Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Martens, moja tesciowa jeszcze nie taka stara staruszka... i kawal kobity nie zadna ususzona szkapa...i ona nie chodzi za Brutusem, ona za nim leci 5cm nad ziemia albo orze butami trawnik ....kumpel z klatki obok ostatnio za nia lecial zeby ja zatrzymac bo Brutek ruszyl biegiem do jego suczki, swojej wielkiej kumpelki... namowil ja jakos zeby go na chwile puscila zeby sobie psy pobiegaly na "boisku", hehe
ale moja mama lubi z nim chodzic bo jak powiedziala"to taki byczek Fernando, chodzi po trwaniku i kwiatki wacha"

maluszek, slonik jeden

Link to comment
Share on other sites

Coś z tymi labami jest. Mój Max tezr się jeży na ich widok, ale to z powodu naszych wcześniejszych doswiadczeń z tą rasą.
Wszyscy pieszecie że labki w napadach spacerowej głupawki taranuja inne psy, u nas jest inaczej. 99% labków to narwane agresory juz nawet nie da sie zliczyc ile razy mnie i Maxa przyatakował labrador. Największe problemy mam z dwoma sztuami.
. Pierwszy ma na imia Rufus i jest wyprowadzany albo luzem, albo na smyczy ale przez rodziców wlaściciela lub jego dziewczynę ktorzy są przez psa holowani w dowolne miejsce ( już kiedyś gdzieś pisałem jak przeciągnął tą dziewczynę przez ulice zeby zaatakowac Maxa). To wróg numer jeden mojego psa, zaatakował go na jednym z pierwszych spacerów i od tej pory ataki powtarzają się regularnie. Choc nauczyłem Maxa już nie zwracac uwagi na tego psa, to problem jest bo pies chodzi luzem po blokowisku i można na niego niechcąco wpaść, a właściciele nad nim nie panują w żaden sposób.
Drugi nazywa się Spajk, ten z kolei jest czekoladowy. Wychodzi z panią która puszcza go luzem i sobie jogginguje, a pies biega i atakuje inne czworonogi, albo prowadza go na flexi, ktora nadawała by sie conajwyżej dla małego yorka lub kota. Na dodatek od dwóch lat właścicielka tego psa co ją spotkamy psa pyta mnie czy mój Max to pies czy suka ( juz by mogła zapamietać), a jak mówię że pies to ona że jej jest łagodny i sie pobawią, podczas gdy my odpieramy jego szarrze. Na aprośbę zabrania psa reaguje tak że daje psu siad ( jedyna komenda jaka umie - mówiła mi i była z tego dumna) i mówi na przów a pies znów atakuje i tak w kólko. Na szczęście zwykle udaje mi się ja zobaczyć z daleka i ominąć. Ale ten labek potrafi nas czasem wypatrzec z dużejk odległości i atakować.
Poza tym ta właścicielka naprawdę jest nawiedzona, chodzi po osiedlu i się drze żeby łapac psy na smycz bo ona idzie ze swoim, ludzie już się nawet nie kłócą z nią, zresztą ja też juz nie, bo mam dość jej wywodów o tym że labki to taka spokojna rasa i że nigdy żaden lab nikogo nie ugryzł i że ani kagańca ani smyczy im nie potrzeba bo tak jej powiedziała straż miejska.
I co tu się potem dziwić, że wszystkie psy w okolicy majhą alergię na laby... Na szczęście goldeny w naszej okolicy jak narazie są jeszcze całkiem normalne.

Link to comment
Share on other sites

jaka fajna straz miejska macie w okolicy... tylko pozazdroscic, aczkolwiek jak do tej pory nie zaatakowal nas zaden patrol. a Brutek biega spuszczony ze smyczy. rozgladam sie wokol bo ich dobrze widac w tych kolorowych kubrakach ale czasem natykamy sie zupelnie znienacka "zza krzakow" na jakas parke straznikow albo policji i wtedy nic nie pozostaje jak udawac ze sie z psem wlasnie pracuje. a Brutus spryciarz jeden od razu wyczuwa ze cos teges bo robi sie grzeczny jak pies po nie wiadomo jakim szkoleniu....az milo popatrzec...
a wracajac do labkow...jest taka jedna suczka, Pola. ma zwariowana pania. albo jak ma cieczke to wychodzi ze starsza pania ktora potrafi przewrocic jak widzi Brutusa i podstawia mu sie pod nos, (raz zerwala smycz i cudem psa z niej sciagnelam) albo wychodzi z taka jedna ktora na odleglosc wrzeszczy "oj Polcia chodz szybciutko bo idzie ten pies co cie zawsze gwalci..." ja pytam czy ma cieczke, ona ze nie wie....kiedys jej probowalam wytlumaczyc co to cieczka i ze jak jej nie ma to zaden pies szczeniakow nie "strzeli" a jak nie potrafi rozpoznac suczy z cieczka to niech ja wysterylizuje i po klopocie...teraz juz po prostu biore psa na smycz bo po co komentowac glupie zachowania. a sucz glupia jak malo ktory pies...albo zupelnie niczego nie nauczona...
ale mamy tez takiego laba w okolicy ktorego tylko pozazdroscic, posluszny, wybiegany, zrownowazony jak malo ktory

Link to comment
Share on other sites

mojego Czako jak miał 3 miesiące zaatakował włanie labek, i to tak na powaznie, wystartował ostro jak do dużego psa, dobrze, ze oba byly na smyczy i szybko zabralam swojego, a wlascicielka odciagnela labka, po prostu bylam w szoku, rzadko sie zdarza,z e dorosly osobnik atakuje takie psie dziecko. Ale wiadoma sprawa, wszystko zalezy od wychowania, jak juz ktos zauwazyl, wiekszosc ludzi uwaza, ze to takie spokojne psiaki, wiec nie trzeba z nimi pracowac i ich ukladac i pozniej sa wlasnie tego konsekwencje.

Link to comment
Share on other sites

A ja pisałam wczoraj, ze "nasze" laby sa grzeczne. A dzisiaj widziałam, jak jeden z tych gzecznych labów zobaczył w oddali moja siostre z Vértesem na smyczy i zaczał pedzic w ich strone, i nie reagował na wołanie własciciela. Siostra mówiła ze lab nie był agresywny tylko Vértes nie lubi podbiegaczy.

Link to comment
Share on other sites

Ja byłam szczęśliwa, że mam spokój ostatnio, zero chamstwa bezpośredniego.

No i za długo to trwało.

Wracam z Frotkiem, zimno jak diabli, chcę już iść do domu, spieszymy się. Zza rogu wychodzi rude, małe coś z jedną łapką w górę. Fro wściekły (podbiegaczy luzem to on niet :roll:), więc mówię mu "siad, zostaw". Fro aż się trzęsie, ale grzecznie wytrzymał. Zza rogu wychodzi właścicielka. Cała w uśmiechach, na widok mojego psa wydała z siebie jakieś "hihi... haha!!". Zatkało mnie. Suka podchodzi mimo frotkowego grożenia, Fro zrobił "wraaau". Kobieta z uśmiechem: "to pies czy suka?". Mówię, że nie ma znaczenia, nie lubi psów. Kobieta znowu: "ale pies czy suka?". Wołam, że pies, ale nie lubi psów! Kobieta wielkie oczy: "i suczek teeeż...?", wkurzona już mówię, czy kurdę nie widzi, że suczek też nie? (Fro już burczał wściekle). Kobieta skomentowała: "oj, biedny piesek, biedny..." i poszła dalej, nawet nie siląc się na wołanie swojego psa. Pech chciał że podleciał akurat spaniel "łapiący okazje", przywitał się z tą małą (na szczęście - nie podeszła do Fro) i postanowił podlecieć do mojego psa (szlag..). Fro znów wyskoczył z burczeniem, ale spaniel nie spasował, lazł za nami, podszedł Frotkowi pod pysk, oczywiście zero CSów, Fro się wściekł, spaniel uciekł i znowu to samo, chyba po 3 razach dał spokój. Byłam z Frotka dumna - warczał, ale nie usiłował tych psów zejść ani mi się wyrwać.

Już nieco podburzona pędem wracam do domu, wychodzę zza kolejnego rogu - przede mną babka z pudlem mini na flexi. No spoko, idziemy za nią, Fro dostaje komendę na niejedzenie pudla i zajmujemy się obrotami, skokami przez nogę itd. Wychodzimy już i nagle widzę, że pudla dopadają dwa psy tej samej wielkości i go gryzą po szyi. Właścicielka przerażona, szarpie swojego psa... Pech chciał, że trzeci pies zauważył Frotka i dał sygnał do ataku na niego. Więc wszystkie 3 wyleciały na mojego i zaczęło się szarpanie, darcie mordy, zdążyłam wyjąć komórkę i nagrać końcówkę ataku i moje darcie się do właścicielki (którą znam bardzo dobrze - moje psy były atakowane przez jej kundle około 5 razy, a obszczekane, obwrzeszczane itd nie liczę już ile razy...). Właścicielka szybko zwiała za swoją bramę i na moje krzyki że ma tu podejść i pogadać tylko wołała "Rookset, rookset" (do najbardziej zajadłego psa). Więc z daleka wrzeszczę, że to już kolejny raz, że mam nagrane ileśtam ataków, że ma używać cholernych smyczy itd. To mi odwrzeszczała: "nie widzisz, że zamykam bramę?" :mdleje:Dodam, że wcześniej miała pretensje o to, że się "drę jak szmata" i "chodzę tam gdzie ona na spacery". No biedna kobieta, prześladuję ją, o ja wredna. A drę się zawsze, bo kobieta nigdy jeszcze do mnie nie podeszła i kiedy ja podchodzę, to ona... ucieka.

Całe szczęście w tym,że byłam z Fro a nie z sukami i że Fro akurat nie miał kagańca ( w nim jest o wiele bardziej pobudzony, wścieka się bardziej, trudniej się nad nim panuje i takie ataki są bardziej traumatyczne, bo nawet się bronić nie może). No i Fro jest 2 razy większy niż te kundle, więc nie odważą się go na serio gryźć. Koleżanki sznupa mini pogryzły...:roll:

I cała moja praca z Fro poszła w las. Czasem zastanawiam się, czy warto w ogóle pracować nad czymkolwiek, skoro takie wydarzenia przekreślają wszystko, co wypracujemy? :roll:

Link to comment
Share on other sites

praca nie poszla na marne. gdybys tej pracy nie odwalila to twoj pies wyrwalby do tamtych i fytro by fruwalo w promieniu kilometra....
niezaleznie od zachowan innych zawsze warto samemu miec swiadomosc wlasnego psa w miare dobrze wychowanego, bo nawet jak mu emocje pecznieja i zdarzy sie wypadek to jakos to mozna wytlumaczyc

Link to comment
Share on other sites

Samochód nam się zepsuł i utknęłyśmy w mieście. Ja i moje dwie pitbulle. Dobrze, że mamy tylko jedną smycz (utknięcie było strasznie przypadkowe i nieprzewidziane, cały sprzęt został w domu), bo inaczej wychodziłabym dla wygody (i dla szybkości - mrozy są po minus piętnaście w nocy, wcale fajnie się nie spaceruje o 23 godz.) z obydwoma sukami na raz, a to na osiedlu grozi nie tylko stresem.... ale i czymś gorszym.

Już na nas napadł jakiś czarny kudłacz a'la sznaucer olbrzym/terier moskiewski wlekący za sobą właścicielkę, po ruchliwej jezdni wymijałam z jedną z suk pana z nabuzowaną amstafką na flexi, na klatce schodowej cofałam się o całe piętro w dół, za drzwi od domofonu, bo z góry schodziła pani z pekinczykiem bez smyczy oczywiście - pies przodem i wprost na nas, a my na wstecznym. Suki nie mogą się spokojnie załatwić, bo ciągle podbiega jakiś mały kundel z rodzaju samowyrpwadzającychsięluzem, obszczekuje, doskakuje... No i pan z akitą (huskym? te rasy są już tak skundlone, że czasem nie wiadomo, co to), wydłużający smycz, mimo że z daleka mówię - grzecznie i z uśmiechem - że moja może zaatakować, nie będzie się witać, ani bawić. A pan na to "ale to pies, czy suka? bo mój pies, pani się nie boi, on suki nie ruszy." AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Soema']Zmierzchnica, zgłaszałaś już to?[/QUOTE]

Nie.. Nie mam za sobą nikogo :roll: Mama powtarza, że mam dać spokój, a pani z kundlami mieszka na takim osiedlu, że nikt na nikogo nic nie powie i jeśli ja wyskoczę, to będę tam znienawidzona, a tego mi nie trzeba... I tak mnie nie lubią, bo tam przechodzę z psami, które przecież srają (kij z tym, że zbieram) i w ogóle mam swoje podwórko (=nie mam prawa chodzić z psami poza nie), jestem nienormalna, bo mam trzy psy (przynajmniej dobrze wychowane), a poza tym jestem rozwydrzoną, pyskatą gówniarą (:cool1:). Nie wiem, czy ktoś przyjąłby na poważnie moje zgłoszenie, szczególnie, że u nas nie ma SM, a policja się "pierdołami" nie zajmuje :roll:

[B]Greven[/B] - ło. Opisałaś moją codzienność.

Link to comment
Share on other sites

Ja dzisiaj miałam dość nie przyjemną sytuacje, a mianowicie idę sobie na pole z Benkiem w zamiarze, że go spuszczę, porzucam piłkę itp. Ale patrze wyłania się jakaś babka koło 30 gdzies i widze, że ma psa, takiego do kolana gdzieś- oczywiście bez smyczy. Mówię nie ide, stanęłam i chciałam poczekac aż przejdą. Oczywiście jak tamten pies nas zobaczył od razu leci, leci i zatrzymal się kilka metrów od nas i się patrzy, ale już po postawie widze, że nie jest przyjaźnie nastawiony.. Ogon do góy, uszy naprzód i burczy. Benowy stoi sobie i nic, tylko się patrzy. Pani idzie sobie spokojnie.. Sobie mysle nie będe tak stać jak ten słup i chciałam już iść, a ten pies zaszedł nas od tyłu po łuku i do Benka wystartował i za kark go zaczał szarpać. Mój oczywiscie nie pozostał mu dłużny i też coś tam powarkiwał. Psy się kotłują, ja odciągam Benka, ale tamten i tak dobiega ciagle. Patrze babka leci cała przerażona, ja do niej " Jak się ma agresywnego psa to się go na smyczy trzyma", na co ona odpowiedziała "Ale on nie jest agresywny!". Widze, że próbuje podnieść tego psa na ręce, ale tamten się jej wymyka i nadal do Benka, ale wreszcie udaje się jej go złapac, ja już idę jak najszybciej stamtąd i tylko słyszę, że mówi do swojego psa teksty w stylu "No co Ty wyprawiasz ładnie to tak?". Ale kobieta się zmieszała widac było, moze tym, że jakas "gówniara" jej uwagę zwróciła, a moze tym, że kogokolwiek spotkała i jej pies wystartowal z zebami i ze to jej wina ta cała afera. Potem widziałam, że przez lasek cały niosła go na rękach...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pestka']Potem widziałam, że przez lasek cały niosła go na rękach...[/QUOTE]
...Robiąc z psa kalekę psychiczną.

Ja od jakiegoś czasu rozdaję smycze. Albo inaczej - proponuję przyjęcie smyczy.
Gdy jadę samochodem i coś mi pod koła wlatuje, a właściciel idzie sobie spokojnie poboczem/chodnikiem, albo w mieście... nienawidzę psów bez smyczy, poza kontrolą. Wiecie, ile smyczy rozdałam? Jedną. Taki starszy pan przyjął i nawet podziękował, zapiął psa. A reszta albo się zbrechta, albo rzuci bluzgiem przez ramię.

Taka jestem mądra, a na dwa psy mam jedną smycz ;)

Link to comment
Share on other sites

no to wlasnie wrocilam ze spaceru.wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr
wielkie zaspy sniezne w parku, widno, pieknie. spotkalam znajoma z kolezanka Brutusa RR, wspaniala zabawa, gonitwy az zyc sie chce. po chwili dolaczyla do nas dziewczyna z beaglem, juz 3 psy sie ganiaja. po kolejnych paru metrach kolejna kobita z kolejnym beaglem. jest wesolo i wspaniale. udany spacerek prawda? ale psy biegaja, w tym 2 duze, zataczaja duze kola, coraz wieksze. nagle zza krzakow idzie parka ona i on, z czarnym labkiem... wielkie bydle, nieco spasione ale widac ze kawal byka. labek rusza do towarzystwa, najpierw z zebami do najmlodszego beagla wystartowal. male jak nie trydno sie domyslic zostalu za Brutusem i RR w tyle. Brutus jak uslyszal awanture za plecami to musial wyhamowac z pelnego galopu i zawrocic - goldki nie sa zbyt zwrotne. ja juz cala w nerwach ale ze spokojem do psa "nie"! zazwyczaj reaguje. labek szybko znudzil sie malym beaglem ktory sie nie odgryzal. facet zero reakcji, babka cos tam mruknela. labek rusza do Brutusa, spotkanie na szczeblu czyli na tylnych lapach. Brutus nie jest maly ale tamten wiekszy. facet zero reakcji. pewnie pewien swojej wygranej.ja ruszam biegiem, kobitki za mna, rodezjanka rusza na odsiecz Brutusowi. ulamek sekundy i labek lezy pod Bruciem, potraktowany jak pluszak ktorego jakis nakaz psychiczny kaze rozszarpac, dopiero jak uszy leca w strzepy facet zaczyna reagowac. kobieta wrzeszczy histerycznie "Jezu, zagryzie go! ratunku" facet rusza z kopyta, chce kopnac Brutusa ale w tym momencie ja mu sie rzucam prawie do gardla i pokazuje palcem nunu, nie ruszysz mojego psa. facet staje jak wryty, baba juz chrypnie, ja spokojnie podchodze do walczacych psow, labek juz sie nie ma odwagi ruszyc, gardlo na wierzchu, Brutus stoi nad nim i tylko wraczy-ryczy.... mowie "spokojnie, Brutus zostaw, nie!" lapie za obroze i delikatnie sciagam go z laba, rodezjanka podbiega i lize brucia po pysku, beagle takze.
facet do mnie z morda. za mna inne kobiety z ktorymi spacerowalam do faceta "mamy wszystko nagrane, jak pan chce mozemy wezwac policje, posterunek na rogu parku, chce pan?" facet mamroczac odchodzi i jeszcze wali swojego psa piescia....
koniec zabawy, ogladam Brutka, zero zadrapan, krwawe slady na mordzie to tylko brudna siersc....reszta spaceru juz na smyczach, boje sie go puscic bo wiem ze jest "naprany", beagle co chwila bija poklony i oddaja czesc obroncy uciemiezonych
a mialo byc tak fajnie....
ku**** ja chromole!
labki to psy niezwykle lagodne....hahahaha a goldeny na psa obronce sie nie nadaja bo nie wiedza do czego sluza zeby hahahaha

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Abrakadabra']Natręctwa, psychozy i manie są uleczalne... Czasami wystarczy wizyta u psychologa, niekiedy trzeba zasięgnąć opinii psychiatry i skorzysać z najnowszych osiągnięć farmakologii.
Nie ma się czego wstydzić.

A "starym babsztylem" też kiedyś będziesz... idiotką natomiast już bywasz.[/QUOTE]

Radziłabym ważyć słowa, o wielce szanowna i opanowana, normalna i nad wyraz kulturalna użytkowniczko tego forum.

Link to comment
Share on other sites

współczuję

u mnie tak ostro nigdy nie było, ale mój Brando na labki obce reaguje automatycznie jeżykiem na grzbiecie. Na dwa znajome luz, ale pewnie dlatego, że jeden to dziewczynka, a drugi szczeniak. U żadnego laba nie zaobserwowałam używania CSów, za to nagminne jest skakanie mojemu psu na grzbiet, na mnie też... Jak można się domyśleć, nie podoba mu się to, zwłaszcza, że najczęściej wtedy jest na smyczy, a labki luzem (czyli na osiedlu, tam psów nie spuszczam).

Zaś moje małe seterzątko zwiewa między moje nogi na widok każdego labka, odkąd słodki labkowy szczeniak nim sponiewierał z leksza... a to takie słodkie pieski, prawda? ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Darianna']a to takie słodkie pieski, prawda? [/QUOTE]
Prawda!

Właśnie wróciłam z wieczornego spaceru. Moja TTB, biedne zmarznięte stworzenie, chciało zrobić siku w śniegu... a tu leci uroczy labiszon. Właściciela nie widać. Trzymam Tangę przy sobie, labek krąży dookoła, jakie to wesołe i zabawne stworzenie. Pies mi się gotuje, kupy na pewno nie będzie, więc czeka nas jeszcze jeden spacer po nocy, ale oooo - pojawił się właściciel labradorka. Rozmawia przez komórkę, zajęty gościu. Zapytałam, czy ma smycz ;)

Link to comment
Share on other sites

u nas ostro jest juz drugi raz. za piewrwszym razem Brutus sponiewieral nieco pit bulla (nie wiem czy dobra pisownia). wracalismy wlasie poznym wieczorem z parku, Brutus zauwazyl na boisku pod domem swoja kolezanke wiec pozwolilam mu pognac do niej. ja szlam sobie powoli. nagle wyskoczyl na mnie wlasnie taki. sparalizowal mnie syrach. nie bylam wstanie sie ruszyc ani krzyczec, nic nie bylam w stanie. uslyszalam tylko "pani sie nie boi". jakis metr moze poltora Brutus go dopadl, po cichu,. nie wiem skad, nie wiem jak sie zorientowal bo przy kolezance rozum traci. zmiazdzyl go po prostu, wgniotl w ziemie, rozerwal mu ucho, rozoral policzek i lape. powiedzialam wtedy facetowi ze tym razem nie zrobie nic. ale ma szczescie bo gdybym szla z corka to juz by tu jechala policja, maja bardzo blisko...
dodam tylko ze jak Brutus skonczyl to dziela dokonczyla jego kolezanka, tez wielka suka.... zwinna i dosc ciezka. a co jej kumpla beda bic i fajna zabawe przerywac.

ja tylko troche sie boje takich sytuacji bo wiem ze Brutusa dzialaja one jak kolejna dawka na narkomana. nie dostal jeszcze w skore, zawsze udaje mu sie byc gora. rosnie w sile, nabiera pewnosci siebie. nie chce zeby stal sie takim krwawym barbarzynca.
co ciekawsze jak napada na niego maly pies to odskakuje i tylko odwarkuje, nie atakuje nigdy. dla szczeniakow jest superopiekunczy i daje sie cierpliwie tarmosic za gardlo i uszy....
wolalabym aby byl anty agresorem.
ale coz, jak byl maly to skoczyl na niego z atakiem haszczak i Onek, to pewnie ma teraz swoje konsekwencje...

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...