Jump to content
Dogomania

Adopcja psa - skojarzenia, mity i oczekiwania


LadyS

Recommended Posts

Dobra to je się wypowiem, jako osoba będąca DT, oddająca psy i robiąca wizyty.

Po pierwsze- niewiele razy zetknęłam się z przesadnym kręceniem nosem na nowy dom wśród innych oddających. Wizyta przedadopcyjna powinna służyć obu stronom- opiekunowi psa umozliwa poznanie przyszłych włascicieli, a oni mogą się dowiedzieć o psie i o posiadaniu psa sporo. I prawdę mówiąc, guzik mnie np obchodzi, jakie kto ma meble, czy jest to wypasiona chata czy nie- raczej interesuje mnie podejście. A to wyłazi najlepiej w rozmowei ogólnej, nie w konkretnych pytaniach. Poza tym- zobaczenie przyszłego domu moich podopiecznych umożliwia mi przewidzenie zagrożeń, zweryfikowanie tego co mówią ludzie, czasem za tym idą konkretne zalecenia.
Nie da się ukryć, że czasem rzeczywistość nijak się ma do opowieści potencjalnych chętnych- ogrodzenie działki to metrowy płotek, zabezpieczenie okna to firanka.
Czasem dopiero na miejscu widzę coś co trzeba zweryfikowac, bo ludzie nie mają nawet pojęcia, że może być zagrożeniem- ostatnio- starsza pani, domek idealny dla mikropsa. Z jednym wyjątkiem- balkon na 5 pietrze, szerokie szczebelki, śliska powierzchnia. I w tym momencie warunkiem adopcji mikruska stało się zabezpieczenie balkonu.
Czy np ślepawy staruszek i głęboki stawik w ogrodzie.
Truję o konieczności wyprowadzania na podwójnym zabezpieczeniu (obroż i szelki plus dwie smycze) na początek.
O konieczności zabezpieczania okien, jak się ma kota.
O tym, że pies nie wie, że jest na entym piętrze, że może się poślizgnąć.
O konieczności posiadania dobrego sprzetu - niekoniecznie rogza, ale mocnej smyczy i obroży- moja Kra jest ofiarą zerwanej smyczy.
O adresówkach.
Ludzie długo zajmujący się psami mają większe doświadczenie, więcej widzieli, słyszeli, inaczej im działa wyobraźnia, niż osobie która ma pierwszego psa w życiu. I wolę "powydziwiać" niż potem wstawiać na wątek świeczuszki i płaczące emotki. A nie ma co się bajerować i niby świadomym ludziom zdarzaja się niedopatrzenia- pies co wyskoczył z okna, pies co uciekł w transporcie, utopił się itd.

Druga sprawa to weryfikacja chętnych.
Poza ewidentnymi czarnymi kwiatkami- czyli ludźmi, którzy nie powinni mieć ŻADNEGO zwierzaka, jest jeszcze coś takiego jak weryfikacjia chęci vs możliwości.
I o ile uważam, że starsze osoby wręcz powinny mieć psa, to no sorry- nie oddam staruszce (mam na myśli staruszkę, a nie panią w wieku 60 lat) szczeniaczka, który będzie żył nascie lat, wymaga nauki czystosci i zachowania (własnie mam takiego czterolatka, z którym sobie staruszka nie poradziła). Nie oddam słabej, starszej osobie, ani delikatnej silnego dominanta- bo nieszczęście gotowe.
Staram się sprawdzić, czy dana osoba jest gotowa na TAKI rodzaj psa czy kota- owszem, pers, czy shi-tzu są sliczne. Na wystawie. A nie każdy zdaje sobie sprawę, ILE czasu i pracy wymaga utrzymanie długiego włosa w kondycji.
Jesli pies potrzebuje dużo ruchu i pracy- to takiego domu szukam. I nie dam go do kogoś, kto chce kanapona.
Zarobki to sprawa delikatna, ale nie ma co udawać, że nie istnieje. Jeśli słyszę "nie stać mnie na szczeniaka, ale chciałabym bernardyna"- to kurcze coś jest nie halo. Trzeba uświadamiać ludzi, że np wielki pies- to wielkie wydatki. Że każdy, młody i zdrowy pies też- może zachorować, mieć wypadek i co wtedy? Że pies nie może jeść odpadów, a karma kosztuje- przy dużym pies dużo.

Nie ma co się obrażać, jeśli ktoś nam sugeruje, że wybraliśmy sobie niewłaściwego psa, raczej zastanowić się nad argumentami DLACZEGO.

I pamiętać, że większości opiekunów zalezy na znalezieniu domu dla psa takiego, w którym będzie on szczęśliwy- i takiego w którym szczęśliwi będą jego właściciele. Czyli na udanej adopcji.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 169
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

ja adoptowałam psa ze schronu., spodziewałam się że będzie ciężko ale nie aż tak. przyszłam zobaczyć konkretne psy a nie nikt nie chciał mi pokazać tylko wolontariusze wciskali swoje psy, często które nawet nie chciały podejść.

gdybym nie przyszła zdecydowana że w tym dniu zabieram psa to bym pewnie żadnego nie wzieła. nawet nie chodzi o zamieszanie które jest chyba w każdym schronie ale o wolontariuszy. chciałam zobaczyć szczeniaka z bliska to dostałam odpowiedz że nie wolno wyjmować i wkładać z powrtotem szczeniaka do kojca dlaczego nie wiem.

biorąc psa nikt nie zapytał nas o nic. miałam tylko podpisać umowę adopcyjną i dostałąm książeczke.

Link to comment
Share on other sites

Może szczeniak był nieszczepiony, a w schronie wirusy? Kurcze, my też prosimy, żeby np nie głaskać ślicznych koteczków, czy szczeniaczków po kolei, nie otwierać kaltek itd. Bo jeśli jednen jest nosicielem wirusa (np parwo), to załapią może i wszystkie, które się pogłaszcze po nim, prawda? Ludzie sobie pójdą, a maluchy będą umierać.....

W przypadku dorosłych psów z boksów zbiorczych zazwyczaj odmowa wyprowadzenia psa "do obejrzenia" wynika z tego, że bardzo często pies wsadzony z powrotem do boksu jest gryziony- czasem śmiertelnie.

I jeszcze jedno- warto niekiedy posłuchac wolontariusza, bo po prostu zna psy, często wie, jak się dany pies zachowuje poza boksem (to, że nie podchodzi do krat/szczeka/ucieka w boksie gucio znaczy). Owszem, też parę razy wyszłam na "upierdliwego wolontariusza"- np polecając babce z dzieckiem kilka kundelków do wyboru, a odradzając stanowczo ślicznego spanielka. Tyle, że ja znałam te psy i wiedziałam, że ten spaniel jest agresywny, a tylko w boksie robi słodkie oczka, a te akurat kundelki są super, włącznie z takim, który przyjechał z kliniki i znany był jego stosunek do dzieci, zwierząt, czystość itd.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulvhedinn']Może szczeniak był nieszczepiony, a w schronie wirusy? Kurcze, my też prosimy, żeby np nie głaskać ślicznych koteczków, czy szczeniaczków po kolei, nie otwierać kaltek itd. Bo jeśli jednen jest nosicielem wirusa (np parwo), to załapią może i wszystkie, które się pogłaszcze po nim, prawda? Ludzie sobie pójdą, a maluchy będą umierać.....

W przypadku dorosłych psów z boksów zbiorczych zazwyczaj odmowa wyprowadzenia psa "do obejrzenia" wynika z tego, że bardzo często pies wsadzony z powrotem do boksu jest gryziony- czasem śmiertelnie.

I jeszcze jedno- warto niekiedy posłuchac wolontariusza, bo po prostu zna psy, często wie, jak się dany pies zachowuje poza boksem (to, że nie podchodzi do krat/szczeka/ucieka w boksie gucio znaczy). Owszem, też parę razy wyszłam na "upierdliwego wolontariusza"- np polecając babce z dzieckiem kilka kundelków do wyboru, a odradzając stanowczo ślicznego spanielka. Tyle, że ja znałam te psy i wiedziałam, że ten spaniel jest agresywny, a tylko w boksie robi słodkie oczka, a te akurat kundelki są super, włącznie z takim, który przyjechał z kliniki i znany był jego stosunek do dzieci, zwierząt, czystość itd.[/QUOTE]


to akurat był kojec ogólny, gdzie szczniaków było kilkanaście. chciałam sie dowiedzieć czy szczeniak to pies czy suka i czy jest zainteresowany chociaż trochę ludzmi. raczej- tak myslę -że chodziło o to że jesli konkretny szczeniak nie będzie suką czy psem w zależności jak oczekuje zainteresowany to go nie weżmie.

ja wyszłam z wolontariszem poza teren schroniska, pies ładnie siadał, dawał łapke itd ale uciekał przed wszystkimi ludzi, więc ja się nie zdecydowałam na pierwszego psa z problemami
ja odebrałam takie wrażenie że chcieli mi koniecznie wcisnąc jakiegoś psa, bez omówienia "moich propozycji"- po postu się zawiodłam na nich,

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulvhedinn']Może szczeniak był nieszczepiony, a w schronie wirusy? Kurcze, my też prosimy, żeby np nie głaskać ślicznych koteczków, czy szczeniaczków po kolei, nie otwierać kaltek itd. Bo jeśli jednen jest nosicielem wirusa (np parwo), to załapią może i wszystkie, które się pogłaszcze po nim, prawda? Ludzie sobie pójdą, a maluchy będą umierać.....

[B]W przypadku dorosłych psów z boksów zbiorczych zazwyczaj odmowa wyprowadzenia psa "do obejrzenia" wynika z tego, że bardzo często pies wsadzony z powrotem do boksu jest gryziony- czasem śmiertelnie. [/B]

I jeszcze jedno- warto niekiedy posłuchac wolontariusza, bo po prostu zna psy, często wie, jak się dany pies zachowuje poza boksem (to, że nie podchodzi do krat/szczeka/ucieka w boksie gucio znaczy). Owszem, też parę razy wyszłam na "upierdliwego wolontariusza"- np polecając babce z dzieckiem kilka kundelków do wyboru, a odradzając stanowczo ślicznego spanielka. Tyle, że ja znałam te psy i wiedziałam, że ten spaniel jest agresywny, a tylko w boksie robi słodkie oczka, a te akurat kundelki są super, włącznie z takim, który przyjechał z kliniki i znany był jego stosunek do dzieci, zwierząt, czystość itd.[/QUOTE]

To pogrubione jest bardzo istotne i tłumaczy, czemu w niektórych schroniskach spacerów nie ma, choć bardzo byśmy chcieli, żeby były - nie zawsze się da wyprowadzić psa. Nie da się kierować się dobrem jednego psa w obliczu kilkunastu innych w boksie, poza tym trzeba też myśleć o tym, co będzie po powrocie ze spaceru.

Link to comment
Share on other sites

[B]Kirinna[/B], adoptowałam psa ze schronu niemal 15 lat temu. Bardzo dobrze to wspominam. Pies był świetny. Nie miał problemów behawioralnych. Miałam wyjątkowe szczęście. :-)

Jako dzieciakowi - podlotkowi dodatkowo zdarzało mi się zgarnąć psa z ulicy (mama nie była zbyt szczęśliwa :lol: ), odkarmić go, leczyć, pielęgnować, wstępnie podszkolić i znaleźć mu nowy, dobry, ciepły dom. Ale kiedyś było inaczej. Łatwiej. Bardziej "ludzko". Dzięki pomocy pani z TOZu i cudownym weterynarzom udało mi się wysterylizować kilka bezdomnych suk. A teraz? Ogromna ilość potrzebujących psów i baaardzo mało dobrych domków. Trudne czasy...

Link to comment
Share on other sites

Moja znajoma mi opowiadała, jak poszła do schroniska i oglądała psy i w boksach z psami nieadopcyjnymi (pogryzienia, itd.) znalazła psa w typie ON. Zakochała się, powiedziała że wróci no i wróciła, ale wtedy jeszcze inni państwo byli zainteresowani psem - do pilnowania ogródka, ale nie na łańcuch, buda itp. Pani z którą znajoma rozmawiała za pierwszym razem jednak ją poznała i powiedziała tamtej parze że ona była pierwsza.
Dziewczyna wzięła psa - i za nic nie chciała go trzymać w kagańcu, aż w końcu podleciał do nich mały ujadacz i jej pies po prostu go zagryzł, będąc na smyczy. Potem przy wyprowadzce została bez jej wiedzy podjęta decyzja w ostatnich minutach (już po wypisaniu się z mieszkania itd.) o oddaniu psa z powrotem do schroniska. No i tak się stało.
Do czego zmierzam - gdyby w schronie sprawdzili, do kogo trafia pies, to przede wszystkim podejrzewam że jej nie wydano by żadnego psa ze względu na poglądy "niech się piesek wybiega" i tym podobne. Ale uważam, że pies super sprawdziłby się w tym ogródku, do którego chcieli go wziąć tamci ludzie. Miałby swój teren, od czasu do czasu by sobie szczekał i się porzucał na przechodzące psy (do ludzi był zupełnie nieagresywny, a częstotliwość ujadania na siebie w schronie na pewno była większa niż byłaby w tamtym ogrodzie) ale generalnie by sobie żył, miał jedzenie, właścicieli którzy by pewnie raz czy dwa by go pogłaskali, rzucili piłeczkę. Nie jest to bajkowe! Ale lepsze niż schron..

Inna adopcja - co prawda 6 lat temu, gdy moja ciotka zaadoptowała Rutę. Zobaczyła ją w schronisku, ale nie podjęła decyzji, wróciła innym razem i pies okazał się już być wydany. Po dwóch miesiącach przyszła do schroniska, by poszukać jakiegoś innego i okazało się, że tamci państwo suczkę oddali. Ale nikt nie zadbał o to, by ją poinformować - piesek, którym była pani zainteresowana, jest nadal do adopcji.

Ja sama planuję otworzyć DT, oczywiście na miarę swoich możliwości. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Co do dzieci. Ja przyszłam na świat jak Kazan już trochę czasu u nas był. I byłam jak jego szczeniaczek, wychowanek :) chociaż najpierw uważał mnie za kota :D ale mogłam robić wszystko - np. wejść pod stół i wziąć kapcia, o którego warczał na innych; "jeździłam" na nim (mama mnie trzymała w powietrzu nad psem, żeby nie było); bronił mnie przed wszystkimi, gdy spałam na kocyku obok niego. Była kontrola rodzica, ja nigdy mu rak nachalnie nigdzie nie wtykałam i pies mnie akceptował najbardziej z całej rodziny. Żałuję, że wtedy tego nie widziałam i nie doceniłam.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='N&N'][B]Kirinna[/B], adoptowałam psa ze schronu niemal 15 lat temu. Bardzo dobrze to wspominam. Pies był świetny. Nie miał problemów behawioralnych. Miałam wyjątkowe szczęście. :-)
[/QUOTE]
y
mój pies też jest świetny, też jest ze schronu, ma problemy behawioralne ale z nimi walcze.

mi chodzi o postawe wolontariuszy, wypisałam sobie psy które mnie zainteresowały ze strony internetowej(zresztą z zaleceniem schronu, żeby później nie nie chodzić po całym terenie i szukać), wolontariusze nawet nie chcieli mi ich pokazać wciskając swoje wybrane psy z którymi pracowali. chciałąm zobaczyć szczeniaki pokazali mi 2 klatki, zapytałam się czy to wszystkie(bo na stronie widziałam dużo więcej) usłyszałam odpowiedz że nie i musiałam dobitnie poprosić żeby mnie tam zaprowadzili, poprosiłam o sprawdzenie jakiej pies jest płci i usłyszałam odpowiedz że nie mogą wyjąc szczeniaka bo nie.
nie wiem czy to jest normalne postępowanie w schronie że jak potencjalny przyszły właściciel chce wziąc suke, to nawet nie może się dowiedzieć czy konkretny pies nią jest.

Link to comment
Share on other sites

Adoptowaliśmy psa ze schroniska w Józefowie. Pierwsza wizyta: rozmowa z wolontariuszką i wybór psa. Kolejne trzy wizyty to spacery z Rino i poznawanie się nawzajem. Po miesiącu zabraliśmy go do domu, podpisaliśmy umowę, pies był zaszczepiony i wysterylizowany. Kontakt z wolontariuszami przez maila - wysyłaliśmy zdjęcia i opisywaliśmy co się u niego dzieje. Pies miał około 1 roku, mix amstaffa. Praca z nim to sama przyjemność, jest inteligentny i chętnie się uczy. Nie zachowuje się jak inne psy schroniskowe.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ajeczka']Adoptowaliśmy psa ze schroniska w Józefowie. Pierwsza wizyta: rozmowa z wolontariuszką i wybór psa. Kolejne trzy wizyty to spacery z Rino i poznawanie się nawzajem. Po miesiącu zabraliśmy go do domu, podpisaliśmy umowę, pies był zaszczepiony i wysterylizowany. Kontakt z wolontariuszami przez maila - wysyłaliśmy zdjęcia i opisywaliśmy co się u niego dzieje. Pies miał około 1 roku, mix amstaffa. Praca z nim to sama przyjemność, jest inteligentny i chętnie się uczy. Nie zachowuje się jak inne psy schroniskowe.[/QUOTE]

z przyjemnoscia sie czyta takie posty,o takich przemyslanych adopcjach i do tego dobrze przygotowanym psie przez schronisko

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ajeczka']Adoptowaliśmy psa ze schroniska w Józefowie. Pierwsza wizyta: rozmowa z wolontariuszką i wybór psa. Kolejne trzy wizyty to spacery z Rino i poznawanie się nawzajem. Po miesiącu zabraliśmy go do domu, podpisaliśmy umowę, pies był zaszczepiony i wysterylizowany. Kontakt z wolontariuszami przez maila - wysyłaliśmy zdjęcia i opisywaliśmy co się u niego dzieje. Pies miał około 1 roku, mix amstaffa. Praca z nim to sama przyjemność, jest inteligentny i chętnie się uczy. [B]Nie zachowuje się jak inne psy schroniskowe.[/B][/QUOTE]

A jakie to zachowanie? Tzn. jakie zachowanie jest typowe dla "innych psów schroniskowych"? Bo ja - jako wolontariuszka - nie zauważyłam takiego typowego zachowania?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Soko']Moja znajoma mi opowiadała, jak poszła do schroniska i oglądała psy i w boksach z psami nieadopcyjnymi (pogryzienia, itd.) znalazła psa w typie ON. Zakochała się, powiedziała że wróci no i wróciła, ale wtedy jeszcze inni państwo byli zainteresowani psem - do pilnowania ogródka, ale nie na łańcuch, buda itp. Pani z którą znajoma rozmawiała za pierwszym razem jednak ją poznała i powiedziała tamtej parze że ona była pierwsza.
Dziewczyna wzięła psa - i za nic nie chciała go trzymać w kagańcu, aż w końcu podleciał do nich mały ujadacz i jej pies po prostu go zagryzł, będąc na smyczy. Potem przy wyprowadzce została bez jej wiedzy podjęta decyzja w ostatnich minutach (już po wypisaniu się z mieszkania itd.) o oddaniu psa z powrotem do schroniska. No i tak się stało.
Do czego zmierzam - gdyby w schronie sprawdzili, do kogo trafia pies, to przede wszystkim podejrzewam że jej nie wydano by żadnego psa ze względu na poglądy "niech się piesek wybiega" i tym podobne. Ale uważam, że pies super sprawdziłby się w tym ogródku, do którego chcieli go wziąć tamci ludzie. [B]Miałby swój teren, od czasu do czasu by sobie szczekał i się porzucał na przechodzące psy [/B](do ludzi był zupełnie nieagresywny, a częstotliwość ujadania na siebie w schronie na pewno była większa niż byłaby w tamtym ogrodzie) ale generalnie by sobie żył, miał jedzenie, właścicieli którzy by pewnie raz czy dwa by go pogłaskali, rzucili piłeczkę. Nie jest to bajkowe! Ale lepsze niż schron..
[/QUOTE]
Czy sądzisz, że jest to normalne?
Musimy pamiętać, że w zależności od sytuacji pies będzie reagował różnie, pewne skrzywienia wyjdą wcześniej bądź później. Srzywione zachowania trzeba diagnozować i wprowadzić program naprawczy, a nie stwierdzać, że "by się porzucał i będzie wsio oki

Link to comment
Share on other sites

Chyba nie rozumiesz, o czym ja mówię. Mówię o opcjach: zatłoczone schronisko - nieodpowiedzialny właściciel - spokój w ogródku.
W przypadku psa agresywnego nie ma za bardzo co liczyć, żeby znalazła się lepsza opcja. A prócz tego, że nasiliłaby się pewnie agresja do psów, pies miałby jedzenie, ciepłą budę, kontakt z człowiekiem, zabawę, wizyty u weta w trakcie choroby..

Nie mówię tego jako zwolenniczka takich rozwiązań w ogóle, ale w przypadku takiego psa, na którego adopcję cudem ktoś jest chętny, to naprawdę coś. Ludziom się nie chce pracować z psem, a jeśli żadnego kłopotu oprócz szczekania na psy za płotem z nim nie ma, a wręcz chcą pilnowania, to wszyscy będą zadowoleni. Lepiej, żeby non stop rzucał się na inne psy przez kraty w schronisku? Częściej, niedożywiony, zapchlony? Bo w Toruniu nie ma szansy na adopcję przez kogoś odpowiedzialnego. Jeszcze nie ma takich ludzi, dopiero od pół roku zaczyna być głośno o szkoleniach, itd.

Link to comment
Share on other sites

Jasne że taka opcja jest lepsza, ale cudnie by było gdyby ktoś jeszcze popracował :).
Dla przykładu, w moim mieście jest schron, a w nim same jędze - przeciwniczki dt, wyznają zasadę, lepiej żeby pies czekał na dom w schronie niż czasowo szedł na tymczas a stamtąd do stałego, bo przecież K%$wa nie można im mieszać w głowach :(

Link to comment
Share on other sites

Niestety nie znam żadnego szkoleniowca który by przygarniał psy, a ze "zwykłych" ludzi znam siebie. Owszem, są ludzie zainteresowani szkoleniem, ale na zasadzie ciągnięcia na smyczy, a nie eliminowania agresji. Niestety często trzeba wybierać mniejsze zło.
Na litość, a to co za myślenie :crazyeye: chyba sto lat wstecz..

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Soko']Niestety nie znam żadnego szkoleniowca który by przygarniał psy, a ze "zwykłych" ludzi znam siebie. Owszem, są ludzie zainteresowani szkoleniem, ale na zasadzie ciągnięcia na smyczy, a nie eliminowania agresji. Niestety często trzeba wybierać mniejsze zło.
Na litość, a to co za myślenie :crazyeye: chyba sto lat wstecz..[/QUOTE]


naprawdę nie znasz żadnego szkoleniowca?
ja znam u siebie dziewczyne, szkoleniowca, behawioryste która przygarneła goldenke z problemami, suka przez dwa lata czyli przez całe życie nie wychodziłąapoza swoje podwórko- dobrze że trafiła na tą dziewczynę, teraz jest szykowana do dogoterapii:)
sory za off

Link to comment
Share on other sites

Szkoleniowcy są, ale bez warunków na przyjęcie psa, czy to czasowo czy też poglądowo (machanie ręką.. :roll:).
To jeszcze inna sprawa. Brak w schroniskach kogokolwiek kto mógłby ocenić adopcyjność psa. Rozumiem, że bez dokładnego poznania się nie da, ale czasami profesjonalista zobaczy już na pierwszy rzut oka negatywne zachowanie, na które nikt inny nie zwróciłby uwagi. Co prawda tylko czasami - ale to uratowałoby psy przed wiecznymi wycieczkami DS-schron-DS-schron. Albo DS-las, bo wstyd oddać do schronu, że się nie dało rady. Chociaż w tym 1% przypadków taki fachowiec, który byłby wołany przy okazji jakiejś adopcji, mógłby temu zaradzić.

Link to comment
Share on other sites

Soko, wydaje mi się, że wiele razy wystarczą wolontariusze, którzy psy znają - tzn. obserwują regularnie, widzą zachowanie - ale nie stojąc 5 minut przy boksie, tylko np. siadając niedaleko, czekając, aż psy się przyzwyczają do jego obecności i patrząc na zachowania. Samo to bardzo wiele mówi.

Link to comment
Share on other sites

Przed dwoma tygodniami przywiozlam 7-letnia sunie z sopockiego schroniska. To juz druga sunia z tego schroniska. Pierwsza: Fione znalazlam w internecie i po prostu nawiazalam kontakt z wolontariuszka z tego schroniska. Fiona miala ok. 5 lat - tak pisano o niej. Pozniej lekarza stweirdzil, ze byla jednak troche starsza. Byla z nami 5 lat, pod koniec chorowala - miala pare wylewow krwi do mozgu (na szczescie u psow nie jest tak zle, jak u ludzi). Caly czas byla na tabletkach. Pozniej sie jednak jej stan pogorszyl i jak pojechalismy do weterynarza, to on powiedzial, ze Fionka juz swoje zycie przezyla i teraz sie po prostu meczy. Z bolem musielismy ja uspic. Byla kochanym psem.
A teraz pojechalismy po Mike. Najpierw szukalam w internecie, bo chcialam starsza sunie, ktora nie mialaby tak wielkiej szansy na adopcje, jaka maja np. szczeniaki. I tak trafilam na Mike - 7-letnia. Chociaz na poczatku myslalam o 3-4-5-letnim psie, to jednak Mika spodobala mi sie odrazu. Mike zaproponowala mi ta sama wolontariuszka, ktora wyadoptowala nam Fione. Pojechalismy do Sopotu, bylo pare spacerow, wzajemne poznawanie sie, test na koty, bo w domu mamy kota 10-letniego, ktory tez ma czasem swoje fochy. Mika jest tak samo kochana - przynajmniej umie to pokazywac. Musimy z nia jeszcze troche popracowac, bo nie chce zostawac sama w domu i kiedy wychodzimy, urzadza koncerty. Nie przepada tez za goscmi, moja mame probowala nawet zlapac za noge - nie ugryzla wprawdzie, byl tylko maly siniak, ale po 3 minutach siedziala juz grzecznie przy kanapie i lasila sie, zeby ja glaskac. Z kotem ulozylo sie wszystko wspaniale, zadnej agresji. Moja siostra ma 3 psy w domu, w tym dwa ze schroniska w Gdyni. Narazie Mika poznala dwa z nich ale rowniez nie bylo zadnej reakcji agresji. Jestem bardzo szczesliwa, ze ja mamy. A Wiola - wolontariuszka z Sopotu okazala mi niesamowita pomoc.

Link to comment
Share on other sites

No tak, ale wolontariusze zazwyczaj są tylko w weekendy.. a jak ktoś adoptuje np. w tygodniu? Tutaj się to rozwala.. bo adopcje są na zasadzie, chcesz to bierzesz i nikt nie czeka na oceny, opinie. To moja jak na razie idylliczna wizja schronu toruńskiego.

Poza tym wolontariusze to nastolatkowie wychodzący z psami, albo np. mamy z małymi dziećmi (co akurat bardzo mi się podoba). Coś może doradzą, ale już nie wytłumaczą, nie przewidzą konsekwencji. Chociaż to i tak coś - tyle że nikt i tak się ich nie pyta o zdanie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Soko']No tak, ale wolontariusze zazwyczaj są tylko w weekendy.. a jak ktoś adoptuje np. w tygodniu? Tutaj się to rozwala.. bo adopcje są na zasadzie, chcesz to bierzesz i nikt nie czeka na oceny, opinie. To moja jak na razie idylliczna wizja schronu toruńskiego.

Poza tym wolontariusze to nastolatkowie wychodzący z psami, albo np. mamy z małymi dziećmi (co akurat bardzo mi się podoba). Coś może doradzą, ale już nie wytłumaczą, nie przewidzą konsekwencji. Chociaż to i tak coś - tyle że nikt i tak się ich nie pyta o zdanie.[/QUOTE]

A, ja to mówię na bazie tego, co jest u nas - wolontariuszy wprawdzie można na palcach jednej ręki policzyć, za to wszystkie info są na stronie internetowej. I wolontariusze są i w weekendy, i na tygodniu, z psami nie wychodzą wcale.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='LadyS']A, ja to mówię na bazie tego, co jest u nas - wolontariuszy wprawdzie można na palcach jednej ręki policzyć, za to wszystkie info są na stronie internetowej. I wolontariusze są i w weekendy, i na tygodniu, z psami nie wychodzą wcale.[/QUOTE]

ale jak w takim razie poznają psy? ktoś z nimi wychodzi? znam schron gdzie wolontariusze biorą wsystkie psy z jednego boksu i idą na spacer po prostu i tak poznaja psy

Link to comment
Share on other sites

No cóż u nas to jest między 11-13 w soboty i niedziele w parku horda psów :D kilkadziesiąt czworonogów wychodzi na spacer ale wiesz - to są raczej spotkania towarzyskie. Są nagródki i w ogóle - super. W boksach też sprzątają, psy pielęgnują, no pewnie i po jakimś czasie uczysz się jak patrzeć na psa, co widzieć, jak go zrozumieć, ale nie jest to godne zaufania.
Ok - koniec offa ;)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...