Jump to content
Dogomania

Warto wierzyć w cuda! Po blisko 2 latach w DT, Imka znalazła super domek! W małym ciałku wielki strach...


Nutusia

Recommended Posts

Pokerku, po prostu miałam dość, bo mnie lekarze różnych specjalności wyszarpywali sobie i każdy swoje chciał udowodnić, a ja bym musiała wiadereczo tabletek dziennie łykać, w końcu mi chcieli dłubać w kręgosłupie i zrejterowałam, a jeśli mam to o co się spierają, to mi i tak żadna profilaktyka niewiele by pomogła. Na razie żyję i jest dobrze, jak mnie przewróci to mnie sami do szpitala zawiozą ;) 

Tośmy troszkę Nutusi i Imce naśmieciły na wątku, pseprasam

[URL=http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/cefce753554ca5af.html]cefce753554ca5afm.jpg[/URL]

Link to comment
Share on other sites

Nie ma za co! :)

Ja najbardziej chciałabym usłyszeć właściwą diagnozę, a co za tym idzie podjąć leczenie, które przyniesie jakiekolwiek skutki... Póki co wszyscy twierdzą, że... symuluję, a utykam, chodzę o kuli i nie śpię po nocach, bo tak lubię, taki mam sposób na życie :(

Z szyją (a właściwie głową) nic lepiej :( Jak tylko diclac przestaje działać, czaszka zostaje podłączona pod wysokie napięcie, które "kopie" co kilka sekund.

 

Jeszcze o tym nie pisałam, bo chciałam najpierw wiedzieć co i jak... W ubiegłą środę zadzwoniła do mnie p. Zuzia, u której jest nasza "11", czyli Kimi. Kimuszka już ze schroniska była wzięta z problemem kręgosłupowym. Miała nie do końca władne tylne nóżki (np. nie potrafiła nigdzie wskoczyć). Rtg wykazał zwapnienie krążka, sprawa nieoperacyjna. Kimi funkcjonowała całkiem dobrze. trafiła do super domku, do Zuzi i Marcina. Marcin zabierał ją regularnie na jogging na bieżnię pod domem. Początkowo było tak, że Marcin biegał, a Kimi się przechadzała albo leżała, ale potem zaczęła coraz częściej biegać sobie za nim, dopóki się nie zmęczyła. I tak wyćwiczyła i wzmocniła mięśnie, że pewnego dnia samodzielnie wskoczyła na łóżko! :) Jakieś półtora roku temu zadek zaczął "się wozić", potem na jeden dzień całkiem przestała chodzić. Państwo przyjechali do naszego Doktora. Kimi dostała zastrzyk, leki na wynos i problem szybko zniknął. Tym bardziej, że Państwo pilnie się stosują do zaleceń, a przede wszystkim dbają o właściwą wagę u Kimi.

 

A tu w środę dzwoni Zuzia i mówi, że Kimi od miesiąca nie chodzi, posłuszeństwa odmówiły tym razem przednie łapki. Nogi się pode mną ugięły. Gdy problem się pojawił, Zuzia i Marcin mieli bardzo trudny okres w pracy, Zawieźli więc Kimi do Mamy Zuzi, gdzie miała całodobową opiekę i tam poszli do weta. Pani doktor na oko (jasnowidzka!!!) zdiagnozowala dyskopatię, bez żadnych badań, bez rtg i rozpoczęła leczenie bardzo silnymi lekami (sterydami - dexafort i metacam) podawanymi w końskich dawkach. Cały czas utrzymywała, że poprawa w dyskopatii przychodzi późno i trzeba czekać. W końcu Zuzia zadzwoniła jednak do mnie spytać, czy faktycznie przez miesiąc może nie być żadnej poprawy.

 

Wiedziałam, że jak tylko Doktor uda się na urlop, będzie jakiś "pożar" - wiedziałam! :( Na szczęście, w czwartek zdążyłam jeszcze zasięgnąć jego opinii na podstawie opisu Zuzi i listy leków zaordynowanych przez lekarza prowadzącego. Doktor złapał się za głowę z powodu końskich dawek podawanych w dodatku bez żadnej osłony, co doprowadziło do zapalenia żołądka. Umówiliśmy się, że w poniedziałek Kimi przyjedzie do naszej lecznicy, dr Hubert zrobi prześwietlenie, by potwierdzić, ale prędzej wykluczyć dyskopatię, bo Doktor podejrzewał zwichnięcie szczytowo-obrotowe i chyba miał rację (oby, to bo problem o wiele mniejszy niż dyskopatia). Ewentualnie mieliśmy zrobić mielografię i być gotowi ze wszystkimi wynikami badań na powrót dr Darka. No i oczywiście natychmiast odstawić agresywne leki, które - jeśli przez miesiąc nie przyniosły żadnych efektów - mogą już tylko wykończyć narządy wewnętrzne.

 

Marcin pojechał po Kimi w piątek. Mieli wracać w niedzielę. Ale Kimi już w piątek wyła z bólu i nie dała do siebie dotknąć. Zuzia zadzwoniła spanikowana, czy mogą przyjechać na wizytę w sobotę (czyli wczoraj). Wczoraj dr Hubert nie miał dyżuru, ale ponieważ jest Człowiekiem, zgodził się przyjechać do lecznicy tylko dla Kimi.

 

O 14 spotkaliśmy się w lecznicy. Aż się poryczałam na widok biednego Kimcioszka :( Nie jest w stanie ustać nawet przez moment. Badanie sprawiało jej ból i chciała zjeść Doktora, ale chodziło o to, żeby właśnie pokazała gdzie boli najbardziej. Wyszło, że w odcinku szyjnym (plus brzuch bolesny, ale to wiadomo, że z powodu agresywnych leków w końskich dawkach). Rtg nie wykazał dyskopatii. Żadnych bardzo niepokojących zmian. Dr Darek dostanie zdjęcia na maila, żeby mu się nie nudziło za bardzo pod palmami ;) Dr Hubert założył Kimuszce kołnierz - w sensie grubo obandażował najpierw takim bandażem fizelinowym, potem ligninowym, a na koniec plastrem elastycznym całą szyję, aż za przednie łapy. Psina będzie dostawała Tramal i lek na rozluźnienie mięśni. Dziś Marcin ma dzwonić do dr Huberta zdać relację jak się Kimiś ma. No i czekamy na dr Traczyka... Musi być dobrze - innej opcji nie bierzemy pod uwagę! Zabieg chirurgiczny jest brany pod uwagę, ale będzie ostatecznością. Na razie kołnierz, zero ruchu i leki p\bólowe.

 

I tak oto dotarłam wczoraj spóźniona prawie 3 godziny na imieninową imprezę sąsiada Włodka, ale jak się spało z jakąś psiną w łóżku, to człowiek musi być za nią odpowiedzialny do końca! ;) Spóźnienie zostało przyjęte ze zrozumieniem :D

 

A to Kimiś, jeszcze u nas :)

 

kartka11akimicopy.jpg

 

Zrobiłam też 2 fotki wczoraj w lecznicy, jutro wstawię...

Link to comment
Share on other sites

Bardzo mi przykro Nutusiu, to wielkie szczęście że masz takiego Doktora pod ręką, oby malutka szybko przestała cierpieć i wróciła do zdrowia i sprawności. A te sterydy które mają w weterynarii pomagać na wszystko to hmmm...

Misiek łyka dziesiątkę Encortonu dwa razy dziennie :( 

Nutusiu, czy robiłaś testy na boreliozę? ale takie konkretniejsze? Znajomy leśnik ledwo już o kulach dawał radę się poruszać, u nas leczyli go na wszystko, dopiero w Niemczech (jak był u rodziny) wyszło że to borelioza, teraz kul nie potrzebuje, jest pełnosprawny. Warto sprawdzić się pod tym kątem. 

Link to comment
Share on other sites

Ja przez trzy miesiące łykałam antybiotyk i jeszcze mój doktorek przejechał się po mnie jak po łysej kobyle że nie przyszłam w pierwszych dniach po ukąszeniu. A w rezonansie coś Ci wyszło? Czasem trafna diagnoza to jak gra w lotka, niestety. Moja mamę wiele lat temu, leczyli przez kilka lat na nerki, zanim któryś lekarz nie wpadł  na pomysł by zrobić rtg biodra, cóż...

Link to comment
Share on other sites

Ech, moje diagnozy, a właściwie ich brak to temat rzeka. Właśnie postanowiłam nabyć drogą kupna dyktafon i zacznę nagrywać tych najmądrzejszych lekarzy. Szczególnie tych, którzy na mnie krzyczą, że ich koledzy czegoś tam nie zrobili...

 

A to Kimcioszek malusi już "zakołnierzowany".

Dziś po pracy zadzwonię spytać jak się ma i jak dała radę pod nieobecność Zuzi i Marcina...

 

 

Link to comment
Share on other sites

Dla kasy, przypuszczalnie... Podobnie jak ci, którzy się pchają na weterynarię.

 

Ostatnio pewna pani neurolog powiedziała mojej przyjaciółce, że ma ogromną jamę w kręgosłupie, na cito dała jej skierowanie do szpitala, bo to grozi niedowładem, nietrzymaniem moczu, wózkiem inwalidzkim i jest nieuleczalne!!! W szpitalu odmówili przyjęcia, bo pacjentka... chodząca! Wniosek? Dopiero jak już będzie, za przeproszeniem, lać po nogach to ją ewentualnie przyjmą... Pani doktor przyjęła Gosią w korytarzu - nawet do gabinetu nie była uprzejma poprosić. W końcu za grubą kasę, Gosia poszła do uznanego neurochirurga, który stwierdził, że żadnej jamy nie ma, ma się nie martwić. Kręgosłup ma co prawda w nie najlepszym stanie i musi się porządnie wziąć za siebie i za rehabilitację, ale do sikania po nogach jeszcze jej daleko!

 

I teraz nich mi ktoś wytłumaczy, dlaczego np. taki profesor nie złoży na koleżankę po fachu doniesienia, że do zawodu się nie nadaje, jest niedouczona i bez powodu straszy pacjentów?! Myślę, że "naturalna selekcja" byłaby doskonałym straszakiem na konowałów, którym się nie chce...

Link to comment
Share on other sites

Dla kasy, przypuszczalnie... Podobnie jak ci, którzy się pchają na weterynarię.

 

Tylko że tacy, którzy ani wiedzą ani empatią nie grzeszą nie mają zbyt wielkich szans na kasę.

 

A doniesienia to chyba jednak głównie pacjenci powinni składać, a koledzy po fachu przedstawiać profesjonalne niestronnicze ekspertyzy dotyczące nietrafionych diagnoz i zaniedbań.

Link to comment
Share on other sites

A mi pani ginekolog zdiagnozowała endometriozę jak byłam w drugim tygodniu w ciąży z Zosią. Nigdy nie wierzę opinii jednego lekarza, ani w przypadku ludzi, ani zwierząt. Chyba że metodą prób i błędów trafię na kogoś takiego jak Złoty Doktor. A i wtedy najczęściej taki mądry lekarz sam chce opinii drugiego w trudnych przypadkach.

Link to comment
Share on other sites

Nutusiu mam nadzieję że się nie pogniewasz ale do Ciebie dużo dziewczyn zagląda, jeśli ktoś nie podpisał to proszę podpiszcie, to niemożliwe żeby ten pies wrócił do właściciela, na pewno widziałyście materiał o nim w TV, mało czasu zostało http://www.petycje.pl/petycja/11408/petycja_w_sprawie_przyznania_schronisku_w_tomarynach_prawa_do_decydowania_o_adopcji_psa_barego.html 

Link to comment
Share on other sites

Nutusiu mam nadzieję że się nie pogniewasz ale do Ciebie dużo dziewczyn zagląda, jeśli ktoś nie podpisał to proszę podpiszcie, to niemożliwe żeby ten pies wrócił do właściciela, na pewno widziałyście materiał o nim w TV, mało czasu zostało http://www.petycje.pl/petycja/11408/petycja_w_sprawie_przyznania_schronisku_w_tomarynach_prawa_do_decydowania_o_adopcji_psa_barego.html 

 

Dostałam taką wiadomość:

"Bary jest teraz na DT u policjanta, do czasu rozprawy. Z wielką szansą na to, że już się stamtąd nie ruszy".

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Ja też prawie oczopląsu dostałam jak na dyżurze nocnym malutkiego /8 kg/spanielka "pani doktor"chciała usypiać żeby uszy obejrzeć.

To jest sunia wnusi a wnusia po technikum weterynaryjnym teraz na SGGW,chciała ową panią zlinczować.

Nie wiemy w jaki sposób do ucha jakieś źdźbło trawy weszło.Monika wyciągnęła,ale chciała żeby lekarz dokładnie w środku obejrzał czy coś nie zostało.

MASAKRA w tych niby renomowanych lecznicach.

Link to comment
Share on other sites

co do Barego..... oglądałam w następnym programie , że wraca do właściciela.

Do......prawdziwego właściciela,który po pierwszym programie go rozpoznał a mimo 3 miesięcznych poszukiwań śladu nie było.

Tak więc Bary wraca do prawdziwego dobrego pana a nie do oprawcy.Tak zrozumiałam.

Link to comment
Share on other sites

Strachulec na razie na smyczy nie chadza. Musiałyśmy przerwać treningi, bo mi szyję pokręciło i czaszkę mam podłączoną do wysokiego napięcia :( A do tego lek, który biorę, żeby wytrzymać te "przyjemności" bardzo podnosi ciśnienie, więc czuję się, jakby mi ktoś głowę helem napompował. Ja raczej z tych, co ciśnienia nie mają - norma to góra 110/70, a tu nagle mi wyskoczyło 185/110 - w życiu takiego ciśnienia nie miałam!

 

Na szczęście, chyba powoli się to draństwo wycofuje, bo od wczoraj, od 4 rano udało mi się przetrwać do teraz bez prochów. Tylko całą prawą stronę głowy, szyi i ramienia mam taką jakąś inną, nieswoją, zdrętwiałą. I ciężko mi się w samochodzie obrócić, jak muszę cofnąć :(

 

Za to mały strachulec jest coraz bardziej przytuliński. Szczególnie wieczorem się miziamy, układamy na poduszce i przykrywamy kołderką ;) Dzielnie się poddaje tym moim karesom, momentami mam nawet wrażenie, że sprawia jej to przyjemność, ale też czasami potrafi sobie ciężko... westchnąć, że musi to znosić :D

Aaaaa, i dziś rano, całkiem niespodziewanie, pozwoliła się pogłaskać, choć była na podłodze!!!!!!!!!!!!!

 

Mówię Wam, jeszcze z 5 lat i będzie z niej normalny pies ;) :)

Link to comment
Share on other sites

Eh, żeby tylko z Tobą było lepiej, Nutusiu, żeby przestało boleć i dokuczać... Strachulec nabędzie ogłady, spoważnieje, to rzeczywiście będzie z niego super pies :) Grażynko, co do usypiania psa do badania uszu - Nutusia świadkiem, dopiero w lecznicy z NDM się o to doprosiłam, szkoda ze rok za późno...Tak ze są różne przypadki i nie zawsze to znieczulenie jest złe.

Link to comment
Share on other sites

Czasem jest wręcz niezbędne, by nie zrobić zwierzęciu krzywdy. Albo np., żeby zrobić dobre, wyraźne zdjęcie rentgenowskie. Na szczęście to znieczulenie jest dość "płytkie" i specjalnym zastrzykiem zawsze nasz Doktor wybudza pacjenta, żeby z lecznicy wyszedł na własnych łapkach ;)

Link to comment
Share on other sites

Nutusiu, a ogrzewasz ten kark? pokręciło Cię tzn "zawiało"? dobrze jest robić na to ćwiczenia, delikatnie kręcić głową w lewo i w prawo, w górę i w dół i po skosie, ale nigdy nie przekraczać granicy bólu, dochodzić do miejsca, w którym zaczyna boleć i natychmiast zawracać. To powoli pomaga mięśniom odzyskać mobilność. Powolutku i spokojnie. Można przy biurku. :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...