Jump to content
Dogomania

Rokuś za TM [*] Kula zaginęła 1 sierpnia 2022 :(


Ewa Marta

Recommended Posts

11 godzin temu, Ewa Marta napisał:

Na koncie znalazłam kolejną niespodziankę:) Po raz kolejny eossi wsparła nasze psiaki!  Dostałyśmy aż 100 zł!!!! Bardzo dziękujemy, całą kwote przeznaczymy na Kulkę, Rokusia i koty:)

 

 

Serdecznie dziękujemy!!!

 

 

Link to comment
Share on other sites

13 godzin temu, EVA2406 napisał:

Semik poprosi dr żeby przyjął kumpla.

Oby gad się zatrzymał i Rokuś jeszcze długo mógł cieszyć się swoim nowym wspaniałym domkiem.

Niestety jesteśmy zapisani warunkowo na koniec dyżuru doktora. Jak zwykle do dr Jagielskiego jest tłum zwierzaków, a pierwsza wizyta trwa zawsze długo, bo doktor zapoznaje się z cała historią i wynikami. Zobaczymy, czy sie uda. Semik jedzie na krótką wizytę w sumie... Zabierzemy dwa psy.

Rokuś coraz bardziej przywiązuje się do nas. Zaczął dawać buziaki na powitanie. Cieszy się jak wariat, jak wracam z pracy:)  Załapał chyba, że kiedy pojawiam się nagle po dłuższej nieobecności w pokoju, gdzie on śpi, to znaczy, że weszłam drzwiami wejściowymi i od kilku dni śpi pod nimi i muszę go delikatnie przesuwać. Rokus obudzony z mocnego snu wygląda przecudnie. Taki zaspany czarny wielki Misio. Od razu ogonek mu lata i tuli się usiłując lizać mnie po twarzy. Razem z nim pcha się Peruszka i Semik, bo Barsiczka - Księżniczka czeka na mnie na łóżku w sypialni. Po co się pchać, skoro i tak przyjdę się przywitać:)

Kiedy jeszcze później wraca Jacek, Peruszka, Semik i Barsiczka nie lecą się witać, bo siedzą koło mnie, ale Rokuś pędzi na złamanie karku jak się w końcu zorientuje, że ktoś wszedł. Jacek mówi, że nareszcie ma psa, który czeka na niego i że warto wracać do domu:) Cudowna jest ta relacja między nimi. Jestem szczęśliwa, że Rokuś ma kogoś, kogo pokochał całym psim sercem. Do mnie też się tuli, widać, że mnie też kocha, pozwala mi zrobić ze sobą wszystko, ale Jacek to Jacek. Z nim inaczej sie bawi niż ze mną, inaczej funkcjonuje. Kiedy Jacek siada przy biurku, Rokuś na bank pójdzie przytulić się do jego nóg choć obok lezy miękkie posłanko. Wybiera bliskość Jacka, a nie wygody. Śpi zawsze ze strony Jacka w sypialni, a jak Jacek wcześnie wstaje, to idzie za nim. To po prostu jest miłość:)

 

 

  • Upvote 3
Link to comment
Share on other sites

10 godzin temu, Mattilu napisał:

Najpiekniejszy rodzaj milosci :)

... zgadzam się!... jest bezwarunkowa! czysta i prawdziwa! serduszka.gif  ja ... tak obserwując pieski... jestem przekonana ,że moglibyśmy się od nich nauczyć o wiele, wiele więcej! nie tylko miłości!

Link to comment
Share on other sites

Fajnie jest być obserwatorem tej relacji:) Podglądam, jak Jacek coś szepcze do ucha Rokusiowi, choć tamten nie słyszy. Oczy mi się robią mokre, kiedy przytulają się do siebie tak jak ja z Semikiem:) 

A na skarpie niespodzianka! Koteczka MIlka okazała się kocurkiem! Nie będzie więc niechcianej ciąży i możemy zaczekać z kastracją aż oba kociaki dojrzeją:)

 

Link to comment
Share on other sites

Godzinę temu, Gusiaczek napisał:

Oj, to dobrze, że kotka okazała się kotkiem ;)

Rokusiowi nie dziwię się wcale - piłka to priorytet, a jeszcze zdobyczna! Fiu! Fiu! :)

 

Ma naprawdę fisia na punkcie piłeczek:) W domu naprzemian bawi się piłeczką od Eluni i od Uli:) Sprawiedliwie:)

 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Fajnie jak zwierzak ma swój ulubiony rodzaj zabawek. Moje psy są zainteresowane wyłącznie "zabawkami", które można zjeść. Ostatnio uwielbiają takie śmierdzące żwacze. Nigdy im tego nie kupowałam, bo mam odruch wymiotny na sam widok tego, ale się przemogłam, bo ktoś powiedział, że nie będą zaglądać do kocich kuwet, jak to będą dostawały. Kupiłam więc i dostają na podwórku. Do domu wchodzą dopiero jak się wywietrzą. Natomiast bardzo lubię przyglądać się jak mój kotek Filemonek bawi się gumeczkami ( takimi kolorowymi do włosów). Od małego upodobał sobie takie zabawki i jak tylko gdzieś znajdzie, to gania do upadłego. Najczęściej przynosi mi w zębach gumkę i kładąc pod nogami, czeka aż mu będę rzucała.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

10 godzin temu, EVA2406 napisał:

Fajnie jak zwierzak ma swój ulubiony rodzaj zabawek. Moje psy są zainteresowane wyłącznie "zabawkami", które można zjeść. Ostatnio uwielbiają takie śmierdzące żwacze. Nigdy im tego nie kupowałam, bo mam odruch wymiotny na sam widok tego, ale się przemogłam, bo ktoś powiedział, że nie będą zaglądać do kocich kuwet, jak to będą dostawały. Kupiłam więc i dostają na podwórku. Do domu wchodzą dopiero jak się wywietrzą. Natomiast bardzo lubię przyglądać się jak mój kotek Filemonek bawi się gumeczkami ( takimi kolorowymi do włosów). Od małego upodobał sobie takie zabawki i jak tylko gdzieś znajdzie, to gania do upadłego. Najczęściej przynosi mi w zębach gumkę i kładąc pod nogami, czeka aż mu będę rzucała.

Moja Barsa zdecydowanie wybiera jedzenie, a piłka bawi sie tylko na spacerach. Za to wszystkie uwielbiają rozrywać pluszaki:) Kupuję im zapas w ciucholandii i co jakiś czas dostają po zabaweczce. 

Link to comment
Share on other sites

Przeżyłam rano chwile grozy. Rokuś bawil się z fajną sunią na spacerze i w pewnym momencie dołaczył do nas znany nam pies. Zdecydowanie wkurzyło go to, że Rokuś bawi się z jego ulubioną sunią i zaatakowal moje Słońce. To nieduży pies, ale powalil Rokunia na ziemię i rzucił się do gardła. Rokuś nie atakował, usiłował się tylko bronić. Natychmiast znaleźliśmy się z Pawłem przy nich i rozdzieliliśy towarzystwo. Rokuś był bardzo zdenerwowany. Podniosłam go i przytuliłam. Dopiero po chwili zaczęłam szukać jakiś śladów pogyzienia. Miał niewielkie szarpnięcie na szyi. Niestety upadl tak niefortunnie, że cały bok umazał w jakiejś Qooopie:( Przez to przytulenie oboje byliśmy do kąpieli. 

W zasadzie nic się nie stało, ale widok takiego bezbronnego Rokusia rozwalił mi serce. Najchętniej nie poszłabym do pracy, tylko zostałabym z nim, ale niestety musialam przyjechać. Wykąpalam najpierw moje Szczęście, potem siebie, a na koniec wycałowałam jeszcze cały pyszczek. Rokuś zadowolony i rozmerdany nie wyglądal na psa, który przeżywa dalej ten incydent. To ja nadal mam to przez oczami i jest mi przykro:(

 

Link to comment
Share on other sites

37 minut temu, UlaFeta napisał:

Ewuniu wspolczuje dodatkowych wrazen:(Dobrze ze Rokusiowi nic się nie stało. 

Czy ten pies był z właścicielem? 

Był z właścicielem. On od razu zareagował. To zresztą znany nam pies, który spacerował już z Rokim. Tu poszło o sunię:( Paweł od razu złapał swojego psiaka i natychmiast pytał, czy z Rokim ok.

Link to comment
Share on other sites

Toą straszne przeżycia, które zostają w pamięci na długo. Ja miałam dwa razy takie historie i choć minęło wiele lat, to pamiętam, jakby to było wczoraj.

Pierwszym razem to było jeszcze jak mieszkaliśmy w Warszawie. Wyszłam na spacer z moim Toffim [*] ( mały krzywołapek). W pewnym momencie podleciał do nas dog. Zdążyłam tylko złapać Toffiego na ręce, a tamten zaczął rzucać się i szarpać mojego malucha. Ja nie jestem wysoka, więc dla doga nie było problemem dostanie się do moich rak. Zanim podbiegła właścicielka, przeżyłam chwile grozy.

Drugi raz już tutaj i też trafiło na Toffiego. On nie umiał załatwić się na ogródku i zawsze trzeba było wyjść z nim poza teren. Lubiliśmy pójść sobie wieczorem po naszych małych spokojnych uliczkach. Toffi robił sobie spokojnie "qpalka" na trawce. Ja miałam go w zasięgu wzroku. Nie wiem skąd pojawił się owczarek i dopadł mojego rudzielca kochanego. Zakotłowało się, Toffi okropnie płakał, a tamten szarpał go za szyję i kark. Dobiegłam równocześnie z facetem od owczarka. On zamiast złapać swojego psa i odciągnąć to stanął i patrzył. Dopiero jak ja, łapiąc Toffiego, wydarłam się na dziada, był łaskaw zareagować i odciągnął psa. Toffi mocno krwawiący dobiegł do furtki. na schodach już musiałam mu pomóc, a potem upadł i już nie mógł się podnieść. Byłam zrozpaczona. Krew  się lała z szyi, uszu i karku. Pies był w szoku. Wetka opatrzyła rany, podała leki i powiedziała, że Toffi będzie chodził, ale musi to potrwać. Powiedziała też, że życie uratowała mu gruba warstwa futra i tłuszczyku na karku. Leczenie kosztowało ponad 500 zł. Poza tym przez prawie dwa tygodnie musiałam Toffiego nosić po schodach i po domu i na dworze, bo one nigdy beze mnie nie chciał zostać. To wtedy rozpoczęły się moje kłopoty z kręgosłupem.

W międzyczasie zaczęłam dochodzenie czyj to pies i czy był szczepiony. Po kilku nieudanych próbach znalazłam właścicieli, którzy nawet słyszeć nie chcieli żeby ponieśli, choć w części, koszty leczenia psa. Do dziś nie mogę na nich patrzeć i jak tylko widzę tego faceta, to mówię, że idzie ten co Toffunia pogryzł. I tak sobie myślę, co by to było, gdyby teraz mnie coś takiego spotkało. Przecież fizycznie nie dałabym rady pomóc swojemu psu. Dlatego już nie wychodzę sama z psami, poza ogrodzenie. Boję się, bo trauma została mi już na zawsze.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...