Jump to content
Dogomania

Adopcja psa - skojarzenia, mity i oczekiwania


LadyS

Recommended Posts

[quote name='Kirinna']ale jak w takim razie poznają psy? ktoś z nimi wychodzi? znam schron gdzie wolontariusze biorą wsystkie psy z jednego boksu i idą na spacer po prostu i tak poznaja psy[/QUOTE]

No, to się sprawdza, jeśli nie ma dużych boksów ogólnych, a tutaj są. Psy poznawane są na kwarantannie, gdy siedzą pojedynczo, a potem obserwowane są ich relacje z psami w boksie, analizowana ich historia, skad przyszły itd.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 169
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='rotek_']przeczytałam cały wątek, wiele z was narzekało na różne formalności, podejście zwariowanych dogociotek itp...
a jakie mielibyście wyobrażenie o idealnej adopcji-jak powinno to wyglądać?[/QUOTE]

ja myślę że jakoś wygórowane nie jest, myślę że spokojna rozmowa, rozpatrzenie propozycji jednej i drugiej strony i przede wszystkim chęc współpracy oraz chociaż próba odpowiedzi na pytania. ale też nie postrzeganie osób które chcą wziąc psa jako wrogów ani naiwniaków którym da się wcisnąć "swojego" psa.
ja będąc schronie odniosłam wrażenie że jestem tam wrogiem, kims kogo tam nie powinno być, a decyzję o psie który spdzi ze mną kilka-kilkanaście lat miałam podjąć w ciągu kilku minut

wg mnie wolontariusze powinni zachowywać spokój, w schronisku juz i tak jest hałas, zamieszanie, chaos j odniosłam wrazenie e oni go jeszcze potęgują

edit: co do formalności, tu wszystko było ok, byłam zadowlona, ksiażeczka, zaznaczenie szczepien, umowa adopcyjna, kartka z "instrukcją" jak postepować w najbliższych dniach z psem w domu, co dawać jeść itd. to wszystko na plus nic tym miejscu nie poprawiała w "moim schronisku" oczywiście:)

Edited by Kirinna
Link to comment
Share on other sites

[quote name='rotek_']przeczytałam cały wątek, wiele z was narzekało na różne formalności, podejście zwariowanych dogociotek itp...
a jakie mielibyście wyobrażenie o idealnej adopcji-jak powinno to wyglądać?[/QUOTE]

O, to też jest ciekawe pytani - chętnie poczytam :)

Link to comment
Share on other sites

Ja uważam że konieczne byłyby wizyty PA i w momencie kiedy jest zainteresowanie psem, próba wyciągnięcia go z boksu i spędzenia z nim więcej czasu, dla poznania. To może się nie udać, ale samo takie założenie - że w miarę możliwości.. - już byłoby dobre samo w sobie.
Natomiast niech nikt nie oczekuje, że nie będę pracować, bo pies musi być ze mną w domu. Gdybym planowała psa problematycznego - zagospodarowałabym tak swój czas, by jak najmniej wychodzić, ale też nie w ogóle (bo czas samotności trzeba stopniować), chociaż na początku, gdyby była taka potrzeba to ok. Gdybym chciała zwykłego burka, bez większych problemów, myślę że też pierwsze dwa miesiące poświęciłabym maksymalnie psu. Ale to nie może być układ na całe kilkanaście lat.

Przede wszystkim nie wydawanie psów "na już". Przeanalizowanie za i przeciw. Rozmowa nie tylko o warunkach, ale i poglądach właściciela - jak mają wyglądać spacery, poruszyć kwestię kultury.. bo człowiek nielubiany przez innych psiarzy będzie musiał swojego trzymać na smyczy - i przy szkoleniu itp. to zdałoby egzamin, ale w większości przypadków wyadoptowanie psa chamskiemu człowiekowi, który szkolić psa nie potrafi i nie zamierza to jak skazanie tego psa na samotność i izolację od innych psów, bo nikt z właścicielem nie chce się zadawać, to pies cierpi.
Poza tym byłaby fajna opinia fachowca. Myślę, że wielu mogłoby za darmo podjąć się zadania wystawienia oceny jakiemuś psu. DT lub schron nie widzą problemu, behawiorysta może zobaczy. Dla wielu psów, tak jak pisałam, byłby to swego rodzaju ratunek przed wyrwaniem ze schronu i powrotem do niego. Nawet przelotne spojrzenie okiem doświadczonej osobie wystarczy, by powiedzieć do czego ten pies się nadaje.
Nie wymaganie posłania ze szczerego złota. Wiem po Werze, Harze, Tajce i kilku innych psów z osiedla że pies wychowujący się na zewnątrz, niekontrolowany przez dużą część dnia ale szkolony w miarę (nie do końca) systematycznie może doskonale zachowywać się w nowych miejscach podczas wycieczek itp. i robić wielkie wrażenie :) większą krzywdę wyrządzi dom nie dbający o podstawowe potrzeby psa.

Link to comment
Share on other sites

Ja myślę, że faktycznie powinno się zwracać uwagę adoptującym, że pies może mieć problemy behawioralne. I one niekoniecznie muszą się objawić już w schronisku - mogą się ujawnić dopiero w domu. Ja mojego psa dostałam z metką łagodnego baranka, takiego właśnie psiego aniołka. To był mój pierwszy pies i nie wiedziałam o agresji lękowej, lęku separacyjnym - nie wiedziałam, że w ogóle istnieją. Dlatego drugi raz zdecydowałam się na szczenię.
Myślę, że część "dogociotek" ma świra na punkcie "idealnych" domków, a schroniska wydają byle komu - być może stąd ten kontrast. Rozumiem trochę i jedną i drugą stronę - rozumiem obawę, że w razie na przykład skrętu żołądka opiekuni nie będą w stanie zawieźć psa szybko do weterynarza, rozumiem też, że schroniska są przepełnione po brzegi i pracownicy traktują każdego "chętnego" jako dar z niebios.
I niestety prawdą jest, że w krajach, gdzie bezdomność zwierząt jest mniejsza nie szuka się domów agresorom, tylko się je usypia. A tutaj często walczy się o życie takich psów.
Mnie tylko denerwuje jedno - skoro ktoś potrafi krytykować potencjalny DS i blokować adopcję - czemu nie weźmie psiaka do siebie? Przez internet biadolić potrafi każdy... Każdy chce pomagać i ratować, tylko niewielu ma tak naprawdę jakikolwiek pomysł... Ja też chciałabym kiedyś być DT. Kiedyś, w przyszłości, jeśli będę mieć warunki.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='socurek']Ja myślę, że faktycznie powinno się zwracać uwagę adoptującym, że pies może mieć problemy behawioralne. I one niekoniecznie muszą się objawić już w schronisku - mogą się ujawnić dopiero w domu. Ja mojego psa dostałam z metką łagodnego baranka, takiego właśnie psiego aniołka. To był mój pierwszy pies i nie wiedziałam o agresji lękowej, lęku separacyjnym - nie wiedziałam, że w ogóle istnieją. Dlatego drugi raz zdecydowałam się na szczenię.
Myślę, że część "dogociotek" ma świra na punkcie "idealnych" domków, a schroniska wydają byle komu - być może stąd ten kontrast. Rozumiem trochę i jedną i drugą stronę - rozumiem obawę, że w razie na przykład skrętu żołądka opiekuni nie będą w stanie zawieźć psa szybko do weterynarza, rozumiem też, że schroniska są przepełnione po brzegi i pracownicy traktują każdego "chętnego" jako dar z niebios.
I niestety prawdą jest, że w krajach, gdzie bezdomność zwierząt jest mniejsza nie szuka się domów agresorom, tylko się je usypia. A tutaj często walczy się o życie takich psów.
Mnie tylko denerwuje jedno - skoro ktoś potrafi krytykować potencjalny DS i blokować adopcję - czemu nie weźmie psiaka do siebie? Przez internet biadolić potrafi każdy... Każdy chce pomagać i ratować, tylko niewielu ma tak naprawdę jakikolwiek pomysł... Ja też chciałabym kiedyś być DT. Kiedyś, w przyszłości, jeśli będę mieć warunki.[/QUOTE]
zapominasz ,ze czesto psy moga w schroniskach zachowywac sie zupelnie inaczej niz w warunkach domowych.Czesto sie zdarza ,ze pies w schronisku pokazuje sie z bardzo dobrej strony ,moze miec depresje ,jest uciszony ,na marginesie innych psow ,a natomiast po wyciagnieciu z kojca pokazuje wlasciwe oblicze,a sa natomiast psy co w schronisku zza krat szczekaja jak najete,bronia wszystkiego co w kojcu sie znajduja szczerza kielki,a w rzeczywistosci po wyciagnieciu go z tego psiego ula dochodza do kommfortu psychicznego ,nie maja czego pilnowac i bronic i sa wzorowymi psami.Dlatego uwazam ,ze najlepszym rozwiazaniem sa Dt ,w ktorych psy sa poznane od podszewki ,bo sa na lonie rodziny.Problem istnieje w szczerosci osob ktore opiekuja sie tymi psami.kazde zatajenie wad psa tylko jemu w przyszlosci szkodzi.Stad nalezy dokladnie bez osolonek okreslic dokladnie psi profil,zeby przyszly adoptujacy wiedzial z jakimi problemami moze sie liczyc i jak pracowac z czworonogiem.

Link to comment
Share on other sites

Czyli najrozsądniej byłoby adoptować psa z DT - tak myślę. Wtedy faktycznie można powiedzieć coś o psie... tylko co będzie z tymi biedakami ze schronisk?... No i przy DT pojawia się problem, jakie opiekun tymczasowy ma wyobrażenie o przyszłym domu dla psa ;) i tak się kółeczko zamyka.

Link to comment
Share on other sites

:diabloti: Jak chcesz coś adoptować, to dawaj znać, my mamy psy "dla normalnych" :lol: A serio - wiem, o czym piszesz, i jednocześnie mnie tak podejscie ludzi zajmujących się adopcjami śmieszy i przeraża.

LadyS dzięki ale jeszcze jedno zwierze w domu i sama będę musiała szukać nowego lokum;)

Link to comment
Share on other sites

Kiedyś od jednej z osób udzielających się na dogo zaadoptowałam kotkę. Była wizyta przedadopcyjna ( dłuższa i bardziej wścibska niż kolęda) i kota dostałam. Po trzech miesiącach na głowie zauważyłam narośl. Zabieg, histopatologia i info, że to czerniak. Tydzień później na węźle chłonnym pojawił się guz i w ciągu 3 tyg. zaczął uniemożliwiać przełykanie. Kolejnego zabiegu w celu usunięcia guza kot nie przeżył, bo był zbyt sfatygowany życiem i wiekiem. Zgodnie z zapisami umowy adopcyjnej poinformowałam "właściciela", że kot nie żyje i dlaczego. Na szczęście miałam dokumentację medyczną, bo od razu kazano mi ją przesłać. A później dosłać ostatnie zdjęcie kota. W końcu telefon z żądaniem dodatkowych wyjaśnień (???) dot. zgonu. W trakcie dosyć nieprzyjemnej rozmowy udało mi się wydusić z DT, że wiedział o narośli (była w bardzo nietypowym miejscu, maleńka jak łepek od szpilki), ale nie uznał za stosowne mnie o tym poinformować, bo wydawało mu się (!!!), że to nic takiego, chociaż lekarz przy sterylce przed wydaniem mi kota o tym wspominał.
Ponieważ ten DT dalej wydaje zwierzęta do adopcji mam nadzieję, że nie popełnia już takich błędów. Gdybym wiedziała od razu, to zabieg byłby następnego dnia a nie w momencie, kiedy przerzuty były kwestią dni.

Link to comment
Share on other sites

Socurek, to jasne- pies wychodzi z DT, na jego miejsce wskakuje nastepny schroniskowiec, więc nie można mówić, że biorąc psy z DT w pewien sposób krzywdzimy psy schroniskowe..... ;)


Szczerze mówić, nie wierzę w ocenę "na szybko" nawet przez genialnego szkoleniowca. W żadną stronę zresztą, bo zmiana po wyjściu ze schroniska potrafi być tak diametralna, że szok. Pies w boksie zgaszony, spokojny, kochany potrafi zmienić sie w diabelca (patrz:Maksio Żuchewka), a koszmarny "agresor" okazać zestresowanym śmiertelnie, ale przemiłym psem.
Do tego dochodzi zbyt często pomijane podłoże fizyczne agresji- nawet w najlepszych schronach, a nawet w domach zdarza się przegapienie jakiegoś schorzenia, czasem pies atakuje po prostu z bólu, ze złego samopoczucia (np moja Pi).

I.... nie do końca wierzę w to, co potrafią mówić właściciele oddający zwierzę, bo widziałam kłamstwa opowiadane w żywe oczy, aby tylko się usprawiedliwić. Nie tylko w kwestii zachowania zresztą, osobiście wyciągałam szczeniaka, którego oddali ludzie do uśpienia, opowiadający ze łzami w oczach, jak to piesek ma złamany kręgosłup, tak, byli u weta, zrobili rentgen, wydali kupę kasy, ale nic się nie da zrobić....
Pies jak się okazało miał złamaną kość udową. Czyli cały bajer to było kłamstwo.

Link to comment
Share on other sites

U nas było tak, że najpierw zadzwoniłam z pytaniem o Avril i od razu zaznaczyłam, że dopiero co odeszła ode mnie ukochana sunia i że pytam tylko tak, żeby się zorientować, czy ten pies pasowałby do mnie. Na drugi dzień dotarło do mnie, że ten pies jest, z tego co mówią, idealny dla mnie i czeka tam, bezdomny, a ja go nie chcę wziąć, choć mogę, bo 'nie jestem gotowa'. Stwierdziłam, że nie mogę być taką egoistką i zadzwoniłam mówiąc, że jestem zdecydowana na 100%, a już na następny dzień jechałam po nią 450 km w jedną stronę.
Na miejscu wszystko bardzo szybko, podpisanie umowy i od razu do domu. Rozmowa bardzo krótka, ale w sumie trochę rozmawiałyśmy przez telefon, a wszystko o sobie napisałam w e-mailu. Mam do tej pory kontakt z dziewczyną, która mi Avril wyadoptowała, ona ciągle śledzi nasze wspólne życie na FB, a może i nawet na Dogo, bo kiedyś wysyłałam im linka do galerii :)
Jedyne, co mi się nie spodobało - nie zostałam powiadomiona o tym, że pies załatwia się tylko w domu i ma lęk separacyjny. Jakiegoś żalu wielkiego nie mam, i tak bym ją wzięła. Chodzi po prostu o to, że wypadałoby powiedzieć.

Ja się bardzo stresowałam, nigdy wcześniej nie adoptowałam psa. Wydawało mi się, że będę musiała odpowiadać na przeróżne dziwne pytania i będę skazana na łaskę lub niełaskę, a przecież już wtedy tak bardzo chciałam, by ten pies dołączył do mojej rodziny.. Niczego takiego nie było :) Były pytania, ale bardzo normalne, życiowe, nikt mnie nie prześwietlał przesadnie, niczym rentgen :evil_lol:
Miło wspominam ogólnie.

Link to comment
Share on other sites

oko behawiorysty niewiele pomoże. Wiem bo nawiązaliśmy kontakt ze szkoleniowcem, który regularnie do nas przyjeżdża. Często zdarza się tak, że to szkoleniowiec zadaje nam pytania bo przecież my znamy lepiej psa i ewentualnie może jeszcze coś dopowiedzieć.
Chcemy zorganizować coś w rodzaju cotygodniowych, darmowych spotkań ze specjalistą dla osób które już adoptowały psa, bo wtedy może wkroczyć szkoleniowiec i podpowiedzieć jak psa wychowywać. Natomiast wiem, że może dobrać psa po prostu go nie znając, a patrząc się tylko na krótkie jego wyjście z boksu.

Teraz schroniska dostają zalecenie,że mają [B]KATEGORYCZNY[/B] zakaz wydawania psów na DT. Jedyną szansą opuszczenia schroniska przez psa jego adopcja stała. Przepisy i temu musimy się podporządkować.

Myślę żeby przygotować darmowe, wydrukowane w formie małej książki, podstawowe problemy behawioralne i jak im zapobiegać. Z lękiem separacyjnym jest tak,że najczęściej się ujawnia-ale jest to wina właścicieli a nie psa(albo przynajmniej w większości przypadków). Co jeszcze można przyszykować?

Wg mnie im większe schronisko, tym mniej pracownicy znają psa. Podchodzą do pracy "hurtowo". Oczywiście i tutaj są wyjątki, bo to wszystko zależy od osób, które w schroniskach pracują.

Link to comment
Share on other sites

Soko ale wypytywać o szkolenie w przypadku psów z problemami albo mogącymi je dość łatwo ujawnić . Patrzę na to z punktu widzenia koleżanki która o szkoleniu kompletnie nic nie wie wzieła małą łągodną sunie nic jej nie nauczyła niby bo rozpieszczona jest jak dziadowski bicz ale to naprawdę jest dom idealny nie znam innego gdzie tak się o psa dba i mimo że nie zna żadnej najłatwiejszej komendy zadbano natomiast o socjalizacje (i wyszedł pies nieszkolony ale wychowany) jakoś tak naturalnie a pewnie jakby ją ktoś zapytał co to to by nie wiedziała. Więc przede wszystkim informować o psie o ewentualnych problemach. Niestety ludzie nie siedzący w temacie adopcji nie wiedzą z czym wolontariuszze musza się zmagać nie są świadomi ile osób właśnie kłąmie w żywe oczy żeby pozbyć się psa i potem nie mogą zrozumieć tej niechęci do siebie i podejrzliwości bo oni przecież psu chcą pomóc. Wydaje mi się że podczas rozmowy wystarczyłaby krótka wzmianka dlaczego to przesłuchanie jacy ludzie potrafią być i że musicie być czujni.

Edited by PaulinaBemol
Link to comment
Share on other sites

[quote name='LadyS']A jakie to zachowanie? Tzn. jakie zachowanie jest typowe dla "innych psów schroniskowych"? Bo ja - jako wolontariuszka - nie zauważyłam takiego typowego zachowania?[/QUOTE]
Znam kilka innych psów z tego schroniska. Mają spory lęk separacyjny, przez dłuższy czas były "wycofane". To moje doświadczenia. Czasami chodzimy razem na spacery i Rino uczy je jak "być psem".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='socurek']
Myślę, że część "dogociotek" ma świra na punkcie "idealnych" domków, a schroniska wydają byle komu - być może stąd ten kontrast. Rozumiem trochę i jedną i drugą stronę - rozumiem obawę, że w razie na przykład skrętu żołądka opiekuni nie będą w stanie zawieźć psa szybko do weterynarza, rozumiem też, że schroniska są przepełnione po brzegi i pracownicy traktują każdego "chętnego" jako dar z niebios.
I niestety prawdą jest, że w krajach, gdzie bezdomność zwierząt jest mniejsza nie szuka się domów agresorom, tylko się je usypia. A tutaj często walczy się o życie takich psów.
Mnie tylko denerwuje jedno - skoro ktoś potrafi krytykować potencjalny DS i blokować adopcję - czemu nie weźmie psiaka do siebie? Przez internet biadolić potrafi każdy... Każdy chce pomagać i ratować, tylko niewielu ma tak naprawdę jakikolwiek pomysł... Ja też chciałabym kiedyś być DT. Kiedyś, w przyszłości, jeśli będę mieć warunki.[/QUOTE]

Nie do końca się zgodzę - schroniska nie zawsze wydają byle komu, ale to inna sprawa - zalezy od schroniska rzecz jasna. Obawa, że pies nie bedzie zawieziony szybko do weterynarza, bo właściciele nie mają samochodu? No ale jak się ma samochód, to przecież on się może zepsuć - i co wtedy? Ja uważam, ze kwestia samochodu to już nieco wymysł ;)

[quote name='socurek']Czyli najrozsądniej byłoby adoptować psa z DT - tak myślę. Wtedy faktycznie można powiedzieć coś o psie... tylko co będzie z tymi biedakami ze schronisk?... No i przy DT pojawia się problem, jakie opiekun tymczasowy ma wyobrażenie o przyszłym domu dla psa ;) i tak się kółeczko zamyka.[/QUOTE]

Dlatego trzeba szukać dobrych DT - czasami mam wrażenie, że lepiej, gdyby część DT nie działała, niż działała w taki sposób, jak obecnie.

[quote name='ulvhedinn']
Szczerze mówić, nie wierzę w ocenę "na szybko" nawet przez genialnego szkoleniowca. W żadną stronę zresztą, bo zmiana po wyjściu ze schroniska potrafi być tak diametralna, że szok. Pies w boksie zgaszony, spokojny, kochany potrafi zmienić sie w diabelca (patrz:Maksio Żuchewka), a koszmarny "agresor" okazać zestresowanym śmiertelnie, ale przemiłym psem.
Do tego dochodzi zbyt często pomijane podłoże fizyczne agresji- nawet w najlepszych schronach, a nawet w domach zdarza się przegapienie jakiegoś schorzenia, czasem pies atakuje po prostu z bólu, ze złego samopoczucia (np moja Pi).[/QUOTE]

Otóż to - nie potrzeba żadnego geniusza, żeby stwierdzić, ze np. pies ma określony stosunek do psów w boksie, bo to widzą wolontariusze. Jednocześnie, my np. często mówimy adoptującym, ze to, co jest w schronisku, a co będzie w domu - może się bardzo różnić. A jak ktoś siedzi bardzo długo w adopcjach, to jednak jest w stanie zauważyć szczegóły, których nie widzi ktoś inny (o ile patrzy się faktycznie na zachowanie psa poparte wiedzą na temat behawioru, a nie tylko na to, ze ten piesek jest taki strasznie biedny). Przykład: pies dobrze utrzymany (wagowo), siedzący zawsze w jednym miejscu boksu, mający gdzieś ludzi został uznany za super gnębionego i biednego przez "wolontariuszki" bez większej wiedzy o behawiorze (choć często działające w schroniskach). Efekt: okazało się, że pies boksem rządził i wcale nie był gnębiony, a siedział, bo patrolował otoczenie - obcemu psu natomiast próbował urwać łapki, taki był biedny - a to właśnie przewidywali inny wolontariusze, których jednak nie posłuchano, bo lepiej było wylewać łzy przed siatką schroniskową i biadolić, jaki to piesek jest biedny. Nie mówię, że to źle, ze psa zabrano do DT, ale gdyby z taką opinią wydano przez te osoby do DS, to mogłoby się to skończyć tragicznie. Dlatego uważam, że zanim się będzie wolontariuszem, dobrze byłoby przejść test nt behawioru psów, np. oparty choćby na konkretnej literaturze. Pomijam wolontariuszy, którzy tak kochają pieski,że je na siłę przytulają (a pies zamiera) albo psy nastawione raczej defensywnie i nieufnie klepią po głowie :roll:

[quote name='ulvhedinn']I.... nie do końca wierzę w to, co potrafią mówić właściciele oddający zwierzę, bo widziałam kłamstwa opowiadane w żywe oczy, aby tylko się usprawiedliwić. Nie tylko w kwestii zachowania zresztą, osobiście wyciągałam szczeniaka, którego oddali ludzie do uśpienia, opowiadający ze łzami w oczach, jak to piesek ma złamany kręgosłup, tak, byli u weta, zrobili rentgen, wydali kupę kasy, ale nic się nie da zrobić....
Pies jak się okazało miał złamaną kość udową. Czyli cały bajer to było kłamstwo.[/QUOTE]

To też fakt. Ja znów miałam tak, że pani wydawała sie super konkretna i naprawdę miała fajne warunki, a z wizytą przedadopcyjną okazało się, że ma psa, który "wyprowadza się" po okolicy (o którym ani słowem nie wspomniała), a dodatkowo w domu syf, kiła i mogiła - dopiero sąsiedzi powiedzieli, ze pani miała wiele psów ze schronisk, aż przestano jej je wydawać, i ma problem z alkoholem.

[quote name='rotek_']

Teraz schroniska dostają zalecenie,że mają [B]KATEGORYCZNY[/B] zakaz wydawania psów na DT. Jedyną szansą opuszczenia schroniska przez psa jego adopcja stała. Przepisy i temu musimy się podporządkować. [/QUOTE]

U nas też to już jest i uważam, ze to jedna z najgłupszych rzeczy na świecie - choć jest furtka dla fundacji.


[quote name='rotek_']Myślę żeby przygotować darmowe, wydrukowane w formie małej książki, podstawowe problemy behawioralne i jak im zapobiegać. Z lękiem separacyjnym jest tak,że najczęściej się ujawnia-ale jest to wina właścicieli a nie psa(albo przynajmniej w większości przypadków). Co jeszcze można przyszykować?
[/QUOTE]

My mamy akurat ulotki dotyczące szczeniąt i młodych psów, odnośnie pierwszej opieki weterynaryjnej, tego, jak karmić, jak wychowywać szczególnie na początku, jakich błędów unikać, co robić, aby nie pojawiły się problemy (właśnie m.in. z zostawaniem w domu), jak nauczyć czystości. Podobno pomagają :) Cieszy mnie to, bo sama je robiłam ;)

Link to comment
Share on other sites

broszurki wydają mi się bardzo fajnym pomysłem bo nawet jak jest rozmowa to do takiej broszurki można wrócić w domu na spokojnie i po kilka razy. Jakiś opis podstawowych problemów jakie mogą wyniknąć etc. odczytywanie CSów informacja o nie ciumcianiu do psa lękowego bo ludzie myślą że dodają mu odwagi a nie że utwierdzają go w strachu.

Link to comment
Share on other sites

A co do DT, to co to za zakaz? Tzn. wydaje mi się że tego i tak nikt nie kontroluje, gdzie pies trafia, bo nie ma na to czasu (na jednego wydanego psa przychodzi kilka kolejnych), więc równie dobrze można to ominąć, powiedzieć że pies idzie do DS, ale w rzeczywistości szukać mu domu. Po co takie zakazy do obchodzenia?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Soko']A co do DT, to co to za zakaz? Tzn. wydaje mi się że tego i tak nikt nie kontroluje, gdzie pies trafia, bo nie ma na to czasu (na jednego wydanego psa przychodzi kilka kolejnych), więc równie dobrze można to ominąć, powiedzieć że pies idzie do DS, ale w rzeczywistości szukać mu domu. Po co takie zakazy do obchodzenia?[/QUOTE]

Zapytaj prawodawców ;) Teoretycznie można wziąć na DT mówiac, że na DS, ale jednocześnie bardzo wiele osób regularnie bierze psy z jednego schroniska - a potem na jedno nazwisko jest wziętych np. 20 czy 30 psów.

Link to comment
Share on other sites

pojęcia nie mam co komu przeszkadzają DT. Raczej pracodawcy nie przejmują się psychiką psów.
Jest zakaz i musimy tego przestrzegać.
Rozchodów psów nikt nawet nie może skontrolować, teoretycznie inspekcja ma prawo sprawdzić dane osoby, które psa wzięła ze schroniska, ale nie mogą tam jechać i robić kontrolę.
Przepisy przepisami, ale podsumowując jakie broszury chcielibyście widzieć w schroniskach?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='katlis']"lepiej nie mieszać psom w głowach"
tak przynajmniej jest u mnie :([/QUOTE]

U mnie to samo.
Kiedyś w moim mieście było takie coś, ale jakaś osoba zawiodła i schronisko stwierdziło, że to bez sensu. Jak dla mnie chore podejście, bo wiele psów miałoby ogromną szansę, a tak gniją w tym schronie i są w większości skazane, nie ma co ukrywać. Rozumiem się zrazić, ale w takim przypadku myślę, że warto by było dać szansę.

Branie niby na DS mogłoby się udać, ale na jak długo? W końcu przecież wyjdzie, że tych adoptowanych przez jedną osobę psów nie ma i co wtedy?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...