Jump to content
Dogomania

Warto wierzyć w cuda! Po blisko 2 latach w DT, Imka znalazła super domek! W małym ciałku wielki strach...


Recommended Posts

Posted

Trudno powiedzieć kto jest prowodyrem. Z pewnością Imki "winą"  jest jej niewiarygodna ruchliwość. Gdyby nie ona, reszta by więcej spała i leżała. W końcu moje psice nie są już takimi młodzikami - Lili ma 6, Kreska i Gapcia ok. 5 lat! Gdy jesteśmy w domu, one głównie leżą (oczywiście poza ogrodem). Natomiast Imka reaguje natychmiastowym zrywaniem się na każdy, nawet najmniejszy ruch czy odgłos. Wystarczy, że się przewracam w łóżku na drugi bok, idę nastawić wodę na herbatę, odebrać telefon. I to nie jest jakieś tam zainteresowanie, normalne, spokojne zeskoczenie z kanapy czy fotela, ale właśnie ZRYW, na który reszta reaguje, a jak reaguje - Imka rzuca im się do gardeł z warkotem z trzewi i już po spokoju...

Posted

Dziękuję, Kaś. Sławka siostra się zawzięła na dom dla Imki i ogłasza ją na bieżąco. Zazwyczaj ogłasza koty i mówi, że psy o wiele szybciej spadają...

 

Za chwilę Imka pobije Alutkę w okresie tymczasowania. Ale chyba jednak Imka to cięższy "kaliber" :(

Posted

Mówi się, że "każda potwora znajdzie swego amatora"  więc i na Imuszkę przyjdzie czas. Oczywiście ona nie zalicza się wizualnie do "potworów" ale amator się w końcu znajdzie. Oby był zapsiony i dzięki temu Imuszka by się tam zadomowiła

Posted

Lubię przysłowia, które są przecież czystą mądrością narodu, a jeszcze bardziej lubię, gdy się sprawdzają! :)

 

Wczoraj zajrzała do nas na chwilę Viola. Oczywiście miała ze sobą woreczek z chrupkami, więc była w centrum zainteresowania. Jednak ciastek za darmo nie rozdawała - trzeba było przestać skakać i zrobić siad ;) Najlepiej wychodziło to Lili, bo ona pięknie siada przed postawieniem miski. Imka też brała udział w ćwiczeniach i też biegiem załapała, że nie należy się wspinać po chrupka po plecach koleżanek! Brała smaczki z ręki, ale dotknąć się oczygwizdek nie pozwoliła nawet na ułamek sekundy...

Posted

Nasza codzienność po powrocie z pracy...

 

Obrazek na wejście, zaraz po otwarciu drzwi wejściowych

 

_DSC2010.JPG

 

_DSC2009.JPG

 

Dwa kroki dalej, przy wejściu do salonu...

rozpracowana podkładka pod talerz, ściągnięta ze stołu w kuchni

 

_DSC2008.JPG

 

Pokój z książkami - podeschnięta kałuża na ledwo zipiących drewnianych deskach podłogowych

 

_DSC2006.JPG

 

Zwalone z kanapy poduszki, prosto w kolejną kałużę i kupę - druga kupa na drugim planie...

 

_DSC2005.JPG

  • Upvote 1
Posted

Zutylizowane po włamie do łazienki wkładki higieniczne...

 

_DSC2007.JPG

 

Natomiast sezon ogrodowy niesie za sobą następujące spustoszenia

 

Miały z tego wyrosnąć (i zakwitnąć!!!) śliczne irysy), a tam gdzie jest dziura była mięta...

 

_DSC2013.JPG

 

Tu była mięta, konwalie i barwinek, a jest... wykopany kabel elektryczny!!!!

 

_DSC2016.JPG

 

A framuga drzwi tarasowych wygląda tak

 

_DSC2011.JPG

 

Kto tak broi? A bo ja wiem! Przecież nie takie słodziaki! ;)

 

_DSC2017.JPG

  • Upvote 1
Posted

I ja bardzo współczuję :(. Strasznie dzielni jesteście z TZtem, że mając taki widok po powrocie z pracy - sprzątacie, zbieracie, układacie, wycieracie, głaszczecie i karmicie "niewinne" stadko i....nadal trwacie na posterunku..... Jestem jeszcze bardziej pełna podziwu, niż zwykle.

Mam tylko pytanie, czy w krótkim czasie bez tymczasowiczów w Waszym domu, wita Was podobny widok? Czy Liluchna, Gapcia, Kreska i Lesio, jak są tylko sami ze sobą, też urządzają taką demolkę? Czy potrzebny jest obcy zapalnik i wtedy wszystkie równo szaleją?

Posted

Jak ja Wam zazdroszczę, z Waszych wpisów wynika że macie grzeczne zwierzaki, u mnie takie widoki zdarzają się dość często, już się do nich przyzwyczaiłam, gorzej znosi to mój eM. Nutku, mam nadzieję że szybko przebolejesz zniszczenia, wybacz im jeszcze raz.

Posted

Oj, różnie to bywa. Chwile bez tymczasów są niezwykle rzadkie - już nie pamiętam jak to było, bo ostatnia taka chwila była zdaje się prawie rok temu i to latem (Ika pojechała do DS 19 czerwca, a malutką Tosię przywiozłam z lecznicy dopiero 14 lipca.

 

Lesio nigdy niczego nie niszczył i tak mu zostało. Prym w kopaniu wiedzie niezaprzeczalnie Jej Jamniczość Kreska, przy czym natychmiast znajduje naśladowców i pomagaczy. Lili największe demolki typu wyrywanie gąbki z kanap, prucie poduszek ma już za sobą. Gapcia, gdy zostawała zamknięta w sypialni z Sonią też była grzeczna. Imce przyda się absolutnie wszystko - od chusteczki higienicznej, przez korek od butelki po gazetę, książkę, buty i co tylko pojawi się na stole, ławie czy podłodze. Faktem jest, że jak przez te 3 tygodnie nie było Imki, spustoszenia zdarzały się rzadziej i bywało, że wracaliśmy do takiego domu, jaki rano zostawiliśmy...

 

Myślę, że każdy pies osobno byłby dość (!) grzeczny (choć Imce u p. Magdy zdarzyły się "zniszczenia"). Ale wystarczy, że jedno zrzuci poduszkę z kanapy, drugie złapie za róg i zacznie tarmosić albo z nią uciekać, trzecie się przyłączy i demolka gotowa!

 

Wczoraj posialiśmy wreszcie trawę tam, gdzie została zniszczona przy montażu kanalizacji i gdzie psy urządziły sobie plażę i poligon z pułapkami na słonie, obgryzając i wreszcie wykopując jałowiec, który miał w przyszłości przysłonić dekiel od zbiornika z pompą. Ogrodziliśmy ten kawałek plastikową siatką, na górze siatki przeciągnęliśmy drut, żeby była sztywniejsza. Jeszcze dobrze nie schowaliśmy narzędzi, gdy na trawiasty "poligon" wdarła się Imka i nie bardzo umiała wyjść! Skończyło się na tym, że psy musiały dziś zostać w domu, żeby nasza wczorajsza praca nie poszła na marne. Po powrocie z pracy, będziemy musieli przeciągnąć drug również na dole siatki. A i tak oboje uważamy, że nie ma takiej metody (w granicach naszych możliwości finansowych), żeby trawa tam spokojnie wyrosła :(

Posted

Nutusiu, my zabezpieczenia dla nowo rosnącej trawy ustawiamy w poziomie a nie w pionie, na wyrwane i łyse placki, po obsianiu trawą, stawiamy ażurowe skrzynki po warzywach do góry dnem, a na skrzynkę cięzki kamior, skrzynki ściągamy jak już trawa urośnie. 

Posted

Za duży kawałek przyszło nam teraz obsiać. Jeśli się uda i choć część tej trawki wyrośnie, będziemy dalej dosiewać, szczególnie w miejscach "wypalonych" przez suczkowe kałuże ;) Wtedy taka skrzynka jak najbardziej się sprawdzi - dziękuję za pomysł :)

Posted

no ależ u Was się dzieje, nie zazdroszczę. U mnie ostatnio tylko Maksio jak został godzinę w łazience to wyżarł kawałek drzwi. Nie mogę ich zostawić razem z Luśką, bo się żrą. Poradźcie mi, bo szkoda mi psiury trzymac w domu jak ładna pogoda(nie ma mnie 11 godz.) Mam wielka budę z legowiskiem u góry działki (działka 20 arów wiec troche daleko od chaty). No i nie wiem, czy gdyby zaczęło padać to one będa umiały się schować? albo jak je nauczyć, że tam maja lecieć.

Posted

Jeśli mają za sobą przeszłość schroniskową, powinny wiedzieć jak przydatna może się okazać buda.

Nasze wszystkie wiedzą i uwielbiają siedzieć w budzie (szczególnie Kreska, choć ona nigdy schroniskowa nie była - dzięki Amidze ;)).

Tylko Lesio budą gardzi. Jak był młodszy, uwielbiał moknąć i siedzieć zadkiem w kałuży. Teraz docenia suchość i jak pada, chowa się na ganku :) Wycwanił się do tego stopnia, że gdy podjeżdżamy pod bramę, wcale się z tego ganku nie rusza i czeka z powitaniami aż podejdziemy pod drzwi ;)

Posted

Lesio mędrzec. My cały czas jesteśmy w domu - no prawie i u nas stadko mizerne. Ale muszę przyznać, ze żadna z naszych owczarzyc w wieku dorosłym, nie miała żadnych tendencji niszczycielskich, Tymczasy, albo nic nie niszczyły, albo - swoje zabawki. Ale - mieliśmy ich malutko

Posted

Nasz onkochart Oscar też nigdy niczego nie zniszczył. Ogród również oszczędzali z Lesiem bardzo - wydeptany do imentu był tylko pas przy samym płocie, za którym rezydował największy Oskarowy wróg - Max.

 

Z tymczasowiczek nieznośna była Dumka (kiedyś 2 pary klapek straciłam jednego poranka!), ale wszelkie granice przekroczyła Alutka ze swoim słynnym numerem w postaci odkręcenia gazu!

 

Lili - wiadomo, jak to bokser - wiedzieliśmy na co się porywamy i m.in. dlatego u nas została, bo byłaby zwrócona z adopcji szybciej niż by się znalazła w nowym domu... Po poprzedniej boksi, Nutce, wiedzieliśmy z grubsza co nas czeka. Ale i tak Lili nie udało się przebić Nutusi i jej niewiarygodnego domolanctwa ;)

Posted

Z wczoraj fotorelacji nie będzie, bo zanim bym wyjęła aparat i zrobiła zdjęcia, chyba bym padła trupem od... smrodu! Cały salon i pół kuchni pływało w kałużach i kupach, z czego większość była niewielkimi plackami oznaczającymi biegunkę :(

 

Pootwierałam wszystkie okna i drzwi, sprzątnęłam pole minowe i zmyłam podłogę wodą z chlorem, po czym wyszłam z domu na godzinę, bo wtedy to dopiero był... smród! ;)

 

Kreska na głodówce, nad ranem jeszcze puściła pawia pod drzwiami do sypialni (łaskawie na gołe deski, a nie na łóżko czy chodnik).

 

Zostały dziś na zewnątrz. Ciekawe czy choć kawałek płotka od posianej trawy przetrwa te 10 godzin...

Posted

O rany Julek ,aż dech mi zaparło.Szczerze mówiąc to nie wiem jak długo bym wytrzymała z taką demolką.

Nasze psy i tymczaski to po prostu anioły.

Nutusiu, współczuję serdecznie. Musi się znaleźć jakaś metoda na te gady. Jakieś odstraszacze zamontować czy co.

Kiedyś mieliśmy średniego sznupka, który otwierał drzwi.Kładłam na klamkę pokrywkę od dużego twista i się szybko odzwyczaił.

Posted

Widocznie w poprzednim życiu porządnie nagrzeszyłam (może byłam jakimś padalcem, który skrzywdził psa) i teraz muszę... odpokutować! ;)

 

Pokrywka na klamce wystarczyła??!? Kochana, nasza poprzednia boksia w 10 minut opracowała metodę otwierania drzwi z... gałki!!! Takiej przekręcanej, na mocnej sprężynie! Przez długi czas mieliśmy dom bez klamek :) Wyjmowaliśmy je i zatrzaskiwaliśmy drzwi przed wyjściem z domu. Drzwiczki w kuchni i w regale w pokoju miały gałki, które związywaliśmy sznurkiem. Ale co to za problem? Nutusia... odgryzała gałkę, sznurek spadał i szafka stawała otworem! Wyciągała całą jej zawartość, przynosiła do pokoju na dywan, rozszarpywała w drobiazgi, po czym zawijała dywan tak, żebyśmy po powrocie do domu nie zauważyli od razu co zmalowała. I tak mieszała nam np. mąkę z solą, budyniem i kawą (w ziarenkach). A ja siedziałam potem jako ten Kopciuszek i wyciągałam ziarenka, płukałam, suszyłam, bo w 87 roku kawa była przecież nie do zdobycia... Regularnie rozszarpywała nam narożnik, więc upychałam posiekaną gąbkę z powrotem, łatałam szyjąc na okrętkę i spaliśmy na takich "górach i dolinach". Raz ogołociła drzwi wejściowe z wyciszenia tak skutecznie, że nie mogliśmy wejść do domu! Bardzo skutecznie odbierała także telefon - podnosiła słuchawkę i kładła obok aparatu.

Demolanctwo trwało prawie 3 lata. Do momentu narodzin naszego Tomcia...

 

Tak więc, jak to mówią... był czas przywyknąć ;) M.in. dlatego nie zdecydowaliśmy się na kolejnego boksera po śmierci Nutki. I czas jakiś żyliśmy jak ludzie. Aż do czasu, gdy po śmierci ONkowej tymczasowiczki Tosi, gdy zaczęłam się rozglądać za kandydatką, Sławek powiedział: "mówiłaś, że następna będzie boksia". No to jest i... mamy co chcieliśmy! Że też pozostałe 3 boksie, które mieliśmy na tymczasie były i są grzecznymi panienkami, którym demolka jest całkiem obca! No, ale one są jedynaczkami. Myślę, że już w tej chwili, kiedy Lili ma 6 lat, gdyby była sama, myślę, nie siałaby aż takiego spustoszenia.

 

Może kiedyś zaczniemy żyć jak ludzie - będziemy mieli pluszowe, czyste kanapy, biały dywan i żadnych kłaków na talerzu. Może... ;)

  • Upvote 1

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...