Jump to content
Dogomania

Pies pracujący, sportowy


REVOLUTION

Recommended Posts

Witam,

wiem że na forum jest dużo osób trenujących ze swoimi psiakami. Z ciekawości zakładam taki temat. Jestem zainteresowana jak wygląda dzień psa pracującego czy sportowego, czy dużo różni się od dnia zwyczajnego psa jak mój?

1. Ile taki psiak ma ćwiczeń w ciągu dnia? Czy na ćwiczeniach musi trenować kilka nowych komend naraz, czy tak jak to się przyjęło-jedna sesja to jedna komenda?

2. Czy takie psiaki mają więcej spacerów i ile takich na ćwiczenia?

3. Czy potrzebują więcej wypoczynku, nie mają problemu z wyciszeniem?

4. Inne: jak wyglądają wyjazdy na seminaria, czy często trzeba na takowe jeździć?

Myślę, że wśród ludzi jest wiele stereotypów o psach trenujących. Chciałabym dowiedzieć się jak funkcjonują Wasze psiaki.

Z góry dzięki:)

Link to comment
Share on other sites

ad 1 Czasem ma dzień w dzień, np. kilka dni z rzędu ślady, czasem posłuszeństwo, czasem na zmianę, a czasem nic (jak nie mam siły, weny albo źle się czuję). No i dla odpoczynku psa. Nigdy nie robie tak, że trening dzień w dzień non stop przez bity tydzień. Nigdy. Kiedy są weekendy treningowe lub obozy, to częstotliwość i różnorodność wzrasta. Np. 1 x posłuszeństwo + 2 obrona / dzień lub 1 x ślady + 2 x obrona. A kiedy nie ma treningu, to jest dłuższy spacer.

 

Co się robi na treningu - zależy od etapu szkolenia. Ale nigdy nie mam tak, że idę ćwiczyć wyłącznie 1 rzecz. Taka sesja byłaby mega krótka, albo pies padłby z nudów, albo nie wiedział o co mi chodzi, że skoro zrobił dobrze, po co dalej wałkuję to samo do znudzenia. Ale niuansów do ćwiczenia jest od groma i trochę. Pozycja, tempo, motywacja, kontakt przy zakrętach, ciasne obieganie na zwrotach, wydłużanie odcinków na kontakcie, zmiany tempa, prosty siad w dobrej pozycji (nie za bardzo do przodu, nie za bardzo w tyle). I tu faktycznie, nie wszystko na raz, wszystko musi być z głową, wprowadzane etapami - patrz pierwsze zdanie. Poza tym, to nie jest tak, że raz wyuczysz i zostaje raz na zawsze. Czasem jest tak, że coś co było dobrze, na następnym treningu nie wychodzi i trzeba się cofnąć. Ciągła praca i ciągłe pilnowanie detali. Sesja treningowa - maks kilkanaście minut, ale bardzo intensywnie i zawsze ciągiem. Zwolnienie - mega krótkie: na nagrodę socjalną (od przewodnika), podanie smaka, albo kilka przeciągnięć gryzakiem i zaraz z powrotem do roboty. Zero luźnego węszenia czy biegania.

 

ad 2 Po pierwsze: ja nie mam czegoś takiego jak spacer na ćwiczenia. Albo spacer, albo trening. Na spacerze - owszem mam psa pod kontrolą, przychodzi na zawołanie, siada, czeka na zwolnienie po odpięciu smyczy, bawimy się. Ale ja tego nie traktuję jak trening, mimo że mechanizmy uczenia, wzmacniania są de facto takie same. Podstawowe posłuszeństwo ma być i jest, ale jakoś wielce się nad tym nie zastanawiam. I nigdy nie robię ćwiczeń z placu na spacerze. Na spacerze mam polskie komendy, na placu niemieckie.

 

Co do długości spacerów to też różnie - zależy jak mi się chce, no i generalnie nie liczę czasu. Rano dobre 45 min, po powrocie z pracy spacer tylko na toaletę + trening + chwila przerwy i spacer - do godziny. Wieczorem - ok pół godziny do 45 min. Jak nie ma treningu - spacer po pracy minimum godzina - półtorej. W weekend - wszystko się jeszcze wydłuża. W czasie weekendów treningowy / obozów - spacer tylko na toaletę, krótką rozgrzewkę przed wejściem na plac i rozprężenie po zejściu z placu.

 

ad 3 Powiedziałabym, że się dużo szybciej regenerują i znowu chcą coś robić :) Co do wyciszenia, to przewodnika w tym głowa, żeby pies z tym nie miał problemu.

 

ad 4 Na każdym semi / weekendzie masz plan, np. po 3 wejścia na dzień, oddzielone przerwami na wypoczynek (w zacienionym m-cu typu auto, kennel). Wchodzimy indywidualnie, lub, w przypadku posłuszeństwa niekiedy w parach. Wszystko jest po coś.

 

Jak często trzeba jeździć, to zależy tylko od Ciebie - co chcesz, na jakim poziomie jesteś jako przewodnik (na ile samodzielna i doświadczona, a na ile popełniasz błędy i wymagasz regularnego nadzoru). No i jeszcze na ile Ci kasa pozwala. Ja jestem od 1 do 4 weekendów w miesiącu. Ale nie zawsze tak było, bo rok wypadł mi zupełnie. Nowych rzeczy staram się nie wprowadzać sama. Mam 100% zaufania do mojego trenera, wiedzą i doświadczeniem do pięt mu nie dorastam, więc jakbym miała coś kombinować na własną rękę, to jest większe prawdopodobieństwo że spieprzę niż że zrobię dobrze. A dzięki względnej regularności moich przyjazdów, on może mieć nad nami kontrolę i to on ustala co/gdzie/jak, a ja to w domu doskonalę ( a i tak nie wszystko wychwycę, więc popełniam błędy).

 

Jeśli jeździsz incydentalnie, to najczęściej bo chcesz się dowiedzieć jakichś nowinek, albo przepracować konkretny problem. Albo po prostu jesteś rekreacyjnym trenującym i jeździsz raz na ruski rok, ot just for fun i poniekąd towarzysko. Albo dlatego, że Ci kasa nie pozwala częściej.

 

Co do stereotypów, o których wspominasz, to 1 jest taki, że psy do sportu to są jakieś nad-psy. A po pierwsze: dużo ludzi ma przeciętnego psa i pracuje po prostu z tym, którego ma, którego sobie wybrał "bo zawsze o takim marzył", albo np. zaadoptował bez żadnych wielkich planów, albo przyszedł na kurs podstawowego posłuszeństwa i się wkręcił. Psów typowo sportowych, z linii stricte użytkowych, moim zdaniem jest dużo mniej, przynajmniej u nas w Polsce. Po drugie: psy sportowe to nie są żadne nad-psy, tylko normalne psy, ale szybsze, bardziej pobudliwe, ruchliwe, niekiedy owszem, mają swoje "przypały". Przez to dla początkujących są zbyt trudne w prowadzeniu i dlatego niektóre rasy wręcz nie są polecane dla początkujących.

 

Ach, i jeszcze 1 najgorszy stereotyp, poniekąd zasygnalizowany, ale może nie do końca jasno .... Że trening sportowy jest tylko dla sportowców z ambicjami zawodniczymi i posiadającymi wyłącznie typowe "użytki". Nic bardziej mylnego - a dobry trener widzi kogo ma na placu i wie jak pokierować treningiem, na pewno nie żyłując psa ponad jego możliwości. Nawet zwykły kurs podstawowego posłuszeństwa prowadzony przez trenera sportowego a taki w wykonaniu pozostałych (amatorów, bo inaczej nie można ich nazwać) to niebo a ziemia. Chodzi o efekty i obraz pracy. A przewodnik, na takim treningu uczy się "ogarnięcia", koordynacji ruchowej, motywowania, czytania psa i bycia czytelnym dla psa. I nagle życie codzienne z psem staje się łatwiejsze i przyjemniejsze :) Ludzie, którzy trafią na podstawowy kurs do takiego trenera, z reguły drugiego psa biorą stricte do sportu, albo tej samej rasy, ale z linii użytkowej.

Link to comment
Share on other sites

Wydaje mi się, że pierwszym zasadniczym problemem w rozpatrywaniu tego typu kwestii jest to o jakim sporcie mówimy. Inaczej trenuje się do IPO, gdzie de facto ćwiczymy 3 dyscypliny, a inaczej gdy mówimy o agility. Często jest też tak, że pies nie trenuje tylko jednego sportu, ale kilka jednocześnie (zależy też jak bardzo różnych) i wtedy też rozkład dnia takiego psa będzie inny.

Drugim problemem, jest to co rozumiemy prze "ćwiczenie z psem" - ćwiczenie czego? Danej dyscypliny czy czegokolwiek w ogóle? Każdy pies ma pewne potrzeby, które należy zaspokoić i "sportowość" niewiele tu zmienia. Żaden pies nie rodzi się sportowym - a więc z założenia takim, który musi dużo, więcej i bardziej niż taki sam tylko że niesportowy. Należałoby rozróżnić kwestię - psa sportowego (czyli takiego, który trenuje jakiś sport) od psa z predyspozycjami (psychicznymi, fizycznymi) do sportu. Zasadniczo rozchodzi mi się o to, że nie każdy pies sportowy jest psem z predyspozycjami. No i tutaj nasuwa mi się tu to co pisała Furie:

 Po drugie: psy sportowe to nie są żadne nad-psy, tylko normalne psy, ale szybsze, bardziej pobudliwe, ruchliwe, niekiedy owszem, mają swoje "przypały". Przez to dla początkujących są zbyt trudne w prowadzeniu i dlatego niektóre rasy wręcz nie są polecane dla początkujących.

Są szybsze, bardziej pobudliwe, ... od czego? Od mopsa czy maliniaka? ;) Szybkość czy pobudliwość to właśnie są predyspozycje, ale żeby pies był sportowym - wcale nie musi być ani szybki, ani pobudliwy, ani ruchliwy. Wcale nie musi być też trudny. I okej, taki mało "ruchawy" pies w IPO zawojuje niewiele, ale spokojnie może sobie dreptać bardzo dobre ślady, czy wygrać jakieś mniejsze zawody agility - ok, może nie w wielkim stylu, ale jednak. I to wcale nie sprawia że jest mniej sportowy niż zapluty ONek w rewirze czy pociskający na hopkach naddźwiękową borderek.

 

A seminaria - toć to nic obowiązkowego, chcesz jeździsz, nie chcesz - nie jedziesz i tyle.

 

Swoją drogą nigdy psom nie liczyłam ile dziennie ćwiczą, ilu komend używam na treningu i czy ma więcej spacerów niż jakiś inny pies. 

Link to comment
Share on other sites

Dzięki Furie, już myślałam, że nikt nie odpisze. Pewnie jest sporo osób, które ciekawe są jak wygląda dzień takiego psiaka. Widać, że pracowicie, ale też jest dużo przyjemności.

Znalazłam jeszcze coś takiego:

http://dogup.pl/dzien-z-zycia-psa-sportowego/

W ogóle na tej stronie jest sporo fajnych artykułów.

Furiat też śpi w łóżku albo wyleguje się na kanapie obok mnie, ot choćby teraz :) Śpi na boku, z łapami wyciągniętymi przed siebie :) Coś długo nam zeszło na spacerze, mimo że trening posłuszeństwa też wcześniej był. Na spacer wylazłyśmy w połowie Faktów, a wróciłyśmy dosłownie na końcówkę "Na Wspólnej" ;) Była smycz, był i luz, trochę zmian kierunków bez przywołania (bo sama ma się pilnować), zabawa w bieganie między drzewami i kilka kontrolnych przywołań, jak zwietrzyła jakieś leśne zapaszki ;) I też jest strasznym pieszczochem - jak pies z artykułu.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Gato, masz racje, dużo też zależy od rodzaju sportu, mnie najbardziej interesuje obedience:)

Furie, Twoja psinka na pewno byłą zadowolona po spacerze, ja też często chodzę z moim na długie, ok. 2h-2h30min spacery, prawie codziennie, też dużo ćwiczymy, od razu widać po psiaku że pozytywnie zmęczony:) Ja jednak ćwiczę, przynajmniej na razie, dla własnej i psa radości:) Pewnie znaleźlibyście mnóstwo błędów w tym moim ćwiczeniu.

Link to comment
Share on other sites

Jak trenowałam obi u swojego senseJa to robiłam z suczem gdzieś tak 2-3 treningi w tygodniu, po 20-60min i czasami (bardzo rzadko) coś dodłubywałam w domu (to były pojedyncze sesje np. trzymania przedmiotu). Ale obi tylko na samym początku było jedynym sportem, który robiłyśmy, więc ciężko odpowiedzieć na inne Twoje, [b]jowita10503[/b], pytania. To jak teraz trenuję chyba jeszcze ciężej zliczyć i sensownie podzielić ;) . Zwłaszcza, że tak naprawdę to czas jest dla mnie istotny najbardziej przy robieniu kondycji, przy treningu z danej dyscypliny zdecydowanie mniej.

Link to comment
Share on other sites

Wydaje mi się, że pierwszym zasadniczym problemem w rozpatrywaniu tego typu kwestii jest to o jakim sporcie mówimy. Inaczej trenuje się do IPO, gdzie de facto ćwiczymy 3 dyscypliny, a inaczej gdy mówimy o agility. Często jest też tak, że pies nie trenuje tylko jednego sportu, ale kilka jednocześnie (zależy też jak bardzo różnych) i wtedy też rozkład dnia takiego psa będzie inny.

Drugim problemem, jest to co rozumiemy prze "ćwiczenie z psem" - ćwiczenie czego? Danej dyscypliny czy czegokolwiek w ogóle? Każdy pies ma pewne potrzeby, które należy zaspokoić i "sportowość" niewiele tu zmienia. Żaden pies nie rodzi się sportowym - a więc z założenia takim, który musi dużo, więcej i bardziej niż taki sam tylko że niesportowy. Należałoby rozróżnić kwestię - psa sportowego (czyli takiego, który trenuje jakiś sport) od psa z predyspozycjami (psychicznymi, fizycznymi) do sportu. Zasadniczo rozchodzi mi się o to, że nie każdy pies sportowy jest psem z predyspozycjami. No i tutaj nasuwa mi się tu to co pisała Furie:

 

 

Są szybsze, bardziej pobudliwe, ... od czego? Od mopsa czy maliniaka? ;) Szybkość czy pobudliwość to właśnie są predyspozycje, ale żeby pies był sportowym - wcale nie musi być ani szybki, ani pobudliwy, ani ruchliwy. Wcale nie musi być też trudny. I okej, taki mało "ruchawy" pies w IPO zawojuje niewiele, ale spokojnie może sobie dreptać bardzo dobre ślady, czy wygrać jakieś mniejsze zawody agility - ok, może nie w wielkim stylu, ale jednak. I to wcale nie sprawia że jest mniej sportowy niż zapluty ONek w rewirze czy pociskający na hopkach naddźwiękową borderek.

 

A seminaria - toć to nic obowiązkowego, chcesz jeździsz, nie chcesz - nie jedziesz i tyle.

 

Swoją drogą nigdy psom nie liczyłam ile dziennie ćwiczą, ilu komend używam na treningu i czy ma więcej spacerów niż jakiś inny pies. 

Bardzo mi się podoba takie podejście do tematu, że nie trzeba mieć psa z super hiper hodowli z super hiper użytkowych linii z super hiper popędami, aby móc go nazwać sportowym oraz coś z nim robić na całkiem fajnym poziomie i z obopólną radością. A ludzie z takimi super hiper popędliwymi, typu malina, albo "zapluty ON" wspaniale koegzystują na placu z właścicielami spokojniejszych psiaków.

 

Nie do końca się zgodzę z tym, że żaden pies nie rodzi się takim, który potrzebuje dużo, więcej i bardziej - z perspektywy mojego osobistego porównania życia codziennego oraz IPO z hovkiem i IPO z maliną, choć niewykluczone, że się zgadzamy i myślimy tak samo, tylko się nie do końca zrozumiałyśmy przez forum ;)

 

W ogóle bardzo bym chciała, aby psie sporty zyskały szersze grono zwolenników, przestały być postrzegane jako "cyrkowe sztuczki dla wybranych", a zaczęły być postrzegane jako droga do lepszego poznania i zrozumienia psa, umacniania więzi oraz spełnienia psich potrzeb.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Nie do końca się zgodzę z tym, że żaden pies nie rodzi się takim, który potrzebuje dużo, więcej i bardziej - z perspektywy mojego osobistego porównania życia codziennego oraz IPO z hovkiem i IPO z maliną, choć niewykluczone, że się zgadzamy i myślimy tak samo, tylko się nie do końca zrozumiałyśmy przez forum  ;)

Zależy co z czym chcemy porównywać. Hov i mali - wiadomo, że drugie będzie dużo, więcej i BARDZIEJ. To o co mi chodziło to to, że to nie sport sprawia, że pies jest "bardziej" - tylko predyspozycje (charakter, temperament, cechy rasy itd.) psa. Jedyne co sport może zmienić, to tyle, że uczymy psa pracy - a więc z czasem on tej pracy będzie potrzebował (mniej lub bardziej), bo został do takiego życia przyzwyczajony. Doprecyzowując: pies, który całe życie spędza przy budzie na podwórku i nie robi z człowiekiem nic (tzn. nie pracuje) prawdopodobnie bardziej ucieszy się z kontaktu socjalnego z właścicielem czy jakiegoś, nawet 3-minutowego wyjścia poza ogrodzenie, natomiast wyjście na ślad (dla mojej suki bardzo ekstatyczne doznanie) w ogóle nie będzie uwzględnione na liście jego marzeń. Za to dla psa, który całe życie trzaska ślady i to lubi, to raczej ślad niż 3-minutowy spacer będzie na szczycie piramidy fajności.

 

W ogóle bardzo bym chciała, aby psie sporty zyskały szersze grono zwolenników, przestały być postrzegane jako "cyrkowe sztuczki dla wybranych", a zaczęły być postrzegane jako droga do lepszego poznania i zrozumienia psa, umacniania więzi oraz spełnienia psich potrzeb.

Och grono zwolenników stale się powiększa, ale w moim odczuciu wcale niekoniecznie o tych 'świadomych'. Ja bym została bardziej przy drugiej części Twojego życzenia - niech ludzie trenują sporty, żeby lepiej poznać i zrozumieć psy ;) . A nawet niech nie trenują nic, ale niech dłubią coś (cokolwiek) z pieseckami - byle z głową.

Link to comment
Share on other sites

Zależy co z czym chcemy porównywać. Hov i mali - wiadomo, że drugie będzie dużo, więcej i BARDZIEJ. To o co mi chodziło to to, że to nie sport sprawia, że pies jest "bardziej" - tylko predyspozycje (charakter, temperament, cechy rasy itd.) psa. Jedyne co sport może zmienić, to tyle, że uczymy psa pracy - a więc z czasem on tej pracy będzie potrzebował (mniej lub bardziej), bo został do takiego życia przyzwyczajony. Doprecyzowując: pies, który całe życie spędza przy budzie na podwórku i nie robi z człowiekiem nic (tzn. nie pracuje) prawdopodobnie bardziej ucieszy się z kontaktu socjalnego z właścicielem czy jakiegoś, nawet 3-minutowego wyjścia poza ogrodzenie, natomiast wyjście na ślad (dla mojej suki bardzo ekstatyczne doznanie) w ogóle nie będzie uwzględnione na liście jego marzeń. Za to dla psa, który całe życie trzaska ślady i to lubi, to raczej ślad niż 3-minutowy spacer będzie na szczycie piramidy fajności.

 

O, widzisz, czyli trafiłam: niewykluczone, że się zgadzamy i myślimy tak samo, tylko się nie do końca zrozumiałyśmy przez forum :)

 

"Niekoniecznie świadomych" - chodzi Ci o presję na wynika za wszelka cenę, po trupach i kosztem psa? Czy jeszcze jakąś inną grupę? Ze zwykłej ciekawości i dla wymiany spostrzeżeń pytam.

Link to comment
Share on other sites

Ciekawostka... Dodało mi post z samym cytatem... Jeszcze raz próbuję:

 

O, widzisz, czyli trafiłam: niewykluczone, że się zgadzamy i myślimy tak samo, tylko się nie do końca zrozumiałyśmy przez forum  :)

 

"Niekoniecznie świadomych" - chodzi Ci o presję na wynika za wszelka cenę, po trupach i kosztem psa? Czy jeszcze jakąś inną grupę? Ze zwykłej ciekawości i dla wymiany spostrzeżeń pytam.

 

Urok rozmów internetowych ;) .

 

Widzisz, trenujesz IPO więc podejrzewam, że tego środowiska problem, który mam na myśli nie dotyka w takim stopniu jak np. agility czy frisbee. Chociaż oczywiście przelewanie swoich wybujałych ambicji na pieska oraz chodzenie do celu po trupach to też część moich zastrzeżeń. Najbardziej jednak chodziło mi o to, że 'trenowanie' czegoś z psem zrobiło się modne. A jak coś jest modne, no to każdy wręcz musi - nieważne, że nie wie gdzie, z kim, ani, co gorsza, jak. To już wręcz masówa - bez pomysłu, bez rozsądku, a co najgorsze - bez jakiejkolwiek jakości. 

Nie chcę bardzo odbiegać od tematu, więc poślę Ci jeszcze priv zaraz :) .

Link to comment
Share on other sites

Ciekawostka... Dodało mi post z samym cytatem... Jeszcze raz próbuję:

 

Urok rozmów internetowych ;) .

 

Widzisz, trenujesz IPO więc podejrzewam, że tego środowiska problem, który mam na myśli nie dotyka w takim stopniu jak np. agility czy frisbee. Chociaż oczywiście przelewanie swoich wybujałych ambicji na pieska oraz chodzenie do celu po trupach to też część moich zastrzeżeń. Najbardziej jednak chodziło mi o to, że 'trenowanie' czegoś z psem zrobiło się modne. A jak coś jest modne, no to każdy wręcz musi - nieważne, że nie wie gdzie, z kim, ani, co gorsza, jak. To już wręcz masówa - bez pomysłu, bez rozsądku, a co najgorsze - bez jakiejkolwiek jakości. 

Nie chcę bardzo odbiegać od tematu, więc poślę Ci jeszcze priv zaraz :) .

OK, super, cieszę się, zwłaszcza że jak widzę mamy wiele wspólnych spostrzeżeń :) Odpiszę zapewne dopiero wieczorem, w ciagu dnia co najwyżej odczytam w telefonie ;)

 

A jak pies w zawodach wystepowal nie bedzie, a wlasciciel z nim trenuje to juz psem sportowym nie jest?

W moim rozumieniu jest, zwłaszcza jeśli jest to robione z głową. Możliwe, że Jowita tak to ujęła, ponieważ z tego co mi wiadomo, psa ma od dość niedawna i dopiero poznaje te zagadnienia, a kierunek w jakim idzie ta dyskusja daje jej nowy, pełniejszy obraz.

Link to comment
Share on other sites

Dokładnie tak jak pisze Furie, psa mam 9 miesięcy, psiak trafił do mnie w wieku 8 miesięcy. Zaczęłam interesować się szkoleniem, bo trafił mi się aktywny a niekoniecznie chętny do współpracy psiak. Teraz zaczęłam czerpać z tego przyjemność, ale po drodze popełniłam mnóstwo błędów, dlatego teraz, z perspektywy czasu, radzę każdemu początkującemu skontaktowanie się z dobrym szkoleniowcem by takowych uniknąć.

Link to comment
Share on other sites

A jak pies w zawodach wystepowal nie bedzie, a wlasciciel z nim trenuje to juz psem sportowym nie jest?


Pies, który nie startuje sportowy nie jest, z definicji. Prowadzi sportowe życie, uprawia dyscypliny sportowe, ale sportowy nie jest. Choćby był świetnie wyszkolony, na najwyższym poziomie, ale nie startuje, sportowy nie jest.
Tak samo jak pies pracujący, który w życiu nie był na żadnej certyfikacji nie jest psem pracującym. Dotyczy to dogoterapeutów, ratowników. Jedyny wyjątek widzę w psach pasterskich, gospodarskich, bo one pracują dzień w dzień.

Z drugiej strony, pies startujący w zawodach i wiecznie beznadziejny i niedopracowany nadal jest psem sportowym. Tylko, że bardzo kiepskim :)
To takie moje widzenie problemu sportowy czy nie.

Bardzo dużo zmienia sie w psich sportach, niekoniecznie na lepsze. Coraz większy nacisk na wyniki, coraz więcej kasy, coraz mniej miejsca na psa, więź z nim. Ludzie mają po kilka psów, trzymanych w trybie klatka-trening-zawody-klatka. Ruch? Bieżnia. Więź? Przed kamerą i w wywiadzie dla psiej gazetki.
Może nie jest to dramat, jednak pies może dużo gorzej trafić, ale wydaje mi się, że to nie jest dobry i moralny kierunek.

Mam dwa psy, pies 8 lat i suka 4 lata. Pierwszy rok życia suki w jak największej izolacji od starszego psa. Spacery razem z dwoma psami na zasadzie jeden przy nodze, drugi luzem. Trening, jeden lezy, drugi pracuje.
Teraz juz sa razem (oprócz pracy i treningu) cały czas. Nie mam jednak problemu, że bez siebie żyć nie mogą, i dla każdego z nich jestem ważniejsza niż drugi pies.
Pierwsze dwa lata to codzienne treningi rozłożone na cały dzień, ok. 3 godzin dziennie. Po dwoch latach wystarczają mi treningi specjalistyczne raz, dwa razy w tygodniu, co kilka dni idę na plac, każdy pies po jakieś 20-30 minut i basta.
Jak nie mam czasu i np sprzątam i nie chcę psów co chwile przekładać to siedzą w klatce. Noc tez spedzaja w klatce. W klatce też mieszkają przy nadmiarze gości, na zawodach, egzaminach, akcjach. Na spacery chodzą zazwyczaj codzień, ale bywają dni, a nawet zdarzyły się okresy tygodniowe, że na spacer nie idą i też problemu nie ma. Siku, kupa w ogródku, pięc razy do nogi, trzy razy siad, dwa rzuty piłka i do domu.
Link to comment
Share on other sites

A gdyby jeszcze certyfikaty czy tytuly zdobyte na zawodach sprawialy, ze pies jest cywilnie posluszny to juz w ogole bylyby to nadpsy:D

A skad definicja psa sportowego? Bo to czesto sie pojawia, a zawsze wychodzi na to (ot, chociazby tutaj), ze definicje to ma kazdy swoja.

Link to comment
Share on other sites

Bez certyfikatow to są pseudo dogoterapeuci i asystenci ( zreszta takich z certyfikatami tez sporo jest pseudo, nic dziwnego skoro są "szkolone" w wesolych kończynach), a żeby mieć psa ratowniczego, zwłokowego czy policyjnego to nie wystarczy być czlonkiem grupy rekonstrukcji, której jedynym związkiem z ratownictwem czy służbą jest nazwa i piekne logo.
To samo dotyczy psa sportowego, w jeździectwie było takie określenie na sportowców co na zawody nie jezdza: deptacze kapusty zza stodoly.
To, ze czasem pobiegnę za autobusem to nie znaczy że uprawiam biegi, a jeżeli nawet biegam codziennie czy jezdzę na rowerze to nie znaczy, ze na zawodach będę miec takie same osiagnięcia.
Zawody to weryfikacja umiejętności, nie tylko tych czysto fizycznych i technicznych, ale też psychicznych.

Ps. To, że naszymi certyfikatami można sobie zazwyczaj tyłek podetrzeć to prawda. Tym bardziej, mimo,że wymagania są małe, to są ludzie pretendujący do miana sportowców czy dogoterapeutów. Dogoterapeuta, który nie potrafi aportować, nie potrafi zostać nie uwiązany, nie ma przywołania to wcale nie rzadkość.
Nie ogarniam psów sportowych czy pracujących, które poza placem są rozwydrzonymi, niewychowanymi dziamgaczami. A takie tez są.
Doszłam do wnisoku, ze wg twojej definicji mam nadpsy.

Link to comment
Share on other sites

Cavecanem, teraz rozumiem że dobre wyszkolenia psa wymaga mnóstwo pracy. Ja jednak zawsze myślałam, że pies nauczony takiego trybu, potrzebuje tej pracy codziennie, jakby uzależnia się od tej pracy, jest wpatrzony w człowieka i np. na spacerze nie liczy się nic wkoło tylko człowiek:-)

Link to comment
Share on other sites

Ja jednak zawsze myślałam, że pies nauczony takiego trybu, potrzebuje tej pracy codziennie, jakby uzależnia się od tej pracy, jest wpatrzony w człowieka i np. na spacerze nie liczy się nic wkoło tylko człowiek:-)

No to byś musiała zobaczyć mojego na spacerze.Oczywiście jest znacznie lepiej odwoływalny niż inne psy, ale szaleje z nimi, biega, wącha, czasem kątem oka sprawdzi czy jestem w pobliżu i na przestrzeni paru kilometrów, nie zawołany nawet nie zbliża się do mnie. Plac szkoleniowy to już inna bajka i niemal inny pies. W odróżnieniu od wielu psów sportowych,nie ma nawet hopla z przerzutką na punkcie swojej piłki i czasami zabierają mu ją psy, które się z nim bawią. Trzeba jedynie uważać na inne samce, aby nie dochodziło do spięć, choć jak obie strony swoich samców pilnują, to psy mogą swobodnie biegać w grupie, udając że siebie nie widzą. Ogólnie cieszę się, że mój pies ma normalne kontakty z innymi czworonogami (także kotami, końmi), z ludźmi niestety jest dużo gorzej. W trybie pracy będzie pracował z obcą osobą, ale na spacerze jest bardzo nieufny do nowo poznanych osób, w przeciwieństwie do nowo poznanych psów.
Link to comment
Share on other sites

Ćwiczę do momentu najlepszego, kiedy pies jest bardzo zadowolony lub kiedy zaplanowane ćwiczenie wyszło dobrze. Jeżeli nie umiem wyczuć ile jeszcze wytrzyma, lepiej skończyć wcześniej niz poźniej. Po momencie kiedy jest świetnie może być już tylko gorzej. Rodzaj ćwiczenia uzależniony od psa, potrzeby, możliwości itd.
Czasem uznaje ze jest do d... I zazwyczaj wina leży po mojej stronie to przerywam i idę do domu pograć w tetrisa.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...