eurydyka Posted December 23, 2008 Share Posted December 23, 2008 to masz dobrego kolege, ze skierowal do specjalisty, trzymamy kciuki za operacje Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
gusia0106 Posted December 24, 2008 Share Posted December 24, 2008 [quote name='sleepingbyday']byłam w piatek u dr jagielskiego - jednak zosieńka będzie musiała miec wycinaną ta śledzionę :shake:. ponieważ zmiany komórkowe rosły (mało i wzrost sie zatrzymał, ale jednak rosły), a ona nie jest starym psem, to raczej nie mzna liczyc na to, że to się cofnie. zatem po świętach robie jeszcze jedno usg co by sie upewnić wszystkie badania przedoperacyjne i.. zosia idzie pod nóż :placz:. jestem panikara, więc nie wiem, jak ja to przetrzymam....[/quote] Ale tak naprawde to dobrze, nie martwcie się. Bez śledziony żyje się w zasadzie normalnie. Troszkę bardziej trzeba uważać na wycieranie po deszczu, nie dopuszczanie do przemarznięcia itp, ale przecież normalnie się też to robi. A przynajmniej będziecie mieć pewność, że się nic w tej śledzionie nie dzieje. Jakby coś, to na Białobrzeskiej też jest bardzo dobry chirurg - Pani Agnieszka Żurańska, ale jak macie znajomego to super. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
sleepingbyday Posted December 24, 2008 Share Posted December 24, 2008 dzieki za info, kto dobrze tnei na białobrzeskiej. na pwostańców śląskich to byc moze nieco taniej wyjdzie, no i na raty będe mogła płacić. a boje się -operacji, czasu po operacji, oraz badań wycinkowych. a poza tym boje sie o zosię po prostu - i nie o przeziębienia, ale o babeszję... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
SZAFRANEK007 Posted January 26, 2009 Share Posted January 26, 2009 witam wszystkich miłosników kochanych czworonogów.. ;) wczoraj moj piesek rasy mastif neapolitanski dostał strasznych wymiotów, stała sie 'osowiała'. znalazłem adres weterynarza ktory przyjmuje 24h na dobe. po zrobieniu usg okazalo sie ze pies ma nowotwor na sledzionie.:shake::placz: no nic. pani doktor powiedziala ze nalezy jak najszybciej to operować.. zabieg trwał 3,5 h. po wyjeciu tego czegos z wnetrza mojej kochanej SYSSY okazało sie ze to co było w niej wazyło 6kg:-o nie moge sobie wyobrazic ile czasu to trwało!! obecnie pies znajduje sie w domku. jest osłabiona ale powoli wraca do zdrowia:lol:. pragne wspomniec ze przez zabiegiem masa psa wyniosiła 49 kg z tym czymś w srodku. apeluje by chodzic z pupilami co pól roku na usg brzuszka i innych organów bo pozniej moze byc za pozno..!! ps. gdyby ktos był zainteresowany zdjeciami guza sledziony moge wysłac na poczte. moj email to - [email][email protected][/email] Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
sleepingbyday Posted January 26, 2009 Share Posted January 26, 2009 gdzie zrobiłaś/eś usg na dyżurze nocnym? na dyzurze od razu była zrobiona operacja? kto ja przeprowadzał? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
gusia0106 Posted January 26, 2009 Share Posted January 26, 2009 No faktycznie szybkie działanie... A czemu taka nagła decyzja o operacji - guz pękł? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
SZAFRANEK007 Posted January 26, 2009 Share Posted January 26, 2009 w płocku na hubalczyków 6.. no lekarka stwierdziła, ze potrzeba natychmiast operacje .. pies nie jadł ni nic.. dobrze sie stalo. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
boksiedwa Posted January 26, 2009 Share Posted January 26, 2009 [quote name='sleepingbyday']gdzie zrobiłaś/eś usg na dyżurze nocnym? [/quote] w Warszawie można na Strzeleckiego, w klinice całodobowej Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
sleepingbyday Posted January 26, 2009 Share Posted January 26, 2009 o dzieki. czyli, ze mozna załozyć, że na strzeleckiego na dyżurze w nocy siedzi ktoś, kto umie czytac obrazki... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
boksiedwa Posted January 26, 2009 Share Posted January 26, 2009 [quote name='sleepingbyday']o dzieki. czyli, ze mozna załozyć, że na strzeleckiego na dyżurze w nocy siedzi ktoś, kto umie czytac obrazki...[/quote] Tam większość to doświadczeni weci, a jak zostaje jakiś młody to konsultuje z szefostwem. Od 12 lat leczę tam moją zwierzynę i nie mam żadnych ale Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
sleepingbyday Posted January 26, 2009 Share Posted January 26, 2009 dobrze wiedzieć. bo na dyżurach to najczęściej stazyści albo co, a i czy moga po ncy do szefostwa dzwonić, to różnie bywa... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
boksiedwa Posted January 27, 2009 Share Posted January 27, 2009 [quote name='sleepingbyday']dobrze wiedzieć. bo na dyżurach to najczęściej stazyści albo co, a i czy moga po ncy do szefostwa dzwonić, to różnie bywa...[/quote] we wtorki, czwartki, piątki i niedziele są na bank dobrzy lekarze, nie wiem kto jest w poniedziałki i środy, ale mogę podpytać. Poza tym "młodzi" zazwyczaj zaczynali w tej klinice jeszcze w czasie studiów, więc trochę doświadczenia nałapali od pozostałych :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
teacherka Posted January 29, 2009 Share Posted January 29, 2009 [COLOR=black][FONT=Verdana]Witam wszystkich![/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]Trafiłam na to forum, bo od paru godzin szukam pomocy. Pomocy dla siebie, bo moja "córcia" (AURUSIA) - jamnik długowłosy ma zdiagnozowany nowotwór śledziony, zapalenie wątroby i krwiaki. Nowotwór wylał. Pies jest tak wycieńczony, że nie można dzisiaj operować. Od paru godzin leży pod kroplówką w domu. A my wszyscy płaczemy. Parę godzin temu musieliśmy nagle zdecydować czy uśpić (podobno lepsze dla psa) czy leczyć - operować (z maleńkimi szansami) na powodzenie. I zdecyduj czy chcesz własnym wyborem podać śmiercionośny zastrzyk. Kiedyś na moich oczach w cierpieniu i bólu zdychał mój chomik, bo go nie pozwoliłam uśpić. I przyrzekłam, że już nigdy na to nie pozwolę. I nie dałam rady! NIE MOGĘ! A jak się uda?! Córki bym nie uśpiła a ona jest dla mnie członkiem rodziny a to, że pies to, co? Może nie doczekać operacji, może jej nie przeżyć, może odejść zaraz po lub wkrótce. Ale wtedy to nie ja wydam ten wyrok! A może go już wydałam skazując ją na cierpienia! I za wszystko czuję się winna! Jestem winna! Podejrzewałam, że coś się dzieje (zmiany optyczne), ale "czekałam" aż będzie krytycznie![/FONT][/COLOR] [COLOR=black][FONT=Verdana]Boże jeszcze nie teraz!!!! Proszę!!![/FONT][/COLOR] [FONT=Times New Roman][SIZE=3] [/SIZE][/FONT] Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
sleepingbyday Posted January 29, 2009 Share Posted January 29, 2009 co mówią weci - jak duże/małe ma szanse? gdzie jest leczona? przez kogo? w jakim jest wieku? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
teacherka Posted January 29, 2009 Share Posted January 29, 2009 Ma prawie 11 lat, ale mi się wydaje, że jest młoda i była bardzo energiczna. Decyzję zostawono mi bez komentarza, co lepiej, co gorzej. Lekarz czuł się w obowiązku (ponieważ operacja i wszystko z nią związane jest dość drogie) poinformować mnie, że szanse są, ale małe. Zdecydowanie większa jest możliwość porażki. Mieszkamy w Falenicy. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
entera Posted January 29, 2009 Share Posted January 29, 2009 Jak przeczytasz ten watek od początku to znajdziesz nasze historie:-( moja po pęknięciu guza skończyła się tragicznie, mimo że pies natychmiast trafił do kliniki w SGGW i był bezzwłocznie operowany.Pęknięciu guza towarzyszy krwotok do jamy brzusznej........więc nie bardzo wiem... co chcesz zrobić dalej..... Nasz Atos przeżył operację ale w dobę po, zginął na wstrząs po podaniu drugiej jednostki krwi......... z tego co wiem, dotyczy to zarówno zwierząt jak i ludzi............ po zbyt zmasowanym krwotoku, po przekroczeniu ....ilości krytycznej krwi......... uzupełnianie jej już nie jest możliwe. Dlatego trzeba sobie odpowiedzieć szybko na to dramatyczne pytanie: albo natychmiastowa operacja...albo choroba zdecyduje za Was. Bardzo współczuję, ze musicie podejmować tak drastyczne decyzje....... Ja, mimo smutnego końca swojej decyzji nie żałuje, wiem ze zrobiliśmy dla Atosa wszystko co było w naszej mocy......ale on nie miał już siły, żeby z nami zostać............. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
sleepingbyday Posted January 29, 2009 Share Posted January 29, 2009 wszystkie badania, diagnoza, opis sytuacji - jutro lecisz wieczorem na białobrzeską do dr. jagielskiego, to jest onkolog, jeden z najlepszych. zadzwoń i w recepcji się dowiedz, czy nie odwołano jakiejś wizyty. nawet, jesli nie odwołano, to pokrótce opisz sytuację recepcjonistkom - na pewno powiedza ci, zebys przyjechała - on przyjmuje nie zapisanych, jak da radę, to nawet na www jest napisane - jak powiesz, jaka jest sytuacja, powinno zadziałac. nie wiem tylko, czy wystarcza wszystkie papiery od twojego weta, czy sunie tez trzeba do niego taskać. byc może uda ci się z nim pogadać przez telefon i powie, czy musi ją oglądać. a może z jakms wetem pogadaj chociaż, niech oceni, czy mozna suni oszczędzić tej wycieczki... mysle, ze tak czy siak, warto. jagieslki jest po prostu specjalistą wtej dziedzinie. na razie idę z dogo won, ale pisz, jakby co... trzymam kciuki. wiem, co czujesz. ja też podobna sytuacje przechodziłam, też popełniłam błąd nie decydowania. ale w moim przypadku szanse były zerowe na ozdrowienie... wyrzucam sobie do dziś.... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
teacherka Posted January 29, 2009 Share Posted January 29, 2009 Ja na nic nie czekam. Decyzja była prawie natychmiastowa. Bez względu na koszty (pieniądze) operacja. Tylko, że lekarz powiedział, że Aurunia jest tak słaba dzisiaj, ze nie przeżyje operacji. Ma być jutro lub pojutrze (decyduje kondycja psa). Zaliczyła 1 i 1/2 butli kroplówki. A ja czuwam. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
gusia0106 Posted January 30, 2009 Share Posted January 30, 2009 Mojemu Variowi też pękł guz. W piatek po południu. Po podaniu kroplówek i zastrzyków, mimo duuuużego ryzyka (bo chłopak i wiekowy i sercowy) w sobotę był operowany. Na Białobrzeskiej właśnie. Moja wetka mówiła, że to jedyny ratunek. Właśnie, że trzeba operować jak szybko jest to możliwe, bo jeśli nie, to nie ma szans. On po pęknięciu guza nie miał siły wstać, wiedziałam bo widziałam tylko, że strasznie go boli. Po operacji owszem, były komplikacje, w dobę po - migotanie komór serca, noc spędzona w szpitalu. Ale od tego czasu minęło już rok i siedem miesięcy. Za nic i nigdy w życiu nie oddałabym tego czasu. Teacherka, trzymam kciuki. Ja bym operowała mimo wszystko. Operacja zawsze jest szansą. Jej brak tą szansę odbiera. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
sleepingbyday Posted January 30, 2009 Share Posted January 30, 2009 daj znać, jak sunia po nocy... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
teacherka Posted January 30, 2009 Share Posted January 30, 2009 Jakoś przeszła noc, ale nie spałam. Czuwałam i cały czas mi się wydawało, że to koniec. Wymiotowała parę razy brązową cieczą. Ma rozwolnienie (chociaż nie je i nie pije nic). Właśnie kończy się 2 butla kroplówki zaraz będzie 3 - inna. [B]Decyzja[/B] Dzisiaj był u mojego pieska weterynarz z kolejną porcją zastrzyków. Operacja ma być jutro. Decyzja jest taka, że jak po otworzeniu "brzuszka" okaże się, że jest źłe, przerzuty etc. to zostanie uśpiona podczas operacji. Mam się teraz czego trzymać. Mam nadzieję. Ale jężeli lekarz powie "jest beznadziejnie" to wolę, żeby się nie obudziła a nie potem patrzeć, jak umirera w bólach. Czy to dobra decyzja? Na pewno "Łatwiejsza". Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
eurydyka Posted January 30, 2009 Share Posted January 30, 2009 jesli lekarz uzna ze zmiany, ktore sie dokonaly w suni sa tak duze ze nie ma szans to jej nie wybudzajcie sama operacja zawsze bardzo oslabia ale weterynarz dobry potrafi czasem oszacowac szanse na dalsza walke tez bym dzis na Twoim miejscu kogos wyslala z wynikami do dr Jagielskiego i to dojechala do lecznicy przed 16 i poprosila o podanie mu tego do przeczytania, sama lepiej czuwaj przy suni Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
teacherka Posted January 30, 2009 Share Posted January 30, 2009 Lekarz mojego pieska to Michał Lutomski (chwalony już na forum). Zaufałam mu ponieważ kocha zwierzęta. Zanim zrobił suni zastrzyki to ją pocałował w główkę. Poniewiedział, że trzeba się speszyć ale nie przyspieszać. Jutro ................ Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
sleepingbyday Posted January 30, 2009 Share Posted January 30, 2009 popieram - pomijając operację i jej wyniki, warto z onkologiem porozmawiac o nowotworze, opcjach leczenia - o których internista nie musi wiedzieć.... przed toba długie dni - trzymaj się! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
gusia0106 Posted January 30, 2009 Share Posted January 30, 2009 Vario miał identyczne objawy po peknięciu guza. Wymiotował i miał rozwolenienie, mimo, że nie jadł i nie pił. Jemu sie udało. Trzeba być dobrej myśli. Decyzja o podjęciu dezycji w czasie operacji mi wydaje się być najsłuszniejsza.... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.