Jump to content
Dogomania

Pies po usunięciu śledziony


dzanus

Recommended Posts

[FONT=Times New Roman][SIZE=3]Pierwsza noc za nami. Trudno powiedzieć, że noc, bo spania nie było. Do 4:20 leciała krew. No nie leciała a kaaapaaałaaa. I trzeba było ją cały czas trzymać za łapkę, bo inaczej nie kapało nic.[/SIZE][/FONT]
[FONT=Times New Roman][SIZE=3]Mieliśmy się zmieniać a siedział przy nie mąż. Cały czas! Wiedziałam, że ją kocha, ale to jak się Nią teraz opiekuje (i przed operacją) zdumiało mnie samą a jesteśmy małżeństwem prawie 18 lat.[/SIZE][/FONT]
[FONT=Times New Roman][SIZE=3]Wracając do guza to był obrzydliwy!!! Wyglądał, jak (sama nie wiem, co) może jak duży ziemniak tylko bordowy i mięsisty. Przekroił go nawet i w środku przypominał mięsistą wiśnię. Taki guz jest bardzo wrażliwy. Lekko naciskał palcem a guz „pluł” swoją zawartością.[/SIZE][/FONT]
[FONT=Times New Roman][SIZE=3]Zapytałam o badanie guza. Powiedział. Można, ale, po co? W 90 % jest złośliwy i tak go traktujmy. Szanse na przeżycie ocenił 50/50. Dzisiaj już był. Dostała antybiotyk i przeciwbólowy. O 15:00 następna porcja zastrzyków. Jest bardzo słaba, ale wygląda inaczej. Dla mnie wróciła do życia. Pytałam o lekarstwa. Na raka (konkretnie nie ma). Co dalej? Na bieżąco będę się przekonywała.[/SIZE][/FONT]
[FONT=Times New Roman][SIZE=3]I będę z tymi, co kochają zwierzęta.[/SIZE][/FONT]

Link to comment
Share on other sites

lekarz ktory nie daje guza do badania popelnia blad, to badanie kosztuje ok 100-150zl a masz informacje o stanie zaawansowania guza i mozliwosc dobrania leczenie pozniej

guz zlosliwy oznacza dla Was ze nawet jak sunia przezyje te operacje to on wroci a Wy nie bedzicie wiedziec z czym macie do czynienia i odbierzecie suni szanse na leczenie

nie mam ochoty owijac w bawelne tego co tutaj napisalam, mimo ze wiem jak sie teraz czujecie bo przechodzilam to rok temu, jestem zwyczajnie wsciekla na tego lekarza, ktoremu na ten moment zabraklo wyobrazni ze sunia moze chciec jeszcze dluzej zyc i powinna miec szanse na dalsze leczenie

czasem dobry weterynarz wysyla probki do badania w dwoch miejscach zeby miec pewnosc

lecznie sie pozniej dobiera w zaleznosci od typu nowotworu po to wlasnie jest histopatologia a potem dziedzina nauki onkologia

jak naprawde zalezy Ci na zyciu Waszej suni, a podejrzewam, ze nawet jeszcze sama nie wiesz jak bardzo Ci na tym zalezy to kaz lekarzowi zrobic histopatologie, po prostu wydaj mu polecenie wykonania tego badania, w koncu i tak za to TY PLACISZ

Link to comment
Share on other sites

Najgorsze za Wami- taką mam nadzieję:thumbs:. Mojej Puni się nie udało- podobno guz był jakoś tak wrośnięty, ze nie dało się go usunąć i musiałam zdecydować, żeby już nie budzić jej po operacji. To był 2,5 roku temu a mnie do dzisiaj dręczą wątpliwości, że to moja wina:-(- że za późno, że może gdyby inna lecznica, że może jednak trzeba było ją wybudzić itd.
Ty możesz być pewna, że zrobiłaś wszystko co możliwe, żeby walczyć z tym paskudztwem i wierzę, że tę walkę wygrasz.

Link to comment
Share on other sites

NA RAKA SA LEKARSTWA, gdyby nie bylo to zaden czlowiek ani zadne zwierze by nie mialo szans na zycie

leczenie raka jest niewiarygodnie trudne, czasem od razu wiesz ze jestes skazana na porazke, ale czasem warto zyc i leczyc nawet dla przedluzenia zycia swojego psa/kota o kilka dobrych miesiecy

ostatni rok a wczoraj minelo rok dokladnie od transfuzji u Fendera i podania pierwszej chemii mialam trudny ale jakze piekny rok z radosnym psem, ktoremu kilku lekarzy nie dalo szansy gdy zobaczyli ze to chloniak jelit. chloniak zlosliwy w ostatnim stopniu rozwoju.

dr Jagielski dal 5-10% na podstawie swoich doswiadczen leczenia psow z tym typem chloniaka, ze Fenderowi uda sie zyc wiecej niz rok

gdybym rok temu sie posluchala innego weta z Fieldorfa, dzis by mojego radosnego psiaka po prostu przy nas nie bylo

nie daj sie oszukiwac wetom, ktorzy Ci wmawiaja ze tego sie nie leczy

[B]szanse macie niewielkie[/B], nikt Was tu nie bedzie przekonywal, ze jest inaczej, ale mowienie ze raka sie nie leczy jest zwyczajnie KLAMSTWEM i jakze okrutnym

Link to comment
Share on other sites

Baaaaaaaaaaardzo mnie dziwi podejście tego lekarza.
Zupełnie nieprofesjonalne - w badaniu histopatologicznym wyszło by jak to rodzaj nowotworu. Eurydyka ma 100%.
Jakby był złośliwy faktycznie trzeba by było się liczyć z przerzutami. Częściej kontrolować, ale też być przygotowanym na ewentualne podanie chemii. Tak nie wiecie nic.

Faktycznie, nowotowiey śledziony w 90 % są złośliwe. Ale naprawdę istnieje te 10 % szansy. Już o tym pisałam...mój pies jest żywym na to przykładem.

Link to comment
Share on other sites

Ten twój vet jest według mnie nie bardzo dobry. Guz musi iść koniecznie do badania. Nowotwór nowotworowi nie równy. Jeśli wiesz, że guz jest mało agresywny, to masz znacznie lepsze rokowanie i wiadomo, co robić dalej. U mojego psa własnie guz był z rodzaju mało agresywnych. Podpytywałam się, czy dalej trzeba mysleć o jakimś leczeniu przeciwnowotworowym. Moja vetka powiedziała, że w tym wypadku nie, na razie póki nie zacznie coś się dziać. Leczenie nowotworów jest bardzo agresywne samo w sobie i nie ma co strzelać z grubej rury, gdy to nie jest potrzebne. Z drugiej strony gdy nowotwór jest o duzej aktywności, to trzeba wiedzieć, co to jest, aby dobrac odpowiednie cytostatyki. Co ten Jagieliński poradzi, jak nie bedzie wiedział co to za guz był ? Wróżka jest czy co ?

Link to comment
Share on other sites

bajadera--co ty wiesz na temat nowotworów śledziony
jesli jesteś lekarzem i czytałaś uważnie to szkoda mi ciebie
ten nowotwór był rozlany
czy wiesz co to się w praktyce oznacza CHYBA NIE BARDZO
eurydyka - ogarnij się odrobinę chłoniak to chłoniak niestety nie kazdy nowotwór daje sie leczyc
zapytaj dr jagielskiego czy ma jakiegos pacjeta ktory zył długo i szczesliwie po usunieciu peknietego guza śledziny
szanse marne

Link to comment
Share on other sites

prawidlowe badanie polega na wyslaniu probki do histopatologa i jak ktos sie z tym spiera to bardzo mnie to dziwi i zastanawia jaki ma cel mowiac co innego

ogolnie jak juz wyzej pisalam z rakiem szanse na zycie sa niewielkie ale to jeszcze nie oznacza przekreslenia psa przed rozpoczeciem leczenia, skoro tak to po co ten wet ja operowal a wlasciwie po co wybudzal? bo wiedzial ze jakies szanse ma teraz...

powinie zrobic badanie guza w profesjonalnym laboratorium a nie wyrzucac materialu

Link to comment
Share on other sites

Ta dyskusja w tym miejscu wydaje mi się niepotrzebna. Ja mam nadzieję, że teacherka będzie tu jeszcze cieszyć sie powrotem do zdrowia swojej suni. Nie ma sensu teraz rozważać, czy badanie histopatologiczne zwiększyłoby szanse i o ile procent, bo tego i tak nikt nigdy nie będzie wiedział na pewno. Tym bardziej, że jak widać powoływanie się na statystyki wcale nie upoważnia do optymizmu. 10% czy nawet 30% to dużo dla tych, którym się udało w tych procentach zmieścić i dla tych którzy wierzą, że się uda. Teacherka w to wierzy i moim zdaniem to już połowa sukcesu. To, że nie wiadomo jaki to był guz nie pozbawia przecież szansy na wyleczenie. Z drugiej strony taka wiedza nie daje też pewności powodzenia terapii.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='stary herman1']bajadera--co ty wiesz na temat nowotworów śledziony
jesli jesteś lekarzem i czytałaś uważnie to szkoda mi ciebie
ten nowotwór był rozlany
czy wiesz co to się w praktyce oznacza CHYBA NIE BARDZO
eurydyka - ogarnij się odrobinę chłoniak to chłoniak niestety nie kazdy nowotwór daje sie leczyc
zapytaj dr jagielskiego czy ma jakiegos pacjeta ktory zył długo i szczesliwie po usunieciu peknietego guza śledziny
szanse marne[/quote]

Może Ci to uciekło, więc powtórzę.
Mojemu Variowi pękł guz śledziony. Nowotwór. Zawartość rozlała się po całej jamie brzusznej.
Od operacji minął rok, siedem miesięcy i 12 dni. I pod względem nowotworowym, a raczej braku nowotworu ma się IDEALNIE

Link to comment
Share on other sites

[FONT=Times New Roman][SIZE=3]Powiem tak:[/SIZE][/FONT]
[FONT=Times New Roman][SIZE=3]Człowiek w bólu chwyta się wszystkiego. Tak trafiłam na to forum. Rzeczywiście sama przez moment zgłupiałam na temat tych rakowych badań. Ale ktoś kto przez moment widział Pana Michała przy pracy lub z nim rozmawiał naprawdę NIE MA PRAWA o nic Go oskarżać. [/SIZE][/FONT]
[FONT=Times New Roman][SIZE=3]Moja Aurusia jest mi bliska, jak moje własne dziecko a powierzam jej los w ręce tego lekarza przez WIELKIE L bez cienia strachu. Wierzymy MU w 100%. Dlaczego? Trzeba spojrzeć w oczy człowieka. Jego emanują miłością do zwierząt i szacunkiem do ich właścicieli.[/SIZE][/FONT]
[B][SIZE=3][FONT=Times New Roman]Dziękujemy Panie Michale.[/FONT][/SIZE][/B]
[FONT=Times New Roman][SIZE=3]Aura jest chora i dzisiaj zrozumiałam, ze szanse są małe, ale są. Zrobimy, co trzeba, aby ten czas, który jej pozostał przeżyła godnie. Proszę wszystkim FORUMOWICZÓW: Dzielmy się doświadczeniami, ale na nikogo nie oceniajmy.[/SIZE][/FONT]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='teacherka'][FONT=Times New Roman][SIZE=3][/SIZE][/FONT][FONT=Times New Roman][SIZE=3]Ale ktoś kto przez moment widział Pana Michała przy pracy lub z nim rozmawiał naprawdę NIE MA PRAWA o nic Go oskarżać.[/SIZE][/FONT][/quote]

Podziwiam oddanie i bezgraniczne zaufanie do lekarza, który nawet nie próbuje wykorzystać wszystkich okoliczności aby zbadać z czym ma do czynienia. Sama wiara w sukces nie wystarczy. A żeby wyciąć część ciała zwierzęciu nie trzeba być nawet lekarzem.
Wszyscy specjaliści (lekarze, ekonomiści, mechanicy samochodowi i temu podobni) z prawdziwego zdarzenia wiedzą, że aby pokonać jakiś problem należy właściwie zdiagnozować jego przyczynę.
Dlaczego nam lekarz powiedział, że mamy [b]relatywnie[/b] większe szanse na skuteczne leczenia naszego psa? (przy czym skuteczne nie oznacza całkowitego wyleczenia, ale powstrzymania objawów choroby przez czas dłuższy niż średnia) Ponieważ Fender jest beaglem, a więc przedstawicielem najlepiej przebadanej rasy psów, ponieważ większość testów przeprowadza się właśnie na beaglach.
Każdy, kto zetknął się z nowotworami wie, że nie ma (na przykład)jednego chłoniaka. Jest ich kilka rodzajów. A żeby podjąć w miarę skuteczną próbę leczenia, trzeba wiedzieć z czym ma się dokładnie do czynienia.
I tak jest z większością guzów.
Pytanie lekarza "po co?" w kontekście badania guza powinno być dla was sygnałem do jak najszybszej zmiany lekarza. 90% złośliwy? Dlaczego polegać na "nosie" lekarza, który nie wie z czym ma do czynienia nawet w 15%, nie mówiąc już o 90. Lekarz, który mówi "po co?" pełnej diagnozie to po prostu konował. Podobny do tych, którzy skazują zwierzęta na śmierć bo nie uznają leczenia chemią.
Co to znaczy że nowotwór jest "złośliwy"? Wroga trzeba zidentyfikować, nazwać i sprecyzować. Wtedy dopiero wiadomo jak go powstrzymać. Każdy, kto zetknął się z nowotworami wie, że nie ma (na przykład)jednego chłoniaka. Jest ich kilka rodzajów. A żeby podjąć w miarę skuteczną próbę leczenia, trzeba wiedzieć z czym ma się dokładnie do czynienia.
I tak jest z większością guzów.
Na jakiej podstawie ten "lekarz" ocenia szanse przeżycia i stopień złośliwości nowotworu? Może po prostu lubi rzucać cyferkami i daje mu to poczucie, że czyni to z niego "fachowca".
Moim zdaniem przez brak diagnozy prognoza 50/50 jest mocno przesadzona i powinnaś sobie zdać z tego sprawę zanim będzie naprawdę za późno. Dla mnie w tej chwili szanse dla Twojej suni są bliskie zeru.
I kopa w zad konowałowi, który wyrzuca cenny materiał.

Tylko taki przykład: dlaczego Polska ma jedno z czołowych miejsc na liście umieralności na raka piersi w Europie? Bo brak jest badań. Kobiety zachowują się jak ten lekarz: "po co" chodzić na badania?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='stary herman1']
eurydyka - ogarnij się odrobinę chłoniak to chłoniak niestety nie kazdy nowotwór daje sie leczyc[/quote]

Gdy dowiedzieliśmy się o chłoniaku u Fendera zrobiliśmy małe research w tym temacie. I wyszło, że chłoniak jest jednym z najwredniejszych nowotworów w układzie pokarmowym. I szanse na wyleczenie czy przeżycie są minimalne.
A jednak są zwierzaki, którym udaje się przeżyć bardzo długo.

Kto wie, może zbadanie charakteru guza i poparcie ingerencji chirurgicznej terapią farmakologiczną oddaliłoby widmo nawrotu choroby.

Używając sposobu diagnozowania tego "lekarza" powiem, że skoro to nowotwór złośliwy to nawrót nastąpi na pewno. I co wtedy o psu wytnie?

[quote]Ty możesz być pewna, że zrobiłaś wszystko co możliwe, żeby walczyć z tym paskudztwem i wierzę, że tę walkę wygrasz.[/quote]

Szkoda tylko, że lekarz nie zrobił wszystkiego, co możliwe, żeby z tym paskudztwem walczyć. Nawet nie spróbował się dowiedzieć, co to za paskudztwo.

Link to comment
Share on other sites

Teacherka, dołączam do Twojego apelu. Ja czytam ten wątek chociaż dla mojej suni jest już za późno na rady. Ale nawet gdybym trafiła tu wcześniej w mojej sytuacji niczego by to nie zmieniło: nie miałam czasu na badania, wybór lekarza czy metody leczenia (wszystko stało sie w ciągu 2 dni:-().
Ważne, że masz zaufanie do swojego lekarza.

Kiedy ja podejmowałam decyzję o operacji Puni nie wiedziałam nawet, czy guz jest na sledzionie- USG wykazało tylko guza w jamie brzusznej. Pierwszy lekarz, który postawił diagnozę ( w podobno dobrej klinice weterynaryjnej) nawet nie próbował zastanawiać sie nad ewntualnym leczeniem (poinformował mnie tylko gdzie mogę psa uśpić). Dzień później "mój" weterynarz ( w małym osiedlowym gabinecie) dał mi tę odrobine nadziei, ze jeżeli guz jest na śledzionie to jest szansa, że będzie dobrze. W przypadku mojej Puni lekarz, który podjął sie operacji mówił o 20% szansy ale na to, że zabieg się uda. Niestety, jak już pisałam nie udał się. Dlatego jestem przekonana, że Ty największe ryzyko masz za sobą.

Link to comment
Share on other sites

co wy, ta dyskusja jest potzreban -to watek o guzie sledziony, a nie konkretnym psie i my sie tu uczymy.
acha- jedna rzecz - zaufanie do chirurga internisty, a druga - rewizja poglądów. i to, że on najzwyczajniej w świecie nie uis wiedzieć. choc powinien wiedzieć o róznych rodzajach chłoniaka i mozliwości dobrania chemii - ale dzieki badaniom...
stało się -nerwy istrach tak działają (i kitle). dlatego na forum uczymy się, czasem na doświadczeniach innych.

Link to comment
Share on other sites

Ba, przy czym to wcale nie musiał być chłoniak ! Bez badania tego nie wiadomo ! Mogło być coś zupełnie innego. U mnie był mięsak siateczki o małej aktywności mitotycznej czyli mówiąc po chłopsku o wolno dzielących się komórkach. I mimo że pies był wycienczony, guz zaczynał się rozkładać, to było wiadomo że jest szansza i to spora. że będzie dobrze. I jest dobrze !

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sleepingbyday']co wy, ta dyskusja jest potzreban -to watek o guzie sledziony, a nie konkretnym psie i my sie tu uczymy.
[/quote]

No ale właśnie teraz dyskusja dotyczy konkretnego psa i oceny kompetencji jednego weterynarza. Kiedy pisałam, że jest niepotrzebna, to dlatego, że w tym akurat momencie jest bezprzedmiotowa: niezależnie od poglądów na ten temat, teacherka nie może już zrobić badania histopatologicznego guza swojej suni. Domyślam się, że teraz będzie potrzebować wsparcia i porad w zmaganiu się z rekonwalescencją suni po zabiegu a nie krytyki jej decyzji czy decyzji weterynarza.
[quote name='sleepingbyday']
stało się -nerwy istrach tak działają (i kitle). dlatego na forum uczymy się, czasem na doświadczeniach innych.
[/QUOTE]
To prawda- też tego doswiadczyłam: nerwy, strach i w moim przypadku przede wszystkim presja czasu. Gdybym miała go więcej na pewno zrobiłabym mojej suni dokładne badania przed operacją, prawdopodobnie skonsultowałabym sie z kilkoma wetami, wybrałabym być może inną lecznicę na zabieg. Prawdopodobnie też zrobiłabym badania histopatologiczne guza- ale juz nie jestem pewna, czy zdecydowałabym sie na chemioterapię gdyby taka była konieczna. W każdym razie dla mnie taka decyzja nie jest tak oczywista. Na pewno jednak walczyłabym o to, żeby Punia żyła możliwie najdłużej i jednocześnie chciałabym ją chronić przed niepotrzebnym cierpieniem. Nie jest to wyłącznie moje gdybanie, bo chociaż nieudana operacja pozbawiła mnie takich dylematów, to w czasie tych kilku godzin oczekiwania na wynik zabiegu nie myślałam o niczym innym jak "co będzie dalej?" Dlatego jak mi się wydaje jest mi bliskie to co przeżywa teraz teacherka. Mam nadzieję, że jej suni sie uda i żałuję, że ja nie moge sie podzielić swoim doświadczeniem jak sobie radzić po udanej operacji usunięcia śledziony.

Link to comment
Share on other sites

[B]Długo dzisiaj rozmawiałam z weterynarzem.[/B] O wielu tematach naszej rozmowy nie napiszę na forum, bo myślę, że "wyrok" już zapadł.
Przykro mi, bo chyba rozpętałam lawinę krytyki. Nie chciałam, aby ktoś cierpiał z powodu ostrej wymiany poglądów, jak mi się wydaje jednak ludzi nie związanych z weterynarią zawodowo. Ja jestem laikiem i o raku śledziony to nawet wcześniej nie słyszałałam. Teraz powinnam chyba pisać o argumentach lekarza, które przedstawił, ale po co.
Zajrzę do Was od czasu do czasu i powiem co u suni, zobaczę, co u innych piesków. A Arka jest słaba, nawet bardzo, ale mimo to wygląda inaczej. Nie jęczy, nie piszczy.
I mam nadzieję, że nie obrażę nikogo, alę będę już pisać tylko, co u suni.
Pozdrawiam
Od jutra jestem na zwolnieniu (na córcię;)).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ma_ruda']No ale właśnie teraz dyskusja dotyczy konkretnego psa i oceny kompetencji jednego weterynarza. Kiedy pisałam, że jest niepotrzebna, to dlatego, że w tym akurat momencie jest bezprzedmiotowa: niezależnie od poglądów na ten temat, teacherka nie może już zrobić badania histopatologicznego guza swojej suni. [/quote]


Ale może jeszcze zmienić lekarza, bo ten na leczeniu nowotworów najwyraźniej się nie zna.

Bajadera - nie chodzi o to, czy był to chłoniak. Ja chłoniaka podałem tylko jako przykład. W zasadzie wcale nie wiadomo, co to jest w tym przypadku i to właśnie jest najgorsze.

I nie wyobrażam sobie, Teacherka, rzeczowych i rozsądnych argumentów przeciwko precyzyjnej diagnozie choroby. Jeżeli takowe Ci podał, to przytocz je, jestem ciekawy. Jeżeli nie podał, to tym szybciej zmień lekarza. Bo to o to chodzi, żeby Twojej suni pomóc w gruncie rzeczy. Myślę ze dla Ciebie też ważniejsze powinno być dobro suni, a nie obrona dobrego imienia lekarza, który póki co zawalił sprawę jej leczenia.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...