malagos Posted March 9, 2018 Author Posted March 9, 2018 Zabrakło mi wczoraj czasu na komputer, przepraszam i już donoszę: Karutek dzielny chłopak - oznaczył na dzień dobry gabinet pani doktor. Po godzinie juz się wybudzał - oprócz kastracji ma też ogarniętą tę przepuklinę i 3 szwy na brzuszku. W samochodzie już był całkiem przytomny, na spacerku zrobił siusiu i ubrany w kołnierz powędrował do naszego gabinetu. Tak wracaliśmy... 1 2 Quote
malagos Posted March 9, 2018 Author Posted March 9, 2018 Rachunek z gabinetu dr Magdy: 80 zł za: poprzednie ogólne badanie psa, badanie, usg oraz badanie krwi. Zapłaciłam gotówką z "naszych" pieniędzy. Porównajcie teraz ceny, jakie dziewczyny wstawiają z lecznic warszawskich, krakowskich czy wrocławskich...nie ma jak prowincja i uczciwy wet :) Plus na dojazd do Makowa w ubiegłym tygodniu i wczoraj, razem 23 km x 4 razy = 92 km : 30 zł Plus karma i miseczki (na fakturze też karma dla kota mojej Agi, i duża miska dla psa,odejmujemy) - zostaje 143,40 zł zooplus_faktura_zamówienie_105944284.pdf 1 Quote
konfirm31 Posted March 9, 2018 Posted March 9, 2018 Dzielny Karusek :). A jak toleruje abażur? Na prowincji, wiadomo, że usługi znacznie tańsze (wszystkie) , tyle, że nie wszędzie jest taka dr Magda i dobrze wyposażony gabinet weterynaryjny dla małych zwierząt. Prowincja, to zwierzęta gospodarcze, a dla psów, tylko szczepienia. O kotach, lepiej nie mówić. Dobrze, że to się zmienia. 1 Quote
elik Posted March 9, 2018 Posted March 9, 2018 12 minut temu, konfirm31 napisał: Dzielny Karusek :). A jak toleruje abażur? Na prowincji, wiadomo, że usługi znacznie tańsze (wszystkie) , tyle, że nie wszędzie jest taka dr Magda i dobrze wyposażony gabinet weterynaryjny dla małych zwierząt. Prowincja, to zwierzęta gospodarcze, a dla psów, tylko szczepienia. O kotach, lepiej nie mówić. Dobrze, że to się zmienia. Niestety tak właśnie jest. W małych miejscowościach to i doświadczenie wetów i wyposażenie gabinetów pozostaje daleko w tyle :( W większych miastach wszystko jest droższe, nie tylko usługi weterynaryjne. Quote
malagos Posted March 9, 2018 Author Posted March 9, 2018 Abażur na początek wzbudził przestrach, Karuś chciał go zrzucić, ale wieczorem już jakby pogodzony z losem dreptał na spacerku. W kojcu gminnym, obok Tinka, od wczoraj duża młoda suczka :( Quote
agat21 Posted March 9, 2018 Posted March 9, 2018 Dzielny Karuś :) Cena z gabinetu dr Magdy rzeczywiście rewelacyjna, dobrze, że macie taką pod bokiem. :) Quote
Jo37 Posted March 9, 2018 Posted March 9, 2018 Karuś miał szczęście. Niedługo pojedzie do DS. A kolejne bidy już czekają. Może też będą miały szczęście. Quote
konfirm31 Posted March 9, 2018 Posted March 9, 2018 15 minut temu, wawer napisał: Do zobaczenia jutro, Karuś! No, to będziemy czekać na relację :) Quote
jola_li Posted March 9, 2018 Posted March 9, 2018 Jeszcze nie wie, że już nigdy nie będzie głodny i zmarznięty. Quote
wawer Posted March 10, 2018 Posted March 10, 2018 Karuś dojechał cały i od razu się zadomowił. Ale po kolei. Najpierw zapoznaliśmy się ze sporą ludzko-psio-kocią rodzinką Malagosów. Otrzymaliśmy relację z leczenia Karusia i dokumentację, puszki z karmą na początek oraz porcję leków na powtórkę odrobaczania. Samego pieska zobaczyliśmy przed wyjazdem, bo nie mieszkał w domu i najpierw odbywał spacer z Tomkiem. Od razu się do nas przykleił (Karuś, ma się rozumieć) i chętnie zaakceptował szeleczki, a potem legowisko w samochodzie. Cichaczem chciała wskoczyć też Tosia, ale jej nie dali ;). Tak wyglądał na podwórku u malagos przed wyjazdem. Po drodze do Warszawy zatrzymywaliśmy się kilka razy, bo piesek bardzo się kręcił i stanowczo mu się nudziło. W końcu to ponad 100 km, bo panu zachciało się jechać tym razem dłuższą drogą ;). Niedaleko Warszawy wyszedł na dłużej i zrobił kupę - przyzwoicie normalną, czyli że brzuszek pracuje już dobrze. Bardzo się ożywił niedaleko za Makowem, w Dzierżanowie. Piszczał, dreptał i gdyby mógł, wyskoczyłby z auta. Może tam był jego dom? Także na Pułtusk reagował z ożywieniem. Ale najbardziej ożywił się przed naszym domem. Chyba zrozumiał, że to koniec podróży. Zaraz wyskoczył z samochodu i poszedł w pojedynkę z panem na obchód okolicy. W tym czasie Laska z Pikusiem były na podwórku i tam, już po spacerze Karuska, zapoznały się z nim. Potem psiak wszedł do domu, a one jeszcze zostały. Zaczął od napicia się wody, potem zrobił szybki obchód i ostatecznie zadomowił się w kuchni, a jakże! Sprawdził zawartość śmietnika, do którego coś akurat wyrzucałam, pozbierał kruszynki z podłogi, usiadł na dywaniku i uznał, że jest na swoim. Dostał kawałek smaczka i jeszcze bardziej się udomowił. Potem przyszło koleżeństwo i zapoznało się z nim domowo. Żadnej agresji. Pikuś - etatowy tchórz domowy - szybciej wypadł z kuchni, niż wpadł do niej, za to Laska z ciekawością, ale z szacunkiem i dystansem obwąchała kolegę. Pan usiadł sobie coś przekąsić, a maluch myk pod stołek i tam się zadekował, od czasu do czasu wymownie patrząc na pana, żeby też mu coś dał szamnąć. 2 Quote
wawer Posted March 10, 2018 Posted March 10, 2018 Wreszcie i psiaki dostały jeść, każde w innym kątku. Karusek w kuchni. Swoje chrupki zjadł z szybkością błyskawicy, po czym ruszył jak torpeda do misek kolegów. Laska była totalnie skonsternowana, a Pikuś uciekł na swoje posłanie, kiedy dosłownie wydzierałam małemu kolejne miski z kołnierza, bo wciągnąłby wszystko. "Walka" była tak - nomen omen :) -"zażarta", że wyszłam z nim na podwórko, żeby reszta towarzystwa mogła spokojnie się najeść. Były w szoku, więc tylko dziabnęły i po powrocie małemu znów trzeba było łapać miski sprzed pyska. Podwórko mu się spodobało, tylko małe było, więc próbował kołnierzem stratować płoty odgradzające ogródek od części wolnej (Laska i Pikuś to kopary przemysłowe, ich doły sięgają do pasa dorosłemu mężczyźnie, więc musiałam wygrodzić ogród od reszty i niewiele psom zostało). Po podwórku znów było pićku, próba znaczenia, którą od razu skrzyczałam tak, że psiak uciekł na półpiętro (chciał wyżej, tylko chyba bał się ciemnych schodów). Ale zaraz zszedł i poszedł na posłanie obok Pikusia (Karusek jest w kołnierzu, na dalszym planie). Nota bene, było to akurat posłanie Pikusia, ale ten zwyczajowo i po psiemu zamienia się z kolegami legowiskiem i uwalił się w koszyku podróżnym imigranta, żeby mu pokazać, kto tu rządzi. Co w niczym nie przeszkodziło w krótkiej drzemce, po której Karusek z łomotem rzucił ciałkiem o podłogę i rozwalił się - już u siebie! Teraz śpi jeszcze kawałek dalej, pod moim krzesłem. Musiałam zmienić Karusiowi kołnierz na większy, bo ten jego był jednak za krótki i pies bez problemu wylizywał sobie szwy i co tylko chciał. Na razie mu to nie przeszkadza, ale na spacer może będziemy mu zmieniać, żeby nie zaczepiał o wszystko po drodze, bo uwielbia wtykać nos, gdzie tylko się da. Na dziś tyle. Zdjęcia wieczorne u mnie w domu kiepsko wychodzą, bo światła mało i aparat jest, jaki jest. Ale widać chyba wszystko, co trzeba. Dobrej nocy! 2 5 Quote
malagos Posted March 10, 2018 Author Posted March 10, 2018 Dobre wieści :) Dobrego życia, Karusiu! Grażynko i TŻ Grażynki - dziękujemy! Grażynka zostawiał większą część puszek dla naszych tymczasów, bardzo się przydadzą, nie ukrywam, bo - jak pisałam - w kojcu gminnym jest też duża suczka. Zostały tez diwe miseczki, też się przydadzą, bo w kojcu są różnej wielkości garnki i garnuszki. Quote
Tyśka) Posted March 10, 2018 Posted March 10, 2018 Bardzo dobre wieści, nie tylko dobre :) Ciesze się, że Karuś już na swoim :) Quote
konfirm31 Posted March 10, 2018 Posted March 10, 2018 Ale super relacja :). I w dodatku, z obrazkami :). Nie miałam przyjemności poznać Karusia, ale bardzo mu kibicowałam i cieszę się przeogromnie, że jest już u siebie. Dodam tylko, że opis zapoznawania się psiaków - wzorcowy, zgodnie z zasadami psiej etykiety :). Dużo szczęścia, na nowej drodze życia Lodku - Karusku :). Teraz już zawsze będzie ci ciepło. Masz wspaniały, dogomaniacki domek :)))) Malagosku, kolejna bezdomna bieda w kojcu gminnym :((( ? Quote
elik Posted March 10, 2018 Posted March 10, 2018 Napisałam cały elaborat zachwytów i mi się wykasowało :( Teraz więc tylko się podpiszę pod zachwytami i życzeniami konfirm31 Quote
jola_li Posted March 10, 2018 Posted March 10, 2018 Uffff.... Takie wieści to można czytać i czytać :). Biduś musi bardzo bać sie, by znowu nie zaznać głodu :(... Quote
Poker Posted March 10, 2018 Posted March 10, 2018 Fantastyczne sprawozdanie i fotorelacja. Żyjcie razem długo i szczęśliwie. Quote
b-b Posted March 10, 2018 Posted March 10, 2018 Tylko wspaniałych,wspólnie spęczonych chwil Wam życzę :) Quote
terra Posted March 11, 2018 Posted March 11, 2018 Bardzo dobre wieści, bądź szczęśliwy Karusku ze swoją nowej Rodziną. 1 Quote
wawer Posted March 11, 2018 Posted March 11, 2018 Pierwsza noc minęła mniej więcej tak, czyli na waleta. Były jakieś zrywania się i trzepanie kołnierzem, tudzież różne próby dewastacji ścian i puszki z chrupkami, ale to też w celu zdjęcia kołnierza. Potem z powrotem do koszyczka: walet Pik(uś) i walet Karo ;). 1 1 Quote
wawer Posted March 11, 2018 Posted March 11, 2018 Od rana było dużo wyjść na dwór, bo ciepło, a od południa było tarasowanie, czyli byczymy się z Laską na tarasie, bo pan zajmuje się w ogrodzie niebezpiecznymi narzędziami i nie wolno się narażać. Z wysokości 1,5 m świat wygląda z góry i tarasowanie zostało wpisane w dzienny program zajęć. 1 3 Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.