Jump to content
Dogomania

Psy srają gdzie popadnie


Jagoodkaxd

Recommended Posts

[quote name='xxxx52']U nas w moim regionie jest zakaz wyrzucania gumy do zucia,niedopalkow papierosow,opakowan po jedzeniu,za to placi sie 15 euro kary
Natomiast za nie posprzatanie po swoim psie kalu placi sie 30 euro[/QUOTE]
Troszkę niejasno napisałaś - gdzie nie można wyrzucać tej nieszczęsnej gumy do żucia, a gdzie można?

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 842
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

A mnie wkurza że miasta życzą sobie opłat za posiadanie psa ale nic z tej kasy nie idzie właśnie na psie sprawy. Mieszkam przy parku, nie ma tam ani specjalnych koszy na odchody psów, ani woreczków, w moim mieście nie ma żadnego oddzielonego terenu gdzie można spuszczać psy, to niby czemu mam płacić ? Co oni robią z tą forsą ? Wiem że w niektórych miastach coś się dla psów robi a u nas....zeroooo...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='an1a']Ja zaczynam się burzyć :p załóżmy oddzielny temat "ludzie srają gdzie popadnie" :roll: kilka dni temu miałam czyszczenie kagańca z takiej niespodzianki, a krzaki pod blokiem. Pewność mam taką, że pies po sobie papieru nie zostawia :p[/QUOTE]

To wyobraź sobie, co ja znajduję w krzakach na nieogrodzonej części działki na obrzeżu miasta... Po prostu szalet. I jakoś nikt po sobie nie sprząta, ba, nawet ziemią nie przykryje, tylko leżą takie sraki i serpentyny obsranego papieru. Mam nadzieję, że kiedyś nakryję takiego brudasa, dopiero będzie miał traumatyczne sranie :diabloti:

I powoli przestaję sprzątać. Na moim osiedlu chyba z ponad miesiąc temu ktoś ukradł na złom chyba połowę osiedlowych śmietniczek. Podobno kilka osób złapano, pisali w lokalnej gazecie, a wczoraj zniknęły kolejne śmietniczki. Przy moim bloku od dawna nie ma żadnej, przy sąsiednim została jedna, przy innych podobnie. Żeby wyrzucić kupę, muszę chodzić po osiedlu i szukać kosza, co w zacinającym śniegu i przy -10 stopniach do przyjemności nie należy. Ewentualnie mogę wychodzić za osiedle na drogę do samotnego kosza na trawniku albo chodzić z kluczem do zbiorczego śmietnika od mojego bloku - przy rozwalającym się zamku zasuwanie tam z torebką 3-6 razy dziennie czy dreptanie po osiedlu z 2-3 torebkami z kupą i wypatrywanie kosza to jakaś paranoja. Coraz częściej jak kupa nie jest stawiana na chodniku czy przy placu zabaw macham na to ręką. Poddaję się :p
Spółdzielnia mieszkaniowa wczoraj uraczyła mnie drugą w tym roku podwyżką czynszu - tym razem na tajemniczy fundusz społeczno-oświatowy. To chyba mają kasę na usuwanie kup po moich psach.

Link to comment
Share on other sites

Też powoli zastanawiam się nad zaprzestaniem... Mieszkam 10 minut od centrum, więc straż miejską i policję spotykam non stop, także byłoby to ryzykowne, bardzo mi też głupio jak mnie ktoś opierdzieli, bo sama uważam, że należy po psie posprzątać (kiedyś zużyłam ostatni woreczek, a nagle mnie pies zaskoczył drugą niespodzianką i niestety opieprz od jakiegoś sąsiada dostałam)
ALE

Jak widzę te "łąki" psich gówien na osiedlowym trawniku, to mnie już ręce opadają. Zbieram grzecznie i z czystym sumieniem tą kupę, a obok leży dosłownie 15 innych - na pewno nie zamierzam po wszystkich okolicznych psach sprzątać, a czy ma sens zebranie tej jednej, nie robi to żadnej różnicy. W kontenerku który postawili na moją pisemną prośbę są zawsze tylko i wyłącznie moje woreczki + "ludzkie" śmieci - papierki po jedzeniu itd, czasem ktoś nawet jakiś karton wrzuci i nic innego nie wejdzie.

Wiem, że "chcesz zmian, zacznij od siebie" ale ja niestety nie jestem osobą, która ma nerwy i cierpliwość opierdzielać wszystkich sąsiadów, aż zaczną zbierać, a kosz postawili chyba w wakacje i od tamtej pory w dalszym ciągu jestem JEDYNĄ na trzy bloki, która zbiera. W takiej sytuacji to na prawdę wydaje się nie mieć sensu... Pocieszam się tylko tym, że przynajmniej ja pięciu stów nie zapłacę, może ich ktoś kiedyś dorwie to zmienią podejście...

Link to comment
Share on other sites

Wpierw wladze miasta,czy zarzady osiedlowe powinny sie wysilic i np.wyznaczyc tereny na ktorych psy moglyby bez kagancow i smyczy sie wybiegac ,wykupkac ,poustawiac na osiedlach czy w centrum miasta kosze na smieci ,a pozniej wymagac od opiekunow psow zeby sprzatali po swoich pupilach..Musi byc cos za cos.

Link to comment
Share on other sites

Ja nie mogę narzekać na przykład, bo wiem że są przynajmniej dwa wybiegi dla psów, na jednym nigdy nie byłam, ale na drugi chodzę regularnie i można tam psa puszczać bez kagańca.
Kosze też są - oczywiście zawsze znajdą się miejsca gdzie ich brakuje, ale akurat ja mam pozytywne doświadczenia, bo napisałam do zarządu infrastruktury i kosz się pojawił, jest regularnie opróżniany, a jeszcze na tej samej ulicy (jest długa) znajduje się kolejny... Także osobiście - ze swojego położenia - mam pretensje tylko i wyłącznie do mieszkańców osiedla posiadających psy - jest wszystko w czego trzeba, tylko chęci brak. Nie wiem, może zacznę im zdjęcia robić i wysyłać do SM, ciekawe jak mi szybko ktoś gówno zostawi na wycieraczce, albo innej zemsty dokona... Niestety, walka z wiatrakami, zwłaszcza jak z psami wychodzą młode chłopaczki z kolegami na papieroska - gdzież by posprzątali, taki "obciach"

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sugarr'] Nie wiem, może zacznę im zdjęcia robić i wysyłać do SM, ciekawe jak mi szybko ktoś gówno zostawi na wycieraczce, albo innej zemsty dokona... Niestety, walka z wiatrakami, zwłaszcza jak z psami wychodzą młode chłopaczki z kolegami na papieroska - gdzież by posprzątali, taki "obciach"[/QUOTE]
Już tam macie takiego :)
[url]http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35813,8273302,Od_roku_fotografuja_tych__co_nie_sprzataja_psich_kup.html[/url]

Nie siejcie defetyzmu ;) Trzeba sprzątać, bo nas całkiem zastawią tabliczkami z zakazem wstępu na trawniki. Ja tam sprzątam, choć też jestem chyba jedyna na osiedlu. Ale może dzięki temu, jak pies ostatnio narobił tuż pod tabliczką "zakaz wprowadzania psów", to mi nikt słowa nie powiedział :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sugarr']Ja nie mogę narzekać na przykład, bo wiem że są przynajmniej dwa wybiegi dla psów, na jednym nigdy nie byłam, ale na drugi chodzę regularnie i można tam psa puszczać bez kagańca.
Kosze też są - oczywiście zawsze znajdą się miejsca gdzie ich brakuje, ale akurat ja mam pozytywne doświadczenia, bo napisałam do zarządu infrastruktury i kosz się pojawił, jest regularnie opróżniany, a jeszcze na tej samej ulicy (jest długa) znajduje się kolejny... Także osobiście - ze swojego położenia - mam pretensje tylko i wyłącznie do mieszkańców osiedla posiadających psy - jest wszystko w czego trzeba, tylko chęci brak. Nie wiem, może zacznę im zdjęcia robić i wysyłać do SM, ciekawe jak mi szybko ktoś gówno zostawi na wycieraczce, albo innej zemsty dokona... Niestety, walka z wiatrakami, zwłaszcza jak z psami wychodzą młode chłopaczki z kolegami na papieroska - gdzież by posprzątali, taki "obciach"[/QUOTE]
To musza wladze mista wprowadzic w zycie mandaty

Link to comment
Share on other sites

U mnie inicjatywa ze strony spółdzielni ogranicza się do wywieszenia na klatkach schodowych kartek, które nakazują sprzątanie po psie, oraz wyprowadzanie na smyczy i "posiadanie" kagańca (co nie wiem jak interpretować).
Szkoda, że na wymaganiach się kończy; w tej chwili nawet zwykłej śmietniczki trzeba szukać, o koszu na kupy nie mówiąc. Ja naprawdę mogę sprzątać, mnie nie boli jak się schylam, ale nie będę w tym celu podejmować tytanicznych wysiłków poszukiwania nawet zwykłego kosza, i to przecież nie na jakiejś działkowej dzielnicy tylko u licha blokowym osiedlu. Przy moim bloku śmietniczki zniknęły, spółdzielnia mimo zgłoszeń od prawie 2 miesięcy nie raczyła zainstalowac nowych. Chodziłam do sąsiedniego bloku, gdzie przy ostatniej klatce została jedna, poszłam wczoraj i jej też już nie było... I co? Boli mnie gardło, bo od 3 tygodni nie jestem zdrowa, zacina śnieg, ciemno i mam ganiać po osiedlu i szukać? Czy nosić te kupy do domu i składować w śmieciach w kuchni? :roll:

Link to comment
Share on other sites

Nie no, jakbym miała spacerować z psią kupą przez kilometr to też bym nie sprzątnęła. Ale u mnie ludziska są leniwi do potęgi - jak u Suggar - kosze są wszędzie, gdzie się nie odwrócić, po kilka pod każdym blokiem (zwykłe kosze, nie specjalne na psie odchody). Poza tym są altanki śmietnikowe - co kilka bloków jedna. A ludzie i tak nie sprzątają, tylko chodzą pod blok sąsiada - sąsiad z ósemki pod dziesiątkę, a z dziesiątki pod ósemkę, tak że pod swoim blokiem spotyka się zawsze psy z innego bloku :D

Link to comment
Share on other sites

U mnie to samo, i fajnie się ludzie przepychają, bo w każdym bloku jest jakaś babcia, która przynajmniej czasem wrzeszczy, żeby z tym psem pod swój blok się wynosili; u mnie w bloku jest nawet facet, który darł się, żebym spacerowała z psem pod swoim oknem/klatką, i jakim prawem przechodzę pod jego :razz: i nie uwierzył mi, że sprzątam, bo kupy leżą :D Naprawdę, po takich akcjach też się odechciewa sprzątać, skoro mimo moich starań i tak ktoś uważa, że ta setka kup na trawie to wszystko moich psów, i najwyraźniej powinnam sprzątać wsio :roll:
Nie wiem po co ta szarpanina, i tak w każdym bloku są psy, wszędzie gówna, i co za różnica, czy pod blokiem srają psy z tego bloku czy z sąsiedniego...

Link to comment
Share on other sites

Ja ostatnio miałam bardzo dziwny przypadek. W kamienicy w której mieszka moja mama są tylko dwa psy - jej kundelka średniego wzrostu i mały jamnik sąsiadów. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam na klatce schodowej psią kupę. Na pewno nie zrobiła jej sunia mojej mamy (bo nie biega luzem po klatce schodowej) ani jamnik (bo qpa była spora). Ponieważ w kamienicy jest domofon, żaden pies z zewnątrz nie mógł tego zrobić. Sprawa dla Sherlocka Holmesa.

Link to comment
Share on other sites

Też miałam taką "sprawę dla Sherlocka" w bloku, w którym mieszkałam wcześniej ;)
W klatce 5 psów - dwa moje, ratlerek na samej górze, a na dole w obu mieszkaniach po małym kundelku. Kupa po dość małym psie, w połowie drogi między parterem a moim pierwszym piętrem. Na ratlerka kupa za duża, moje zawsze schodziły na smyczy, jedynie te z parteru teoretycznie mogły wejść wyżej, bo nie raz były samotnie wypuszczane na spacery. Przypuszczam zresztą, że kupa była kocia, bo kotów piwnicznych było sporo, a drzwi do pwinicy wiecznie niedomykane.
Kupy nie było kiedy wieczorem wychodziłam na spacer, była zanim rano wyszłam z psami.
Kogo uznano winnym? Oczywiście mnie. Dlaczego? Bo mam DWA psy. Dwa na smyczy przecież zawsze prędzej rozkraczą się na klatce niż jeden mały samopas wejdzie po 10 schodkach, pewnie aż dwa razy większe prawdopodobieństwo :razz:
Ciekawa logika. Najgorsze, że sąsiadom uwierzyli moi rodzice i kazali mi iść to sprzątnąć. Oczywiście się nie zgodziłam, bo byłam na mur beton pewna, że to nie one (musiałyby załatwić się dosłownie w biegu, na smyczy, i to tak, że nie zauważyłam, mimo że zawsze na nie patrzyłam, kiedy szłam po klatce), a sprzątanie byłoby w moim odczuciu przyznaniem się do winy.
Kupę posprzątał mój ojciec i nie odzywał się do mnie przez kilka dni... :roll:

No ale to było lata temu; teraz do sąsiadki z parteru przyjeżdża w weekendy ze studiów wnuczek, i po pijanemu sika w przedsionku; ostatnio zarzygał klatkę na przestrzeni dwóch pięter. Sąsiedzi mają więc chyba większe problemy niż moje dwa psy :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Też miałam taką "sprawę dla Sherlocka" w bloku, w którym mieszkałam wcześniej ;)
W klatce 5 psów - dwa moje, ratlerek na samej górze, a na dole w obu mieszkaniach po małym kundelku. Kupa po dość małym psie, w połowie drogi między parterem a moim pierwszym piętrem. Na ratlerka kupa za duża, moje zawsze schodziły na smyczy, jedynie te z parteru teoretycznie mogły wejść wyżej, bo nie raz były samotnie wypuszczane na spacery. Przypuszczam zresztą, że kupa była kocia, bo kotów piwnicznych było sporo, a drzwi do pwinicy wiecznie niedomykane.
Kupy nie było kiedy wieczorem wychodziłam na spacer, była zanim rano wyszłam z psami.
Kogo uznano winnym? Oczywiście mnie. Dlaczego? Bo mam DWA psy. Dwa na smyczy przecież zawsze prędzej rozkraczą się na klatce niż jeden mały samopas wejdzie po 10 schodkach, pewnie aż dwa razy większe prawdopodobieństwo :razz:
Ciekawa logika. Najgorsze, że sąsiadom uwierzyli moi rodzice i kazali mi iść to sprzątnąć. Oczywiście się nie zgodziłam, bo byłam na mur beton pewna, że to nie one (musiałyby załatwić się dosłownie w biegu, na smyczy, i to tak, że nie zauważyłam, mimo że zawsze na nie patrzyłam, kiedy szłam po klatce), a sprzątanie byłoby w moim odczuciu przyznaniem się do winy.
Kupę posprzątał mój ojciec i nie odzywał się do mnie przez kilka dni... :roll:

No ale to było lata temu; teraz do sąsiadki z parteru przyjeżdża w weekendy ze studiów wnuczek, i po pijanemu sika w przedsionku; ostatnio zarzygał klatkę na przestrzeni dwóch pięter. Sąsiedzi mają więc chyba większe problemy niż moje dwa psy :evil_lol:[/QUOTE]




My mieliśmy podobną sytuację, ale z sikami.Jakiś pies zrobił na klatce na parterze pod drzwiami sąsiadki i przy wejściowych.Oczywiście było na nasze, bo sąsiadka mijała mojego męża kiedy z nimi wychodził.Na klatce mieszkały jeszcze 1 pies i 3 suczki w tym dwie starsze i chore.Pani poskarżyła się teściowi (który tam nie mieszka).Oczywiście nie sprzątnęliśmy, zresztą mąż stwierdził, że w ten sposób mogła nasikać tylko suka (nie wiem po czym).Oczywiście nikt nas nie przeprosił, ale za to ktoś sprzątnął.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Też miałam taką "sprawę dla Sherlocka" w bloku, w którym mieszkałam wcześniej ;)
W klatce 5 psów - dwa moje, ratlerek na samej górze, a na dole w obu mieszkaniach po małym kundelku. Kupa po dość małym psie, w połowie drogi między parterem a moim pierwszym piętrem. Na ratlerka kupa za duża, moje zawsze schodziły na smyczy, jedynie te z parteru teoretycznie mogły wejść wyżej, bo nie raz były samotnie wypuszczane na spacery. Przypuszczam zresztą, że kupa była kocia, bo kotów piwnicznych było sporo, a drzwi do pwinicy wiecznie niedomykane.
Kupy nie było kiedy wieczorem wychodziłam na spacer, była zanim rano wyszłam z psami.
Kogo uznano winnym? Oczywiście mnie. Dlaczego? Bo mam DWA psy. Dwa na smyczy przecież zawsze prędzej rozkraczą się na klatce niż jeden mały samopas wejdzie po 10 schodkach, pewnie aż dwa razy większe prawdopodobieństwo :razz:
Ciekawa logika. Najgorsze, że sąsiadom uwierzyli moi rodzice i kazali mi iść to sprzątnąć. Oczywiście się nie zgodziłam, bo byłam na mur beton pewna, że to nie one (musiałyby załatwić się dosłownie w biegu, na smyczy, i to tak, że nie zauważyłam, mimo że zawsze na nie patrzyłam, kiedy szłam po klatce), a sprzątanie byłoby w moim odczuciu przyznaniem się do winy.
Kupę posprzątał mój ojciec i nie odzywał się do mnie przez kilka dni... :roll:

No ale to było lata temu; teraz do sąsiadki z parteru przyjeżdża w weekendy ze studiów wnuczek, i po pijanemu sika w przedsionku; ostatnio zarzygał klatkę na przestrzeni dwóch pięter. Sąsiedzi mają więc chyba większe problemy niż moje dwa psy :evil_lol:[/QUOTE]

To ja zostałam w ten sam sposób posądzona o badyle zaśmiecające windę. Był taki okres czasu że w windach codziennie jakiś patyk się znalazł, wszystkie były zawszę wielkie i takie z których pełno drewienka odlatywało więc w windzie był syf. Wiedziałam że to jakiś pies ale wiedziałam że nie Tamlin. Mój pies ma za przeproszeniem gdzieś wszelkie badyle, nigdy się nimi nie bawi, a co dopiero zabiera do domu. U nas w bloku mieszka oprócz moich psów ( w tamtym czasie jeszcze nie miałam Baldura ) suka yorka miniaturki, która na spacery prawie nie wychodzi a badyle były zbyt wielkie jak na nią. Kundelek z parteru ( staruszek ), który windą nie jeździ. Nowofunland ( też staruszek ), który mieszka na moim piętrze ale wtedy też jeszcze nie był mieszkańcem bloku. Airedale Terrier, którego też nie podejrzewam i...pies nowych sąsiadów z trzecieo piętra, suka labradora. Jestem 100 % pewna że to ona. Po pierwsze cała akcja z patykami zaczęła się kiedy oni się wprowadzili, po drugie babka sama mówiła jak bardzo suka kocha zabawę patykami. Ale i tak było na Tamlina. Nikt tego nie powiedział wprost ale 3 razy z rzędu znalazłam patyk oparty o drzwi do mojego mieszkania, ewidentnie ktoś dawał mi do zrozumienia że mam sprzątać po swoim psie badyle. Byłam wściekła. Kiedyś gdy ktoś zapomniał domknąć drzwi do windy i nie dało jej się ściągnąć na parter, przyszedł sąsiad z 8 piętra i zrobił mojej mamie karczemną awanturę że moja 15-letnia siostra nie domknęła drzwi ( winda stała na naszym piętrze ). Ale moja mama spolegliwa nie jest i sama się wydarła że jakim prawem puka do nas i się na nią drze w drzwiach. Facetowi mina zrzedła, na pytanie czemu nie poszedł np. do sąsiadów obok odrzekł ''tylko tutaj mieszkają dzieci'' ( chodziło mu o siostrę ). Co się okazało ? Windę zapominała domykać nasza 70-letnia sąsiadka ( zresztą bardzo sympatyczna ). Ale wszystko zawszę jest winą ''smarkaczy''...

Link to comment
Share on other sites

Ja u rodziców żadnych "dziadków" nie miałam, kilkanaście mieszkań, więc wszyscy się znali. 3 duże psy + 2 jamniki jednych właścicieli mieszkających na 7 piętrze.
A w windzie regularnie kupa na pewno nie należąca do dużego psa :roll: rozumiem, że może się coś zdarzyć, ale nigdy nie było to przez nich sprzątnięte.... Smród nie do zniesienia, chodziłam schodami. Oni jeździli z tymi g.wnami na 7 piętro :diabloti:
Nie wiem jaki trzeba mieć poziom odporności.

Link to comment
Share on other sites

Kiedyś mój pies zrobił kupę na klatce schodowej, ale natychmiast poszłam to posprzątać, nie pozwoliłabym zaśmiecać bloku mieszkalnego, i to mojego! Poza tym wtedy jeszcze moja suka była kilka dni po przybyciu ze schroniska, więc nie gniewałam się na nią, jeszcze jakiś miesiąc temu załatwiała się w domu gdzie popadnie, mimo, że to było już sześć miesięcy po przygarnięciu ze schroniska. A spacery były, i to długie. Teraz je skróciłam, ale zamiast dwóch są trzy albo cztery i uważam, że było to odpowiednie wyjście. Ponadto moja suka jest mała i nie potrzebuje takiej ilości ruchu, co powiedzmy i dajmy na to owczarek niemiecki. Jeżeli chodzi o kupy, bo to o tym właściwie jest mowa - popieram akcję "Twój pies? Twoja kupa!". Sama sprzątam po psie od listopada tamtego roku, lecz dopiero kilka dni temu zrobili koło mojego bloku specjalny, psi śmietniczek wraz z "psim pakietem". Od tych kilku dni zabieram kilka "psich pakietów" na spacery, a potem wyrzucam do psiego śmietniczka tak, jak należy. Dodam tu jeszcze (nie chcę przynudzać), że jeśli ktoś nie sprząta po swoim psie jego "spraw", to świadczy tylko o jego osobistej higienie i o jego osobistym rozsądku. Co mogę wywnioskować - zero higieny osobistej, zero rozsądku osobistego.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sertralinum']Dodam tu jeszcze (nie chcę przynudzać), że jeśli ktoś nie sprząta po swoim psie jego "spraw", to świadczy tylko o jego osobistej higienie i o jego osobistym rozsądku. Co mogę wywnioskować - zero higieny osobistej, zero rozsądku osobistego.[/QUOTE]

Łatwo Ci oceniać, skoro masz pod samym blokiem choćby zwykłe śmietniczki, u mnie już nawet tego nie ma :evil_lol: A mój rozsądek i higiena osobista nie pozwalają mi przechowywać psich kup w śmietniku w kuchni.

Link to comment
Share on other sites

A mnie tak zastanawia... skoro władze ustanowiły takie a nie inne przepisy, to czemu nie stwarzają warunków do przestrzegania ich? Ja rozumiem w większych miastach są te kosze, ale w moim miasteczku w niektorych miejscach trudno o zwykły... bo jezeli nie został postawiony to kreatywna młodzież postarała się o to, aby ich nie było

Link to comment
Share on other sites

z dziwnych sytuacji o kupach :)
kilka lat temu przyszla do nas sasiadka z 4 pietra ze nasz pies (wtedy 10letni 5kg pudelek) zalatwia sie pod jej drzwami
my mieszkamy na 2 pietrze , pies zawsze schodzil i wchodzil po klatce na smyczy nie bylo mozliwosci ze poszedl wyzej narobil i zszedl
na samej gorze psow nie bylo , na 3 pietrze rowniez , na 2 tylko my mielismy psa , 3 psy byly na 1 pietrze i parterze
po jakims czasie sasiadka przyszla znowu i kazala mi sprzatnac , nie mialam zamiaru tego robic bo to nie nasz pies, ale poszlam zobaczyc
i co sie okazalo ? to nie byla psia kupa... to byla ludzka kupa , najprawdopodbniej dziecka
sasiadka starsza niedowidzaca mogla sie pomylic , ale my nadal nie wiemy skad sie tam brala poniewaz w klatce bylo jedno dziecko i to na parterze:)

Link to comment
Share on other sites

No cóż, w sprawie tematu tak ważnego dla Ludzkości - po swoim psie sprzątam, przynajmniej w miejscach "publicznych"tzn. trawnik widoczny dla wszystkich , skwerek itp. pod krzaki sie nie wczołguję i w miejscach mało widocznych dla Ludzkości też nie sprzątam, bo to moim zdaniem nie ma nic wspólnego z ekologią /kupa opakowana w foliowy woreczek to dopiero coś co jest naganne/. Ostatnio jednak coraz częściej nie sprzątam, mówię o tym otwarcie, bo nie widzę sensu sprzątania po psie w społeczeństwie, gdzie "Ludzie srają gdzie popadnie", a w moim otoczeniu po psach sprzątają głównie zdyscyplinowane właścicielki ratlerków. Niestety, bez obrazy właściciele dużych psów, przynajmniej w moim sąsiedztwie zostawiają po swoich pupilach prawdziwe kopce i z dystynkcją odchodzą nie przejmując się. W obliczu tych wypadków, wyszukiwanie po moim psie dwóch suchych bobków wydaje mi się kuriozalne.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...