Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Bogarka'] i jeszcze nie widziała psów, które by zrobiły krzywde szczeniakowi[/QUOTE]

Niech przyjedzie do mnie :diabloti: Jak westie będzie zbyt nachalny to Zu zrobi z niego rękawiczki.


A ja się cieszę dzisiaj, bo Zu ma nowego kumpla, z którym nieudolnie próbuje się bawić ;) No i sama z siebie dzisiaj zapraszała do zabawy ze trzy razy większego psa (!) a pan pochwalił, że taka śliczna i mądra i wpatrzona we mnie (a jak! :cool3:) czyli chyba jest nadzieja dla nas jeszcze... :lol:

[SIZE=1]O ile nie spotkamy tej małej labkowatej srylki, czyli Fionki :mad: ale już mam plan co z nią zrobię jak znowu mi zacznie skakać po Zu... :cooldevi:[/SIZE]

Link to comment
Share on other sites

Ja się generalnie zgadzam, że spacer i zakupy powinny być rozdzielone, ale zdarzają się sytuację ekstremalne - dajmy na to, że wychodzimy z psem na spacer, idziemy godzinę, dwie, trzy i nagle kończy nam się woda, a pies lata z jęzorem na ziemi prawie. Logiczne, że wejdziemy do najbliższego sklepu, żeby kupić, a nie będziemy wracać do domu po wodę. Cała zabawa trwa góra minutę i nic wielkiego się psu przecież nie stanie, jak poćwiczy komendę "zostań" (oczywiście przywiązany do czegoś)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='"filodendron"'] Nie tak dawno w Łęcznej trzylatek został pogryziony przez psa zostawionego pod sklepem.[/QUOTE]
Takiego psa sie faktycznie nie powinno pod sklepem zostawiac, (zreszta ja bym zadnego nie zostawiła) ale dziecku tez sie nie powinno pozwolic podchodzic do jakiegokolwiek psa przy którym nie ma własciciela.
a dzisiaj rano ledwo wyszłysmy z mama Hadarem i Vértesem z bramy zaczał na nas leciec ze szczekaniem mały jazgotek. Własciciel go odwołał, ale piesek za chwile znowu na nas leciał.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Bogarka']Takiego psa sie faktycznie nie powinno pod sklepem zostawiac, (zreszta ja bym zadnego nie zostawiła) ale dziecku tez sie nie powinno pozwolic podchodzic do jakiegokolwiek psa przy którym nie ma własciciela. [/QUOTE]
Dajcie już spokój tym dzieciom. W miejscu publicznym właściciel ma być przy swoim psie i tyle.

Komendę zostań można sobie ćwiczyć na terenie ośrodka szkoleniowego albo w parku, a nie pod sklepem.
Jak potrzebuję wody dla psa to kupuję ją w kiosku albo wkładam głowę przez drzwi sklepiku i proszę ekspedientkę, żeby była tak uprzejma i mi ją podała.
Owszem, są miejsca, w których w miarę bezpiecznie można galopem kupić coś drobnego zostawiając psa - sklepiki tak przeszklone, że nie spuszcza się z psa oka, okolica jest pusta, nie ma ludzi ani w sklepie, ani przed sklepem. Ale to się zdarza stosunkowo rzadko, przynajmniej w mieście.

Link to comment
Share on other sites

ja kiedys opisywalam sytuacje jaka mnie spotkala po zostawieniu psa pod sklepem na smyczy
wracalam z suka z parku bylo bardzo cieplo wiec weszlam do sklepu psa na smyczy i ze spuszczonym kagancem na szyji
po jakis 1,5min stania w kolejce uszlyszalam szczek mojego psa, potem krzycz iw arczenie
wybieglam jak wariatka zobaczyc co sie dzieje
jak wyszlam widzizlam tylko uciekajacego chlopaka na oko 17lat
mezczyzna stojacy pod sklepem powiedzial mis ie co sie stalo
chlopak podszedl do mojego psa i chcial ja odpiac ze smyczy , nie wiem zcemu, czy chial ja ukrasc czy tylko pogonic dla zxabawy nie mam pojecia
ale sie pzreliczyl , moja suka zlapala go za reke i nie chciala puscic
jak puscila chlopak odrazu uciekl ale emzczyzna ten mowi ze mial krew na rece wiec pewnie niezle go pocharatala

co by bylo gdyby moja suka pozwolila sie odpiac? co by bylo jkaby on ja np postarszyl i wpadla pod samochod?
co by bylo jak by mi ja ukradl..
nie chce myslec co on chcial zrobic, mam nadzieje ze moja suka dala mu nauczke i nigdy wiecej tak nie zrobi

i wiem ze to poczesci moja wina
od tamtej pory nigdy nie zostawiam psa samego pod sklepem
i niech to bedzie przestroga dla innych

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Gops, zapomniałaś jeszcze dodać, co by było, gdyby chłopak wrócił z tatą, a tata był prawnikiem ;)[/QUOTE]
no tez masz racje
bylo by zle :)
na sczescie chlopak bardzo sie wystraszyl i juz nie wrocil

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Dajcie już spokój tym dzieciom. W miejscu publicznym właściciel ma być przy swoim psie i tyle.

Komendę zostań można sobie ćwiczyć na terenie ośrodka szkoleniowego albo w parku, a nie pod sklepem.
[/QUOTE]
A kilkuletnie dziecko przy rodzicu...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Merenwen']A kilkuletnie dziecko przy rodzicu...[/QUOTE]
Nie dziecko przy rodzicu tylko rodzic przy dziecku. Ale z niektórymi rodzicami to taka gadka, jak z psiarzami - można się opluć i nic. Co niczego nie usprawiedliwia i nie zmienia faktu, że rodzic przy dziecku, właściciel psa przy psie, bo i pies, i dziecko są nieobliczalne. Kłopot w tym, że pies ma zęby większe i sprawniejsze niż dziecko. No i jeszcze są paragrafy KK i KC.
Chyba, że się mylę - jak jakiś trzylatek pozostawiony bez opieki pod sklepem (może być na smyczy i bez kagańca) pogryzie przechodzącego obok psa tak, że trzeba go będzie zszywać, to dajcie znać.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Greven']Zza zakrętu wychodzi dziecko. Małe, może 2-letnie. Drepcze sobie pociesznie i w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jest już dobre 20(!) metrów od zakrętu, przemieszcza się środkiem drogi... uliczka może i osiedlowa, ale samochody jeżdża, a i czasem jakiś rozpędzony idiota się trafi.

Dziecko oddala się od zakrętu, zza którego wyłania się... spasiony labiszon.

Bardzo dobrze mi znany labiszon. Już kilka razy interweniowałam w straży miejskiej, a jego właściciel śmieje się w twarz i nadal puszcza laba luzem. Przez niego zleciałam z roweru, bo doskoczył do suki mojej Mamy, która biegła przy rowerze i przygniótł ją do ziemi, zjeżone 40-50 kg samca. Przez niego nie można spokojnie pospacerować po osiedlu, bo do psów się sadzi, a suki ostro dominuje, zjeżony przez cały grzbiet. Wybiega na bardzo ruchliwą jezdnię. Wypuszcza się na okoliczne pola, gdzie każdej wiosny rodzą sarny. Rzuca się na koty. Jakie ma jeszcze rozrywki - tego nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć.

Na widok mojej Tangi, labrador dostał irokeza, długich łap, ogon wyprężony w górze i truchtem na nas. Tanga, jak na nią, spokojna. Odwracanie uwagi nie miało już żadnego sensu, "nie wolno, dobry pies" jeszcze jakoś trzymało Tangę w ryzach, zza nieszczęsnego zakrętu wyłonił się w tej chwili młody tatuś, rozejrzał za drepczącą córeczką i zaczyna niemrawo przywoływac psa. Do cholery, czy zdrowy, ok 30-letni mężczyna nie umie KRZYKNĄĆ?! Ostro przywołać psa do porządku?! Wydać stanowczego polecenia?! Na jego mamrotanie labiszon nawet uchem nie ruszył, za to próbował władować się na Tangę. Tanga odpowiedziała atakiem, trzymałam ją krótko. W końcu labrador dostał ode mnie kopniaka w pysk (trafić nie jest łatwo, gdy ma się 30 kg wkurzonego suczyska na smyczy), cofnął się, przywarował i... próbował mi się rzucić na nogę.

Pańcio, widząc że labeczek sadzi się nie tylko do psa, ale już i do człowieka, podleciał w końcu i odciągnął go za obrożę, wykrzykując przy tym (chyba nagle odzyskał głos, anemia mu przeszła), że mam panować nad swoim psem. Powiedziałam mu, co o nim myślę i żeby lepiej zajął się dzieckiem (które znikało właśnie w kolejnej osiedliowej uliczce) i ruszyłam w innym kierunku, ale spacer już miałam zepsuty, a Tanga bez sensu się nakręciła.[/QUOTE]

U mnie na osiedlu też jest taki labrador. Był na smyczy RAZ jak ktoś w reszcie odwiózł go do schroniska i "kochający" właściciele go z tamtąd odebrali. I znów biega luzem, atakuje psy, koty, ba nawet dzieciakom w zabawie przeszkadza szarpiąc im ubrania które położą sobie na trzepaku... A do właściciela nic nie dociera.

Drugi pies to DONka, ma około dwóch lat, jest puszczana luzem w kagańcu- rzuca się na psy, na ludzi i non stop gdy jest na dworzu szczeka i "jęczy", a właściciel na zwrócenie uwagi by zapiął psa na smycz odppwiada" że przecież ma kaganiec". To nic że mój beagle mało na zawał nie schodzi, bo panicznie boi się obcych psów..:(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Nie dziecko przy rodzicu tylko rodzic przy dziecku. Ale z niektórymi rodzicami to taka gadka, jak z psiarzami - można się opluć i nic. Co niczego nie usprawiedliwia i nie zmienia faktu, że rodzic przy dziecku, właściciel psa przy psie, bo i pies, i dziecko są nieobliczalne. Kłopot w tym, że pies ma zęby większe i sprawniejsze niż dziecko. No i jeszcze są paragrafy KK i KC.
Chyba, że się mylę - jak jakiś trzylatek pozostawiony bez opieki pod sklepem (może być na smyczy i bez kagańca) pogryzie przechodzącego obok psa tak, że trzeba go będzie zszywać, to dajcie znać.[/QUOTE]
Oj tam, od razu zszywać. Patyk w oku wystarczy. I nie musi być nawet pod sklepem. W końcu pogłaskany pies tak naprawdę rzadko kiedy poważnie dziecię atakuje, zazwyczaj tylko uszczypnie zębami.
Ja i tak twierdzę, że wystarczy trochę rozsądku (za równo ze strony psiarzy, jak i rodziców - tak jak rozradowany labek bez smyczy jest dla dzieci niebezpieczny, tak dzieciak z łopatką latającą na prawo i lewo jest niewskazany) i będzie o wiele mniej tragedii.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gops']ja kiedys opisywalam sytuacje jaka mnie spotkala po zostawieniu psa pod sklepem na smyczy
wracalam z suka z parku bylo bardzo cieplo wiec weszlam do sklepu psa na smyczy i ze spuszczonym kagancem na szyji
po jakis 1,5min stania w kolejce uszlyszalam szczek mojego psa, potem krzycz iw arczenie
wybieglam jak wariatka zobaczyc co sie dzieje
jak wyszlam widzizlam tylko uciekajacego chlopaka na oko 17lat
mezczyzna stojacy pod sklepem powiedzial mis ie co sie stalo
chlopak podszedl do mojego psa i chcial ja odpiac ze smyczy , nie wiem zcemu, czy chial ja ukrasc czy tylko pogonic dla zxabawy nie mam pojecia
ale sie pzreliczyl , moja suka zlapala go za reke i nie chciala puscic
jak puscila chlopak odrazu uciekl ale emzczyzna ten mowi ze mial krew na rece wiec pewnie niezle go pocharatala

co by bylo gdyby moja suka pozwolila sie odpiac? co by bylo jkaby on ja np postarszyl i wpadla pod samochod?
co by bylo jak by mi ja ukradl..
nie chce myslec co on chcial zrobic, mam nadzieje ze moja suka dala mu nauczke i nigdy wiecej tak nie zrobi[/QUOTE]

Dawno temu, kiedy chodziłam do przedszkola, pojechałam z rodzicami do supermarketu. Kiedy rodzice stali w kolejce ja wyszłam ze sklepu, bo na zewnątrz przywiązany był jamnikowaty szczeniak, a ja chciałam na niego popatrzeć. Obok stała grupa nastolatków, na oko mieli ponad 18 lat. Gadali, śmiali się i w pewnym momencie podeszli do szczeniaka i po prostu odwiązali smycz. Patrzyli z uciechą jak szczeniak po chwili przestraszony zaczyna uciekać - w kierunku ruchliwej ulicy, odgrodzonej od sklepu parkingiem i niewielkim skwerem z drzewami...
Poszłam opowiedzieć o tym rodzicom, ale byli zajęci i nie słuchali...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Merenwen']Oj tam, od razu zszywać. Patyk w oku wystarczy. I nie musi być nawet pod sklepem. W końcu pogłaskany pies tak naprawdę rzadko kiedy poważnie dziecię atakuje, zazwyczaj tylko uszczypnie zębami.
Ja i tak twierdzę, że wystarczy trochę rozsądku (za równo ze strony psiarzy, jak i rodziców - tak jak rozradowany labek bez smyczy jest dla dzieci niebezpieczny, tak dzieciak z łopatką latającą na prawo i lewo jest niewskazany) i będzie o wiele mniej tragedii.[/QUOTE]
Rzadko to nie znaczy nigdy a skutki karcących "uszczypnięć" można sobie obejrzeć na oddziale dziecięcej traumatologii. Jak się tam spędzi jakiś czas, to słowo "rzadko" nabiera nowych znaczeń. Trzeba pilnować i dzieci, i psów. Gdyby jakiś rodzic zostawił trzylatka przywiązanego pod sklepem, to niektórzy tutaj nie zostawiliby na nim suchej nitki.
To trochę taka filozofia Kalego - rodzic ma mieć oczy dookoła głowy niczym Światowid, ale psiarz może przywiązać do drzewa zwierzę o inteligencji porównywalnej z trzylatkiem i wielkimi zębami, a potem wejść do sklepu i zabrać swoje oczy ze sobą :)

Link to comment
Share on other sites

A czy ktoś tutaj mówi, że może? No, dobra, sama czasem zostawiam psa przed sklepem, ale:

a) na nie więcej niż pół minuty;
b) na smyczy i w kagańcu;
c) nawet jak jestem już w sklepie, ciągle wyglądam, aż się ludzie ze mnie śmieją.

W ogóle wydaje mi się, że zarówno psiarzom, jak i rodzicom, a także większej części społeczeństwa, przydałoby się więcej wyobraźni. Na przykład dzisiaj: wyszłam z Mikrą na spacer dookoła bloku, tylko siusiu i koo, bo spacer na wybieganie będzie za chwilę;) Idziemy sobie, widzę, że Młoda ma ochotę koopnąć sobie. A tu pojawia się sąsiadka z innej klatki schodowej i ją woła. Mówię, że Mikra się boi, pies ma ogon pod d..., uszy stulone bardziej, niż ustawa przewiduje, ja proszę, żeby psa zostawiła, bo mi go tylko straszy, a ta nic. Woła, drze się, goni Mikrę... Na moje "Do widzenia, to my już sobie pójdziemy" z pretensją pyta: "A gdzie się spieszysz, no przecież mnie wszystkie psy lubią i nie pracujesz, więc masz czas". A teraz nie wiem, czy pies w ogóle będzie miał odwagę wyjść... Po prostu znowu kupa mojej roboty poszła w kosmos! Uczę psa, że ludzi nie trzeba łapać za nogawki ze strachu, nie trzeba się ich bać, że inne psy to nie wrogowie, że nie trzeba wiać, gdzie pieprz rośnie, pracuję nad tym ponad pół roku i jak widzę jakiś postęp, zawsze się ktoś albo namolny, albo z namolnym psem napatoczy. No ja nie mogę!!! Bierze mnie istna cholera i k**wica!!!:angryy::angryy::angryy:

Link to comment
Share on other sites

U mnie z zostawianiem psa przed sklepem problemu nie ma,bo tam gdzie ja łażę z moją sunią(dużą)to jest mały sklepik i p.Krysia oraz kupujacy (przeważnie sąsiedzi)nic nie maja przeciwko,ze po fajki czy jakieś picie włażę z nią do sklepu.Trwa to zwykle 2 min i sunia grzecznie siada przy piecu kaflowym i czeka aż ja kupię.W Szwajcarii i Holandii często widuję psy w sklepach,a nawet restauracjach i tam nikt z tym problemu nie ma.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...