Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy?


Gosia>>>

Recommended Posts

Swojego czasu sytuacje, że haszczak (niby w kagańcu), biegał luzem po parku. Pomijajac fakt, że obszczekał dzieci bawiące sie przy fontannie: dowalał sie do mojego psa.
(W parku puszczam Dolara luzem - w kagańcu.
No ale...jest posłuszny i łagodny...:roll: )
Haszczak podszedł i sie najeżył - psy najezone stoją i mierzą sie wzrokiem..
Odwołałam psa. Spytacie: gdzie właścicielka haszczaka?
Otóż, właścicielka haszczaka po drugiej stronie parku drze sie w niebogłosy - niby wołając psa. Oczywiście pies ma ją w du...:roll:
Haszczak po fakcie obszczekania kogoś - wrócił i znów próbował dominować nad Dolarem. Napięcie, kłaki w jeża... Odwołałam psa.
Przyszła włascicielka i niby wzieła psa na smycz i poszła w drugą strone.. jednak nie na długo. Zaraz psa puściła i co zrobił pies? Znów sie przypałętał!
Tamta znów drze twarz...
Haszczak tym razem przesadził. Najeżył sie najmocniej jak umiał, głucho warczał i położył morde na karku mojego...
Nie zdążyłam odwołać. Zaczął sie kocioł...
Myśle: w kagańcach, nic sobie nie zrobia, sama psów od siebie nie odciagne..:shake: Przybiega pańcia i stoi i sie drze "zabieraj go idiotko! Łap tego po*******eńca czarnego!". Niestety nie zastanawiałam sie i złapałam swojego psa za obroże po czym tamta też niby złapała swojego.
Psy odciągnięte.

Słyszę" Ty popierd***A idiotko! Dobermana luzem puszczać w parku!?!
To jest pies obronny! Mój jest zaprzegowy!!! Twój suko na wszyskie psy w parku sie rzuca!!! (:crazyeye::angryy: )"
No i tu też sie nie zastanawiałam i zaczełam drzeć sie, że mój pies jest łagodny i mam nad nim kontrole itd.
Oczywiście z natury nie uzywam wulgaryzmów więc brzmiało to łagodnie... (do tej pory żałuję:shake:)

Baba odwraca sie i bluźniąc na nas - odchodzi.

Po chwili patrze na Dolara - Dolar stoi w kałuży krwi :crazyeye:.
Okazało sie, że haszczak odgryzł mojemu 1/4 ucha... Krwotok straszny!
Lece za baba, z psem na smyczy i niestety jeszcze w kagańcu... Okazało sie, że haszczak znów spuszczony:crazyeye: i znów podbiega do mojego!:crazyeye:
Teraz powiedziałam pare ciepłych słów i pokazałam mojego rannego psa no i zdejmowałam mu kaganiec:evil_lol:... Baba podeszła, zabrała swojego husky, zobaczyła krwotok, odrzekła "spierd*laj" i poszła.

Oczywiście my już za pare minut byliśmy w drodze do weterynarza.
Pies prawie sie wykrwawił...:-(

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 10k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Stoję sobie dzisiaj z suką na placu, akurat zabierała się za sikanie (luzem, jakieś 10 m ode mnie), kiedy przypałetał się starszy facet z shih tzu bez smyczy. Plac spory, puściutki, ale koleś musiał przejść z pieskiem akurat między mną a moim psem. Zdziwiłam się, ale ok, skoro ma taką fantazję to czemu nie.

A tu facet, kiedy był dokładnie pomiędzy mną a moim psem, zatrzymał się i wrzasnął do mojego "A co piesek!!" i klaszcze głośno... :crazyeye: Moja suka zjeżyła się, stoi i warczy dość głośno, a facet wtedy zdziwiony drze się dalej "Uciekaj! Uciekaj stad!!" Suka oczywiście stoi dalej tam gdzie stała i burczy jeszcze głośniej. Wyszłam z szoku i do faceta: "Dlaczego pan drażni mojego psa? Pan chce zostać pogryziony? Jak można zaczepiać obcego psa?" A pan z uśmiechem od ucha do ucha: "Ale on mi nic nie zrobi, ja tylko żartowałem" :-D i poszedł.

:mdleje:

Link to comment
Share on other sites

Karilka - makabryczna sytuacja :shake: Zawsze w takim momencie myślę sobie, że zrobiłabym to czy tamto, ale tak naprawdę człowieka zwykle tak zatyka, że nie jest w stanie zareagować. Mi raz człowiek kopnął psa, pisałam tu o tym, też mnie zamurowało. Od tej pory zawsze to ja przechodzę koło ludzi, a pies po drugiej stronie, unikam kontaktów moje psy-nieprzewidywalni obcy jak ognia... Ale tego się nie da uniknąć niestety :roll: Za dużo wokół jest chamów.

Martens - całe szczęście, że masz tak zrównoważoną sunię :razz: Koleś naprawdę odważny jest, albo głupi, jeśli myśli, że pies odróżnia żartującego człowieka od poważnego...:roll:

Link to comment
Share on other sites

Kupa na koryatarzu, to na pewno kupa moich psów, bo one smierdzą i nigdy wcześniej większe brudasy od nas tu nie mieszkały. Sasiad usłyszał, że mu śmierdzi, bo się nie umył jak zwykle, ewentualnie goście menele mu śmierdzą, a moje psy sa czyste. To nie kupa moich psów - jakby im się zdarzyło, to bym sprzątnęła i umyła podłogę. To się dopitolili, że Baaj linieje. Owszem linieje, ale odkurzamy i zamiatamy włosy. Tylko, że widać nie powinniśmy, bo i tak zawsze ktoś sobie znajdzie powód.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='moon_light']A swoją drogą ciekawe czy Panią by też tak "swędziały" rączki do bicia, jakby miała zamachnąć się na doga niemieckiego, dobermana, czy owczarka :diabloti:.[/quote]
Swędziałyby pewnie, ale pewnie by się wydzierała po pierwszym ciosie na całą okolicę.
Tak samo zrobiła baba, od której mój pies dostał z torby, za to, że spojrzał się na nią jak się mijaliśmy. On do niej wystartował, ona zaczęła się wydzierać na całe gardło w panice.
Nero był na smyczy i w kagańcu.

Do dziwnych reakcji ludzi trzeba się niestety przyzwyczaić. Mnie zatkało i głupia próbowałam być jeszcze miła!! Jak pewien starszy pan na moje pytanie, po co wkłada patyk w kaganiec mojego psa i go denerwuje, z nieskrywaną dumą powiedział, że to nóż i go pokazał...
Ale później hamulce puściły :diabloti:

Zofia, jeśli ja się jeszcze przydam, to zgłaszam chęć pomocy ;)

Link to comment
Share on other sites

Wiecie co... dosłownie mnie zatkało...

Odpowiadając na pytanie z tematu to tak:
Jeśli psu nic nie grozi a ktoś tylko bluźni, nie mówiąc nic biorę psa i idę, a jesli pies zaczyna jakieś agresywne podchody robić to łapię za telefon i dzwonię na policję lub Straż miejską.


Możecie się ze mną nie zgadzać ale kazdy ma swój światopogląd :razz: ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='AngelsDream']Kupa na koryatarzu, to na pewno kupa moich psów, bo one smierdzą i nigdy wcześniej większe brudasy od nas tu nie mieszkały.[/QUOTE]

Wiesz, ładnych parę lat temu, kiedy na moim osiedlu posiadanie dwóch psów było dziwactwem, kupa na klatce schodowej należała do moich psów, bo... były dwa. Nieważne, że zawsze schodziłam z nimi na smyczy. Nieważne że nigdy nie trzymałam ich tyle w domu, żeby sr**y po nogach idąc na spacer. Nieważne że połowa sąsiadów swoje psy wypuszczała na samotne spacery i piesek albo sterczał na klatce, bo komuś się nie chciało go wypuścić, albo pod drzwiami od mieszkania, bo nie było komu go wpuścić... Każdy z tych psow mógl postawić klocka, no ale pewno moja wina, bo ja mam dwa psy.

Co najśmieszniejsze nikt wtedy nie zwrócił uwagi mi, tylko moim rodzicom (jeszcze w gimnazjum czy liceum byłam), i miałam w domu przechlapane, bo oczywiście wierzyli sąsiadom, a nie mi.

Link to comment
Share on other sites

Dawno temu, jak jeszcze moi rodzice mieli rottweilera, to czepianie się mamy wychodzącej z psem było na porządku dziennym. Pies zawsze był na smyczy i kagańcu, był wybitnie posłuszny i nigdy nie dawał się sprowokować, a wiele osób go szczuło psami. Ale wystarczyło, że moja mama szła z psem ulicą, to wychodzili ludzie z domów i darli się na nią, że co ona sobie wyobraża, że tu z psem chodzi. Nie czepiali się o kupy, sikanie, o nic - tylko o psią obecność. Ludzie po prostu lubią mieć powód do marudzenia, najlepiej nie dawać się sprowokować i robić swoje :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='WŁADCZYNI'](...)Mnie z kupami już nic nie zdziwi - jakiś człowiek załatwił się pod klatką i przysłonił to liśćmi kapusty.[/QUOTE]

[b]WŁADCZYNI[/B] - ........!!!:megagrin::cunao: Ja pier****... Niewiele mi brakło przed chwilą do zejścia z tego padołu - ze śmiechu, przez Ciebie :megagrin:.
Oj, kapuście mówię stanowcze: NIE!:megagrin::diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sleepingbyday']tak, su jest mała i słodka (sorry, władczyni :eviltong:), więc na pewno chciałaby się baba witać... :diabloti:[/QUOTE]

uu wtedy musiałabym być nie miła:diabloti: troszeczkę. A już wyciągnięcie łap bez mojej zgody zwykle kończy się bardzo nie miło z mojej strony bo tego nie cierię - ja nie chodzę i nikogo nie głaszczę na ulicy:mad:
hihi Su tylko tak wygląda:evilbat: naprawdę jest gorsza ode mnie.

Mnie z kupami już nic nie zdziwi - jakiś człowiek załatwił się pod klatką i przysłonił to liśćmi kapusty.

Link to comment
Share on other sites

Zaliczyłam dziś pierwszy spacerek ze szczeniakiem (malutkim szeltikiem) w mieście i od razu wtopa. Wszystko przeszło gładko i miło i już zbierałam się do domu. córka stała pod wejściem do bloku z małą a ja utknęłam w pobliżu z niuchającą gówienka dużą za okolicznym drzewkiem. aż tu widzę do córki przyczepiły się dwie matrony z psami i coś trują. jednego psa rozpoznałam-to lokalny rozochocony labek taranujący ludzi i psy bez wyjątku programowo zawsze bez smyczy (zniszczył między innymi moje wyrehabilitowane za 70 zł za godzinę kolano) a drugi to jakiś zakapior w kagańcu.podeszłam bliżej i słyszę jak paniusia od labka wykłada mojej córce że powinna puścić szczeniaczka (trzymanego na rękach) do ich pieskow bo one muszą się poznać bo inaczej będzie miała dzikusa a nie psa.podeszłam i powiedziałam że poznanie jest możliwe pod warunkiem że one wezmą psy na smycz. na co usłyszałam że one łagodne i nigdy nie chodzą na smyczy. nie zdążyła skończyć gdy jeden z psów rzucił się na siedzącą grzecznie moją dużą collie. suka zazwyczaj olewająca takie zachowania(ale nie wobecności mojej córki) postawiła grzywę i ruszyła do ataku takiego całkiem na serio-całe szczęście ręce mam zdrowe więc udało mi się przytrzymać diablicę.
ostrzegłam pańcie że następnym razem jak będą się chciały witać bez smyczy to poszczuję je swoim collie pożeraczem labków i innego tałatajstwa.
ciekawe ile jeszcze pseudomiłośniczek i pseudoznawczyń psów zaproponuje mi takie miłe doświadczenia socjalizacyjne.znając moją okolicę pewno całkiem sporo.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='WŁADCZYNI']uu wtedy musiałabym być nie miła:diabloti: troszeczkę. A już wyciągnięcie łap bez mojej zgody zwykle kończy się bardzo nie miło z mojej strony bo tego nie cierię - ja nie chodzę i nikogo nie głaszczę na ulicy:mad:
hihi Su tylko tak wygląda:evilbat: naprawdę jest gorsza ode mnie.

[b]Mnie z kupami już nic nie zdziwi - jakiś człowiek załatwił się pod klatką i przysłonił to liśćmi kapusty.[/b][/QUOTE]

Mamoo, umarłam :evil_lol:
Ja mieszkam na wsi, tu to dopero sa atrakcje :cool3: o psia kupe zrobiona ma uboczu gdzie toralnie nikomu nie przeszkadza i zniknie za dwa tygodnie sie bulwersuja, a że leżą wory że śmieciami to już nikt sie nie czepia :p tak samo jak menel szcza na mur to też jest gut :p wiwat kultura i wielcy ludzie jej twórcy :multi:

Link to comment
Share on other sites

W rodzinnym domu mam pseudojamniczkę. Skundelkowaną, ma krótkie łapki, wydłużony tułów i jamnikowatą mordkę. Kadłub ma większy, nie jest upasiona, bo lekko widać żebra, ale rozmiarowo większy niż powinien jamnik mieć. Poza tym po urojonych ciążach ma nieco wiszące sutki. Najczęstsze komentarze - ma/miała/będzie mieć szczeniaki? No i najczęstszy: co ten piesek taki gruby?

Najczęściej ostatnie pytanie zadawała mojej mamie pani, która sama tuszą mogłaby obdarzyć pań 2-3. Potężna matrona z pełnymi piersiami, brzuchem dalej niż piersi i rozbudowanymi pośladkami. Pewnego dnia moja mama nie wytrzymała...

(Pani) ojoj, a co ten piesek taki grubiutki...
(Mama) ona po prostu tak ma
(Pani) nie, nie na pewno ją pani przekarmia...
(Mama) ależ skąd, ona bardzo mało je... A Pani dużo je?
(Pani) nie, ja mało...
(Mama) no widzi pani. Je pani mało i jest pani gruba. Ona też je malo i jest gruba... Nic na to nie poradzę...

I poszła. Od tej pory miała spokój z komentarzami z jej strony :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

moze nie o chamstwie ale o glupocie wam powiem

wracalam wczoraj wieczorem z polany ,rozejrzalam sie i nikogo nie widze to puszczam psy pod blokiem no i moja suczka (nie lubi suk i wiekszych psow , o kotach nie wspomne) podbiega gdzies tak 20m odemnie i sie cieszy (merda ogonem kladzie sie i skacze) ja podlatuje mysle ze zrobila cos zlego ze tam jakis kot czy cos i sie cieszy a ona podleciala do pani z amstafem na smyczy taki z 4 miesiace moze mial i z 10 kilo mial w kazdym razie mniejszy niz moja Misia a wlascicelka odrazu do mnie "wezmie pani tego kundla bo moj ja zagryzie ,zobaczy pani spuszcze go" :evil_lol:
ja tylko spojzalam na nia jak na idiotke bo pies ewidentnie chcial sie bawic i piszczal z radosci ;) zabralam moja sucz i poszlam do domu

i mysle ze jesli ta kobieta tak postepuje i nie pozwala na zaden kontakt tego psa z innymi psami,to za jakies pol roku rzeczywiscie bedzie agresorem :roll:

Link to comment
Share on other sites

Byłam dzisiaj na spacerku z kumpelą i z jej psiakiem - yorkiem. Piesek bardzo przyjazny, lgnie do ludzi, daje się głaskać itp. Ale w okolicy jest jeden pies, którego się boi, nie lubi. Gdy była mala ten własnie pies ją zaatakował. Od tej chwili na wlasciciela owego psa i samego psa reaguje szczekaniem, warczeniem. I własnie dzisiaj się spotkalismy w parku. Właściciel b.dobrze wie, że pies ich nie lubi, żeby się nie zblizać, a on, jakby na złość, podszedł (byl z psem) i po prostu zaczął z nami gadać. My starając się go splawić mowiłyśmy, ze się spieszymy i takie różne, a on dalej jak najęty gada o jego psie, jaki to on mądy, a yorczek warczy, szczeka na tego psa (pies - skundlowacony bull). A tu nagle właściciel na nas, że (cytuje) 'Ten kundel mi psa straszy' i już przymierzał się do kopnięcia :angryy: Koleżanke zatkało, wzięła psa na ręce (prawie pogryziona przez tamtego psa) a ja do gościa, że nasz pies to nie kundel, kundlem jest pana pies, dodatkowo nie zna pan jego zachowania, a wiedząc, co się stalo pół roku temu, podchodzi z nim do nas, rozmawia jakby nigdy nic, a później wydziera się Pan, że Lili (york) szczeka i warczy na panskiego psa. Co jak co, ale pies powinien mieć kaganiec z uwagi na taki charakter.
Gościa wryło w chodnik, popatrzył się na nas jak na idiotki i odszedl mamrocząc coś pod nosem.
Żal mi takich ludzi. A Lili do końca spaceru nie schodziła z rąk (ten gość ciągle sie kręcił koło nas :mad:)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Kisses_xox']Byłam dzisiaj na spacerku z kumpelą i z jej psiakiem - yorkiem. Piesek bardzo przyjazny, lgnie do ludzi, daje się głaskać itp. Ale w okolicy jest jeden pies, którego się boi, nie lubi. Gdy była mala ten własnie pies ją zaatakował. Od tej chwili na wlasciciela owego psa i samego psa reaguje szczekaniem, warczeniem. I własnie dzisiaj się spotkalismy w parku. Właściciel b.dobrze wie, że pies ich nie lubi, żeby się nie zblizać, a on, jakby na złość, podszedł (byl z psem) i po prostu zaczął z nami gadać. My starając się go splawić mowiłyśmy, ze się spieszymy i takie różne, a on dalej jak najęty gada o jego psie, jaki to on mądy, a yorczek warczy, szczeka na tego psa (pies - skundlowacony bull). A tu nagle właściciel na nas, że (cytuje) 'Ten kundel mi psa straszy' i już przymierzał się do kopnięcia :angryy: Koleżanke zatkało, wzięła psa na ręce (prawie pogryziona przez tamtego psa) a ja do gościa, że nasz pies to nie kundel, kundlem jest pana pies, dodatkowo nie zna pan jego zachowania, a wiedząc, co się stalo pół roku temu, podchodzi z nim do nas, rozmawia jakby nigdy nic, a później wydziera się Pan, że Lili (york) szczeka i warczy na panskiego psa. Co jak co, ale pies powinien mieć kaganiec z uwagi na taki charakter.
Gościa wryło w chodnik, popatrzył się na nas jak na idiotki i odszedl mamrocząc coś pod nosem.
Żal mi takich ludzi. A Lili do końca spaceru nie schodziła z rąk (ten gość ciągle sie kręcił koło nas :mad:)[/quote]

Czy york ma rodowód? jeśli nie to jest kundlem więc facet ma rację.

Po drugie, to nie jego pies ujada, warczy itd. więc oznacza to że w tym momencie york jest agresywny, być może właściciel nie pamięta zasiniałej sytuacji, bądź nie wie że taka była (mam tu namyśli atak na yorka) byc może jego pies jest wychowany i zachował się tak tylko raz, nie wiem, ale dla mnie w takim momencie to york powinien mieć kaganiec z uwagi na jego charakter.

Reszty zachowania wraz z próbą kopnięcia psa nie komentuje bo nie wymaga to komentarza. Ale jak chciałyście by odszedł to trzeba było mu powiedzieć w prost żeby to zrobił, powiedzieć że nie życzycie sobie jego towarzystwa, bo nie wszyscy są domyślni tak żeby ocenić wasze zamiary.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='AngelsDream'](...)pies najwyżej się nauczy nie podchodzić, jak mu Baaj krzywdę zrobi...[/quote]
A jak mu zrobi dużą krzywdę - Baaj, albo inny pies - to się weźmie, albo kupi nowego :multi: Zawsze to powtarzam, pies powinien być dobrem deficytowym. Jeśli już ktoś nie czuje związku emocjonalnego ze swoim zwierzęciem, to może chociaż aspekt finansowy by go naprostował i nauczył myślenia.

Strata psa = strata dużej ilości pieniędzy, jestem pewna, że w wiekszości przypadków myślenie w pewnych sytuacjach zaczęłoby się ludziom włączać...

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Create New...