Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

[quote name='Bonsai']A ja wolę mieć psa radosnego, idącego jakkolwiek przy mnie, pilnującego się i spokojnego - i takiego mam. Smyczy praktycznie nie używam.
Powiedz mi, co to za spacer, na którym pies ma iść cały czas przy nodze, czy za Tobą? Spacer jest dla psa, ma na nim eksplorować, węszyć, używać mózgu - a nie smętnie iść przy nodze, pilnując się, by nie wyjść centymetr przed właściciela.[/QUOTE]
No i o to generalnie chodzi!:razz:Jak idę z psem to na luźnej smyczy, pies z piłką w pysku, biega, węszy, bawi się z innymi psami. Komenda noga jest potrzebna mi tylko w miejscach zaludnionych- ale musztry cały spacer-siad!waruj!siad!noga! nie rozumiem :roll: ;) Psiur najczęściej idzie przde mną.Poza tym czy to nie jest stresujące jak pies idzie za tobą i nawet nie wiesz co tam robi?Bo ja bym już się martwiła czy czegoś nie zjada czy nie robi kupy :evil_lol:

Posted

I znow temat sie przeradza w walke "typowo" pozytywnych i ludzi ktorzy bez cackania sie ulozyli psa...
Ja nie rozumiem dlaczego metody Cesara(ktore sa stosowane przez szkoleniowcow ktorzy cos wiedza na temat psow od lat tak naprawde)nagle staja sie zlem?
Co jest zlego w tym ze pokazuje psu gdzie sa granice?Co jest lepsze? zrobic to karmiac psa smakami(jak wspomniana Victoria) i nie uzyskujac od pa szacunku i zadnego praktycznie skutku dlugofalowego czy bez smakow i bez przemocy sprowadzic psa na ziemie i ustalic hierarchie w domu?
Przerabialam "pozytywne" gadania ze szkoleniowcami "znanych" szkol w PL...Nie pomogly...
Zaden nie zwrocil uwagi na zachowanie sie domownikow,zaden nie mowil o hierarchi...(teraz taka chyba moda,wszystko naturalnie,smaki i cackanie sie a potem niech sie dzieje wola nieba)...
Psa sie da nauczyc na smaki wszystkiego...Ale pozytywnie nie da sie ustalic porzadku w domu i zasad szanowania przewodnika(chyba ze kto lubi byc podajnikiem do karmy)...
Ja mam to w nosie co mowia pozytywni,dziecka tez sie nie da wychowac bez stresowo...
Owszem bez przemocy tak,ale nie bez stresowo...
I jeszcze jedno-szkolenie a wychowanie to zupelnie dwie rozne bajki...Co z tego ze pies wykona tysiac komend jak za chwile ugryzie bo mu przewodnik chce wyjac cos z pyska?Czy stwierdzi ze ta kanapa nalezy do niego?
Miejmy troche rozsadku i nie zapominajmy ze psy to nadal psy a nie istoty nagle pozbawione instynktu stada i nie potrzebujace jasnych zasad ....

Pozatym wroce jeszcze do wsppmnianego Onka uzytka...
Po oczch tego psa od razu widac co bedzie...
Pewny siebie pies juz jako szczyl,patrzy prosto bez mrugniecia,stywny ogon...Widac ze to nie byle chuchro ktore sie zleknie podmuchu wiatru...
Swietny pies ktos powie-ale nie kazdy sobie poradzi z takim psem...I podejrzewam ze pozytywne cackania g...by daly przy takim potencjale pracy i twardosci charakteru...
No i ostatnie zdanie Pani Zofi...Pies to chatakter... Piekne :)

A jeszcze cos dopisze...
Ciekawe jak "pozytywnie " miala bym rozwiazac histerie psa na stole groomerskim,gdy pies nic sobie nie daje zrobic,walczy i pokazuje kto rzadzi?A smakow nie podejmie bo jest zestresowany...
Nie mam calego dnia na zabawe tylko 2 godziny na doprowadzenie psa do porzadku i obciecie go..:evil_lol::evil_lol::evil_lol:.

Posted

[quote name='Dorota Maria']Nie zgadzam się. Zastosowanie się do tego filmiku (mam na myśli momenty "zaganiania" lękliwego i przerażonego (ze skulonym ogonem) psa w kąt i wymachiwanie rękami w jego kierunku, pomimo ostrzegawczego kłapania zębami może skończyć się atakiem z jego strony.
Ten pies z filmiku był łagodny i wbrew wszystkiemu opanowywał się.
[B]Nie radzę tego naśladować.[/B]

P.S. Opanowanie i "wyznaczanie granic" inaczej wygląda.[/QUOTE]
A ja nie radzę oglądac Milana jezeli sie nie rozumie co on robi.
1. Zignorowanie takiego zachowania i pozwoleniu psu ucieć uczy psa ze takie zachowanie popłaca i kolejnym razem szybciej i pewniej zaatakuje.
2. To machanie rękoma miało na celu uspokojenie psa, pokazanie ze reka zblizajaca sie nie zamierza psa karać. Miało to tez na celu aby sprawdzic toleracje psa w danym obszarze i nie przekraczac obszaru nie komfortowego a kiedy juz sie pies uspokoi zmniejszyc obszar bodźca który sie zbliza i na który pies reaguje, az do całkowitego wyciszenia reakcji obronnych psa.
Z jednym z czym sie moge zgodzic nie nasladowac samemu skoro i tak sie nie rozumie o co w tym wszystkim chodzi.

Posted

łał, no to przy moim psie szkoleniowiec mógłby dłoń stracić jakby tak wymachiwał, i potem czym by machał, ręką bez dłoni?
Wymachiwanie jest dobre jako kolejny krok w odczulaniu dłoni, pierwszym powinno być samo się jej spokojne zbliżenie. Wymachiwanie dłońmi od razu to rzucanie psa na głęboką wodę, po prostu. Można to robić, gdy pies nie będzie już reagował na spokojną dłoń.

Posted

[quote name='Bonsai']No, mówimy o tym samym, tylko inaczej. Ja mówię, że pozytywy starczą. Dopiero jak przekroczymy pewne granice, jak sami wymusimy na psu nienaturalne sytuacje, to wtedy "nie starczą pozytywy" - ale już nie z winy psa, tylko naszej. Bo wystawiamy psa na nienaturalne dla niego sytuacje i wymuszamy nienaturalne zachowanie. Chcąc, by było dla nas najwygodniej, będziemy musieli przyzwyczaić psa do nienaturalnych zachowań - korygując te zachowania. Natomiast wychodząc z założenia, że respektujemy pewne psie potrzeby i instynkty, nie będziemy musieli go zmuszać do np. bytowania z królikiem, jako zachowania nienaturalnego dla psa. [/QUOTE]
dla psa naturalnym jest bronienie swojego terytorium, swoich samic. i jakoś nie wyobrażam sobie, ze ludzie zaczną puszczać swoje agresywne samce, żeby atakowały inne psy zamiast 'wymuszać na nich nienaturalne zachowania' czyli spokojne przejście koło drugiego psa, nawet gdy w środku wszystko się w nich gotuje. i uwierz, że takiego agresora możesz pozytywnie nie przekonać do spokojnego przejścia obok;) i czasem trzeba psu niezbyt delikatnie pokazać, że takie zachowanie jest niegrzeczne:cool3:

Posted

[quote name='Soko']łał, no to [B]przy moim psie[/B] szkoleniowiec mógłby dłoń stracić jakby tak wymachiwał, i potem czym by machał, ręką bez dłoni?
Wymachiwanie jest dobre jako kolejny krok w odczulaniu dłoni, pierwszym powinno być samo się jej spokojne zbliżenie. Wymachiwanie dłońmi od razu to rzucanie psa na głęboką wodę, po prostu. Można to robić, gdy pies nie będzie już reagował na spokojną dłoń.[/QUOTE]
słowo klucz, bo co pies to metoda i na kazdego zadziała co innego;)

Posted

Tak, ale domeną wielu treserów jest to, że są święcie przekonani o swoich racjach, i w momencie gdy mój trener agility prawie stracił rękę, to zaniechał swoich metod i postawił na moje. CM tak samo nie zna psa i to, że go pies nie ugryzł, to po prostu fuks. ;)

Posted

dlatego trzeba wybierać szkoleniowca, który wie, że każdy pies jest inny i umie obserwować psa i się do niego dostosować, a nie takiego co chce psa dostosować pod siebie;) a co do CM to mi się wydaje, ze on obserwował tego psa, zanim jeszcze kamery zaczęły ich nagrywać i doskonale wiedział, ze przy nim może zachować się tak, a nie inaczej. my widzimy tylko 'cudowną przemianę' a nie ciąg pracy z psem i przez to wiele rzeczy wydaje się być niedorzecznych, tak jak machanie pittowi rękami przed nosem;)

Posted

No tak, tylko że przeciętny człowiek nie ma świadomości tego, że to jest ileś czasu obserwacji. Dodam, że mój trener zna nas już trzy miesiące, a dopiero miesiąc temu odpuścił ;) jak dla mnie CM jest programem, który trzeba oglądać za pozwoleniem specjalisty.. powinien być taki znaczek, S w trójkąciku ;)

Posted

a mnie jeszcze zastanawia jedna rzecz: czemu ludzie wyłapują z tego programu tylko te machania rękami czy 'kuksańce' nogą albo ręką i od razu negują całość metod CM, a nie słyszą tego jak on mówi, ze do wszystkiego trzeba podejść na spokojnie, bez frustracji i zaspokoić psie potrzeby. nawet u Bam Bama w pierwszej części tego filmiku CM pytał, jak często z psem na spacer jego właściciel wychodzi i odpowiednio podsumował 3 spacery w tygodniu. tak samo jak stał przy furtce też mówił o spokoju, o braku frustracji i o wytyczeniu granic. owszem, pies dostał kuksańca ale ja, jako laik skupiłam się bardziej na tym, że CM nakazał spokój a nie na tym, jaki to on zły bo użył rąk i 'dźgnął' psa palcami.

Posted

[quote name='Soko']Tak, ale domeną wielu treserów jest to, że są święcie przekonani o swoich racjach, i w momencie gdy mój trener agility prawie stracił rękę, to zaniechał swoich metod i postawił na moje. CM tak samo nie zna psa i to, że go pies nie ugryzł, to po prostu fuks. ;)[/QUOTE]
A w Toruniu jest jakis trener agility? Widocznie nie był doswiadczony trenerem skoro wybrał takie a nie inne metody. POzatym moze jego bład polegał na tym, ze przyjał psa agresywnego na trening..
Co do Milana, ma takie doswiadczenie z psami agresywnymi jak i refleks ze wie na ile moze sobie pozowlic, co nie znaczy że nie był ugryziony przez psa. Ale zawsze sam dalej wyprowadzał takiego psa i nie polegał na wiedzy własciciela. Bo gdyby ten własciciel miał taka wiedzę to by sie nie zwrócił o pomoc do Milana. Chyba proste.

[QUOTE]łał, no to przy moim psie szkoleniowiec mógłby dłoń stracić jakby tak wymachiwał, i potem czym by machał, ręką bez dłoni?
[/QUOTE]
No własnie łał, co za proste rozumowanie. Po pierwsze skad taka wiedza ze Milan machałby reka przy Twoim psie. Praca z psami agresywnymi nie polega na wymysleniu wzorca a potem wpasowaniu go do psa, ale na pracy opartej o doswiadczeniu i wyczuciu.
A co do Twojego psa to o ile masz problem z agresja, to zwróc sie do doswiadczonego trenera aby wyprowadził Ci psa, tak aby nie był niebezpieczny dla otoczenia.

Posted

Nie jest niebezpieczny dla otoczenia, więc nie oceniaj mojego psa. Jest niebezpieczny dla ludzi, którzy mu wkładają łapę do pyska, ja też bym była.
Trenera mojego też nie oceniaj, bo jest naprawdę świetny - ma wiele ciekawych spostrzeżeń i dzięki spotkaniom z nim mamy tyle sukcesów, że głowa mała :) wieeelki krok do przodu :)

Posted

Dla pewnego zrozumienia filozofii Cesar'a powtórzę się, bo może co niektórzy nie czytali tego co starałem się wyjaśnić w podobnym wątku.

[QUOTE]Ludzie na temat wychowania psów przez Cezara reagują najczęściej na dwa sposoby; albo mówią/słuchają/obserwują i mówią że to ciekawe i chciałabym/chciałabym tego spróbować albo machają ręką, krytykują i mówią, że to zawracanie dupy...

Ludzie z reguły nie lubią pracy nad sobą, nie lubią jak zwraca im się uwagę na ich wady, a stosowanie metod Cesar'a wymaga spojrzenia na siebie krytycznym okiem. Jeżeli w relacji człowiek- pies są problemy to zawsze w takiej sytuacji nawala człowiek, a nie pies.
Istotne znaczenie w Milanowskim podejściu do psów jest to, że Cesar jest buddystą. To daje mu inne spojrzenie na rzeczywistość, na... generalnie cały świat. Dlatego jemu jest łatwiej zachować ten spokój, który jest kręgosłupem powodzenia stosowania jego metod.

Podejście Millana do ludzi i ich problemów z psami jest proste "nic na siłę". Nie można pomóc komuś kto na siłę upiera się przy swoim, uważając że to pierwsza strona ma rację a druga się myli bo coś tam...Każdy człowiek jest inny, ma swoje przekonania i doświadczenia, które są dla niego wytycznymi i jeżeli dana osoba „nie czuje blues'a”, to nie ma co jej zmuszać i przekonywać. I tak się nie uda. Tym bardziej, że stosowanie metod Cesar'a wcale nie jest takie proste. Wymaga od człowieka ogromu pracy, przede wszystkim nad samym sobą. To co uzyskasz w relacji z psem, zależy tylko od ciebie. Są osoby, które mają swoje przekonania podparte doświadczeniami (ale też nie zawsze) i ich nie zmienią, niezależnie od okoliczności. Nie ma sensu starać się narzucić komuś swojego punktu widzenia.

Cesar ma wieloletnie doświadczenie i żyje z psami i z psów, jest z nimi ciągle, ciągle je obserwuje, uczy się od nich, wyciąga wnioski i jest mu znacznie łatwiej ogarnąć zwierzaka z którym są problemy.Dzieje się tak dlatego, że on 24/7 żyje w tym stanie „spokojnej asertywności” (poza tym facet jest buddystą, a co za tym idzie ma określone nastawienie do życia, które w jego pracy bardzo mu pomaga), a zaplecze, które sobie wypracował przez te lata, pozwala mu się skupić na pracy z psami (przestrzega też zasady, że kiedy jednak jakaś sytuacja go zmęczy albo zwyczajnie poddenerwuje „wychodzi z niej”, robi sobie przerwę, uspokaja się i dopiero do niej wraca). Tzw „szaremu Kowalskiemu” faktycznie trudno jest w życiu, które nie kręci się jedynie wokół psów i „psiarstwa” osiągnąć taki stan.

Jeżeli masz w głowie „mapę” (rozumiesz już podstawy wedle których postępuje Millan) i wiesz jak się nią posługiwać, to sprawy stają się prostsze, bo dociera do ciebie, że wszystko się „krystalizuje”.

Osoby, które się wypowiadają pozytywnie o Millanie i bez cienia wątpliwości ogarniający swoje psy (są to najczęściej trudne rasy- molosy lub psy z "twardym charakterkiem") wiedzą, że jak się np, molosa lub szpica nie ogarnie to one ogarną ich i mają duży problem. Prawie każdy kto obcuje na co dzień z trudnymi rasami mógłby się co najwyżej uśmiechnąć na twierdzenia co niektórych osób. Niektórzy już tak mają, że ich zdanie, to ich zdanie, a merytoryczne argumenty, rzeczywistość → obiektywna prawda, nie mają dla nich znaczenia.

Psy są hierarchiczne lubią wiedzieć na czym stoją i gdzie jest ich miejsce w "szeregu". Jeżeli jest inaczej to zaczynają się problemy i szukanie pomocy. Na początku swojej przygody z Akitą (drugim psem- wcześniej był jamnik, pierwszy dużym psem i to tak trudnej i wymagającej rasy) także uważałem metody Millana za okrutne, bez sensu- uważałem że można inaczej. Tak się złożyło, że mały przez te "pozytywne metody" stawał się coraz to większym tyranem i dominantem w swoim świecie. Kończyło się tak, że był grzeczniutki i wykonywał polecenia, gdy wiedział że spotka go za to nagroda- wystarczyło raz czy dwa nie dać mu smaczka i przestawał się mną interesować. Ponieważ mój pies ma "bardzo trudny charakter" jest niesamowicie dominującym psem (100% samiec alpha) mimo wszystko jak na Akitę to musiałem zacząć coś zmienić w swojej pracy z kitką. Kilka osób (obeznanych w temacie- nie laicy którzy się naoglądali NG i programu Millana) wytłumaczyło mi podstawy, pewne zachowania- chodziło najpierw o pracą nad sobą (to że komuś się zdaje że jest spokojny wcale nie oznacza, że dla psa jest on spokojny) a później nad psem. Psy są bardzo wrażliwe na mowę ciała czytają w nas jak w otwartych książkach, wyczuwają zmianę temperatury ciała i wyczuwają zmianę zapachu, który wydzielasz w rozmaitych sytuacjach. Psa nigdy nie oszukasz. On wie jak się czujesz. Czy to jest „twój dzień”, czy raczej wstałeś lewą nogą, czują twój strach i niepewność, bo wtedy inaczej pachniesz. Tylko pewny siebie, stabilny psychicznie człowiek, a przede wszystkim opanowany i niepoddający się emocjom, może być dla psa wiarygodnym przewodnikiem. Dlatego nigdy nie wolno na psa krzyczeć, niecierpliwić się i traktować niepowodzenia podczas ćwiczeń, jako osobistą klęskę. Pies na którego będziesz wrzeszczeć, owszem przestanie „żebrać” albo żuć twoje buty ale nie dlatego, że „trafiły do niego twoje argumenty”. Odejdzie, przejdzie gdzie indziej ale tylko dlatego, że uzna cię za świra, a świry są niestabilne psychicznie, a to jest niebezpieczne. Żadne zwierzę nie zaufa niestabilnej, rozchwianej, a więc niebezpiecznej energii, po prostu nie będzie chciało znajdować się w jej pobliżu.

Ja czytalam ksiazke oraz ogladalam sporo filmow. Uwazam te metody, lub powiedzmy lepiej – nastawienie, za bardzo pomocne.
Czytalam tez inne ksiazki innych autorow, ale Cesar przemawia do mnie najbardziej.

Ostrzezenia sa z jednej strony prawnym zabezpieczeniem dla autora, z drugiej z pewnoscia zamiarem uswiadomienia ewentualnym uzytkownikom, ze nalezy kazda sytuacje indywidualnie rozwazyc i dostosowac do wlasnych mozliwosci.
Ale takze na kazdym opakowaniu aspiryny znajduja sie ostrzezenia o skutkach ubocznych. Takze na kazdym opakowaniu papierosow mozna przeczytac ostrzezenia o niebezpieczenstwie i skutkach zwiazanym z paleniem – tu nawet nie ma zadnych pozytywnych, tylko same negatywne, i co? Takze korzystanie z samochodu moze sie w kazdej chwili zakonczyc smiertelnym wypadkiem, ale takiego ostrzezenia nawet w nim nie ma.
Czy to znaczy, ze zadnej z tych rzeczy nie wolno tykac?
Tu uwazam, ze to jest osobista decyzja.

Cesar zyje w Ameryce, a tam jak wiadomo, potrzebny jest show. Wiec on naturalnie to tez robi, inaczej nie mialby szans wyplynac i zdobyc popularnosci, a dzieki temu uwagi szerokiej publiki, zeby przekazac to, co ma do przekazania. A do przekazania ma wiele. Trzeba wziac poprawke na te okolicznosci i reszta jest ok.
Oczywiscie, ze sa inni dobrzy behawiorysci, ale kto ich zna? A on osiaga masowe dzialanie i to jest dobre.
Nie jestem zwolenniczka hodowania niesamodzielnych wlascicieli psow, ktorzy z kazdym klopotem musza leciec do behawiorysty. Metody, lub lepiej powiedzmy – niejako filozofia zyciowa Cesara daja mozliwosc pomozenia sobie samemu.

Zdecydowanie nalezy uwazac przy naprawde agresywnych psach! I nie malpowac niczego tak po prostu, tylko sprobowac znalezc to, co on przekazuje pod powierzchnia tych wszystkich efektownych filmikow.
Wtedy skorzystanie z tych przekazow jest swietna pomoca w znalezieniu drogi, ktora pozwoli na wyciagniecie jak najwiecej radosci z wzajemnego obcowania psa i czlowieka dzieki zapobieganiu niepotrzebnym problemom.
Cesar zajmuje sie bowiem nie tylko problemem agresywnosci, ale takze mnostwem innych sytuacji, w ktorych jego porady moga byc pomocne.
Kto dokladniej sie temu przyjrzy, stwierdzi, ze nie chodzi tu wcale o jakies mechaniczne metody – takie nie bylyby skuteczne – tylko w pierwszym rzedzie o wewnetrzna postawe i zrozumienie wlasciciela psa.
Po Millana nie trzeba dopiero wtedy siegac, gdy jest problem. Wiekszosci problemow mozna zapobiec, zdajac sobie sprawe z paru prostych rzeczy, na ktore on zwraca uwage. Daje on wskazowki, jak mozna wlasciwie komunikowac sie z innym gatunkiem, jakim jest pies, ktory ma inne wzorce zachowania niz gatunek ludzki. Zdolnosc, ktora widocznie w miare rozwoju cywilizacji zaczynamy zatracac z powodu braku kontaktu z natura. Podkresla waznosc komunikacji w obie strony, co niekoniecznie dla kazdego jest samo przez sie zrozumiale. Wielu ludzi wydaje tylko komendy i oczekuje od psa, ze on ich slucha, co niestety tak nie dziala. Cesarowi chodzi takze o rozumienie sygnalow psa i wlasciwa reakcje na nie oraz zrozumienie, ze pies reaguje po psiemu a nie po czlowieczemu.
To ostatnie wbrew prostej logice jest najwiekszym bledem wlascicieli. Psy sa uczlowieczane! I to jak!
Takze jak czytam tu na Dogomanii wypowiedzi tych niby doswiadczonych w obejsciu z psami uzytkownikow, to lapie sie za glowe, ilez tu jest wlasnych emocjonalnych projekcji na te biedne psy, ilez przypisanych im wewnetrznych reakcji i stanow ducha, ktore jednakowoz sa tylko emocjami ludzi, ktorzy maja z jakims przypadkiem do czynienia.
Jesli lektura Cesara przyczyni sie do zrozumienia tego i rozdzielenia wlasnych reakcji i emocji od zachowan psa, tudziez wplyw wlasnego emocjonalnego stanu wewnetrznego i sygnalow, jakie swiadomie czy nieswiadomie wysylamy, na zachowanie tegoz psa, to jest to juz spory krok. Tak bylo tez i u mnie. Wiele rzeczy wiedzialam instynktownie, ale nie potrafilam tego nazwac i przez to nie tak celowo stosowac.

Nie trzeba wcale robic jakichs ryzykownych ekperymentow, tylko zaczac od malych kroczkow i obserwowac siebie, psa i dzialanie. Czasem potrafi to dostarczyc duzo nowych odkryc o sobie samym i wiele radosci, bo pozwala sie dokopac do wlasnego naturalnego, wrodzonego instynktu, na ktorym mozna polegac bez potrzeby szukania ciagle czyjejs pomocy. I nie jest to wtedy zadna ciezka praca z psem, tylko czysta przyjemnosc.
Mam Onke, ktora wzielam ze schroniska w wieku 7 lat, ganiala koty jak szalona. Wygladalo, jakby byla na nie szczuta.
Jest to suka dominantka, ktora gdy tylko ma wrazenie, ze nikt jej nie prowadzi, jest gotowa do natychmiastowego podporzadkowania sobie bez pardonu kazdego napotkanego psa, w razie czego i zebami. Musze powiedziec, ze jak to wyszlo, a zwlaszcza po pierwszym krwawym starciu z Onka sasiadow, rownie dominujaca, mialam lekkie obawy, jak bedzie, wiec zaczelam szukac porad, zeby nie zrobil sie problem i m.in. natrafilam na Cesara Millana.
Nie mowie, ze jest teraz wielbicielka kotow, ale w ciagu kilku miesiecy, bez specjalnego szkolenia, tylko podczas wykorzystania okazji przy spacerach, oduczyla sie calkowicie ich ganiania (bedac w obecnosci prowadzacego czlowieka, no ale nie lata sama). Teraz jak widzi kota, to patrzy najpierw, czy ja go widze. I to wystarczy calkowicie, ze ona to wie. Nie musze miec jej na smyczy. Nie musze nic mowic ani robic poza lekkim chrzaknieciem na potwierdzenie, ze gonienie niepozadane.
Koty w domach, gdzie jestesmy z wizyta, ignoruje i woli sie usunac, zeby nie miec pokusy, wiedzac, ze nie wolno.
Zreszta podobnie jest tez ze wszystkim innym. Na inne psy, jak jej nie pachna, jezy wlos, ale nic nie robi.
Pies jest bardzo karny, tylko musi wiedziec, ze przewodnik jest w pelni obecny i ma sytuacje pod kontrola, inaczej ona ja przejmuje. Jest bardzo proludzka, tu nie bylo najmniejszego problemu od poczatku, wiec dzieki temu dla mnie swietny objekt nauki, jak prowadzic psa. I jednoczesnie, jak byc w pelni obecna, bo przy tam psie to musze. Mala rzecz a jak wazna, ktora sobie uswiadomilam po lekturze Cesara. Takze reszta mojej rodziny daje sobie z nia swietnie rade przestrzegajac niewielu podstawowych zasad.
Posluszenstwo osiagniete bez jakiejkolwiek kary, bez zadnych nagrod, oprocz poklepania na znak, ze cos dobrze zrobila, lub pochwala glosem, reszta to tylko uwaga i postawa, ktora zaleca Cesar, no i wlasnym odczuciem i reakcja wg. tego. Bez zadnego kopniecia, linki, mozolnego uczenia komend czy czegokolwiek innego, bo przy tym psie nic takiego nie bylo potrzebne. Chciala wspolpracowac, tylko nie byla nauczona, jak to robic. Wystarczylo nawiazac z nia kontakt i wtedy pies pojmuje w mig, jakby telepatycznie. Na takie przypadki Cesar jest idealny -;-)


Podpisuje się pod tym całym ciałem :smile:. [/QUOTE]Wątek o Akicie można pominąć.

[QUOTE]Podstawą metod Cesara jest "poprawny spacer z psem" uważa, że to jest najważniejszym elementem uzyskania dominacji/autorytetu czy cokolwiek nad psem. Argumentuje to tym, że chodzenie w stadzie polega na tym, że to przewodnik/samiec lub samica alpha stoi na czele, dyktuje tempo, kierunek- stoi na czele, a stado dostosowuje się. Poprzez zmęczenie psa spacerem pokazujemy, że to my jesteśmy przywódcą stada.

Jeżeli chodzi o kopanie, puknięcie itd,- w tym wszystkim chodzi o dotknięcie psa, albo inaczej- pewnego rodzaju zaznaczenie ugryzienia- krótkiego takiego jak przy wzajemnym dyscyplinowaniu się psów. To samo z dotykiem dwóch palców u dłoni tak, żeby imitowały zęby. Efektem tego ma być pokazanie, że konkretne zachowanie jest nie jest tolerowane. Podobnie używanie łańcuszków i kolczatek. Ma rozproszyć psa tak, żeby przestał świrować na punkcie czegoś co np. zauważył. Szczególnie użyteczne jest to przy niższych psach, ponieważ nie zmieniamy postawy, nie schylamy się, utrzymując postawę wyprostowaną, odprężoną, kojarzącą się psu z przywódcą.

Podczas szkoleń psy uczą się pewnych schematów. Na zmianę się nakręcają i wykonują polecenia, za które dostają nagrodę w postaci jeszcze większej dozy ekscytacji. W tym momencie powstaje u psa pewien schemat, który można roboczo określić jako Szkolenie, który owszem utwierdza człowieka jako obiekt ekscytacji, ale nie jako lidera, a raczej jako mobilną stację zabawy. Problem w tym, że pies kiedy zacznie świrować na punkcie np. innego psa nie znajduje się w tym schemacie szkolenia czy zabawy, tylko w obronnym, gdzie przyjmuje rolę lidera zamiast właściciela i sam próbuje bronić stada. W naturze to lider by mu pokazał kto jest wrogiem, a kto przyjacielem, a obecnie psy nie są aż tak przystosowane do tej roli, ponieważ hodowla nie dobiera psów pod kątem zdolności przywódczych. Dlatego zabawy i szkolenie nie zawsze stawiają człowieka na szczycie, a u dominujących psów brak reprymend może dać wręcz odwrotny skutek. Żeby umocniła w dominacji osoba musi przeprowadzać ją na własnych warunkach i w sposób pokazujący kto rządzi.
Trzeba oczywiście pamiętać, że psy z natury uległe nie muszą się wpisywać w schemat, bo same podświadomie ustawiają się na pozycji podwładnego. [/QUOTE][QUOTE]Myślę, że w dużej mierze wszystkie problemy psiarzy z ich psami biora sie z tego ,że nie zauważają, że ich psy są ciagle podekscytowane albo nie wiedzą jak je z tej ekscytacji wybić . Pobudzony pies jest mniej zdolny do zrozumienia przekazu właściciela i bardziej skłonny do tzw "nieposłuszeństwa" . Niestety wiele osób nie dostrzega drobnych zman nastrojów swoich pupilów... [/QUOTE][QUOTE]A teraz c.d o Cesarze.

Nie wiem dlaczego, ale masa osób jest do Millan'a uprzedzona, nie dziwi mnie jego kontrowersyjność zwłaszcza jeżeli ktoś tylko liznął tego o czym on mówi, bądź przeczytał opinie innych osób i nie znając do końca jego metod widzi tylko kopanie i poniżanie psa co jest nieprawdą. Zresztą ze mną na początku było podobnie, będą wpatrzony w pozytywne metody krytykowałem Cesar'a widząc tylko kilka jego odcinków, które były kontrowersyjne.

Być może chodzi o to, że korzystając z metod Millan'a odpowiada wzięciu za siebie odpowiedzialności, nie tylko za psa, pracę z nim, ale i wszystkim innym w co jest zaangażowana. Metody Cesara to styl życia, działają tylko wtedy gdy stosuje się je 24/7. Kiedy się zastanowić, to Cesar mówi swoim klientom (i widzom programu) „weź się za siebie, zacznij od siebie, a 'naprawisz' psa”. Ale „wzięcie się za siebie” nie jest „rozrywką” dla leniwców i pozerów. Tu jest podobnie jak z dysleksją, czy dysortografią - większość dzieciaków (i nie tylko...) wymachujących zaświadczeniami od szkolnych pedagogów (albo z czasów szkolnych), to leserzy. Papier usprawiedliwia tylko ich lenistwo. Energia o której ciągle mówi Millan, ten stan spokojnej/asertywnej pewności siebie, która tak znakomicie sprawdza się przy psach, którą należy w sobie utrzymywać by pies był zrównoważony i by efekt był stały, a nie chwilowy emanuje na wszystkie dziedziny życia właściciela psa. Ludziom, którzy (by pomóc psom) zaczynają panować na emocjami i pracują nad osiągnięciem psychicznej równowagi, poprawiają się relacje z innymi : z rodziną, w pracy itd. Dla mnóstwa osób drażniący jest facet, który w każdym odcinku swojego programu uświadamia swoim klientom, a przez to oglądającym program, że to nie pies nawala, ale oni. Że to właściciel jest np. sfrustrowany i emanuje swoją frustrację na zwierzę. Kiedy Cesar „przejmuje pałeczkę”, pies „normalnieje”, a właściciele przyznają, że muszą nad sobą popracować...
To daje do myślenia oglądającym program.

Cesar pozbawia psiarzy wymówek, podaje „na tacy” rozwiązania, które, owszem nie są łatwe, ale działają. Jeżeli dostaje się przepis, który wystarczy zastosować, żeby ciasto idealnie wyszło (dodatkowo sprawdzony przez wszystkie koleżanki → ciasto zawsze wychodzi), a nam nie wychodzi, to... gdzieś daliśmy ciała...


Millan także skutecznie wywala na plecy teorie i mądrości i "nienaprawialnych psach" z którymi nie da się kompletnie nic zrobić. Udowadnia, że w zdecydowanej większości takich przypadków zawodzą "wszechwiedzący specjaliści" a nie pies.

Aby móc stosować metody Cesara trzeba zrozumieć "dogłębnie" o co w nich chodzi. Trzeba wyjść poza schematy do których jesteśmy przyzwyczajeni (choćby po to by przekonać się, że najnowsze ustalenia naukowców od lat prowadzących doświadczenia na psach, psowatych i wilkach tylko potwierdzają, że podejście proponowane przez Millan'a jest właściwe → psy są hierarchiczne, a udomowienie nauczyło je jak znaleźć się w nowej relacji : człowiek-pies). A potem szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie czy mam dość charakteru by im sprostać. [/QUOTE]

Jest tu także zacytowany post -soniaM pod którym się podpisuje.

Posted

[quote name='dog193']Jednak w niektórych wypadkach trzeba pokazać psu, że dane zachowanie nam się NIE podoba.[/QUOTE]

Pozytywnie też się da. Po prostu w odpowiedzi na niepożądane zachowanie zabieramy/kończymy to, czego pies najbardziej w tym momencie chce. Działa świetnie. Tylko do tego potrzebna jest nasza elastyczność i obserwacja psa. O "niedziałaniu" tej metody najczęściej mówią ludzie, dla których pozytywy to nagradzanie żarciem i karanie ignorowaniem, i nic poza tym. A wachlarz "kar" i nagród jest ogromny, tylko trzeba znać i obserwować psa.
Tylko mówię tu o normalnym wychowaniu młodego psa, a nie resocjalizacji psa, którego złe nawyki utrwalały się latami. Wtedy może być różnie.

[quote name='margherita']
A Wogole to Martens to musze Ci napisac ze uwielbiac czytac to co piszesz bo czytam sobie ten watek i sie juz nie odzywam bo po co mam sie powtarzac po Tobie:lol:[/QUOTE]

A dziękuję za uznanie ;)

[quote name='dog193']Bo nie wiem, jak np byś chciała pokazać terierowi z linii myśliwskiej, że na tą świneczkę, tego chomiczka i tego króliczka się nie poluje, bez wyraźnego pokazania szczenięciu od samego początku, jakich zachowań nie będziemy tolerować względem tej świneczki, tego chomiczka itd...[/QUOTE]

A ja to jak najbardziej widzę bez korekt. U maluszka dopiero tworzy się pojęcie, które istoty należą do stada, a które nie. Takiemu szczylkowi łatwo pokazać, jak NALEŻY zachowywać się przy chomiczku/króliczku, zamiast korygować zachowanie złe. Od tego mamy polecenia i nagrody, żeby od razu pokazać psu co robić przy chomiku, zamiast czekać aż spróbuje czegoś złego i karcić. Inna bajka to pies mający już na sumieniu liczne króliczki/chomiczki - wtedy pewnie potrzebna będzie korekta, ale jeśli pies jest poza tym dobrze przez nas prowadzony to też powinno zadziałać zwyczajne kierowanie psa poleceniami...

[quote name='poker1']
Zgadzam się w 100% . Jeśli chodzi o program Victorii to ja jestem całkowicie na nie. Cóż za problem jest nakłonić psa do wykonania konkretnej czynności pod wpływem smakołyka? nie popieram jej metod ponieważ, wg mnie oczywiście, nie jest w stanie ocenić na trzeźwo sytuacji i podłoża psychologicznego konkretnego zachowania psa.
Smakołykiem - osobiście - potrafię swojego dość ciężkiego, jeśli chodzi o charakter psa skłonić do rzeczy niesamowitych.
[/QUOTE]

Przede wszystkim pies, który za smakołyk robi niesamowite rzeczy, to nie jest "ciężki" pies, tylko najłatwiejszy jaki może być :diabloti:
I nie wiem, skąd takie opory, szczególnie u facetów, przed stosowaniem smakołyków w szkoleniu. Przecież to działanie na najbardziej podstawowych instynktach, zgodne z naturą i teoriami stada :cool3: posłuszeństwo liderowi zapewnia pożywienie, a więc przetrwanie. Mam wrażenie, że niektórzy po prostu widzą tu coś czego nie ma i przypisują ludzkie cechy psu - przekupność, etc. Tymczasem pies to zwierzę, robi to, co mu się opłaca. Szlachetności i posłuszeństwa za nic to możemy sobie oczekiwać od innych ludzi (aczkolwiek i w to bym mocno wątpiła; takie rzeczy to tylko w bajkach Disney'a). Zwierzę to zwierzę. Posłuszeństwo liderowi, to nie tylko ograniczenia, ale i korzyści; inaczej taki układ nigdy by w przyrodzie nie zaistniał. Tak samo, jak nikt nie będzie pracował w firmie za darmo, tylko dlatego że uważa szefa za porządnego faceta i nie wypada brać od niego kasy :eviltong:
A jeśli ktoś doprowadza do sytuacji, że pies słucha TYLKO za smakołyki, to po prostu po drodze popełnił błędy szkoleniowe i pozwolił się psu zmanipulować, ale to nie znaczy, że smakołyki w szkoleniu są złe, tylko on nie umiał prawidłowo z nich korzystać :cool3:

[quote name='margherita']no sorry ale sie nie zgadzam z takim rozumowaniem chyba ze cos nie dopisałas. podobne rzeczy przeczytalam w ksiazce Millana dot. tego ze caly czas musimy byc czujni i gotowi do dzialania zeby pies czuł w nas przewodnika. Ludzie to gdyby tak bylo to nasze psy dawno juz by nas zjadły na obiad bo co zrobic jak jestes chory i wychodzisz z psem na spacer ledwo człapiac bo masz gorączke albo jakis bol ci dokucza, idziesz jak paralityk albo zgarbiony jak staruszek i co!!! Twoj pies niechybnie sie na ciebie rzuci zeby obalic twoje przywodctwo:evil_lol:
Ja na spacerach chodze prawie caly czas zgarbiona bo sie po prostu garbie i jakos mnie psy słuchaja a mam ich kilka i nieraz nie dwa mnie cos boli wiec ide jak ciezko chora staruszka i tez mnie psy słuchaja. Oczywiscie jak cos od nich chce to oprocz głosu uzywam takze mowy ciała i moim psom to wystarcza zeby byc posłuszymi[/QUOTE]

Zgadzam się. I nie mieszałabym tu wilków czy hybryd, bo rozmawiamy o zwykłych domowych psach. I ludziom którzy obsesyjnie doszukują się dominacji i złej hierarchii w stadzie w tym, że pekińczyk pierwszy wyszedł przez drzwi, polecałabym właśnie trochę lektury i obcowania z hybrydami i wilkami, żeby mogły się przekonać czym naprawę jest hierarchia, dominacja i walka o przywództwo...

[quote name='bluerat']To że większość prawdziwych psich szkoleniowców jest przeciwna jego metodom i próbują go powstrzymać?[/QUOTE]

Swego czasu było dość głośno, ile roboty mają szkoleniowcy z resocjalizacją co niektórych psów po samym Millanie i jego metodach :diabloti:

[quote name='evel']I wybraź sobie, mój pies urządzał podobne rodeo u weta przy okazji obcinania pazurów. Obecnie suczowe pazury obcinam ja, zupełnie bezstresowo, po całe serii odwrażliwiania psa na mordercze obcinaczki ;-) Kurde mol, da się? No niemożliwe :roll:[/QUOTE]

Da się, ale kto chciałby oglądać w tv takie nudne, żmudne odwrażliwianie :roll: Trochę szarpaniny, kwiku i poskromienie bestii lepiej się sprzeda.

[quote name='Bonsai']
Powiedz mi, co to za spacer, na którym pies ma iść cały czas przy nodze, czy za Tobą? Spacer jest dla psa, ma na nim eksplorować, węszyć, używać mózgu - a nie smętnie iść przy nodze, pilnując się, by nie wyjść centymetr przed właściciela.[/QUOTE]

A dla mnie obie wersje nie są ok. Spacer nie jest tylko do maszerowania przy nodze jak wojsko, ani do tego, żeby pies biegał dookoła, węszył, gonił wróbelki i szukał wrażeń. U mnie spacer jest głównie od zabawy ze mną przemieszanej z jakimiś poleceniami. Chodzenia przy nodze i swobodne węszenie to przerywniki, chyba że akurat mam wenę posnuć się z muzyka na uszach to wiadomo, smycz i przy nóżce, ale to nie jest wtedy wg mnie pełny spacer, taki jak powinien być.

[quote name='margherita'] Mam teraz w domu owcxzarka szetlandzkiego i powiem CI ze mnie czasami wkurza jak sie tak za mna stale snuje bo juz mnie szyja boli od ciagłego odkrecania sie i patrzenia gdzie jest moj szeltik[/QUOTE]

I ja tak mam ze staffikiem ;) X razy na spacerze rozglądam się, gdzie jest mój pies, a on sterczy za moimi piętami. Ewentualnie znosi mi patyki, chodzi przyklejony do mojej nogi, chce się ze mną bawić. Czasem zapomina się przez to załatwić i po godzinie zabawy muszę robić rundkę na smyczy, żeby w ogóle się wypróżnił ;) ale ja od początku nakierowywałam psa, żeby był właśnie taki, bo ogromnie mi to ułatwia życie z nim, nie mam problemów z odwołaniem, ucieczkami i podobnych, a i psu chyba odpowiada, bo całe życie biega uśmiechnięty ;)

[quote name='Bonsai']
Widzisz, ja uważam, że naprawdę wiele ludzi nie powinno mieć psów, zwierząt. Branie psa i potem skazywanie go na 8h przebywania w samotności to dla mnie głupota. Moje psy są same max. 5h dziennie.[/QUOTE]

Jaka to cienka granica dzieli dobrego, troskliwego właściciela psa, od głupka, który nie powinien go w ogóle mieć. 3 godziny... :roll:
W Polsce jest o wiele za dużo psów, żeby mogły sobie na ich posiadanie pozwolić tylko osoby, które są w domu cały dzień. Chyba, że zamkniemy w schronach albo uśpimy ich 95%, bo przecież tak się męczą przez te 8 godzin same.
Ja w tej chwili jestem w domu w tygodniu cały dzień - i co z tego mają moje psy? Poranny spacer, a potem gniją w moim łóżku do jakiejś 16... Po południu dopiero jakiś wyjazd na działkę, zabawy w domu, długi spacer, zajmowanie się nimi. Nie wiem, jaka to różnica, czy jak śpią cały dzień na kołdrze to ja krzątam się w kuchni, czy jestem w pracy. Lepiej ma pies siedzący sam te 8-9 h dziennie, a później mający atrakcje, niż taki, który ciągle z kimś jest, ale schodzi na kilka minut na fizjologię, a poza tym ma nie przeszkadzać i nikt nie ma ochoty się nim zająć...

Posted

[quote name='Soko']Nie jest niebezpieczny dla otoczenia, więc nie oceniaj mojego psa. Jest niebezpieczny dla ludzi, którzy mu wkładają łapę do pyska, ja też bym była. [/QUOTE]
Była mowa ze Twój pies zaatakowałby gdyby tylko machac, a nie wkładac.

[QUOTE]
Trenera mojego też nie oceniaj, bo jest naprawdę świetny - ma wiele ciekawych spostrzeżeń i dzięki spotkaniom z nim mamy tyle sukcesów, że głowa mała :) wieeelki krok do przodu :)
[/QUOTE]To ten co wkładał to pyska reke i po paru miesiacach uznał ze jego metody sa gorsze niz kursanta?
To tylko wniosek na podstawie Twoich opowiesci. Moze zastanów sie najpierw co wypisujesz.

Posted

[QUOTE]Przede wszystkim pies, który za smakołyk robi niesamowite rzeczy, to nie jest "ciężki" pies, tylko najłatwiejszy jaki może być :diabloti:
I nie wiem, skąd takie opory, szczególnie u facetów, przed stosowaniem smakołyków w szkoleniu. Przecież to działanie na najbardziej podstawowych instynktach, zgodne z naturą i teoriami stada :cool3: posłuszeństwo liderowi zapewnia pożywienie, a więc przetrwanie. Mam wrażenie, że niektórzy po prostu widzą tu coś czego nie ma i przypisują ludzkie cechy psu - przekupność, etc. Tymczasem pies to zwierzę, robi to, co mu się opłaca. Szlachetności i posłuszeństwa za nic to możemy sobie oczekiwać od innych ludzi (aczkolwiek i w to bym mocno wątpiła; takie rzeczy to tylko w bajkach Disney'a). Zwierzę to zwierzę. Posłuszeństwo liderowi, to nie tylko ograniczenia, ale i korzyści; inaczej taki układ nigdy by w przyrodzie nie zaistniał. Tak samo, jak nikt nie będzie pracował w firmie za darmo, tylko dlatego że uważa szefa za porządnego faceta i nie wypada brać od niego kasy :eviltong:[/QUOTE]

Mądrze prawisz:).

Posted

LALUNIA ona nie reaguje jeśli coś nie jest skierowane prosto na nią. Przez kilka miesięcy nie mogłam mojej suki dotknąć, a teraz mogę jej wsadzić patyk do oka i nic mi nie zrobi, więc kwestię ćwiczenia i jak ćwiczę mam opanowaną. Jednak jeśli ktoś obcy staje przed nią i wykonuje na nią jakieś dziwne ruchy (chociaż ja skaczę i wariuję wokół niej więc się przyzwyczaja), czy nawet patrzy na nią zbyt intensywnie, to się denerwuje. Kiedyś atakowała, teraz, w coraz trudniejszych sytuacjach, odwołana, odchodzi (pracujemy, by sama odchodziła - na razie robi to na komendę). Zresztą, nie będę Ci tłumaczyć swojego psa, w każdym razie wiem, że jeśli ktoś by mi zaczął wymachiwać na moją sukę, to jest to jak na razie sytuacja zbyt ekstremalna i by zaatakowała i koniec. Inna sprawa, że robienie z siebie wariata bez kierowania tego na nią (czyli skakanie, krzyczenie, wymachiwanie rękoma równocześnie olewając ją) doprowadza ją do takiej radości że można się popłakać ze śmiechu, tak się cieszy ;)
I nie, zbliżył rękę do pyska i chwycił w nią zabawkę, więc było wielkie łubudubu ze strony suki, to się nauczył, wcale nie robił tego przez kilka miesięcy, tylko raz i zaraz odpuścił. Tak samo jak był przekonany że to jest wina prowadzącego, że pies ma problemy, bo atakuje inne psy - wziął ją na smycz i zobaczył, że jego spokój nic nie dał ;) dał ją mi - zrobiłam po swojemu, potrwało dłużej, ale za to potem psy bawiły się jak najlepsze koleżanki. Były to dwie sytuacje przez 3 miesiące naszej znajomości i teraz po prostu szanuje moje zdanie. Ja mu się nie dziwę, bo facet ma za sobą tyle lat pracy z ludźmi, którzy gadają, że znają swojego psa i wszystko wiedzą, a potem się okazuje, że jest to jedno wielkie zero - miał prawo nie wierzyć, jeśli przychodzi do niego 16latka i uważa, że zna swojego psa, chyba mało kto wziąłby mnie na poważnie. Niedawno sam przyznał, że spróbował nieco naszych metod w połączeniu z "udawaniem psa" i efekt - rodzina agresora podobno zbaraniała po kilku minutach. Człowiek naprawdę otwarty, zresztą ja mu też jasno stawiam granice - jeśli uważam, że może popróbować swoich metod, to ok, ale nie wierzę mu na ślepo. Przyznam nieskromnie, że moja suka go szaleje za nim, chyba niedługo będzie go lubić bardziej ode mnie za rzuty piłkami :D

O, a żeby nie było offa, to Pan Trener jest zwolennikiem CM, ja CM nie lubię, chociaż czasami coś fajnego wyłapię i jak widać dogadujemy się ;)

Posted

[quote name='Martens']
A dla mnie obie wersje nie są ok. Spacer nie jest tylko do maszerowania przy nodze jak wojsko, ani do tego, żeby pies biegał dookoła, węszył, gonił wróbelki i szukał wrażeń. U mnie spacer jest głównie od zabawy ze mną przemieszanej z jakimiś poleceniami. Chodzenia przy nodze i swobodne węszenie to przerywniki, chyba że akurat mam wenę posnuć się z muzyka na uszach to wiadomo, smycz i przy nóżce, ale to nie jest wtedy wg mnie pełny spacer, taki jak powinien być.
[/quote]
Oczywiście, że pies sam nie zapewnia sobie wszystkich wrażeń. Węszenie to np. porozrzucane przeze mnie smakołyki. Czasem chodzimy w miejsce mocno zapachowe i psy sobie czytają. Piegus goni kaczki, gdy ma na to pozwolenie, zawsze najpierw się spojrzy. Ustawiamy ślady. Robimy przebieżki. Wszystko robimy razem, jest to dla psów frajda, ale nie są pozostawione same sobie!


[quote]Jaka to cienka granica dzieli dobrego, troskliwego właściciela psa, od głupka, który nie powinien go w ogóle mieć. 3 godziny... :roll:
W Polsce jest o wiele za dużo psów, żeby mogły sobie na ich posiadanie pozwolić tylko osoby, które są w domu cały dzień. Chyba, że zamkniemy w schronach albo uśpimy ich 95%, bo przecież tak się męczą przez te 8 godzin same.
Ja w tej chwili jestem w domu w tygodniu cały dzień - i co z tego mają moje psy? Poranny spacer, a potem gniją w moim łóżku do jakiejś 16... Po południu dopiero jakiś wyjazd na działkę, zabawy w domu, długi spacer, zajmowanie się nimi. Nie wiem, jaka to różnica, czy jak śpią cały dzień na kołdrze to ja krzątam się w kuchni, czy jestem w pracy. Lepiej ma pies siedzący sam te 8-9 h dziennie, a później mający atrakcje, niż taki, który ciągle z kimś jest, ale schodzi na kilka minut na fizjologię, a poza tym ma nie przeszkadzać i nikt nie ma ochoty się nim zająć...[/QUOTE]
Oczywiście, idylliczne byłoby stwierdzenie, że psy nie mogą zostawać same dłużej niż 5h (choć tak nakazuje prawo np. w Szwecji). Spokojnie, nie twierdzę, że mamy powystrzelać wszystkie psy i wszystkich właścicieli, którzy zostawiają psa na 8h dziennie. Poza tym nie chodzi o sam fakt bycia z człowiekiem - to byłoby faktycznie pozbawione sensu. Idealnym rozwiązaniem dla psa jest jakby 'przerywana' aktywność, tj. rano ma zajęcie, potem trochę pośpi, w południe znowu ma zajęcie, pośpi, znowu ma zajęcie, wieczorem znów idzie spać. Rano organizuję psom aktywność i w tym celu nierzadko wstaję o 5-6. Godzinkę z psami i robię swoje, psy śpią. Potem wracam styrana z drugiego końca miasta i znów zajmuję się psami. Potem mają czas odpocząć (a ja zająć się swoimi sprawami) i wieczorem znów coś robimy. Podobno idealnym rozwiązaniem jest, gdy pies jest aktywny w ciągu dnia przez ok. 4h (w tym spacer, jedzenie, krzątanie się po domu). Odpoczynek dla psa jest bardzo ważny, priorytetowy!!! Najważniejsze zachować złoty środek. Bo chyba nie stwierdzisz, że 1h biegania za piłeczką, którą rzuca właściciel (jest jakaś wspólna aktywność) to dla psa coś dobrego?

Posted

[quote name='Bonsai']
Oczywiście, idylliczne byłoby stwierdzenie, że psy nie mogą zostawać same dłużej niż 5h (choć tak nakazuje prawo np. w Szwecji). [/QUOTE]

W Szwecji można też iść do weterynarza i uśpić zdrowego psa - na życzenie. Na przykład kiedy zmienimy pracę i pies miałby zostawać w domu 7, a nie 5 godzin :evil_lol: Taki specyficzny humanitaryzm.
Żadne prawo nie zastąpi kwestii mentalności społeczeństwa samego w sobie. W Polsce nie ma nakazu szkolenia psa, zabawy z nim, a masa ludzi to robi. Jest zakaz znęcania się - a ile osób tłucze swojego psa, nawet szczeniaka?

[quote name='Bonsai']Idealnym rozwiązaniem dla psa jest jakby 'przerywana' aktywność, tj. rano ma zajęcie, potem trochę pośpi, w południe znowu ma zajęcie, pośpi, znowu ma zajęcie, wieczorem znów idzie spać. (...) Podobno idealnym rozwiązaniem jest, gdy pies jest aktywny w ciągu dnia przez ok. 4h (w tym spacer, jedzenie, krzątanie się po domu).[/QUOTE]

A masz jakieś źródło tego, kto tak twierdzi? Dzikie psowate najczęściej w ciągu dnia wypoczywają, czasem przejdą się tu i ówdzie, natomiast wyraźnie uaktywniają się po zmierzchu, przemierzają czasem wiele kilometrów za zwierzyną, polują, jedzą, i wracają na wypoczynek. To nijak ma się do tego cyklu sen-zajęcie co kilka godzin. Z kolei w procesie udomowienia psowate musiały przystosować się do ludzkiego trybu życia - i robią to nadal, od tysięcy lat. Pies jako gatunek jest bardzo elastyczny; inaczej by nie przetrwał. Trudno więc w ogóle mówić o idealnym planie dnia psa - idealny to taki, w którym wszystkie potrzeby psa w ciągu doby są spełnione, a on jest w stanie ten plan zaakceptować, niezależnie od tego czy jest to 20 min spaceru co 3 godziny, czy 16 h sjesty z przerwami na siku i potem kilka godzin zajęć.

[quote name='Bonsai']Bo chyba nie stwierdzisz, że 1h biegania za piłeczką, którą rzuca właściciel (jest jakaś wspólna aktywność) to dla psa coś dobrego?[/QUOTE]

Jako jedyna aktywność może nie - ale czy to coś złego? Dla Ciebie to pewnie tylko bieganie w tę i nazad za piłką, a ja widzę masę elementów, nie dość że intensywny ruch fizyczny to jeszcze wzmacnianie posłuszeństwa i więzi z opiekunem (bo takowej wymaga oddanie mu łupu) tudzież sprawianie psu radości przez opiekuna (rzucanie tej piłki). Moim zdaniem to milion razy lepsze niż 2 godziny ganiania w psiej gromadzie w parku, kiedy właściciel pali fajka i czyta gazetę.

Btw intryguje mnie w takim razie co dobrego daje węszenie za rozrzuconymi smakołykami? Poza ewentualnym wyrabianiem nawyku zżerania śmieci bez naszej kontroli?

Posted

No właśnie też się zastanawiam, ja tak robię mojej, ale tylko na komendę jej pozwalam je zjeść, lub w ogóle je mijamy, podłożyłam jej raz pół kiełbasy i nie pozwoliłam zjeść, dzięki temu jesteśmy nażarci o kilkadziesiąt kup i piaperków mniej ;)

Posted

Przede wszystkim pies, który za smakołyk robi niesamowite rzeczy, to nie jest "ciężki" pies, tylko najłatwiejszy jaki może być :diabloti:
I nie wiem, skąd takie opory, szczególnie u facetów, przed stosowaniem smakołyków w szkoleniu. Przecież to działanie na najbardziej podstawowych instynktach, zgodne z naturą i teoriami stada :cool3: posłuszeństwo liderowi zapewnia pożywienie, a więc przetrwanie. Mam wrażenie, że niektórzy po prostu widzą tu coś czego nie ma i przypisują ludzkie cechy psu - przekupność, etc. Tymczasem pies to zwierzę, robi to, co mu się opłaca. Szlachetności i posłuszeństwa za nic to możemy sobie oczekiwać od innych ludzi (aczkolwiek i w to bym mocno wątpiła; takie rzeczy to tylko w bajkach Disney'a). Zwierzę to zwierzę. Posłuszeństwo liderowi, to nie tylko ograniczenia, ale i korzyści; inaczej taki układ nigdy by w przyrodzie nie zaistniał. Tak samo, jak nikt nie będzie pracował w firmie za darmo, tylko dlatego że uważa szefa za porządnego faceta i nie wypada brać od niego kasy :eviltong:
A jeśli ktoś doprowadza do sytuacji, że pies słucha TYLKO za smakołyki, to po prostu po drodze popełnił błędy szkoleniowe i pozwolił się psu zmanipulować, ale to nie znaczy, że smakołyki w szkoleniu są złe, tylko on nie umiał prawidłowo z nich korzystać :cool3:



Nie zgadzam się dlatego, że sztuczki pod wpływem smakołyków to nie jest szczyt posłuszeństwa. Wykonywanie ich pod wpływem korzyści nie świadczy o łatwym charakterze psa, ani o łatwości jego ułożenia, a jedynie o jego inteligencji.
Mimo użycia smakołyka nie mogłam psa oduczyć chowania kapci, gryzienia kocyków, ani kradzieży ze stołu np. dlugopisów. Poradziłam sobie z tym dopiero po 0,5 roku i to bynajmniej nie poprzez nagradzanie psa smakołykami.
Nie uważam, że smakołyki w szkoleniu są złe - wręcz przeciwnie. Zależy jaki problem jest do rozwiązania lub co chcemy dokładnie osiągnąć - smakołyk nie jest rozwiązaniem wszelkich problemów. Wyraziłam opinię na temat, czyje metody wg mnie są lepsze. Za smakołyk bez problemu można psa nauczyć przynosić buty przed spacerem czy też ściagania smyczy z wieszaka itp , ja miałam na myśli problemy wynikające z charakteru psa, nie oduczysz psa np. strachu przed hukami dając mu smakołyk
Nie uważam, że nie da się osiągnąć posłuszeństwa bez smakołyków, mój Tata nigdy nie stosował nagród w postaci smakołyków. Wyznaczał granice i zawsze był bardzo stanowczy - wychował 3 bardzo posłuszne psy bez stosowania metod Victorii.
Każdy kto interesuje się różnymi technikami i metodami wychowania psów wybiera tą, która najbardziej mu odpowiada
Jestem kobietą, nie mężczyzną :) "I nie wiem, skąd takie opory, szczególnie u facetów, przed stosowaniem smakołyków w szkoleniu"

pozdrawiam

Posted

Strachu można psa oduczyć, nie nagradzając go gdy jest przestraszony, a nagradzając go gdy będzie chociaż przez sekundę spokojny w np. sylwestra o północy, albo zająć go smakołykami tak, żeby nie miał czasu zauważyć, że coś strasznego się dzieje... A słowo smakołyk trzeba rozumieć w tym temacie różnorako, nie tylko przez jedzenie ;)

Posted

4h aktywności dziennie polecał na seminarium"energia i motywcja" Anders Hallgren.

[quote name='Martens']
Jako jedyna aktywność może nie - ale czy to coś złego? Dla Ciebie to pewnie tylko bieganie w tę i nazad za piłką, a ja widzę masę elementów, nie dość że intensywny ruch fizyczny to jeszcze wzmacnianie posłuszeństwa i więzi z opiekunem (bo takowej wymaga oddanie mu łupu) tudzież sprawianie psu radości przez opiekuna (rzucanie tej piłki). Moim zdaniem to milion razy lepsze niż 2 godziny ganiania w psiej gromadzie w parku, kiedy właściciel pali fajka i czyta gazetę.[/QUOTE]
Dla mnie ganianie przez 1h godzinę za piłką to przestymulowanie psa. Długie, codzienne rzucanie piłki tworzy psa nadaktywnego, zestresowanego. Uważam, że piłka - tak, tworzy więź i wzmacnia posłuszeństwo, ale jak wszystko trzeba stosować z umiarem. A ile razy widzi się właścicieli rzucających psu piłkę , "żeby się wybiegał". Moim zdaniem takie rzucanie piłki, jak i 2 godziny ganiania w parku z psami, gdy właściciel pali fajkę, jest równie złe, są to dla mnie dwie skrajności.

Co do węszenia za rozrzuconymi smakołykami - widzisz, to zależy od psa. Jak pies jest nakręcony na wyszukiwanie jedzenia i na spacerze robiłby wyłącznie to, to rzucanie smakołyków byłoby faktycznie bezsensowne, jedynie bardziej by to go nakręcało. Spacer ma być fajny, pełen zajęć, ale dostosowanych do psa. Piegus nie zje nawet znalezionej samopas szynki, mimo, że od czasu do czasu bawię się z nim w rozrzucone skarby. Ni stąd, ni zowąd, wołam psa "zobacz co znalazłam, szukaj!", raz, że w oczach psa rosnę jako ktoś, kto potrafi coś fajnego znaleźć, to dwa tworzymy bardziej zgrany zespół, a spacer staje się wyprawą z przygodami, które razem przeżywamy. Razem - nie osobno psy na własną łapę.

Posted

[quote name='Soko']Strachu można psa oduczyć, nie nagradzając go gdy jest przestraszony, a nagradzając go gdy będzie chociaż przez sekundę spokojny w np. sylwestra o północy, albo zająć go smakołykami tak, żeby nie miał czasu zauważyć, że coś strasznego się dzieje... A słowo smakołyk trzeba rozumieć w tym temacie różnorako, nie tylko przez jedzenie ;)[/QUOTE]

to w takim razie zapraszam do mnie, jestem ciekawa jak oduczysz psa strachu przed petardami psa, który po usłyszeniu huku traci zainteresowanie dosłownie wszystkim, jedyny cel to uciec do domu i schować się pod łóżkiem. Niestety ale są psy lękliwe w takim stopniu, że nawet najlepsze smakołyki nie pomogą, bo przerażony pies ani myśli o jedzeniu

Posted

[quote name='dagaa111']to w takim razie zapraszam do mnie, jestem ciekawa jak oduczysz psa strachu przed petardami psa, który po usłyszeniu huku traci zainteresowanie dosłownie wszystkim, jedyny cel to uciec do domu i schować się pod łóżkiem. Niestety ale są psy lękliwe w takim stopniu, że nawet najlepsze smakołyki nie pomogą, bo przerażony pies ani myśli o jedzeniu[/QUOTE]
oj to dużo pracy przed Soko :diabloti: Bo ja zapraszam na "odczulanie" na kury :evil_lol:

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...