Jump to content
Dogomania

Shady

Members
  • Posts

    22
  • Joined

  • Last visited

Contact Methods

  • Website URL
    http://

Shady's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. [quote name='koss']" hm to dosyć interesujace, ilu mamy specjalistów w tej trudnej dziedzinie -poswieciłem jej 30 lat praktyki i nauki [B]..i to tutaj[/B] dowiedzialem sie duzo nowego.."[/quote] Zupełnie zbędna ironia. Nikt z nas za specjalistów w dziedzinie onkologii się nie uważa. Dlatego właśnie uważamy (przynajmniej niektórzy), że im pełniejsza diagnoza tym większa szansa na skuteczne leczenie. Obserwujemy niemalże na codzień pracę [B]specjalistów[/B] w tej dziedzinie i stąd nasze wnioski i uwagi. Po co strzelać na oślep, skoro można mieć precyzyjnie określony cel. Po co błądzić po omacku, skoro latarka jest w zasięgu ręki? To nie jest kwestia tego, że się próbuję mądrzyć. To po prostu kwestia zdrowego rozsądku i podstawowej logiki w postępowaniu. A skoro już jesteśmy przy ironii, to jeżeli Twój brat-specjalista-onkolog za normalną praktykę w leczeniu ludzi uważa rezygnację z badania guza i podejmuje leczenie nie wiadomo czego, to podaj proszę jego nazwisko, to będę wiedział, kogo unikać jak ognia. I nie stanowi dla mnie różnicy to, że rozmawiamy tu o psach. Im również należy się najlepsze leczenie na jakie nas stać.
  2. [quote name='stary herman1']o mamy experta w dziedzinie splenoonkologii Ogarnij sie chłopcze!!!![/quote] Że przytoczę Tuwima: Błogosławiony ten, co nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego faktu w słowa.
  3. [quote name='ma_ruda']No ale właśnie teraz dyskusja dotyczy konkretnego psa i oceny kompetencji jednego weterynarza. Kiedy pisałam, że jest niepotrzebna, to dlatego, że w tym akurat momencie jest bezprzedmiotowa: niezależnie od poglądów na ten temat, teacherka nie może już zrobić badania histopatologicznego guza swojej suni. [/quote] Ale może jeszcze zmienić lekarza, bo ten na leczeniu nowotworów najwyraźniej się nie zna. Bajadera - nie chodzi o to, czy był to chłoniak. Ja chłoniaka podałem tylko jako przykład. W zasadzie wcale nie wiadomo, co to jest w tym przypadku i to właśnie jest najgorsze. I nie wyobrażam sobie, Teacherka, rzeczowych i rozsądnych argumentów przeciwko precyzyjnej diagnozie choroby. Jeżeli takowe Ci podał, to przytocz je, jestem ciekawy. Jeżeli nie podał, to tym szybciej zmień lekarza. Bo to o to chodzi, żeby Twojej suni pomóc w gruncie rzeczy. Myślę ze dla Ciebie też ważniejsze powinno być dobro suni, a nie obrona dobrego imienia lekarza, który póki co zawalił sprawę jej leczenia.
  4. [quote name='stary herman1'] eurydyka - ogarnij się odrobinę chłoniak to chłoniak niestety nie kazdy nowotwór daje sie leczyc[/quote] Gdy dowiedzieliśmy się o chłoniaku u Fendera zrobiliśmy małe research w tym temacie. I wyszło, że chłoniak jest jednym z najwredniejszych nowotworów w układzie pokarmowym. I szanse na wyleczenie czy przeżycie są minimalne. A jednak są zwierzaki, którym udaje się przeżyć bardzo długo. Kto wie, może zbadanie charakteru guza i poparcie ingerencji chirurgicznej terapią farmakologiczną oddaliłoby widmo nawrotu choroby. Używając sposobu diagnozowania tego "lekarza" powiem, że skoro to nowotwór złośliwy to nawrót nastąpi na pewno. I co wtedy o psu wytnie? [quote]Ty możesz być pewna, że zrobiłaś wszystko co możliwe, żeby walczyć z tym paskudztwem i wierzę, że tę walkę wygrasz.[/quote] Szkoda tylko, że lekarz nie zrobił wszystkiego, co możliwe, żeby z tym paskudztwem walczyć. Nawet nie spróbował się dowiedzieć, co to za paskudztwo.
  5. [quote name='teacherka'][FONT=Times New Roman][SIZE=3][/SIZE][/FONT][FONT=Times New Roman][SIZE=3]Ale ktoś kto przez moment widział Pana Michała przy pracy lub z nim rozmawiał naprawdę NIE MA PRAWA o nic Go oskarżać.[/SIZE][/FONT][/quote] Podziwiam oddanie i bezgraniczne zaufanie do lekarza, który nawet nie próbuje wykorzystać wszystkich okoliczności aby zbadać z czym ma do czynienia. Sama wiara w sukces nie wystarczy. A żeby wyciąć część ciała zwierzęciu nie trzeba być nawet lekarzem. Wszyscy specjaliści (lekarze, ekonomiści, mechanicy samochodowi i temu podobni) z prawdziwego zdarzenia wiedzą, że aby pokonać jakiś problem należy właściwie zdiagnozować jego przyczynę. Dlaczego nam lekarz powiedział, że mamy [b]relatywnie[/b] większe szanse na skuteczne leczenia naszego psa? (przy czym skuteczne nie oznacza całkowitego wyleczenia, ale powstrzymania objawów choroby przez czas dłuższy niż średnia) Ponieważ Fender jest beaglem, a więc przedstawicielem najlepiej przebadanej rasy psów, ponieważ większość testów przeprowadza się właśnie na beaglach. Każdy, kto zetknął się z nowotworami wie, że nie ma (na przykład)jednego chłoniaka. Jest ich kilka rodzajów. A żeby podjąć w miarę skuteczną próbę leczenia, trzeba wiedzieć z czym ma się dokładnie do czynienia. I tak jest z większością guzów. Pytanie lekarza "po co?" w kontekście badania guza powinno być dla was sygnałem do jak najszybszej zmiany lekarza. 90% złośliwy? Dlaczego polegać na "nosie" lekarza, który nie wie z czym ma do czynienia nawet w 15%, nie mówiąc już o 90. Lekarz, który mówi "po co?" pełnej diagnozie to po prostu konował. Podobny do tych, którzy skazują zwierzęta na śmierć bo nie uznają leczenia chemią. Co to znaczy że nowotwór jest "złośliwy"? Wroga trzeba zidentyfikować, nazwać i sprecyzować. Wtedy dopiero wiadomo jak go powstrzymać. Każdy, kto zetknął się z nowotworami wie, że nie ma (na przykład)jednego chłoniaka. Jest ich kilka rodzajów. A żeby podjąć w miarę skuteczną próbę leczenia, trzeba wiedzieć z czym ma się dokładnie do czynienia. I tak jest z większością guzów. Na jakiej podstawie ten "lekarz" ocenia szanse przeżycia i stopień złośliwości nowotworu? Może po prostu lubi rzucać cyferkami i daje mu to poczucie, że czyni to z niego "fachowca". Moim zdaniem przez brak diagnozy prognoza 50/50 jest mocno przesadzona i powinnaś sobie zdać z tego sprawę zanim będzie naprawdę za późno. Dla mnie w tej chwili szanse dla Twojej suni są bliskie zeru. I kopa w zad konowałowi, który wyrzuca cenny materiał. Tylko taki przykład: dlaczego Polska ma jedno z czołowych miejsc na liście umieralności na raka piersi w Europie? Bo brak jest badań. Kobiety zachowują się jak ten lekarz: "po co" chodzić na badania?
  6. [quote name='Juta']No widzisz, a ja wetem nie jestem ale wszystkie przypadki jakie znam były zgodne z moim opisem. Tzn swój opis oparłam na nich. Nie znam ani jednego psa, który żyłby po chemii dłużej niż parę miesięcy, który nie cierpiałby (dla mnie biegunka, wymioty czy dyskomfort jak wolisz to nazwać to też jakieś cierpienie, a skąd wiesz czy psa "nie rozrywa koszmarny, wewnętrzny ból" podobnie jak człowieka przy chemii???). Niektóre z nich nie przyżyły chemii. Kilka z nich było pacjentami polecanego dr-a. I dlatego piszę to co piszę, gdyż opieram to na zaobserwowanej wiedzy. Nie znaczy to, że nie życzę Waszym psiakom wszystkiego NAJ. Oczywiście, że życzę!!! Tyle, że ja znam to z nieco innej strony[/quote] Nie twierdzę, że wszystkie przypadki mojego doktora okazują się sukcesem. Psy, które przeżywają więcej niż rok lub kilkanaście miesięcy należą do mniejszości. Ale to nie znaczy, że należy chemię dyskredytować i odbierać zwierzęciu szansę. Poza tym, mam wrażenie, że potrafię rozróżnić czy psa rozrywa koszmarny wewnętrzny ból czy po prostu gorzej się czuje. Z tego, co mi wiadomo zwięrzętom podaje się duże mniejsze stężenia tych medykamentów niż ludziom (nawet proporcjonalnie do masy ciała), więc ich dyskomfort czy ból jest zdecydowanie mniejszy niż człowieka. Poza tym są leki przeciwwymiotne, które mogą być podawane razem z chemią, co znacząco zmniejsza dolegliwości związane z terapią. Suki po sterylce też na pewno odczuwają ból. Ale czy to znaczy, że nie należy ich sterylizować? Jeżeli to, co napisałaś w swoim poście jest wynikiem Twoich osobistych doświadczeń, to podkreślaj to, bo ton Twojego postu był dość stanowczy i "fachowy". Przykro mi, że takie masz doświadczenia ze zwierzakami dotkniętymi rakiem. Ja natomiast oprócz tych złych mam również te pozytywne, które są dowodem na to, że próbować warto. Leczenie wielu chorób może nieść ze sobą dyskomfort lub ból. Ale czy to znaczy, że każde chore zwierzę należy poddawać eutanazji? Nasz zwierzak też niechętnie przebywa w lecznicy. Ale z drugiej strony stał się tak wielkim pieszczochem, jakim przed leczeniem nie był nawet w części.
  7. [quote name='Juta']Chłoniak jest niestety nieuleczalny. [/quote] Niekoniecznie. Nie chodzi o dawanie złudnej nadziei, ale precyzję wypowiedzi. Szansa całkowitego wyleczenia chłoniaka jest niewielka. Ale nie zerowa. [quote] Można stosować chemioterapię. Jednak jest ona bardzo drastycznym i wręcz bolesnym dla psa rozwiązaniem, do tego nie przedłuża życia psa dłużej niż o kilka miesięcy. Wiem, że to przykre ale ja bym oswajała się z faktem, że nie ma pozytywnego wyjścia z tej tragicznej sytuacji. [/quote] Bzdura, jaką zwykli powtarzać najwyraźniej niedouczeni weterynarze, którzy zamiast przyznać, że onkologia nie jest ich mocną stroną i wysłać pacjenta do specjalisty, wolą uchodzić za wyrocznię i skazują zwierzę na śmierć. [quote]Dlatego jestem za zaczęciem podawania go, gdy jest już na prawdę źle.[/quote] Obawiam się, że gdy już jest naprawdę źle, Encorton nie pomoże. U naszego psa stwierdzono chłoniaka (jego najtrudniejszą wersję) jelit praktycznie dokładnie rok temu. Historia walki z chorobą jest dokładnym zaprzeczeniem Twoich wywodów, Juta. Pies był w stanie agonalnym kiedy dostał pierwszą transfuzję i dwie chemię dzień po dniu. Miał fatalne wyniki krwi (hematokryt, hemoglobina, leukocyty, wszystko znacznie poza normami). Transfuzja te wyniki poprawiła, po tygodniu można było stwierdzić, że organizm zaczął się odbudowywać. Fender dostawał chemię co tydzień, potem co dwa, potem co trzy. Przez ponad pół roku. Nie zauważyłem by szczególnie cierpiał. Owszem był osowiały dzień lub dwa po podaniu chemii. Bywało że przez jeden wieczór nie chciał jeść (co u niego jest symptomem silnego złego samopoczucia). Potem jednak dochodził do siebie, znowu był kontaktowy, wesoły i pełen zycia. Dzisiaj, rok po rozpoczęciu leczenia Fender ma świetne wyniki krwi, wątrobę, trzustkę, nerki w świetnej kondycji oraz nieznaczne ślady po stoczonej walce na jelitach. Od samego początku lekarz uświadamiał nas, że szansa na całkowite pokonanie tej choroby jest znikoma i musimy być przygotowani na jej nawrót, ale bez podania chemii obchodzilibyśmy teraz rocznicę śmierci Fendera, a nie chodzili na spacery, na których pies szaleje z całych sił. Oczywiście nie każdy zwierzak ma tyle szczęścia, co nasz i inne, które dzięki chemii żyją. Ale te które żyją są argumentem na to, że dyskredytowanie chemioterapii jest całkowicie nieuprawnione.
  8. [IMG]http://www.shady.pl/jamwolo.JPG[/IMG] [IMG]http://www.shady.pl/jamwolo1.JPG[/IMG] [IMG]http://www.shady.pl/jamwolo2.JPG[/IMG] [IMG]http://www.shady.pl/jamwolo3.JPG[/IMG] [IMG]http://www.shady.pl/jamwolo4.JPG[/IMG] [IMG]http://www.shady.pl/jamwolo5.JPG[/IMG] [IMG]http://www.shady.pl/jamwolo6.JPG[/IMG] To może nie jamniki, ale bardzo nieszczęśliwe również [IMG]http://www.shady.pl/jamwolo7.JPG[/IMG] [IMG]http://www.shady.pl/jamwolo8.JPG[/IMG]
  9. [url]http://www.joemonster.org/filmy/7871/Najlepsza-zabawka-dla-twojego-psa[/url]
  10. I z nich należy brać przykład. [URL]http://wiadomosci.onet.pl/1650432,69,item.html[/URL]
  11. [quote name='Lagunka']Shady... zimny i mokry nos, akurat nie świadczy o niczym, poza tym, że jest zimny i wilgotny ;) Dobrym znakiem jest t, że mała się bawi :D To znaczy, że ma wolę walki i chęć do życia :angel: Zresztą, pod taką opieką, trudno, żeby było inaczej ;) Nadal całym sercem jestem z Wami i trzymam kciuki za malutką :thumbs: Shady, czy ja dobrze zrozumiałam, że Azuni szykuje się jej właśna Pańcia ?? :lol:[/quote] No widzisz, a mnie kiedyś wmawiali, że chłodny i wilgotny (nie cieknący)nos jest jedną z oznak zdrowia. Rozumiem, że zabobon... A co do Pańci, to nie tylko Pańca ale całe Pańćstwo :wink: młoda para bardzo sympatycznych i odpowiedzialnych osób. Aza się własnie powolutku dowiaduje, dla kogo (poza sobą samą) musi przetrwać.
  12. Heh, mam nowe, malutkie wieści od swojej teściowej na temat Azy. W tej chwili przyjechała do niej jej docelowa przyszła opiekunka - Agnieszka i zostanie z nią w ciągu dnia. Aza ma chłodny i wilgotny nosek, co dla mnie - kompletnego laika jest dobrym znakiem. poprawcie mnie, jeżeli źle główkuję. Ponadto okazało się, że zabrała naszej Ciruni zabawkę - takiego silikonowego szczurka i podobno z dużym zacięciem do memła. Tak jak mówiłem wcześniej, kombinuje jak tylko może, co by tu do pysia wrzucić. Uczuliłem opiekunki, by wzróciły uwagę, czy nie będzie go chciała przypadkiem przełknąć. Choć mam nadzieję, ze mimo wszystko, będzie to nawet dla Azy totalna ostateczność takie żywienie gumowym szczurkiem. Mijają tym samym 24 godziny po przebudzeniu po operacji, a Aza coraz weselsza i aktywniejsza... kurka, jak ja się denerwuję. Wciąż się o nią boję, ale jak sobie pomyślę, jaki to będzie cudowny psiak, jak wyjdzie z tej opresji, to normalnie nie mogę się doczekać...
  13. Witam wszystkich! Wbrew zapowiedziom lekarzy, że Aza będzie spała po narkozie długo i słodko, psica niedługo po wpuszczeniu jej przeze mnie dwóch zastrzyków (kobiety, same wiecie, jak źle faceci znoszą widok igły i strzykawki, ale mnie się udało mam nadzieję bezbłędnie :oops: ) czyli w granicach godziny duchów bynajmniej do duchów zaliczać się nie miała ochoty. Najpierw powoli, jak żółw ociężale... wstała i się po mieszkaniu przeszła. Oczywiście będąc w ciągłym strachu o jej wszystkie szwy sprowadziłem ją do parteru i zmusiłem do dalszej drzemki. W granicach godziny pierwszej czy drugiej w nocy pies rozbudził się zupełnie i z miejsca postanowił nadrobić wszelkie braki w piciu i jedzeniu. Oczywiście mając na względzie jej sfastrygowany przewód trawienny ograniczyliśmy się do kilku łyków wody. Sytuacja w tej chwili jest taka, że pies jest żywy, radosny, ale przede wszystkim szuka okazji do podskubania sobie czegoś (nawet trawy czy gołębich piór), bo najwyraźniej nie zapomniała przez ten czas, co znaczy jedzenie. Z żalem poniekąd odbieram jej od pyska wszystko, ale mam świadomość, że jedna mała nieostrożność może ją kosztować życie. Lekarze dają nam 3-4 dni oczekiwania na wyjaśnienie się sytuacji. Jeżeli Aza przeżyje ten okres czasu, a szew na jelicie nie puści będziemy mogli być niemalże pewni, że przy stopniowym "utwardzaniu" diety pies będzie żył. Mam nadzieję, że jej młodzieńcza siła i wola życia pomoże organizmowi w szybkim zasklepieniu się tego spojenia. Wszystkim dzięki za doping i pomoc materialną, jesteście wielcy! Pozdrawiam Niewyspany TZ
  14. Shady

    Sztuczki

    Oj! To domyślam się, że każdy posiłek trwa co najmniej godzinkę:)
×
×
  • Create New...