toyota Posted October 18, 2011 Posted October 18, 2011 Pineska cały czas jest jeszcze w Grudziądzu. Quote
toyota Posted October 18, 2011 Posted October 18, 2011 To był strasznie smutny dzień. Pinusia ma wyrok śmierci. Jej dni są policzone. Quote
azalia Posted October 18, 2011 Posted October 18, 2011 Aż tak źle?BIedactwo kochane,a co konkretnie powiedział wet?Tak bardzo mi przykro i żal maleńkiej.. Quote
yunona Posted October 18, 2011 Posted October 18, 2011 O Boże ... nie wiem co pisać , to straszne, biedna Pinesia na łańcuchu przez prawie całe życie, u Kasi wreszcie poznała milość i ciepło, to choróbska wstrętne ją dopadły. Bardzo mi przykro. Czekam na wpis Kasi. Quote
toyota Posted October 18, 2011 Posted October 18, 2011 Kasia dopiero wyjechała z Grudziądza o 18, więc będzie późno w domu, nie wiem czy dzisiaj coś napisze. Badanie tomograficzne wykazało bardzo wiele guzów mózgu, albo jeden rozległy. Zastrzyki sterydowe powodują obkurczenia guza, który przestaje wtedy uciskać nerw i dlatego Pinesia poczuła się lepiej i zaczęła kontaktować. Sterydy będą kontynuowane, bo nic więcej nie da się zrobić. Wszystko tak długo trwało, ponieważ najpierw zrobiono Pinesce badania krwi i były słabe wyniki. Kasia miała przy sobie wyniki badania krwi sprzed 2 tygodni, ale te dzisiejsze były o wiele gorsze :(. Przy tak słabych wynikach istnieje ryzyko przy narkozie, chodzi chyba o wydolność nerek . Pineska miała więc najpierw podawane coś na wzmocnienie (chyba w kroplówce), aby narkoza jej nie zabiła. Wszystko razem trwało chyba z 6 godzin. Quote
Mika31 Posted October 18, 2011 Posted October 18, 2011 gdzie jest pan bóg czy takie stworzenie musi tle cierpieć Quote
Sarunia-Niunia Posted October 18, 2011 Posted October 18, 2011 Straszne to wszystko. Kasia do mnie napisała o tym strasznym wyroku... Potem rozmawiałyśmy i w trakcie naszej rozmowy Pinesia miała atak... Dziewczyny jeszcze są w drodze.... Okrutne to wszystko... Naprawdę trudno to przyjąć do wiadomości... Współczuję Pinesi i współczuję Kasi... Oby nie musiała podejmować tej ostatecznej decyzji... Boże!!! Quote
toyota Posted October 18, 2011 Posted October 18, 2011 Pineska nie wygląda na tak strasznie chorą. Była smutna i wodziła wzrokiem za Kasią. Naprawdę jest to bardzo przykre i bardzo trudne dla Kasi szczególnie, że niedawno odeszła Zorka i bardzo ciężko chore są Dorotka i Misia. To jest sytuacja, z którą każdy z nas już pewnie się musiał zmierzyć. Jest to bardzo wyczerpujące fizycznie i psychicznie, a co dopiero tyle chorujących ciężko psiaków:(. Bardzo, bardzo jej współczuję :(. Rachunek u weta był koszmarny - ponad 8 stów :(. Quote
brazowa1 Posted October 18, 2011 Posted October 18, 2011 [quote name='Mika31']gdzie jest pan bóg czy takie stworzenie musi tle cierpieć[/QUOTE] Bóg jest teraz w Kasi,która trwa przy Pinesce. bardzo mi przykro,chciałam usłyszec cos innego. Trzymajcie się,zyczę,aby udało Wam sie spędzic jeszcze kilka pieknych chwil,może dzięki lekom bedzie to moźliwe. Quote
Kasia77 Posted October 19, 2011 Posted October 19, 2011 Byliśmy wczoraj w klinice o 11.30 i od razu wszystko się zaczęło- najpierw rozmowa z lekarzem, potem zabrali Pineskę, zrobili badania krwi, najgorzej wyszedł mocznik- ponad 160 przy normie 50 i potas bardzo zły-wypłukany z organizmu przez leki. Weterynarz uprzedziła, że przy takich wynikach narkoza jest ryzykowna, dlatego najpierw przed podaniem trzeba było Pinesię maksymalnie przygotować, dostała odpowiednie kroplówki i preparaty w zastrzykach zeby poprawić pracę nerek. Około 16tej było już po wszystkich badaniach, wyszedł lekarz, powiedział ze niema dobrych wieści, zabrał mnie, zeby pokazać i omówić zdjęcia z tomografu na komputerze, trudno powiedzieć jednoznacznie czy guz jest jeden i tak rozległy czy jest ich kilka, ale weterynarz mówi ze wygląda na 3 różne guzy. Po sterydach zmniejszył sie obrzęk, dlatego Pinesia doszła do siebie, przed wczoraj tupała po mieszkaniu jak kiedyś, kładła sie w miejsca na których nie widziałam jej od czasu operacji i ataku -to było dla mnie takie niesamowite szczęście, te niby zwykłe rzeczy, ale najważniejsze na świecie w momencie kiedy kilka dni wcześniej myślałm że juz nigdy jej tam zobacze. Tak samo jest na dworzu - kiedy podchodzi do kupy gałęzi w którą parę dni temu wciskała głowę i stała bez kontaktu, to za każdym razem zamieram, bo boję się że zrobi to znowu,czekam... i kiedy tylko przy tych gałęziach przytaje i za chwile zaczyna iść dalej, to jest najlepsze co w takich momentach mogłabym od losu dostać. Ale wczoraj lekarz powiedział, że ta poprawa to na krótko, kwestia dni, guz rośnie, obrzęk powróci, sterydy nic już nie pomogą, jego zdaniem Pinesia ma góra 2 tygodnie życia. Kiedy powiedziałam, ze człowiek nigdy nie wie kiedy jest TEN czas, zeby decydować...., odpowiedział: "szczerze?, juz jest ten czas, w tej chwili". Pinesię oddali o 18tej, musiała sie dobrze wybudzić, do domu wróciliśmy o 22.30. Droga powrotna była okropna....ale kiedy niunia wysiadła z samochodu, widać było jaka jest szczęśliwa- taka króciuteńka chwila kiedy widziałam w niej radość że wróciła do domu. Wróciłam nieprzytomna, wyczerpana, tym bardziej ze kilka poprzednich nocy było nieprzespanych, ale dzisejsza z tą świadomoscią.... Spodziewałam się złej diagnozy, ale miałam nadzieję...że guz bedzie jeden i nie duży, ze obrzęk zejdzie i będziemy mieć więcej czasu....Umre razem z Pineską, nie dam rady , to za dużo , nie dam rady. Pinesia i Misia- to moje papużki nierozłączki, moje kochane podróżniczki- wszędzie ze mną jeździły samochodem, tak strasznie lubią jeździć, wszędzie razem, ale już nie będzie spacerków które tak Pinesia uwielbia, i zawziętego kopania ukochanych dołów na łakach, wywracania się na grzbiet i miziania w trawie głośno z radości przy tym "śpiewając", już tego nie bedzie, już nic nie bedzie. Wszystko robiły razem a teraz umierają razem, bo rak u Misi to też wyrok. Ja tego nie przeżyje W domu jest jeszcze prócz moich dziewczynek 7 psów a ja nie mam już na nic siły... Póki obrzęk nie wróci, przez te kilka dni, dopóki Pinesia będzie chciała walczyć, będe dawała jej sterydy i modliła się,żeby umarła sama, bardzo Cie proszę losie, ponad wszystko, żeby Pinesia zasnęła i już się nie obudziła, jeśli tak ją strasznie skrzywdziłeś, to daj jej chociaż spokojnie odejść, bez usypiania, bez weterynarzy i zastrzyku, bo ja tego nie przeżyje. Muszę się jakoś zebrać, wrócić do żywych, bo Dorota- ta duża z filmików, gdzie kopie dół z Pinesią , padła- od dwóch tygodni bierze silne przeciwbólowe leki, bo niby zwyrodnienia, niby stad ten ból, ale nic nie pomaga, piszczy całe dnie, nie podnosi się, nie chodzi, nie załatwia się, dzis w nocy nie dała rady wytrzymać, bo ileż można, więc zrobiła pod siebie. Nie daje sie dotknąc, od razu wrzeszczy, to jest 40 kg psa, nie jestem wstanie sama zrobic nic. Dziś muszę poszukac pomocy, bo trzeba ją jakoś wydostać z domu i przewieźć do weterynarza... Quote
Poker Posted October 19, 2011 Posted October 19, 2011 Współczuję z całego serca. Musisz dać radę , masz jeszcze tyle do zrobienia. Ale należy Ci się też odpoczynek.Życzę Ci dużo sił, bo tego teraz najbardziej potrzebujesz. Quote
Sarunia-Niunia Posted October 19, 2011 Posted October 19, 2011 Panie Boże litości... Łzy płyną, serce się łamie... Kasiu! I choć wiedziałam to wszystko, to teraz czytając pobeczałam się jak bóbr... Wiesz, ja myślę, że musisz teraz spędzać z Pinesią każdą wolną chwilę i cieszyć się nią po stokroć! Niech Niunia wie, że jest kochana, niech to czuje bardziej, niż kiedykolwiek! I mam nadzieję i mocno w to wierzę, że jeżeli jest KTOŚ nad nami wszystkimi, to nie pozwoli na to, aby Pinesia się męczyła i odchodziła w stresie... Ufam, tak jak i TY, że Pinesiulka zaśnie i odejdzie spokojnie w swoim łóżeczku... Tego Jej i Tobie życzę z całego serca!!! A póki co, dawaj Jej siebie Kasieńko i wszystko co najlepsze! I idźcie jeszcze na wspólny spacerek z Misią, póki cieplej i póki dziewczynki dają radę... Cieszcie się sobą i bierzcie, wytargajcie z każdej dobrej chwili maksimum radości... I rób zdjęcia, utrwalaj dziewczynki - niech to będzie taka terapią... Quote
yunona Posted October 19, 2011 Posted October 19, 2011 Dobrze Sarunia , że jesteś, pięknie piszesz i ja już nie mam nic do dodania , jedynie , że całym sercem jestem z Kasią , Pinesią i Misią. :) Quote
brazowa1 Posted October 19, 2011 Posted October 19, 2011 To wszystko stało sie naraz,jest mi potwornie przykro.Macie czas,jeszcze kilka dni,tygodni,wierzę,że Pineska Cie,Kasiu przygotuje na ten moment,kiedy będzie musiała odejść. Zrobiłas i robisz dla niej wszystko,co w ludzkiej mocy,ona o tym wie. Moja koleżanka ma 4 koty (plus zawsze kociaki na leczeniu) i trzy psy,szczury,prawie wszystko poprzygarniane,schorowane,seniory-jak u Ciebie. Pytałam,jak ona przeżywa odejście zwierząt,skoro ma ich więcej,,czy wtedy jest latwiej niż kiedy ma sie jedno Powiedziała,że wtedy kładzie sie spać i odsypia,a na rozpacz zwyczajnie nie pozwola jej inne zwierzęta. Myslę,ze Twoje psy dodadza Ci sił,nawet,gdy bedziesz czuła,że ich już nie ma. Trzymaj sie Kasiu. Quote
skallska Posted October 19, 2011 Posted October 19, 2011 Kasia jesteśmy z Tobą, ja, Misia i Fafi. Pinesia dzięki Tobie poznała miłość człowieka pewnie po raz pierwszy w swoim życiu. Teraz jest czas tylko dla was.... Quote
azalia Posted October 19, 2011 Posted October 19, 2011 Kasiu,bardzo,bardzo Ci współczuję,czytam Twoje słowa i placzę razem z Tobą.Oby Pinesia się nie męczyła i pożyła dłużej niż przewiduje wet.Życzę zdrowia Misi i Dorotce,oby jeszcze długo mogły cieszyć się życiem,a Tobie kochana dużo sił i nadziei,mimo wszystko i zdrowia,abyś to wszystko udźwignęła,bo dźwigasz rzeczywiście wiekie brzemię. Quote
Mika31 Posted October 19, 2011 Posted October 19, 2011 Kasiu nie wiem co powiedzieć ogrom cierpienia i bezradność którą widzisz Pineska miała szczęście że stanełaś na jej drodze zrobiłaś wszystko co mogłaś mam nadzieje że los da jej spokojną śmierć tylko oto prosić.Jestem cały sercem z tobą Quote
Kasia77 Posted October 20, 2011 Posted October 20, 2011 [B]Mieliśmy mieć jeszcze kilka dni, jeszcze kilka a nie dostaliśmy nic... Moja dziewczynka umarła o 3.10 w nocy [/B] Wczoraj po południu zabrałam dziewczynki do samochodu, zeby powozić je po podwórku, one tak lubiły jeździć... pojechałyśmy za dom, na ogród, wyjęłam Pinesię, pochodziła troszkę, odwiedziłyśmy Maksia, dziewczynki chodziły do Maksia często, wczoraj były razem ostatni raz... Kiedy posadziłam Pinesie z powrotem do samochodu, to popatrzyła na mnie tak....nie potrafie tego opisać... takim " mówiącym" wzrokiem... juz wtedy w głębi serca wiedziałam,ze to wszystko co robimy , dzieje się ostatni raz, czułam,ze więcej nigdy moje dziewczynki nie wsiądą razem do samochodu... Bardzo szybko przez ostatnie dni sie męczyła, bezustannie ziała, serce mocno biło, cięzko oddychała , wczoraj po południu wszystko sie nasiliło, zjadła jeszcze z apetytem kolację, jeszcze przysypiała na moich kolanach, ale kiedy przyszła nasza wspólna pora snu, Pinesia juz nie zasnęła , coraz gorzej dyszała, siedziałam przy niej, głaskałam, miałam nadzieję,że się uspokoi, że w końcu oddech sie uspokoi, organizm da rade... Co chwile podstawiałam miske z wodą, na początku jeszcze piła, potem juz nie chciała , była niespokojna, kładła się raz w jedną raz w inną stronę i strasznie cieżko oddychała, "grało" w niej ogromnie, charczało, serce pracowało bardzo mocno i cieżko Wiedziałam że umrze, w głębi serca czułam odkąd w samochodzie tak "ludzko" na mnie popatrzyła . Umarła o 3.10, umarła...zostawiła mnie, Misię i tą potworną ciszę, która mnie do rana zabijała Już nie zawołam "idziemy dziewczynki, zostańcie dziewczynki, moje dziewczynki" ... miałyśmy mieć kilka dni...wczoraj kupiłam karmę dla psów z chorobami nerek,zeby Pinesia chrupała , bo mocznik miała wielki. Kupiłam karsivan, bo akurat sie skończył i sterydy na 8 dni- dałam z tych 8 tylko jeden. Taką miałam nadzieję,że przetrwamy kilka dni, potem dwa tygodnie a potem zdarzy sie cud, weterynarz nie będzie miał racji i minął kolejne dni razem, a nie dostała już nic.... poranek przed wyjazdem do Grudziądza [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images40.fotosik.pl/1154/f4f52e97f5b2435c.jpg[/IMG][/URL] wczoraj po południu, nasz mały samochodowy spacer... [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images43.fotosik.pl/1162/943bbb088f04498a.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images47.fotosik.pl/1162/006785e38aa9bd24.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images47.fotosik.pl/1162/04167623bce7d625.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images50.fotosik.pl/1172/da7a13a2c5e0be6b.jpg[/IMG][/URL] godzina 21sza/22ga - jeszcze podsypiała na kolanach [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images40.fotosik.pl/1154/3b522ead88b9630b.jpg[/IMG][/URL] potem było juz coraz gorzej,nie spała w ogóle, dyszała ciężko i bezustannie [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images38.fotosik.pl/1153/4c10fd824f0cef66.jpg[/IMG][/URL] [B].......Moja Pinesia...................................................... .....................................................................................................[/B] Quote
Kasia77 Posted October 20, 2011 Posted October 20, 2011 [quote name='brazowa1']Macie czas,jeszcze kilka dni,tygodni,wierzę,że Pineska Cie,Kasiu przygotuje na ten moment,kiedy będzie musiała odejść.[/QUOTE] nie dostałyśmy czasu, nawet tyle nie dostałyśmy... ..................................:placz::placz::placz::placz::placz::placz: ...................................:placz::placz::placz::placz::placz::placz: Quote
toyota Posted October 20, 2011 Posted October 20, 2011 Kasiu, to dobrze, że ona odeszła sama :(. Była tak ciężko chora, to dobrze, że nie musiała żyć kolejne dni w coraz większym cierpieniu :(. Mogła ją boleć głowa, mogło być coraz gorzej. Szkoda, że życie jest takie beznadziejne i pełne bólu :(. Quote
Sarunia-Niunia Posted October 20, 2011 Posted October 20, 2011 Kasiu! Nawet nie jestem w stanie czegokolwiek napisać.... Tak strasznie, tak strasznie mi przykro i okrutnie smutno....... Pinesiu Kochaniutka:(:(:(:(:( Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.