra i miłości na te święta, a na każdy dzień dużo zdrowia,jak najliczniejszych  powodów do uśmiechu i spełnienia marzeń ( zwłaszcza tych o domkach dla piesków ! ), jednym słowem - wszystkiego, co dobre i piękne !!!

A wszystkim skrzywdzonym zwierzakom - życzę dobrych ludzi na ich drodze!

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

ech, losie mój..... czy ja już nawet w święta "wolnego" mieć nie mogę ?????

 

[attachment=19797:Zdjęcie3132.jpg][attachment=19798:Zdjęcie3131.jpg][attachment=19799:Zdjęcie3136.jpg][attachment=19800:Zdjęcie3140.jpg][attachment=19801:Zdjęcie3145.jpg][attachment=19802:Zdjęcie3150.jpg][attachment=19803:Zdjęcie3151.jpg]

 

oto "nowy" :(

Link to comment
Share on other sites

Nie pies i nie wydra, ale Marysia się nie pogniewa , jak napiszę tu:

Stadionek, czyli dlaczego długie spacery mi nie służą.
Mam kolejnego psa - fajna , młoda, dynamiczna suczka roczna - mix labradora z husky - a zatem popołudniowy spacer musi być dłuuuugi i wyczerpujący. No to idziemy. Dziś dwa parki , wały nad Ślężą i koło Stadionu Miejskiego powrót. Nagle Odiś do czegoś podbiega, a coś nie ucieka w panice i tylko troszkę w krzaczory umyka. Przyglądam się. A niech to szlag! Dobra , tak czy siak muszę wrócić z psami do domu, zwłaszcza, że Vega ciągnie i mam ograniczone możliwości do zabierania czegokolwiek ze sobą. Idę jeszcze jakieś pł godziny do domu i cały czas myślę - wrócę , a może już nie będzie, wrócę, a może nie złapię, to może nie wracać? Ok. Wlazłam do domu, poszłam do piwnicy po starą , zdezelowaną, rezerwową klatkę, którą ktoś kiedyś mi podarował, nawaliłam trocin i siana, załadowałam w samochód i podjeżdżam pod stadion. Założenie jest takie, jak się nie da złapać, to trudno, jak się zacznie zmierzchać to trudno, wracam do domu z pustą klatką. No dobra. Podchodzę w ostatnio odnotowane miejsce i patrzę. Siedzi. Postawiłam klatkę, przykucnęłam i co? No i kica! Kica prosto do klatki, ale zamiast do wejścia, to z drugiej strony. Powoli podchodzę - nie ucieka, daje się wziąć na ręce jak pluszowy. No i jest - chłopaki wrócili z pracy i żuchwy im opadły. Nawet sąsiedzi mnie odwiedzili. Dużo sierści u mnie w domu. Jutro idę z nim do weta - bo nawet nie wiem , czy to on czy ona. Frania kica i się cieszy, brudkuje i kica. Stadionek tupie i tupie, ale też ją obwąchuje. Oczywiście Stadionek bezwzględnie dziś w klatce siedzi.
a to on

https://picasaweb.google.com/103448360847265209570/28Grudnia2015Stadionek

STADIONEK JEST U MNIE NA DT I SZUKA DS - HELP

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Tośmy się obie, Basiu dzisiaj wzbogaciły o tymczasowiczów...

znając dotychczasowe losy Twoich tymczasów wróżę króliczkowi rychłą adopcję ;)P1060014.JPG

króliczek prześliczny! Frani też się podoba! ;)

Ale jak można takie bezbronne maleństwo wyrzucić?????????????????

 

Ja zgarnęłam dzisiaj z ulicy przerażonego, kulejącego biedaka ( tego, który przed świętami pojawił się 10 km stąd we wsi).

Przez święta piesek przemieścił się na tyle, że jechałam po niego zaledwie 3 km. Złapanie zajęło dużo czasu, bo przerażony uciekał, pomogła mi pewna pani go "osaczyć" zachodząc mu drogę ucieczki, aż w końcu położył się w pozie poddania zamiast dalszej ucieczki, wzięłam więc biedaka na ręce i zawiozłam do wetki.

Ilość dredów i rzepów tak wielka, że ogon trzeba było ogolić. Ma zanik mięśni w tylnej łapce, dostał zastrzyk przeciwzapalny i odpchliłam biedaka, bo strasznie dużo miał "pasażerów"-  i pcheł, i kleszczy:(

Psiaczek przesympatyczny !  Nie jest młody, ale też nie aż taki staruszeczek, na jakiego na tej ulicy wyglądał wlokąc za sobą łapki.

Odpchlony, z pełnym brzuszkiem, odpoczywa teraz. Wzięłabym go do domu, ale to kolejny chłopczyk, a u mnie prawie same chłopaki (sunie to tylko Miłka , Łatka i Morelka)

Podsumowując święta - ;) na Gwiazdkę dostałam kolejne dwa bezdomniaki !

 

 

Wczoraj po południu łapałyśmy z koleżanką psiaka owczarkowatego z częściowo sparaliżowanym tyłem, biedny bardzo. Udało się ustalić właściciela, zaniosłam go do domu ( kręgosłup mnie  boli jeszcze dzisiaj), a tam ani kropli wody, ani śladu jedzenia, ani "gospodarza" :(

Okazało się, że była tam niedawno interwencja wskutek której facet był z psem u wetki. Pies jest do eutanazji a właściciel widać uznał, że śmierć głodowa to tańsza opcja i na alkohol zostanie kasa :(

Szok! Dałyśmy biedakowi jeść i wodę do miski, dzisiaj koleżanka miała się tym "na ostro" zająć, jeśli pan wytrzeźwiał, bądź do domu powrócił. Strasznie mi żal tego psa, a już myśl o widmie eutanazji dla niego nie daje mi spokoju :(

Link to comment
Share on other sites

"Obfite " macie te święta. Może by już koniec tego rogu obfitości nastał ?

Króliś przesłodki.

króliś tak słodki, że.... aż mnie korci!!!

to chłopczyk, młodziutki jeszcze.... strrrrrasznie mi się podoba....

wariatka jestem, wiem....

 

Faktycznie - Święta bez taryfy ulgowej...

 

A dla tego staruszeńka, eutanazja będzie wybawieniem, jeśli rzeczywiście inaczej już mu pomóc nie można :(

staruszek miał 17 lat, dzisiaj miałam od rana kilka telefonów, że łazi wlokąc łapki. Pan postraszony policją zawiózł psa do wetki, okazało się, że oprócz paraliżu ma też guza śledziony :( już nie cierpi, wetka oddala mu ostatnią "przysługę" skracając mękę. :( :(

 

a co do świąt i "rogu obfitości"...oj, niewiele wczoraj brakło mi do eksmisji ...

[attachment=19863:Zdjęcie3192.jpg][attachment=19864:Zdjęcie3202.jpg][attachment=19865:Zdjęcie3204.jpg]

ten słodziak wlazł do salonu fryzjerskiego i nie chciał sobie iść, widać petardy go przestraszyły. Miał obrożę, smycz i kolczatkę nawet na sobie.Koleżanka zgodziła się go 1 dobę przechować,dzisiaj miał trafić do mnie, bo jej mąż wraca z delegacji (mój bardziej tolerancyjny- podobno ;) ) na szczęście po kilku godzinach dzięki Fb odnaleźli się właściciele i Ziko wrócił do domu.

 

 A ten "duży nowy" już po kastracji, o 17.00 go przywiozłam dopiero, bo był "na obserwacji" z powodu intensywnego krwawienia. "Mały nowy" coraz bardziej otwarty i radosny, słodki piesek. Znów nie zdążyłam zrobić mu "jasnych" zdjęć, dzień dla mnie za krótki teraz :([attachment=19866:Zdjęcie3187.jpg][attachment=19867:Zdjęcie3175.jpg][attachment=19868:Zdjęcie3181.jpg][attachment=19869:Zdjęcie3182.jpg]

 

Link to comment
Share on other sites

witam noworocznie :)

uffff..... nareszcie ciszej, choć jeszcze chwilę temu strzelali - zapewne ci, co wczorajszej nocy byli zbyt pijani, by odpalić swoją amunicję...

to chyba najgorsza noc w roku, a ja zestresowałam się bardziej, niż psiaki - od 22.00 do 1 w nocy płakałam chodząc od psa do psa, dobrze, ża zadzwoniła koleżanka i rozmowa z nią uchroniła mnie od totalnej paniki.

W domu okazało się, że Miłeczka wcale nie jest taka głucha i drgawki aż miała, Piki szczekał, jak opętany a Maks zaszył się w kącie i drżał, jak liść osiki :(

Chyba nie było psa, który się nie bał, jednak te trzy  najgorzej, a pójście do tych na zewnątrz źle się dla mnie skończyło :( ten mały nowy był przerażony i Dino też, u Łatka z kolei w panikę wpadał biszkoptowy Puszek :(. Wróciłam do domu z płaczem dając im tylko po tabletce Hydroxyzyny.

Zabranie ich do domu lub do kotłowni wiązałoby się z jeszcze większym stresem, bo kanonadę i tak słychać a miejsce inne i "koledzy" inni, też zestresowani :(

Już jest dobrze, wynagradzam im stres smakołykami, te pojedyncze wystrzały już nie są tak straszne.

 

Nocne przebywanie u psiaków na zewnątrz uświadomiło mi jednak pilną potrzebę zakupu 2 nowych bud - dla tych dwóch ostatnich świątecznych "nabytków". Wprawdzie mają psy schronienie i śpią czasem we dwóch w 1 budzie, ale w sytuacji stresu - i wogóle, żeby było, jak należy - zakup bud jest konieczny! Wilczuro-husky nie chce spać w kotłowni, wyje po nocach, a mały też potrzebuje prawdziwej budy, nie "tymczasowej" zrobionej przeze mnie z "ocieplonej" szafki ( jest pod zadaszeniem, zacisznie, ale jednak to nie to, co prawdziwa buda.

Spróbuję wynegocjować, żeby mąż nie-stolarz zrobił, wówczas koszt będzie niższy, ale czy mi się to uda - nie wiem, bo choć te, które mam mąż sam robił, taka "złota rączka" z niego, ale.... jest przeciwny tak dużej ilości psów.... ma rację, wiem, że 15 to za duża liczba, ale przecież nie mogłam im nie pomóc...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...