Jump to content
Dogomania

Znacie dowcipy: przychodzi baba do lekarza? Anegdoty o psach, które przyszły do weta!


halbina

Recommended Posts

Zainspirował mnie wątek Zuzi vel Basi. Wyniszczonej jamniczki, która trafiła we wspaniałe ręce GoniP i dzięki troskliwej opiece wraca do zdrowia... Chciałabym ten wątek dedykować im właśnie.
Opowiadajcie o swoich pupilach, które u weterynarza przemieniają się w jakieś dziwne stwory, wydające niesamowite dźwięki i potrafiące nagle pobić niejeden rekord świata...

A tu kilka pierwszych opowieści:

[quote name='GoniaP']Zuzia Basia zrobiła wielką siarę w poczekalni i jeszcze większą w gabinecie :siara:
W poczekalni na przemian szczekała, warczała albo wyła :oops:
W gabinecie pan doktor najpierw wyjął jej szwy (te od CoolCaty) a potem poprosiłam o przycięcie pazurków, bo szpony miała niczym wampirzyca ;) No i się zaczęło! Myślałby kto, że sucz mi tam obdzierali ze skóry żywcem!Tak się wiła, w taką histerię wpadła, że w 3 osoby nie daliśmy jej rady i ugryzła doktora :placz: Przebiła mu paznokieć kłem do krwi!
I żeby tego nie było mało, to na koniec się posiusiała a jednocześnie merdała ogonem, więc te siki rozbryzgała po doktorze, a Ola techniczka musiała po jej wyczynie umyć twarz :oops: Tragikomedia normalnie :evil_lol:
Ale poza tym Zuzia Bacha waży już ponad 5kg :) rany goją się znakomicie, kondycję ma świetną i generalnie "będzie żyć"! :multi::loveu::multi:

Jutro podamy jej ostatnią dawkę antybiotyku a potem czekamy na 6 kwiecień...

6 kwietnia bowiem, UWAGA, UWAGA, Zuzia będzie miała wizytę kogoś bardzo wyjątkowego. I jeśli tylko po poznaniu w realu małej diablicy Giulia się nie wycofa i nadal będzie chciała ją przytulić do serca, to Zuzia pojedzie po nowe życie do Mediolanu :)[/QUOTE]


[INDENT][URL]http://www.dogomania.pl/threads/204297-Skrajnie-wychudzona-jamniczka-w-DT-u-GoniaP?p=16597478[/URL]
[/INDENT][quote name='Anette']Widocznie to był dzień jamniczych fochów związanych z weterynarzami.
Klara tez musiała się udać do weta. O dziwo w lecznicy oprócz tego ze strzeliła iście królewskiego focha po wyciskaniu gruczołków ( no jak tak można jamniorowi w pupuni grzebać?? ) była w miarę grzeczna.
Ale jak wyszła wywinęła numer stulecia.
Ponieważ mieszkamy blisko lecznicy to chodzimy tam w ramach spaceru. Po drodze mijamy jeszcze jedną świeżo otwartą.
I tak na wysokości tej nowej lecznicy Klara zobaczyła kota na smyczy. Starszy pan, który był przed nami u naszego lekarza wracał sobie powolutku opierając się na lasce ze swoim kotkiem.Kotek miał olewający stosunek do psów.
Klara jak go zobaczyła odstawiła histerię na skale rozkapryszonego bachora. Zaczęła na zmianę piszczeć, świergolić i wydawac takie dźwięki jakby ją ktoś żywcem ze skóry obdzierał albo jakby wpadła pod samochód.
Kot oczywiście miał to wszystko.. pod ogonem a z lecznicy wylecial wet bo myślał ze jakiś pies jest strasznie krzywdzony. Żeby było śmieszniej cała ta scenka odbywała się pod garażami policyjnymi gdzie również zrobiło sie poruszenie bo dźwięki które wydawała z siebie Klara były niesamowite.
W zyciu sie tak wstydu nie najadłam :oops:[/QUOTE]

[quote name='Isadora7']Amój Rambo zachowuję się jak typowy face, znaczy jest hipochondrykiem. Jak ma serie ataków to dostaje weflonik w łapkę na 24-48 godzin. I tu zaczyna się komedia... on absolutnie wszystkich zaczepia po drodze i pokazuje łapkę z weflonem żądając litowania się nad nim. Widzieć jego rozanieloną minę jak ktoś powie np "o jaki biedny, bardzo boli pewnie" - bezcenne.[/QUOTE]

[quote name='Anette']Od razu przypomniała mi się mamunia Carusa (rottka) która na widok igły robiła trzy rzeczy:
a. mdlała w stylu wielkiej gwiazdy
b. świergoliła jak znerwicowany ratlerek
c.chowała łapy pod siebie absolutnie odmawiając wspólpracy

O dziwo do lecznicy chodziła chetnie bo tam smakołyki dawali ale co ja przeżyłam to moje :)

Zawsze nasi weci mieli z niej straszny ubaw[/QUOTE]

[quote name='Mika31']ciocie mój Pik ostatnio tak się darł w klinice że tata musiał go wynieść z klinki po badaniu bo ludzie myśleli że psa mordują a tak dla odmiany mam kilka krokusów na trawniku psy biegały po dworze a ja oglądałam róże które nie przetrwały zimy a mój Maks wąchał kwiatki z takim skutkiem że go pszczoły w ryjek pogryzły i wyglądał jak chomik[/QUOTE]

[quote name='conceited']Ostatnio, gdy bylyśmy z Asią u weta Dąbrowskiego z fundacyjnym Panem Jamnikiem (nie ma tu wątku), a ten weta obsiusiał i kichnął mu w twarz, wet powiedział, że jest przyzwyczajony, bo jak to on mówi "leczę psy, koty i jamniki" :D[/QUOTE]

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 56
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

No to przypomniała mi się historia z usuwaniem kamienia z zębów Mikry. Pies waży 6 kg;) Przyszłyśmy do weta na umówioną godzinę, zaczynamy znieczulanie. Psica dostała jedną dawkę... Zero reakcji organizmu (piszczenia psa przy zastrzyku nie liczę, bo to standard). Dostała drugą dawkę, siedzę z nią na kolanach, omawiamy z wetem "zakres robót", bo przy okazji załatwiałam szczepienia i obcięcie pazurków za jednym stresem. Pies przysnął. Wet wyciąga rękę... a tu Mikra - łaps za rękę! Po trzeciej dawce wreszcie padła... ;) Reszta wizyty bez komplikacji, tyle, że po narkozie zwiotczały zwieracze. Niesienie na rękach obsikanego psa - bezcenne :D

Link to comment
Share on other sites

Że Lulu to dziwadło (kochające wizyty u weta) - o tym dobrze wiedziałam. Nic dziwnego, tam zawsze znajdzie się ktoś kto wymizia, wycałuje, naprawi komplementów a i smaka jakiegoś zapoda od czasu do czasu. Zresztą Corri też tak miała. Lulka ostatnio nawet zbuntowała mi się i nie chciała stamtąd wyjść. Wystarczyła chwila nieuwagi i mój pies wyrwał się i z impetem wpakował się do gabinetu, szybkie buzi buzi Pani weterynarz i Lulu zaczęła się przymierzać do skoku na stół, bo baaaaardzo lubi na stole leżeć.

Takie numery już mnie nawet nie dziwią ;) Nie wiedziałam jednak, że moja sucz to taka damessa. Spodziewałam się, że przy obcinaniu pazurków narobi koncertu lub przynajmniej zacznie wyrywać łapy. Nic z tych rzeczy - ona wywaliła się do góry brzuchem i z wielką gracją wyciągała po kolei wszystkie łapki delektując się jednocześnie ciasteczkiem podsuwanym przez weta. No normalnie fanatyczka manicure'u... a ten jej wyraz pyska pełen rozkoszy :razz:.

Raz tylko zapomniało się psu o dobrych manierach, kiedy to ostentacyjnie opluła weta, mnie i otoczenie pastą na robaki. No cóż, widocznie nie posmakowało. Tabletki lepsiejsze ;).

Link to comment
Share on other sites

Fajny wątek :) Myślę że nadaje się tu historia Liska Chytruska, mojego tymczasowicza który owego dnia miał zostać wykastrowany...dobroduszny weterynarz przyjechał po niego o umówionej porze, ja niestety musiałam iśc do pracy ale opowieści były mrożące krew w żyłach :D Najpierw odstawił nie mały cyrk przy aucie, nie chciał wejść, szarpał się, chciał ugryźć weta...kiedy wkońcu udało się go "wrzucić" do auta okazało się że...drzwi się zapsuły, klamka nie działa i nie dało się zamknąć drzwi...cóż było robić, moja mama pojechała z wetem do lecznicy trzymając jedną ręką na przednim siedzeniu drzwi a drugą Liska :D a tata jechał za nimi żeby mamę wziąść spowrotem :D po drodze oddali auto do mechanika a kiedy weterynarz już szcześcliwie z Lisem dotarł do lecznicy i chcial zabrac się za zabieg i dawał zastrzyk z narkozą Lisek odpowiednio poprawił co wcześniej zaczął i wbił swoje złowieszcze kły w rękę weterynarza i to dosyć głęboko. Myślę że ten Fundacyjny tymczasowicz zostanie legendą :D Koniec końców został szcześliwie wykastrowany, szwy się zagoiły ale wet przy wizytach już zawsze miał respekt :diabloti:
Dodam że Lisek Chytrusek miał niecałe 9 kg i był niskopodwoziowym kurduplem:evil_lol: ale za to miał charrrrakter :loveu:

Jeszcze tylko wspomnę o histori mojej suczki która u weterynarza dostaje histerii. Kiedyś trzebabyło jej pobrać krew i ogólnie rzecz biorąc odstawiła nie małą rzeź. Krew była wszędzie tylko nie w strzykawce...kiedy już po 15 min szarpaniny udało się wbić igłę w żyłę to okazało się że tak się zestresowała że nie spuściła krwi do strzykawki:shake:złośnica mała, zrobiła nam na złość:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Ja mam kilka:
1. Moja ukochana Fifi kiedyś, dawno temu, została obszczekana przez sąsiada z działki obok. Facet był łysy i miał brodę. Nigdy mu tego nie zapomniała, do końca życia nie cierpiała facetów z taką facjatą, choć sąsiad za nią chodził, usiłował przekupić karkóweczką, kiełbaską i innymi przysmakami, a Fifka na jego widok dostawała histerii i zaczynała pruć mordencję jak szalona. Problem pojawił się, kiedy zaczęło jej szwankować serce i okazało się, że psi kardiolog ma włosy tylko na brodzie :| No dramat, suka przedzawałowa, a latała po całej klinice jak szalona drąc pysk. Że nam wtedy nie zeszła, to cud.
2. Postanowiłyśmy wykastrować Filipa i przy okazji pod znieczuleniem usunąć Felkowi z trzeciej powieki wirusowe bąbelki. Miałysmy koło 15 zadzwonić, jak nasi panowie żyją. Mama zadzwoniła, a tam w tle wrzask, a pani wet "o rany, niech pani przyjedzie po nich, wybudzili sie i straszą wszystkich pacjentów". Okazało się, ze koncert moich słowików "porzuconcych w jakimś schronisku" słychac było już przed lecznicą. Byli w jednym boksie, a darli się, jakby ich ze skóry obdzierano. Wet walnął na odchodnym "w domu mogą być nieco ospali", w związku z czym zaraz po przyjździe Filip poszedł żebrać w kuchni, a Felek zajął sie zabawkami - musiał odliczyć, czy aby mu jakiejś nie ubyło.
3. Pucel, mój dalmatyńczyk, miał odjajczanie w dniu mojej matury pisemnej z polskiego. Poszłysmy oddać go na zabieg. Dostał jedną porcję głupiego jasia - i nic. Dostał drugą, lezy na stole, wygląda, że zasnął. Chcemy wyjść, a Pucliński dosłownie spłynął za nami ze stołu, żebyśmy go tylko nie zostawiały. Po trzeciej porcji zasnął w końcu. Jak wróciłyśmy, pies leżał na stole, a obok jajka. Tekst weta bezcenny "zostawiłem wam jajka na pamiatkę", na co ja radosnie "o, będzie na kołatkę!"

I wiele wiele innych opowieści :)

Link to comment
Share on other sites

Moja suka przy przygotowaniach do sterylki narobiła niezłej wsi... Do pobierania krwi trzymałam ją ja, TŻ, dwaj technicy a pani dr pobierała krew... Suka ważyła wtedy jakoś koło 9kg ;) ale wpadła w szał dosłownie, nie mówiąc już o tym, że na stole zostawiła tyle kłaków, że wyglądało, jakby nagle wyrósł na nim czarny bujny dywan :) Na zdejmowaniu szwów dała sobie wszystko ładnie obejrzeć, przy samym wyciąganiu trochę kwiczała, ale koniec był bezcenny - wetka mówi, że jeszcze jej przemyje brzuszek ... (jakąś substancją, ale nie pamiętam nazwy) ale na pewno jej już nie zaboli ani nie zapiecze... Po czym wzięła gazik, zamoczyła go, przyłożyła do psa a pies w ryk, jakby z niej pasy darli :D

Po corridach związanych z obcinaniem pazurów u weta zakupiłam obcinacz i sama obcinam pazury temu psu, bo szkoda mi wetki :evil_lol: Ostatnio zaś Zu trzepała zawzięcie łbem, więc poprosiłam wetkę, żeby zerknęła do uszu, wetka wzięła patyczek do uszu w dłoń, podeszła do psa a pies wywalił zęby z głuchym warczeniem... Tak, tak, patyczek to uszu to STRASZNA RZECZ :roflt:

Link to comment
Share on other sites

A, to mi przypomniało, jak zachowuje się mój ukochany Felek u weta. Otóż na widok gabinetu dostaje... lizawki. Liże stopy, dłonie, a ostatnio, jak nie mógł dosięgnąć, żałośnie lizał nogę od stołu. Zawsze w pozycji "jestem malutki, słodziutki, mam wielkie mokre oczęta i w ogóle ratuj mnie, tul i ZOSTAW TE OBCĄŻKI!". Felicjanek jest czymś pomiędzy jamnikiem, corgie, może lekko szpicem - taki kundelek włochaty o "szynszylowatym" umaszczeniu, jak ma w książeczce.
Ostatnio złamał sobie paznokieć. U weta był wrzask na widok nożyczek, a już psikanie antybiotykiem to najgłośniejsza scena umierania w historii kina. Moja mama się śmiała, że tak samo darła się moja siostra po tym, jak miała mieć zdejmowane szwy z rozwalonej brody (miała 6 lat i darła się jak... Felek).
Dla porównania tydzień wczesniej mój drugi futrzak, Filip, złamał sobie czubek palca i miał amputowany - oaza spokoju, nawet nie pisnął, tylko poddawał się wszelkim zabiegom.
Swoją drogą moje psy chodzą jak potłuczone - a to się potknie o krawężnik i palec złamie, a to puknie o kamyk na łące i paznokieć jakoś wyrwie... Ehhh... Obciach, a nie psy. :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sybel']
Swoją drogą moje psy chodzą jak potłuczone - a to się potknie o krawężnik i palec złamie, a to puknie o kamyk na łące i paznokieć jakoś wyrwie... Ehhh... Obciach, a nie psy. :)[/QUOTE]

Przebijam - Zu wpadła w kretowisko (!!!) i nadwerężyła sobie kolano... Sierota popaprana. Czasem się zastanawiam jakim cudem ona dożyła w schronisku trzeciego roku życia...

Link to comment
Share on other sites

Mój Filip na osiedlu błąkał się conajmniej pół roku (najpierw nie przyszło nam do głowy wziąć trzeciego psa, ale raz puściłyśmy mamę na spacer i wróciła ze stadem). Ja nie wiem, jak on przetrwał, naprawdę, a miał już 7 lat. A wyjdzie przed dom i co? Zaraz ptak go osra (w kółko mu się to dzieje), łapę potnie, złapie niechcący mysz i panika, bo ziemia w pysku się rusza... Jak ja się cieszę, że genów już nie przekaże, bo by nagroda Darwina się szykowała :)

Link to comment
Share on other sites

Ja kiedyś, jak poszłam z psem na szczepienia, postawiłam ją na stół (taki metalowy dość ciężki), wet szykował strzykawkę i już miał robić zastrzyk a Nuka (21kg) się tak przestraszyła, że wskoczyła mi na ręce przy tym odepchnęła tylnymi nogami stół, który przygniótł weta do ściany i musieliśmy z niego zdejmować ten stół :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Dorzucę i ja opowiastkę... :evil_lol:

Na ostatnie szczepienie poszła z nami koleżanka... Siedziała w poczekalni pełnej ludzi i pacjentów...
My weszliśmy dziarskim krokiem do gabinetu, wetka przyszykowała zastrzyk, podała i.... Gamoń rozdarł się, jakby go ze skóry obdzierali... darł paszczę dobre 3,4 minuty... nie pomagały przytulasy, uspokajacze...nawet ciasteczka przepyszne wpychane w rozdartą paszczę... Labidził i labidził... jaka to krzywda straszna mu się stała...:evil_lol:

Po uspokojeniu panikarza i wyjściu z gabinetu, powitała nas grobowa cisza i przerażone spojrzenia...
Koleżanka próbowała uspokajać ludzi, że on tak ma, że tylko zastrzyk dostał... ale chyba nam nie uwierzyli... sama bym nie uwierzyła... :lol:

Nie wiem czy ta rasa tak ma, ale kolegi haszczak kiedyś narobił lamentu, zwijając się na trawniku w agonalnych drgawkach i stawiając na równe nogi wszystkich okolicznych spacerowiczów...
Myśleliśmy, że łapę złamał na jakiejś dziurze, a okazało się, że to tylko skurcz go złapał... :evil_lol:
Po rozmasowaniu "złamanej" łapy ruszył w dalszą drogę, jak gdyby nigdy nic się nie stało...

Wiele psów miałam, wiele znałam, ale żaden nie wydawał z siebie takich dźwięków, jak husky w ataku "bólu"...:lol:

Link to comment
Share on other sites

Miałam tymczasowiczkę, szczeniaka 6miesięcznego, który ważył 1,20 kg. Młoda chorowała, więc chodziłyśmy codziennie na zastrzyki. Przy którejś wizycie młodą musiały trzymać dwie osoby, w tym jedna za głowę, bo gówniara gryzła do krwi. Przez nią też wet pokłuł się igłami ze strzykawek kilka razy ;) Co ciekawe, młoda wydawała z siebie ryki i wycia na całą lecznicę - pierwsze, jak tylko widziała weternarza :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Mój futrzak Dexter tak uwielbia weta ze jak już zbliżamy się do gabinetu to ora pazurami chodnik:cool3:.
Ostatnie szczepienie byłam z synem trzymaliśmy go obydwoje ale i tak szalał jak głupi i o mały włos byłabym ja zaszczepiona na wściekliznę :angryy:
a obcinanie pazurków odbywa się w domu i wtedy dopiero zaczyna się jazda.....Dexter się wyrywa i drze mordę trzyma go kto może,drugi psiak Benek też drze mordę, no bo jak to coś złego dzieje się z jego kumplem:diabloti:
ostatnie obcinanie tak po dwóch pazurkach telefon (że słyszałam to cud) odbieram i słyszę w słuchawce MAMO CO WY ROBICIE TYM PSOM JESTEM NA DRUGIM KOŃCU OSIEDLA I SŁYSZĘ... ZAMKNIJ CHOCIAŻ OKNO BO ROBISZ SIARĘ NA CAŁE OSIEDLE...........
Na samą myśl o wizycie u weta lub obcinaniu pazurków dostaję gęsiej skóry:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Ja ku uciesze napiszę tak ogólnie o piesku Hugo rasy Japan Chin.
Ma chyba wszystkie wady genetyczne jakie może mieć ta rasa...A w dodatku Hugo ma upiornego pecha. Po upadku z jednego schodka leżał w szpitalu trzy dni pod kroplówkami w stanie krytycznym - miał wstrząs mózgu co przy jego braku wydaje się rzeczą teoretycznie niemożliwą. Dwa razy zemdlał zachłysnąwszy się śliną na widok ciastek. Ogólnie jest z nim wesoło-nigdy nie wiadomo czego się danego dnia spodziewać.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Agata P']Mój futrzak Dexter tak uwielbia weta ze jak już zbliżamy się do gabinetu to ora pazurami chodnik:cool3:.
Ostatnie szczepienie byłam z synem trzymaliśmy go obydwoje ale i tak szalał jak głupi i o mały włos byłabym ja zaszczepiona na wściekliznę :angryy:
a obcinanie pazurków odbywa się w domu i wtedy dopiero zaczyna się jazda.....Dexter się wyrywa i drze mordę trzyma go kto może,drugi psiak Benek też drze mordę, no bo jak to coś złego dzieje się z jego kumplem:diabloti:
ostatnie obcinanie tak po dwóch pazurkach telefon (że słyszałam to cud) odbieram i słyszę w słuchawce MAMO CO WY ROBICIE TYM PSOM JESTEM NA DRUGIM KOŃCU OSIEDLA I SŁYSZĘ... ZAMKNIJ CHOCIAŻ OKNO BO ROBISZ SIARĘ NA CAŁE OSIEDLE...........
Na samą myśl o wizycie u weta lub obcinaniu pazurków dostaję gęsiej skóry:evil_lol:[/QUOTE]

Polecam obcinanie w bliskiej obecności dużej ilości smakołyków - po każdym obciętym pazurku, smak do dzioba, wtedy jest względny spokój* nawet u mojej histeryczki ;) Oczywiście zaczynałam od dotykania łapek, pazurków, oglądania, spokój psa był nagradzany :) Naprawdę warto spróbować!


*spokój spokojem, ale urażona księżna odwraca z oburzeniem głowę w momencie obcinania każdego kolejnego pazura :roflt:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Polecam obcinanie w bliskiej obecności dużej ilości smakołyków - po każdym obciętym pazurku, smak do dzioba, wtedy jest względny spokój* nawet u mojej histeryczki ;) Oczywiście zaczynałam od dotykania łapek, pazurków, oglądania, spokój psa był nagradzany :) Naprawdę warto spróbować!


*spokój spokojem, ale urażona księżna odwraca z oburzeniem głowę w momencie obcinania każdego kolejnego pazura :roflt:[/QUOTE]
takie próby też były ,niestety w tym momencie olewa wszystko i wszystkich:angryy: nawet jego ulubione lody nie pomagają jest po prostu wariatkowo
ale czego się nie znosi z miłosci do psiaka??;)

Link to comment
Share on other sites

Mój jamnik miał wypadek samochodowy wyskoczył mu staw biodrowy lewy , pojechaliśmy na operację Pan Wet przystojny:razz: , zaczął golić łapke ja mówię, że to tylna przecież a on z wysokością mi mówi, że wie ale on goli tą łapkę aby zrobić zastrzyk przeciwbólowy [B]ups[/B] już się nie odzywałam
po godzinie operacji TEN sam wet woła mnie i pokazuję, że pomylił strony i zgolił nie tą co trzeba więc mój jamnik wyszedł z kliniki z gołym zadkiem z dwóch stron

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...