Jump to content
Dogomania

Frances_B

Members
  • Posts

    60
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Frances_B

  1. My karmimy Brit Care i jesteśmy bardzo zadowoleni :) stosunkowo tania i skład ok
  2. Jedziemy sobie wczoraj z Gigą autobusem (pierwszy raz :)). Młoda siedzi sobie spokojnie i obserwuje ludzi. Gdy autobus zatrzymał się na przystanku, wsiadł pewien pan o "dość specyficznym zapachu" :razz: i usiadł nieopodal. Traf chciał, że siedziałyśmy dokładnie obok wejścia, którym wszedł. Giga zaczęła wąchać powietrze, na sam koniec zaciągnęła się porządnie i tak jakby kichnęła. Wyglądało to dość osobliwie. Nagle starsza Pani siedząca za nami zatroskanym głosem: "Biedny piesek, ma taki dobry węch przecież...Pani go weźmie dalej od tego człowieka, bo się zadusi ..." :roll:
  3. Ok :) kiedyś na trojmiasto.pl w dziale ogłoszeń o zwierzętach pełno było właśnie takich kwiatków, ostatnio tylko pojedyncze :)
  4. Mam pytanie, a co z takim ogłoszeniem ? [url]http://ogloszenia.trojmiasto.pl/zwierzeta/szelki-chihuahua-gratis-gdansk-ogl5403114.html[/url] Czy jest jakaś podstawa prawna do zgłoszenia ?
  5. W tamtym wypadku też tak zrobiłam (ogólnie tylko 1 raz jak do tej pory nie pozbierałam po psie - miała straszne rozwolnienie). Jednak nie każdemu będzie się chciało nieść śmierdzący ładunek przez kilometr czy dwa do najbliższego śmietnika. Chociaż powinni. Ja chyba jestem pedantką bo zbieram z każdego, nawet mało uczęszczanego miejsca :roll:
  6. Ogólnie jednym z argumentów ludzi, którzy nie chcą psów na plaży jest to, że po nich nie sprzątamy. I jest to po części prawda, lecz wynikająca z faktu (przynajmniej w dużym stopniu), że po prostu nie ma ustawionych śmietników. W sezonie owszem, przy strzeżonych kąpieliskach są kosze na śmieci natomiast poza sezonem znaleźć kosz na plaży to jakaś abstrakcja. Pewnego razu byłam z moją nad morzem (chyba jakoś w marcu) i niestety zdarzyła nam się "wpadka" no więc ja woreczek i dawaj zbierać. Zebrałam, rozglądam się za śmietnikiem a tu w promieniu kilometra nic. I jak tu się dziwić, że plaże (i inne miejsca) są zaśmiecone...?
  7. Pracowałam na plaży 2 sezony jako ratownik i chyba nic, co po sobie zostawiają ludzie już mnie nie zaskoczy... czarna rozpacz
  8. Sama mieszkam w Gdańsku i jeżeli chodzi o spacery na plaży to "nie chodzimy w sezonie" ;) 1. jest zwykle za ciepło 2. jest stanowczo zbyt dużo ludzi (serio, co oni widzą w polskim morzu...:-o) 3. ludzie się czepiają (mam sporego psa...) 4. siuśków po psie nie zbiorę - taka prawda... Najlepiej by było, gdyby zakaz był na przykład w godzinach 9-20 czy coś... Wieczorem nie ma na plaży tak wielu rodzin z dziećmi a i turyści z psami byliby bardziej zadowoleni i tłumniej przyjeżdżaliby do trójmiasta. Drugą opcją jest wydzielenie kawałka plaży dla psów jak w Gdyni :)
  9. Znam suczkę Border Collie (bez papierów, po rodzicach z rodo), która dostała pierwszej cieczki jak miała 4 miesiące i zaraz potem została wysterylizowana. Zrobiła się bardzo, bardzo agresywna wobec innych zwierząt. Jak miała 2 lata rzuciła się bez ostrzeżenia z zębami na leżącego do góry brzuchem 3,5 miesięcznego szczonka... Myślę, że to miało duży związek ze (zbyt wczesną moim zdaniem) sterylką...
  10. Przed chwilą na spacerze miałam taką sytuację : Idziemy sobie z Gigą na smyczy a na nas zmierza para z wózkiem i jakimś małym pudelkiem na flexi. Pudelek biega w tę i nazad, chce podbiec do Gigi tak więc ja smaczek w dłoni i "równaj". Giga totalnie skupiona na mnie, ma gdzieś pudelka (jeszcze 2 tygodnie temu było to nie do pomyślenia :cool3:) i mijając się z państwem słyszę : "Patrz Fifi jaki tresowany pies, tak powinnaś chodzić !. Ale ty jesteś na to za głupia..." Fajnie, że Giga została nazwana tresowanym psem ( drugi tydzień chodzimy na PT1 i chyba widać efekty :multi:), ale szkoda mi tamtego psiaka... Na prawdę mnie jeszcze zadziwia to, że ludzie biorą psa ot tak, żeby był i nic z nim nie robią oprócz spaceru dookoła bloku...
  11. Mi wpadło do głowy na przykład uczenie/ćwiczenie starszego jakichś komend (ze smaczkami oczywiście :)) podczas gdy mały poznaje ogródek. Może to odwróci jego uwagę od maluszka :)
  12. Ha, ja mam w mieszkaniu 60m2 berneńczyka i ile się nasłuchałam, że pies się będzie męczył, to moje... Jak na mój gust to nie jest jej źle, całą energię rozładowuje na spacerach (i od dzisiaj na szkoleniu PT1 :) ). W domu śpi i czasem ciężko ją dobudzić ;) Giga w tej chwili ma coś koło 40 kg a jeszcze urośnie. Ja też setki naliczniku nie mam, żeby stanowić jakąkolwiek przeciwwagę :) Potrafi pociągnąć, zimą wylądowałam w zaspie. Dlatego właśnie między innymi zaczynamy dzisiaj szkolenie. Myślę, że paradoksalnie lepiej mają psy trzymane w blokach (może nie zawsze, ale w większości). Przynajmniej mają spacery. Ludzie często myślą, że jak pies jest duży to musi mieć hektary pola do biegania...łatwiej wypuścić psa na ogród niż z nim wyjść na ciekawy spacer.
  13. Ja bym nie mogła tak zrobić, żeby przynieść zwierzaka do domu moich rodziców bez ich wiedzy i zgody... Kurcze, to jest trochę tak jakby powiedzieć "mam w d.... wasze zdanie". Sama długo tego nie rozumiałam, ale dopiero jak wyprowadziłam się na swoje (a miałam 20 lat) odkryłam, że sama chcę decydować o tym, co dzieje się w moim domu. I dopiero wtedy, gdy byłam na swoim przytaszczyłam ze schronu kota, a gdy wprowadził się M. kupiliśmy psa. Wiem, że moi rodzice pokochaliby każdego zwierzaka jakiego bym przyniosła. Jednak stawianie osób, z którymi się mieszka przed faktem dokonanym to cios poniżej pasa.
  14. Myślę, że psa jak najbardziej mogą "boleć nogi" po bieganiu przy rowerze... choćby dlatego, że biegnie po ścieżce/chodniku/ulicy (twarda nawierzchnia) i obciąża stawy. To jest zupełnie inny rodzaj ruchu niż choćby 10 kilometrowy spacer po lesie. Wydaje mi się że tak dużego psa jak ONek nie powinno się zmuszać do biegania przy rowerze. Szczególnie w takie upały jak teraz ;) Poza tym pies może nie dawać objawów choroby stawów a na RTG wychodzi co innego. Może ujawniać się dopiero po biegu, szczególnie jeżeli nie jest przyzwyczajony do tego rodzaju wysiłku.
  15. Szkoda gadać...nienormalne jest to, jak traktuje swojego psa. Widać pełnoletność nie idzie w parze z odpowiedzialnością. W dodatku właśnie pokłóciłam się z chłopakiem, bo za wszelką cenę chce je zaprzyjaźnić... Nerwicy tu dostanę :(
  16. Właścicielka psa widzi go raz na tydzień przy dobrych wiatrach i zabroniła kagańca telefonicznie...ale ma tu dziś podjechać na chwilę ;P najlepsze, że wszyscy tutaj to wykształceni, inteligentni ludzie. Ale psa traktują jak dodatek do ogródka. (no ale przecież to był taki słodki szczeniaczek, no i najinteligentniejsza rasa na świecie w końcu - sama się wszystkiego nauczy :shake:) Szkoda tylko, że urlop spędzę na pilnowaniu psów. Mój chłopak (ogólnie dobry człowiek, ale jeżeli chodzi o psy to podobnie jak rodzinka...staram się go edukować) stwierdza, że jak się znowu pogryzą to dostaną "po dupach" :shake:. Tak więc na pomoc nie mam za bardzo co liczyć...
  17. Najchętniej to bym zabrała tamtą do gdańska i porządnie z nią popracowała (nie wiem, behawiorysta czy coś...). Szkoda mi Koli, bo to nie jej wina, że jest jaka jest. Po prostu nikt się nią nie zajmuje a ona łaknie kontaktu z człowiekiem :( Zawsze jest mi smutno jak tu jestem, a wszelkie próby rozmowy z właścicielką tylko mnie drażnią. Zero porozumienia. próbowałam ją namówić na jakieś szkolenie, wizytę u behawiorysty ale słyszę tylko nie mam kasy, nie mam czasu. Smutne. no nic, pozostaje mi w takim razie izolowanie ich... dziękuję Ci za odpowiedź :)
  18. Hej... mam problem :( 1. mój pies (roczna suczka berneńczyka - Giga) zawsze była taką łagodną ciapką, przyjazną do innych psów, kotów i w ogóle wszystkiego. 2. pies siostry mojego chłopaka (4 letnia suczka border collie - Kola) bardzo terytorialna, zaniedbana ruchowo - siedzi cały czas w ogródku bo nie ma kto z nią wyjść, sfrustrowana. A teraz opis... Mieszkamy z chłopakiem w gdańsku z Gigą. Jak Giga miała 4 miesiące zabraliśmy ją do sosnowca - mój chłopak stąd pochodzi. Wtedy pierwszy raz spotkała się z Kolą. Wszystko odbyło się na neutralnym gruncie, zgodnie ze wszystkimi zasadami jakie znam (najpierw zmęczyliśmy psy, potem stopniowe zmniejszanie dystansu itp.). Niestety nastąpił niespodziewany atak (Kola podchodziła do Gigi z machającym ogonem i mimo, że Giga leżała na grzbiecie w pozycji totalnie poddańczej - Kola rzuciła się na nią z zębami). Od tamtej pory Giga z rezerwą podchodzi do innych psów, przez pierwsze kilka minut kuli się, podwija ogon pod siebie, kładzie uszy i jest przestraszona :( Dodam, że Giga nigdy nie przejawiała żadnych objawów agresji - nigdy nawet nie warknęła ani nie wyszczerzyła zębów. Dziś rano znów odwiedziliśmy sosnowiec... Kola znów rzuciła się na Gigę. Ugryzła ją w ucho (obyło się bez rozlewu krwi...) - psy były na smyczach, jednak niestety na tyle luźnych, że nie zdążyliśmy odciągnąć psów na czas :( No i teraz mój główny problem : otóż Giga zamiast jak zwykle schować się za mną, skulić itp. itd. wyszczerzyła zęby, zaczęła szczekać i chciała się odgryźć... teraz jak tylko Kola pojawi się za blisko niej, szczerzy zęby i wygląda dość groźnie... Nie wiem co robić, nie chcę żeby Giga nauczyła się agresji. Z drugiej strony nie wiem czy powinnam ją (Gigę) karcić w jakiś sposób... ? Jest to pierwsze zachowanie tego typu jakie się u niej pojawiło. Chciałam założyć Koli kaganiec, jednak nie jest to mój pies. Dodam tyle, że suka zachowuje się bardzo "dziwnie". Ociera się o wszystko w domu tyłem, na spacerze co minutę znaczy terem (podnosząc tylną łapę), do nas podchodzi i ociera się pupą o nogi (wykonuje takie gwałtowne ruchy w górę i w dół). Suczka jest generalnie zaniedbana, nikt nie poświęca jej czasu (właścicielka się wyprowadziła i zostawiła psa mamie w ogródku), poza ogród wychodzi raz na tydzień-dwa, z innymi psami ma kontakt tylko przez płot. Raz jak uchyliła się brama, wybiegła i zaatakowała mniejszego psa. A teraz konkretne pytanie : czy powinnam próbować je do siebie przyzwyczaić (będziemy tu z tydzień), czy jakoś izolować ? karcić Gigę za wyszczerzanie zębów/ warczenie/ szczekanie (jeżeli tak - w jaki sposób). No i jeszcze jedno... tutaj większość (łącznie z moim chłopakiem :shake:) bagatelizuje sytuację. Padają słowa : "ale przecież nic sobie nie zrobią" itp. itd. A ja chodzę i się martwię. Może jestem jakaś przewrażliwiona... No nic, może Ktoś ma jakieś pojęcie co powinnam zrobić i mi podpowie. Z góry dzięki
  19. niestety nie mamy możliwości zmęczenia rezydentki - mieszkamy 600km dalej... gdybym mieszkała blisko sama zajęłabym się tą suczką... Próbowaliśmy je kiedyś poznać na neutralnym terenie, niestety skończyło się atakiem z zaskoczenia... najdziwniejsze jest dla mnie to, że borderka podchodzi z merdającym ogonem i nagle rzuca się na leżącego np w kącie/pod stołem psa. Nie znam się jakoś specjalnie na psiej psychice i nie mam pojęcia z czego to może wynikać... Gdyby sprawa nie wyszła niejako w rodzinie, powiedziałabym dziewczynie co myślę o tym jak traktuje tego psa...nie wiem jednak czy jest sens tworzyć konflikt :(
  20. No, komentarze to dla nas chleb powszedni... jak już się ktoś odezwie, pada oskarżenie "jak można takiego dużego psa trzymać w bloku ?! Przecież pani go męczy tylko"... Co z tego, że ma tyle ruchu, że w domu tylko śpi... A najlepsza jest w tym wszystkim siostra mojego chłopaka, która kilka lat temu sprawiła sobie suczkę border collie. Zdziczała kompletnie, bo poza ogród wychodzi od święta jak jest ładna pogoda i pani po nią przyjedzie (laska się wyprowadziła i pieska nie zabrała ze sobą, żeby się nie męczył). A w ogródku babcia czasem przypina ja do ławki żeby "nie zryła ogródka" a biedna sucz kilka godzin potrafi siedzieć i piszczeć. No jaja jakieś ogólnie... :crazyeye: I ta dziewczyna mi robi wymówki, że wzięłam dużego psa i go męczę... Musialam się "wygadać", bo w piątek tam jedziemy i będziemy musieli znowu pilnować, żeby tamta suczka nie rzuciła się z zębami na naszą (która po ostatnim razie ma uraz i boi się psów...). Mam jeszcze pytanie... laska mówi, że suczka zrobiła się agresywna po sterylce. Czy może tak być ? Mi się wydaje,że po prostu nikt nie poświęca jej czasu... A doszło do tego, że rzuciła się na (wtedy 4-miesięczną) moją suczkę bez żadnego ostrzeżenia. Macha ogonem i atak (nie wiem czy gdybym nie weszła między nią a moją to by nie zagryzła...). A laska w pisk, że nie można wchodzić miedzy nie, bo może mnie ugryźć :angryy: Znacie może jakiś wątek na forum, żebym mogła poczytać jak przeprowadzić spotkanie tej suczki i mojej (border- 3 lata, berneńczyk- rok, dwie suczki, nie widziały się pół roku), będę wdzięczna jak Ktoś mnie nakieruje, chcę oszczędzić stresu mojej i i tamtej też bo ogólnie to świetny pies, tylko nikt się nim nie zajmuje jak na mój gust...:-(
  21. Handzia55 współczuję Ci bardzo... Hmm, nie wzięłam pod uwagę opcji brania na rączki, żeby nie robiły szumu. Jest to jakiś argument :)
  22. A może mi ktoś wytłumaczyć, dlaczego jak idę z moją berneńczycą na smyczy, a z naprzeciwka idzie na nas Pan/Pani/dziecko z pieskiem typu york/maltańczyk/ coś w tym stylu, zawsze zabierają tego psa na ręce ? Rozumiem, że nie puszczą takiego malucha do zabawy z obawy na jakąś kontuzję czy coś, ale jak idziemy na smyczy ? Najgorsze, że takie zachowanie to nie odosobniony przypadek tylko norma. Jakieś kilka tygodni temu w bloku pojawił się szczeniak Yorka i jak tylko mnie widzą to piesek ląduje na rączkach :roll: Nie wiem, czy po prostu podejść do właściciela i powiedzieć, że nie ma się czego bać ? Zgłupiałam już .
  23. Jedna z moich suczek ma ciągłe, nawracające problemy z uszami, więc czyścimy regularnie... Do ucha wlewamy specjalny płyn do czyszczenia uszu, potem masujemy około minuty (trzymając ucho tak jakby "od dołu", żeby wydzielina wydostawała się na zewnątrz) aby płyn zmiękczył wydzielinę. Następnie wkładamy kawałek waty (nie za dużo i nie za głęboko, żeby można było ją wyjąć) i pozwalamy suni wytrzepać uszy. Potem wyjmujemy brudną watę i resztę wydzieliny wycieramy czystym wacikiem. Drugiej suczce uszy czyściłam tylko raz w ciągu roku, bardziej profilaktycznie bo ma czyściutkie. Ale może ktoś podpowie, czy powinnam to robić częściej, nawet jeżeli nie ma żadnego brudu ?
  24. Jej, jak przeczytałam ten wątek, to sobie przypomniałam jak molestowałam rodziców o psa... jak miałam 8 lat chyba to sobie wymarzyłam labradora :) Chodziłam, prosiłam, błagałam, robiłam "oczka bambi", a rodzice się nie zgadzali. Wiedzieli, że odpowiedzialność spodnie na nich, bo przecież 8 letnie dziecko nie zajmie się psem. Teraz jestem im za to wdzięczna. Jak miałam 14 lat (musiałam spełnić szereg warunków - świadectwo z paskiem itp. itd.) wiedziałam o rasie bardzo dużo, miałam większą świadomość potrzeb tej akurat rasy, wiedziałam dlaczego należy kupić psa z hodowli, choroby i właśnie wtedy rodzice zdecydowali się kupić psa. Przez to, że byłam już starsza, mogłam się bardziej z psem zżyć, chodziłam z nią na szkolenia, spacery, razem pływałyśmy w jeziorze. Miałam radochę z tego, że to właśnie MÓJ pies i sama mogę o niego zadbać. Miałam ogromną satysfakcję z tego, że była (jest) świetnie wychowana i słucha mnie we wszystkim. Miałam satysfakcję z włożonej w psa pracy i jej efektów. Gdybym miała dziecko, nie kupiłabym mu pieska bo jest słodki, ładny i do przytulania. Gdyby w domu był pies podczas gdy pojawi się dziecko, to super. Ale nie spełniłabym zachcianki dziecka. Może dlatego, że już zbyt dużo widziałam małych, słodkich, zamęczonych przez dzieci przytulanek...
×
×
  • Create New...