Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Martens']
Jak dziecko wypada zza rogu i z wrzaskiem biegnie jak najszybciej do psa, który stoi na końcu smyczy półtora metra od Ciebie i wącha trawę, to niekoniecznie masz czas na przestawianie psa, wchodzenie między psa a dziecko albo jeszcze konwersacje z mamusią ;)
[/QUOTE]

Zasadniczo to mam takie spostrzeżenie, że wiele wymaga się od posiadaczy psów, natomiast już dużo mniej od dzieci i rodziców. Może troszkę elementarnej wiedzy na temat zachować psa by się w szkołach przydało wyłożyć? :)

Link to comment
Share on other sites

nie no ja dopuszczam do siebie że może istnieć potrzeba "ryknięcia" i że są dzieci oporne. I nie uważam że jakąś traumą mu to zaowocuje. Z drugiej strony skoro wymagamy kultury starajmy się sami też tacy być.
Po prostu w sytuacji stania przed sklepem z psem widzę inne możliwości zwłaszcza jak matka jest obok. I jednak nie uważam iż ryknięcie "NIE PODCHODŹ" nauczy dzieciaka myśleć bo jemu trzeba wytłumaczyć. Tak wiem mają rodziców niech oni im tłumaczą, tylko czasem ci rodzice też wolą ryknąć i na tym koniec.

PS: ja bym raczej "poryczała" na mamuśkę mądrą inaczej

Link to comment
Share on other sites

[quote name='PaulinaBemol']Uważasz że to dobrze że by pacnął i przewrócił? wystarczy psa posadzić, położyć....cóż ja tak robiłam z 50kg psem[/QUOTE]

Ależ oczywiście. Z tym, że pozycja psa przy naprzykrzającym się dziecku nie ma da niego najmniejszego znaczenia. Jeżeli dzieciak będzie próbował go targać to każdy pies spróbuje kontaktu uniknąć. Ten akurat nie mogąc uniknąć odpycha zazwyczaj "natręta" łapą ;) Tak, uważam, że takie zachowanie psa jest jak najbardziej w porządku, lepsze to niż jakakolwiek agresja - a to, że dziecko brudne będzie albo spróbuje je potem "w parterze" zalizać? - cóż takie życie...

[quote name='PaulinaBemol']ok dziecko nie ma prawa wyciągać łap do twojego psa bez pytania ale filodendronowi raczej chodzi o to że jak widzisz że może coś takiego mieć miejsce są jeszcze inne metody by temu zapobiec bez "ryczenia" co wystraszy dziecko ale i twojemu psu źle się skojarzy. Możesz zastapić dziecku drogę i powiedzieć normalnie że nie może pogłaskać bo pies się boi, że może tylko jeśli podejdzie spokojnie. Albo zastąpić i powiedzieć kilka slów mamusi która nie pilnuje dziecka. Po prostu między nic nie zrobieniem w obronie psa a ryknięciem na dzieciaka jest jeszcze sporo możliwości.
I jeszcze raz podkreślam że uważam iż obcy dzieciak nie ma prawa od tak lecieć witać się z obcym psem.[/QUOTE]

I zazwyczaj tak robię. Jednak są niestety sytuacje gdy trzeba zareagować błyskawicznie i nie ma czasu na reakcję inną niż "ryknięcie". I nie uważam by w takich przypadkach było w tym cokolwiek niestosownego.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='mala_czarna']Zasadniczo to mam takie spostrzeżenie, że wiele wymaga się od posiadaczy psów, natomiast już dużo mniej od dzieci i rodziców. Może troszkę elementarnej wiedzy na temat zachować psa by się w szkołach przydało wyłożyć? :)[/QUOTE]

To są chyba skutki ery w wychowaniu dzieci pt. "nie kop pana bo się spocisz" ;) Z opowieści moich rodziców i dziadków wiem, że nikt się kiedyś tak nie cackał ani z dziećmi, ani psami - jak dzieciak wlazł sąsiadowi do sadu na jabłuszka i pies mu d*pę wygryzł, to się mówiło "po co właziłeś? teraz masz". Dzisiaj skończyłoby się w sądzie, karą dla właściciela, eutanazją psa i odszkodowaniem dla rodziców.
Z psiarzy robi się podludzi, którzy nie mają żadnych praw, tylko same obowiązki, i którzy powinni przepraszać, że mieszkają w mieście ;) Dzieci mogą robić co chcą - bo to dzieci, i inni powinni się dostosować.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='PaulinaBemol']
Po prostu w sytuacji stania przed sklepem z psem widzę inne możliwości zwłaszcza jak matka jest obok. I jednak nie uważam iż ryknięcie "NIE PODCHODŹ" nauczy dzieciaka myśleć bo jemu trzeba wytłumaczyć. Tak wiem mają rodziców niech oni im tłumaczą, tylko czasem ci rodzice też wolą ryknąć i na tym koniec.
[/QUOTE]

Może nie zrozumie, że piesek może ugryźć, ale może minimalnie się wystraszy, i zanim pobiegnie do innej obcej osoby macać jej psa, pomyśli że może zostać skrzyczane i zrezygnuje albo spyta.
A to, że rodzice też wolą ryknąć to szczerze, guzik mnie obchodzi. Oni mają dziecko, oni mają obowiązek go pilnować i tłumaczyć. Ja mam psa, ja mam obowiązek go pilnować i wychowywać. Jeśli odwrócimy sytuację i mój pies będzie biegł ze szczekaniem do czyjegoś dziecka, to sorry, nijak nie mogę sobie wybrazić sytuacji, w której rodzic zamiast na tego psa ryknąć albo strzelić mu z buta, ciuciał by do niego i próbował z dobrego serca kulturalnie naprawiać mu braki w socjalizacji, którą ja spaprałam.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Golson']
I zazwyczaj tak robię. Jednak są niestety sytuacje gdy trzeba zareagować błyskawicznie i nie ma czasu na reakcję inną niż "ryknięcie". I nie uważam by w takich przypadkach było w tym cokolwiek niestosownego.[/QUOTE]
Niestosowna w moim odczuciu jest retoryka Twojego pierwszego postu na ten temat. To przynosi wyłącznie takie efekty, że jak psiarze mówią "paniusia z bachorem bez kagańca", to matki z dziećmi odpowiadają "te zasrane psy". I tak sobie przerzucamy piłeczkę a liczba zakazów dot. psów rośnie.
I owszem, jak się idzie z psem pod sklep, to rozsądnie jest się spodziewać, że będą tam matki z dziećmi, no chyba że to sexshop albo monopolowy. Jak pies ma problem, to nie wrzuca się go na głęboką wodę.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE][COLOR=#000000]I zazwyczaj tak robię. Jednak są niestety sytuacje gdy trzeba zareagować błyskawicznie i nie ma czasu na reakcję inną niż "ryknięcie". I nie uważam by w takich przypadkach było w tym cokolwiek niestosownego.[/COLOR][/QUOTE]

nie no spoko. Co do ON-ka to bardziej mi chodzi że pierwsza bym zareagowała nim pies, jakie targać ja określam zasady zabawy z psem dzieciakom i już. Nie stosują się to nie ma pieska.

Martens rozumiem podejście, rozumiem że nie musisz wychowywać cudzego dzieciaka. Jednakowoż pomimo milości do psów (a wbrew pozorom niechęci do dzieci) pies to nie dziecko i ja nie stosuję przełożenia jeden do jednego. Ale jak już stosujemy analogie to tak jak na widok dzieciaka zmierzającego w naszą stronę nie ryczę od razu tak też najpierw próbuję innej metody na psie niż kopnięcie czy gaz. To są środki ostateczne. I tylko o to mi chodzi.
I na szczęście jeszcze mi się nie zdarzyło ryczeć na dziecko (na doroslych niestety tak) ani kopnąć psa.

Edited by PaulinaBemol
Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Niestosowna w moim odczuciu jest retoryka Twojego pierwszego postu na ten temat. To przynosi wyłącznie takie efekty, że jak psiarze mówią "paniusia z bachorem bez kagańca", to matki z dziećmi odpowiadają "te zasrane psy". I tak sobie przerzucamy piłeczkę a liczba zakazów dot. psów rośnie. [/QUOTE]

Uważam, że retoryka w stosunku do opisanej przeze mnie grupy jest jak najbardziej uzasadniona. Jeżeli dziecko nie potrafi się zachować to jest dla mnie bachorem. Bez względu na to czy nie umie się zachować w stosunku do psa, starszych, w autobusie czy też w restauracji. Nie wiem skąd w narodzie oczekiwanie bezwzględnej wyrozumiałości dla wybryków dzieci i dość powszechny zakaz jakiejkolwiek krytyki. Z kolei każdy pies nie umiejący się zachować również będzie, jak to może niezbyt szczęśliwie ujęłaś, "zasranym psem".

[quote name='filodendron']I owszem, jak się idzie z psem pod sklep, to rozsądnie jest się spodziewać, że będą tam matki z dziećmi, no chyba że to sexshop albo monopolowy. Jak pies ma problem, to nie wrzuca się go na głęboką wodę.[/QUOTE]

Może przed napisaniem kolejnego wywodu napisz ze znaczeniem którego słowa z poniższego zwrotu masz największe trudności - postaram się pomóc.
[quote name='Golson']...więc zawsze stajemy sobie z boku, kilka metrów od wejścia...[/QUOTE]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='PaulinaBemol']
Martens rozumiem podejście, rozumiem że nie musisz wychowywać cudzego dzieciaka. Jednakowoż pomimo milości do psów (a wbrew pozorom niechęci do dzieci) pies to nie dziecko i ja nie stosuję przełożenia jeden do jednego. Ale jak już stosujemy analogie to tak jak na widok dzieciaka zmierzającego w naszą stronę nie ryczę od razu tak też najpierw próbuję innej metody na psie niż kopnięcie czy gaz. To są środki ostateczne. I tylko o to mi chodzi.
I na szczęście jeszcze mi się nie zdarzyło ryczeć na dziecko (na doroslych niestety tak) ani kopnąć psa.[/QUOTE]

Owszem, pies to nie dziecko i nie można zrobić takiego przełożenia w każdej materii, ale w momencie kiedy mamy sytuację - rodzice mający obowiązek odpowiadać za dziecko i jego czyny, i właściciela który odpowiada za psa jak wyżej, to przełożenie jak najbardziej ma rację bytu w moim odczuciu.

Ja też stosuję zawsze lagodniejsze metody - o ile jest na to miejsce i czas; przez prawie 14 lat posiadania psów może 2 razy musiałam wydrzeć się na dziecko i kilka razy kopnąć psa; gazu użyłam raz. I myślę, że nikt nie wydziera się wniebogłosy, bo w stronę psa idzie spokojne zaciekawione dziecko - mowa raczej o sytuacji, kiedy zmierza do nas galopem dzieciak z wyciągniętymi rękami, jeszcze piszczący na całe gardło... I gdyby moje dziecko tak się zachowało wobec kogoś z psem, w życiu by mi nie przyszło do głowy się awanturować, bo ktoś na nie krzyknął - jeszcze bym podziękowała, bo może dziecko uniknęło dziabnięcia zębami... W cywilizowanych krajach wcale nierzadko przy pogryzieniu dziecka przez psa sąd orzeka, oprócz kary dla właściciela psa, konsekwencje prawne dla rodziców wskutek niedopilnowania dziecka. Bo tak jak już pisano, pies musi być zsocjalizowany i znosić jak Budda podbieganie do niego rozkrzyczanych dzieci - problem w tym, że jadących samochodów i pedofili nie da się zsocjalizować, i skoro większość rodziców całkiem dziarsko radzi sobie z uchronieniem dziecka przez rozpłaszczeniem przez auto czy wdawaniem się w poufałości z nieznajomymi panami, czemu nie miałoby dać sobie rady z ogarnięciem zachowania dziecka wobec napotkanych psów?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Golson'](...)
I zazwyczaj tak robię. Jednak są niestety sytuacje gdy trzeba zareagować błyskawicznie i nie ma czasu na reakcję inną niż "ryknięcie". I nie uważam by w takich przypadkach było w tym cokolwiek niestosownego.[/QUOTE]
A ja powiem Ci, że nie jestem przekonany, czy takie zachowanie ma pozytywny skutek dla Twojego psa. Trudno nie zauważyć, że zachowanie właściciela przekłada się na zachowanie psa. Tutaj wyraźnie pokazałeś psu, że sytuacja biegnącego w jego (waszym) kierunku dziecka jest sytuacją złą. I...cóż na przyszłość może to nauczyć psiaka tego, że są to sytuacje, których powinien się obawiać.
Potraktuj to co napisałem, bardzo luźno. Nie wypowiadam kategorycznych opinii. Raczej to co przyszło mi do głowy: nie byłem tam, nie widziałem i nie udaję wszechwiedzącego ;) Zwyczajnie podpowiadam Ci do przemyślenia.

Link to comment
Share on other sites

własnie nie jestem tego taka pewna ostatnimi czasy tak jak cierpimy na bezstresowo wychowywane dzieci to i na ludzi "nadmiernie przejmujących" się pieskiem. Co do reszty zgadzam się w zupełności. Tu po prostu tak jak szkoda mi psa z durnym właścicielem szkoda mi trochę dzieciaka z durnym rodzicem.

Ostatnio widziałam jak facet wydar się na dzieciaka, fakt podbiegło ale nie "leciało galopem piszcząc", potem opierdzielał matkę.... może mial niemiłe doświadczenia koleś, może pies miał jakąś przeszłość ale temu dzieciakowi raczej wystarczyło zwrócić uwagę normalnie a nie wściekle ofuczonym tonem. Ale to tylko raz widziałam i tak jak pisałam różne rzeczy się zdarzają :)
Tak jak pisalam ja na szczęście spotykam ogarnięte dzieciaki i to raczej mój pies ma problemy z ogarnięciem się ze szczęścia :roll:

Edited by PaulinaBemol
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Golson']Uważam, że retoryka w stosunku do opisanej przeze mnie grupy jest jak najbardziej uzasadniona.[/QUOTE]
I vice versa. Może "paniusia od bachora" siedzi teraz na innym forum i tak sobie problem grup o odmiennych interesach eskaluje :)
Jeżeli to krwiożercze dziecko dopadło Cię kilka metrów od wejścia do sklepu po raz pierwszy i jedyny, to przynajmniej co do jednego mnie uspokoiłeś - nie mamy do czynienia z plagą. Bo dzieci nigdy, przenigdy nie kręcą się kilka metrów z boku od wejścia do sklepu. Teleportują się bezpośrednio a Ty padłeś ofiarą zakrzywienia czasoprzestrzeni :)
Daj spokój, chlapnąłeś dogomaniackim językiem smoków :cool3: choć - jak widać - potrafisz inaczej. Nie wypada, żeby dorosły mężczyzna prezentował taki poziom frustracji z powodu pięciolatka.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']I vice versa. Może "paniusia od bachora" siedzi teraz na innym forum i tak sobie problem grup o odmiennych interesach eskaluje :)
Jeżeli to krwiożercze dziecko dopadło Cię kilka metrów od wejścia do sklepu po raz pierwszy i jedyny, to przynajmniej co do jednego mnie uspokoiłeś - nie mamy do czynienia z plagą. Bo dzieci nigdy, przenigdy nie kręcą się kilka metrów z boku od wejścia do sklepu. Teleportują się bezpośrednio a Ty padłeś ofiarą zakrzywienia czasoprzestrzeni :)
Daj spokój, chlapnąłeś dogomaniackim językiem smoków :cool3: choć - jak widać - potrafisz inaczej. Nie wypada, żeby dorosły mężczyzna prezentował taki poziom frustracji z powodu pięciolatka.[/QUOTE]

Widzę, że prośby nic nie dały - nie zrozumiałaś. Gratuluję odporności na słowo pisane i monopolu na prawdy objawione.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Faustus']A ja powiem Ci, że nie jestem przekonany, czy takie zachowanie ma pozytywny skutek dla Twojego psa. Trudno nie zauważyć, że zachowanie właściciela przekłada się na zachowanie psa. Tutaj wyraźnie pokazałeś psu, że sytuacja biegnącego w jego (waszym) kierunku dziecka jest sytuacją złą. I...cóż na przyszłość może to nauczyć psiaka tego, że są to sytuacje, których powinien się obawiać.
Potraktuj to co napisałem, bardzo luźno. Nie wypowiadam kategorycznych opinii. Raczej to co przyszło mi do głowy: nie byłem tam, nie widziałem i nie udaję wszechwiedzącego ;) Zwyczajnie podpowiadam Ci do przemyślenia.[/QUOTE]

Pozytywnego skutku raczej nie ma ale tutaj żadne zachowanie nie da pozytywnego skutku. Chodzi raczej o minimalizowanie negatywnych zachowań. A zdecydowanie mniejszym stresem dla psa będzie to gdy jego opiekun krzyknie niż próba ucieczki i postawa obronna przed namolnym dzieckiem.
Powtórzę raz jeszcze - każdy pies ma inny charakter, inaczej reaguje. Felson ma systematyczne kontakty z dzieciakiem z nadpobudliwością i nie ma z tym żadnego problemu. Jednakże żadne obce dziecko nie spotyka się u niego z natychmiastową "akceptacją" - ten pies raczej usiądzie i poobserwuje, po chwili podejdzie i spróbuje poznać, a dopiero potem przychodzi czas na zabawę. Dlatego też na kontakty z wrzeszczącymi/piszczącymi obcymi dzieci chcącymi natychmiast złapać szczeniaczka jest najzwyczajniej w świecie za wcześnie dlatego też póki co na takie niekontrolowane spotkania nie pozwalam. Dziecko wykazujące normalne zainteresowanie psem zazwyczaj zwraca jego uwagę i po upewnieniu się, że obydwie strny nie mają nic przeciwko dochodzi do kontaktu. Imo tylko taka forma gwarantuje największy odsetek pozytywnym doznań, a co za tym idzie buduje zaufanie do dzieci u psa.

Link to comment
Share on other sites

Golson ale przecież nie chodzi o sytuacje, w których kontrolujesz dziecko, bo takie sytuacje zawsze dają pozytywne efekty w socjalizacji psa. Chodzi o sytuację, w której krzykiem pokazujesz psu, że dana sytuacja jest niedobra. Tak się tylko zastanawiam, czy czasem nie lepszym wyjściem byłoby spokojne zatrzymanie dzieciaka (bez podnoszenia głosu) i jeśli dalej wyrażałoby chęć zapoznania się z psem, doprowadzenie do tegoż spotkania. Lepsze dla Twojego psa i pewnie też dla dzieciaka ;)
Oczywiście, że w takich sytuacjach reaguje się impulsywnie, więc niczego Ci nie zarzucam :) bo być może zrobiłbym identycznie.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE][COLOR=#000000]Dlatego też na kontakty z wrzeszczącymi/piszczącymi obcymi dzieci chcącymi natychmiast złapać szczeniaczka jest najzwyczajniej w świecie za wcześnie dlatego też póki co na takie niekontrolowane spotkania nie pozwalam.[/COLOR][/QUOTE]
na takie spotkania to nigdy nie ma odpowiedniego czasu bo one nie powinny mieć miejsca nigdy. ja dzieciakom tłumaczę co wolno co nie. Inna sprawa że matko naprawdę macie takie sytuacje?:crazyeye:ja o nich tylko słyszę nigdy nie widziałam i strasznie mnie to dziwi bo mój młodszy brat zawsze chodził do klas integracyjnych większość jego kolegów ma stwierdzona nadpobudliwość i owszem biegają wszędzie ich pelno etc. ale nie latają machając łapami, próbując łapać obce psy krzycząc jeszcze przy tym. A w przypadku jednego z nich rodzice zwalają jego zachowanie na ADHD zamiast ogarniać....no jakoś nadal, możę wykonywać jakieś gwałtowne ruchy, wpada w skrajne nastroje łatwo etc.
To co opisujesz to jakiś kosmos ale tu czytam o różnych dziwnych rzeczach

Link to comment
Share on other sites

Trzeba brać pod uwagę, że psy mogą w ogóle nie reagować negatywnie na jakiś okrzyk podniesionym głosem wydawany przez właściciela, który to okrzyk nie jest komendą, ale bardzo źle reagować na podbiegnięcie dziecka ;) Ja się wydarłam na dziecko, bo wiem, że mój pies miał kompletnie w tyle, że ja sobie śpiewam, pokrzykuję do kogoś, etc. dopóki nie jest to komenda do niego skierowana. Dla lękliwego psa podniesiony głos właściciela (nie mówię o nienawistnych okrzykach jak w dżungli) też może być mniejszym stresem niż nadbiegający krzyczący obcy człowiek. I tak jak pisałam, nie zawsze jest miejsce i czas na inne rozwiązania, kiedy masz 3... 2... 1... i dziecko już na psie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='PaulinaBemol']na takie spotkania to nigdy nie ma odpowiedniego czasu bo one nie powinny mieć miejsca nigdy. ja dzieciakom tłumaczę co wolno co nie. Inna sprawa że matko naprawdę macie takie sytuacje?:crazyeye:ja o nich tylko słyszę nigdy nie widziałam i strasznie mnie to dziwi bo mój młodszy brat zawsze chodził do klas integracyjnych większość jego kolegów ma stwierdzona nadpobudliwość i owszem biegają wszędzie ich pelno etc. ale nie latają machając łapami, próbując łapać obce psy krzycząc jeszcze przy tym. A w przypadku jednego z nich rodzice zwalają jego zachowanie na ADHD zamiast ogarniać....no jakoś nadal, możę wykonywać jakieś gwałtowne ruchy, wpada w skrajne nastroje łatwo etc.
To co opisujesz to jakiś kosmos ale tu czytam o różnych dziwnych rzeczach[/QUOTE]

Widać mam takie szczęście. W restauracji biegające i ganiające się między stolikami nie jest trudno spotkać. Rodzice przeświadczeni o tym, że "dziecko ma prawo się wyszumieć" zazwyczaj wielce oburzeni są gdy ktokolwiek im zwróci uwagę. To nie jest kwestia nadpobudliwości - bo jak wczesniej już pisałem - takie dzieci również potrafią się zachować i nawiązać normalną relację - to kwestia wychowania.

Niech mi ktoś wytłumaczy jak to działa: gdy dzieciak nie słucha się opiekunów i wbiega na ulicę pod samochód to wszyscy zwracają uwagę na to, że matka/ojciec nie potrafi się nim zająć, nikt nie ma najmniejszych pretensji, że któryś z kierowców hamował z piskiem i przeraźliwie trąbił. Gdy to samo dziecko biegnie do psa, który może zrobić mu krzywdę lub ono psu to wszyscy mają pretensje do opiekuna psa, że "krzyczał na dziecko", jak on śmie i przecież "dziecku wolno, bo dzieci są wszędzie, były i będą"...

Link to comment
Share on other sites

bo stojąc kolo psa masz większe pole do popisu jeśli chodzi o wyjście z sytuacji. Tak jak ustaliliśmy zależy jako to konkretnie wyglada.

Co do restauracji zgadza się. Ostatnio jak byłam w górach w knajpie spotkała się 4 dzieci i w pewnym momencie faktycznie zaczęły przeginać. Ale wszystko pobiła mamusia jednego z nich bo dzieciak się jakoś nie integrował a ona zobaczyła że mamy szczeniaka pod stołem i padło "zobacz piesek idz się pobawić" i uwaga dziecko przyszło i widząc nasze miny zapytało, za co zostało pochwalone no i wspomniane że mamusia powinna wziąć przykład z dziecka i najpierw zapytać. Może dlatego nie mam problemów z dziećmi na spacerze z nimi idzie się jakoś dogadać gorzej z niereformowanymi dorosłymi.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='PaulinaBemol']bo stojąc kolo psa masz większe pole do popisu jeśli chodzi o wyjście z sytuacji. Tak jak ustaliliśmy zależy jako to konkretnie wyglada. [/QUOTE]

I tutaj pozwolę sobie na odmienne spojrzenie. Nad samochodem mam zdecydowanie większe pole do popisu bowiem "słucha się mnie" bezwarunkowo. Jedyne co mnie ogranicza to prawa fizyki. W przypadku jakiegokolwiek żywego stworzenia, czy to pies, czy to koń, czy to inny człowiek nigdy nie mam i mieć nie będę 100% pewności co do zachowania w konkretnej sytuacji. Może być zaskoczony, może się zagapić , ujrzeć w ostatniej chwili i wystraszyć... ile razy my sami w, wydawało by się, przewidywalnych sytuacjach robiliśmy sobie niespodziankę nieprzewidywalnym i zupełnie irracjonalnym zachowaniem czy reakcją - dlatego też skąd przeświadczenie, że w przypadku psa mamy większą kontrolę?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='PaulinaBemol']mi raczej chodzi o możliwości niedoprowadzenia do kontaktu a nie zapanowanie nad psem jak już do kontaktu dojdzie[/QUOTE]

Dziwna logika, w której odpowiedzialność za dziecko i jego zachowanie ceduje się na obcą osobę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Golson']
Niech mi ktoś wytłumaczy jak to działa: gdy dzieciak nie słucha się opiekunów i wbiega na ulicę pod samochód to wszyscy zwracają uwagę na to, że matka/ojciec nie potrafi się nim zająć, nikt nie ma najmniejszych pretensji, że któryś z kierowców hamował z piskiem i przeraźliwie trąbił. Gdy to samo dziecko biegnie do psa, który może zrobić mu krzywdę lub ono psu to wszyscy mają pretensje do opiekuna psa, że "krzyczał na dziecko", jak on śmie i przecież "dziecku wolno, bo dzieci są wszędzie, były i będą"...[/QUOTE]
Bo dziecko w konfrontacji z samochodem jest bez szans i to jest dla wszystkich oczywista oczywistość. Nie jest nią natomiast przeświadczenie (przynajmnej do czasu, aż ma się przyjemność lektury tego wątku), że ktoś w miejscu publicznym i ogólnie dostępnym może być z psem, który stanowi realne zagrożenie dla ludzi. Przeciwnie, większość osób nieobeznanych z psami zakłada, że psy są albo bezpieczne, albo w kagańcu. Część obeznanych również. (Mam wciąż na myśli to podbieganie, nie wkładanie psu palca do oka, no i sytuację hipotetyczną, bo przecież Ty nie chroniłeś dziecka przed psem, tylko psa przed dzieckiem.)
A oczekiwanie, że każda matka z dzieckiem łyknęła wiedzy kynologicznej i wie, na czym polega socjalizacja szczylka, że w ogóle coś takiego istnieje, jest - i jeszcze długo będzie - po prostu naiwne. Nie ma szans, żeby całkiem wyeliminować takie losowe zdarzenia, każdemu może się przytrafić, ale twierdzenie, że "plagą" są biegające nieuwiązane dzieci, moim zdaniem świadczy o frustracji i problemach z psem - nawiązuję do tego zacytowanego na początku postu. Zresztą jeśli założyć, że ten wątek jest wypadkową poziomu statystycznego nerwa właścicieli i poziomu wychowania i socjalu psów, to ogólnie robi się troszkę smutno...

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...