konfirm31 Posted March 13, 2016 Share Posted March 13, 2016 Trzymam kciuki za Koloratkę i za Ciebie. Pechowa dziewczynka :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted March 14, 2016 Share Posted March 14, 2016 Konfirm i Malagos już wiedzą, jak sytuacja, streszczę ją więc dla pozostałych czytelników: Koloratka ma strzaskaną kość udową i to w tak niefortunnym miejscu, że prawdopodobnie nie będzie można zrobić operacji, bo nie ma gdzie zamocować drutu. Korzyść z całej tej sytuacji tylko taka, że wczorajsze popołudnie i wieczór spędziła praktycznie na moich kolanach. Ale w nocy zwiała, mimo zasieków - jak się okazuje były skuteczne dla psów, ale nie dla kota. Teraz siedzi na działce obok tuż za płotem i rozpaczliwie miauczy. Dałam jej gotowanego kurczaczka, może jak się wzmocni to zdecyduje się na powrót do domu. Pani weterynarz ma zadzwonić dzisiaj, jaka jest decyzja w kwestii operacji. Wczoraj miała zamiar się z kimś konsultować. Według niej nic się nie da zrobić, na szczęście koty są niezwykle sprawne i nawet taka niepełnosprawność jak krótsza noga nie przeszkadza im w życiu. Już to widzę, bo przecież ta noga musi kociczkę boleć, a mimo to przemieszcza się swobodnie. Przed powrotem powstrzymuje ją raczej strach przede mną (ciągle jeszcze), niż ból. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted March 15, 2016 Share Posted March 15, 2016 Kurczaczka nie zjadła, kocie żarcie spożył biało czarny kocur z szopki, gdzie i Koloratka się schroniła. Wczoraj wieczorem zadzwoniła pani weterynarz i powiedziała, że żaden z jej kolegów po fachu nie podejmie się operacji, bo nie ma jak jej zrobić. Chyba muszę uwierzyć, w końcu nie robiliby tego za darmo i gdyby był choć cień szansy, raczej by z tej forsy nie zrezygnowali. Ogólnie nie jest dobrze. Strasznie się martwię, bo zdążyłam się do kocicy przywiązać, jak chłop do ziemi. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted March 15, 2016 Share Posted March 15, 2016 Nie pozostaje nic innego, jak wierzyć, że Kot ma 7 żyć :(. Trzymam kciuki za Ciebie i za pechową Koloratkę Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted March 15, 2016 Share Posted March 15, 2016 O rany... Gorzej, że taki niepełnosprawny kot wychodzący jest mocniej zagrożony - nawet ze strony swoich pobratymców :( 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted March 16, 2016 Share Posted March 16, 2016 Jestem kompletnie zdołowana. Koloratka zniknęła dokumentnie, jedzenie, które wystawiłam wczoraj wieczorem stoi nietknięte. Nawet się włamałam na działkę do sąsiadów i do szopki, ale niczego nie zauważyłam. Na moje wołanie odpowiedziała całkowita cisza. To mnie akurat tak bardzo nie dziwi, te koty, które tam mieszkają, są dzikie, trudno więc się spodziewać, że odpowiedzą na wołanie człowieka. Raczej wstrzymają oddech, żeby się nie zdradzić. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted March 16, 2016 Share Posted March 16, 2016 Niedobrze :(. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted March 17, 2016 Share Posted March 17, 2016 Koloratka Niezłomna wróciła wczoraj wieczorem! Zmusił ją do tego głód. Okazało się, że to, co wystawiłam pod szopkę, jest niejadalne, trzeba było się poddać i przyjść do lepszej jadłodajni, czyli do domu. Wyobraźcie sobie, że to dzielne stworzenie stara się chodzić na tej uszkodzonej łapce! Jęczy przy tym okrutnie, no ale się rusza. Czyli będzie dobrze. Dziś rano znowu powędrowała do szopki. Zaraz pojadę do weterynarza bo jakiś środek przeciwbólowy, po co biedaczka ma cierpieć. Co prawda nie wiem, jak ja jej go podam, no ale nic to, może się uda. Weterynarka od prześwietlenia uprzedziła mnie, że o ile psu w ostateczności można zaaplikować pyralginę, o tyle dla kota nie nadaje się żaden ludzki lek przeciwbólowy. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted March 17, 2016 Share Posted March 17, 2016 No, jak wróciła i je, to już nie jest tak źle. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted March 17, 2016 Share Posted March 17, 2016 A nie myślałaś, Irenasie, żeby jej na jakiś czas uniemożliwić te wycieczki? W sensie zamknąć w domu, jak najbardziej ograniczyć ruch i pozwolić odpocząć tej łapce? Nie chcę być złym prorokiem, ale takie wycieczki, w tym stanie, naprawdę mogą się dla niej źle skończyć. Np. przy spotkaniu z nieprzyjaźnie do kotów nastawionym psem - wtedy z niesprawną łapą Koloratka nie ma najmniejszych szans :( Nie wiem jak Ty to wytrzymujesz - ja już bym z 10 razy zeszła na zawał!!! 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malagos Posted March 17, 2016 Author Share Posted March 17, 2016 Chyba na wątku Szerloka Irenka pisze, ze zabarykadowała to wyjście i koteczka jest w domu. Ona rzeczywiście nie powinna wychodzić... 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Kejciu Posted March 17, 2016 Share Posted March 17, 2016 Godzinę temu, Nutusia napisał: A nie myślałaś, Irenasie, żeby jej na jakiś czas uniemożliwić te wycieczki? W sensie zamknąć w domu, jak najbardziej ograniczyć ruch i pozwolić odpocząć tej łapce? Nie chcę być złym prorokiem, ale takie wycieczki, w tym stanie, naprawdę mogą się dla niej źle skończyć. Np. przy spotkaniu z nieprzyjaźnie do kotów nastawionym psem - wtedy z niesprawną łapą Koloratka nie ma najmniejszych szans :( Nie wiem jak Ty to wytrzymujesz - ja już bym z 10 razy zeszła na zawał!!! dziękuję że to napisałaś :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted March 18, 2016 Share Posted March 18, 2016 Dziewczynki, Koloratka idzie do szopki znajdującej się 3 m od mojego domu i 0,5 m od płotu i siedzi tam cały dzień. Dlaczego nie powinna wychodzić? Nawet ludzi po wymianie stawu biodrowego zganiają z łóżka już następnego dnia. Mnie samą po operacji obudzili na stole, po czym kazali iść na salę pooperacyjną na własnych nogach. I bardzo dobrze, przynajmniej nie mam zrostów. A od wypadku Koloratki minął już blisko tydzień. Niech chodzi na tyle na ile ją stać, żeby ta łapka była jak najsprawniejsza. To oczywiste, że się niepokoję, ale z mojego doświadczenia wynika, że ruch to życie. Świat i życie są pełne niebezpieczeństw, co nie znaczy, że mamy się zamknąć w pokoju i czekać na śmierć. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted March 18, 2016 Share Posted March 18, 2016 No tak - ale my mamy rozum i nie napadną nas i nie wyeliminują nasi "naturalni wrogowie". Ale - Twój kot - Twój wybór ;) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Marysia R. Posted March 18, 2016 Share Posted March 18, 2016 Kurcze, biedna kicia :( Irenko a wetka nic nie powiedział oprócz tego, że zoperować się nie da? Nie zalecił unieruchomienia łapki czy coś? Bo jednak operacja biodra to trochę co innego niż strzaskana kość, na chłopski rozum wydaje mi się, że w takim wypadku ograniczenie ruchu byłoby wskazane. Wetem nie jestem więc mogę się mylić, ale zdaje mi się, że kości trudno będzie się zrosnąć prawidłowo jeśli poszczególne kawałki będą się stale przemieszczać? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted March 18, 2016 Share Posted March 18, 2016 Nie znam się na kotach, ale zaczęłam o nich trochę czytać w necie. O psychice kota. Podobno, niezależnie od warunków życiowych, są koty bardziej i mniej przyjazne człowiekowi. Mnie się wydaje, że głównym problemem, jest ogromna i trwała nieufność Koloratki. Zauważcie, że nawet teraz, kiedy jest ranna, nie chowa się w jakimś kącie w domu, tylko na zewnątrz - w szopce. W domu - nie czuje się w pełni bezpiecznie. Z szopki wychodzi jedynie wtedy, kiedy(z różnych powodów), sama tego chce. Ta nieufność, przyniosła oślepniecie na jedno oko(nie pozwalała sobie zapuszczać kropli, ani przemywać oczu, a Karmelek, zajął się wyłącznie Czortą i tylko jej oczy wylizywał). Teraz, doszło do wypadku (może z powodu gorszego wzroku kici) - i kolejne trudności, wynikające z tego, że nawet ciężko ranna, ucieka z domu, szukając azylu gdzie indziej. Nie wiem, jaki będą dalsze losy Koloratki, ale Irena dała jej szanse na dobre kocie życie, zabierając ją od stuletniej babki, mieszkającej przy ruchliwej drodze. Niedobrze się Koloratce układa to życie - bardzo mi szkoda kici, ale Ireny też, bo i Ona źle się w tej sytuacji czuje - miało być inaczej. Czorta umiała się lepiej wpasować w ofiarowane warunki i chyba będzie zdrowym szczęśliwym kotem. O tym, jak może być dalej z łapka Koloratki - przeczytałam tutaj http://www.vetopedia.pl/odpowiedz6275-1-Zlamanie_lub_pekniecie_kosci_udowej_u_kota_.html Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Marysia R. Posted March 18, 2016 Share Posted March 18, 2016 Pewnie, że sytuacja jest trudna, taki dzikawy kot to nie jest bułka z masłem. Ale z informacji w linku, który wkleiłaś konfirm wynika, że kość raczej powinna się zrosnąć sama, z tym że może być krótsza lub krzywa. No i nie ma tam mowy o ograniczeniu ruchu. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted March 18, 2016 Share Posted March 18, 2016 Zrozumiałam też (z mądrości wyczytanych w necie ;)) ,że to kot stawia warunki, na jakich możemy się nim opiekować - nie my. Chociaż to my, wiemy lepiej i chcemy lepiej dla kota, niż on sam :(. Mam nadzieję, że Koloratce łapka się zrośnie w podanym terminie, a mniejsza czy większa niesprawność, ograniczy jej wycieczki do najbliższego terenu, gdzie nie spotka ani złych psów, ani złych kotów, ani najbardziej nieprzyjaznych - samochodów. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
AlfaLS Posted March 18, 2016 Share Posted March 18, 2016 Ja mam w domu już 4 lata kociaka, który jako maluszek złamał nóżkę. Może nie było to tak skomplikowane złamanie jak u Koloratki ale też nie miał łapki w gipsie. Mój wet powiedział, że my byśmy mu dłużej ten gips zakładali niż on by to zdejmował . Bo takie są koty... Nóżka sama się zrosła choć Karo / tak jak Koloratka/ temu procesowi nie pomagał. On co prawda z domu nie wychodził ale równo szalał z siostrą i bratem. W dodatku już po wszystkim zaczął tak dziwnie chodzić. Łapkami z tyłu chodzi tak śmiesznie jak kaczorek. Okazało się że ma kości strzałkowe w łapkach z tyłu dłuższe od kości piszczelowych. Też miałam zagwozdkę co z tym robić? Bo wybór był albo operacja skracanie tych strzałek albo zostawić jak jest. Ponieważ gwarancji powodzenia nie było to zostało tak jak jest. Dziś Karo szaleje jak całkowicie zdrowy kot a jak gdzieś łapki z tyłu nie dają rady to nadrabia tymi z przodu czyli jak gdzieś nie da rady wskoczyć to na pewno się tam wciągnie... Będzie dobrze z Koloratką tylko żeby ona choć trochę bardziej zaufała i poczuła się pewniej w domu... 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted March 18, 2016 Share Posted March 18, 2016 Dzieki, AlfaLS, że się podzieliłaś z nami swoimi kocimi doświadczeniami i mam nadzieję, że łapka Koloratki, też się szczęśliwie zrośnie, jak u Twojego Karo :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted March 19, 2016 Share Posted March 19, 2016 Moje Kochane! Bardzo jestem Wam wdzięczna za tyle troski! Wszystkie Wasze uwagi czytam z uwagą (Ha! ale styl!), ale najsłuszniejsza jest ta, że kotu można pomóc tylko na tyle, na ile sam pozwoli. Z Koloratką wcale nie jest tak dramatycznie, jakby się mogło wydawać. Pomysł, żeby pozwolić jej zdrowieć według jej własnego rytmu okazał się całkiem dobry. Wyobraźcie sobie, że zaczyna stawać na złamaną łapkę. Robi to ostrożnie, ale po kilka kroków za każdym razem stawia całkiem normalnie! Jeszcze nie wskakuje na wyżki, muszę ją podsadzić na piec, na którym koty mają stołówkę, ale zeskakuje z niego już sama. Z tym podsadzaniem różnie jeszcze bywa, czasami się mnie boi i muszę ją ganiać po całej kuchni, a czasami już do niej dociera, że zbliżam się w zbożnym celu i nie protestuje. Wczoraj wieczorem ułożyła się w kuchni na okrągłym dywanie, który przykrywa zejście do piwnicy. Kiedy po obejrzeniu Wallandera weszłam tam, Koloratki nie było. Pomyślałam sobie - no tak znowu dała nogę do szopki, chociaż trochę mnie to zdziwiło, bo ona tam chodzi wyłącznie w godzinach pracy. Idę ci ja do sypialni, a tam Koloratka rozwalona w pościeli na tapczenie przygląda mi się podejrzliwie, czy aby jej stamtąd nie usunę. Czyli na tapczan już potrafi wejść sama. Pani wetka nie udzieliła żadnych rad, co do unieruchamiania kota, zdaje się, że ma takie same doświadczenia jak wszyscy, powiedziała, że kość zrośnie się sama, najwyżej nóżka będzie krótsza, ale kotom takie drobiazgi w ogóle nie przeszkadzają. Jedyne przed czym mnie ostrzegła, to przed ludzkimi lekarstwami przeciwbólowymi. Powiedziała, że o ile psu można podać tylko pyralginę (choć też nie poleca), to kotu absolutnie nie. Musi być specjalny koci lek, inaczej można stworzenie po prostu zabić. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted March 19, 2016 Share Posted March 19, 2016 No, to pełne nadziei, czekamy na Twoje dalsze wieści o Koloratce :). Z tego co wiem, to kotom można dawać opiaty, czyli z tych łatwiej dostępnych(ale też na receptę) - tramal. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malagos Posted March 20, 2016 Author Share Posted March 20, 2016 Jutro kolejna koteńka od babci pojedzie na sterylizację. Zostały dwie i kocur. A u nas na działce wśród drzew coś straciło życie, chyba gołąb, bo całkiem białe piórka lezą przy sośnie :( image hosting over 10mb Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted March 20, 2016 Share Posted March 20, 2016 Super :). Dzięki Wam, czarna zgraja kotów u stuletniej babuleńki, nie ulegnie szybkiej odnowie ;), a to - cieszy. Tylko biednego gołąbka z Waszej działki - żal...... Myśmy dzisiaj byli na kolejnym leśnym psacerku, ptaki już pięknie i wiosennie śpiewają, a gdzieś za lasem, bardzo głośno trąbiły żurawie. Wiosna :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
irenas Posted March 21, 2016 Share Posted March 21, 2016 No widzicie, a u mnie żurawie umilkły. Natomiast dwa dni temu przeżyłam nalot dywanowy gęsi - jeden klucz, i to ogromny, za drugim. I cały czas gęgają, żeby się nikt nie zgubił. Na froncie Koloratkowym sprawy się poprawiają. Kociczka chodzi, utykając, nóżki raczej nie będzie miała krótszej, tylko wypchnięte bioderko. Chyba jeszcze ją trochę boli - pani weterynarka mówiła, że na ogół boli do 2 tygodni, to jeszcze kilka dni zostało - bo miauczy inaczej niż zwykle. Na piec jeszcze ją muszę podsadzać (po uprzedniej gonitwie), ale tapczan opanowała bezbłędnie. Dziś przyszli panowie tynkować dom, na szczęście wyprowadziła się do szopki przed 6.00 rano. Reszta zwierzaków strasznie zaniepokojona rejwachem na zewnątrz. A w domu takie widoki: To Czortunia i Karmelek, chociaż dzisiaj, kiedy się obudziłam, zastałam w takiej pozycji Koloratkę. Wygląda na to, że Kemal Paszy wszystko jedno która kobitka się do niego przytula. Niestety nie miałam smarftonu pod ręką, żeby to uwiecznić. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.