Jump to content
Dogomania

Bezdomniaki makowskie(Mazowsze)


Recommended Posts

Oj, chyba było ją lepiej zabrać i czekać, aż szczeniaki zgłodnieją i wyjdą do jedzenia.
Zawsze to by były dwa psy, a tak - tylko jeden:(. No, ale reszta maluchów - bez mamy, czy nie zginą? - i tak dyskutowałyśmy w kółko, a to siedząc ze spokojną sunią na kolanach, a to zostawiając ją na uwięzi, na której aż się dusiła. Zabawa trwała trzy godziny - czasem w słońcu, czasem w deszczu. Maluchy pod deskami, nie dawały znaku życia.....
Tak źle, a tak jeszcze gorzej :(. Najgorzej, jak się łapie naraz pięć psów za ogon :( i to w dodatku, mało że je łapią emerytki, to jeszcze bez takich doświadczeń. A dobrymi checiami, to...... :(

Transporterek koci(od jednej z Pań) - mam. Został na posesji. maluch został zabrany w pudełku. Jak wróce, napiszę co dalej.

Link to comment
Share on other sites

Chyba faktycznie lepiej by było zabrać sunię jak już była złapana. Szczeniaczki w końcu by zgłodniały i wyszły a sunia może się nie dać drugi raz tak łatwo złapać. No ale trudno, co się stało to się nie odstanie:) Trzeba próbować dalej i w końcu na pewno się uda:) I myślę, że jeśli chodzi o kolejność łapania to poprostu łapać kogo się da i już nie wypuszczać, i tak aż do wyłapania wszystkich;)

Link to comment
Share on other sites

Tak, i z dzieckiem siedzi w łazience u Krysi, która broni suń przed swoją ONką Bliss.....Zaraz będą u nas.

Założyłam watek:

[url]http://www.dogomania.pl/forum/threads/253039-Mała-bezdomna-Karusia-oszczeniła-się-pod-deskami?p=22137149#post22137149[/url]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Marysia O.']To teraz z całej siły trzymamy kciuki za złapanie reszty maluszków:kciuki:[/QUOTE]

Dziekuję:) Kciuki się bardzo przydadzą. Sa jeszcze trzy psiaki. Udało się dotychczas uratowac mniejszą połowę :(. Mamy nadzieję, że maluchy będą czekały na jedzenie jak dotychczas. Sunia wychodziła na parę godzin , żeby coś "upolować" i przynieść dla dzieci, niezależnie od naszego karmienia.
No i panowie murarze, mogą wkroczyć w każdej chwili......

Link to comment
Share on other sites

Poszłam z miseczką z wodą i drugą z kurczakiem i ryżem - sunia siedziała przed budką, ale jak się zbliżyłam, dała nura do środka. Wyszła, jak odeszłam kilka kroków, zostawiając ją przy jedzeniu.
Na razie nich odpoczną, tyle wrażeń za nimi.

Link to comment
Share on other sites

Siedziałam od 9 rano. Najpierw sama, potem z Paniami. Niedawno wróciłam.....Psiaki, nakarmione rano przez włascicielkę posesji, co jakiś czas stawały w progu swojego "domostwa" i przestraszone głosniejszym słowem, lub hukiem z pobliskiej budowy - uciekały pod deski.
Piszę cały czas deski, a to na dobra sprawę - belki grube na 10-lub wiecej cm, szegokie na co najmniej 20 cm i długie na 4m. Ułożone jedna na drugiej na cegłach. Od ziemi, po sam daszek. Mama i maluchy pokopały tam na dole jamy i tunele - istne kretowisko. Widząc, że nic z tego nie bedzie, po ponad trzech godzinach siedzenia, przy pomocy tego, co było pod ręką (np płyty azbestowe....:( - mam szansę nie doczekać się azbestozy), uszczelniłam drwalkę przy podstawie, pozostawiając jedno wejście. Maluchy leżały cicho. Poprzednio, z bezpiecznej jamki na nas poszczekiwały. Poprzednio, próbowałam to zrobic, ale - nie było zgody w tej sprawie. Teraz, nikogo o zgode nie pytałam.
Zabrałam całe jedzenie w pojemniczkach(stoja na górze), zostawiłam wodę i umówiłam się z Paniami na 19, kiedy psiaki zgłodnieją i chętniej wyjdą do jedzenia.


I wszystko by było Ok, ale ...........otrzymałam od jednej z Pań telefon, że na teren wchodzą murarze i ustawiają rusztowania.....Biedne psiaki......
Mam nadzieję, że udało mi się przekonać Panią, żeby panowie murarze, nie przyłączali się na tym etapie do pomocy w łapaniu i np nie wyciagali desek = belek z drwalki, bo to może się skończyć masakrą psiaków.....Belka, ruszona z jednej strony, swoim drugim dalszym końcem, opadnie na dół - tam, gdzie się ukryły szczeniaki.....One w zagrożeniu, rozpłaszczają się na ziemii i udają że ich nie ma, nie uciekają na zewnątz, tylko się chowają do jamek pod belkami.......Teraz siedzę i gryzę palce z niepokoju :(.

[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images63.fotosik.pl/975/c82df53ac33a22a7med.jpg[/IMG][/URL]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Nutusia']Jasna cholera! Może jednak Mama by je skłoniła do wyjścia. Tylko, że Mama już u Malagosów :([/QUOTE]

Niestety, nie, Nutusiu :(. Już to przerabiałyśmy. Raz juz złapałyśmy mamę i....puściłyśmy do szczeniaków, że z nią wyjdą. A gdzie tam :(. Razem z nimi siedziała w norce pod deskami przez ponad trzy godziny. Do popołudnia.....Dopiero jak my łapaczki poszłyśmy, a przyszła inna Pani Emerytka, która jej nie łapała, to....wyszła sama i...znowu dała się złapać. Tak było wczoraj.

A dzisiaj, przyszli po południu murarze i stawiają rusztowanie. Od jutra rana, wre praca. I tak przez kilka najbliższych dni.....
Suka by dzisiejszej nocy wyprowadziła maluchy nie wiadomo gdzie i....żaden z 5 psów by nie został przewieziony w bezpieczne miejsce u Malagossów......

Mam jeszcze cały czas nadzieję, na łapanie wieczorne? jak panowie skończą pracę. Liczę, że maluszki ulegną wreszcie głodowi i wyjdą. Teraz, cicho siedza w norce. Starają się przeczekać, tak jak nauczyła je mama......

Link to comment
Share on other sites

W tej sytuacji to cały ratunek dla nich w głodzie... One wyjdą tylko wtedy gdy będą bardzo głodne i jeszcze żeby była cisza.... Jak się wieczorem łapanka nie uda to nie zostawiajcie im jedzenia tylko jutro raniuteńko zróbcie kolejną próbę...

Maluszki dajcie się złapać, prosimy bardzo - dla Waszego dobra...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='malagos']Chodźcie na watek Karusi, będzie ciągłość i cała historia psiaków...

[URL]http://www.dogomania.pl/forum/threads/253039-Mała-bezdomna-Karusia-oszczeniła-się-pod-deskami[/URL][/QUOTE]

Też tam wędruję i będę relacjonować na bieżąco

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

U Karusi i szczeniaczków - bezpiecznie, wiec pojawiła sie kolejna bieda. Wczoraj, moja imienniczka , zadzwoniła do mnie, że miała wiadomość od "stosownego referatu miejskiego" ;), że po miasteczku błąka się chory, zakrwawiony, śmierdzący pies. I - że coś z tym trzeba zrobić. Jest to swoiste zrozumienie zasad wolontariatu prozwierzecego, no ale - cóż - biedny, cierpiący zwierzak[IMG]http://www.dogomania.pl/forum/images/smilies/icon_frown.gif[/IMG] . Poszłyśmy w miasto, szukac tej psiej biedy. Nie znalazłysmy. Za to dzisiaj(kiedy byłam wyjechana), Pani Krysia odnalazła psa, zaprowadziła go do piwnicy pod blokiem (w którym mieszka) i....sprowadziła do niego lekarza. Zadzwoniła do mnie i poszłam, żeby choć trochę pomóc. Pies rzeczywiście potwornie śmierdział, w okolicy krzyżowo-lędźwiowej i na prawie całym ogonie, miał jedną wielką, ropiejącą, krwawą ranę :(. Na jednej z łap - też.
Pan Doktór powiedział, że to pies sam sobie zdrobił( może to jest APZS - pchle alergiczne zapalenie skóry?). Pies został spremedykowany, pozbawiony śmierdzącego, sklejonego ropą futra i gnijacej tkanki, oczyszczony, spryskany oxytetracykliną w sprayu ( z jakimś zjadliwym, zielonkawym błękitem). Dostał zastrzyki p. bólowe, p.zapalne, antybiotyki. Zakropiony spot-on, ubrany w kołnierz pooperacyjny. I to wszysto Doktór wykonał klęcząc na podłodze w korytarzyku piwnicznym, - na szczęście, z małym okienkiem pod sufitem i z oswietleniem elektrycznym. Wspaniały facet z tego Doktora :) - prawdziwy Lekarz przez duże "L". Oby takich wiecej.
A "moja" Pani Krysia, to makowska Matka Teresa od bezdomnych i chorych psów i kotów. Teraz trzymam kciuki, żeby noc minęła spokojnie i pies swoim płaczem, nie denerwował sąsiadów.
Pies będzie wyprowadzany na spacery, karmiony i pojony przez Panie Wolontariuszki(którym przewodzi moja imienniczka) .

Ja jadę na działkę udomawiać Popiołka i tymczasować psa córki.
Trzymam kciuki za "Pikusia" i za Wszystkie Wspaniałe Panie Wolontariuszki. Pikuś dostał szansę na nowe życie. Jeśli mu się uda z niej skorzystać(ma już chyba swoje lata :() - cóż, będziemy mu szukać dobrego domu. Będę z Paniami w kontakcie telefonicznym.

Link to comment
Share on other sites

Przed wyjazdem, zadzwonię i spytam co z psem. Cały czas siedzi mi w głowie :(.

Mam nadzieje, że z miejscówki w piwnicy, go nie wyrzucą. Pani Krysia mówiła, że Miasto oferowało zamknięty nieczynny śmietnik w pobliżu Urzędu, ale to trochę daleko dla Pań Opiekunek żeby tam biegać go doglądać. Jednak dobrze, że coś jest w rezerwie. Taki przypadek udowadnia, że kojec dla bezdomnego psa jest niezmiernie potrzebny - tak, jak to jest u Malagossów .

I tak jak wysłuchałam w znalezionym na Dogo linku,

[URL]http://www.sejm.gov.pl/sejm7.nsf/transmisje.xsp?unid=4ED9D95CDBF21296C1257CD8004D3D9F#[/URL]

rozwiązaniem są małe na 1-3 gminy, wspólne schroniska, a nie molochy jak Wojtyszki, czy Radysy. Tyle, że wszystko się toczy w przeciwnym kierunku i małe schroniska padają, a duże mordownie mają się coraz lepiej.......
Wszystkim jak zwykle rządzi Pieniądz i Zamówienia Publiczne :( :( :(



Aktualizacja.
Zadzwoniłam do Pani Krysi. Noc minęła spokojnie. Pikuś odsypiał stresy. Rano, wyszedł z Nią na spacer na smyczy i w kołnierzu (który będzie nosić min 2 tygodnie), wielokrotnie zrobił siooo i wrócił na śniadanie, które (jak zwykle) zjadł z ogromnym apetytem.
Będę z Paniami w kontakcie telefonicznym, chociaż forumowo - nieobecna przez najbliższy tydzień

Edited by konfirm13
aktualizacja
Link to comment
Share on other sites

Ja odpowiem: Popiołek vel Szarutek, w skrócie Rutek to jeden z czterech szczylków Karusi, co to u mnie sobie w kojczyku siedzą. Krysia wzięła go wczoraj do siebie na działkę celem socjalizacji, bo dzikusy z psów straszne...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='malagos']Ja odpowiem: Popiołek vel Szarutek, w skrócie Rutek to jeden z czterech szczylków Karusi, co to u mnie sobie w kojczyku siedzą. Krysia wzięła go wczoraj do siebie na działkę celem socjalizacji, bo dzikusy z psów straszne...[/QUOTE]
Dzięki, już doczytałam część zaległości. :p

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Uaktualniam wątek.
Rutek w DS. Trochę mi go brak, zwłaszcza, że takiego niebrudzącego szczeniaka - jeszcze nie widziałam. Pierwszego dnia jego nieobecności, co chwila słyszałam jego popiskiwanie i pochrząkiwanie.

Pikuś u Pani Krystyny, wraca do zdrowia. Trzeba będzie szukać mu domu. Jego Opiekunka, ma już dwa psy - w tym jednego dużego samca. Niestety, będzie to trudne, bo Pikuś ma już trochę lat - 8? 10? i powłóczy tylną łapką.....
Cóż, cuda się zdarzają......

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...