Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

ja dzisiaj po 4tym napadnięciu jednej suczki w typie chiłki pozwoliłam mojego psu się z nią pobawić :)
chiłka agresywna ale mój nie wykazuję żadnej agresji do takich maleństw i chciał się z nią bawić , pozwoliłam .
myślę że chi od tej pory będzie zawsze łapana na nasz widok .
mój pies nic jej nie zrobił tylko wyglądało to strasznie(według przerażonej właścicielki) i mała chi ze strachu że ten potwór paca wkoło łapami piszczała .
ani razu łapa jej nie dotknęła pacał tylko wesoło w koło podskakując przy tym, dotykał głową zamkniętą zachęcając do zabawy a że chi jest jak pół głowy mojego psa to pani była przerażona.
jestem dumna z mojego psa że do głowy mu nie przyszło bronić sie przed tak małym psem , niestety wiem że większego mógłby juz złapać na serio.

Link to comment
Share on other sites

Oczywiście, że mały psiak nie powinien atakować Twojego. Tylko, że masz o tyle komfortową sytuację, że zawsze możesz stanąć pomiędzy psami i odgonić dziamgacza (one są mocne tylko w szczekaniu). Tak szczerze - to jaka jest realna szansa, że maluch zabije Ci suczkę?

A jaką szansę na przeżycie ma moja 4ro kilowa suczka jak wystartuje do niej 40 kilowy wqrzony DONek? Bo ja nie widzę możliwości obrony. Właśnie taka jest różnica pomiędzy naszymi psami.

Wyobrażasz sobie, że 70 kilowy mastif chce zeżreć Ci suczkę, a właściciel idzie sobie powoli "bo on nic nie zrobi, chce się tylko pobawić". A co tam, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na atak. Co z tego, że twój pies nie ma szans. :-(
Chodzi o to, żeby nie dopuścić do sytuacji, kiedy na reakcję będzie za późno. :-(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='N&N'] Tylko, że masz o tyle komfortową sytuację, że zawsze możesz stanąć pomiędzy psami i odgonić dziamgacza (one są mocne tylko w szczekaniu). [/QUOTE]
a widzisz, generalnie jakieś 90% malizn które podlatuje do nas drąc ryja faktycznie zatrzyma się kawałek od nas i stamtąd mi psa oszczekuje. i takiego to i owszem, żaden problem przegonić, bo toto się drze ze strachu. tylko, ze są agresorzy, których nie przegonisz, bo one po prostu lecą gryźć i nawet się nie zatrzymują na chwilę, a człowieka bez problemu wyminą.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='N&N']Nie mam problemu z małymi podbiegaczami. Biorę sunię na ręce i luzik. Gorzej jak podbiegnie 50kilowy pies. Wtedy jestem bezradna. I o to właśnie mi chodzi. :shake: Duże, agresywne i luzem.[/QUOTE]

Takiego dużego agresora potraktowałam gazem. Teraz omija nas z daleka. Kilka dni temu szłam ulicą sama, a ten agresor poniewierał jakiegoś psa. Kiedy mnie zobaczył, uciekł. Zapamiętał przykre doświadczenie z gazem i omija mnie z daleka.

Link to comment
Share on other sites

Zabić, na pewno nie zabije, ale pokaleczyć może porządnie.
Przy ataku ONka możesz wziąć swoją na ręce - ja już nie. Także duże psy dla nas też są potencjalnym zagrożeniem. Jak pisałam wcześniej - moja musi bronić się sama, ja mogę jedynie jej pomóc.
U nas małe, atakujące psy to dosłownie plaga. Czasami tracę radość ze spacerów.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='N&N']Oczywiście, że mały psiak nie powinien atakować Twojego. Tylko, że masz o tyle komfortową sytuację, że zawsze możesz stanąć pomiędzy psami i odgonić dziamgacza (one są mocne tylko w szczekaniu). Tak szczerze - to jaka jest realna szansa, że maluch zabije Ci suczkę?

A jaką szansę na przeżycie ma moja 4ro kilowa suczka jak wystartuje do niej 40 kilowy wqrzony DONek? Bo ja nie widzę możliwości obrony. Właśnie taka jest różnica pomiędzy naszymi psami.

Wyobrażasz sobie, że 70 kilowy mastif chce zeżreć Ci suczkę, a właściciel idzie sobie powoli "bo on nic nie zrobi, chce się tylko pobawić". A co tam, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na atak. Co z tego, że twój pies nie ma szans. :-(
Chodzi o to, żeby nie dopuścić do sytuacji, kiedy na reakcję będzie za późno. :-([/QUOTE]
Żaden pies który jest niewychowany nie powinien biegać luzem gdzie są inne czworonogi! I tu nie ma dyskusji. Piszesz że właściciel dużego psa może stanąć między swoim i małym psem tak? a co to do cholery ma być za spacer? ;/ wychodząc z psem chce mieć święty spokój. Właścicielo szczekacza ma iść bez smyczy i bez woli zapięcia swojego psa bo jest mały i nic mojemu nie zrobi? A co gdy jest jesień liście wszędzie, po deszczu, robi się ślisko? Kurdupel szczeka próbuje ugryźć psa, to mój chyba nie wytrzyma zbyt długo i w końcu mnie pociągnie i dzięki takim ludziom mój pies bedzie się dusił na obroży i obrywał "baty" za takie zachowanie... ja w takich sytucjach popuszczam smycz bo nie będę się użerać z obcym psem, mam go szczerze gdzieś... ja też chcę aby mój pies mógł się wybiegać, a nie żebym go szarpała na smyczy bo jakiś piesek urządza sobie "polowanie" ;)
Do małych psów nic nie mam, zresztą u nas takie zachowanie rzadko się zdarza... moja suka nie jest agresywna do małych psów, ale mimo wszystko jak natręt atakuje nas ok 5 minut to już przegina ... No ale większość ludzi mających małe psy na sam widok mojej zapina swoje futra ;)

Link to comment
Share on other sites

[B]zaba14[/B], jak być powinno, a jak jest to każdy wie. ;-)

Mam małego psa. Jest łagodny. Lubi inne psy. Chętnie się z nimi bawi (chociaż ostatnio jakby mniej, wita się i wraca do Pańci, z resztą to nieważne). Nie atakuje niczego. Rowerzystów, dzieci, psów, "dziwnie" wyglądających staruszków. Baaa, nie broni się jak jest obiektem ataku wielkopsa (pewnie wie, że nie ma najmniejszych szans). Bywa, że muszę go brać na ręce. W sytuacji ataku olbrzyma niestety jestem bezradna. Przerażona i bezradna.
No niestety, ale większy pies oznacza większą odpowiedzialność.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='N&N'][B]z[/B]
No niestety, ale większy pies oznacza większą odpowiedzialność.[/QUOTE]
Bzdura...to że mam dużego psa,nikogo nie uprawnia do mniejszej odpowiedzialności za swojego psa...Prawo wyraźnie mówi(chociażby art. 77KW) że dotyczy wszystkich,a nie właścicieli-dużych,kudłatych czy czarnych psów. WSZYSTKICH właścicieli yorków,chi,Pimpusiów i Sisi również.

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj mieliśmy przykrą sytuację. Rudy został napadnięty przez sukę w typie podhalana. Ona wyrwała się swojej pani z ręki przewracając ją i rzuciła się na mojego psa. Rino chciał wrócić do mnie, ale suka była od niego ze dwa razy większa. Co odwołałam mojego to tamta go atakowała. Pan mógł ją odciągnąć za smycz, ale bardzo się cieszył, że wreszcie jakiś pies ją pogryzie, bo dotąd to ona wszystkie gryzła??!! Zainterweniowali dopiero jak rudy chwycił ją za kark i ona zaczęła piszczeć. Jak ją odciągnęli Rino przestał zwracać uwagę na nią, bo miał swoją piłeczkę i stado.
Potem okazało się, że ma ranę na udzie i trzeba było jechać do weta. Nadawało się to do szycia, ale nie zgodziłam się, bo rudy zjadł kolację i narkoza mogła być niebezpieczna. Ma nosić kołnierz, ale wolę go pilnować żeby nie lizał rany.
Znajomi psiarze też spotykali się z tą suką w lesie i od pana słyszeli żeby się oddalić, bo może nie utrzymać psa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='N&N'][B]zaba14[/B], jak być powinno, a jak jest to każdy wie. ;-)

Mam małego psa. Jest łagodny. Lubi inne psy. Chętnie się z nimi bawi (chociaż ostatnio jakby mniej, wita się i wraca do Pańci, z resztą to nieważne). Nie atakuje niczego. Rowerzystów, dzieci, psów, "dziwnie" wyglądających staruszków. Baaa, nie broni się jak jest obiektem ataku wielkopsa (pewnie wie, że nie ma najmniejszych szans). Bywa, że muszę go brać na ręce. W sytuacji ataku olbrzyma niestety jestem bezradna. Przerażona i bezradna.
[B]No niestety, ale większy pies oznacza większą odpowiedzialność[/B].[/QUOTE]

Z ostatnim zdaniem nie zgadzam się ani trochę... Każdy pies to ogromna odpowiedzialność. Idąc na spacer z psem słusznych rozmiarów też można być obiektem ataków. A pies, który nie jest pilnowany może wyrządzić duże szkody, lub nawet stracić życie.
Parę lat temu byłam świadkiem jak mały, spanielowaty kundelek wybiegł na osiedlową uliczkę. Jechało auto, kierowca zjechał na bok, aby go nie potrącić i zahaczył o zaparkowany samochód.
Kolejny 'słitaśny' malutki psiunio został rozjechany przez tramwaj na ruchliwej ulicy. Nigdy nie zapomnę tego widoku.
Ludziom czasami brakuje pomyślunku.

Link to comment
Share on other sites

[B]ajeczka[/B] przykro mi , wiem jak taki atak może spieprzyć pare lat wychowywania psa.

my też mamy w pobliżu mieszkającego pana starszego z samcem CAO na oko 80-90kg psa... pan z laska ledwo go utrzymuje , czasami nie daje rady , niby pies w kagańcu zawsze metalowym ale mógłby moje psy zabić nawet tym kagańcem .
na szczęście przy nas się nigdy nie wyrwał , tylko słyszałam od znajomych psiarzy że pare razy pan nie utrzymał Kacperka (tak się nazywa) i poobijał ostro psa kagańcem .
raz do mnie już krzyczał żeby się nie bała bo przecież mój tez morderca(o 9 miesięcznym wtedy ledwo odstającym od ziemi 16kg staffiku) :crazyeye: nie chciałam już się kłócić bo się zwyczajnie bałam że tego psa na złość puści .

Link to comment
Share on other sites

Możecie się nie zgadzać. Wasze prawo. Jednak jak już mam wybierać, to wolę być zaatakowana przez 5cio kilowca, niż przez 50 kilowca. Mały kajtek co najwyżej mnie dziabnie. Duży może mnie zagryźć. :shake: Nie widzicie różnicy? Małego dziamgacza łatwo odgonić. Dużego psa niekoniecznie.

Nie wiem dlaczego nie możemy się dogadać. Czuję się jakbym pisała do ściany. Wybieracie jedno zdanie wyrwane z kontekstu, a nie odnosicie się do całości. Bez sensu taka rozmowa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='N&N']Możecie się nie zgadzać. Wasze prawo. Jednak jak już mam wybierać, to wolę być zaatakowana przez 5cio kilowca, niż przez 50 kilowca. Mały kajtek co najwyżej mnie dziabnie. Duży może mnie zagryźć. :shake: Nie widzicie różnicy? Małego dziamgacza łatwo odgonić. Dużego psa niekoniecznie.

Nie wiem dlaczego nie możemy się dogadać. Czuję się jakbym pisała do ściany. Wybieracie jedno zdanie wyrwane z kontekstu, a nie odnosicie się do całości. Bez sensu taka rozmowa.[/QUOTE]
ja rozumiem oczywiście że lepiej być zaatakowanym przez yorka niż przez rottka obojętnie jakiej wielkości mamy psa .
większy pies stanowi większe zagrożenie .
yorka czy innego małego psa możemy nawet kopnąć , ale życze powodzenia próbując kopnąć rozwścieczonego rottka czy innego psa dużej silnej rasy .

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ajeczka']Potem okazało się, że ma ranę na udzie i trzeba było jechać do weta. Nadawało się to do szycia, ale nie zgodziłam się, bo rudy zjadł kolację i narkoza mogła być niebezpieczna. Ma nosić kołnierz, ale wolę go pilnować żeby nie lizał rany.
Znajomi psiarze też spotykali się z tą suką w lesie i od pana słyszeli żeby się oddalić, bo może nie utrzymać psa.[/QUOTE]
Czyli to teraz Ty masz problem, bo pan nie umie utrzymać psa na smyczy...A jeśli tamtej suczy się kiedyś cos "uwidzi" i startnie np. do dziecka? a pan nie utrzyma na smyczy? Ja po to zapierniczam przez pół miasta, zeby wypuscić psy w naprawde odludnym miejscu, w mieście obowiązkowo smycz, nie mogę słuchać tłumaczenia, że Czesiu wielkości chomika to akurat moze atakować, dziamgać i podgryzać, bo jest malutki, a Biszkopt nie moze bo jest TTB. Jeśli którykolwiek z moich się wyjapi na innego od razu jest przywołany do porządku. Niestety, sucz o której pisałam w jednym z poprzednich postów "załatwiła " mi 7 lat pracy z psem. Pies posłuszny, ułozony, witający się ze znajomymi psami lub olewający obce, od pół roku jeży sie i startuje na widok labradora (prawie każdego) i jednej astki, która na ogródkach działkowych rozwaliła furtk, wylazła do nas i rzuciła się na Biszkopta, ucho miał zszyte, zagoiło sie, rana na psychice została. Pani B. właścicielka suki, jedyne co zrobiła, to tupała nogą i wołała Maxi, Maxi...Potem uciekła z działki na wieść, ze SM już jedzie...Można zarzucić mi zły socjal, ale skoro wychowałam na ułożonego i zrównoważonego, to chyba moje metody sie sprawdziły, wystarczyły dwa zdarzenia, jedno po drugim, pół roku temu, zeby spierniczyć całą moją pracę...

Link to comment
Share on other sites

W końcu wątek dotyczy ogółem chamstwa innych psiarzy, a nie tego ze po dziabnięciu przez Pimpusia będę mieć tylko naderwaną nogawkę a Jumbo odgryzie mi nogę. Odpukać, nigdy nie zostałam pogryziona przez duzego psa (może wszystko przede mną), natomiast pies w typie cavaliera rzucajac się do tyłka koleżanki, nadział sie na mój but (doleciałam, chciałam psa w ostateczności kopniakiem odgonic) dziamgacz przegryzł mi skórę buta (a to twarde Caterpillary) i zęby sięgneły palców. Nie wiem czy pies był szczepiony, rany o ile nie duze, ale zakażenie było. Do psa nikt sie nie poczuł a zniszczenie buta to był najmniejszy koszt jaki poniosłam w związku z tym. Dla mnie właściciel Pimpusia jest tak samo odpowiedzialny, jak właściciel Wielkopsa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='MagdaH']W końcu wątek dotyczy ogółem chamstwa innych psiarzy, a nie tego ze po dziabnięciu przez Pimpusia będę mieć tylko naderwaną nogawkę a Jumbo odgryzie mi nogę. Odpukać, nigdy nie zostałam pogryziona przez duzego psa (może wszystko przede mną), natomiast pies w typie cavaliera rzucajac się do tyłka koleżanki, nadział sie na mój but (doleciałam, chciałam psa w ostateczności kopniakiem odgonic) dziamgacz przegryzł mi skórę buta (a to twarde Caterpillary) i zęby sięgneły palców. Nie wiem czy pies był szczepiony, rany o ile nie duze, ale zakażenie było. Do psa nikt sie nie poczuł a zniszczenie buta to był najmniejszy koszt jaki poniosłam w związku z tym. Dla mnie właściciel Pimpusia jest tak samo odpowiedzialny, jak właściciel Wielkopsa.[/QUOTE]
ale jakby to nie był Pimpuś tylko inny duży agresywny równie pies mogłabyś stracić noge ;)
sama mam ttb i wiem jak ludzie na nas patrza jak się nas boją , ktoś się boi mojego psa a ja się bardziej boje rozwścieczonego wielkiego agresora niż rozwścieczonego małego psa z którym moje psy sobie poradza w razie czego.

raz jedyny mój pies złapał innego wielkiego czarnego labradora na oko 40kg który przyleciał i od razu się rzucił , nie spodziewał się widocznie takiego przebiegu wydarzeń jaki nastąpił bo mój pies w sekunde zawisł mu na faflu i uniemożliwił jakikolwiek ruch bo gdy tamten szarpał bardziej go bolało więc w końcu przestał i spokojnie czekał .
mój pies ciągle na smyczy tamten nawet bez obroży , mój nie szarpał trzymał poprostu za flafla i nie pozwalał się ruszyć , w końcu zwolnił uścisk(po moich "prośbach" ) a tamten pies uciekł tak szybko jak dobiegł .
z ttb jest o tyle dobrze że najczęściej jak złapią to trzymaja robiąc mała krzywde oczywiście gdy faktycznie nie chcą walczyć na śmierć i życie .
i nikt mi nie powie że takie sytuacje nie maja wpływu na mojego dorastającego psa , mimo że wychowuje go na łagodnego psa każdy podbiegający agresor psuje całą moja prace .

Link to comment
Share on other sites

O rany, [B]gops[/B], przywracasz mi wiarę w ludzi. :-)

[B]Ajeczka[/B], jak się czuje twój psiak? Dostał antybiotyk i coś przeciwbólowego?

Pytanie do tych którzy mnie nie zrozumieli. GDZIE ja piszę, że [U]mały może radośnie dziabać[/U], a duży nie może bo duży? :roll: Piszę, że żaden nie może, ale dużego ze względu na ewentualny rozmiar szkód trzeba bardziej pilnować. Już jaśniej nie potrafię.

Edit: Dziabiący caviś?:hmmmm: To jakiś ewenement. Kilka cavisiów w swoim życiu widziałam. To rzadka rasa. I na dodatek łagodna. Nasza zaprzyjaźniona cavisia rozwala się do góry brzuszkiem do każdego napotkanego piesa i ludzia. Jest słodziutka. :-)

Edited by N&N
Link to comment
Share on other sites

[quote name='MagdaH']W końcu wątek dotyczy ogółem chamstwa innych psiarzy, a nie tego ze po dziabnięciu przez Pimpusia będę mieć tylko naderwaną nogawkę a Jumbo odgryzie mi nogę. Odpukać, nigdy nie zostałam pogryziona przez duzego psa (może wszystko przede mną), natomiast pies w typie cavaliera rzucajac się do tyłka koleżanki, nadział sie na mój but (doleciałam, chciałam psa w ostateczności kopniakiem odgonic) dziamgacz przegryzł mi skórę buta (a to twarde Caterpillary) i zęby sięgneły palców. Nie wiem czy pies był szczepiony, rany o ile nie duze, ale zakażenie było. Do psa nikt sie nie poczuł a zniszczenie buta to był najmniejszy koszt jaki poniosłam w związku z tym. [B]Dla mnie właściciel Pimpusia jest tak samo odpowiedzialny, jak właściciel Wielkopsa.[/B][/QUOTE]

Nic dodać, nic ująć :) Pies to pies. Odpowiedzialność ta sama, bez względu na rozmiar.

Jakiś czas temu coś w typie sznaucera mini (idące na długaśnej flexi) rzuciło się mojemu psu prosto do gardła. Właścicielka nie raczyła nawet nacisnąć guziczka:loveu: Moja (szła przy mojej nodze na zwykłej smyczy) raz dwa przycisnęła agresora do ziemi. Pańcia małego pieseczka wypiszczała na całe gardło, że mój pies chodzi bez kagańca. Zapytałam, gdzie jej pies ma kaganiec, to odparła, że jej jest malutki i nie musi nosić :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='N&N'] Piszę, że żaden nie może, ale dużego ze względu na ewentualny rozmiar szkód trzeba bardziej pilnować.[/QUOTE]
to Twoje zdanie. a jak dla mnie to każdego trzeba pilnować tak samo, nie patrząc na rozmiar ewentualnych szkód.

Link to comment
Share on other sites

Ja rozumiem doskonale. Wogóle mnie nie rusza "plujący się" york czy cziłka ( a mam dwie takie rozjazgotane cziłki w okolicy). Taka miniaturka szlejąca na smyczy obchodzi mnie tyle co zeszłoroczny śnieg ale jak widzę mojego "ulubionego" rottka nawet na smyczy i w kagańcu to zmykam w podskokach. Wiem, że baba wychodząca z tym rottkiem nie jest w stanie utrzymać go na smyczy i jak się wyrwie to będzie po zawodach...
Z mojego doświadczenia najgorzej zachowują się ONki osiedlowe, uzbierało się ich ostatnio więcej niż astów. Mają przykrą tendencję podchodzenia do mojego szetlanda i jak szetland robi unik to zaczynają polowanie. Tak samo polują na inne, małe psy zmuszając właścicieli do brania ich na ręce i ucieczki.Z dwojga złego wolę podbiegającego yorka o niejasnych zamiarach niż dużego psa z którym naprawdę ciężko będzie sobie poradzić a wiem co mówię bo ostatnio miałam "incydent" z astem i onkowatym czymś.
Właściciele dużych psów są szczerze przekonani, że każdy mały powinien przejść socjalizację z ich dużym czy raczej "chrzest bojowy" a ja uważam to za poroniony pomysł i przeganiam takich znawców razem z ich psami. Socjalizację to można przechodzić np. ze sznaucerem olbrzymem moich sąsiadów. To pies przewodnik, świetnie ułożony i wytresowany któremu właściciel na widok jorczka każe warować i pozwala na spokojne "poznanie się".

Link to comment
Share on other sites

No niestety, ja wiem, że to MOJE zdanie. Widuję to co jakiś czas na spacerach. Właściciel wielkiego psa ma mnie gdzieś i puszcza swojego psa wolno (na zasadzie, że przecież jego pieseczkowi nic się nie stanie). I o ile małego agresywnego knypka jestem w stanie odgonić, to już dużego nie. Dzięki temu bywa, że muszę iść naokoło, rozglądać się, uważać, a czasem nosić mojego małego (dobrze wychowanego!) psa na rękach. Nie właściciel dużego. On nie ma problemu. Czekaj czekaj, i to być "kultura" właściciela wielkopsa? To ja "dziękuję" za takie coś. :shake:

Poważnie, nie ma dla Was różnicy, czy szarżuje Was chiłka czy ONek?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='N&N']Poważnie, nie ma dla Was różnicy, czy szarżuje Was chiłka czy ONek?[/QUOTE]
różnica jest, co nie zmienia faktu, że ja nie chcę żeby cokolwiek na mnie szarżowało, niezależnie czy sięga mi za kostkę czy do talii. i nie podchodzę do tego na zasadzie: lepiej, żeby mnie zaatakował york niż ON, bo dla mnie to żaden z nich atakować nie ma prawa i oba te psy powinny być w taki sposób utrzymywane, aby tego nie robiły.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='N&N']No niestety, ja wiem, że to MOJE zdanie. Widuję to co jakiś czas na spacerach. Właściciel wielkiego psa ma mnie gdzieś i puszcza swojego psa wolno (na zasadzie, że przecież jego pieseczkowi nic się nie stanie). I o ile małego agresywnego knypka jestem w stanie odgonić, to już dużego nie. Dzięki temu bywa, że muszę iść naokoło, rozglądać się, uważać, a czasem nosić mojego małego (dobrze wychowanego!) psa na rękach. Nie właściciel dużego. On nie ma problemu. Czekaj czekaj, i to być "kultura" właściciela wielkopsa? To ja "dziękuję" za takie coś. :shake:


Poważnie, nie ma dla Was różnicy, czy szarżuje Was chiłka czy ONek?[/QUOTE]

Nie ma różnicy, każdego właściciela ochrzaniam tak samo za niedopilnowanie agresora (bez względu na jego rasę). Zgadnij kto najczęściej dyskutuje :) Od kogo zazwyczaj padają słowa, że 'on nic nie zrobi' ;) Ile razy słyszałam, że mój grzeczny i zrównoważony pies powinien nosić kaganiec, bo jest duży (!).
A przepraszam, małych kagańców to nie produkują? Czy wspomniana pańcia wyprowadza może agresywną wiewiórkę albo chomika, że jej psie przepisy nie dotyczą?
Mnie pęka serce jak widzę, że moja sunia przeżywa później taki atak. Idę z psem do parku, żeby zrobić mu przyjemność, a wracamy zdenerwowane kotłowaniną i słowną przepychanką.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...