Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='LadyS']My byliśmy w Grzybowie, chodziliśmy na niestrzeżoną plażę - sprzątaliśmy po psach, a jakże, za to wieczorami regularnie mijaliśmy brudne pieluchy albo butelki po piwie wbite w piasek :roll: Mój pies regularnie próbował wszamać końskie gówno, zostawione przez jeżdżącą tamtą plażą szkółkę jazdy :roll:[/QUOTE]

To co zostaje po sezonie to juz nawet nie jest masakra, brak słów po prostu. Muszę Rudą pilnować mocno jak po lesie chodzimy bo ma jeszcze czasami swoje napady schroniskowego wpieprzania wszystkiego co względnie jadalne i wtrynia te paskudztwa równo. Zwłaszcza ludzkie g. stanowi dla niej przysmak...

Najgorzej jest gdy po sezonie wakacyjnym przychodzą sztormy i plaża jest pięknie w ten sposób oczyszczana ze wszystkich petów i innych śmieci. Za to Bałtyk...:roll: no wiadomo co w nim pływa.

Ja do polskiego morza nie wchodzę od czasu gdy przepłynęła koło mnie podpaska :cool1:

Link to comment
Share on other sites

no wiecie przez dwa tygodnie moj pies z rzeczy zakazanych nazarl sie tylko glonow, ktore w pocie czola wylowil z morza, a tu wrocilismy i od razu zezarl gowno. wiedzialam, ze tak bedzie.

polskie morze w sezonie odpada dla mnie przede wszystkim ze wzgledu na niska widocznosc i temperature pod woda oraz wlasnie przez zakaz wprowadzanie psow na plaze. z drugiej strony jednak kiedy pomysle o tym, jak ostatnio tam bylam w sezonie, kiedy byla pogoda do plazowania...koc na kocu, recznik przy reczniku, glowa przy glowie...i w tym wszystkim jakos srednio widze moje psy, ktorym temperatura nawet bardzo wysoka nie przeszkadza w ogole i ktore sa bardzo, bardzo aktywnymi plazowiczami.

Link to comment
Share on other sites

Ogólnie jednym z argumentów ludzi, którzy nie chcą psów na plaży jest to, że po nich nie sprzątamy. I jest to po części prawda, lecz wynikająca z faktu (przynajmniej w dużym stopniu), że po prostu nie ma ustawionych śmietników. W sezonie owszem, przy strzeżonych kąpieliskach są kosze na śmieci natomiast poza sezonem znaleźć kosz na plaży to jakaś abstrakcja.
Pewnego razu byłam z moją nad morzem (chyba jakoś w marcu) i niestety zdarzyła nam się "wpadka" no więc ja woreczek i dawaj zbierać. Zebrałam, rozglądam się za śmietnikiem a tu w promieniu kilometra nic. I jak tu się dziwić, że plaże (i inne miejsca) są zaśmiecone...?

Link to comment
Share on other sites

Ja zazwyczaj robię tak, że jak gdzieś idę, czy nad wodę, jezioro, pleżę, gdziekolwiek gdzie będą ludzie, psa staram się wykupkać przed wyjazdem, ale nie zawsze się da. Bo np. jak byłam ostatnio nad wodą to nie zdążyłam z nim wyjść wcześniej. Zrobił nad wodą, posprzątałam i tak kupka leżała sobie przez pół dnia w woreczku, bo kosza brak. Odchodząć zebrałam i wyrzuciłam do kosza który znajdował się spory kawałek od wody....

Link to comment
Share on other sites

Ja wzdłuż plaży od Grzybowa do Dźwirzyna odwiedzałam różne kosze, bo mój pies w ramach ekscytacji nagle postanawia, że mu się jednak chce :roll: Ale jak kosza dłużej nie było, to z tym szłam - tak samo robię i w mieście. Dla mnie to żaden argument.

Link to comment
Share on other sites

W tamtym wypadku też tak zrobiłam (ogólnie tylko 1 raz jak do tej pory nie pozbierałam po psie - miała straszne rozwolnienie). Jednak nie każdemu będzie się chciało nieść śmierdzący ładunek przez kilometr czy dwa do najbliższego śmietnika. Chociaż powinni. Ja chyba jestem pedantką bo zbieram z każdego, nawet mało uczęszczanego miejsca :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']... i zużytych pampersów. No jakbym taką mamusię przyłapała na gorącym uczynku to nie ręczę za siebie :mad:[/QUOTE]

Zużyte pampersy są wszędzie... Odkąd mam psy, dopiero zaczynam zauważać, gdzie w sumie załatwiają się ludzie - i nie jest to toaleta :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Litterka']Kiedy czytam ostatnie wpisy jestem przeszczęśliwa, że mam psa, który "sam się pilnuje", nie biega po krzakach i nie dożywia się na dworze...[/QUOTE]

Oj, ciesz się! :) Moje każde ma jakieś świry. Luka już mniej, ale jak była młoda uwielbiała zgniłe ryby, a na spacery chodzimy nad staw gdzie ich nie brakuje.. Reszta gustuje w tym o czym mówiliśmy, Chibi najchętniej jadłaby też żywe ptaki (na co nie pozwalam, ale przez to musi łazić na taśmie zawsze), Frotek-prawie-jak-terier oczywiście: wszelkie gryzonie, dlatego ma dożywotni zakaz kopania dziur... W domu pełna micha, ale najfajniej znaleźć śmieci i je zjeść, w końcu spacer=polowanie, nie? :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Heh dziewczyny mały off- pracowałam kiedys w sklepie z bielizna w pasazu grunwaldzkim we Wrocławiu. Kto bywał zna czerwone kanapy;) Sklepik mały, lade miałam akurat na przeciwko takiej kanapy. Nie było dnia, żeby jakaś szanowna mamuśka nie siedziała z cyckiem na wierzchu. Ale to było akurat do przeżycia. Najgorsze były mamuśki które przebierały obsrane dzieci na tych kanapach. To nic,ze 50 m dalej były pokoje dla matek z dziecmi, po co sie fatygować skoro można to zrobić na kanapie:D I przyznam,ze nie zdarzyło się, żeby ktoras pampersa wrzuciła do stojącego obok kosza- wszystkie leżały potem na tych kanapach. Smrodek niosł sie aż do sklepu. Co sie działo jak sie zepsłua klimatyzacja to nie chce mowić;D
A co do chamstwa- może nie psiarza ale do pisarza. Byłam ostatnio na psiej plazy w Gdyni- piekna pogoda, wiadomo ludzi mnóstwo. Plaża dla psów ma 100m- mało bo mało ale jest. Biegał sobie tam psiak w typie cc- duzy ale wesoły, radosny, nikt sie nie bał ani nie czepiał chociaż młody łobuzował;) W pewnym momencie szczeknął na przechodzącego faceta (nie wiem czy konkretnie na niego bo sie bawił akurat z jakimś labkiem i może po prostu w tamtym kierunku) a potem przebiegł koło tego faceta wracając do właścicieli. Facet psa nie miał, po prostu tamtędy przechodził. I chyba to szczeknięcie i przebiegnięcie tak go wkurzyło,ze wyskoczył do właściciela cc z łapami. Straszył go policją, machał do niego łapami no cuda wianki. Właściciele mowia,ze to plaża dla psów i psy tu maja prawo biegac i szczekać i niech spada. Tamtego kolesia tak to wzburzyło, ze juz sie szykował żeby przylać, ale cc myślał, że chce sie bawic i ma patyka i skoczył do tej reki (nie potrafie opisac- tak jak pies skaczący za freesbe czy patykiem;)). Koleś sie wystraszył i zaczął uciekać. Sytuacja strasznie przykra, bo nie dość, że jest tak mało miejsc dla psów to jeszcze w takich miejscach własciciele mają nieprzyjemności.

Link to comment
Share on other sites

Z tymi pieluchami zawsze są jazdy na plaży... a przynajmniej były, bo od dawna tam nie chodzę.

Mój kurdupel wzbudza sensację nie tylko wśród ludzi ("O Boże, czemu pani go głodzi?!"), ale i wśród psów ("o, kości do gryzienia."). Wczoraj wracaliśmy z biegania, pomijając napotkane dwa stada dzików i wykonywanie taktycznego odwrotu coby nie zachciało się dziczyźnie bronić młodych, to spotkaliśmy parę z westem. Weścik luzem, przy nodze, ja mojego na łapki (ostatnie dni w bezpiecznych objęciach pańci), ale biała paskuda była ciekawska i odłączyła się od właścicielki. Piesek był przyjaźnie nastawiony, po prostu ciekawski, więc skoczył na mnie (nawet nie poczułam :)) żeby powąchać młodego. Pani odwoływała pieska, ale ten nie miał zamiaru wrócić, no bo takie kości ze skórą trzymałam na rękach i trzeba obadać co to za dziwadło. Po nieudanych odwołaniach Pani wzięła pieska niemal natychmiast i grzecznie przeprosiła. Kultura jest - wybaczyć można, a nawet trzeba, więc powiedziałam, że nic się nie stało i wszyscy się rozeszli. Widać są i ci dobrzy psiarze u mnie, w przeważającej - póki co (pfu, pfu) - części :D

Link to comment
Share on other sites

Próba samobójcza :) (czy raczej agresja lękowa...?)

A ja dzisiaj... Podjechałam z mamą do sklepu, gówniarz razem z nami. Mama na zakupy, a ja z małym wyszliśmy z auta i w cień, bo w Gdańsku znowu ponad 30C. Normalnie żal mi było patrzeć na przeciwko nas. Szczeniak (tak myślę) spaniela, złoty, bardzo ładny, przywiązany do płotu w tym gorącu. Słyszałam, że spaniele całkiem dobrze znoszą wysokie temperatury, ale czy to powód, dla którego należy go wrzucać na rozgrzaną patelnię (bo innego porównania brak, no, ewentualnie piekarnik się załapie)? Mama dość długo robiła zakupy, więc czekałam na właściciela. Przez ten czas pies się prażył, szczekał i wył za swoim panem. W pewnym momencie miałam ochotę po prostu do niego podejśc, odwiązać i przejść z nim w cień, ale psa nie znałam, ani tym bardziej jego właściciela toteż nie mogłam przewidzieć reakcji (raczej unikam kłopotów, jestem mało konfliktową osobą). Po ok. 20, moze 30 minutach przyszedł właściciel. Facet wyglądał dość sympatycznie, a ja nie mam zwyczaju wyskakiwać z mordą na każdego, kto robi w moim mniemaniu źle, bo sama mogę się mylić, więc po prostu grzecznie zwróciłam uwagę tekstem typu, że "'jeśli tak bardzo kocha swojego psa to żeby nie zostawiał go na słońcu tyle czasu" (zaznaczam - kiedy przyjechałam 20-30 minut wcześniej, piesek już był przywiązany, więc na dobrą sprawę nie wiem ile tam siedział). Pan mi nie odpowiedział, może zrobiłam gafę, może pomyślał, że jestem walnięta. Nie wiem... Inni ludzie przywiązywali psy w cieniu, tam, gdzie ja stalam i szli na zakupy. Tego też nie popieram, albo zakupy, albo spacer z psem, bo potem biadolenie, że zaginął, że skradziony, no ale... świata nie zmienię. "Mądry polak po szkodzie". Żal, że nie swojej...

Link to comment
Share on other sites

Koło nas był kiedys strzezony parking, juz go nie ma tam był pies który miał buda w cieniu, ale kiedys nie wiadomo dlazczego przywazali go w takim miejscu gdzie nie było zadnego cienia. Siostra zwróciła uwage a stróz cos tłumaczył czemu tak psa umiesci>ł ale ja nie zrozumiałam ale nie pamietam zeby sie cos psu stało.
a apropo wyrzucanych pampersów: Pare dni temu przyłapałam kogos załatwiajacego sie pod jednym z drzew w poblizu naszej klatki :crazyeye:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Litterka']Kiedy czytam ostatnie wpisy jestem przeszczęśliwa, że mam psa, który "sam się pilnuje", nie biega po krzakach i nie dożywia się na dworze...[/QUOTE]

Moja też się pilnuje, akurat tego jej zarzucić nie mogę, bo ani razu jeszcze nie miałam jakiejś stresującej sytuacji na spacerze że mi poszła w długą (no raz...jak fajerwerki blisko nas wystrzeliły).

Ale to żarcie paskudztw...to jest wlaśnie jeden z minusów posiadania psa ze schroniska, to samo przynajmniej mieli znajomi i inni, którzy brali psa z boksu,w którym były dwie michy na całe stado i który się nażarł ten miał szczęście.

Przez pierwsze miesiące u mnie na potęge wpierdzielała wszystko na spacerach co był względnie jadalne. Teraz jest raczej dobrze żywiona choc i tak ma czasami taki odruch żeby złapac np. suchy chleb leżący na drodze, ale zaraz go wypluwa :)

Są i tego plusy bo nigdy nie marudziła przy misce tylko od razu wszystko wcina. I ładnie pracuje na smaki, nie trzeba jej nawet przegładzać :D

Niestety ludzkie gówno dalej stanowi dla niej smaczniutki rarytas :|


Najgorzej w Poznaniu... tam po krzakach głównie żule robią, a ja mam odruch wymiotny jak jej potem mordę myję :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='klaki91']
Niestety ludzkie gówno dalej stanowi dla niej smaczniutki rarytas :|


Najgorzej w Poznaniu... tam po krzakach głównie żule robią, a ja mam odruch wymiotny jak jej potem mordę myję :D[/QUOTE]


Niestety u mnie jest absolutnie identycznie... Jak widzę, że coś wpieprza i łupie na mnie nerwowo, to 99% pewności że szamie sobie kupę. I jeszcze biegnę do niego, a on do ostatniej chwili mlaska, a jak już jestem blisko to ucieka. Niech ktoś mi powie, że pies nie wie, że robi źle i że go kara dosięgnie...

Moje też schroniskowe i Norek też na początku jak widział śmietnik to jakby najlepszą restaurację widział... Teraz też czasem coś próbuje, ale nosi kaganiec, więc rzadko coś udaje mu się wciągnąć. Poza tym jak jest na smyczy to "zostaw" pięknie kuma. Gorzej jak lata luzem.
Ziuty nie sposób upilnować. Szczytem bezczelności z jej strony było, kiedy stoczyłam z nią bój o kostkę z Hot Wings'a, odwróciłam się żeby ją dalej rzucić i jak na nią znowu spojrzałam (po ułamku sekundy) to już kończyła coś wsuwać... Zwątpiłam.
Ziutkowi chyba muszę kaganiec sprawić, bo idzie i wciąga jak mały odkurzacz...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='socurek']Niestety u mnie jest absolutnie identycznie... Jak widzę, że coś wpieprza i łupie na mnie nerwowo, to 99% pewności że szamie sobie kupę. I jeszcze biegnę do niego, a on do ostatniej chwili mlaska, a jak już jestem blisko to ucieka. Niech ktoś mi powie, że pies nie wie, że robi źle i że go kara dosięgnie...

Moje też schroniskowe i Norek też na początku jak widział śmietnik to jakby najlepszą restaurację widział... Teraz też czasem coś próbuje, ale nosi kaganiec, więc rzadko coś udaje mu się wciągnąć. Poza tym jak jest na smyczy to "zostaw" pięknie kuma. Gorzej jak lata luzem.
Ziuty nie sposób upilnować. Szczytem bezczelności z jej strony było, kiedy stoczyłam z nią bój o kostkę z Hot Wings'a, odwróciłam się żeby ją dalej rzucić i jak na nią znowu spojrzałam (po ułamku sekundy) to już kończyła coś wsuwać... Zwątpiłam.
Ziutkowi chyba muszę kaganiec sprawić, bo idzie i wciąga jak mały odkurzacz...[/QUOTE]

Czyli nie tylko moja miała gastrofazę :D teraz u mnie już zdecydowanie lepiej bo sporo ćwiczyłyśmy, ale... był taki etap, że jej inteligencja mnie przerosła. Cwiczyłyśmy na zasadzie-masz coś w mordzie->ja oferuję coś lepszego->wypluwasz->dostajesz super nagrodę. Suka się wycwaniła i zaczęła mi znosić na spacerze różne paskudztwa licząc na to że nagrodę dostanie :D myślałam, że padnę jak mi pod nogi wypluła zimą zamrożone gówno i się cieszyła, że dostanie żarcie :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='klaki91']Czyli nie tylko moja miała gastrofazę :D teraz u mnie już zdecydowanie lepiej bo sporo ćwiczyłyśmy, ale... był taki etap, że jej inteligencja mnie przerosła. Cwiczyłyśmy na zasadzie-masz coś w mordzie->ja oferuję coś lepszego->wypluwasz->dostajesz super nagrodę. Suka się wycwaniła i zaczęła mi znosić na spacerze różne paskudztwa licząc na to że nagrodę dostanie :D myślałam, że padnę jak mi pod nogi wypluła zimą zamrożone gówno i się cieszyła, że dostanie żarcie :D[/QUOTE]

Oj, ale mój poprzedni pies - smakosz psich i ludzkich odchodów, amator zgniłych ryb (to akurat w formie perfum preferował) i to wszystko jak tylko wyjechaliśmy z nim nad jezioro i nie wzięliśmy szamponu... Woda i mydło jakoś nie usuwały do końca smrodu, jazda z takim psem samochodem do domu to czysta przyjemność, a przecież przed kąpielą to trzeba się jeszcze wytrzeć we wszystkie dywany, nie? :/

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...