vege* Posted April 2, 2011 Posted April 2, 2011 a dziś znowu do mnie i do Nuki podbiegły dwa jojki, rzuciły się na Nukę i zaczęła się lekka szamotanina, ale właściciel na szczęście szybko te dwa wypierdki wziął jak zobaczył moje spojrzenie, które było skierowane na niego :diabloti:
Litterka Posted April 2, 2011 Posted April 2, 2011 [B]Vege*[/B], akurat tu nie widzę zbyt wielkiego chamstwa - raczej brak świadomości i wychowania psów, ale uważam, że jeśli pies coś zbroi, ale właściciel reaguje, to każdemu się zdarza. A że yorki - nie nastawiajmy się że każdy jorek jest głupi i w ogóle, odrzućmy stereotypy. ;)
vege* Posted April 2, 2011 Posted April 2, 2011 ja wcale nie powiedziałam, że to chamstwo :eviltong: tylko po prostu facet mógł chociaż założyć im obróżki, bo one biegały samopas, (gdzie czasami jeżdżą szybko samochody) a właściciel leżął pod samochodem reperując go i nie widział co robią jego jojki
motyleqq Posted April 2, 2011 Posted April 2, 2011 [quote name='Litterka']Niech żyją nieodpowiedzialni właściciele... :([/QUOTE] jest ich niestety mnóstwo. ilość luzem puszczonych na osiedlu zupełnie nieodwoływalnych psów zaskakuje mnie codziennie. podbiega do mnie pies, a właściciela wcale nie widać, ehh.
Litterka Posted April 2, 2011 Posted April 2, 2011 [quote name='motyleqq']jest ich niestety mnóstwo. ilość luzem puszczonych na osiedlu zupełnie nieodwoływalnych psów zaskakuje mnie codziennie. podbiega do mnie pies, a właściciela wcale nie widać, ehh.[/QUOTE] Ale wiesz co? Jeszcze nieodpowiedzialnych przeżyję, ale poproszę o właścicieli po prostu MYŚLĄCYCH! Bezmyślność niektórych osób mnie poraża...
motyleqq Posted April 2, 2011 Posted April 2, 2011 no tak... jak czytam te historie na tym wątku, jak to właściciele nic nie robią sobie z tego, że ich pies atakuje drugiego, albo jeszcze lepiej, właściciela drugiego psa... aż słabo się robi
zmierzchnica Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 [quote name='badmasi']Filodendron-prowadzącego już nie było, cała grupa się rozeszła a zostali tylko młodzi ludzie z wilczakami, też jestem ciekawa co on na to. Choć nie mam pewności może tam stał i obserwował, trudno stwierdzić-były dwa psy i kilka osób. Zawsze liczę na rozsądek ludzi biorących udział w szkoleniach i ufam, że także bez trenera zachowają się odpowiednio-jak widać mylę się bardzo. Evel-te psy nie zaatakowały tylko w jakimś amoku wbiegły na nas i zaczęły gonić starszą sukę uwiązaną na krótkiej smyczy i na nią wskakiwać-ona bardzo tego nie lubi i może upomnieć młokosa-wtedy by było że mój pies pogryzł. Upominanie w jej wykonaniu to przytrzymanie nachalnego młodziaka przy glebie co zazwyczaj kończy się przerażającym skowytem przygniecionego. Agresywna była tylko właścicielka i jej kumpel-to im miałam ochotę zrobić prysznic z gazu a nie psom. Pewno wcześniej widzieli, że rzucam psom dyski i piłki-wtedy moje psy były luzem. Ich psy były cały czas na smyczy (wlokły się za nimi) z tą różnicą że drugi koniec tych smyczy nie był w ręce człowieka:p Wilczaki to fantastyczne psy, budzące respekt i piękne ale w rękach nieodpowiednich ludzi to jakaś porażka. Niektórzy traktują psa jak dopełnienie do stroju i fryzury.Myślę, że na forum wilczakowym nie będzie tej opowieści-raczej nie ma się czym chwalić.[/QUOTE] Ja właśnie chodzę do "parkowej" szkoły - tj. przyglądam się szkoleniom i się uczę. I u nas sytuacja odwrotna - ludzie stają ze swoimi dziamającymi psami i się gapią (ale to jeszcze jest ok - ćwiczenia przy rozproszeniach są przydatne), dzieci podbiegają łapać pieski (to mi się już nie podoba - psy na smyczach, skupione, no ale takie szkolenie to wielkie halo dla gromadek znudzonych dzieciaków), no i najgorsze - pieseczki luzem, które wpadają, dezorganizują szkolenie, a właściciele - nic na to, tylko patrzą jak te szkolone psy sobie poradzą, bardzo to przecież zabawne. Zauważyłam ostatnio, że mnie to nawet już nie denerwuje ;) Traktuję to jako element każdego spaceru, wyjścia, szkolenia. Pieski luzem, upierdliwi właściciele, podbiegające i dziamające jorczki... (Tylko raz straciłam nerwy - babcia nawet nie raczyła ruszyć tyłka z ławki, żeby jorkopodobnego Kubusia wziąć na smycz, tylko wołała bez przekonania. Powiedziałam, że łatwiej by było, jakby pies był na smyczy, bo moje to tylko chaps - i po piesku. Nagle można było wstać i zapiąć szczekacza, choć zostałam porażona wściekłym spojrzeniem ;) na szczęście, moje psy akurat mają yorki gdzieś.) Prawda jest taka, że jest nadmiar psów... Wiele ludzi ma psy tylko po to, żeby mieć, w ogóle na nie nie zwracają uwagi, zajęci rozmową przez komórkę. Czasami nie wiem, po co im zwierzęta w ogóle? Chyba tylko dlatego, że są dostępne, łatwo szczyla kupić od znajomego za setkę czy dwie - no to biorą te wszelkie biglo i labopodobne, bo to w sumie słodkie... A potem ani się nie chce wychowywać, ani prowadzić na smyczy. I mamy park zapełniony znudzonymi, szukającymi przygód pieskami.
Balbina. Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 [quote name='Litterka'] A że yorki - nie nastawiajmy się że każdy jorek jest głupi i w ogóle, odrzućmy stereotypy. ;)[/QUOTE] Taaa,dokładnie.York to pies jak każdy inny-zauważyłam ,ze jak york lata bez smyczy i podbiegnie do psa to jest wrednym joreckiem a jak duży pies chce się bawić z innym to porostu chce się bawić i wara zwrócić uwagę...
Amber Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 [quote name='Balbina12']Taaa,dokładnie.York to pies jak każdy inny-zauważyłam ,ze jak york lata bez smyczy i podbiegnie do psa to jest wrednym joreckiem a jak duży pies chce się bawić z innym to porostu chce się bawić i wara zwrócić uwagę...[/QUOTE] Nie do końca, ja zdecydowanie wolę jak podbiegają do mnie yorki, niż wielkie psy szczerzące kły. Mówiłam to wcześniej jak miałam tylko jamniki i mówię to też teraz jak mam dobermana. W przypadku yorka wystarczy, że się Jari łapą zamachnie też w chęci "zabawy" i jest spokój, natomiast duży pies to zawsze ryzyko pogryzienia.
gops Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 pamietacie jak byla moda na pudle? u mnie teraz grasuje jakies 15 pudli w okolicy i z 10 z nich nie lubia mojej suki nasz wczorajszy spacer byl wrecz smieszny wychodze z bloku na trawniku biegaja 2 pudle , biegna na nas z jazgotem , jak moja suka probuje mi urwac reke (tez ich nie lubi ) to one robia uniki i znowu podlatuja i to z 2 stron , pudelki maja moze po 5kg to sa te najmiejsze , nie chcialam ich kopac ani rzucac dlawikiem w obawie ze niechcaco je polamie wiec jakos zaciagnelam moja suke spowrotem do klatki i czekam az wlasciel je zlapie , zlapal wiec wychodze i kieruje sie w strone parku ale 20m dalej widze dziewczynke na oko 7 letnia z srednim pudelkiem na smyczy ktory czai sie juz na moja suke , probowalam szybko przejsc ale pudelek zaczal szczekac i wariowac tak ze dziewczynka nie mogla go utrzymac i puscila smycz :roll: wiec moja suka znowu mnie szarpie chce zlapac pudelka , pudelek robi uniki i szczeka , unik szczeka i tak z 2 min zanim dziewczynka zdazyla go zlapac , no nic pomyslalam ze juz wyczerpany limit pudelkow na dzis ale sie mylilam ;) 100m dalej musialam minac nastepne 2 pudelki na waskim chodniku , tym razem pudelki byly na smyczy i szczekaly na moja suke ze strachu bo cofaly sie , widzialam ze kobieta nie ma zbytnio gdzie sie wycofac wiec to ja musialam wejsc na trawnik dobre 10m w glab (bloto) zeby mogli przejsc , moja suka chyba czula ze one sie boja i nawet nie warknela albo byla zmeczona juz wczesniejszym szarpaniem sie na smyczy , zeby bylo jescze smieszniej w parku podlecial do nas jesze jeden pudelek :evil_lol: tym razem mlodziak ktory chcial sie bawic ale moja tego dnia juz nie byla w humorze wiec na niego nawarczala a wlascielka pudelka krzyczala na mnie ze jestem gowniara ktora nie potrafi wychowac psa :cool3: mialam dosc tego calego spaceru i na cale szczescie w drodze powrotnej nie spotkalismy zadnego pudla , ja tylko wspolczuje mojej suce bo na nia w domu czekal jeszcze jej wlasny kompan pudel (ze wzgledu na wiek nie chodzi juz z nami do parku) :evil_lol: ktory na cale szczescie nigdy nie chcial jej zjesc ;)
Szura Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 gops :evil_lol: U mnie mody na pudle nie było, na osiedlu są chyba dwa-trzy pseudopudlowate, i to chyba włącznie z moim kundlem. :P Dostałam niedawno opieprz, jak tupnęłam i odgoniłam nogą nachalnego psa od Tonica, który właśnie sikał i przestraszył się podbiegacza. No cholera, jeszcze tego mi brakuje, żeby mi kundel się zaczął bać sikać po zmroku. :roll: Nie rozumiem, czemu ludziom tak trudno pojąć, że należy SPYTAĆ, zanim się pozwoli swojemu psu podejść do innego. Pewnie, że każdemu może się zdarzyć, że pies poleci, ale i wtedy można podejść, zainteresować się, ewentualnie przeprosić. A nie burek do wszystkiego podlatuje i jeszcze właściciel ma pretensje, jak się komuś nie podoba. :shake:
Paulix Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 Idę sobie spokojnie z psem ulicą, jest coś po północy. Jako iż mieszkam pod miastem, parku nie ma, oświetlone tylko dwie ulice, więc za dużego terenu do spacerów nie mam. Mijam jakiś domek, na łańcuchu wiejski burek. Zaczął oczywiście szczekać, miotać się, przewracając jakieś metalowe garnki i robiąc kupę chałasu. Kawałek dalej jest dróżka, więc skręciłam sobie trochę w jakąś polankę, pies miał nas cały czas na widoku, więc nie przestawał się drzeć. Ze względu na tylko częściowe oświetlenie owej dróżki idę powoli, a mój pies biega sobie i cośtam wącha. Po około dziesięciu minutach otwiera się okno :diabloti: Pojawia się jakaś babcia, i zaczyna się drzeć, że zaraz zadzwoni po straż miejską, bo ludzie spać nie mogą i zakłócam ciszę nocną :evil_lol: Mówię jej spokojnym głosem, że droga jest publiczna i chodzić mogę kiedy chcę, a drze się jej pies, nie mój. Oczywiście babcia wyskakuje z tekstem o pyskatej, niewychowanej młodzieży, co to się nie uczy, po nocach się włóczy a w dzień chodzi na wagary :diabloti: Na odchodne jeszcze rzuca, że zaraz dzwoni po straż :lol: Mówię: proszę bardzo, ale to pani dostanie mandat :evil_lol:
Sybel Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 A ja dziś zostałam zatkana na amen. Szłam do pracy, oczywiście na skraju spóźnienia. Zawsze chodze przez Park Źródliska, zabytkowy łódzki obiekt, baaaaardzo piękny i baaaardzo zapsiony. No i leci na mnie sznaucerek miniaturka z mordą rozwarta jak wściekła hiena, drze się w niebogłosy. Wyhamował z nosem w mojej nogawce, ugryzł by i tak by kopa dostał, ze by się kopytami nakrył. Ja poleciałam dalej, bo co miałam robić, a zaraz mija mnie pańcia i samymi ustami oświadcza "NIEDOBRY". Gdybym się nie śpieszyła, dosłownie wezwała bym straż miejską. Tę babe wiecznie widuje, jak jej pies stawia klocka na chodniku przy samym koszu na psie kupy, a pańcia ogląda z obrzydzeniem psi produkt i odchodzi. Jak mi się znowu nawinie, to zamierzam urządzić piekiełko. Inna sprawa to psy w parku ganiające za rowerami. Jeżdżę często do pracy na moim alu-rumaku i zawsze gania za mną taki mały czarny kundelek. Ja się boję, że go najadę, staram się omijać, ale nie daje rady, a jego pan się tak szczerze cieszy, jak piesek sobie pogania... No szlag trafia.
evel Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 [quote name='Szura']Nie rozumiem, czemu ludziom tak trudno pojąć, że należy SPYTAĆ, zanim się pozwoli swojemu psu podejść do innego. Pewnie, że każdemu może się zdarzyć, że pies poleci, ale i wtedy można podejść, zainteresować się, ewentualnie przeprosić.[/QUOTE] To jest masakrycznie trudne, właściwie nie wiem dlaczego. Ludzie traktują podbieganie do innych psów jako coś naturalnego :shake: Mnie to pewnie uważają za jakąś furiatkę, ale mnie to straszliwie irytuje, mam chorego psa i naprawdę mnie nie bawi to, jak suka próbuje się obronić przed podbiegaczem a ten po niej skacze wesoło... Zwłaszcza jak podbiega do nas jakiś nachalny pimpek, którego nikt na świecie nie jest w stanie odwołać (zwłaszcza właściciel stojący jakieś 100m od nas i mruczący sobie coś pod nosem), skacze mi po psie, Zu się wk... na pieska i próbuje go wszamać, pies nie daje za wygraną, a jak w końcu mu rzucę wiąchę albo strzelę to właściciel wielce oburzony natychmiast się materializuje przy piesku. Magia...? Z drugiej strony jak Zu raz dostała napadu bezmózgowia i poleciała obszczekać ONkę to poleciałam za nią i natychmiast ją zabrałam, zapięłam na smycz, przeprosiłam faceta a się nasłuchałam przy tym :roll: Ja rozumiem, że moja wina, przeprosiłam gościa chyba trzy razy, a ten jakby się zaciął - że jak nie umiem psa wychować to mam go nie puszczać (ha, ciekawe czy widział kiedyś psa aportującego piłkę na smyczy), że jak jego pies uszkodzi mojego to jego to nic nie obchodzi, no w kółko to powtarzał, aż miałam ochotę coś mu zrobić :roll: Nie wiem co jeszcze miałam zrobić, żeby się pan poczuł usatysfakcjonowany, może przydusić moją głupią i niewychowaną sukę do ziemi za kark, że była taka niegrzeczna albo jej nakopać? :roll:
filodendron Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 Te podbiegające psy, bez pytania, bez kontroli, nieodwoływalne - to jest prawdziwe chamstwo. I jeszcze fochy, jak się zwróci uwagę w rodzaju "no przecież nie puściłabym agresywnego psa!" A skąd ja mam to wiedzieć? Skąd mam wiedzieć, że kobieta bez słowa puszczająca luzem psa wielkości cielaka i całkowicie ignorująca moje zaniepokojenie, jest normalna i ma normalnego psa? Nie ma na czole żadnego atestu a nawet gdyby, to przecież mój mogłby się okazać agresywny - też nie mam nic na czole wypisane. I co - że mój o 40 kilo lżejszy, to już no problem? I to jest robienie bardzo czarnego PR dla wszystkich psiarzy. Gdy widzę psy, podchodzące do dzieci bez zapytania o zgodę, podbiegające do sanek czy rowerów, to mam ochotę przepraszać za ich właścicieli, bo to się na nas wszystkich będzie mściło.
Sybel Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 Kurde, jeśli przypadkiem dojdzie do tego, ze mój pies do kogoś podbiegnie, to ja się jak głupia kajam, przepraszam... A podbieganie ostatnio zdarzyło się chyba rok temu. Ostatnio znowu takie małe jamnikowate coś za nami przez ulicę po nocy przeleciało. No mój TZ musiał mnie trzymac, bo miałam ochote iść i przy********ć psiemu panu w łeb moją duuużą Flexi, bo nie zauważył że psa nie ma - pet mu świat przesłonił. No ludu...
evel Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 [quote name='filodendron']Te podbiegające psy, bez pytania, bez kontroli, nieodwoływalne - to jest prawdziwe chamstwo. I jeszcze fochy, jak się zwróci uwagę w rodzaju "no przecież nie puściłabym agresywnego psa!" A skąd ja mam to wiedzieć? Skąd mam wiedzieć, że kobieta bez słowa puszczająca luzem psa wielkości cielaka i całkowicie ignorująca moje zaniepokojenie, jest normalna i ma normalnego psa? Nie ma na czole żadnego atestu a nawet gdyby, to przecież mój mogłby się okazać agresywny - też nie mam nic na czole wypisane. I co - że mój o 40 kilo lżejszy, to już no problem?[/QUOTE] Te fochy są najlepsze - jak słyszę "ale on nic nie zrobi/jest jeszcze szczeniaczkiem, ma dopiero dwa latka/ale mój nieagresywny" to mnie krew zalewa po prostu. Dziwne, że później ludzie nienawidzą psów, jak na jednym spacerze obskoczy i obślini pana X powiedzmy labrador, bigiel wyżre mu zakupy z siatki a spaniel będzie próbował się zabić pod kołami jego samochodu wyjeżdżającego z parkingu (reakcja pani: on jest tylko ciekawy!) :wallbash: (nie są to przypadki wymyślone ani wzięte z kosmosu, tylko realne sytuacje sprzed kilku miesięcy).
filodendron Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 Obskakiwanie - też temat rzeka. U mnie króluje metoda na "on chce się tylko przywitać" ale najbardziej powalająca jest metoda na dobrego człowieka: "pani to musi być dobrym człowiekiem - mój pies zawsze takich rozpoznaje".
motyleqq Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 chyba mieszkam w fajnej okolicy-pomijając syf i zatrute mięso- bo u mnie psiarze to pełna kultura, kiedyś miałam jedzenie w kieszeni i pewien husky bardziej był zainteresowany mną niż Etną i skoczył na mnie, a właścicielka od razu mnie przeprosiła, mimo że nie miałam jej tego za złe. jedyne, co mnie dziwi każdego dnia to ilość psów niereagujących na wołanie, ale póki co żaden z nich nie zrobił nam krzywdy...
Ewa&Duffel Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 [quote name='motyleqq']chyba mieszkam w fajnej okolicy-pomijając syf i zatrute mięso- bo u mnie psiarze to pełna kultura, kiedyś miałam jedzenie w kieszeni i pewien husky bardziej był zainteresowany mną niż Etną i skoczył na mnie, a właścicielka od razu mnie przeprosiła, mimo że nie miałam jej tego za złe. jedyne, co mnie dziwi każdego dnia to ilość psów niereagujących na wołanie, ale póki co żaden z nich nie zrobił nam krzywdy...[/QUOTE] Mogłabym napisać dokładnie to samo ;) Jedyną wadą mojej okolicy są niesamowite ilości wywalanego jedzenia, co ze względu na upodobania mojego psa doprowadza mnie do szału, ale jeśli chodzi o psy, nie ma w zasadzie żadnego problemu. Większość spaceruje bez smyczy, ale jest skupiona na właścicielu i zabawce, albo całkowicie ignoruje otoczenie (to w większości mocno starsze pieski). A już jakiś pies podbiegnie, to w przyjaznych zamiarach. Nieprzyjemną sytuację mieliśmy tylko raz, kiedy wieczorem na łące na Duffla się rzucił amstaff, a jego właściciel bał się go odciągnąć :shake: Podoba mi się też postawa właścicieli owczarków, większość z tych psiaków nie jest zbyt przychylnie nastawiona do innych przedstawicieli swojego gatunku, ale zajmowane są zabawą z właścicielem, aportowaniem piłeczki, a na widok innego psa od razu zapinane na smycz.
Szura Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 [QUOTE] A już jakiś pies podbiegnie, to w przyjaznych zamiarach.[/QUOTE] Mnie naprawdę nie obchodzi, czy w przyjaznych - trzeba pytać. Podbiegający z radością pies jest problemem dla właścicieli psów agresywnych, lękowych czy dla ludzi po prostu pracujących w danym momencie z psem. A niektórzy sobie po prostu nie życzą, bez żadnego racjonalnego powodu i też mają prawo.
motyleqq Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 [quote name='Szura']Mnie naprawdę nie obchodzi, czy w przyjaznych - trzeba pytać. Podbiegający z radością pies jest problemem dla właścicieli psów agresywnych, lękowych czy dla ludzi po prostu pracujących w danym momencie z psem. A niektórzy sobie po prostu nie życzą, bez żadnego racjonalnego powodu i też mają prawo.[/QUOTE] w sumie prawda. tak samo irytujący są ludzie cmokający i wołający 'jaki śliczny' kiedy pies powinien iść koło mnie, bo np przechodzimy przez ulicę, albo po prostu w tym momencie tego uczę...
gops Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 ja znam wlasnego psa najlepiej i wole zeby nic mi nagle nie podlatywalo szczegolnie wieksze , bo male to moja dominuje a duze czyt wieksze niz ona (17kg) to atakuje z agresja , a ile razy podlatywal do mnie radosnie amstaf, labrador czy inny wielki pies/suka a wlasciele krzyczac z daleka " nic nie zrobi /to pies-suka/ to szczeniak / on nie gryzie " nie raczyl nawet odwolac psa , i kazda taka akcja "psuje" mi psa jeszcze bardziej , a jak taki labek zostanie kilka razy pokasany przez moja suke to zapewne na jego psychice za dobrze to tez sie nie odbije , ludzie poprostu nie mysla :roll: nie wszyscy aczkolwiek od dawna nie spotkalam normalnego psiarza ktory by zlapal na nasz widok swojego psa albo odszedl na bok abym mogla przejsc . musze sie chyba wyprowadzic do innego miasta , albo to my mamy takiego pecha
Merrick Posted April 4, 2011 Posted April 4, 2011 Tamlin chodzi na spacery albo na zwykłej smyczy albo na 10-metrowej, nie mam więc problemu z tym że do jakiegoś psa sam podbiegnie, zawszę mam go pod kontrolą. Natomiast mój 4-miesięczny szczeniak wilczaka, przyznaję zazwyczaj chodzi luzem, biegnie parę metrów ode mnie, a ja dosyć często go przywołuję, po to żeby nauczyć go wracania do mnie niezależnie od sytuacji, nawet w czasie najlepszej zabawy. Jeśli widzę obcego psa, wołam Baldura, który zaraz przybiega i trzymam go dopóty dopóki nie dowiem się od właściciela/właścicielki czy Baldur może podbiec się przywitać. Póki co nawet jeśli zobaczy innego psa przede mną, to odwołany od razu zawraca. Oczywiście cały czas obserwuję czy mu się to nie zmienia ale póki co jest świetnie. Baldur nie jest podbiegaczem i staram się go szkolić już od małego tak żeby w przyszłości nim nie został. Ale jeżeli mu się kiedyś ''odwidzi'', to pozostanie kupić drugą 10-metrową linkę ;)
Recommended Posts