Jump to content
Dogomania

Szerlok pocieszyciel


Recommended Posts

To ja teraz trochę obronię pana Izydora. Zatrudnia pana Mariana, który powinien żyć z 800 zł renty, jednak żeby mu pomóc. A że go przy tym wykorzystuje jak potrafi... no cóż, jak słusznie powiedziałaś nie każdy potrafi być szczodry do końca. 

 

Szerlok powoli wraca do dawnych obyczajów, które tak lubiłam. Już jest znacznie bardziej wesoły, łapie zabaweczki i każe się ganiać po ogródku, zaprasza Dziunię do zabawy. Tej ostatniej chyba tego brakowało, bo wczoraj zaczęła go zaczepiać. Dziś jedziemy zdjąć szwy, mam nadzieję, że nie trzeba będzie znowu stoczyć walki. A jego miłość do samochodów wyraźnie się rozwija, bo dziś znowu usiłował wsiąść do auta jakiejś pani, która właśnie wróciła z zakupów i otworzyła bagażnik. Gotów był tam wskoczyć. Na szczęście panią to rozbawiło. 

 

Wczoraj przywiozłam tu moją Mamę i poszłyśmy z Dziunią i Szerlokiem na spacer. Mama siedziała na wózku inwalidzkim, jako że sama już nie może chodzić. Po kilku pierwszych minutach niepokoju - psiaki nigdy przecież czegoś takiego nie widziały - zachowywały się modelowo, jakby rozumiały, że w tej sytuacji trudno by mi było nad nimi zapanować. Nie było cienia problemu, aż Mama się nie mogła nadziwić, jakie grzeczne.

 

A tak na marginesie bardzo zabawne są reakcje dzieci siedzących w wózku na widok siwej osoby także na wózku. Jedna dziewczynka aż się rozpromieniła, dała Mamie łapkę  i ją cmoknęła w policzek! A wszystkie są zdumione i zaciekawione.

Link to comment
Share on other sites

a to wszystko przez psa, z którym się wychodzi i spotyka ludzi - a tak by człowiek sobie posiedział spokojnie w kapciach przed telewizorem i "Klan" poogladał...

A propos "Klanu" to jak stary musi być ten serial, skoro moja córka, lat 18, pierwsze całe zdanie jakie powiedziała, to było: "siobota, nie ma Klanu" ...

Pewno! W ogóle pies jest niezwykle użyteczny. Kiedy za długo siedzę, albo prowadzę samochód, okropnie zaczynają mnie boleć nogi. Wystarczy, że się przelecę z gadziną i wszystko wraca do normy. A teraz, kiedy nie chodzę do pracy to już bym w ogóle ludzi nie widywała. Tak więc NIECH ŻYJĄ PSY!

Link to comment
Share on other sites

Był Śliniak w "Rodzinie zastępczej", ale tylko do ozdoby. Nigdy nic się na jego temat nie zadziało. A tak w ogóle można by napisać opasłą rozprawę na temat "Pies a sprawa polska" i nie byłby to tekst optymistyczny. Czasami mam wrażenie, że jesteśmy krajem muzułmańskim, jeśli chodzi o stosunek do tych zwierząt.

 
Żeby nie było tak ponuro załączam miłe zdjęcie:
 
mm4pea.jpg
 

Tak było przed wizytą u weterynarza, w czasie której nastąpiło... przestawianie mebli, walka z trzema kobiktami, wrzaski i piski. A wszystko po to, żeby wyjąc jedną (słownie jedną) nitkę! Znowu musiałam wyjść z gabinetu, żeby pani wetka mogła zapanować nad tym moim żywiołem. Po dwóch minutach zapadła cisza, a po pięciu pojawił się zadowolony Szerlok, którego ta nitka musiała zdrowo uwierać. Wylizany brzuch został posmarowany maścią z antybiotykiem, bo wyglądał strasznie, jak żywa pochodnia. W ramach nagrody za dobre (???) zachowanie pojechaliśmy do lasu na wycieczkę. To naprawdę fantastyczne, ile tu jest terenu do odkrywania! A ludzie budują się w najdziwniejszych miejscach.

Link to comment
Share on other sites

No tak, bo zmuszenie kota do zrobienia czegoś wbrew jego woli jest praktycznie niemożliwe. Widziałam w tv jakieś amerykańskie specjalistki, które robiły z tych zwierzaków cyrkowców - skakały przez obręcz i inne takie - ale zanim to osiągnęły minęły chyba lata! 

 

Bardzo dziękuję za pozdrowienia dla grzeczniutkiego. Z każdym dniem jest lepiej. Rozumiemy już "jadę do miasta" i "pies zostaje w domu" i nie pchamy się na chama do samochodu. Rozumiemy "uwaga samochód" i przybiegamy do pańci, żeby przytrzymała za obróżkę i schowała psu dupsko przed uderzeniem przez auto (nam samym brakuje chyba wyobraźni, czy też zdolności przewidywania konsekwencji własnych czynów). Znowu wskakujemy rano na łóżko na pieszczoszki, w związku z czym Dziunia jest coraz smutniejsza. Ją też zapraszam, ale ona chyba nie lubi łóżka, bo po minucie zeskakuje i układa się na łysej podłodze. Ascetka taka!

 

Życzę Wam wszystkim miłego dnia mimo nieoczekiwanego końca lata.

Link to comment
Share on other sites

A  nas kolejny bezdomniak zgłoszony, ponoć "młody, ale chyba wściekły, bo ma takie białe na pysku" - i bądź tu człowieku mądry, co autor miał na myśli. Ma w każdym razie został odłowiony przez pana Tomka i przywieziony do kojca gminnego, i tu go Tomek obejrzy. Sama jestem ciekawa tego bidaka...

Link to comment
Share on other sites

I jak ten "wścikły"? Może po prostu ktoś się ulitował i dał mu mleko stąd "białe na pysku"? 

 

Nadeszły zamówione przez ze mnie szelki ze smyczą do samochodu ("pasy bezpieczeństwa") i teraz walczę jak Don Kichot z wiatrakami, żeby zrozumieć, jak toto się nakłada zwierzakom na łeb. To znaczy Dziuni już nałożyłam, ale Szerlok kręci się jak fryga i nie mogę złapać "systemu". Dziunia jest zachwycona nowym "oprzyrządowaniem". Zaczynam podejrzewać, że zwykła obroża jej przeszkadzała, a teraz, gdy nic ją w szyję nie dusi, odzyskała wigor. Nie będę więc jej tego zdejmować (obroże zdejmowałam po każdym spacerze, żeby był jasny przekaz, kiedy wychodzimy, że będzie spacer), a jak mi się uda założyć to cudo Farinelliemu, też zostawię na stałe. No, prawie na stałe, bo jednak czasem trzeba będzie gadzinę uczesać. Czy u Was pierwszy dzień jesieni też dżdżysty (to ci dopiero słowo!)?

Link to comment
Share on other sites

A ja na zdjęcia.

 

Wczoraj też po raz pierwszy zostawiłam ferajnę zamkniętą w domu (kiedy jest ciepło, w drzwiach na taras jest tylko zamknięta krata, przez którą Dziunia i Kajtek przechodzą bez trudu, a Szerlok z trudem się przeciska) i też się niepokoiłam, co zastanę, tym bardziej, że Szerlok ma już za sobą przeczytany kryminał, tygodnik Przegląd, rozdartą poduszkę (w proteście, że zdjęłam z niej powłoczkę do prania), wymamlane inne poduszki, rozpruty sweter w robocie (i tak bym go nigdy nie dokończyła,  bo straciłam serce do drutów) i posiekany papier toaletowy (skąd u niego ta miłość do darcia papieru?). Ale wyobraźcie sobie - ŻADNYCH strat nie było! Zwierz stanął na wysokości zadania i nic nie zmalował.

Link to comment
Share on other sites

moje staruszki w taką jesienną szarugę zawracają już na schodach i.... potrzeby załatwiają w domu :(

od jesueni do wiosny oprócz karmienia i pielęgnacji mam jeszcze dodatkowe  sprzątanie w znacznej ilości...

 

a "dżdżysty" - taki dzień dzisiaj był, ale....  słowo to przypomniało mi Franka Dolasa i "Jak rozpętałem II Wojnę Światową", 

nazwisko: Grzegorz Brzęczyszczykiewicz ! i usmiech szelmowski ;) a  dalej Łękołody były i inne łamiące  jezyk nazwy były jeszcze :)

Link to comment
Share on other sites

Współczuję tego sprzątania. U mnie takie wypadki tylko, kiedy zdarzy się jakaś niedyspozycja żołądkowa. No i rzyganie kotów, ale to normalka.

 

Co do imion i nazwisk - co powiecie na Żylisława Żyżyńskiego? Wcale tego nie wymyśliłam, jest taki redaktor w tv (nie pamiętam w której, chyba w tvp info). Trzeba przyznać, że jego rodzice mieli fantazję. A jak takie imię zdrobnić? Żylek? Żylisek? A może Lisek?

Link to comment
Share on other sites

Byliśmy dziś w gościach w Chyliczkach (53 km od Chotomowa na południe). Pojechaliśmy zobaczyć się z moją "kanadyjską" przyjaciółką, która opiekuje się wiekową Mamą pod nieobecność brata. W domu są 3 suczki: Kluska, stareńka kundelka, Nana, brązowa labradorka oraz Mini, maciupka znajda, która boi się wszystkiego. Oczywiście ona od razu wpadła Szerlokowi w oko"

 

jhsn0n.jpg

 

Potem w pole rażenia weszła Nana, tuż po cieczce;

 

zwjh40.jpg

 

Co z tego, kiedy Nanie podobała się Dziunia (bez wzajemności)...

 

281hlpi.jpg

 

Bo największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz, jako rzekł poeta.

 

Całe towarzystwo na koniec tak się rozszczekało, że musiałam się ewakuować biegutkiem. Dziunia i Szerlok padli martwą kawką już w samochodzie, psy w Chyliczkach, jak mi doniesiono, też. Nie ma to jak porządna dawka emocji!

Link to comment
Share on other sites

No nie do końca. Te 53 km jechaliśmy prawie półtorej godziny, bo w Warszawie remontuje się wszystko co się nie rusza, stąd monstrualne korki o każdej porze dnia (co do nocy to nie wiem). Po pierwszej ekscytacji, że jedzie na wycieczkę, zorientował się, że to jednak nie nad jezioro i wyraźnie skapcaniał. Może sobie pomyślał, że go gdzieś wywożę? W końcu jedyna długa podróż, jaką odbyła to był przyjazd do domu w Chotomowie. Ta wczorajsza mogła mu się źle skojarzyć. 

 

A tak nawiasem mówiąc, wszystkim polecam obwodnicę południową Warszawy. Jakbyście nie wiedzieli, wjeżdża się na nią na Puławskiej (wjazd oznakowany m.in. na Ursynów, tylko że potem skręca się bardziej na lewo niż do tej dzielnicy), a potem - hulaj dusza piekła nie ma! Jechałam w godzinach szczytu, na Puławskiej w stronę Piaseczna samochody po prostu stały zbite w tłum, a ja prułam sobie 100 km/godz. Potem można się rozjeździć w najróżniejsze strony z Sochaczewem i Poznaniem włącznie. Naprawdę świetna rzecz! Dziś znowu jej użyję, bo wybieram się z Mamą do Pruszkowa, na kontrolę "uszu" (czyli aparatu słuchowego).

 

Samego Szerloczka też byś z pewnością jadła łyżkami, naprawdę jest cudny! Nie ma człowieka, który go nie lubi (no może oprócz tego frustrata, który nasłał na mnie policję, ale on nie miał z nim żadnej styczności). Ciągle nie mam czasu, żeby z  nim pojechać do Psiego Parku, bo co i rusz ktoś przyjeżdża -  "Kanada" już jest, zapowiada się moja siostra z Lądku i w tym samym czasie kuzynostwo z Inowrocławia. Po prostu gościowe szaleństwo. A Szerlok ciągle pokazuje mi, że jest bardzo uzdolniony w kwestiach agility - nie dalej jak dziś przeskoczył przez przeszkodę na drodze niczym szkolony konik.  Próbowałam go zachęcić do skakania w ogródku, ale musiałam coś źle zrobić, po nie zrozumiał, o co mi chodzi. Ktoś mi może w tej kwestii doradzić? Z góry dziękuję.

Link to comment
Share on other sites

W wolnej chwili zapraszam do mojego "owczarka" - znajdusia :)

 

http://www.dogomania.com/forum/topic/143084-wiejski-owczarek-belgijski-cudowny-szczeniak-rzepek-u-nas-w-bdt/

 

Bo co, każdemu wolno mieć po owczarku, a mnie nie? A kto bogatemu zabroni??

 

 

no tak - kto bogatemu zabroni ??? ;)

nam "psim watiatkom" albo "Viotettom" nie tylko nikt nie zabroni, ale czasem i podrzuci ktoś coś.....

 

ja wczoraj "mojego" cudnego haszczaka pożegnałam, a prawie-owczarka Pirata juz drugi rok nikt nie chce adoptować - widać brak kawałka ucha to straszliwa owczarkowa wada....

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...