Jump to content
Dogomania

Pies pracujący, sportowy


REVOLUTION

Recommended Posts

Nie ćwiczysz do zmęczenia materiału, kończysz w momencie najlepszego wykonania i największej pasji pracy. Musi zostać lekki niedosyt. Jak przesadzę i nie wyczuję dobrego momentu to pies najpierw zaczyna robić to co robi wolniej, potem mniej dokładnie, zaczyna tracić kontakt wzrokowy, wysyła delikatne sygnały uspokajające. Jeśli kładę za dużą presję na moją sukę to podnosi jedną łapę delikatnie w górę. To się tyczy wszystkiego co robisz z psem - czy to będzie zabawa, czy nauka pierdółek czy poważna praca. Najlepiej skończyć kiedy wciąż jest ten błysk w oku.

Link to comment
Share on other sites

A gdyby jeszcze certyfikaty czy tytuly zdobyte na zawodach sprawialy, ze pies jest cywilnie posluszny to juz w ogole bylyby to nadpsy:D

To nie wynika i nigdy nie będzie wynikać samo przez się. To zależy od przewodnika - jakie ma nastawienie i ile pracy włoży w życie codzienne. Są różni ludzie i różne podejścia, tak samo jak są różne psy z różnymi predyspozycjami i z różnym temperamentem. W podejściach ludzi spotkałam się zarówno z "plac i tylko plac, a życie codzienne to .... [wulgaryzm]", z tzw. "złotym środkiem" oraz z czymś w stylu "pies to przede wszystkim towarzysz, chce móc go wszedzie zabrać, a to co na placu - jak wychodzi, tak wychodzi, na zawodach świata nie zawojujemy, ale i tak jest fun". Z moich obserwacji wynika, że za różnymi podejściami właścicieli, często (choć nie zawsze) idą psy różnych ras. Z perspektywy moich własnych doświadczeń i sportu, każdy kij ma dwa końce i zawsze jest coś za coś, a tzw. nad-pies po prostu nie istnieje, co jednak wcale nie oznacza, że dobry pies z silnymi popędami i osiągnięciami na zawodach zawsze musi być niewychowany i uciążliwy. Jednocześnie, pewne rzeczy, w przypadku pewnych psów, prowadzonych w określony sposób*, są fizycznie awykonalne. I tu znowu wracam do punktu wyjścia - wszystko zależy od przewodnika, na ile potrafi ogarnąć psa, by nie dochodziło do sytuacji uciążliwych bądź niebezpiecznych dla otoczenia.

* taka furtka, do niewliczania dyscyplin i psów w nich pracujących, typu ratownictwo, o których praktycznie nic nie wiem :)

 

 

 

skad definicja psa sportowego? Bo to czesto sie pojawia, a zawsze wychodzi na to (ot, chociazby tutaj), ze definicje to ma kazdy swoja.

A czy to nie jest trochę tak, jak z definicją szkolenia pozytywnego i tradycyjnego? Że w końcu dochodzimy do wniosku że taki podział jest bezsensowny, bo szkoleniowców powinno się dzielić na złych i dobrych? Zwłaszcza, że tradycyjny (uznający korektę i kolce) bazuje na wzmocnieniu pozytywnym, a pozytywny (klikerowo smaczkowy) używa awersji w postaci kantara. Tutaj podobnie - sportowy to startujący w zawodach, choćby z miernym wynikiem, a niestartujący, choćby reprezentował wyższy poziom, a jego właściciela na wyjazd na zawody zwyczajnie nie stać, albo nie ma auta, psem sportowym nie nazwiemy. Dlatego napisałam tak jak napisałam. A poza tym zależy mi, żeby propagować sport, oczywiście w wydaniu z głową i z dobrostanem psa na pierwszym miejscu więc jestem za tym, by wprowadzić znak "=" między pies sportowy a pies trenujący sport (byle z głową). I nie mnożeniem podziałów. Wystarczy, że niektórzy zawodnicy (na szczęście incydentalne przypadki) potrafią się prześmiewczo odnosić do amatorów, którzy stawiają swoje pierwsze kroki albo zamiast maliny czy uzytkowego ON mają hovka albo astka.

 

Z definicją psa użytkowego już jest inaczej, bo tu definicja, w postaci wymagań jest określona przez ZKwP - różnie dla różnych ras. Oczywiście w praktyce, jest to mało miarodajne, bo wymagania sprowadzają się do egzaminów, których poziom pozostawia wiele do życzenia i jest furtką dla hodowców, którzy chcą startować w mimo wszystko mniej obleganej klasie użytkowej. Oczywiście są i chlubne wyjątki, tj. hodowle, gdzie użytkowość całych linii jest potwierdzona wynikami z zawodów.

 

Jak jest w ratownictwie - tego nie wiem - dowiaduję się tu, z forum (Cavecanem, dziękuję!! Bardzo ciekawe!!). Ale nóż mi się w kieszeni otwiera, jak czytam, że nawet Wasze certyfikaty bywają mało warte. Przecież tu chodzi o bezpieczeństwo, a nawet życie ludzi !!!! I u Was już bym nie była taka liberalna, żeby stawiać znak równości. Nie i jeszcze raz nie. W sporcie, to w najgorszym razie nie pójdzie na zawodach. A u Was gra się toczy o dużo wyższą stawkę.

Link to comment
Share on other sites

Z tego co czytam, odbieram wrażenie, że pies sportowy może mieć więcej swobody w życiu poza placem, zawodami, czyli np. na codziennych spacerach niż pies w ratownictwie, użytkowy, który naprawdę musi być skupiony na swoim przewodniku, nie rozpraszać się innymi zapachami także w terenie, umieć wyszukiwać zapach człowieka czy tak jest?

Pewnie, jak gdzieś pisała mi Cavecanem, najważniejszy jest początek, wtedy bardziej trzeba ograniczyć swobodę psa, skupiać na sobie, potem wyszkolonemu psu można pozwalać na więcej, dobrze rozumiem?

Link to comment
Share on other sites

A co to znaczy, że musi być skupiony na swoim przewodniku? W ratownictwie, kiedy pies przeszukuje, to pracuje w dużej odległości od przewodnika. Więc musi być w jakimś stopniu samodzielny a nie przyklejony do człowieka. Naprawdę nie da się wyraźnie postawić granicy, że u psów sportowych jest tak, a u pracujących inaczej. Już nie mówiąc o definicji, co to znaczy pies sportowy a co pies pracujący.

Link to comment
Share on other sites

certyfikaty ratownicze dość łatwo zrobić, zwłaszcza terenowy. Podstawowe posłuszeństwo: chodzenie przy nodze na smyczy i bez smyczy na 50 m prostej, siad z marszu, waruj z marszu, przywołanie. aport dowolnego przedmiotu, wysyłanie kierunkowe. Przeszkody: drabina skośna, pozioma, ruchoma kładka na łańcuchach, wiszaca (zwykle bywa najtrudniejsza), równoważnia. Można mieć przy sobie zabawkę, żarcie (!).
Teren to ok 4 ha i dwóch pozorantów zazwyczaj przy dobrym wietrze mozna to zrobić w 3-4 minuty plus rewirowanie na terenie 100 m dł, 100m szeroki z jednym pozorantem. 40 minut czasu.
Gruzowy trudniejszy, trwa 24h, tryb akcji, nie znane sa godziny wejścia do pracy ani kolejność pracy zespołó, nieznana ilość pozorantów (6-7), co najmniej jedna akcja w nocy.
Egzaminy sa zaplanowane, terminy znane.
W Szwecji podobno egzaminy odbywaja sie w trybie akcyjnym, wezwanie przychodzi niespodziewanie, sam egzamin. trwa wiele godzin, do dwóch dni. Pisze podobno, bo znam to tylko z opowieści Szwedki poznanej na manewrach, z która rozmawiałam po włosku, cos mogłam przekręcić :)

Certyfikowanie psów dogoterapeutów i asystujących to fikcja, wymagania minimalne. Każda organizacja ma własne zasady, a poziom jak widać hmmm różny.

praca a sport to dwie rzeczy, jedna się robi wg regulaminu, wiedząć co bedzie, nic nie jest na serio. praca to praca, nieprzewidywalna, prawdziwa, z konsekwencjami.

Pies ratowniczy ma być zrównoważony między samodzielnością a współpracą. Przewodnik musi wiedzieć, że psu w pracy się nie przeszkadza, ale też wiedzieć, kiedy i jak psu pomóc. W realu wygląda to tak, że wysyła psa w teren i on powinien iść we wskazanym kierunku, wiedziec po co tam poszedł, a tam radzic sobie samemu. Znam swojego psa, wiem jak dalekie ma wyjśćia, jaki czas jego nieobecności moze niepokoić. Unika sie odwoływania psa, nadmiernego sterowania. Pies wie lepiej co czuje, a jest podatny na wymuszanie i sugestie przewodnika. Im ich mniej, tym lepiej.
IRO to sport, ratowniczy, ale sport. Gdybym chciała odnosic sukcesy duże w IRO inaczej prowadziłabym psy. TAm czas pracy to do 30 minut. Psy moga pracowac nakręcone, znaja scenariusz, wiemy ilu pozorantów mamy do znalezienia, wiemy tez, że oni tam są. Przeszukujac teren w czasie prawdziwej akcji nigdy nie wiemy czy w naszym sektorze ktos jest czy nie. Po kilku godzinach pracy bez sukcesu łatwo przychodzi zwątpienie. W sporcie sukces mamy gwarantowany w 15 minut. O ile pies potrafi szukac i oznaczać.

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Tutaj podobnie - sportowy to startujący w zawodach, choćby z miernym wynikiem, a niestartujący, choćby reprezentował wyższy poziom, a jego właściciela na wyjazd na zawody zwyczajnie nie stać, albo nie ma auta, psem sportowym nie nazwiemy.

Tylko pytanie czy tak samo będzie lepszy przy zestresowanym przewodniku, przejechawszy x kilometrów i w nowym miejscu?

Cavecanem bardzo fajnie napisał, nie liczy się tylko wyszkolenie psa ale też psychika. I w przypadku wyników nie tylko psychika psa ale i przewodnika.

Z własnego doświadczenia, mam psa który pojedzie na nowe boisko i zrobi klasę 1 bez problemu. Czy to środek miasta czy totalne odludzie. Ale w sytuacji kiedy ja byłam przerażona startami pies był na innej orbicie. Dla Fiesty ma ogromne znaczenie mój stan emocjonalny więc musiałam głównie ja nauczyć się startować (a właściwie nauka trwa).

 

To jeszcze mam do Was pytanie, czy potraficie wyczuć moment, w którym pies jest już zmęczony ćwiczeniami? Ile trenuje się na początku tak około, żeby pies ćwiczył z pasją a nie z przymusu?

 

Staram się nie dopuszczać do tego momentu, dlatego ćwiczę do momentu kiedy mam psa w stanie "Jeszcze! Zróbmy coś jeszcze!" i daje mu luz. Czasem jeszcze dla rozluźnienia dostanie piłkę do memłania albo po gania za nią trochę dla łatwiejszego zejścia z większych emocji na niższe.

Witam,

wiem że na forum jest dużo osób trenujących ze swoimi psiakami. Z ciekawości zakładam taki temat. Jestem zainteresowana jak wygląda dzień psa pracującego czy sportowego, czy dużo różni się od dnia zwyczajnego psa jak mój?

1. Ile taki psiak ma ćwiczeń w ciągu dnia? Czy na ćwiczeniach musi trenować kilka nowych komend naraz, czy tak jak to się przyjęło-jedna sesja to jedna komenda?

2. Czy takie psiaki mają więcej spacerów i ile takich na ćwiczenia?

3. Czy potrzebują więcej wypoczynku, nie mają problemu z wyciszeniem?

4. Inne: jak wyglądają wyjazdy na seminaria, czy często trzeba na takowe jeździć?

Myślę, że wśród ludzi jest wiele stereotypów o psach trenujących. Chciałabym dowiedzieć się jak funkcjonują Wasze psiaki.

Z góry dzięki:)

1. To zależy co robię i jak wychodzi. Zawsze przed treningiem ustalam 1-3 rzeczy które robię i na nich się skupiam. Jeżeli coś wychodzi fajnie to robię sobie z listy drugą rzecz i potem trzecią. Jak wychodzi to może wyjść różnie z czasem. Tak robię treningi techniczne czegoś co zna i szlifuje lub nie zna i się uczy. Staram się nie robić dużo nowego na raz bo pies też ma granice przyswajalności wiedzy :P Ogólnie najbardziej lubię nowe rzeczy robić w domu po sesje 1-2min po parę powtórzeń i zajmuję się czymś w domu i znów robię to parę razy. Tak robiłam np. pozycje z marszu (poza waruj bo nie mam dywanu), pozycje na odległość, szczegóły w aporcie  i naprawdę fajnie szło.

Przebiegi staram się robić oddzielnie i skupiać się wybranych paru elementach żeby je przypilnować.

2. Myślę że wszystko od potrzeb psa. Można mieć sportowego bc, malinkę, buldożka, tollera, aussika, pudla, maltana i mix. Każdy z nich wymaga innej dawki ruchu i ćwiczeń.

3. Myślę że przy pracy z człowiekiem gdzie nagradzamy "zapatrzenie" w nas i robienie czegoś może spowodować pies przełoży sobie to na wszystkie aspekty życia jeżeli nie powiemy mu że odpoczywanie w oczekiwanych przez nas momentach jest ok. Choć to bardziej podchodzi mi pod ogólne wychowanie psa gdzie jakie zachowanie jest na miejscu.

4.u mnie wygląda to tak że zależy od momentu w jaki jestem. Jeżeli gdzieś ma problem i nie umiem go rozwiązać albo coś chcę zacząć pod okiem specjalisty albo po prostu zobaczył czy idziemy w dobrym kierunku to idę na semi. Ale czasem jest tak ze wszystko wiem i tylko praca i szlifowanie daje efekt. Dobrze też pójść na semi z wybranej dyscypliny zanim się będzie miało psa bo wtedy już przynajmniej jakiś zarys mamy jak takie psy powinny wyglądać i jak się buduje dane ćwiczenia.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Furie, możesz ten nóż wyjąć z kieszeni. Szkolenie psa-ratownika trwa na tyle długo, że szef grupy doskonale wie, który pies może iść na akcję prawdziwą. Certyfikat jest tylko potwierdzeniem formalnym. W Storacie akcje pozorowane, które pies musi zaliczyć niezależnie od egzaminu, trwają kilka godzin. W nocy, w nowym dla psa i przewodnika terenie. Wartość psa ratowniczego ocenia się nie po tym, ilu ludzi odnalazł, ale po tym, że nie pozostał nikt w przeszukiwanym terenie. Jednak najlepsze nawet szkolenie psa-ratownika nie daje 100-procentowej pewności sukcesu.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Furie, możesz ten nóż wyjąć z kieszeni. Szkolenie psa-ratownika trwa na tyle długo, że szef grupy doskonale wie, który pies może iść na akcję prawdziwą. Certyfikat jest tylko potwierdzeniem formalnym. W Storacie akcje pozorowane, które pies musi zaliczyć niezależnie od egzaminu, trwają kilka godzin. W nocy, w nowym dla psa i przewodnika terenie. Wartość psa ratowniczego ocenia się nie po tym, ilu ludzi odnalazł, ale po tym, że nie pozostał nikt w przeszukiwanym terenie. Jednak najlepsze nawet szkolenie psa-ratownika nie daje 100-procentowej pewności sukcesu.

Dziękuję! Czytając wcześniejsze posty Cavecanem musiałam odnieść mylne wrażenie, tzn. że relatywnie łatwy egzamin, poparty certyfikatem dającym określone uprawnienia otwiera drogę do uczestniczenia w akcjach. Nie znam kulis, typu przydział zespołów przez szefa grupy, rodzajów organizacji i ich uprawnień, więc piszcie proszę jeszcze! Ale może nieco prowokująco zapytam, czy wszyscy szefowie wyszkolenia są równie dobrzy w dobieraniu psów na akcje i czy wnosząc po wspomnianej łatwości egzaminów, mają w czym wybierać?

 

 


Tylko pytanie czy tak samo będzie lepszy przy zestresowanym przewodniku, przejechawszy x kilometrów i w nowym miejscu?

Cavecanem bardzo fajnie napisał, nie liczy się tylko wyszkolenie psa ale też psychika. I w przypadku wyników nie tylko psychika psa ale i przewodnika.

Z własnego doświadczenia, mam psa który pojedzie na nowe boisko i zrobi klasę 1 bez problemu. Czy to środek miasta czy totalne odludzie. Ale w sytuacji kiedy ja byłam przerażona startami pies był na innej orbicie. Dla Fiesty ma ogromne znaczenie mój stan emocjonalny więc musiałam głównie ja nauczyć się startować (a właściwie nauka trwa).

 

Dance_macabre, bardzo fajny i ważny aspekt poruszyłaś! Zgadzam się. Mi bardziej chodziło o pewną patologię sportu / grupę ludzi, którą kiedyś miałam okazję zaobserwować. Te same błędy (nadmiar ciśnienia i presji na wynik, nadmiar awersji, pies zestresowany, wręcz przekręcony), a jeżdżą na zwody, te ich błędy wychodzą ze zdwojoną siłą, ciągle te same (w końcu pies nie jest głupi i wie że na zawodach nie ma OE), no ale startują, to psy sportowe. Ewentualnie ludzie, którzy zaczynają startować zanim tak naprawdę pies na własnym placu opanuje elementy z regulaminu (żeby była jasność, nie krytykuję ich). A dla kontrastu, ktoś kto ileś lat, mądrze i rzetelnie ćwiczy, ale jeszcze nie startował.  Na pewno na zawodach nie pokaże maksa swoich możliwości, ze względu na to o czym piszesz. Ale w ogólnym rozrachunku, obraz pracy jego psa będzie na dużo wyższym poziomie niż tych poprzednich. To z kolei przez pryzmat pierwszego startu kilkorga z moich dobrych znajomych, którzy mimo braku praktyki w startach, pokazali fajną pracę z przyzwoitą oceną - aby nie być gołosłownym teoretykiem. Reasumując, w sporcie nie lubię podziałów na jedynie słuszne psy sportowe, wyłącznie dlatego, że mają za sobą starty. Jednocześnie doceniam to co napisałaś o własnej pracy, szlifach i praktyce, mam do tego szacunek i na pewno nie chciałam tego umniejszyć, mimo że mogło to tak zabrzmieć. Niechcący. Serio.

Link to comment
Share on other sites

Furia nie odebrałam tego w żaden sposób personalnie :) Chodziło mi o to że ciężko powiedzieć że któryś z psów jest lepszy do sportu jeżeli się jednego nie sprawdzi kiedy nałożymy presje.  A zawody to nie ma się co oszukiwać zawsze jest jakaś presja (bo pies ma robić a nie biegać z pieskami lub inne rzeczy co by bardzo chciał).

 

Ciężko mi mówić bo tak naprawdę ile zawodników tyle pomysłów na starty. Oczekiwanie ze pies zrobi coś czego nie umie na zawodach to liczenie na cud...

Z mojej strony, nigdy nie robię czegoś na zawodach jeżeli mój pies tego nie umie. Na pierwszych jedynkowych zawodach nie wiadomo było czy będzie klasa 0 i przekombinowałam i wylądowałam na zawodach z w połowie zrobionym kwadratem. Na odprawie od razu zgłosiłam sędziemu ze nie podchodzę do ćwiczenia i nie było problemu tylko od razu dostałam 0 za ćwiczenie (jakby się nie zgodził to bym stanęła przed i powiedziała trzy razy jakieś dziwne słowo nic nie znaczące i też by było 0 :P ). U nas problem polegał że przez mój stres na chodzeniu ja nie mogłam się ruszyć (było aż tak źle :P ) i wyprzedzałam komisarza, się zatrzymywałam a ogólnie to szłam tip-topkami bo tak mi miękły nogi. Do tego Fieście się wydawało że coś tu musi być nie tak jak się tak denerwuje więc na wszelki wypadek analizowała mocno otoczenie bo może coś wyskoczy (co dało to ze jak zadzwoniła komuś komórka przy komendach na odległość zareagowała na 2 komendę albo 3 bo tak się zdziwiona patrzyła na ten telefon). Wyszkolenie było ok ale psychika nam szwankowała gdzie normalni nie ma problemu bo świruje tak tylko na zawodach.

 

Ja też znam ludzi którym dobrze poszło nawet jeżeli to debiut, tylko jakaś część się 3 lata do tej 0 przygotowuje...I nie jest to złe podejście ale ciężko porównywać psa który jest młodziutki i psa który ma 5 lat a w treningu 4. Bo tak jak przy drugim mamy jakąś stabilizacje, tak przy pierwszym jeden głupi pomysł i już punkty mocno w dół. Wszystko zależy od wielu czynników, każdego psa i team trzeba tak naprawdę brać tylko ich miarą bo charakter psa (dla jednego psa bardzo ważne jest obycie na ringu a dla drugiego to tylko formalność. Tak samo z przewodnikami).

 

Kiedyś podobna rozmowa odbyła się na forum tollerowym na temat: :"Kiedy miot można nazwać sportowym" jak rodzice startują czy jak są kanapowe ale mają predyspozycje? Podobnie jest z tymi sportowymi psami.

Trzeba dać jakąś miarę, sport jest wtedy ją są zawody. Inaczej to rekreacja, ambitna i godna podziwu ale rekreacja dla siebie. I nie mówię tego z żadną wyższością czy pogardą tylko jakby stawiam podstawowe kryterium. Tak jak championem jest pies z takim papierem, pies wystawowy to ten co jeździ na wystawy tak sportowy jest ten co jeździ na zawody. A czy championat wyjeżdżony i jakie wyniki psów wystawowych/sportowych to dalsza dyskusja ile sportu w sporcie.

Choć mam wrażenie że bardziej na tej nazwie zależy komuś kto jeszcze właśnie nie liznął prawdziwego sportu lub robi to dla nazwy. Jak zaczynałam treningi obi to mi się marzyło tak cichutko o "sportowym piesku wygrywającym wszystko". Pojechałam wtedy na pierwsze zawody i ... wygrałam :P Tylko że jakoś nie mogłam się z tego cieszyć bo obejrzałam takich zawodników i psy że wiedziałam że coś jest nie tak u nas. I start nie był najgorszy bo ostatnio na powtórce tych zawodów były osoby które pamiętały ten start jako super. Tylko że ja dostałam jedną póki co z ważniejszych lekcji o moim startowaniu. Nie chce wygrywać tylko być tak dobra że wygram. Małą różnica a tak wielka :P Teraz mam psa któremu częściej zdarza się mieć własną wenę bo ona też chce mieć swój udział w tym starcie i czasem są sytuacje w których kosztuje nas to punkty ale i tak startuje mi się dużo lepiej niż z psem który musiał a jak nie to znaczy że mnie nie szanuje.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Furie, nie ma w czym wybierać. Psów ratowniczych w ogóle jest bardzo mało. Gruzowych źe trzydzieści, terenowych troche wiecej. Chcialabym trudniejszych egzaminow, ale prawda taka, ze zdawalnosc od lat to 30-40%.
Ja pisze o OSP, Sowa bardziej o Storacie, roznia sie mocno.
W OSP na akcje jedzie zazwyczaj ten, kto moze. Strazacy ochotnicy to ochotnicy, moga byc w pracy, chorzy, samochod sie im zepsuje. Jak grupa ma 4 psy z papierami, to wybor jest ograniczony.
Ja mam teraz tylko dwa psy z papierem i gotowe do pracy w grupie. I bywa, ze nie da sie wyslac wiecej niz jeden zespol!
Szkolenie psa ratownika jest dlugie, trudne i ...kosztowne, a koszt ponosi w duzej czesci przewodnik. U nas calkowicie przewodnik.

Link to comment
Share on other sites

W Storacie również. Policja daje tylko transport na akcje, wszelkie wezwania są przez policję weryfikowane - w zdarzenniach o podłożu kryminalnym psy ratownicze nie pracują.
Z ciekawostek - STORAT ma obecnie osiem zespołów z psami z licencją, ośmiu nawigatorów. Psy w szkoleniu jeszcze bez licencji w akcjach nie uczestniczą.
Przez 15 lat od powołania STORAT - 213 akcji w terenie, podczas których odnaleziono 14 żywych zaginionych i 13 martwych (bez wliczania akcji tegorocznych).
Akcja to także wielogodzinna praca zespołów ratowniczych, zakończona na przykład informacją, że zaginiony znalazł się u przyjaciół 200 km dalej, gdzie wyjechał nie powiadamiając nikogo.
Główny trener i założyciel STORAT-u - Marta Gutowska brała udział w 212 akcjach. Policzcie ile to dni bez możliwości pracy zawodowej (nie ma zwrotu utraconych zarobków) - 7 miesięcy. Do tego dochodzą normalne codzienne treningi.
Więc albo ktoś jest zdecydowany potężny kawał życia oddać po to, aby inni mogli żyć - albo niech się dobrze zastanowi, czy naprawdę chce i może zostać ratownikiem.

Link to comment
Share on other sites

Czyli jak cwicze np. 2 lata z psem, przygotowuje sie do zawodow tyle czasu, bo chce dobrze wypasc to wraz nie mam psa sportowego? A osoba, ktora pojechala ze slabo wyszkolonym psem i byle jaka ocene dostala juz ma psa sportowego? A z tego co kojarze, Furie w ktoryms watku pisala, ze na zawody jeszcze nie jezdzi. Czyli tez nie ma sportowego psa? Ta definicja mi brakiem rozsadku zajezdza (oczywiscie bez obrazy).
A sporty inne w stylu dogtrekkingu czy canicrossu tez sie zaliczaja?

Link to comment
Share on other sites

Czyli jak cwicze np. 2 lata z psem, przygotowuje sie do zawodow tyle czasu, bo chce dobrze wypasc to wraz nie mam psa sportowego? A osoba, ktora pojechala ze slabo wyszkolonym psem i byle jaka ocene dostala juz ma psa sportowego? A z tego co kojarze, Furie w ktoryms watku pisala, ze na zawody jeszcze nie jezdzi. Czyli tez nie ma sportowego psa? Ta definicja mi brakiem rozsadku zajezdza (oczywiscie bez obrazy).
A sporty inne w stylu dogtrekkingu czy canicrossu tez sie zaliczaja?

Jak pojedzie za dwa lata to dostanie tą nalepkę sportowego psa. To troszkę tak jak np. z studentem architektury albo czegoś innego. NA razie nie jest architektem ale jak skończy studia to będzie, tylko pytanie czy całe studia spędził ledwo ślizgając się z roku na rok a w głowie nie wiele zostało czy sumiennie przygotował się do pracy i poza tytułem ma wiedzę. Ale obaj mają tytuł architekta...

Do tego nie porównywałam niewyszkolonego psa a młodego psa. Napiszę na przykładzie: były sobie zawody treningowe, w klasie 0 ponad 20 psów. Byłą sobie ON mega zmotywowana do pracy, super pracująca która na drugim chodzeniu na chwilę spuściła wzrok i przewodnik zaczął od początku, zrobiła to jeszcze raz i za trzecim razem przewodnik utrzymał kontakt tylko parę kroków i nagrodził. Załapała za to 0. Pomiędzy ćwiczeniami nagradzana była tylko w mocno przemyślanych momentach.I był sobie pies który na chodzeniu spuszczał wzrok co chwilę a nagradzany był po każdym ćwiczeniu. Który pies jest bardziej sportowy? ON miał bez oceny a drugi doskonałą. Tylko że widać że ON spokojnie poszłaby to chodzenie dużo lepiej niż ten drugi pies, miała lepszą motywacje i w ogóle była fajniejsza. I to jest to czego się nie da pomierzyć, który pies jest bardziej "sportowy".

Jeżeli ktoś JESZCZE nie startuje w zawodach to JESZCZE nie ma psa sportowego. I to nic złego ani obraźliwego. Wystartuje sobie w zawodach i będzie mieć nazywać swojego psa sportowym.

Nie wiem jaka by była ta rozsądna definicja? Mam psa i twierdzą że jest sportowy bez choćby minimalnej weryfikacji jaką są zawody?

Szczerze odnosiłam się do obi (choć można pod to podciągnąć agi lub frisbee też),nie sprecyzowałam. Z dogtrekkingiem nie mam styczności większej niż typowo rekreacyjna(byłam na 2 zawodach w formie spaceru) więc ciężko mi wypowiadać się o nich. Musiałby się wypowiedzieć ktoś bardziej wkręcony.

 

W sumie możesz nazywać sobie każdego psa co umie siad sportowym, w sumie szkodliwość takiego podejścia jest żadna. Do momentu aż ktoś nie postanowi robić z takich psów miotów sportowych...

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Umiejętności nabytych podczas szkolenia nie dziedziczy się. Chęć współpracy z człowiekiem - tak. Wybierając sukę matkę przyszłego szczeniaka, wolałabym taką wpatrzoną w przewodnika, która radośnie wykona siad i jest odporna na stres niż oblizującą się nerwowo zwycięzczynię zawodów w chodzeniu na kontakcie.
Chodzenie "na kontakcie" jest dla mnie całkowicie nienaturalne - pies ma inne pole widzenia niż my i słuch na tyle dobry, aby wiedzieć czy zrobiłam centymetrowy ruch w dowolnym kierunku.

Link to comment
Share on other sites

Sowo, odnosiłam się wyłącznie do różnic w dysponowaniu zespołów. Storat bierze te, które są pewne, OSP te z papierami. Sam certyfikat wcale nie gwarantuje przydatności zespołu w akcji.
W straży ochotniczej ostatnio widoczna jest maniera ćwiczeń gruzowych, z elementami wysokościówki. Po jakiego grzyba to nie wiem. Większość nigdy nie wykorzysta tych umiejętności, do nielicznych akcji gruzowych w kraju w pierwszej kolejności jedzie PSP, a dalsza kolejność nie istnieje. Na szczeście rozmiar katastrof budowlanych spokojnie można opędzić dwoma psami.
Zupelnie inaczej niż w terenie, gdzie i 10 psów miałoby co robić.
Co do finansowego wkładu i "straconego" czasu oczywiście przewodnicy z różnych grup nie różnią się wcale. Zazwyczaj są to zapaleńcy, dla których jest to pasja i sposób życia. Jedynie przewodnicy PSP mają dodatek na utrzymanie psa, leczenie i dodatek za swoja z psem pracę a będąc na akcji są w pracy, a nie jadą na nią po pracy, przed pracą lub zamiast.


Beatrx, tak właśnie, sądzę, że pies, który na zawodach nie był bo się przygotowuje x lat na ten wielki dzień psem sportowym nie jest. Wyjdzie na płytę, stanie na starcie - to będzie. Moja matematyczka miała takie powiedzenie " w domu to ja mam karocę ze zlota i szóstkę siwych koni”. W domu to sobie można mieć wszytsko.
Ja nie zawężałam sportu do IPO czy Obedience. Jest wiele sportów, ale łączy je to, że maja regulamin, arbitrów i są rywalizacją zespołów. Cudne i dopracowane psy na własnej łące za domem są cudnymi i dopracowanymi psami. Sportowymi będą jak wystartują.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Umiejętności nabytych podczas szkolenia nie dziedziczy się. Chęć współpracy z człowiekiem - tak. Wybierając sukę matkę przyszłego szczeniaka, wolałabym taką wpatrzoną w przewodnika, która radośnie wykona siad i jest odporna na stres niż oblizującą się nerwowo zwycięzczynię zawodów w chodzeniu na kontakcie.
Chodzenie "na kontakcie" jest dla mnie całkowicie nienaturalne - pies ma inne pole widzenia niż my i słuch na tyle dobry, aby wiedzieć czy zrobiłam centymetrowy ruch w dowolnym kierunku.

W pewnym sensie się zgadzamy do wyboru. Tylko bardzo ciężko powiedzieć jak bardzo odporna jest na stres kiedy zawodów na oczy nie widziała i jest tylko mistrzynią własnego podwórka. Ja nie mówię że wartość mają tylko psy które wystartowały na MŚ tylko traktuję zawody jako narzędzie weryfikujące. Jedno z wielu. Uważam że bardziej miarodajne jest sytuacja kiedy mogę pojechać na zawody, obejrzeć psa lub obejrzeć jego filmik z zawodów niż gdy pokazywany jest mi pies na ogródku albo oglądam zmontowany filmik. Jak już sobie obejrzę to wtedy zaczyna się pytanie o to czy ja chce psa po tej suce/ tym psie. Pies z stabilnością psychiczną i radością pracy z człowiekiem tak samo dobrze wygląda na ringu jak i na podwórku tylko pies z brakiem tej stabilności inaczej wygląda u siebie a inaczej na zawodach.

 

Ogólnie w regulaminach nie jest napisane nic o patrzeniu w oczy. Pies ma być przy nodze i reagować na ruch ciała przewodnika. Są psy które idą z głową nie zadartą i tylko zerkają na przewodnika. Za to się nie odbiera punktów. Odwrotnie niż w sytuacji kiedy pies raz zadziera a zaraz spada.

Uważam że przy chodzeniu trzeba mieć dużą odpowiedzialność. Pies musi czuć się komfortowo w tym ćwiczeniu więc nie można psu kazać chodzić z głową zadartą na siłę. Są psy które w ogóle nie czują się dobrze mając takie ułożenie głowy i trzeba powoli nauczyć je komfortu w tym (albo pozwolić na takie niskie ułożenie). Mam akurat sukę która bardzo dobrze czuję się w takim ułożeniu, im więcej fun w tym ćwiczeniu tym bardziej gapi się na mnie,jednak nie mogę narzucać tego jej bo nic to nie da . U niej tylko przyjemnością z tego ćwiczenia da się wyrobić taki efekt.

Do tego pies ograniczając sobie widok poprzez patrzenie na nas i nie odrywanie wzroku bardzo nam ufa że nie połamiemy mu nóg. Dlatego ćwiczę to ćwiczenie tylko na prostym terenie tak żeby wiedział że zawsze jak go o to proszę nie istnieje ryzyko że nagle wyląduje w dziurze czy na coś wpadnie.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Dziękuję Wszystkim za odpowiedzi na kwestie, które poruszałam! Ledwie nadążyłam z czytaniem, więc z odpowiedziami jestem tym bardziej zapóźniona. Powstała nam tu bardzo fajna wymiana ciekawych doświadczeń :)

Link to comment
Share on other sites

Nie mam psa sportowego, nie trenuję go w żadnej dyscyplinie, ale pozwolę sobie się wtrącić, ponieważ sama byłam swego czasu sportowcem. Sport to uprawianie ćwiczeń. Dzieli się na sport kwalifikowany/wyczynowy, czyli taki w którym sportowiec trenuje w celu uzyskiwania not oraz sport rekreacyjny, który ma na celu doskonalenie umiejętności bez ich weryfikacji. Odpowiednio zatem pierwszy uprawiają zawodnicy sportowi, drugi sportowcy amatorscy (nie mylić z amatorszczyzną, czyli brakiem fachowości). Zatem pies beatrx jest psem sportowym, ale nie można go nazwać zawodnikiem sportowym. To tak jakby weryfikować żołnierza wzgledem tego czy był na wojnie czy nie. Nawiązując jeszcze do predyspozycji - kiedyś uważałam, że pies do sportu musi być odpowiedniej rasy, po odpowiednich rodzicach itd. Dopóki nie poznałam pewnej 10-latki która (ku zażenowaniu ojca) trenuje swojego mopsa w agility. Może nie jest najszybszy, najzwrotniejszy, ale jego zapał jest niesamowity, podobnie jak jego małej właścicielki.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Doskonałe sposoby badania odporności na stres można znaleźć w szwedzkich testach psychiki - ćwiczenie z "duchami" to po prostu mniodzio!
Pies w tych testach stawiany jest w nowej sytuacji, ma wybór zachowań bez wskazówek przewodnika. Istotne jest, co pies zrobi, gdy pozornie dziwna, niepokojąca sytuacja okazuje się całkiem niegroźna.

Obserwcja na zawodach - tak, ale czasem i na to można się nabrać. Wtajemniczeni wiedzieli doskonale, czemu pewna owczarka niemiecka raz wygrywała zawody IPO, a za drugim razem pozorant mógł ją przegonić przez całe boisko. Gdyby ktoś widział tylko pierwsze zawody, to by się nieco zdziwił, kupując po niej szczeniaka.

Jeszcze co do rzetelnych informacji - niegdyś na MP IPO startowały dwa psy rzadkiej w sporcie rasy. Jeden zajął miejsce ostatnie, drugi przedostatnie. I ten drugi reklamowany był i zalecany jako reproduktor, bo przecieź był to "najlepszy pies rasy (wymieniono rasę) na MP IPO". Reklama nie kłamała, prawda?

Link to comment
Share on other sites

Sowo, ale ty mowisz o predyspozycjach psa, a ja przewodnika. Przeciez zawody sa glownie testem dla przewodnika. Nie sa czysta proba hodowlana, a podejmowanie decyzji hodowlanych na podstawie jednego czy dwoch wynikow z jedynych dwoch zawodow jest niezbyt trafne.
Nie podjelabym decyzji o kryciu tylko i wylacznie na podstawie tabeli wynikow. Bo sredni pies z bardzo dobrym przewodnikiem moze wypasc lepiej niz doskonaly pies z fatalnym przewodnikiem. Jak ktos wierzy w reklame i nie drazy tematu to potem ma co chcial :) taki wstepny test na hodowce- odpornosc na marketing.
W ogole nie odnosze sie do poziomu, wylacznie do faktu startow. Na pewno zdarza sie, ze poziom sportowej pary jest duzo nizszy niz amatorskiej. Na pewno nie jeden amatorski pies jest lepszej konstrukcji psychicznej niz niejeden sportowy. Ale zawody to test kompetencji pary pies-czlowiek, sport to ocena i porownanie. Tych elementow nie ma w amatorkiej pracy na wlasnym boisku.
Podobnie w temacie miotow "sportowych", dla mnie to czysta reklama, nawet obustronne pochodzenie po psach sportowych, po dziadkach sportowych i sportowych pradziadkach nie daje tytulu "sportowego" noworodkowi. Jak bedzie startowal to bedzie sportowy.
Dlaczego nie kazdy folblut jest wyscigowy skoro wiadomo, ze dla folblutow proba hodowlana sa wyscigi i kazda folblutka na torach musiala byc? No matka byla, ojciec tez, ale zrebak jeszcze nie. Jak pojedzie to bedzie wyscigowy, na razie jest sobie koniem rasy przeznaczonej do wyscigow. O koniach pochodzacych od pary swietnych skoczkow mowi sie " ma papier co skacze". No papier moze skakac, ale lezy w szufladzie, a kon stoi w stajni. Kon zacznie skakac to bedzie skoczkiem, na razie jest koniem.

Link to comment
Share on other sites

Cavecanem, ja po prostu uważam, że według udziału w zawodach można segregować psy na zawodników sportowych i sportowców amatorskich. Naturalnym jest, że zawody to weryfikacja umiejętności i daje pogląd, np. na wartość hodowlaną danego psa pod względem "linii sportowej" (cudzysłów dlatego, że czasem natura potrafi nas zaskoczyć) czy daje prestiż (o który też w sporcie chodzi). Sport to rywalizacja, ale zamiast walczyć z innymi, można walczyć z własnymi słabościami. Koń wyścigowy, żeby być wyścigowym musi się ścigać - to automatycznie wymusza udział w zawodach, bo to jedyny sposób, żeby mieć z kim się ścigdać. Pewne sporty wymagają przeciwnika, żeby można było je w ogóle uprawiać. Ale takie agility jest sportem nazwijmy to indywidualnym, gdzie nie potrzeba przeciwników. To jest kwestia naszych aspiracji czy chcemy udokumentować osiągnięcia psa czy nie

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...